ms.wygnaniec napisal(a): W jakiejś telewizorni pokazali opis niemieckiego eksperymentu, ale bez opisu metodologii, że ponoć na 1000 przypadków tylko 1 to było zakażenie na otwartej przestrzeni. Wnioski były publicystyczne, mnie tylko zafrapowało, jak oni ten eksperyment przeprowadzali, bo nie wiem jak sie nazywa to niemieckie Tuskegee.
Padały gdzieś dane że w pomieszczeniach jest 20x większe prawdopodobieństwo złapania.
posix napisal(a): Ja dzisiaj mało co nie zostałem zwolennikiem przymusowych szczepień.
Wyjątkowo skończyłem godzinę wcześniej pracę i pojechałem przez powsin ( takie tam zalesienie koło Piaseczna/Warszawy ). Miło, natura, pomyślałem - będę jechał sam przez ten las na rowerze bo o tej porze to jeszcze wszyscy przecież siedzą w pracy, czy to zdalnej, czy takiej *prawdziwej*. Jakież moje zdziwienie było jak zastałem może nie tłlumy ale no nie ukrywam masę ludzi. Ogniska etc. To wszystko w poniedziałek. Zaraz, zaraz to ja tu zapieprzam dzień w dzień w robocie, a ludzie na zdalnym sobie piknik robią w dzień pracujący? Zaszczepić. Zaszczepić gnojów i batem do roboty, a jak chcecie tu sobie siedzieć to weźcie urlop do cholery.
Reasumując, o pracy zdalnej chcę słyszeć jak najmniej, a najlepiej wcale.
To byli kolegi pracownicy? Nie zrobili co mieli zrobić? Bo jak nie... To w sumie w czym problem, czas jest ich i ich pracodawcy, nie kolegi. Jedynie może oburzać, że wirusa sobie przekazują, ale z tego wpisu to ja nie wiem, jakie to były grupki, rodzinne czy większe.
Wpradzie wpis napiałem w tonie delikatnie żartobliwym ale nie do końca. Ze względu na zmienność obecnej pogody to zaplanowany urlop na ten dzień jakoś wydaje mi się mało prawdopodobny. Sporo znajomych pracuje zdalnie już kawał czasu. Wszyscy mają nabite dni urlopowe. Na Święta nie ma co brać bo i tak przecież siedzisz w domu. Prace mają dużo spokojniejszą i wolniejszą ( była jedna osoba która twierdziła co innego ale po 4 miesiącach zmieniła śpiewkę ). Na porządku dziennym jest, że ktoś z firmy z kim się próbują kontaktować znika na kilka godzin. Dojazdów do pracy nie mają. Obiadek w domciu. Jak ktoś nie jest zalany obowiązkami, słabo go kontroluje szefostwo i nie czuje specjalnie wyrzutów to na pełnym luzie może ogarnąc wszystk pewnie w 4h i o 12:00 nieoficjalnie zakończyć robotę.
W moim zacytowanym przez Kolegę wpisie, trochę pozazdrościłem, tych quasi wakacji nazywanych - pracą zdalną.
Ja powiem od siebie, że od kiedy mam zadaniowy czas pracy, czyli nie muszę się odbijać o 7.30 i 15.30 (9 i 17 itd.), to w istocie urlopu brałem mniej. Nie trzeba brać urlopu na Wielki Piątek, można wyjść o 11-12 i spokojnie wyrobić się na liturgię. Nie trzeba brać dnia urlopu jak chcemy zarejestrować auto, można wyjść z pracy i potem wrócić. Nawet dzień przed ślubem nie brałem urlopu. Więc odpada szereg takich urlopów, które nie są tak naprawdę wypoczynkowe tylko "żeby coś załatwić". Ale też pamiętam jak jest z pracą "od 7 do 15". Otóż na ogół nie była to praca jak na taśmie, tylko częściowo a to obiad, a to kawka, a to śniadanie, a to newsy z internetu itd. Standardowe godziny pracy są dla standardowej wydajności i to z pewną rezerwą na mniej wydajnych, więc w rezultacie większość osób (a tym bardziej ci bardziej wydajni) spędzają w pracy 8 godzin, ale pracują np. 5-6. Więc jak dostają pracę zdalną / zadaniowy czas pracy to pracują dalej 5-6, ale reszta zamiast "kawek" jest na pikniki.
A czego się wzięło te 8 godzin pracy? Z fabryk, ze sklepów, ze stróżówek, z magazynów. W takich miejscach sama obecność pracownika jest cenna, np. klient przyjdzie do sklepu, to musi być ktoś na kasie. Nawet jak nikt nie przychodzi, to może przyjść i nie wiadomo, kiedy przyjdzie. Natomiast siedzenie 8 godzin nie jest potrzebne, jeśli praca polega na zrobieniu czegoś, co ma dać jakiś efekt i nie jest istotne, w jakim czasie go uzyskamy. Praca biurowa to na ogół ten drugi typ.
I jeszcze dopowiadając: od kiedy mam zadaniowy czas pracy to z pełną świadomością więcej pracuję w dni deszczowe, a mniej w słoneczne, wykorzystując czas na spacery itd.
christoph napisal(a): czy ktoś słyszał? trudnośći ze wstaniem z łóżka, nietrzymanie moczu, kompletny brak koordynacji od pasa w dół czy to może być covid?
christoph napisal(a): czy ktoś słyszał? trudnośći ze wstaniem z łóżka, nietrzymanie moczu, kompletny brak koordynacji od pasa w dół czy to może być covid?
Raczej cukrzyca.
Mojego syna współpracownika coś podobnego dopadło po szczepionce. Nauczyciel WF. Bez cukrzycy. Spadł z ubikacji. Niewładny od pasa w dół. Na szczęście ten NOP przeszedł.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
W moim zacytowanym przez Kolegę wpisie, trochę pozazdrościłem, tych quasi wakacji nazywanych - pracą zdalną.
Hm, z całym szacunkiem dla ciężko pracujących w biurach, ile z tych ośmiu godzin zajmują pobyty w kuchni, w innych pokojach (oczywiście, że oficjalnie zwie się to iż wędruje się w celach służbowych), a ile nieprawdopodobne bicie piany - spotkania trwające godzinę, dwie, trzy na których ustala się coś na co można się by było umówić w ciągu dziesięciu minut... Wideokonferencje są jednak na tyle niewygodne, że się je skraca, koncentrując na meritum.
Wideokonferencje są jednak na tyle niewygodne, że się je skraca, koncentrując na meritum.
Niestety w tej kwestii mam inne doświadczenie. Spotkania stacjonarne były sensowne i ograniczone, wideokonferencje mnożą się jak grzyby po deszczu.
U mnie tak samo, aczkolwiek jeszcze przed pandemią, pracując w biurze większość spotkań to już były "wideokonferencje" bez wideo .
Plus spotkań zdalnych jest taki, że jak ktoś przynudza, albo po prostu dany temat nas nie dotyczy, to można robić coś innego np na drugim monitorze, a na spotkaniach stacjonarnych jest gorzej wielowątkować.
christoph napisal(a): czy ktoś słyszał? trudnośći ze wstaniem z łóżka, nietrzymanie moczu, kompletny brak koordynacji od pasa w dół czy to może być covid?
Raczej cukrzyca.
Mojego syna współpracownika coś podobnego dopadło po szczepionce. Nauczyciel WF. Bez cukrzycy. Spadł z ubikacji. Niewładny od pasa w dół. Na szczęście ten NOP przeszedł. Może zadam głupie pytanie, ale męczy mnie pewna sprawa. Czy jest możliwe, żeby covid był u nas wcześnij, niż to ogłosili oficjalnie? W styczniu 2020 roku zachorowałam na coś strasznego i dziwnego, bo czegoś takiego nie miałam nigdy, choć mam prawie 70 lat. Objawy podobne do tych opisanych u góry, dodatkowo potworny kaszel i duszności. Gorączki nie miałam, bo nigdy nie gorączkuję. Spałam na siedząco (jak mi się udało zdrzemnąć) i budziłam się, bo się dusiłam. Łapałam powietrze z takim dziwnym świstem. Takie uczucie, jakbym się topiła. Trwało to kilka tygodni, a później nagle ustało. Pozostałością jest to, że się strasznie męczę do tej pory, już ponad rok. Już nie mówię o wchodzeniu po schodach, bo to dla mnie Himalaje, ale męczę się przy najprostszych czynnościach, jak zakładanie butów czy ubieranie się. Do niedawna zwalałam to na starość, ale coraz częściej mam wątpliwości.
christoph napisal(a): czy ktoś słyszał? trudnośći ze wstaniem z łóżka, nietrzymanie moczu, kompletny brak koordynacji od pasa w dół czy to może być covid?
Raczej cukrzyca.
Mojego syna współpracownika coś podobnego dopadło po szczepionce. Nauczyciel WF. Bez cukrzycy. Spadł z ubikacji. Niewładny od pasa w dół. Na szczęście ten NOP przeszedł.
Może zadam głupie pytanie, ale męczy mnie pewna sprawa. Czy jest możliwe, żeby covid był u nas wcześnij, niż to ogłosili oficjalnie? W styczniu 2020 roku zachorowałam na coś strasznego i dziwnego, bo czegoś takiego nie miałam nigdy, choć mam prawie 70 lat. Objawy podobne do tych opisanych u góry, dodatkowo potworny kaszel i duszności. Gorączki nie miałam, bo nigdy nie gorączkuję. Spałam na siedząco (jak mi się udało zdrzemnąć) i budziłam się, bo się dusiłam. Łapałam powietrze z takim dziwnym świstem. Takie uczucie, jakbym się topiła. Trwało to kilka tygodni, a później nagle ustało. Pozostałością jest to, że się strasznie męczę do tej pory, już ponad rok. Już nie mówię o wchodzeniu po schodach, bo to dla mnie Himalaje, ale męczę się przy najprostszych czynnościach, jak zakładanie butów czy ubieranie się. Do niedawna zwalałam to na starość, ale coraz częściej mam wątpliwości.
Mam kilkoro znajomych którzy coś podobnego przechodzili w grudniu/styczniu, coś na rzeczy jest, w Chinach zaczęło się prawdopodobnie już nawet w wakacje więc to zupełnie możliwe że ktoś przywlókł.
Świat jest wielki ale statystycznie potrzeba średnio 7 znajomości aby od dowolnej jednej osoby na świecie przeskoczyć do dowolnej drugiej osoby, to nie jest tak dużo.
Covid ma jednak pewne większość objawów typowych dla grypy. Więc spora część osób, która miała grypę zimą 2019 / 20 potem twierdzi, że miała covida. Nie sprawdzimy tego. Ja słyszałem podobny przypadek, tak "z trzeciej ręki" trochę, a mianowicie w styczniu 2020 r. rodzina pojechała na narty do Austrii, tam mieszkała w hotelu z dużą wycieczką z Chin. I po powrocie mąż / tata stracił smak i węch. I nie wiadomo było co to, bo wtedy nikt nie mówił o takim objawie, więc chodził, pytał. I podejrzewali różne rzeczy, a najbardziej to raka mózgu, bo objaw jest neurologiczny. Po jakimś czasie oczywiście smak i węch wróciły (bo wiem po sobie, wracają), więc facet dalszego leczenia zaprzestał. Potem jak w okolicach późnej wiosny mówiło się sporo o tym jako typowym objawie covida, zrobił sobie przeciwciała.... i (już?) nie miał
Chyba JORGE pisał coś podobnego. Zdaje się przełomie grudnia i stycznia miał coś paskudnego, co w niczym nie przypominało mu wcześniejszych gryp.
Nie zapominajmy jednak, że służby różne pracują intensywnie by sprawę zamotać. Gdzie to i kiedy w Europie według Chińcyków zaraza miała się zacząć, to się zliczyć nie da.
Może zadam głupie pytanie, ale męczy mnie pewna sprawa. Czy jest możliwe, żeby covid był u nas wcześnij, niż to ogłosili oficjalnie? W styczniu 2020 roku zachorowałam na coś strasznego i dziwnego, bo czegoś takiego nie miałam nigdy, choć mam prawie 70 lat.
U nas coś dziwnego się przewinęło w lutym 2020, ktoś z rodziny dalszej na ostro wylądował z zapaleniem płuc w szpitalu.
Covid ma jednak pewne większość objawów typowych dla grypy. Więc spora część osób, która miała grypę zimą 2019 / 20 potem twierdzi, że miała covida. Nie sprawdzimy tego.
Teraz po takim czasie to można sobie nagwizdać. Jedno jest pewne, że to było całkiem coś innego, niż zwykle. Najgorsze były duszności. Bałam się nawet zdrzemnąć, że się już nie obudzę. I te dolegliwości od pasa w dół też były dziwne i uciążliwe. Nie zależy mi na tym, żeby to był covid, stwierdzam tylko, że czegoś takiego nie przeżyłam wcześniej ani żadna ze znanych mi osób.
Też miałem coś dziwnego w styczniu rok temu. Może nie było bardzo zjadliwe, ale bardzo długo trwało, ponad miesiąc, ciągle bolało mnie gardło i objawy troche wirusowe. Poszedłem do lekarza i dałem się zbadać, zajrzał mi do gardła i powiedział: lekko zaczerwienione, czyli typowe krakowskie gardło, nic Panu nie dolega
Ja miałem takie "dziwne objawy" w lutym 2014 r., gorączki w sumie nie sprawdzałem i na ogół i tak siedziałem w domu, bo miałem urlop egzaminacyjny, ale przez miesiąc przy jakimkolwiek większym wysiłku dostawałem ostrego kaszlu. Kaszel bywał tak ostry, że po ataku bolały mnie mięśnie brzucha. Też żadne inne, wcześniejsze przeziębienie czy grypa tak nie przebiegały. I co, już 7 lat temu mieliśmy covida?
Infekcje koronawirusowe są mało przebadane, a wirusy szybko mutują. Jednocześnie za sporo infekcji górnych dróg odpowiadają właśnie one. Dlatego czasem przebieg choroby jest dziwny, zupełnie inny niż wcześniej.
Natomiast wątpię, czy w styczniu 2020 r. już masowo ludzie byli nosicielami sars-cov-2. A czemu? Bo nie było żadnych podwyższonych wskaźników zachorowań ani zgonów. Czyli co, wtedy wirus nie zabijał, a potem nagle zaczął?
rozum.von.keikobad napisal(a): Ja miałem takie "dziwne objawy" w lutym 2014 r., gorączki w sumie nie sprawdzałem i na ogół i tak siedziałem w domu, bo miałem urlop egzaminacyjny, ale przez miesiąc przy jakimkolwiek większym wysiłku dostawałem ostrego kaszlu. Kaszel bywał tak ostry, że po ataku bolały mnie mięśnie brzucha. Też żadne inne, wcześniejsze przeziębienie czy grypa tak nie przebiegały. I co, już 7 lat temu mieliśmy covida?
Infekcje koronawirusowe są mało przebadane, a wirusy szybko mutują. Jednocześnie za sporo infekcji górnych dróg odpowiadają właśnie one. Dlatego czasem przebieg choroby jest dziwny, zupełnie inny niż wcześniej.
Natomiast wątpię, czy w styczniu 2020 r. już masowo ludzie byli nosicielami sars-cov-2. A czemu? Bo nie było żadnych podwyższonych wskaźników zachorowań ani zgonów. Czyli co, wtedy wirus nie zabijał, a potem nagle zaczął?
The quote is noted in an article by The Guardian newspaper from 2009 where some of Prince Philip's most controversial quotes are listed. The full quote reads: "In the event that I am reincarnated, I would like to return as a deadly virus, to contribute something to solving overpopulation." https://www.insider.com/prince-philip-quote-reincarnating-deady-virus-resurfaces-twitter-2021-4 jeśli umrę , to chciałbym się odrodzić jako śmiertelny wirus, żeby zmniejszyć przeludnienie
Komentarz
Jak ktoś nie jest zalany obowiązkami, słabo go kontroluje szefostwo i nie czuje specjalnie wyrzutów to na pełnym luzie może ogarnąc wszystk pewnie w 4h i o 12:00 nieoficjalnie zakończyć robotę.
W moim zacytowanym przez Kolegę wpisie, trochę pozazdrościłem, tych quasi wakacji nazywanych - pracą zdalną.
Ja powiem od siebie, że od kiedy mam zadaniowy czas pracy, czyli nie muszę się odbijać o 7.30 i 15.30 (9 i 17 itd.), to w istocie urlopu brałem mniej. Nie trzeba brać urlopu na Wielki Piątek, można wyjść o 11-12 i spokojnie wyrobić się na liturgię. Nie trzeba brać dnia urlopu jak chcemy zarejestrować auto, można wyjść z pracy i potem wrócić. Nawet dzień przed ślubem nie brałem urlopu. Więc odpada szereg takich urlopów, które nie są tak naprawdę wypoczynkowe tylko "żeby coś załatwić".
Ale też pamiętam jak jest z pracą "od 7 do 15". Otóż na ogół nie była to praca jak na taśmie, tylko częściowo a to obiad, a to kawka, a to śniadanie, a to newsy z internetu itd. Standardowe godziny pracy są dla standardowej wydajności i to z pewną rezerwą na mniej wydajnych, więc w rezultacie większość osób (a tym bardziej ci bardziej wydajni) spędzają w pracy 8 godzin, ale pracują np. 5-6. Więc jak dostają pracę zdalną / zadaniowy czas pracy to pracują dalej 5-6, ale reszta zamiast "kawek" jest na pikniki.
A czego się wzięło te 8 godzin pracy? Z fabryk, ze sklepów, ze stróżówek, z magazynów. W takich miejscach sama obecność pracownika jest cenna, np. klient przyjdzie do sklepu, to musi być ktoś na kasie. Nawet jak nikt nie przychodzi, to może przyjść i nie wiadomo, kiedy przyjdzie. Natomiast siedzenie 8 godzin nie jest potrzebne, jeśli praca polega na zrobieniu czegoś, co ma dać jakiś efekt i nie jest istotne, w jakim czasie go uzyskamy. Praca biurowa to na ogół ten drugi typ.
Spadł z ubikacji. Niewładny od pasa w dół.
Na szczęście ten NOP przeszedł.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Wideokonferencje są jednak na tyle niewygodne, że się je skraca, koncentrując na meritum.
...Lichocka żąda głowy Pospieszalskiego
Plus spotkań zdalnych jest taki, że jak ktoś przynudza, albo po prostu dany temat nas nie dotyczy, to można robić coś innego np na drugim monitorze, a na spotkaniach stacjonarnych jest gorzej wielowątkować.
Bo z wirusologiem
Spadł z ubikacji. Niewładny od pasa w dół.
Na szczęście ten NOP przeszedł.
Może zadam głupie pytanie, ale męczy mnie pewna sprawa. Czy jest możliwe, żeby covid był u nas wcześnij, niż to ogłosili oficjalnie? W styczniu 2020 roku zachorowałam na coś strasznego i dziwnego, bo czegoś takiego nie miałam nigdy, choć mam prawie 70 lat. Objawy podobne do tych opisanych u góry, dodatkowo potworny kaszel i duszności. Gorączki nie miałam, bo nigdy nie gorączkuję. Spałam na siedząco (jak mi się udało zdrzemnąć) i budziłam się, bo się dusiłam. Łapałam powietrze z takim dziwnym świstem. Takie uczucie, jakbym się topiła. Trwało to kilka tygodni, a później nagle ustało. Pozostałością jest to, że się strasznie męczę do tej pory, już ponad rok. Już nie mówię o wchodzeniu po schodach, bo to dla mnie Himalaje, ale męczę się przy najprostszych czynnościach, jak zakładanie butów czy ubieranie się. Do niedawna zwalałam to na starość, ale coraz częściej mam wątpliwości.
Przywieźli ją z Ukrainy praktycznie bez kontaktu.
Po Wasylu, ich sylwestrze, w połowie stycznia.
Mam kilkoro znajomych którzy coś podobnego przechodzili w grudniu/styczniu, coś na rzeczy jest, w Chinach zaczęło się prawdopodobnie już nawet w wakacje więc to zupełnie możliwe że ktoś przywlókł.
Świat jest wielki ale statystycznie potrzeba średnio 7 znajomości aby od dowolnej jednej osoby na świecie przeskoczyć do dowolnej drugiej osoby, to nie jest tak dużo.
Covid ma jednak pewne większość objawów typowych dla grypy. Więc spora część osób, która miała grypę zimą 2019 / 20 potem twierdzi, że miała covida. Nie sprawdzimy tego.
Ja słyszałem podobny przypadek, tak "z trzeciej ręki" trochę, a mianowicie w styczniu 2020 r. rodzina pojechała na narty do Austrii, tam mieszkała w hotelu z dużą wycieczką z Chin. I po powrocie mąż / tata stracił smak i węch. I nie wiadomo było co to, bo wtedy nikt nie mówił o takim objawie, więc chodził, pytał. I podejrzewali różne rzeczy, a najbardziej to raka mózgu, bo objaw jest neurologiczny. Po jakimś czasie oczywiście smak i węch wróciły (bo wiem po sobie, wracają), więc facet dalszego leczenia zaprzestał. Potem jak w okolicach późnej wiosny mówiło się sporo o tym jako typowym objawie covida, zrobił sobie przeciwciała.... i (już?) nie miał
Nie zapominajmy jednak, że służby różne pracują intensywnie by sprawę zamotać. Gdzie to i kiedy w Europie według Chińcyków zaraza miała się zacząć, to się zliczyć nie da.
Według mnie odpowiedź brzmi- BARDZO TAK.
Ale też jest już tyle mutacji, że objawy mają inne "akcenty". Standardowe jest rozwalanie tego, co w organizmie szwankowało.
Covid czy grypa?
Infekcje koronawirusowe są mało przebadane, a wirusy szybko mutują. Jednocześnie za sporo infekcji górnych dróg odpowiadają właśnie one. Dlatego czasem przebieg choroby jest dziwny, zupełnie inny niż wcześniej.
Natomiast wątpię, czy w styczniu 2020 r. już masowo ludzie byli nosicielami sars-cov-2. A czemu? Bo nie było żadnych podwyższonych wskaźników zachorowań ani zgonów. Czyli co, wtedy wirus nie zabijał, a potem nagle zaczął?
The quote is noted in an article by The Guardian newspaper from 2009 where some of Prince Philip's most controversial quotes are listed. The full quote reads: "In the event that I am reincarnated, I would like to return as a deadly virus, to contribute something to solving overpopulation."
https://www.insider.com/prince-philip-quote-reincarnating-deady-virus-resurfaces-twitter-2021-4
jeśli umrę , to chciałbym się odrodzić jako śmiertelny wirus, żeby zmniejszyć przeludnienie