Myśleliście, że w NRF jest ustrój demokratyczny? W zasadzie jest, bo kerownikiem jest Szolc, a prezydentem pan Frank-Walther. Tem niemniej, zaniedbali bracia Niemcy powieszenia ostatniego arystokraty na flakach ostatniego klechy i trochę tam niedomordków zostało.
Co więcej, w ramach rewolucji w zasadzie wszyscy krurowie abdykowali i przeprosili. Żeby było zabawniej, abdykację składali na ręce rad, przynajmniej niektórzy:
Ostatni książę Brunszwiku, musiał abdykować w trakcie rewolucji listopadowej w Brunszwiku 8 listopada 1918 r. wobec miejscowej rady robotniczej i żołnierskiej
Ale ale -- i tu smakołyk dla wszystkich gwelfów, gdyż nie wiem jak z gibelinami -- rodzina Welfów nie abdykowała. A to czemu? A to temu, że ich krurestwo, mianowicie Hanower, było chwilowo pod opukacją pruską, no i jakoś nie było okazji, rada robotniczo-żołnierska zaniedbała formalności i tak jakoś wyszło, że jeden kolo, w 1983 roku urodzony, co w szkole przedstawiał się prosto, „Ernst Hannover“, ma w enerefoskim dowodziku jak następuje:
Imię: Ernst August Andreas Philipp Constantin Maximilian Rolf Stephan Ludwig Rudolph [ksiądz, nachylając się do ministranta: Przynieś więcej wody święconej!] Nazwisko: Prinz von Hannover Herzog zu Braunschweig und Lüneburg Königlicher Prinz von Großbritannien und Irland
Jakby, no, ten tego, nie?
Jako że ma jednocześnie obywatelstwo jukejskie, to mu w angolańskim paszporcie inne nazwisko jednakowoż, pomimo że dom hanowerski już minionym jest, wpisali, mianowicie "His Royal Highness Guelph", czyli gwelf. A po polsku prosto Welf.
Oni tam zachowali wszelkie tytuły. 30 lat temu byłem na kongresie Stowarzyszenia na Rzecz Gospodarki Leśnej Bliskiej Naturze PRO SILVA w Besancon, gdzie prym wiedli prywatni właściciele lasu o arystokratycznym pochodzeniu. Na liście obecności u większości Niemców było w nazwisko wplątane jakieś FRHR, Graf, Prinz von und zu etc.
No tak, jasne, ale przyzna Kolega że to trochę co innego jeśli ktoś nazywa się, powiedzmy, Adolf von Hitler, a co innego jeśli Ernst August Andreas Philipp Constantin Maximilian Rolf Stephan Ludwig Rudolph Prinz von Hannover Herzog zu Braunschweig und Lüneburg Königlicher Prinz von Großbritannien und Irland.
- kto przyszedł? - Ernst August Andreas Philipp Constantin Maximilian Rolf Stephan Ludwig Rudolph Prinz von Hannover Herzog zu Braunschweig und Lüneburg Königlicher Prinz von Großbritannien und Irland, - dobrze, tylko niech ostatni zamknie za sobą drzwi!
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): No tak, jasne, ale przyzna Kolega że to trochę co innego jeśli ktoś nazywa się, powiedzmy, Adolf von Hitler, a co innego jeśli Ernst August Andreas Philipp Constantin Maximilian Rolf Stephan Ludwig Rudolph Prinz von Hannover Herzog zu Braunschweig und Lüneburg Königlicher Prinz von Großbritannien und Irland.
Po wyrecytowaniu całego miana ze stosownym akcentem należy wykonać równie stosowny gest prawą ręką i skomentować: Tak wysoko psy skaczą, jak to słyszą. Z Rosą Gräfin von Thun und Hohenstein też gryps działa.
Poruszył mnie list Stanisława Lema do jego amerykańskiego tłumacza, Michaela Kandela. Kto nie lubi czytać cudzych listów, może pominąć, ale bardzo interesująca jest intensywność, z jaką Lem myśli o swoim pisaniu:
Tam, gdzie to było najtrudniejsze - w neologizmach, w obrotach mowy, w idiomatyce fikcyjnej - to się Panu udało, ten cud. Ale ostatnia partia wyszła Panu gorzej - zaskakująca rzecz!
Dlaczego tak? Tekst był zamyślany pod względem modalności jak utwór muzyczny, w którym lejtmotyw koszmaru, tragizmu, mającego zabrzmieć fortissimo w finale, znajduje wcześniej tylko słaby wyraz: gdyż zrazu dominuje humorystyka, zarówno w treści, jak w formie (ta forma, tutaj, to po prostu lakonizm memuarów, przejęty od Pepysa, nieumyślnie komiczne "and so to bed", chociaż literalnie "a potem spać" czy "do łóżka" w tekście nie występuje. Tak więc, gdy spadają ostatnie zasłony i pojawia się ta naga ohyda, już nie mówi właściwie narrator, ale ja przez niego mówię, i tym samym zmienia się stylistyka narracji. Żadnych stereotypów dlaboga, żadnych łatwizn! "an outcast in the wilderness" to jest właśnie sztampa, "byłem już poza nawiasem zwidu, więc na pustyni" nie jest taką kliszą, bo "poza nawiasem" to idiom, a "poza nawiasem zwidu" to idiom niejako odwrócony i ożywiony dodanym słowem "zwid". "Ulica - to był kres" znaczy "äusserste Grenze", jak w wersji niemieckiej, a nie "barrier", bo ulica jest po prostu tutaj ostatnią stacją Golgoty. Kres, jako punkt ostatniego dojścia. "Zrobiło się jaśniej - biało" - to zdanie domaga się po "biało" kropki, cezury, dla wypunktowania, ponieważ odtąd mówi się już inaczej.
Odnoszę wrażenie, że nasze "rozchodzenia się" polegają na dwu rzeczach: Primo, Pan czasem zdaje się sądzić, że coś u mnie jest powiedziane nie dość wyraźnie, i żeby to "doszło" do czytelnika, Pan to "nasila". Secundo, pewne partie wydają się Panu czasem rozwlekłe, i Pan wtedy je stara się uzwięźlić. Oczywiście sprawa wymaga zawsze konkretnego roztrząsania i in abstracto nie może być raz na zawsze rozwiązana. Lecz uważam, że Pan się w pewnym, bardzo strategicznym sensie, MYLI. Mianowicie oba te podejścia, o jakich właśnie wspomniałem, zdają się wskazywać na Pana nieufność względem czytelników: nie zauważą, a więc wzmocnić - albo: znudzą się i znużą! a więc skrócić, uzwięźlić. Ale tak nie wolno robić, proszę Pana. TAK NIGDY NIE WOLNO ROBIĆ. To, czy Czytelnik będzie się DOSTATECZNIE STARAŁ, to nie jest NASZA RZECZ. Milcząco przyjętym, nieporuszonym, oczywistym, bezwzględnym założeniem wszelkiej kreacji jest odbiorca OPTYMALNY, aktywny, PODDANY zarazem tekstowi czyli ufający mu: jeśli jest coś słabo wyakcentowane, to widać MIAŁO takie być, a jeśli jest do znużenia dokładne, to widać ta własność także się tekstowi należała i trzeba w niej szukać osobnego znaku, sensu, wskazania. Jednym słowem, ŻADNEJ ULGOWEJ TARYFY, żadnych UŁATWIEŃ, żadnego SPRZYJANIA CZYTELNIKOWI (żeby się nie odstręczył, żeby się nie znudził, żeby nie zrezygnował). Najpierw - takie starania i tak są bez żadnego pragmatycznego skutku, bo leniwego wszystko nudzi i nuży. A co ważniejsze, dla utworzenia WYGODY można, wtedy pójść na ŁATWIZNY. Oczywiście pouczam Pana, oczywiście nie myślę tu już wcale o "Kongresie", ani o tłumaczeniu, ani o moich książkach, lecz o pryncypiach. Ja wiem, że Mann był w Ameryce uważany za "ponderous " i "pompous", lecz to jest hiatus kultur, a nie osobista niedomoga Manna, wskutek czego Mann "skrócony dla Amerykanów" nie będzie ani dobrym Mannem, ani dobrym pisarzem dla Amerykanów, lecz spreparowaną prymitywnie używką. NIE UŁATWIAĆ! oto zasada, której się należy trzymać, a reszta jest już prostą konsekwencją.
Bardzo się ożywiłem, jak dowiedziałę się o nowem, dopotąd niecodziennem zastosowaniu AI i rozpoznawania ćwiarzy.
Ovaj, jedna pani se kupiła bilety do cyrku i tamże udała się z córeczką. Poczem podeszli do niej smutni panowie i ze smutkiem coś tam jej bałakali, co zaczynało się na "spier", a kączyło na "dalaj". Pani w krzyk -- ale jak to, jak to, ja mam przecie bilety, rząd fefnasty, miejsce bez kozery pińcet!!! Szanowna pani, zechce pani spjeprzać, gdyż taka jest potylika firmy.
Co się okazałło. Ovaj, ta firma co prowadzi cyrk, jest własnością innej firmy, jakiegoś tam plugawego funduszu inwestycyjnego ze Wschodniego Wybrzeża. I ta inna firma toczy jakiś tam spór sądowy z jeszcze inną firmą, dajmy na to "Z" [nazwa zmieniona]. I ta firma "Z", najęła se firmę adwokacką, z trzema naźwiskami w firmie. I teraz. Firma pozwana się obraziła na tę firmę adwokacką i zgodnie ze staliwną zasadą postanowiła ślepy miecz karać, i zakazała wstępu na wszelakie iwenty wszelakim mecenasikom z danej firmy adwokackiej. Wejszli na jeich stronkę internetową, pracowicie ściągnęli wszystkie obrazki z zakładki "Zepsół" i nakarmili niemi systemat rozpoznawania ćwiarzy. Noji, ta pani, co to dziecię prowadzała do cyrku, została (dodajmy że trafnie) rozpoznana jako pani mecenasik z danej firmy adwokackiej, pa, raus, sznela sznela!
sprzed wojno ale po pandemji w Moskwie za metro placi się automatycznie, na razie kto chce, wpina się twarz i nr konta do systemu MosMetro Plus i bramki się same otwierają jako ten Sezam czelustny opłaty pobierają się same
A wiecie, że Polska i Włochy to jedyne dwa kraje na świecie, które wspominają nawzajem o sobie w swoich hymnach narodowych?
Son giunchi che piegano le vanghe vendute, già l'Aquila d'Austria le penne ha perdute. Il sangue d'Italia, il sangue Polacco, beve, col cosacco, ma il cor le bruciò.
Mieczyki najemników Oklapły jak badyle, Już austriackej wrony Piórka poszły w pierdut. Krew włoska Wraz z krwią polską, Którą chlała z Kozakiem w tyle Serce jej wypaliła - łysa wrona kaput. (tłomaczył Mordechlaj Mashke)
Konkretna tvnowska kurew przy mikrofonie. Tak sobie myślę że przeciętny prawy, z wieloma wadami, jest kilka pięter wyżej na drabinie społecznej niż to bydle.
Nie no, czy się lubi czy nie lubi Morawieckiego, to ta sytuacja jest pięknym "obnażeniem". Te tefałeny i inne ZiSy to nie są ludzie, to nie jest nasz krąg cywilizacyjny. To ścierwa, od ruskich, buriatów czy innych kałmuków różnią się tylko tym, że nie mieli od kogo uczyć się jak gwałcić, kraść i mordować.
Jak to było? Synowie chłopscy i dawny proletariat miejski wysługujący się Żydom – stanowią element zawzięty, wytrwały, chciwy, pozbawiony doszczętnie wszelkich skrupułów moralnych.
Lecz w samych Indiach żyje prawie półtora miliarda ludzi (nie licząc krów). (Podobnie w Chinach... i podobnie w okolicy najbliższej.) Ten świat "zewnętrzny" to jakieś "drobne"...
Komentarz
Jak to ostatni nosorożec a może jeszcze stary to porucznik C. długo już tak nie pociągnie (pun intended).
👣
🐾
🐾
Co więcej, w ramach rewolucji w zasadzie wszyscy krurowie abdykowali i przeprosili. Żeby było zabawniej, abdykację składali na ręce rad, przynajmniej niektórzy: https://de.wikipedia.org/wiki/Herzogtum_Braunschweig#Regentschaften
Ale ale -- i tu smakołyk dla wszystkich gwelfów, gdyż nie wiem jak z gibelinami -- rodzina Welfów nie abdykowała. A to czemu? A to temu, że ich krurestwo, mianowicie Hanower, było chwilowo pod opukacją pruską, no i jakoś nie było okazji, rada robotniczo-żołnierska zaniedbała formalności i tak jakoś wyszło, że jeden kolo, w 1983 roku urodzony, co w szkole przedstawiał się prosto, „Ernst Hannover“, ma w enerefoskim dowodziku jak następuje:
Imię: Ernst August Andreas Philipp Constantin Maximilian Rolf Stephan Ludwig Rudolph [ksiądz, nachylając się do ministranta: Przynieś więcej wody święconej!]
Nazwisko: Prinz von Hannover Herzog zu Braunschweig und Lüneburg Königlicher Prinz von Großbritannien und Irland
Jakby, no, ten tego, nie?
Jako że ma jednocześnie obywatelstwo jukejskie, to mu w angolańskim paszporcie inne nazwisko jednakowoż, pomimo że dom hanowerski już minionym jest, wpisali, mianowicie "His Royal Highness Guelph", czyli gwelf. A po polsku prosto Welf.
A tukej o klawem życiu jego krureskiej wysokości księcia pana:
https://www.haz.de/lokales/hannover/in-der-prinzenrolle-UVJ5ZAFJUAAUWR5WUYW63JF4XE.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ernest_August_Hanowerski_(ur._1983)
I żeby było bardziej po gwelfosku, synowi dał na imię Welf, dzięki czemu chłopię nazywa się Welf Welf.
- Ernst August Andreas Philipp Constantin Maximilian Rolf Stephan Ludwig Rudolph Prinz von Hannover Herzog zu Braunschweig und Lüneburg Königlicher Prinz von Großbritannien und Irland,
- dobrze, tylko niech ostatni zamknie za sobą drzwi!
Karoline Habsburg
Vatti korygował
von Habsburg
https://9gag.com/gag/amA239y
http://www.datapointed.net/visualizations/color/men-women-color-names-d3/
(warto kliknąć w link vide svpra)
Ovaj, jedna pani se kupiła bilety do cyrku i tamże udała się z córeczką. Poczem podeszli do niej smutni panowie i ze smutkiem coś tam jej bałakali, co zaczynało się na "spier", a kączyło na "dalaj". Pani w krzyk -- ale jak to, jak to, ja mam przecie bilety, rząd fefnasty, miejsce bez kozery pińcet!!! Szanowna pani, zechce pani spjeprzać, gdyż taka jest potylika firmy.
Co się okazałło. Ovaj, ta firma co prowadzi cyrk, jest własnością innej firmy, jakiegoś tam plugawego funduszu inwestycyjnego ze Wschodniego Wybrzeża. I ta inna firma toczy jakiś tam spór sądowy z jeszcze inną firmą, dajmy na to "Z" [nazwa zmieniona]. I ta firma "Z", najęła se firmę adwokacką, z trzema naźwiskami w firmie. I teraz. Firma pozwana się obraziła na tę firmę adwokacką i zgodnie ze staliwną zasadą postanowiła ślepy miecz karać, i zakazała wstępu na wszelakie iwenty wszelakim mecenasikom z danej firmy adwokackiej. Wejszli na jeich stronkę internetową, pracowicie ściągnęli wszystkie obrazki z zakładki "Zepsół" i nakarmili niemi systemat rozpoznawania ćwiarzy. Noji, ta pani, co to dziecię prowadzała do cyrku, została (dodajmy że trafnie) rozpoznana jako pani mecenasik z danej firmy adwokackiej, pa, raus, sznela sznela!
https://www.rollingstone.com/music/music-news/madison-square-garden-face-scan-1234650989/
Także tak. Jeśli oczekujecie cyberpunkowej antyutopii to wiedzcie, że ona już jest, tylko jej dystrybucja jest jeszcze nierównomierną.
w Moskwie za metro placi się automatycznie, na razie kto chce, wpina się twarz i nr konta do systemu MosMetro Plus i bramki się same otwierają jako ten Sezam czelustny
opłaty pobierają się same
Son giunchi che piegano
le vanghe vendute,
già l'Aquila d'Austria
le penne ha perdute.
Il sangue d'Italia,
il sangue Polacco,
beve, col cosacco,
ma il cor le bruciò.
Mieczyki najemników
Oklapły jak badyle,
Już austriackej wrony
Piórka poszły w pierdut.
Krew włoska
Wraz z krwią polską,
Którą chlała z Kozakiem w tyle
Serce jej wypaliła - łysa wrona kaput. (tłomaczył Mordechlaj Mashke)
👣
🐾
🐾
Konkretna tvnowska kurew przy mikrofonie.
Tak sobie myślę że przeciętny prawy, z wieloma wadami, jest kilka pięter wyżej na drabinie społecznej niż to bydle.
Dziwne obyczaje w tym dalekim świecie!
Ten świat "zewnętrzny" to jakieś "drobne"...