Skip to content

Mózgotrzepy

2456724

Komentarz

  • Brzost napisal(a):
    randolph napisal(a):
    Rumuński brzmi jak rosyjski?
    Od kiedy?
    No właśnie. Mają natomiast jedno słowo z polskiego, tylko co innego znaczy ;-)
    Oprócz "po" jest jeszcze "zgubił".
  • O, tego nie wiedziałem. ExC uczy i bawi :-)

    https://pl.glosbe.com/pl/ro/zgubiłem portfel
  • Brzost napisal(a):
    O, tego nie wiedziałem. ExC uczy i bawi :-)

    https://pl.glosbe.com/pl/ro/zgubiłem portfel
    A i owszem.
    Etymologia słowa "pierdut" użytego w sensie "rzucenia byle gdzie" wyjaśniona.
  • Dar nu este totul pierdut - Jeszcze nie wszystko stracone!


  • Totul pierdut brzmi istotnie bardzo desperacko.
  • Nie wiem czy nadal "z Wołoszynami poczciwey rozmowy nie masz", ale brzmienie rumuńskiego mi się podoba - typowa romańska melodyjność ze szczyptą słowiańskości.

  • pop culturu
    słowianskości nie widzę / nie czuję
    jest ogólnie miło
    może być po portugalsku
  • odsłuchałę jeszczio raz
    brzmi z rozyjska
  • edytowano March 2019
    Właśnie. I jeszcze maică - matka, nevastă - żona, vină- wina, jale --żal, smutek, bogăție - bogactwo i wiele innych. I to po procesie świadomej romanizacji języka w XIX w. Wcześniej rumuński wyglądał jeszcze bardziej słowiańsko: https://pl.wikipedia.org/wiki/List_Neacşu

    A tu współczesny wpływ języka rosyjskiego na mołdawski (tak, tytułowe słowo znaczy to, co myślicie):


  • Rumuński jest fascynujący dopóki nie pozna się Rumunów. Wtedy okazuje się, że stare porzekadła są ponadczasowe...
  • I jak - sprawdza się?
  • a jakże! :-D
  • Sarmata1.2 napisal(a):
    Rumuński jest fascynujący dopóki nie pozna się Rumunów. Wtedy okazuje się, że stare porzekadła są ponadczasowe...
    Podobnie z chasydami
  • A Rumunki?
  • znam tylko Niemki z Siedmiogrodu (obecnie Rumunia) - są OK
  • peterman napisal(a):
    A Rumunki?
    Kochają trunki!
  • podtrzymując nowy kierunek wontka na płeć piękną


    obydwie dziewczyny mają wielką radość grania
    folk
    i na nic podsśmiechujki z wielkich miast
    btw czy są tu zwolennicy/ miłośnicy portugalszczyzny?
  • My handlujemy z Rumunią, ale z Węgrami z Siedmiogrodu. Z Mołdawianami też i są w porządku. Mołdawia jest jednak strasznie po sowiecku skorumpowana. Gorzej niż na Ukrainie.
  • edytowano March 2019
    Rumunskie konie (przynsjmniej koło Braszowa) reagowaly na inaczej akcentowane swojskie "wio, wiśta, hetta i prryy"
    Ale to może po prostu jest po końsku......
    No i do kopania dołków służy lopată,
    A dla polskiego ucha dziwnie brzmi w kościele "trupul lui Hristos" 
  • Zdziwiłem się jak mi powiedzieli ze coś tam jest za kosciolem
  • Jeden mój znajomy był, jeszcze za Czauczeski, w Bukareszcie i odwiedził galerię sztuki współczesnej. Powiada, że był tam taki delikatny akt, za zasłoną. To ostatnie, w tłumaczeni na rumuński wryło mu się w pamięć nieodwracalnie: "Dupa perdele".
  • edytowano September 2021
    .
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Jeden mój znajomy był, jeszcze za Czauczeski, w Bukareszcie i odwiedził galerię sztuki współczesnej. Powiada, że był tam taki delikatny akt, za zasłoną. To ostatnie, w tłumaczeni na rumuński wryło mu się w pamięć nieodwracalnie: "Dupa perdele".
    Na mnie największe wrażenie zrobił oddział rekonwalescencji w szpitalu w Braszowie podpisany "După Boală"
  • Pić albo nie pić? Oto jest pytanie,
    Nad którym człowiek biedzi się daremnie.
    A przecież łatwo odpowiedzieć na nie:
    Nie pić jest zdrowo, ale pić – przyjemnie.
  • edytowano October 2021
    Przy okazji kiedy zacząłem przeglądać stary kompjuter, odkryłem opowiadanko o Filipinach, które trzy lata temu wypichciłem i zapomniałem.
    Filipiny - tam to na każdym kroku mózgotrzepy. Więc tutej pasuje. Enjoy!


    Kamusta, cześć i czołem!
    Właśnie wróciłem niedawno z wakacji z Filipin. Kurde mol, dwa miesiące tam kwitłem, nie ma problemu, że tam z żonką za pożywkie dla komarów byłem. Ale jajca, jak rekin się koło plaży pałętał (humor lokalsów niby taki) to wolałem, nie jako dowcip traktować, a ozdobę i dumę męskości zachować. Bo z lokalsami to nigdy nie wiesz. Beke se toczą z ciebie. Jeden wuj mi mówił "Daj mię na flaszkie to ci powiem gdzie się najlepiej kąpać". Chociaż moja żona wie lepiej bo ona tamuj wychowana i tych młodych lokalsów ścigała, co bardzo mnie się podobało. Ale co prawda to prawda, jak z 15 lat temu tam byłem, mówili nie kąp się tutej, przy przystani, bo tu jakieś prądy podwodne są i jeden matros, dobry pływak skoczył i tyle go widzieli. Nie wierzyłem, ale jak później, parę metrów od brzegu zaczęło mnie wciągać, to od tej pory wolę nie rydzykować.
    Chociaż bajer mają opanowany lepiej niż inni. A najlepiej szczyle, w niedzielę pod kościołem. Gazetę ci chcą opylić tak natrętnie, że ominąć takich trudno bo w pięciu zastępują ci drogę a jak nie chcesz to rękę żebraczą wyciągają a reszta prawie po kieszeniach cię wiska. Jak się nie opędzisz to ci portfel zapie*rdolą. Żona wiązankie przed Mszą Świętą im puściła, a jednego w piszczel kopła to odpuścili.

    Filipiny fajny kraj. Kocham.
    Piwo - 50 centów, wóda ichniej produkcji (dobra a nie jakiś syf) 4 dolary, najtańszy jest gin i rum - możesz kupić flachę za dolara. Funny, 'cause popitkie jak chcesz se kupić, czyly 7up albo Coca colę to musisz wybulić 2 dullary. Popitka droższa niż zaprawka, hehe.
    Szlugi i tryfne cygara można kupić na sztuki. Chodzą takie janki po barach i oferują co chcesz. Ja tam, mimo że dawno już nie jaram pozwoliłem se podeprzeć lokalną podziemną ekonomię i zakupiłem cygarko, chociaż nie kubańskie a z Kostnej Ryki za całe 2 dullary. Dobre nawet było, u nasz bym pewnie beknął z piątaka za takie same.

    Tamuj wszystko jest jak kiedyś - niby fajnie ale jednak wujowo. Chodzi mi o politykię, ekonomię i waronki życia. Chociaż w mieście mojej żony, Dipolog City na południu nie było źle. A do tego my byliśmy 10 km na południe, gdzie mieszka z 300 osób a połowa to mojej żony bliższa / dalsza rodzina. Ogólnie sytuacja OK, bidy z nędzą nie widać chociaż ichni prezio to wuj (wyguglajta se), idiot, criminal.

    Jeśli chodzi o wspomnienia to parę razy siara była.
    Najlepiej, jak raz zamówiłem kuraka z ulicznego grilla. Niby piekły się na wolnem ogniu, ale podejrzewam, że ogień jednak był za wolny a klejentela za szybka bo sprzedawali się te gadziny jak ciepłe bułeczki. A ziomuś z uśmiechem i premedytacją próbował je opychać. No, nie powiem, skórkie to miały ładną, złotą ale jak przyjechaliśmy na chatę i żona próbowała gada pokroić to się okazało, że był tak surowy, że dobry weteryniarz mógłby go jeszcze uratować.

    A drugą razą to jak byliśmy w restauracji to przed jedzeniem ręce se poszłem umyć, a w kiblu to smród był taki, że tapeta schodziła ze ścian. Btw. na tapecie w męskim jakaś szprycha i do tego blondynka się uśmiechała, żeby chłopy mieli lepsze samopoczucie podczas sikania a jak wiatrak w kiblu wiał to tak się gibała jak mosiek pod Ścianą Płaczu. Jak tam później po kilku głębszych wejszłem to słyszałem jak błagała: "Zabierz mnie stąd, zabierz mnie stąd". Serio, serio. A w damskiej znowuż, żona mówiła, że nie śmierdziało ale za to fototapeta była naturalistyczna, czyly landszafcik przedstawiający jak gdziesik tam na północy Kanady bobry tamę budują. Bobry, uważacie, w damskiej, hehe.

    Ale najlepiej jak baba na bazarze rozłożyła swoją zieleninę czyli marchew, pomidory, szczypiórek, koperek, pietruszkię i inną nać i co pewien czas odświeżała produkta nabierając w usta wody z butelki i parskając na nie: "Pfffrrrrrrrrrrrrrrrrrryy!!!". No, gorąc zajebisty więc wszysko w oczach schło, nie dziwię się. A u niej zawsze świeże!

    Co się rozchodzi o bazary to wszędzie można kupić filipiński przysmak o nazwie Balut. Pytam się żony co to jest. Powiedziała, że chociaż wszyscy uznają to za filipiński delikutas, według niej do frykasów raczej toto nie należy i że jest to gotowane kacze jajo z zarodkiem w środku. No to drążę temat: "A jak to smakuje?"
    ''Nie wiem, nigdy nie jadłam, obrzydliwa jestem.''
    "To kup mi''.
    "Chyba cię powaliło!"
    "Nie ma bata, żebym tego nie spróbował. Raz się żyje".
    No to kupiła. Z dodatkami - troszki soli i specjalny sos octowy w małym kontenerku.
    Ale mówi: "Chodź w odludne miejsce, bo jak pawia rzucisz to żeby siary nie było".
    No to poszliśmy na przystań. A ona daje mi wskazówki. Najsampierw, mówi, zrób małe dziurkie w jajcu, wsyp tam trochę soli i wciągnij płyn. No problem, smakowało jak niedogotowane jajko na miętko. Teraz hardcore, obierz skorupkę do połowy. No faktycznie, ukazał się embrion widoczny i rozpoznawalny. Teraz umocz toto w sosiku i do papy. Cóż było robić? Łykłem kawałek i próbowałem koncentrować się na smaku a zapomnieć co szamię. Smak okej, nie powiem gorsze jadłem. Po pogryzieniu, cuś jak jajeczko na twardo zmięszane z rosołkiem o konsystencji pasztetowej. W tem momencie wiedziałem, że już jestem wygrany. Drugi kawałek skubnąłem bez sosu, żeby lepiej zgłębić walory smakowe tego paskudztwa. Polska - Filipiny 1:0.

    A jeden śwagroszczak mnie pytał: "Powiedz mnie, bo nie mogię skumać, o co chodzi z tą wódą, że tak ryje czapę?" A inni mu wtór. Żona, za to: "Don't get him started". No to ja im na to: "Jutro siekniem srogiego krogulca. Każden przynosi po flaszce a ja zapewniam dobre kęsiwo i browar i robim prace naukowo-badawcze. Łoimy piędziesiątkami a nie jakimiś naparstkami. I po polsku nie ma mięszania. Na popitkę piwo." Browarek stał od rana w lodóweczce, wódkie zamroziłem, no wchodziła jak woda. Bo oni tam przeważnie wszystko ciepłe ładują a najbardziej popularny jest rum z colą. Syf, a na drugi dzień głowa boli. A w ogóle gazowniki to z nich słabe. Raz jak mnie częstowali to kurka śmiech na sali, Coca-coli zabrakło a pół flaszki rumu zostało. Tak pili, hehe. A tutej dobra, tłusta wałówa i odpowiednie napitki. Prawie jak u wujka Heńka na imieninach w domku letniem na Opaczy.
    Po godzinie jeden złożył się jak harmonijka, niedługo potem drugi zaczął tańczyć Zorbę do tyłu, a trzeci, ten najbardziej zainteresowany Polską zmielił się przed dziesiątą. No, ale oni nie zwyczajni -chociaż fajne chłopaki! Polska - Filipiny 2:0.

    Na drugi dzień powstawaaali. Mordy im się śmieją: ''No to żeśmy zdrowo dali po kablach!''. A jeden wziął maczetę przywiązaną do dziesięciometrowego bambusa i dawaj rezać młode kokosy prosto z palmy. Kokosy spadły na ziemię, niektóre pękły, inne nie a oni myk, myk, kokosy maczetą na pół i na stół. Bo podobnież młody kokos z rana to jak u nasz śmietana - najlepszy na kaca. Młody - to znaczy, że miąższ nie jest jeszcze twardy a o konsystencji jajka na miękko. Je się toto łyżką. I smaczne, i zdrowe i na kaca faktycznie pomaga.
    A, niech stracę: Polska - Filipiny 2:1.

    Toronto, 23 Aug 2018

    👣

    🐾
    🐾

  • No proszsz. To już drugi forumkowicz kanadyjski któren żonkie z Filipin se wzion. Jeno tamten pokłócił się z forumkowem towarzystwem i zmalkontenciał do reszty w swojem Wankuwerze.
  • edytowano October 2021
    Pacząc na obecne "tryndy" to naszym synom, np. obecnym młodszym nastolatkom, przyjdzie katolickich małżonek (tj. uznających przynajmniej większą część dogmatów i doktryny moralnej) po Filipinach szukać.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.