Ukradziony naród
Naród polski miał swoją historię, która 17 września 1939 przestała mieć większe znaczenie. Miasta popalono, mieszkańców miast i miasteczek wymordowano a potem na ich miejsca przesiedlono chłopów, ludzi zamożniejszych i lepiej wykształconych obrabowano i wypędzono. Jakakolwiek polska tradycja stała się odległą opowieścią jak o Aztekach czy Khmerach. Dla komunistycznych inżynierów dusz sytuacja wymarzona - mogli ulepić nową społeczność wedle swych najbardziej odrażających marzeń. Nie zostało im to dane, bo rząd dusz cicho i niespodziewanie przejął Stefan Wyszyński. Cokolwiek między Odrą i Bugiem ma jakąś wartość pochodzi bezpośrednio lub pośrednio od niego. A polskie zło jest złem augustiańskim - pustką, ludzką masą wygrzebaną z ziemianek, której nie dotknęła żadna praca formacyjna, inaczej niż na Zachodzie, gdzie zło to cnoty, które oszalały. Komunizm w Polsce żadnych duchowych śladów nie zostawił, rozwiał się jak senny koszmar.
1
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Z tym, że gdyby nie było żyznej gleby - ziarno, które posiał by nie wzeszło.
Naród Polski jest kradziony Królowej i Królowi, bez których jest mierzwą nie wartą uwagi. Trzeba się temu opierać, trwać i walczyć kiedy się da i kiedy się nie da.
zakażenie nie zostało wycięte i wypalone, więc zatruwa cały organizm
ukradziono duszę;
nowe, chłopskie-tutejsze (choć polskie), przejął żywioł komuszy, a zaraz potem do walki o nie stanął zywioł kościelny (Wyszyński)
Dlatego może warto byłoby przerobić poziom "rozbicia" społeczeństwa w czasie II wojny na poszczególnych terenach - no bo to jednak stopień będzie różny - z wynikami wyborów, niedzielnej frekwencji i nie tylko. Ostatnio modne jest przerabianie tego wg zaborów, a perspektywę badawczą na pewno warto poszerzyć.
Komuniści dostali marzenie każdego inżyniera społecznego - bezpostaciową magmę, z której niby można uformować każdy twór. I co się stało? Nic nie osiągnęli, dziś po trzydziestu latach po komunizmie zostały dwa święta: dzień kobiet i święto zmarłych. Nic więcej. Polską duszę przejął Stefan Wyszyński i uformował ją wedle swej woli. Czego nie zdołał przekształcić, pozostało nieuformowane, zło w Polsce jest złem prymitywów z epoki kamienia łupanego albo wcześniej, nie jak zło na Zachodzie, które jest złem wyrafinowanym i dekadenckim.
Sługa Boży Stefan kardynał Wyszyński dokonał owej kradzieży narodu wyrastając na być może największą postać w polskiej historii. Większą nawet niż Roman Dmowski, który z Polaków ulepił nowoczesny naród europejski. Sługa Boży Stefan kardynał Wyszyński z materii nieporównanie gorszej ulepił coś lepszego.
A na ten temat był artykuł we Flądrze chyba, jak religijność ludowa pełna procesji, nabożeństw które na zachodzie już zanikly, była jedyną rzeczą bliską przesiedlonym masom chłopskim w obcym otoczeniu. Tam w kościołach usłyszeli że są Polakami.
Te same formy religijności już mniej przemawiały do dzieci a jeszcze mniej do wnuków. I mamy z tym pewien problem. Powstał Naród ale już jednak niewierzący.
Poza tem, masami sterować to byle Baszobora potrafi. Hozjusz działał na trudniejszym odcinku.
To co komuniści awansowali na opróżnione szczeble drabiny społecznej, zostało uformowane według "nowoczesnego" wzorca i zaważyło na wszystkim aż po dziś dzień. Inteligencki krakówek, którym można się zadławić aż do wymiotów jest najlepszą ilustracją powyższego, ale również stada rozmaitych socjologów, profesorów-chumanistów (o.m.) rozsiane po wszystkich wielkomiejskich ośrodkach. Pobożni rodzice obecnego prezydenta również się w to charakterystycznie wpisali, przy okazji wypowiedzi na temat veta ustawy o SN. I jeszcze ważna ciekawostka: geneza Tygodnika Powszechnego stoi w absolutnej sprzeczności z jego obecnym kształtem.
Współczesny napływowy element wielkomiejski uformował się w bliskości w/w komuszego prawzorca, a że jest najczęściej tyle ambitny i rozpychający się co mało refleksyjny, więc mamy w ten sposób rzeszę wybierających Trzaskowskiego i Zdanowską. Nie jest to peerelactwo w prostej linii, tylko chwast wyrosły z przypadkowych nasion na skażonej glebie, która akurat jemu dobrze leży.
Wiesz kim są Środa, Sierakowski, Michnik i cała tamta kamaryla? Dzikusami z wysp Pacyfiku albo środkowego Kongo, którym ślina z zachwytu kapie na widok koralików przywiezionych przez białych. Cytują Żiżka albo Lyotarda nie próbując zrozumieć, co rzeczeni chcą powiedzieć i w jakiej dyskusji biorą udział. To bezpostaciowa magma, z której niby można uformować każdy twór, marzenie inżyniera społecznego. Ale sukces odniósł tylko sługa Boży Stefan kardynał Wyszyński, bo ze Środy, Sierakowskiego, Michnika et consortes nie uformowano żadnego kształtu, który by choć minutę się utrzymał po zdjęciu foremki.
Znać w tym rękę pana ciemności i nawet do końca nie wiadomo czy efekt jest całkowicie zamierzony, czy tylko częściowo.