Jednak staż w Deutsche Bank ma swoją siłę. PMM zasugerował, żeby całą Polska była strefą czerwoną. I Niemcy u słuchali
Od 24 października, 00:00, cały obszar Polski został decyzją Robert Koch Institut uznany za obszar wysokiego ryzyka w związku z dużą liczbą przypadków #COVID19. Oznacza to konieczność wykonania testu po przyjeździe z
christoph napisal(a): Jednak staż w Deutsche Bank ma swoją siłę. PMM zasugerował, żeby całą Polska była strefą czerwoną. I Niemcy u słuchali
Od 24 października, 00:00, cały obszar Polski został decyzją Robert Koch Institut uznany za obszar wysokiego ryzyka w związku z dużą liczbą przypadków #COVID19. Oznacza to konieczność wykonania testu po przyjeździe z
ms.wygnaniec napisal(a): 23.09 - 900 01.10 - 1 900 08.10 - 4 200 15.10 - 8 000 22.10 - 12 000 Mamy wyraźne spowolnienie, ciekawe czy to się utrzyma, czy jednak kula śniegowa wygra?
Bardziej przekonująca jest liczba zgonów. Nie zależy od tego ile przypadków akurat da się potwierdzić testami. No i w tym przypadku widać pewien wzrost ale na pewno nie jest to wzrost wykładniczy.
christoph napisal(a): Jednak staż w Deutsche Bank ma swoją siłę. PMM zasugerował, żeby całą Polska była strefą czerwoną. I Niemcy u słuchali
Od 24 października, 00:00, cały obszar Polski został decyzją Robert Koch Institut uznany za obszar wysokiego ryzyka w związku z dużą liczbą przypadków #COVID19. Oznacza to konieczność wykonania testu po przyjeździe z
"Ta zakłada m.in. podwojenie wynagrodzeń dla lekarzy walczących z COVID-19"
Jakoś nie umiem tego ocenić pozytywnie.
A ja owszem. Dodam, że projekt "odpowiedzialność na bok", czyli no-fault policy bardzo dobrze sprawdza się w wielu krajach na tym łez padole, przykładowo w Szfecji i Nowej Zelandii. Mam nadzieję, że wprowadzenie tego przy wirusie im. KPCh będzie pilotażem.
"Ta zakłada m.in. podwojenie wynagrodzeń dla lekarzy walczących z COVID-19"
Jakoś nie umiem tego ocenić pozytywnie.
Bardzo mądrze. Rząd wie, że jedyne co interesuje to towarzystwo to pieniądze
Oburzam się - to nieprawda, bo jeszcze kobiety ich interesują. Mój kolega pracujący kilkanaście lat jako sanitariusz i kierowca nieco się zżymał, że każdy, nawet wyjątkowo zaniedbany i niewyjściowo wyglądający lekarz ma partnerkę/żonę niczym z żurnala wyciętą czy też z inszego instagrama wykopypejstowaną...
"Ta zakłada m.in. podwojenie wynagrodzeń dla lekarzy walczących z COVID-19"
Jakoś nie umiem tego ocenić pozytywnie.
A ja owszem. Dodam, że projekt "odpowiedzialność na bok", czyli no-fault policy bardzo dobrze sprawdza się w wielu krajach na tym łez padole, przykładowo w Szfecji i Nowej Zelandii. Mam nadzieję, że wprowadzenie tego przy wirusie im. KPCh będzie pilotażem.
Więcej pieniędzy, mniej odpowiedzialności. Dobry układ.
"Ta zakłada m.in. podwojenie wynagrodzeń dla lekarzy walczących z COVID-19"
Jakoś nie umiem tego ocenić pozytywnie.
A ja owszem. Dodam, że projekt "odpowiedzialność na bok", czyli no-fault policy bardzo dobrze sprawdza się w wielu krajach na tym łez padole, przykładowo w Szfecji i Nowej Zelandii. Mam nadzieję, że wprowadzenie tego przy wirusie im. KPCh będzie pilotażem.
Więcej pieniędzy, mniej odpowiedzialności. Dobry układ. Bardzo dobry.
Ba, daje trochę nadziei że nie wszyscy nasi lekarze wyjadą do Rajchu, łatać tamże dziury po tych, co wyjechali do Szfecji.
"Ta zakłada m.in. podwojenie wynagrodzeń dla lekarzy walczących z COVID-19"
Jakoś nie umiem tego ocenić pozytywnie.
A ja owszem. Dodam, że projekt "odpowiedzialność na bok", czyli no-fault policy bardzo dobrze sprawdza się w wielu krajach na tym łez padole, przykładowo w Szfecji i Nowej Zelandii. Mam nadzieję, że wprowadzenie tego przy wirusie im. KPCh będzie pilotażem.
Chyba nie do końca zostałem dobrze zrozumiany. Bardziej mi chodziło o to, że kwestię odpowiedzialności pozostawiam bez komentarza w tym konkretnym wypadku, czyli, że w obliczu zalewu nieznanego wroga - ma to jakiś sens. Bo generalnie jestem za zwiększeniem odpowiedzialności w tym zawodzie.
To już tej podwyżki to po prostu nie rozumiem. Miejmy nadzieję, że to przyniesie dobre owoce.
No a ja jestem za: a) no-fault policy, czyli radykalne zmniejszenie odpowiedzialności osobistej za błędy w sztuce b) zwiększeniem wynagrodzeń lekarzy. Tak więc wiemy już, jakie są między nami rozbieżności; życzę miłego wieczoru!
Chyba nie do końca zostałem dobrze zrozumiany. Bardziej mi chodziło o to, że kwestię odpowiedzialności pozostawiam bez komentarza w tym konkretnym wypadku. Bo generalnie jestem za zwiększeniem odpowiedzialności w tym zawodzie.
To już tej podwyżki to po prostu nie rozumiem. Lekarze nie chcą pracować?
W czasach nadzwyczajnych, typu pandemia (znaczna ilość przypadków, bardzo ograniczony czas) odpowiedzialność należy zmniejszać, podobnie jak zmniejszona jest wobec osoby udzielającej pomocy ofierze wypadku. To coś w rodzaju jakby obrony koniecznej.
Odpowiedzialność lekarzy za błędy w sztuce jest fikcją. No fault policy niewiele zmieni - zdaje się, że tu biega o to, że niektórzy niewirusolodzy pójdą do jednoimiennych, nie do końca się na tym znają, to muszą być chronienie prawnie, bo inaczej nie pójdą.
A pieniądze? Cóż - jak napisał SzRz - czekają na nich z otwartymi ręcami w bogatszych krajach.
A czy Państwo Polskie nie ma jakiegoś swojego organu od badań który w takim kryzysie powołuje zespół fachowców (tfu!) - faktycznie szpeców. Którzy by chociaż podjęli jakąś pracę w kierunku szukania leku lub skutecznego przeciwdziałania koronie. Może ma - chętnie o tym usłyszę.
Oczywiście potem by było rozliczenie i jęczenie a za co Ci ludzie dostali kasę? I słusznie, bo musi być rozliczenie.
To dobrze, że minimalizujemy skutki ale skoro stać nas aby wszystkim zrobić 2x to nie zaszkodziłoby też ambitnie zainwestować w badania i obwieścić światu My Polacy też pracujemy nad lekiem, metodyką leczenia etc..
I jeszcze jedno, za Szumowskiego jasne było kto podejmuje decyzje i to była zdecydowanie zaleta na plus. Szumowski powiedział maseczki to tamto i tak robiliśmy. Obecnie w zasadzie nie wiem kto podejmuje decyzje. Hasło jest rząd.
___
Mam manierę jeszcze edytować i dopisywać rózne rzeczy do wypowiedzi które wysłałem chwilę wcześniej. Stąd może czasem to wprowadzać zamieszanie - za co przepraszam, ale nie robię tego aby siać umyślnie zamęt ;-)
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): No a ja jestem za: a) no-fault policy, czyli radykalne zmniejszenie odpowiedzialności osobistej za błędy w sztuce b) zwiększeniem wynagrodzeń lekarzy. Tak więc wiemy już, jakie są między nami rozbieżności; życzę miłego wieczoru!
W kwestyji formalnej. To tak trochę przeciw Ziobru/Ziobrze?
qiz napisal(a): @ms.wygnaniec Poproszę o update lub skonfrontowanie moich ustaleń z Twoimi wiewiórkami. Ta nieruda, a bląąd ma może jakieś informacje?
Otóż: już w okolicy kwietnia z kręgów doedukowanych i umiejących wnioskować amerykańskich lekarzy oraz biotechnologów płynęły wnioski i sugestie nt. przebiegu choroby oraz potencjalnego leczenia chorych. W dużym skrócie wyglądały następująco: - problemy z oddychaniem (płuca) są rezultatem burzy cytokinowej, a nie bezpośredniego działania wirusa, - płuca lepiej w miarę możliwości udrażniać mechanicznie, stymulować ruch (znaczenie rehabilitacji), odkrztuszanie wydzielin, niż podłączać respirator, - lekiem pierwszego wyboru powinny być LMWH (heparyna); nakierowanie na działanie przeciwzakrzepowe, rozrzedzanie krwi, - dodatkowym środkiem powinny być leki przeciwhistaminowe (zyrtec), wygaszające burzę cytokinową. Czytałem też sugestie podawania cynku.
Nie dzieliłem się tym publicznie, bo i tak jest to do ustalnia po kilkudniowej kwerendzie i odsianiu rzetelnych źródeł. Publikuję teraz, gdy już mam informacje zwrotne nt. tego, co dzieje się w polskich szpitalach. Oczywiście to co do mnie dociera jest to wycinek. Nie można jednak milczeć, gdy takie szmaty jak Simon czy Grzesiowski * dokonują tanich prowokacji ("antycovidowiec wysyłał nam smsy z pogróżkami, teraz leży pod respiratorem i nie wie, czy z tego wyjdzie"- Simon, jak jesteś taki kozak, to od razu wyrwij chwasta i dzwoń po łowców skór!) czy wyzywają ludzi od morderców. Sami są mordercami, a na pewno bezwzględnymi karierowiczami skoncentrowanymi TYLKO na sobie.
- Mój wniosek z ustaleń poszlakowych: skuteczność respiratorów jest bliska 100%. Tzn. każdy chory podpięty pod respirator umrze. Jeśli nie po paru dniach, to po 4 tygodniach. Rozrywa mu płuca, okrutna śmierć w męczarniach. To nie jest aparat na takie schorzenie! Oczywiście polskie lekarze, schematyczne tępe ćwoki oficjalnie nie zauważyły korelacji. Ale jednak wcale nie takie schematyczne tępe ćwoki, tylko przebiegłe cyniki, bo każdy polityko-celebryta LEŻY POD TLENEM a nie dostaje jakoś respiratora. Pozwolę sobie na nieśmiałe przypuszczenie, że zakup wielkiej ilości respiratorów był nasączony poważną prowizją dla "kogoś", a realny deficyt sprzetowy tak naprawdę dotyczy aparatów tlenowych. W przestrzeni publicznej temat tej aparatury pojawił się po raz pierwszy dopiero teraz, przy wyposażaniu szpitala na stadionie.
- W Polsce zaczęto już podawanie chorym trującego i szkodliwego preparatu o nazwie "Witamina C", w niektórych przypadkach nawet dożylnie. Za propagowanie tej trucizny na znachora Ziębę wydano wprawdzie wyrok śmierci (cywilnej, jak i realnej), ale widać zmieniła się prawda etapu. Jeszcze parę tysięcy trupów i dopuszczą stosowanie innej trucizny, witaminy D. Być może nawet bez ograniczeń dawki, kto wie?
* Cała wielka trójca telewizorowa, Simon, Grzesiowski i Gut mają po kilkanaście (maks. 20) anglojęzycznych publikacji. Nie wiem czy aby wszystkie są peer-review. Przy haśle "poważny naukowiec", żeby nie powiedzieć "profesor" jest to kurwa śmiech na sali i żenadometr wywalony poza skalę. Ta sama szufladka z doktorem Pawlakiem, doktorem Olejniczakiem i profesorem Jaskiernią.
Jeszcze w kwestii nieładnie zignorowanego mojego wpisu: Niedobór lekarzy w Polsce to w 99% wina ŚRODOWISKA PROFESORÓW MEDYCYNY. Te myślące wyłącznie o kasie skurwysyny 20-30 lat temu, gdy na studia medyczne było 10, a nawet 15 kandydatów na miejsce (!) pilnowały tylko jednego- żeby na pewno nie mieć konkurencji. Były elitarne specjalizacje, na które nie przyjmowano stażysty przez kilka lat. Później przyszła Unia, lekarze zaczęli wyjeżdżać, przyszedł niż demograficzny, przyszły ofiary nowego systemu edukacyjnego... No i mamy, a właściwie to nie mamy, lekarzy: za mało, do tego głąby, nieuki i bez kręgosłupa.
posix napisal(a): A czy Państwo Polskie nie ma jakiegoś swojego organu od badań który w takim kryzysie powołuje zespół fachowców (tfu!) - faktycznie szpeców. Którzy by chociaż podjęli jakąś pracę w kierunku szukania leku lub skutecznego przeciwdziałania koronie. Może ma - chętnie o tym usłyszę.
Nie ma organu (dzięki Bogu, to dopiero byłoby przewalanie budżetu).
Spece są może w firmach, a najprędzej to na zachodzie. Krajowe profesory to zacofane pierdzistołki.
Posłużę się analogią- dlaczego Polska nie może samodzielnie, bez importowania z Chin, zrobić swoich, bezpiecznych smartfonów? I jeszcze laptopów?
I taka drobna próba wyjaśnienia zaskakująco wysokiej liczby zgonów w USA.
1. Służba zdrowia w USA jest tragiczna. Właściwie nie sama służba, ale dostęp do niej. Wszystko jest płatne, za koszmarne pieniądze. Są to największe wydatki w budżetach domowych i pozapłacowych kosztach pracy. Przy niskich dochodach koszt medical insurance jest znacznie wyższy niż obciążenia podatkowe. Dlatego większość biednych ludzi, nawet czując się beznadziejnie, nie bardzo ma co ze sobą zrobić.
2. Kukurydza. I jeszcze słodkie napoje. Syrop glukozowo-fruktozowy wszędzie. CUKIER. Cukrzycy. Ameryka to kraina cukrzyka. Każdy mega-grubas (czyli 25% populacji) jest cukrzykiem, a do tego nie-aż-takie-grubasy też są cukrzykami. Covid kosi chętnie cukrzyków. A już monstrualnie otyłych, z problemami oddychania, to w ogóle.
Co do Polski- tutejsze forumowe mundrale nie wiedzą nawet, jak działa POZ (podstawowa opieka zdrowotna). Otóż lekarz pierwszego kontaktu (tzw. rodzinny), kierując pacjenta na JAKIEKOLWIEK badania płaci za te badania z własnych pieniędzy. Nie ma znaczenia, czy to konsultacja specjalisty, badanie ukierunkowane czy nawet badanie krwi. Nie ma rozdziału pieniędzy przychodzących z NFZ na pieniądze "na wypłatę" i "na koszty dalszej obsługi pacjenta". No więc lekarze nie są w stanie za te pieniądze zapewnić wymaganych badań. W większości przypadków bo jest to za mało funduszy, czasem zapewne po prostu z chciwości.
W związku z powyższym duża część populacji w Polsce ma przeróżne "choroby współistniejące", o których nawet nie wiedzą, a które nie tylko obniżają komfort życia, ale w skrajnej sytuacji mogą zadecydować o groźniejszym przebiegu wirusowych: grypy, kowida, zapalenia płuc.
Żeby nie było bez konkretów: mogą to być cukrzyce obu typów, większość schorzeń autoimmunologicznych, hormonalnych, długotrwałe zakażenia bakteryjne, choroby pasożytnicze itd.
Zalecam patrzeć na wiele (większość) spraw z szerokiej perspektywy, a nie plemiennie naparzać się kijami tylko dlatego, że komuś jebło na musk i siadło tak mocno, że mu się nie odkleja maseczka.
qiz napisal(a): Co do Polski- tutejsze forumowe mundrale nie wiedzą nawet, jak działa POZ (podstawowa opieka zdrowotna). Otóż lekarz pierwszego kontaktu (tzw. rodzinny), kierując pacjenta na JAKIEKOLWIEK badania płaci za te badania z własnych pieniędzy. Nie ma znaczenia, czy to konsultacja specjalisty, badanie ukierunkowane czy nawet badanie krwi. Nie ma rozdziału pieniędzy przychodzących z NFZ na pieniądze "na wypłatę" i "na koszty dalszej obsługi pacjenta". No więc lekarze nie są w stanie za te pieniądze zapewnić wymaganych badań. W większości przypadków bo jest to za mało funduszy, czasem zapewne po prostu z chciwości.
Trochę mi się brwi uniosły. W związku spożywczym kilka pytań jeśli można: 1. Do tej pory byłem pawian, że pensje lekarzy są regulowane - zależą od podstawy, stażu, specjalizacji, dyżurów. Do kogo konkretnie idzie kasa, która nie została przeznaczona na badania - do dyrektora, jest dzielona automatycznie między kadrę, zależy od liczby przypisanych pacjentów? 2. Kto i kiedy wprowadził takie zasady? 3. Jakie reguły finansowania były wcześniej?
Komentarz
PMM zasugerował, żeby całą Polska była strefą czerwoną. I Niemcy u słuchali
Od 24 października, 00:00, cały obszar Polski został decyzją Robert Koch Institut uznany za obszar wysokiego ryzyka w związku z dużą liczbą przypadków #COVID19. Oznacza to konieczność wykonania testu po przyjeździe z
"Ta zakłada m.in. podwojenie wynagrodzeń dla lekarzy walczących z COVID-19"
Jakoś nie umiem tego ocenić pozytywnie.
Dodam, że projekt "odpowiedzialność na bok", czyli no-fault policy bardzo dobrze sprawdza się w wielu krajach na tym łez padole, przykładowo w Szfecji i Nowej Zelandii. Mam nadzieję, że wprowadzenie tego przy wirusie im. KPCh będzie pilotażem.
Bardzo dobry.
Ba, daje trochę nadziei że nie wszyscy nasi lekarze wyjadą do Rajchu, łatać tamże dziury po tych, co wyjechali do Szfecji.
To już tej podwyżki to po prostu nie rozumiem. Miejmy nadzieję, że to przyniesie dobre owoce.
a) no-fault policy, czyli radykalne zmniejszenie odpowiedzialności osobistej za błędy w sztuce
b) zwiększeniem wynagrodzeń lekarzy.
Tak więc wiemy już, jakie są między nami rozbieżności; życzę miłego wieczoru!
A pieniądze? Cóż - jak napisał SzRz - czekają na nich z otwartymi ręcami w bogatszych krajach.
Oczywiście potem by było rozliczenie i jęczenie a za co Ci ludzie dostali kasę? I słusznie, bo musi być rozliczenie.
To dobrze, że minimalizujemy skutki ale skoro stać nas aby wszystkim zrobić 2x to nie zaszkodziłoby też ambitnie zainwestować w badania i obwieścić światu My Polacy też pracujemy nad lekiem, metodyką leczenia etc..
I jeszcze jedno, za Szumowskiego jasne było kto podejmuje decyzje i to była zdecydowanie zaleta na plus. Szumowski powiedział maseczki to tamto i tak robiliśmy. Obecnie w zasadzie nie wiem kto podejmuje decyzje. Hasło jest rząd.
___
Mam manierę jeszcze edytować i dopisywać rózne rzeczy do wypowiedzi które wysłałem chwilę wcześniej. Stąd może czasem to wprowadzać zamieszanie - za co przepraszam, ale nie robię tego aby siać umyślnie zamęt ;-)
To tak trochę przeciw Ziobru/Ziobrze?
W przyszłym tygodniu może będę wiedział coś więcej.
Proszę nie mieszać tego z jakąś kardiochirurgią, neurochirurgią itp.
Niedobór lekarzy w Polsce to w 99% wina ŚRODOWISKA PROFESORÓW MEDYCYNY. Te myślące wyłącznie o kasie skurwysyny 20-30 lat temu, gdy na studia medyczne było 10, a nawet 15 kandydatów na miejsce (!) pilnowały tylko jednego- żeby na pewno nie mieć konkurencji. Były elitarne specjalizacje, na które nie przyjmowano stażysty przez kilka lat.
Później przyszła Unia, lekarze zaczęli wyjeżdżać, przyszedł niż demograficzny, przyszły ofiary nowego systemu edukacyjnego... No i mamy, a właściwie to nie mamy, lekarzy: za mało, do tego głąby, nieuki i bez kręgosłupa.
Spece są może w firmach, a najprędzej to na zachodzie. Krajowe profesory to zacofane pierdzistołki.
Posłużę się analogią- dlaczego Polska nie może samodzielnie, bez importowania z Chin, zrobić swoich, bezpiecznych smartfonów? I jeszcze laptopów?
Brak jakiejkolwiek odpowiedzialności jest jeszcze ważniejszy. Dlatego władzuchna wychodzi naprzeciw najskrytszym pragnieniom.
1. Służba zdrowia w USA jest tragiczna. Właściwie nie sama służba, ale dostęp do niej. Wszystko jest płatne, za koszmarne pieniądze. Są to największe wydatki w budżetach domowych i pozapłacowych kosztach pracy. Przy niskich dochodach koszt medical insurance jest znacznie wyższy niż obciążenia podatkowe.
Dlatego większość biednych ludzi, nawet czując się beznadziejnie, nie bardzo ma co ze sobą zrobić.
2. Kukurydza. I jeszcze słodkie napoje. Syrop glukozowo-fruktozowy wszędzie. CUKIER. Cukrzycy.
Ameryka to kraina cukrzyka. Każdy mega-grubas (czyli 25% populacji) jest cukrzykiem, a do tego nie-aż-takie-grubasy też są cukrzykami.
Covid kosi chętnie cukrzyków. A już monstrualnie otyłych, z problemami oddychania, to w ogóle.
No więc lekarze nie są w stanie za te pieniądze zapewnić wymaganych badań. W większości przypadków bo jest to za mało funduszy, czasem zapewne po prostu z chciwości.
W związku z powyższym duża część populacji w Polsce ma przeróżne "choroby współistniejące", o których nawet nie wiedzą, a które nie tylko obniżają komfort życia, ale w skrajnej sytuacji mogą zadecydować o groźniejszym przebiegu wirusowych: grypy, kowida, zapalenia płuc.
Żeby nie było bez konkretów: mogą to być cukrzyce obu typów, większość schorzeń autoimmunologicznych, hormonalnych, długotrwałe zakażenia bakteryjne, choroby pasożytnicze itd.
Zalecam patrzeć na wiele (większość) spraw z szerokiej perspektywy, a nie plemiennie naparzać się kijami tylko dlatego, że komuś jebło na musk i siadło tak mocno, że mu się nie odkleja maseczka.
1. Do tej pory byłem pawian, że pensje lekarzy są regulowane - zależą od podstawy, stażu, specjalizacji, dyżurów. Do kogo konkretnie idzie kasa, która nie została przeznaczona na badania - do dyrektora, jest dzielona automatycznie między kadrę, zależy od liczby przypisanych pacjentów?
2. Kto i kiedy wprowadził takie zasady?
3. Jakie reguły finansowania były wcześniej?