Nie chodzi mi o wyprowadzenie sprawdzania egzaminów poza szkoły, tylko o wyprowadzenie samych egzaminów. Inne było podejście do egzaminów w ośmioklasowej szkole przed wprowadzeniem gimnazjów, a inne do egzaminu gimnazjalnego. Dzieci wiedziały, że każdy ma zdany egzamin, wystarczy tylko do niego podejść. Nielicznym zależało na poziomie, tym bardziej, że do szkoły średniej dostawał się każdy, kto chciał. A później lament, że olbrzymi procent młodzieży nie zdaje matury. A testy to tragedia. Niektórzy śmiali się, że zaznaczali w ciemno i udało się im dobrze zaznaczyć. Testy nie sprawdzają niczego. Nieporozumieniem są pytania o prawdę i fałsz. Wprawdzie badają w jakimś stopniu umiejętność czytania ze zrozumieniem, ale wg mnie to nie ten poziom.
Efektem, a może celem, testów i kluczy jest tresura zachowań i poglądów wygodnych dla elity władzy i kasy. Efektem ubocznym obniżenie poziomu i oglupienie młodzieży, a dalej społeczeństwa. Innym celem tego systemu oraz systemu bolonskiego jest upowszechnienie wykształcenia zwanego nadal wyższym. Skutkiem jest oczywiście obniżenie poziomu. W zamian urzędy i korporacje mają armię tanich referendów bez wyjścia w postaci innej pracy.
Celem testów było: - skrócenie czasu pracy komisji egzaminacyjnych, w skrajnych przypadkach do zera, bo sprawdzał komputer - przyjęcie jednoznacznych kryteriów, właśnie żeby wyeliminować zachowania korupcyjne, a przynajmniej takie zarzuty
A obniżenie poziomu bierze się głównie z tego, ze kiedyś na studia czy do liceum przyjmowano mały odsetek młodzieży, a teraz kogo popadnie. Jak mamy przyjąć 97 z 100 to forma egzaminu i to kto go przeprowadza ma marginalne znaczenie.
rozum.von.keikobad napisal(a): A obniżenie poziomu bierze się głównie z tego, ze kiedyś na studia czy do liceum przyjmowano mały odsetek młodzieży, a teraz kogo popadnie.
To jest pokłosie dyskusji z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych, gdy uznano, że mamy 'dogonić' Zachód we wskaźniku scholaryzacji. Argumenty, że aby to osiągnąć albo potrzeba mozolnej pracy obliczonej na pokolenia, albo cudu, albo obniżenia kryteriów. To ostatnie było przedstawione jako zagrożenie, a wybrano to jako rozwiązanie. Druga sprawa, to patologia uczelni prywatnych, ale przyczynek do innej dyskusji, czyli jak sprytni oszuści okradli znaczną część społeczeństwa. To się nałożyło na siebie, ot gówniana interferencja wzmacniająca.
Dla jasności - ja rozumiem słuszne potrzeby nauczycieli. Jednak trzeba rozmawiać, a to oni nie chcą. Właśnie postkomunistyczna mentalność im nie pozwala. Państwo daje lub nie, łaskawa jest lub bije. Sami się stawiają w roli patentów i szukają okazji aby coś wyrwać. Są wybory i totalna chce obalać rząd więc okazja jest.
Nie jestem pewien czy można zabronić im strajku. Jeśli tak to trzeba im dac możliwość innego widocznego protestu. Rzecz bowiem nie w tym ze nie maja podstaw do niezadowolenia i protestu. Rzecz w tym że większość protestujących nie rozumie lub nie poczuwa się do roli do której jest powolana i za ktora wynagradzana.
wiara starego komucha szła z Moskwy, młodego idzie z Berlina albo Paryża. Stary jeszcze uszanował takiego tam Żeromskiego, młody już wie, że na wschodzie nie ma nic dobrego (poza prozą rosyjską).
Ba, pamiętam tekst Wierzyńskiego, który w Londyniszczu chwalił starego komucha za "Tysiąc szkół na Tysiąclecie". Bo czego będą w tych szkołach uczyć? No, jak to czego - Mickiewicza, Słowackiego...
W przypadku młodych komuchów nie jest to takie pewne:
-Nie odpowiada mi podstawa programowa z języka polskiego. Wróciły stare lektury i jest ich za dużo. Będziemy znowu omawiać „Konrada Wallenroda”, „Kordiana”, „Potop”. (…) Dajmy coś młodzieży, żeby nie było o patriotyzmie, o walce...
Stare komuchy miały więcej oleju w głowie i instynktu samozachowawczego niż młode obecne. Te stare to były sprzedawczyki i urzędniki kolonialne sowieta. Wiedziały o tym, to była ich świadoma decyzja z tchórzostwa i chciwości. Wiedzieli jednak również, że racją ich bytu i długiego trwania jest trwanie narodu polskiego nad którym mieli utrzymać kolonialną władzę. Gdyby ten naród się rozmył zostaliby podrzędnymi urzędasami w kolejnej sowieckiej republice peryferyjnej niczym na Białorusi. Metropolia tego narodu nie rozumiała, a jednak go trochę podziwiała i się bała. Stare polskie komuch miały jej zapewnić spokój i kontrolę.
Stare postkomuchy zapewniały to Brukseli, sterowanej przez Berlin. Omsknęło im się i Tusk z platfusami przejął ich funkcję, ale mentalnie i funkcjonalnie robił to samo tylko lepiej.
Młode postkomuchy czy tez neokomuchy to debile bez instynktu samozachowawczego. Wydaje im się że im szybciej zniszczą i rozmyją naród polski tym dla nich lepiej. Tymczasem nawet jeśli im się uda będą jeszcze bardziej nikim niż są.
Lista lektur to jedno z niewielu pól do sojuszu gogiczno-rodzicielskiego. Od czytania jakichś kordianów nikt nie został jeszcze senior akountem, ani nie nauczył się (hokus-pokus, zaklęcie sezonu) programowania. Wśród ciał rodzicielskich ten pseudopraktyczny wymiar rządzi bardziej niż wstręt do patriotyzmu.
Rafał napisal(a): Efektem, a może celem, testów i kluczy jest tresura zachowań i poglądów wygodnych dla elity władzy i kasy. Efektem ubocznym obniżenie poziomu i oglupienie młodzieży, a dalej społeczeństwa. Innym celem tego systemu oraz systemu bolonskiego jest upowszechnienie wykształcenia zwanego nadal wyższym. Skutkiem jest oczywiście obniżenie poziomu. W zamian urzędy i korporacje mają armię tanich referendów bez wyjścia w postaci innej pracy.
Pierwsze zdanie stanowi o istocie i powodzie zastosowania przymusu szkolnego i poboru do wojska
Rafał napisal(a): Efektem, a może celem, testów i kluczy jest tresura zachowań i poglądów wygodnych dla elity władzy i kasy. Efektem ubocznym obniżenie poziomu i oglupienie młodzieży, a dalej społeczeństwa. Innym celem tego systemu oraz systemu bolonskiego jest upowszechnienie wykształcenia zwanego nadal wyższym. Skutkiem jest oczywiście obniżenie poziomu. W zamian urzędy i korporacje mają armię tanich referendów bez wyjścia w postaci innej pracy.
Pierwsze zdanie stanowi o istocie i powodzie zastosowania przymusu szkolnego i poboru do wojska
Bardzo być może. Jednak brak przymusu szkolnego rodzi społeczeństwo stanowe, a to niezbyt konkurencyjna struktura w dzisiejszych czasach. Pobór do wojska, sam w sobie, nie kształtuje poglądów, a co najwyżej zachowania. O ile się orientuję w wojnie nasyconej technologią jest niezbyt przydatny nawet w obszarze zachowań. Co innego ochotnicy i co innego obrona terytorialna.
natenczas napisal(a): Lista lektur to jedno z niewielu pól do sojuszu gogiczno-rodzicielskiego. Od czytania jakichś kordianów nikt nie został jeszcze senior akountem, ani nie nauczył się (hokus-pokus, zaklęcie sezonu) programowania. Wśród ciał rodzicielskich ten pseudopraktyczny wymiar rządzi bardziej niż wstręt do patriotyzmu.
true story. Ale - matura to egzamin państwowy. Jeśli Kordian będzie na maturze to 1. będą wiedzieć, po co czytać i przerabiać (żeby zdać maturę) 2. państwo będzie wiedzieć, że człeń z maturą jest obywatelem mówiącym wspólnym językiem, mający wspólny, międzypokoleniowy zbiór pojęć.
I jeszcze mie takie zapytanie do głowizny przyjszło. Cięgiem ten Kordian Wallenrod, Fantazy i Potop. Nu, zatęchły wiek XIX. Po drodze był jeszcze jeden wiek i pół następnego. Serio serio nic się w tym czasie ciekawego nie narodziło poza Ferdydurkiem?
Żeromski, Reymont, Nałkowska, Dąbrowska zniknęli. A potem już mamy spór ideowy. Kazałam dzieciom przeczytać Borowskiego, ale nauczyciele się od niego z niejasnych powodów dystansują. Z poezją jest lepiej (Różewicz, Miłosz, Szymborska, Herbert). W kanonie, również maturalnym, są "Kamienie na szaniec". I koniec, każde dziecko ma inne lektury współczesne. W pracach bezpieczniej jest się powoływać na filmy i piosenki niż na książki i dramę.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): I jeszcze mie takie zapytanie do głowizny przyjszło. Cięgiem ten Kordian Wallenrod, Fantazy i Potop. Nu, zatęchły wiek XIX. Po drodze był jeszcze jeden wiek i pół następnego. Serio serio nic się w tym czasie ciekawego nie narodziło poza Ferdydurkiem?
Witkacy, Schulz, Dołęga-Mostowicz, Przybyszewski, Przybyszewska, Makuszyński, Nowakowski, Grochowiak, Herling, Lem, Mrożek, Hłasko, Iredyński, Herbert, Jasienica, Tyrman, Parnicki.... Tyle z pamięci bez netu, Sporo.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): I jeszcze mie takie zapytanie do głowizny przyjszło. Cięgiem ten Kordian Wallenrod, Fantazy i Potop. Nu, zatęchły wiek XIX. Po drodze był jeszcze jeden wiek i pół następnego. Serio serio nic się w tym czasie ciekawego nie narodziło poza Ferdydurkiem?
To chyba ten sam problemat co z nałkami histerycznymi. Idzie sobie podstawa programowa chronologicznie i tu nagle bęc! wyskakują wiosenne egzaminy wszelakie z nienacka. Akurat gdy chronologia doczołgała się do tak niewygodnej współczesności. Szok, zaskoczenie, smutek, żal, cóż zrobić, życie toczy się dalej, da się żyć bez tego. Od czasu gimbazjów doszło jeszcze jedno zaskoczenie z powodu kolejnego 'sezonu egzaminacyjnego' w miejsce roku szkolnego. A w ciele gogicznym - opcjonalnie - ulga, bo niewygodne tematy rozwiązał kalendarz.
KazioToJa napisal(a): W pracach bezpieczniej jest się powoływać na filmy i piosenki niż na książki i dramę.
to już jak w USA a jeszcze nie wprowadzono Fortu Trampu. tam jeszcze mecze bejsbola i kosza, a u nas skoki i Lewandowski i można byllować w towarzystwie
Komentarz
A testy to tragedia. Niektórzy śmiali się, że zaznaczali w ciemno i udało się im dobrze zaznaczyć. Testy nie sprawdzają niczego. Nieporozumieniem są pytania o prawdę i fałsz. Wprawdzie badają w jakimś stopniu umiejętność czytania ze zrozumieniem, ale wg mnie to nie ten poziom.
Innym celem tego systemu oraz systemu bolonskiego jest upowszechnienie wykształcenia zwanego nadal wyższym. Skutkiem jest oczywiście obniżenie poziomu. W zamian urzędy i korporacje mają armię tanich referendów bez wyjścia w postaci innej pracy.
- skrócenie czasu pracy komisji egzaminacyjnych, w skrajnych przypadkach do zera, bo sprawdzał komputer
- przyjęcie jednoznacznych kryteriów, właśnie żeby wyeliminować zachowania korupcyjne, a przynajmniej takie zarzuty
A obniżenie poziomu bierze się głównie z tego, ze kiedyś na studia czy do liceum przyjmowano mały odsetek młodzieży, a teraz kogo popadnie. Jak mamy przyjąć 97 z 100 to forma egzaminu i to kto go przeprowadza ma marginalne znaczenie.
To się nałożyło na siebie, ot gówniana interferencja wzmacniająca.
Nie jestem pewien czy można zabronić im strajku. Jeśli tak to trzeba im dac możliwość innego widocznego protestu. Rzecz bowiem nie w tym ze nie maja podstaw do niezadowolenia i protestu. Rzecz w tym że większość protestujących nie rozumie lub nie poczuwa się do roli do której jest powolana i za ktora wynagradzana.
(dziennikarz niedziela.pl)
W przypadku młodych komuchów nie jest to takie pewne:
Stare postkomuchy zapewniały to Brukseli, sterowanej przez Berlin. Omsknęło im się i Tusk z platfusami przejął ich funkcję, ale mentalnie i funkcjonalnie robił to samo tylko lepiej.
Młode postkomuchy czy tez neokomuchy to debile bez instynktu samozachowawczego. Wydaje im się że im szybciej zniszczą i rozmyją naród polski tym dla nich lepiej. Tymczasem nawet jeśli im się uda będą jeszcze bardziej nikim niż są.
Od czytania jakichś kordianów nikt nie został jeszcze senior akountem, ani nie nauczył się (hokus-pokus, zaklęcie sezonu) programowania.
Wśród ciał rodzicielskich ten pseudopraktyczny wymiar rządzi bardziej niż wstręt do patriotyzmu.
1. będą wiedzieć, po co czytać i przerabiać (żeby zdać maturę)
2. państwo będzie wiedzieć, że człeń z maturą jest obywatelem mówiącym wspólnym językiem, mający wspólny, międzypokoleniowy zbiór pojęć.
A w ciele gogicznym - opcjonalnie - ulga, bo niewygodne tematy rozwiązał kalendarz.
a jeszcze nie wprowadzono Fortu Trampu.
tam jeszcze mecze bejsbola i kosza, a u nas skoki i Lewandowski
i można byllować w towarzystwie
Dziś zobaczyłem dzieciaki w garniturach
Jest jeszcze porządek na świecie