Przemko napisal(a): Langusta miał racje tylko słów użył nie takich? I które słowa są nie takie?
Pomijając te k***y, wyszło na to, że Szustakowi nie podoba się, że Kościół dba o dusze wiernych. Ale, czytając powyższe, mam wrażenie, że może mu o coś innego chodziło, tylko ma problem z wysłowieniem się.
Nie zrobił filmu informującego że miał na myśli co innego niż powiedział, tym razem.
"Antyszczepionkowi terroryści nie mogą udawać żołnierzy Wojska Polskiego. Zakończyliśmy prace nad przepisami, które jednoznacznie zakażą noszenia mundurów przez tego rodzaju grupy i wprowadzą sankcje. Stosowne rozporządzenie kierujemy do uzgodnień międzyresortowych – napisał minister obrony na Twitterze. MON nie podaje na razie, jakie szczegółowe regulacje ma zawierać projektowane rozporządzenie.
Jak poinformowała „Gazeta Wyborcza”, członkowie stowarzyszeń sprzeciwiających się obostrzeniom związanym z pandemią, a także szczepieniom, występują w umundurowaniu Wojska Polskiego, co sprawia, że są brani za żołnierzy.
Do tych doniesień nawiązał w czwartek lider PO Donald Tusk. Jarosławie, wyjdź do ludzi i powiedz, co jako wicepremier odpowiedzialny za bezpieczeństwo masz zamiar z tym zrobić. Nikt z nas nie ma pewności, czy nie jest to dywersja, której źródła są poza granicami Polski. To wcale nie jest wykluczone – apelował Tusk do wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego."
Byłem przekonany, że już takowy przepis jest. Przysiągłbym, że czytałem kiedyś w gazecie o kimś kto za coś związanego z noszeniem munduru ( nie pamiętam jakiej armii ) został ukarany. ( W Polsce oczywiście )
Atakowanie punktów szczepień to jakieś skrajne szaleństwo, wręcz wydaje się inspirowane. Z drugiej strony - jedna akcja rozzuchwala drugą. Najbardziej nakręceni mogli dostać paliwa..
Akurat wicegazowni zależy, by polując na dywersantów rząd zaczął dusić kucerię in gremio. A jak ktoś jeszcze po mordzie dostanie, to ho ho. Nie zazdroszczę sytuacji i wyborów jakie stoją przed Morawieckim.
qiz napisal(a): Jakim trzeba być manipulantem, żeby ruską angenturę od Olszewskiego mieszać z antyszczepionkowcami?
Ruscy są mistrzami w wykorzystywaniu głupoty ludzkiej. A więc nawet ten jeden aspekt świadczy, że na sto procent Ruscy próbują się podpiąć pod antyszczepionkowe zjawisko i je wzmacniać.
Musisz w końcu quiz zrozumieć, ze dla nas antyszczepionkowiec = idiota.
Antyszczepionkowcy to wręcz idealna grupa do wykorzystania w celu destabilizacji państwa, nie tylko zresztą polskiego. A jaki kraj od dziesięcioleci dąży do takiego celu posługując się również środowiskami głośno krzyczącymi o swój wierze i patriotyzmie, dodawać chyba nie trzeba.
MarianoX napisal(a): Antyszczepionkowcy to wręcz idealna grupa do wykorzystania w celu destabilizacji państwa, nie tylko zresztą polskiego. A jaki kraj od dziesięcioleci dąży do takiego celu posługując się również środowiskami głośno krzyczącymi o swój wierze i patriotyzmie, dodawać chyba nie trzeba.
Niezależnie od tego kto maczał palce w powstaniu i wypuszczeniu wirusa - teoria powyższa musi być traktowana jak najbardziej poważnie. Nieważne jaki kto ma pogląd na szczepionstwo.
Podczas epidemii koronawirusa państwo podjęło działania w pewnym sensie przypominające kościelny interdykt obejmujący teren całego kraju. Kościołowi został narzucony sposób postępowania w materii religijnej. Uprawnione jest pytanie: czy takie działanie nie pozostaje w sprzeczności z Konstytucją RP oraz Konkordate Z prawnego punktu widzenia, polskie państwo nakładając swego rodzaju „interdykt” państwowy – nie zachowało w tym przypadku autonomii (suwerenności) Kościoła. Księża i wierni mają przecież prawo bronić się przed ingerencjami w życie religijne, a świątynie zgodnie z prawem – jako miejsca święte – winny cieszyć się autonomią
Dumałem ja nad klechicką butą i dojszłem do wniosku, że KEP-scy wykazali się zerową refluksją i zerową elastycznością.
GDYŻ!
Mogli przecie taki rozkaz dać wszystkim klechom szeregowym:
a) msze od rana do wieczora, co godzinę b) zaliczać ludożerce msze w tygodniu zamiast mszy niedzielnej
W takiej oto sytuacji mogliby oni rozładować tłok, mniej mieć klientów na każdej konkretnej mszy, a jednocześnie obsłużyć całą zainteresowaną publiczność. A tu nie, jedynym pomysłem naszych dinożarłów były transmisje przez Jutubkę, a po co komuś jakieś tam życie sakramentalne.
Tak bym rzekł, że wogle nie wyginali się nasi klechowie, tak jak gdyby Najświętszy Sakrament nie był dla nich jakoś szpecjalnie megaważny. Ciekawe1, dlaczego.
Byla burza, czy na rękę , czy do ust. Stosowne plakaty na mieście wisieli, nie wiadomo przez kogo wydane. Ja chodzę teraz do parafii, gdzie usilnie przekonywano lud, że na rekę. I kazania poswiecano , jak. I powiem tak, dawno zem nie widziała takiej uwazności, takiego dostojenstwa, podczas przyjmowania Ciała Panskiego.
Niektórzy odchodzą krok w bok i na kleczkach unoszą do ust, Inni z namaszczeniem pochylają sie nad swoja dłonią. Idzie to wolno. Bardzo spokojnie. Nie dajaca się przekonać reszta przystępuje na koncu i przyjmuje do ust.
Biskup łódzki , nie popelnił żadego mmoim zdaniem błedu , podczas epidemii. A ostatnie słowo, to juz wogóle.
przepraszam, ale nie mogie sie powstrzymać, żeby nie zacytowac
Drogie Siostry i Drodzy Bracia
Dzisiejsze czytania czynią nas świadkami dwóch możliwych prób wiary.
Pierwszej z nich doznaje prorok Eliasz. Eliasz żył w IX w. przed Chrystusem, w czasach wielkiego odstępstwa od Boga. Niemal cały Lud Boży - pociągnięty przez swego króla, Achaba, porzucił prawdziwego Pana, wybierając bałwochwalcze kulty. Determinacja i zmagania proroka o powrót Ludu do Boga zdawały się odnosić jedynie odwrotny skutek. Odstępstwo stawało się masowe. Zamiast zmiany na lepsze przyszło tępe osamotnienie: Eliasz miał poczucie, że został sam. W dzisiejszym czytaniu widzimy go jako człowieka przetrąconego, marzącego o śmierci, wypranego z nadziei na zmianę; bez wiary również w samego siebie („nie jestem lepszy…”).
To próba znana pewnie wielu z nas. Wszak bałwochwalczych pokus i obietnic jest w naszym świecie znacznie więcej niż w czasach Eliasza. Odstępstwo, apostazja, zanik praktyk religijnych, publiczne deklaracje czynów i postaw przeciwnych Objawieniu - wszystko to zdaje się wręcz dominować wokół nas - tak dalece, że - jak Eliasz - tracimy nadzieję na zatrzymanie i odwrócenie tych procesów, czujemy się coraz bardziej obcy i bezsilni; gdy z pełnym przekonaniem próbujemy przypomnieć Ewangelię, zderzamy się najczęściej z agresją lub drwiną. Mamy dość - jak Eliasz - takiego świata, takiego Kościoła, i takich samych siebie.
Inną próbę wiary przechodzą słuchacze Jezusa w Kafarnaum. Mówią do siebie: „Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: Z nieba zstąpiłem?” Kwestionują autorytet i przepowiadanie Jezusa w imię tego, co o Nim wiedzą. Dobrze Go znają. Mieszka od dłuższego czasu między nimi, poznali Jego rodzinę. Spowszedniał im - tym bardziej, że niczym szczególnym się nie wyróżnia - jest Cieślą. Deklarację Jezusa: „Z nieba zstąpiłem” - odbierają jako uzurpację: „On? Z nieba? Żarty!”
Również i o tę pokusę jest dzisiaj niewątpliwie łatwiej, a już w szczególności w odniesieniu do tej formy obecności i działania Jezusa, jaką jest między nami Kościół. Owszem, dzisiaj - w naszym przypadku - nie chodzi jedynie o to, że Kościół nam spowszedniał, że go znamy od wielu lat, że nie za bardzo ma nas czym zaskoczyć. Ponad 1000 lat Kościoła między nami (w Polsce) to z pewnością wystarczająco długi czas, by go umieścić wśród rzeczy „tradycyjnych”, a więc niedzisiejszych i dalece przestarzałych. Do tego spowszednienia dochodzi jeszcze - jak wiemy - prawdziwy kryzys autorytetu Kościoła, wynikły z grzechów i przestępstw jego ludzi. Jak może mówić: „Z nieba zstąpiłem” Kościół księży, którzy w straszny sposób wykorzystali dzieci? Kościół, który nie potrafił zdecydowanie stanąć po stronie ofiar tych przestępstw? Albo Kościół tak dalece uwikłany w politykę i sojusz ze strukturami państwa, że aż współodpowiedzialny - jak w Kanadzie - za eksterminację nie tylko kulturową, ale i fizyczną rdzennej ludności. Czy tak bardzo zaplątany w doczesne schematy myślenia i w takąż grę doraźnych sił i interesów Kościół, może mówić o autorytecie „z nieba”?! O jakimkolwiek autorytecie?
Za kwadrans będziemy wyznawać: „WIERZĘ w jeden, ŚWIĘTY (!), powszechny i apostolski Kościół”. Czy to jest łatwa wiara dziś? Z pewnością nie! Czy kogoś z nas to cieszy? Z pewnością: Nie! A czy nie odbiera nam sił???
Wróćmy do historii Eliasza. Jeśli odnajdujemy się jakoś w kryzysie wiary (tak proroka, jak i całego Ludu), odnajdźmy się również - i to co najmniej z takim samym przekonaniem (!) - w jego poddaniu się Bogu, który trąceniem w bok wybudza go ze słodkawo-śmiertelnej melancholii. „Trącając go, powiedział mu: Wstań, jedz!” A potem znowu: „wrócił i trącając go, powiedział: Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga”. Wskazał mu przy tym posiłek: podpłomyk i dzban wody.
To też jest o nas! My także za chwilę usłyszymy: „jedzcie! Pijcie! Ciało Moje! Krew Moją!” Oto Boży posiłek.
CZY POCZULIŚCIE JEDNAK RÓWNIEŻ OWO BOŻE TRĄCENIE W BOK?!!! Czy dacie Bogu szansę, by Was wybił z obojętności i beznadziei?!
Nie można spożywać Eucharystii, a jednocześnie utwierdzać się w bezczynnej rezygnacji, i powtarzać (sobie i innym): „Będzie już tylko gorzej”; „Chrześcijaństwo to przeszłość, nie przyszłość”; „również dzień dzisiejszy do niego nie należy…”. Eucharystia jest pokarmem, który udziela sił na drogę. Jeśli trzeba - to nawet BARDZO DŁUGĄ drogę. Eliasz - mocą spożytego pokarmu - szedł 40 dni i 40 nocy do góry Synaj; wspiąwszy się na nią, wszedł go groty, w której 400 lat wcześniej Bóg objawił się Mojżeszowi. Wszedł do niej jednak nie po to jedynie, by wspominać równie piękne, co minione czasy Mojżesza, ale przede wszystkim po to, by doświadczyć NOWEGO objawienia się Pana - Boga, który „przychodzi z PRZYSZŁOŚCI!”, przywraca nadzieję i siły, otwiera perspektywę działania. Na Synaju Eliasz słyszy od Boga konkretne polecenia: co ma zrobić, gdzie pójść, kogo namaścić na króla, a kogo na proroka po sobie. Historia zbawienia się nie skończyła. Bóg właśnie otwiera - i to jego rękami - jej nowy rozdział.
Głęboko wierzę, że to właśnie jest nasza historia: Nic się nie skończyło. Wszystko jest jeszcze przed nami! Wierzę, że Bóg jest ciągle jeszcze PRZED NAMI! Że EWANGELIA JEST CIĄGLE JESZCZE PRZED NAMI! Za nami są jedynie próby (lepsze i gorsze) jej realizacji. KOŚCIÓŁ JEST CIĄGLE JESZCZE PRZED NAMI! Kościół święty; ewangeliczny; wspólnotowy; nasłuchujący Boga, pełniący Boże czyny; i otwarty na człowieka: każdego i wszystkich razem - jak powiedział ostatni Sobór: skuteczny „znak i narzędzie wewnętrznego zjednoczenia człowieka z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”. Taki Kościół jest ciągle przed nami. Jako dar Boga. I jako NASZE ZADANIE. Także OSOBISTA wiara każdego z nas jest jeszcze ciągle przed nami. Każdy z nas może Jezusa poznać i pokochać więcej i lepiej. Ciągle przed nami (a nie za nami) jest poznanie Pisma Świętego: rozkochanie się w Słowie Boga i głębsze jego zrozumienie. Również Eucharystię każdy z nas przeżywać może jeszcze pełniej niż do tej pory. Każdy z nas również - i my wszyscy razem - możemy się bardziej i z większą odpowiedzialnością zaangażować w budowanie wspólnoty Kościoła (od własnej parafii zaczynając).
POTRZEBNE JEST NAM JEDNAK „BOŻE TRĄCENIE W BOK”. I ZAUFANIE W MOC PODAROWANEGO NAM BOŻEGO POKARMU. POTRZEBNA ODWAGA RUSZENIA W DROGĘ - ODWAGA WYJŚCIA Z BEZ-RUCHU KU ZMIANIE!
Temu wszystkiemu posłuży - jak ufam - cały szereg inicjatyw i wydarzeń, do których chcę Was zaprosić w najbliższym wrześniu.
posix napisal(a): Byłem przekonany, że już takowy przepis jest. Przysiągłbym, że czytałem kiedyś w gazecie o kimś kto za coś związanego z noszeniem munduru ( nie pamiętam jakiej armii ) został ukarany. ( W Polsce oczywiście )
Atakowanie punktów szczepień to jakieś skrajne szaleństwo, wręcz wydaje się inspirowane. Z drugiej strony - jedna akcja rozzuchwala drugą. Najbardziej nakręceni mogli dostać paliwa..
No, przepis jest, ale stoi w nim, że nie wolno się przebierać w AKTUALNY mundur wojskowy czy policyjny, taki według obowiązującego wzoru, natomiast można ubrać się w stary, nieaktualny albo jakiś całkiem własny. Problem w tym, że przeciętny człowiek nie zna obowiązujących krojów mundurów, więc kogoś w mundurze (nieważne, czy właściwym czy nie) może wziąć za żołnierza/policjanta. No i teraz chcą zalepić tę lukę, zakazując też nieaktualnych wzorów. Nie wiem, jak będzie z całkiem własnymi. Swoją drogą, w czasach międzywojennych w różnych krajach w związku z ówczesną modą bywały zakazy noszenia jakichkolwiek mundurów.
Komunia- teraz to już na legalu większość bierze w brudne łapska, niczym protestanty.
Miał być rozdział państwa od kościoła, ale jak widzę nie ma rozdziału kościoła od państwa.
Dobrze, że druga połowa elektoratu PiSu zachowała rozum i władzuchna ma ciężki orzech do zgryzienia. Ale nic to, na nich wyrok już i tak zapadł. Tusk, Gowin, może Morawiecki w koalicji...
A zamiast pałowania czarnych marszy tutejszoforumowicze mają mokre sny o pałowaniu nieszczepionych.
Michał5 napisal(a): Byla burza, czy na rękę , czy do ust. Stosowne plakaty na mieście wisieli, nie wiadomo przez kogo wydane. Ja chodzę teraz do parafii, gdzie usilnie przekonywano lud, że na rekę. I kazania poswiecano , jak. I powiem tak, dawno zem nie widziała takiej uwazności, takiego dostojenstwa, podczas przyjmowania Ciała Panskiego.
Niektórzy odchodzą krok w bok i na kleczkach unoszą do ust, Inni z namaszczeniem pochylają sie nad swoja dłonią. Idzie to wolno. Bardzo spokojnie. Nie dajaca się przekonać reszta przystępuje na koncu i przyjmuje do ust.
Biskup łódzki , nie popelnił żadego mmoim zdaniem błedu , podczas epidemii. A ostatnie słowo, to juz wogóle.
przepraszam, ale nie mogie sie powstrzymać, żeby nie zacytowac
Drogie Siostry i Drodzy Bracia
Dzisiejsze czytania czynią nas świadkami dwóch możliwych prób wiary.
Pierwszej z nich doznaje prorok Eliasz. Eliasz żył w IX w. przed Chrystusem, w czasach wielkiego odstępstwa od Boga. Niemal cały Lud Boży - pociągnięty przez swego króla, Achaba, porzucił prawdziwego Pana, wybierając bałwochwalcze kulty. Determinacja i zmagania proroka o powrót Ludu do Boga zdawały się odnosić jedynie odwrotny skutek. Odstępstwo stawało się masowe. Zamiast zmiany na lepsze przyszło tępe osamotnienie: Eliasz miał poczucie, że został sam. W dzisiejszym czytaniu widzimy go jako człowieka przetrąconego, marzącego o śmierci, wypranego z nadziei na zmianę; bez wiary również w samego siebie („nie jestem lepszy…”).
To próba znana pewnie wielu z nas. Wszak bałwochwalczych pokus i obietnic jest w naszym świecie znacznie więcej niż w czasach Eliasza. Odstępstwo, apostazja, zanik praktyk religijnych, publiczne deklaracje czynów i postaw przeciwnych Objawieniu - wszystko to zdaje się wręcz dominować wokół nas - tak dalece, że - jak Eliasz - tracimy nadzieję na zatrzymanie i odwrócenie tych procesów, czujemy się coraz bardziej obcy i bezsilni; gdy z pełnym przekonaniem próbujemy przypomnieć Ewangelię, zderzamy się najczęściej z agresją lub drwiną. Mamy dość - jak Eliasz - takiego świata, takiego Kościoła, i takich samych siebie.
Inną próbę wiary przechodzą słuchacze Jezusa w Kafarnaum. Mówią do siebie: „Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: Z nieba zstąpiłem?” Kwestionują autorytet i przepowiadanie Jezusa w imię tego, co o Nim wiedzą. Dobrze Go znają. Mieszka od dłuższego czasu między nimi, poznali Jego rodzinę. Spowszedniał im - tym bardziej, że niczym szczególnym się nie wyróżnia - jest Cieślą. Deklarację Jezusa: „Z nieba zstąpiłem” - odbierają jako uzurpację: „On? Z nieba? Żarty!”
Również i o tę pokusę jest dzisiaj niewątpliwie łatwiej, a już w szczególności w odniesieniu do tej formy obecności i działania Jezusa, jaką jest między nami Kościół. Owszem, dzisiaj - w naszym przypadku - nie chodzi jedynie o to, że Kościół nam spowszedniał, że go znamy od wielu lat, że nie za bardzo ma nas czym zaskoczyć. Ponad 1000 lat Kościoła między nami (w Polsce) to z pewnością wystarczająco długi czas, by go umieścić wśród rzeczy „tradycyjnych”, a więc niedzisiejszych i dalece przestarzałych. Do tego spowszednienia dochodzi jeszcze - jak wiemy - prawdziwy kryzys autorytetu Kościoła, wynikły z grzechów i przestępstw jego ludzi. Jak może mówić: „Z nieba zstąpiłem” Kościół księży, którzy w straszny sposób wykorzystali dzieci? Kościół, który nie potrafił zdecydowanie stanąć po stronie ofiar tych przestępstw? Albo Kościół tak dalece uwikłany w politykę i sojusz ze strukturami państwa, że aż współodpowiedzialny - jak w Kanadzie - za eksterminację nie tylko kulturową, ale i fizyczną rdzennej ludności. Czy tak bardzo zaplątany w doczesne schematy myślenia i w takąż grę doraźnych sił i interesów Kościół, może mówić o autorytecie „z nieba”?! O jakimkolwiek autorytecie?
Za kwadrans będziemy wyznawać: „WIERZĘ w jeden, ŚWIĘTY (!), powszechny i apostolski Kościół”. Czy to jest łatwa wiara dziś? Z pewnością nie! Czy kogoś z nas to cieszy? Z pewnością: Nie! A czy nie odbiera nam sił???
Wróćmy do historii Eliasza. Jeśli odnajdujemy się jakoś w kryzysie wiary (tak proroka, jak i całego Ludu), odnajdźmy się również - i to co najmniej z takim samym przekonaniem (!) - w jego poddaniu się Bogu, który trąceniem w bok wybudza go ze słodkawo-śmiertelnej melancholii. „Trącając go, powiedział mu: Wstań, jedz!” A potem znowu: „wrócił i trącając go, powiedział: Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga”. Wskazał mu przy tym posiłek: podpłomyk i dzban wody.
To też jest o nas! My także za chwilę usłyszymy: „jedzcie! Pijcie! Ciało Moje! Krew Moją!” Oto Boży posiłek.
CZY POCZULIŚCIE JEDNAK RÓWNIEŻ OWO BOŻE TRĄCENIE W BOK?!!! Czy dacie Bogu szansę, by Was wybił z obojętności i beznadziei?!
Nie można spożywać Eucharystii, a jednocześnie utwierdzać się w bezczynnej rezygnacji, i powtarzać (sobie i innym): „Będzie już tylko gorzej”; „Chrześcijaństwo to przeszłość, nie przyszłość”; „również dzień dzisiejszy do niego nie należy…”. Eucharystia jest pokarmem, który udziela sił na drogę. Jeśli trzeba - to nawet BARDZO DŁUGĄ drogę. Eliasz - mocą spożytego pokarmu - szedł 40 dni i 40 nocy do góry Synaj; wspiąwszy się na nią, wszedł go groty, w której 400 lat wcześniej Bóg objawił się Mojżeszowi. Wszedł do niej jednak nie po to jedynie, by wspominać równie piękne, co minione czasy Mojżesza, ale przede wszystkim po to, by doświadczyć NOWEGO objawienia się Pana - Boga, który „przychodzi z PRZYSZŁOŚCI!”, przywraca nadzieję i siły, otwiera perspektywę działania. Na Synaju Eliasz słyszy od Boga konkretne polecenia: co ma zrobić, gdzie pójść, kogo namaścić na króla, a kogo na proroka po sobie. Historia zbawienia się nie skończyła. Bóg właśnie otwiera - i to jego rękami - jej nowy rozdział.
Głęboko wierzę, że to właśnie jest nasza historia: Nic się nie skończyło. Wszystko jest jeszcze przed nami! Wierzę, że Bóg jest ciągle jeszcze PRZED NAMI! Że EWANGELIA JEST CIĄGLE JESZCZE PRZED NAMI! Za nami są jedynie próby (lepsze i gorsze) jej realizacji. KOŚCIÓŁ JEST CIĄGLE JESZCZE PRZED NAMI! Kościół święty; ewangeliczny; wspólnotowy; nasłuchujący Boga, pełniący Boże czyny; i otwarty na człowieka: każdego i wszystkich razem - jak powiedział ostatni Sobór: skuteczny „znak i narzędzie wewnętrznego zjednoczenia człowieka z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”. Taki Kościół jest ciągle przed nami. Jako dar Boga. I jako NASZE ZADANIE. Także OSOBISTA wiara każdego z nas jest jeszcze ciągle przed nami. Każdy z nas może Jezusa poznać i pokochać więcej i lepiej. Ciągle przed nami (a nie za nami) jest poznanie Pisma Świętego: rozkochanie się w Słowie Boga i głębsze jego zrozumienie. Również Eucharystię każdy z nas przeżywać może jeszcze pełniej niż do tej pory. Każdy z nas również - i my wszyscy razem - możemy się bardziej i z większą odpowiedzialnością zaangażować w budowanie wspólnoty Kościoła (od własnej parafii zaczynając).
POTRZEBNE JEST NAM JEDNAK „BOŻE TRĄCENIE W BOK”. I ZAUFANIE W MOC PODAROWANEGO NAM BOŻEGO POKARMU. POTRZEBNA ODWAGA RUSZENIA W DROGĘ - ODWAGA WYJŚCIA Z BEZ-RUCHU KU ZMIANIE!
Temu wszystkiemu posłuży - jak ufam - cały szereg inicjatyw i wydarzeń, do których chcę Was zaprosić w najbliższym wrześniu.
To jakaś skrócona wersja listu? W odczytywanej u mnie były jeszcze informacje o różnych imprach. M.in. na stadionie Orła ma być świętowanie beatyfikacji Stefana Karola Wyszyńskiego. Stadion Orła należy do pana Witolda Skrzydlewskiego, założyciela firmy Skrzydlewska. Główny skazany w procesie skór mówił, że to pan Witek był zleceniodawcą. Zapoprzedni (przed abp. Markiem) długoletni metropolita święcił osobiście wszystkie oddziały firmy. Pan Witold kandydował z ramienia PSL a jego córka z list PO. Pisałem już o tym przy okazji pogrzebu naszego zmarłego kolegi, księdza profesora.
qiz napisal(a): A zamiast pałowania czarnych marszy tutejszoforumowicze mają mokre sny o pałowaniu nieszczepionych.
Nie wiem qizu, jak ci to wytłumaczyć ale twój sposób odnoszenia się do rozmówców wywołuje u znacznej ich części pragnienie schwytania za jakiś solidny kij
qiz napisal(a): Komunia- teraz to już na legalu większość bierze w brudne łapska, niczym protestanty.
Miał być rozdział państwa od kościoła, ale jak widzę nie ma rozdziału kościoła od państwa.
Dobrze, że druga połowa elektoratu PiSu zachowała rozum i władzuchna ma ciężki orzech do zgryzienia. Ale nic to, na nich wyrok już i tak zapadł. Tusk, Gowin, może Morawiecki w koalicji...
A zamiast pałowania czarnych marszy tutejszoforumowicze mają mokre sny o pałowaniu nieszczepionych.
Bardzo przepraszam, ale to co aktualnie widać, to mokre sny określonej grupy o czyichś mokrych snach o pałowaniu. Taki wycinek przebierania nogami do pluszowego męczeństwa (nieśmiertelny nad Wisłą kult Obitej De, która daje słuszność we wszechsprawach), a w przypadku niedoczekania - wycinek "mokrych snów" o męczeństwie możliwym, choć tylko wyobrażonym. Towarzystwo nakręcania wyobrażeń jest doborowe, bo widzę, że i gorliwi kapłani biorą w tym udział. Może to tylko wdepnięcie w niewłaściwą bańkę.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Dumałem ja nad klechicką butą i dojszłem do wniosku, że KEP-scy wykazali się zerową refluksją i zerową elastycznością.
GDYŻ!
Mogli przecie taki rozkaz dać wszystkim klechom szeregowym:
a) msze od rana do wieczora, co godzinę b) zaliczać ludożerce msze w tygodniu zamiast mszy niedzielnej
W takiej oto sytuacji mogliby oni rozładować tłok, mniej mieć klientów na każdej konkretnej mszy, a jednocześnie obsłużyć całą zainteresowaną publiczność. A tu nie, jedynym pomysłem naszych dinożarłów były transmisje przez Jutubkę, a po co komuś jakieś tam życie sakramentalne.
Tak bym rzekł, że wogle nie wyginali się nasi klechowie, tak jak gdyby Najświętszy Sakrament nie był dla nich jakoś szpecjalnie megaważny. Ciekawe1, dlaczego.
Ba, można było chociażby, tam gdzie to możliwe, w cieplejszych miesiącach robić Msze przed kościołem albo w jakimś innym miejscu. Biskupi mogli to przynajmniej zalecić. Ale oni naprawdę poszli na totalną łatwiznę.
qiz napisal(a): Komunia- teraz to już na legalu większość bierze w brudne łapska, niczym protestanty.
Miał być rozdział państwa od kościoła, ale jak widzę nie ma rozdziału kościoła od państwa.
Dobrze, że druga połowa elektoratu PiSu zachowała rozum i władzuchna ma ciężki orzech do zgryzienia. Ale nic to, na nich wyrok już i tak zapadł. Tusk, Gowin, może Morawiecki w koalicji...
A zamiast pałowania czarnych marszy tutejszoforumowicze mają mokre sny o pałowaniu nieszczepionych.
Bardzo przepraszam, ale to co aktualnie widać, to mokre sny określonej grupy o czyichś mokrych snach o pałowaniu. Taki wycinek przebierania nogami do pluszowego męczeństwa (nieśmiertelny nad Wisłą kult Obitej De, która daje słuszność we wszechsprawach), a w przypadku niedoczekania - wycinek "mokrych snów" o męczeństwie możliwym, choć tylko wyobrażonym. Towarzystwo nakręcania wyobrażeń jest doborowe, bo widzę, że i gorliwi kapłani biorą w tym udział. Może to tylko wdepnięcie w niewłaściwą bańkę.
Zaczynają wydzwaniac po miejscach publicznych że jest podłożona bomba, więc mogą się doczekać wpiedrolu, jak nie od państwa to od zwykłych ludzi.
Komentarz
Jak poinformowała „Gazeta Wyborcza”, członkowie stowarzyszeń sprzeciwiających się obostrzeniom związanym z pandemią, a także szczepieniom, występują w umundurowaniu Wojska Polskiego, co sprawia, że są brani za żołnierzy.
Do tych doniesień nawiązał w czwartek lider PO Donald Tusk. Jarosławie, wyjdź do ludzi i powiedz, co jako wicepremier odpowiedzialny za bezpieczeństwo masz zamiar z tym zrobić. Nikt z nas nie ma pewności, czy nie jest to dywersja, której źródła są poza granicami Polski. To wcale nie jest wykluczone – apelował Tusk do wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego."
Atakowanie punktów szczepień to jakieś skrajne szaleństwo, wręcz wydaje się inspirowane.
Z drugiej strony - jedna akcja rozzuchwala drugą. Najbardziej nakręceni mogli dostać paliwa..
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia . Piękny filmik .
Musisz w końcu quiz zrozumieć, ze dla nas antyszczepionkowiec = idiota.
GDYŻ!
Mogli przecie taki rozkaz dać wszystkim klechom szeregowym:
a) msze od rana do wieczora, co godzinę
b) zaliczać ludożerce msze w tygodniu zamiast mszy niedzielnej
W takiej oto sytuacji mogliby oni rozładować tłok, mniej mieć klientów na każdej konkretnej mszy, a jednocześnie obsłużyć całą zainteresowaną publiczność. A tu nie, jedynym pomysłem naszych dinożarłów były transmisje przez Jutubkę, a po co komuś jakieś tam życie sakramentalne.
Tak bym rzekł, że wogle nie wyginali się nasi klechowie, tak jak gdyby Najświętszy Sakrament nie był dla nich jakoś szpecjalnie megaważny. Ciekawe1, dlaczego.
Stosowne plakaty na mieście wisieli, nie wiadomo przez kogo wydane.
Ja chodzę teraz do parafii, gdzie usilnie przekonywano lud, że na rekę.
I kazania poswiecano , jak.
I powiem tak, dawno zem nie widziała takiej uwazności, takiego dostojenstwa, podczas przyjmowania Ciała Panskiego.
Niektórzy odchodzą krok w bok i na kleczkach unoszą do ust,
Inni z namaszczeniem pochylają sie nad swoja dłonią.
Idzie to wolno. Bardzo spokojnie.
Nie dajaca się przekonać reszta przystępuje na koncu i przyjmuje do ust.
Biskup łódzki , nie popelnił żadego mmoim zdaniem błedu , podczas epidemii.
A ostatnie słowo, to juz wogóle.
przepraszam, ale nie mogie sie powstrzymać, żeby nie zacytowac
Drogie Siostry i Drodzy Bracia
Dzisiejsze czytania czynią nas świadkami dwóch możliwych prób wiary.
Pierwszej z nich doznaje prorok Eliasz. Eliasz żył w IX w. przed Chrystusem, w czasach wielkiego odstępstwa od Boga. Niemal cały Lud Boży - pociągnięty przez swego króla, Achaba, porzucił prawdziwego Pana, wybierając bałwochwalcze kulty. Determinacja i zmagania proroka o powrót Ludu do Boga zdawały się odnosić jedynie odwrotny skutek. Odstępstwo stawało się masowe. Zamiast zmiany na lepsze przyszło tępe osamotnienie: Eliasz miał poczucie, że został sam. W dzisiejszym czytaniu widzimy go jako człowieka przetrąconego, marzącego o śmierci, wypranego z nadziei na zmianę; bez wiary również w samego siebie („nie jestem lepszy…”).
To próba znana pewnie wielu z nas. Wszak bałwochwalczych pokus i obietnic jest w naszym świecie znacznie więcej niż w czasach Eliasza. Odstępstwo, apostazja, zanik praktyk religijnych, publiczne deklaracje czynów i postaw przeciwnych Objawieniu - wszystko to zdaje się wręcz dominować wokół nas - tak dalece, że - jak Eliasz - tracimy nadzieję na zatrzymanie i odwrócenie tych procesów, czujemy się coraz bardziej obcy i bezsilni; gdy z pełnym przekonaniem próbujemy przypomnieć Ewangelię, zderzamy się najczęściej z agresją lub drwiną. Mamy dość - jak Eliasz - takiego świata, takiego Kościoła, i takich samych siebie.
Inną próbę wiary przechodzą słuchacze Jezusa w Kafarnaum. Mówią do siebie: „Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: Z nieba zstąpiłem?” Kwestionują autorytet i przepowiadanie Jezusa w imię tego, co o Nim wiedzą. Dobrze Go znają. Mieszka od dłuższego czasu między nimi, poznali Jego rodzinę. Spowszedniał im - tym bardziej, że niczym szczególnym się nie wyróżnia - jest Cieślą. Deklarację Jezusa: „Z nieba zstąpiłem” - odbierają jako uzurpację: „On? Z nieba? Żarty!”
Również i o tę pokusę jest dzisiaj niewątpliwie łatwiej, a już w szczególności w odniesieniu do tej formy obecności i działania Jezusa, jaką jest między nami Kościół. Owszem, dzisiaj - w naszym przypadku - nie chodzi jedynie o to, że Kościół nam spowszedniał, że go znamy od wielu lat, że nie za bardzo ma nas czym zaskoczyć. Ponad 1000 lat Kościoła między nami (w Polsce) to z pewnością wystarczająco długi czas, by go umieścić wśród rzeczy „tradycyjnych”, a więc niedzisiejszych i dalece przestarzałych. Do tego spowszednienia dochodzi jeszcze - jak wiemy - prawdziwy kryzys autorytetu Kościoła, wynikły z grzechów i przestępstw jego ludzi. Jak może mówić: „Z nieba zstąpiłem” Kościół księży, którzy w straszny sposób wykorzystali dzieci? Kościół, który nie potrafił zdecydowanie stanąć po stronie ofiar tych przestępstw? Albo Kościół tak dalece uwikłany w politykę i sojusz ze strukturami państwa, że aż współodpowiedzialny - jak w Kanadzie - za eksterminację nie tylko kulturową, ale i fizyczną rdzennej ludności. Czy tak bardzo zaplątany w doczesne schematy myślenia i w takąż grę doraźnych sił i interesów Kościół, może mówić o autorytecie „z nieba”?! O jakimkolwiek autorytecie?
Za kwadrans będziemy wyznawać: „WIERZĘ w jeden, ŚWIĘTY (!), powszechny i apostolski Kościół”. Czy to jest łatwa wiara dziś? Z pewnością nie! Czy kogoś z nas to cieszy? Z pewnością: Nie! A czy nie odbiera nam sił???
Wróćmy do historii Eliasza. Jeśli odnajdujemy się jakoś w kryzysie wiary (tak proroka, jak i całego Ludu), odnajdźmy się również - i to co najmniej z takim samym przekonaniem (!) - w jego poddaniu się Bogu, który trąceniem w bok wybudza go ze słodkawo-śmiertelnej melancholii. „Trącając go, powiedział mu: Wstań, jedz!” A potem znowu: „wrócił i trącając go, powiedział: Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga”. Wskazał mu przy tym posiłek: podpłomyk i dzban wody.
To też jest o nas! My także za chwilę usłyszymy: „jedzcie! Pijcie! Ciało Moje! Krew Moją!” Oto Boży posiłek.
CZY POCZULIŚCIE JEDNAK RÓWNIEŻ OWO BOŻE TRĄCENIE W BOK?!!! Czy dacie Bogu szansę, by Was wybił z obojętności i beznadziei?!
Nie można spożywać Eucharystii, a jednocześnie utwierdzać się w bezczynnej rezygnacji, i powtarzać (sobie i innym): „Będzie już tylko gorzej”; „Chrześcijaństwo to przeszłość, nie przyszłość”; „również dzień dzisiejszy do niego nie należy…”. Eucharystia jest pokarmem, który udziela sił na drogę. Jeśli trzeba - to nawet BARDZO DŁUGĄ drogę. Eliasz - mocą spożytego pokarmu - szedł 40 dni i 40 nocy do góry Synaj; wspiąwszy się na nią, wszedł go groty, w której 400 lat wcześniej Bóg objawił się Mojżeszowi. Wszedł do niej jednak nie po to jedynie, by wspominać równie piękne, co minione czasy Mojżesza, ale przede wszystkim po to, by doświadczyć NOWEGO objawienia się Pana - Boga, który „przychodzi z PRZYSZŁOŚCI!”, przywraca nadzieję i siły, otwiera perspektywę działania. Na Synaju Eliasz słyszy od Boga konkretne polecenia: co ma zrobić, gdzie pójść, kogo namaścić na króla, a kogo na proroka po sobie. Historia zbawienia się nie skończyła. Bóg właśnie otwiera - i to jego rękami - jej nowy rozdział.
Głęboko wierzę, że to właśnie jest nasza historia: Nic się nie skończyło. Wszystko jest jeszcze przed nami! Wierzę, że Bóg jest ciągle jeszcze PRZED NAMI! Że EWANGELIA JEST CIĄGLE JESZCZE PRZED NAMI! Za nami są jedynie próby (lepsze i gorsze) jej realizacji. KOŚCIÓŁ JEST CIĄGLE JESZCZE PRZED NAMI! Kościół święty; ewangeliczny; wspólnotowy; nasłuchujący Boga, pełniący Boże czyny; i otwarty na człowieka: każdego i wszystkich razem - jak powiedział ostatni Sobór: skuteczny „znak i narzędzie wewnętrznego zjednoczenia człowieka z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”. Taki Kościół jest ciągle przed nami. Jako dar Boga. I jako NASZE ZADANIE. Także OSOBISTA wiara każdego z nas jest jeszcze ciągle przed nami. Każdy z nas może Jezusa poznać i pokochać więcej i lepiej. Ciągle przed nami (a nie za nami) jest poznanie Pisma Świętego: rozkochanie się w Słowie Boga i głębsze jego zrozumienie. Również Eucharystię każdy z nas przeżywać może jeszcze pełniej niż do tej pory. Każdy z nas również - i my wszyscy razem - możemy się bardziej i z większą odpowiedzialnością zaangażować w budowanie wspólnoty Kościoła (od własnej parafii zaczynając).
POTRZEBNE JEST NAM JEDNAK „BOŻE TRĄCENIE W BOK”. I ZAUFANIE W MOC PODAROWANEGO NAM BOŻEGO POKARMU. POTRZEBNA ODWAGA RUSZENIA W DROGĘ - ODWAGA WYJŚCIA Z BEZ-RUCHU KU ZMIANIE!
Temu wszystkiemu posłuży - jak ufam - cały szereg inicjatyw i wydarzeń, do których chcę Was zaprosić w najbliższym wrześniu.
Swoją drogą, w czasach międzywojennych w różnych krajach w związku z ówczesną modą bywały zakazy noszenia jakichkolwiek mundurów.
Hugses&kisses
Miał być rozdział państwa od kościoła, ale jak widzę nie ma rozdziału kościoła od państwa.
Dobrze, że druga połowa elektoratu PiSu zachowała rozum i władzuchna ma ciężki orzech do zgryzienia. Ale nic to, na nich wyrok już i tak zapadł. Tusk, Gowin, może Morawiecki w koalicji...
A zamiast pałowania czarnych marszy tutejszoforumowicze mają mokre sny o pałowaniu nieszczepionych.
Pan Witold kandydował z ramienia PSL a jego córka z list PO. Pisałem już o tym przy okazji pogrzebu naszego zmarłego kolegi, księdza profesora.
No offence
Towarzystwo nakręcania wyobrażeń jest doborowe, bo widzę, że i gorliwi kapłani biorą w tym udział.
Może to tylko wdepnięcie w niewłaściwą bańkę.
http://radiopoznan.fm/informacje/pozostale/termy-zaatakowane-przez-antyszczepionkowcow