rozum.von.keikobad napisal(a): @jorge, na twoje pierwsze pytanie, tj. jak ewolucja tłumaczy powstanie wirusów, odpowiedź jest banalna, nie tłumaczy, bo nie zajmuje się biogenezą. To była zresztą standardowa odpowiedź jak 12 lat temu takie dyskusje były modne na FF.
Wszelako, gdzieś tam mignęło, że kiedyś to one miały godnosć osobistą, a dopiero później zdegradowały się do takich wrednych pijaków jak dziś, dane wirusy.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Serio? A nie jest tak, że "twarda", ateistyczna ewolucja potrzebuje tyle prawdopodobieństwa, że by się w znanym wszechświecie nie zmieściło?
Ale co ma do tego prawdopodobieństwo ? Tu chodzi raczej o to, że entropia powinna rosnąć...
Teoria entropii = teoria prawdopodobieństwa. Zapamiętaj to sobie, Jorgę. Entropia to jedna z miar prawdopodobieństwa. Tyle o entropii wiesz, na ile znasz teorię prawdopodobieństwa.
Bardziej obrazowo - tyle wiesz o jamnikach, ile wiesz o psach.
los napisal(a): Teorię prawdopodobieństwa (czyli ruchy Browna, entropie, wielkie odchylenia etc.) znam ja.
Tak i niech Kolega wystawi zaświadczenie, że nie ma w przyrodzie dość prawdopodobieństwa, żeby choćby się wieloryby zmutowały od parzystokopytnych do beczek sadła, bo za mało było pokoleń po drodze.
Próbowałem wystawić takie zaświadczenie, nawet coś porachowałem ale zrezygnowałem z prób opublikowania z powodu niedostatecznej empatii wobec rasy ludzkiej - wdawanie się w polemiki religijne może zakończyć się ostrzem noża między ziobrami albo czymś jeszcze gorszym a mój instynkt samozachowawczy okazał się mocniejszy od pragnienia oświecenia współbraci. Może też modlitwa św. Tomasza okazała się być skutecznie wysłuchana* A teoria ewolucji dziś jest religią. Z tego samego powodu nie tłumaczę scientologom, że żadnych thetanów nie ma, a muzułmanom, że są pospolitymi neoplatonikami.
*Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
los Teoria entropii = teoria prawdopodobieństwa. (...). Entropia to jedna z miar prawdopodobieństwa. Tyle o entropii wiesz, na ile znasz teorię prawdopodobieństwa.
Bardziej obrazowo - tyle wiesz o jamnikach, ile wiesz o psach.
Podoba mi się ten mini wywód, mile głaszcze mój stryrany dążeniem do harmonii mundi umysł.
los napisal(a): Teorię prawdopodobieństwa (czyli ruchy Browna, entropie, wielkie odchylenia etc.) znam ja.
Tak i niech Kolega wystawi zaświadczenie, że nie ma w przyrodzie dość prawdopodobieństwa, żeby choćby się wieloryby zmutowały od parzystokopytnych do beczek sadła, bo za mało było pokoleń po drodze.
*Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
A tu się nie zgodzę. Gdyż nie chodzi o "każdy" temat, ale o temat, na którym Kolega przypadkiem się zna.
Nie chodzi o prostowanie ścieżek "każdemu", tylko temu, który akurat wprost uprasza o to.
los napisal(a): Próbowałem wystawić takie zaświadczenie, nawet coś porachowałem ale zrezygnowałem z prób opublikowania z powodu niedostatecznej empatii wobec rasy ludzkiej - wdawanie się w polemiki religijne może zakończyć się ostrzem noża między ziobrami albo czymś jeszcze gorszym a mój instynkt samozachowawczy okazał się mocniejszy od pragnienia oświecenia współbraci. Może też modlitwa św. Tomasza okazała się być skutecznie wysłuchana* A teoria ewolucji dziś jest religią. Z tego samego powodu nie tłumaczę scientologom, że żadnych thetanów nie ma, a muzułmanom, że są pospolitymi neoplatonikami.
*Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
Ja bym chętnie takie coś przeczytał, mogę zapewnić o pełnym praesupponendum
JORGE napisal(a): Np. w kwestii zasad termodynamiki, entropii wyjaśnienie jest zadowalające.
Dla prawnika. Nie dla specjalisty od entropii.
Dla Hellera, Meissnera. Jak będę miał czas przytoczę (znajdę) jak to wytłumaczyli (a właściwie przyjęli argumenty). W teorię ewolucji strzelają w innych aspektach, raczej szach mat. Uważam, że to bardzo ważne, wyłowić z teorii ewolucji rzeczy prawdziwe i oddzielić od bzdur.
Richard Dawkins, najpopularniejszy na świecie ewolucjonista-celebryta, w "Bogu urojonym" pisze tak:
"Narodziny życia to rozkwitająca (choć podatna na spekulacje) dziedzina badań. To problem natury głównie chemicznej, a to nie jest moja działka, chociaż — z boku — obserwuję ją z wielką ciekawością. Nie zdziwi mnie zbytnio, jeśli w ciągu najbliższych lat chemicy doniosą nam, że nastąpiło szczęśliwe rozwiązanie i w laboratorium udało się stworzyć, a raczej zapoczątkować nowe życie. Jak dotąd jednak to się nie udało i nadal można twierdzić, że prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest (i zawsze było) mniej niż znikome. Ale przecież przynajmniej raz „to" się zdarzyło! Podobnie jak w przypadku sfery Złotowłosej, możemy być pewni, że — niezależnie od stopnia nieprawdopodobieństwa narodzin życia — zdarzenie takie musiało na Ziemi nastąpić, dowodzi go bowiem nasza tu obecność. I podobnie jak w przypadku temperatury, tak i tu mamy do dyspozycji dwie wykluczające się hipotezy wyjaśniające: hipotezę projektu i hipotezę naukową (lub, do wyboru, antropiczną). Zgodnie z wyjaśnieniem „projektowym", to Bóg świadomie uczynił cud, cisnął w prebiotyczną zupę boskim piorunem i stworzył DNA (lub jakiś jego odpowiednik) i „się stało". Antropiczną alternatywa odwołuje się do rozumowania stochastycznego — tu działa magia wielkich liczb. Jak szacujemy, w naszej galaktyce istnieje od miliarda do trzydziestu miliardów planet, we Wszechświecie jest około stu miliardów galaktyk. Na wszelki wypadek odetnijmy kilka zer, a i tak zostanie (ostrożnie licząc) ponad miliard miliardów planet. Teraz przyjmijmy, iż narodziny życia, spontaniczne powstanie czegoś na kształt DNA, to rzeczywiście zdarzenie na pograniczu nieprawdopodobieństwa, że coś takiego może się zdarzyć na jednej na miliard planet. Jakiekolwiek gremium zajmujące się rozdzielaniem grantów na badania roześmiałoby się w twarz chemikowi, który wystąpiłby o wsparcie projektu badawczego z szansą powodzenia jedną na sto, a tu mówimy o jednej miliardowej... Zauważmy jednak, że nawet przy tak znikomym prawdopodobieństwie w grę wchodzi ponad miliard planet, na których mogło pojawić się życie, a Ziemia, oczywiście, jest jedną z nich"
Mogę potem jeszcze powklejać cytaty o multiwersum. Ogólnie: nawet Dawkins nie miesza w to ewolucji.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): A tu się nie zgodzę. Gdyż nie chodzi o "każdy" temat, ale o temat, na którym Kolega przypadkiem się zna.
Nie chodzi o prostowanie ścieżek "każdemu", tylko temu, który akurat wprost uprasza o to.
Ale publikacja to prostowanie ścieżek ewolucjonistom. Teraz wystarczy, że pomylę kolejność genów, i już rachunki będą nieważne, wszyscy przyczepią się do tego, że źle znam biologię. No bo znam źle biologię, skąd nimby mam znać ją dobrze? Tak atakowano Kopernika - każda drobna nieścisłość w jego dziele unieważniała teorię.
A biologa do pomocy nie znajdę, bo oni też mają instynkt samozachowawczy.
Zaproponuję eksperyment myślowy: wyobraźcie sobie, że wykształcenie skrzydeł wymaga, by w jakimś ustalonym fragmencie kodu genetycznego pojawił się napis SKRZYDLA, alfabet ograniczamy do 26 liter. Jaka jest szansa, by stało się to spontanicznie? 1/302 231 454 903 657 000 000 000
Brzoście, model Kimury jest prosty i wszystko się bez problemu policzy, problemem jest by obudować to genetyczną grypserą i nie popełnić błędu. Idę o zakład, że tysiące ludzi na świecie potrafią to zrobić a nie zrobili, bo chcą żyć. Przecież to rozwalenie podstaw nie tylko życia akademickiego ale całej współczesnej (anty)cywilizacji.
Dyzio_znowu napisal(a): Rafał , co o tym sądzisz jako Prezes?
Tak sobie siedzę w domu i myślę trochę o Wiśle , trochę o przemyśle...
Uważam , że trzeba stosować metodę rozproszenia w zakładach pracy.
Szatnia i świetlica/stołówka to przynajmniej 15 krotna potencjalna ekspozycja na wirusa na pracownika w tygodniu.
1. Trzeba rozstawić szafki po po halach/ wydziałach/ częściach hal w odpowiednich odległościach żeby pracownicy przebierali się z dala od siebie
2. Dodać krzesło i pulpit aby nie migrowali do szatni/ świetlicy w czasie przerw
3. Zapewnić jednorazowe rękawice foliowe (takie jak np. w sklepach do pieczywa) do obsługi lodówek, mikrofalówek i innych
4. Balansować liczbą pracowników za pomocą pracy zmianowej
5. Rozpraszać ruch do budynku przez kierowanie do wejścia/wyjścia z pracy z danych działów.
6. Metoda "furtiana zakonnego" Wyznaczone osoby kontaktowe z danych działów- eliminacja łażenia po zakładzie i szukania się nawzajem.
Wprowadziłem te i kilkanaście innych rozwiązań. Właśnie żem podpisał zbiorcze, zaktualizowane zasady. No i oczywiście podjąłem działania realne w zakresie pracy zdalnej, rozśrodkowania, śluz, dezynfekcji, zaopatrzenia, wizyt itd. Wprowadzam też konkretny Business Continuity Plan bo zamówienia spadają a ludzie w tym ja mogą iść na kwarantannę. Jutro jak szczęśliwie nie pójdę będę kontynuował i korygował.
Czy ja się mylę czy sama teoria ewolucji jest z grubsza ok ale ewolucjonizm nie? No bo że DNA mutuje i mogą się pojawić w wyniku tego inne formy życia i to zdolne do przeżycia, a nawet replikacji to chyba dowiedzione. Natomiast ewolucjonizm to twierdzenie że wszelkie życie tak powstało i się rozwija - wszystkie jego formy, gatunki itp. Tak i wyłącznie tak - to jest ewolucjonizm czyli wulgarna teoria ewolucji z nauką nie mająca nic wspólnego. Owszem to ideologia przeradzająca się w religie. Fałszywą oczywiście.
Rafał napisal(a): Czy ja się mylę czy sama teoria ewolucji jest z grubsza ok ale ewolucjonizm nie? No bo że DNA mutuje i mogą się pojawić w wyniku tego inne formy życia i to zdolne do przeżycia, a nawet replikacji to chyba dowiedzione. Natomiast ewolucjonizm to twierdzenie że wszelkie życie tak powstało i się rozwija - wszystkie jego formy, gatunki itp. Tak i wyłącznie tak - to jest ewolucjonizm czyli wulgarna teoria ewolucji z nauką nie mająca nic wspólnego. Owszem to ideologia przeradzająca się w religie. Fałszywą oczywiście.
Nie no, problem jest taki, że rozwój życia jest tak szalony, że sam Dawkins nie nastarczyłby z dowożeniem prawdopodobieństwa taczkami. Otóż żeby ewolucjonizm trzymał się kupy, aniołki muszą różdżkami atomy poganiać. I to jest problem, bo nie tylko Pana Boga Wszechmogącego nie ma, ale aniołków też.
* A no i samo powstanie życia. Z perspektywy chemii procesowej w zasadzie niemożliwe, gdyż Matka Natura nie ma notesu.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): I to jest problem, bo nie tylko Pana Boga Wszechmogącego nie ma, ale aniołków też.
I to jest problem, bo na istnienie Pana Boga niektórzy by się i zgodzili. Ale nie na aniołki.
Kedyś polazłem do dominikanów na jakieś katolskie seminarium o ewolucjonizmie. I kedy poruszyłem zagadnienie aniołków, to popaczyli na mnie jak na nastojaszczego waryata. Tak było.
Natomiast rzecz w tym, że dane aniołki barzo mie pasują do problemu, czemu wszystko w ramach ewolucji jest tak spieprzone, poczynając od ocząt kręgowców, a na wyginaniu dinozarłów kończąc, w świetle knowań pseudo-Dionizego Areopagity a św. Tomasza z Akwenu.
Moje korpo właśnie obwieściło, że do 10 IV wszyscy bez wyjątków pracują z domu. Monitory i stacje dokujące będą dostraczone. Biuro odkażone zapieczętowane, karty dezaktywowane.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Natomiast rzecz w tym, że dane aniołki barzo mie pasują do problemu, czemu wszystko w ramach ewolucji jest tak spieprzone, poczynając od ocząt kręgowców, a na wyginaniu dinozarłów kończąc, w świetle knowań pseudo-Dionizego Areopagity a św. Tomasza z Akwenu.
Pani_Łyżeczka napisal(a): Moje korpo właśnie obwieściło, że do 10 IV wszyscy bez wyjątków pracują z domu. Monitory i stacje dokujące będą dostraczone. Biuro odkażone zapieczętowane, karty dezaktywowane.
Ja siedze sam w biurze (normalnie pracuje tu 50 osób z mojej firmy), reszta zdalnie. Stołówka zamknięta, poszedłem po kanapke do Maca i poczułem się jak samochód: nie wpuscili do środka tylko kazali przez McDrive, stać w kolejce z samochodami, zamówienie w jednym okienku, zapłata w drugim, odbiór w trzecim.
Stałam dziś w kolejce do osiedlowego sklepu (wpuszczają po 1 osobie, w środku może być 10 klientów). Ludzie są bardzo życzliwi, podchodzą do sprawy z humorem.
Komentarz
Bardziej obrazowo - tyle wiesz o jamnikach, ile wiesz o psach.
*Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania,
że muszę coś powiedzieć na każdy temat
i przy każdej okazji.
Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
że muszę coś powiedzieć na każdy temat
i przy każdej okazji.
Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
A tu się nie zgodzę. Gdyż nie chodzi o "każdy" temat, ale o temat, na którym Kolega przypadkiem się zna.
Nie chodzi o prostowanie ścieżek "każdemu", tylko temu, który akurat wprost uprasza o to.
Choć sama modlitwa bardzo ok.
Tak sobie siedzę w domu i myślę trochę o Wiśle , trochę o przemyśle...
Uważam , że trzeba stosować metodę rozproszenia w zakładach pracy.
Szatnia i świetlica/stołówka to przynajmniej 15 krotna potencjalna ekspozycja na wirusa na pracownika w tygodniu.
1. Trzeba rozstawić szafki po po halach/ wydziałach/ częściach hal w odpowiednich odległościach żeby pracownicy przebierali się z dala od siebie
2. Dodać krzesło i pulpit aby nie migrowali do szatni/ świetlicy w czasie przerw
3. Zapewnić jednorazowe rękawice foliowe (takie jak np. w sklepach do pieczywa) do obsługi lodówek, mikrofalówek i innych
4. Balansować liczbą pracowników za pomocą pracy zmianowej
5. Rozpraszać ruch do budynku przez kierowanie do wejścia/wyjścia z pracy z danych działów.
6. Metoda "furtiana zakonnego" Wyznaczone osoby kontaktowe z danych działów- eliminacja łażenia po zakładzie i szukania się nawzajem.
Richard Dawkins, najpopularniejszy na świecie ewolucjonista-celebryta, w "Bogu urojonym" pisze tak:
"Narodziny życia to rozkwitająca (choć podatna na spekulacje) dziedzina badań. To problem natury
głównie chemicznej, a to nie jest moja działka, chociaż — z boku — obserwuję ją z wielką ciekawością.
Nie zdziwi mnie zbytnio, jeśli w ciągu najbliższych lat chemicy doniosą nam, że nastąpiło szczęśliwe
rozwiązanie i w laboratorium udało się stworzyć, a raczej zapoczątkować nowe życie. Jak dotąd jednak to
się nie udało i nadal można twierdzić, że prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest (i zawsze było)
mniej niż znikome. Ale przecież przynajmniej raz „to" się zdarzyło! Podobnie jak w przypadku sfery
Złotowłosej, możemy być pewni, że — niezależnie od stopnia nieprawdopodobieństwa narodzin życia —
zdarzenie takie musiało na Ziemi nastąpić, dowodzi go bowiem nasza tu obecność. I podobnie jak w
przypadku temperatury, tak i tu mamy do dyspozycji dwie wykluczające się hipotezy wyjaśniające:
hipotezę projektu i hipotezę naukową (lub, do wyboru, antropiczną). Zgodnie z wyjaśnieniem
„projektowym", to Bóg świadomie uczynił cud, cisnął w prebiotyczną zupę boskim piorunem i stworzył
DNA (lub jakiś jego odpowiednik) i „się stało". Antropiczną alternatywa odwołuje się do rozumowania
stochastycznego — tu działa magia wielkich liczb. Jak szacujemy, w naszej galaktyce istnieje od miliarda
do trzydziestu miliardów planet, we Wszechświecie jest około stu miliardów galaktyk. Na wszelki
wypadek odetnijmy kilka zer, a i tak zostanie (ostrożnie licząc) ponad miliard miliardów planet. Teraz
przyjmijmy, iż narodziny życia, spontaniczne powstanie czegoś na kształt DNA, to rzeczywiście
zdarzenie na pograniczu nieprawdopodobieństwa, że coś takiego może się zdarzyć na jednej na miliard
planet. Jakiekolwiek gremium zajmujące się rozdzielaniem grantów na badania roześmiałoby się w twarz
chemikowi, który wystąpiłby o wsparcie projektu badawczego z szansą powodzenia jedną na sto, a tu
mówimy o jednej miliardowej... Zauważmy jednak, że nawet przy tak znikomym prawdopodobieństwie
w grę wchodzi ponad miliard planet, na których mogło pojawić się życie, a Ziemia, oczywiście, jest jedną
z nich"
Mogę potem jeszcze powklejać cytaty o multiwersum. Ogólnie: nawet Dawkins nie miesza w to ewolucji.
A biologa do pomocy nie znajdę, bo oni też mają instynkt samozachowawczy.
Zaproponuję eksperyment myślowy: wyobraźcie sobie, że wykształcenie skrzydeł wymaga, by w jakimś ustalonym fragmencie kodu genetycznego pojawił się napis SKRZYDLA, alfabet ograniczamy do 26 liter. Jaka jest szansa, by stało się to spontanicznie? 1/302 231 454 903 657 000 000 000
Ta liczba nie ma nazwy.
* A no i samo powstanie życia. Z perspektywy chemii procesowej w zasadzie niemożliwe, gdyż Matka Natura nie ma notesu.
To już jest mocno nudne.
Monitory i stacje dokujące będą dostraczone.
Biuro odkażone zapieczętowane, karty dezaktywowane.