ms.wygnaniec napisal(a): A mnie ta idea, aby mięso było tak drogie za sprawą podatków aby jedynie elity mogły je jeść budzi szacunek. Lubię to typowo lewicowe egalitarne myślenie, gdzie koniak jest pity jedynie ustami przedstawicieli klasy robotniczej. A teraz? nawet na taki pasek może sobie byle prol pozwolić!
Beło. Tomat poruszył a waściwie to wyeksploatował mistrz Czester w nieśmiertelnym dziele "Latająca oberża." Niby nie o mięsie ale o piwie było ale motyw jest dokładnie ten sam.
To nie tak. Zwyczajnie jemy mało mięsa zawsze, a czasem wcale. W piątek oczywiście wcale. W weekendy trochę więcej - czas na przygotowania, goście itp. Stopniowo rozszerzam portfolio przepisów - testuję.
Ciągle nie ma jednoznacznych badań dotyczących poziomu testosteronu. Jeśli mężczyzna ma prawidłowy poziom, dieta nie ma wpływu. Jeśli poziom spada dieta zawierająca białko pochodzenia zwierzęcego wyrównuje do optymalnego poziomu. lekarze zajmujący sie leczeniem hormonów, w gabinetach zalecają dietę zawierajacą mięso.
Po latach, gdy na miesiąc PZPR przydzielał mi (o ile pamiętam) 400 g szynki i 3.600 g mięsa, nie możemy się wprost nasycić pieczonym mięskiem, żeberkami, filetami drobiowymi i innymi boczusiami, na zmianę z golonką, że o tatarze nie wspomnę. Zamiast jednakowych w smaku szynek na kanapki, piekę cały karczek (dawniej cały miesięczny przydział mięsa) i mamy pyszności do chleba. Nie będę poświęcała się dla niepewnej idei. Młodzi niech sobie dobrowolnie komunę fundują, skoro los był dla nich łaskawszy niż dla nas.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
AnnaE napisal(a): U nas naprzeciwpołożnie. http://media.wplm.pl/thumbs/NzIweDQ0Mi9jX2MvdV8xL2NjX2FhYjMyL3Avd2cvcGhvdG8vMjAxNC0wMi84MDAvMzU1L2thcnRrYS1uYS1taWVzby1hcmNoaXd1bS04MDB4MzU1LmpwZw==.jpg Po latach, gdy na miesiąc PZPR przydzielał mi (o ile pamiętam) 400 g szynki i 3.600 g mięsa, nie możemy się wprost nasycić pieczonym mięskiem, żeberkami, filetami drobiowymi i innymi boczusiami, na zmianę z golonką, że o tatarze nie wspomnę. Zamiast jednakowych w smaku szynek na kanapki, piekę cały karczek (dawniej cały miesięczny przydział mięsa) i mamy pyszności do chleba. Nie będę poświęcała się dla niepewnej idei. Młodzi niech sobie dobrowolnie komunę fundują, skoro los był dla nich łaskawszy niż dla nas.
w tematyce literackiej i noblowskiej, polecam ćwiczenia:
1. przeliczenie ile orzechów, strąków, jagód, pestek, ziaren trzeba zjeść by dostarczyć ekwiwalentność mikroelementów (selen miedź itp) , które zawiera stugramowa porcja karkówki wieprzowej o dziczyźnie nie wspomnę.
2. Przeliczenie ile trzeba zjeść fasolki Jaś Tyczny by dostarczyć zalecaną dzienną porcję białka a następnie przeliczyć ile kalorii to to dostarczy do tego dodać ilość kalori z orzechów by zapewnić tłuscze bez rafinacji i kalorie z dowolnych ok 100g węglwodanów trzeba robić by spalić między 1000 a 3000 kcal dziennie bo taka nadwyżka moze wyjść.
Życzę smacznego i sił by to wszystko zjeść i strawić nie będąć drwalem na Syberii
Generalnie to jesteśmy przebiałczeni. Pomiędzy 70 kg mięsa na głowę jak w Polsce, czy 90 + jak w USA a 0 jest sporo miejsca. Jakby jeść 3 razy w tygodniu schabowego 20 deka albo tyleż golonki czy kiełbas to by wyszło dopiero 30 kilogramów. Można to doprawić więc jeszcze połową kurczaka na tydzień po 0,5 kg czystego mięsa i nadal brakuje 15 kilogramów do obecnej średniej z oseskami.Nie jestem weganinem i nie cierpię tofu. Moje córki które jedzą mięsa trochę mniej niż ja też. Ja zapewne jadłem ponad średnią. Wiadomo ktoś musi tę średnia pchać w górę aby wyrównać owe oseski.
Rafał napisal(a): Dwa to mięso. Otóż mięso jest nieefektywnym pokarmem. Wartość odżywcza kilograma mięsa dla wszystkożernego homo sapiens jest z grubsza podobna do wartości odżywczej kilograma ziarna zbóż. Niestety do wyprodukowania kilograma mięsa potrzeba od 3,5 do 5 kilogramów zboża i oleistych przy bardzo intensywnej hodowli.Mniej dla drobiu, a więcej wieprzowiny. Wołowiny tez dużo ale trochę da się uzupełnić paszą zieloną. Też potrzeba na to pola i to dużo.Tak więc pełne przejście na weganizm dałoby teoretycznie możliwość zmniejszenia obszarów uprawnych co najmniej o połowę. Wolne obszary można by zaś zalesić lub zatrawić w sposób oczywisty pochłaniając CO2 oraz zmniejszając parowanie i degradację gleb oraz środowiska. Tak więc ograniczenie spożycia mięsa jest sensowne.
Ten pan składa veto w kwestii pustynnienia i wyżywienia ludzi przez hodowlę
Rafał napisal(a): Generalnie to jesteśmy przebiałczeni. Pomiędzy 70 kg mięsa na głowę jak w Polsce, czy 90 + jak w USA a 0 jest sporo miejsca. Jakby jeść 3 razy w tygodniu schabowego 20 deka albo tyleż golonki czy kiełbas to by wyszło dopiero 30 kilogramów. Można to doprawić więc jeszcze połową kurczaka na tydzień po 0,5 kg czystego mięsa i nadal brakuje 15 kilogramów do obecnej średniej z oseskami.Nie jestem weganinem i nie cierpię tofu. Moje córki które jedzą mięsa trochę mniej niż ja też. Ja zapewne jadłem ponad średnią. Wiadomo ktoś musi tę średnia pchać w górę aby wyrównać owe oseski.
A lekarze osób w podeszłym wieku nieustannie jeczą, że seniorzy są odbiałczeni i przecukrzeni. To nie wiem kto je to mięso. I bez przesady z takim 20 dekagramowym schabowym. 7, wo dek to zupełnie wystarcza , zważywszy, że mięso je sie w towarzystwie jarzyn.
No celowo dałem na zapas te 20 deko. A starsi ludzie owszem. Moja teściowa - 88 lat ma prawie mięsowstręt. Trzeba ją trochę przymuszać a i tak sprytnie dokarmia psa po kryjomu.
Rafał napisal(a): Dwa to mięso. Otóż mięso jest nieefektywnym pokarmem. Wartość odżywcza kilograma mięsa dla wszystkożernego homo sapiens jest z grubsza podobna do wartości odżywczej kilograma ziarna zbóż. Niestety do wyprodukowania kilograma mięsa potrzeba od 3,5 do 5 kilogramów zboża i oleistych przy bardzo intensywnej hodowli.Mniej dla drobiu, a więcej wieprzowiny. Wołowiny tez dużo ale trochę da się uzupełnić paszą zieloną. Też potrzeba na to pola i to dużo.Tak więc pełne przejście na weganizm dałoby teoretycznie możliwość zmniejszenia obszarów uprawnych co najmniej o połowę. Wolne obszary można by zaś zalesić lub zatrawić w sposób oczywisty pochłaniając CO2 oraz zmniejszając parowanie i degradację gleb oraz środowiska. Tak więc ograniczenie spożycia mięsa jest sensowne.
Ten pan składa veto w kwestii pustynnienia i wyżywienia ludzi przez hodowlę
Co do reszty to +100
No nie wiem. Mam za małą wiedzę aby to ocenić. Wiem jednak co nieco i mogę to skomentować. Przykłady tego pana dotyczą terenów dość suchych z porą deszczową i suchą. W czasie suchej wegetacja tam praktycznie zamiera. To są sawanny i stepy, szczególnie w strefie podzwrotnikowej. Ten pan twierdzi, jak zrozumiałem, że woda w porze deszczowej spływa z tych terenów albo paruje bo gleba jej nie absorbuje. Przyczyny upatruje w braku zwierząt które by suchą roślinność zdeptały i wzruszyły wierzchnią warstwę gleby tak że wodę absorbuje.Nie jestem w stanie stwierdzić czy w czasach przedindustrialnych zwierzyny było tam tyle że to robiła. Nie jestem też w stanie stwierdzić czy współcześnie można ja zastąpić bydłem które to uczyni i jednocześnie wyżywi się z tej ziemi. Może. Nie wiem jakie parametry ten pan i jego współpracownicy zastosowali w swoich doświadczeniach. Twierdzi że to na 15 milionach hektarów. To imponujące. Trzeba by to sprawdzić i potwierdzić. Jeśli tak to jeden ze sposobów.
Mam jednak podejrzenie że ten pan nieco upraszcza i co nieco pomija. Z tego co wiem rzeczywiście zdolność i szybkość absorpcji i utrzymania wody ma ogromne znaczenie. To są trochę różne rzeczy. Wodę absorbuje generalnie gleba - materia organiczna w niej, humus - próchnica. Jak się jej pozbędziemy to sprawa staje się coraz trudniejsza. Pędzenie bydła po pustyni piaszczystej niewiele da. Czarnoziem stepowy powstawał z traw ale miliony lat. Roczny przyrost to nic. Za mało aby zatrzymać wodę. Spulchnienie gleby przed deszczem oczywiście pomoże w jej zatrzymaniu na chwilę i spowolni odpływ i parowanie. Umożliwi przeniknięcie części głębiej co może odbudować poziom wód gruntowych przynajmniej na jakiś czas. To jednak za mało aby wodę utrzymać na dłużej aby to umożliwiło dłuższą wegetację. Mało tego - gleba odarta z roślinności i spulchniona odparuje szybciej. Do tego potrzebna jest masa - próchnica lub jakiś jej substytut. Przyroda wytworzyła rośliny które to potrafią. Tak powstają torfowiska wysokie - u nas nadal w górach na przykład na połoninach. Tam warunki są surowe - zbliżone do stepu i półpustyni. Mamy mroźną wietrzną zimę i spiekotę latem. Deszcze są gwałtowne i obfite. Sezon wegetacji w porze deszczowej krótki. Rośliny takich torfowisk pochłaniają wodę bardzo szybko i potrafią zgromadzić kilkadziesiąt razy więcej niż mają suchej masy - kilkadziesiąt swoich objętości. Potem tę wodę trzymają i powoli konsumują lub uwalniają. Mało parują - tak są zbudowane. Problemem jest zubożenie gleb. W Polsce podobno w okresie od lat 60-tych ubyło około 40% próchnicy. Tak - częściowo z powodu upadku tradycyjnej hodowli. Brak jest nawozów naturalnych - kompostu i obornika. Samo wypuszczenie bydła w pole niewiele da. Trzeba produkować próchnicę. Nie wyrzucać czy palić odpadów organicznych. Nie wystarczy zostawienie ich na polu luzem. Trzeba je skompostować do formy przyswajalnej i absorbującej wodę. Każdy kto ma ogródek wie że suche trawy i liście to żaden nawóz, a skompostowane owszem. Można to powierzyć bydłu i trzodzie, a można też zrobić to bez nich. Trzeba jednak w tym drugim przypadku biomasę zgromadzić i po przekompostowaniu rozprowadzić. W Afryce może to się odbywało naturalnie jak u nas na halach górskich z wypasem. W naszych warunkach jednak raczej trzeba znaleźć substytut kompostowania w oborze czy chlewie. Ekologiczny chów ściółkowy nie jest więc głupim pomysłem.
Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, ale ten pan mi ogólnie zaimponował. Jeśli to prawda, a nie mam możliwości podważyć tych przykładów które podał, byłoby to rozwiązaniem problemu. Szanowny Kolega napisał: "Wolne obszary można by zaś zalesić lub zatrawić w sposób oczywisty pochłaniając CO2 oraz zmniejszając parowanie i degradację gleb oraz środowiska." Z tego co ten pan mówi to nie jest takie oczywiste a raczej trudne, bo tę trawę, suchą po sezonie deszczowym (zimowym w naszym klimacie), trzeba by w jakiś sposób rozłożyć, zlikwidować. Dlatego zamiast wypalać lepiej jest wypuścić bydło czy inną gadzinę i niech żre, wali placki, olewa to wszystko i dalej jadzie. Na tem to niby ma polegać. To, co kolega wspomniał o próchnicy lub jej substytucie może być właśnie odchodami bydła które tam się pasie. Czy koleś który zabił 40 000 słoni i próbuje być odpowiedzalny za swoje czyny będzie nam tu wciskał kit? Nie wiem. Mam kilka pytań: A skąd to takie tabuny gadziny brać, zwłaszcza, że mają se chodzić jak wolne elektrony i kto za to beknie? A kto zapewni, że na obszarach gdzie ziemia jest tak wyjałowiona, że żywność w 95% to żywność pochodzenia źwierzęcego, murzyny czy inne Chińczyki nie wybiją wałęsającej się gadziny bo nie zrozumieją końceptu Holistic Planned Grazing? Żeby nie wybili to trza by policjo tudzież wojskiem stworzenie obtoczyć i dniem i nocą pilnować. A kto za to będzie płacił? A co une, te bydło, ma żryć na tych pustyniach? Facet gadał, że tylko raz, jak regenerowali kopalnie to musieli dostarczać bydłu paszę a tak to zawsze gadzina dała sobie radę. Nawet, panie, raz on zaoferował £5 dla kogoś, kto znajdzie jedną trawkie na przestrzeni 100-u mil i nawet tamuj bydło im się potroiło w ciągu pierwszego roku, co nie?
A poza tem bardzo, ale to bardzo podobuje mi się jego akcent. W zeszłem roku instalowałem kuchnie IKEA jednemu Zambijczykowi (białemu tyż) i miał taki sam akcent. Uwielbam!!!
Generalnie jesteśmy przejedzeni i przekarmieni. W szpitalu 90 % pacjentów powinno z wdzięcznością przyjmować posiłki serwowane na oddziałach (nie mówię o wyglądzie i podaniu bo tutaj można i trzeba wiele zrobić ale o kaloryczności). Te 90% zresztą obyłoby się bez jedzenia trzy dni minimum. Co do osobistej postawy. Zauważyłem że będąc na głodzie (pokarmowym ofkors ) jestem bardziej wyczulony na to co się dzieje dookoła, zmysły są bardziej aktywne. Ogólnie aktywność fizyczna na lekkim minusie energetycznym jest efektywniejsza.
marniok napisal(a): Generalnie jesteśmy przejedzeni i przekarmieni. .
Chyba LOT też jest tego zdania ;-) Bo kiedyś serwował posiłki w czasie lotu, a dziś rano w drodze do Kopenhagi zaproponował tylko batonik "Mini-Grześki" i kawę/herbatę/wodę.
marniok napisal(a): Generalnie jesteśmy przejedzeni i przekarmieni. .
Chyba LOT też jest tego zdania ;-) Bo kiedyś serwował posiłki w czasie lotu, a dziś rano w drodze do Kopenhagi zaproponował tylko batonik "Mini-Grześki" i kawę/herbatę/wodę.
No i słusznie. Lot z Warszawy do Kopenhagi trwa godzinę z minutami, tyle to można przez Warszawę autobusem jechać. Tam posiłków nie serwują.
Komentarz
a co z nabiałem?
lekarze zajmujący sie leczeniem hormonów, w gabinetach zalecają dietę zawierajacą mięso.
Pytanie- co z nabiałem?
Po latach, gdy na miesiąc PZPR przydzielał mi (o ile pamiętam) 400 g szynki i 3.600 g mięsa, nie możemy się wprost nasycić pieczonym mięskiem, żeberkami, filetami drobiowymi i innymi boczusiami, na zmianę z golonką, że o tatarze nie wspomnę.
Zamiast jednakowych w smaku szynek na kanapki, piekę cały karczek (dawniej cały miesięczny przydział mięsa) i mamy pyszności do chleba.
Nie będę poświęcała się dla niepewnej idei. Młodzi niech sobie dobrowolnie komunę fundują, skoro los był dla nich łaskawszy niż dla nas.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
1. przeliczenie ile orzechów, strąków, jagód, pestek, ziaren trzeba zjeść by dostarczyć ekwiwalentność mikroelementów (selen miedź itp) , które zawiera stugramowa porcja karkówki wieprzowej o dziczyźnie nie wspomnę.
2. Przeliczenie ile trzeba zjeść fasolki Jaś Tyczny by dostarczyć zalecaną dzienną porcję białka a następnie przeliczyć ile kalorii to to dostarczy do tego dodać ilość kalori z orzechów by zapewnić tłuscze bez rafinacji i kalorie z dowolnych ok 100g węglwodanów trzeba robić by spalić między 1000 a 3000 kcal dziennie bo taka nadwyżka moze wyjść.
Życzę smacznego i sił by to wszystko zjeść i strawić nie będąć drwalem na Syberii
Tylko tofu do osiągniecia 75B u mężczyzn i 10HH u kobiet
Tylko tofu do osiągniecia 75B u mężczyzn i 10HH u kobiet
Umiem stosować opresję wobec krów. Babcia mnie nauczyła. Ciężko było,ale daję radę bez zdziwionego spojrzenia dojonej krowy.
Kurzą menstruację .-matko- jem w ilościach nieprzyzwoitych. Ostatnio zapiekane w kokilkach z mozarellą , albo dowolnym serem.
Do Anninej listy dodam świeże króliki, jagnięcinę, cielęcinę, policzki wołowe.
Barbarzyńca.
to zmiana garderoby konieczna
)
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Jednakowosz musze szprawiedliwo zaznaczeć isz Kulega mie czasę zainspira.
Co do reszty to +100
To nie wiem kto je to mięso.
I bez przesady z takim 20 dekagramowym schabowym. 7, wo dek to zupełnie wystarcza , zważywszy, że mięso je sie w towarzystwie jarzyn.
Mam jednak podejrzenie że ten pan nieco upraszcza i co nieco pomija. Z tego co wiem rzeczywiście zdolność i szybkość absorpcji i utrzymania wody ma ogromne znaczenie. To są trochę różne rzeczy. Wodę absorbuje generalnie gleba - materia organiczna w niej, humus - próchnica. Jak się jej pozbędziemy to sprawa staje się coraz trudniejsza. Pędzenie bydła po pustyni piaszczystej niewiele da. Czarnoziem stepowy powstawał z traw ale miliony lat. Roczny przyrost to nic. Za mało aby zatrzymać wodę. Spulchnienie gleby przed deszczem oczywiście pomoże w jej zatrzymaniu na chwilę i spowolni odpływ i parowanie. Umożliwi przeniknięcie części głębiej co może odbudować poziom wód gruntowych przynajmniej na jakiś czas. To jednak za mało aby wodę utrzymać na dłużej aby to umożliwiło dłuższą wegetację. Mało tego - gleba odarta z roślinności i spulchniona odparuje szybciej. Do tego potrzebna jest masa - próchnica lub jakiś jej substytut. Przyroda wytworzyła rośliny które to potrafią. Tak powstają torfowiska wysokie - u nas nadal w górach na przykład na połoninach. Tam warunki są surowe - zbliżone do stepu i półpustyni. Mamy mroźną wietrzną zimę i spiekotę latem. Deszcze są gwałtowne i obfite. Sezon wegetacji w porze deszczowej krótki. Rośliny takich torfowisk pochłaniają wodę bardzo szybko i potrafią zgromadzić kilkadziesiąt razy więcej niż mają suchej masy - kilkadziesiąt swoich objętości. Potem tę wodę trzymają i powoli konsumują lub uwalniają. Mało parują - tak są zbudowane. Problemem jest zubożenie gleb. W Polsce podobno w okresie od lat 60-tych ubyło około 40% próchnicy. Tak - częściowo z powodu upadku tradycyjnej hodowli. Brak jest nawozów naturalnych - kompostu i obornika. Samo wypuszczenie bydła w pole niewiele da. Trzeba produkować próchnicę. Nie wyrzucać czy palić odpadów organicznych. Nie wystarczy zostawienie ich na polu luzem. Trzeba je skompostować do formy przyswajalnej i absorbującej wodę. Każdy kto ma ogródek wie że suche trawy i liście to żaden nawóz, a skompostowane owszem. Można to powierzyć bydłu i trzodzie, a można też zrobić to bez nich. Trzeba jednak w tym drugim przypadku biomasę zgromadzić i po przekompostowaniu rozprowadzić. W Afryce może to się odbywało naturalnie jak u nas na halach górskich z wypasem. W naszych warunkach jednak raczej trzeba znaleźć substytut kompostowania w oborze czy chlewie. Ekologiczny chów ściółkowy nie jest więc głupim pomysłem.
Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, ale ten pan mi ogólnie zaimponował. Jeśli to prawda, a nie mam możliwości podważyć tych przykładów które podał, byłoby to rozwiązaniem problemu. Szanowny Kolega napisał: "Wolne obszary można by zaś zalesić lub zatrawić w sposób oczywisty pochłaniając CO2 oraz zmniejszając parowanie i degradację gleb oraz środowiska." Z tego co ten pan mówi to nie jest takie oczywiste a raczej trudne, bo tę trawę, suchą po sezonie deszczowym (zimowym w naszym klimacie), trzeba by w jakiś sposób rozłożyć, zlikwidować. Dlatego zamiast wypalać lepiej jest wypuścić bydło czy inną gadzinę i niech żre, wali placki, olewa to wszystko i dalej jadzie. Na tem to niby ma polegać. To, co kolega wspomniał o próchnicy lub jej substytucie może być właśnie odchodami bydła które tam się pasie.
Czy koleś który zabił 40 000 słoni i próbuje być odpowiedzalny za swoje czyny będzie nam tu wciskał kit? Nie wiem.
Mam kilka pytań:
A skąd to takie tabuny gadziny brać, zwłaszcza, że mają se chodzić jak wolne elektrony i kto za to beknie?
A kto zapewni, że na obszarach gdzie ziemia jest tak wyjałowiona, że żywność w 95% to żywność pochodzenia źwierzęcego, murzyny czy inne Chińczyki nie wybiją wałęsającej się gadziny bo nie zrozumieją końceptu Holistic Planned Grazing? Żeby nie wybili to trza by policjo tudzież wojskiem stworzenie obtoczyć i dniem i nocą pilnować. A kto za to będzie płacił?
A co une, te bydło, ma żryć na tych pustyniach? Facet gadał, że tylko raz, jak regenerowali kopalnie to musieli dostarczać bydłu paszę a tak to zawsze gadzina dała sobie radę. Nawet, panie, raz on zaoferował £5 dla kogoś, kto znajdzie jedną trawkie na przestrzeni 100-u mil i nawet tamuj bydło im się potroiło w ciągu pierwszego roku, co nie?
A poza tem bardzo, ale to bardzo podobuje mi się jego akcent. W zeszłem roku instalowałem kuchnie IKEA jednemu Zambijczykowi (białemu tyż) i miał taki sam akcent. Uwielbam!!!
👣
🐾
🐾
Co do osobistej postawy. Zauważyłem że będąc na głodzie (pokarmowym ofkors ) jestem bardziej wyczulony na to co się dzieje dookoła, zmysły są bardziej aktywne. Ogólnie aktywność fizyczna na lekkim minusie energetycznym jest efektywniejsza.
Jak Czarnecki od Poznania po szwedzkim zaborze rzucim się przez morze
Dania to terytorium polskie zależne.
Tak mnie uczyli z polskiej myśli imperjalnej
PS. To noble leśnikom też dają?