Do chwili obecnej w Hiszpanii rozpoznano sześć różnych typów koronawirusa. Nie istnieje możliwość zapewnienia skutecznego leczenia. Jedynym remedium wydaje się wynalezienie szczepionki a wiele wskazuje, że nie nastąpi to w tym roku. Pojawiły się przypadki, gdy wyleczony pacjent przeszedł ponowne zakażenie. Wydaje się prawdopodobne, że wirus zagnieżdża się w jakimś receptorze organizmu skąd umie ponownie aktywować w pewnych okolicznościach. Wskazywany tak licznie objaw utraty zmysłu powonienia i smaku oznacza, że wirus dotyka także struktur mózgowych. Wirus stanowi groźną infekcję zapalną dla organizmu, a nie tylko, jak się zwykło sądzić - dla dróg oddechowych. Fatalnie wpływa na naczynia krwionośne i powoduje zakrzepicę. Dlatego wszystkim pacjentom zaleca się podawanie eparyny przez 15 dni. Po kuracji zaleca się dużo ruchu i unikania siedzącego trybu życia. Choroba może dotknąć 70 % społeczeństwa i trwać miesiącami. Każda faza choroby, przez którą przechodzi pacjent wymaga specyficznego podejścia i leczenia. Dzieci i ludzie młodzi zarażają się w podobnym stopniu, tyle że przebieg choroby u osób starszych jest poważniejszy. Ponadto zaaplikowane im szczepionki, choć skierowane na inne patogeny i choroby mogą wpływać na przebieg choroby. Pytanie „Czy można się uodpornić po przejściu infekcji?” pozostaje bez odpowiedzi. Nasz system immunologiczny wytwarza przeciwciała, co widać przez markery IgM i IgG. Nie wiadomo tylko czy ilość tych przeciwciał jest wystarczająca i jak długo hamują przebieg choroby. Wiele wskazuje, że odporność zależy od rasy i cech genetycznych.
Pozostaje w mocy zalecenie aby jak najczęściej myć ręce, pić dużo wody, utrzymywać dystans między ludźmi. Ponad wszelką wątpliwość wirus nie ma nic wspólnego z „odmianą grypy” ale z chorobami autoimmunologicznymi.
Tym samym tropem podąża laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny z 2008 r. - Luc Montagnier, który wysunął ostatnio w wywiadzie dla CNews śmiałą tezę, że wirus nie ma nic wspólnego z tym odzwierzęcym a jest po prostu efektem prac laboratorium w Wuhan. „Laboratorium w Wuhan specjalizuje się w koronawirusie od 2000 roku, mają wiedzę specjalistyczną w tej dziedzinie i bawią się w uczniów czarnoksiężnika. Sekwencja HIV została najprawdopodobniej wstawiona do genomu koronawirusa w celu stworzenia szczepionki przeciwko HIV” – powiedział w wywiadzie francuski ekspert.
A tak przy okazji, to masz świadomość, że jak chorzy na Koronowirusa zatkają szpitale (w skutek powikłań) to zaczną umierać inni pacjenci, którzy mogli zostać wyleczeni?
Pffff. Już umierają, bo szpitale pozamykane. Tylko umierają w ciszy.
A to jakieś zweryfikowane informacje? Ta pierwsza - że szpitale nie przyjmują chorych będących w stanie zagrożenia życia? Ta druga - że ludzie z tego powodu umierają?
Bo to cholernie mocne oskarżenie jest. Znasz takie sytuacje? Ja akurat o takich nie słyszałam.
Z Warszawy znam akurat inną. Koleżanka (76 l, samotna, katoliczka) od lat cierpiąca na migotanie przedsionków miała dosyć ostry atak. Zadzwoniła do lekarza prowadzącego, ten jej kazał natychmiast wzywać pogotowie lub udać się do szpitala. Usłyszał - za nic w świecie, wolę sobie tu umrzeć niż teraz jechać do szpitala. Nie pojechała (a mogła), wzięła leki, przeżyła. Mnie tylko potem powiedziała - widać św. Piotr jeszcze nie był gotów.
Myślę, że teraz ludzie tylko w ostateczności (wypadki itp.) korzystają z pomocy szpitalnej.
W Falenicy nie zanotowano żadnej zwiększonej "umieralności w ciszy". Liczba nekrologów nie wzrosła. Tam-tamy z bazaru takiego faktu też nie zanotowały. Być może wzrosła liczba histeryków, ale to tylko moje przypuszczenia nie poparte żadnymi badaniami statystycznymi.
Pani_Łyżeczka napisal(a): Myślę, że nikt się nie zmienił tylko sytuacja weryfikuje ludzi. W mojej sferze przywatnej też. Mam podobne odczucia wtedy gdy zobaczyłam profile fejzbukowe moich znajomych zaniemówiłam bo musiałam zweryfikować opinie o części nich a nawet wycofać sie z pewnych relacji. Teraz jest podobnie obserwuję ludzi i wyciągam wnioski z prawdy, która nieoczekiwanie wypływa.
Niedawno rozmawiałem z kolegą o poglądach zbliżonych do naszych forumowych - powiedział, że zakończył parę starych znajomości, gdyż zarobaczywszy twórczość tych osób w mediach społecznościowych nieomal lewą nogą się przeżegnał. I nie chodziło tu o wyznawanie przez nie poglądów dajmy na to lewicowych lecz np.. o rechotanie z czyjejś śmierci i nieszczęścia (m. in. Smoleńsk)
Może to być efektem polityki, ale przede wszystkim Europa Wchodnia wygrywa z Zachodem, bo nie ma Czarnych i Czarniawych. Przekazałem koledze informację, że w Usiech 70% ofiar dziewiętnastego kowidu to Czarni. Zdziwiło go to, gdyż Afroamerykanie charakteryzują się podwyższoną odpornością - z tego powodu importowano ich do zbioru bawełny. Zadzwonił więc do swojego syna, który mieszka tam na stałe i ten w całej rozciągłości potwierdził - mianowicie Murzyny i Meksy nic ale to nic nie przestrzegają żadnych obostrzeń, nie mówiąc o zaleceniach. Miejscowa psiarnia nie może nic zrobić, gdyż ukaranie mandatem będzie przeciwskuteczne, a oni zdają sobie sprawę, że nik ich nie zamknie. Toteż zakażają się i mrą z dziesięć razy częściej, niż by to wynikało z częstości występowania w atmosferze. Nie wiem, jak jest w krajach zach. Europy, lecz mogę domyślić się, że idętycznie. A ponieważ politpoprawność zabrania podawania statystyk w rozbiciu na liczbę pokoleń spędzonych w danym kraju, to wiecie.
Były przypuszczenia, że Biali w Europie wyjdą na koronie gorzej i jeszcze popsują coraz bardziej niekorzystne statystyki częstości występowania, ale okazuje się, że Kolorowi mogą postarać się do tego nie dopuścić.
Drobna uwaga z rozmów wszelakich, ludzie nie rozumieją, że jeżeli jeden człowiek zaraża 2 dalszych, to statystycznie zwiększenie ilości chorych ze 100 na 300 jest tym samym co wzrost z 1000 na 3000 (założenie przyrostu w takim samym interwale czasowym). Poczułem się tym mocno zdezorientowany.
los napisal(a): Sami też się do tej grupy łapiemy. Pańszczyźniani są posłuszni, kiedy czują zagrożenie.
A może to...bo ja wiem... samodyscyplina obywatelska? Bo z kolegi zdania wynika jakby wschodnioeuropejskie mużyki ze strachu chowały się po ziemiankach, a dumni Zachodniacy odważnie szli ze śmiercią na tzw, czołówkę.
los napisal(a): Sami też się do tej grupy łapiemy. Pańszczyźniani są posłuszni, kiedy czują zagrożenie.
A może to...bo ja wiem... samodyscyplina obywatelska? Bo z kolegi zdania wynika jakby wschodnioeuropejskie mużyki ze strachu chowały się po ziemiankach, a dumni Zachodniacy odważnie szli ze śmiercią na tzw, czołówkę.
Ileż to razy słyszałeś o polskiej brawurze, o odwadze czasem sprzeciwiającej się rozsądkowi, o sprzeciwianiu się władzy tylko po to, by się sprzeciwić władzy? Były to rzeczy całkowicie prawdziwe, taka właśnie była polska szlachta. A skoro tak Polacy się nie zachowują, to nie jest to szlachta. A skoro nie szlachta to kto? Żydzi?
Może być inny powód. Większość Polaków jednak rozumie co to znaczy żyć w ciekawych czasach. Wielu pamięta komune albo nawet wojne, albo słyszały opowieści o wojnie. A dzikie lata 90? Sporo ludzi widziało wtedy śmierć na własne oczy. My po prostu wierzymy w śmierć a ludzie zachodu już nie.
los napisal(a): Sami też się do tej grupy łapiemy. Pańszczyźniani są posłuszni, kiedy czują zagrożenie.
Ludzie nie chcą zachorować, to bardzo ważny aspekt posłuszeństwa. Ale równie ważna jest też strona finansowa. Kiedy usłyszeli o 15 tys. kary za zbiorowiska i ostatnio 500 PLN za brak maski to już widzą w swojej wyobraźni jak muszą bulić. Kompletnie nie ma ważenia okoliczności, prawdopodobieństwa, widełek mandatu. Ludzie widzą najczarniejszy scenariusz. Zawsze mnie zastanawiało, po cholerę w telewizji czy radio zawsze podają info - za to i za to grozi do x lat więzienia, podając wymiar kary który sądy stosują w ekstremalnych okolicznościach danego przestępstwa. Nawet człowiek nie związany zupełnie z prawem wie o pewnych niuansach. No tak, ale kto da gwarancję, że jak coś zrobię to właśnie nie dostanę tego najwyższego wymiaru ?
Powiem tak, z pewnego punktu widzenia obecna sytuacja mnie bardzo zaniepokoiła. Odnoszę wrażenie, że mamy dwie postawy - ruki pa szwam, godzimy się na wszystko i postawa druga - zabijają moją wolności, chuje, nie pozwolimy i .... godzimy się na wszystko.
Nie zdawałem sobie sprawy, że przyjęliśmy tak szybko coś co w głowie mi się zawsze kojarzyło z zachodnią cielakowatością. Sam pisałeś, że uratuje nas zdrowy rozsądek, taki chłopski. No nie uratuje, zdrowy rozsądek nakazuje podjęcia racjonalnego ryzyka. Gdzie ono ?
raste napisal(a): Może być inny powód. Większość Polaków jednak rozumie co to znaczy żyć w ciekawych czasach. Wielu pamięta komune albo nawet wojne, albo słyszały opowieści o wojnie. A dzikie lata 90? Sporo ludzi widziało wtedy śmierć na własne oczy. My po prostu wierzymy w śmierć a ludzie zachodu już nie.
A mi się wydaje, że to bardziej chodzi o to, że społeczeństwo bez konkretnego charakteru, nie wie jak się zachować, więc na wszelki wypadek dostosowuje się do zasad. Czy kogokolwiek zadziwiło, że Szwedzi mają wywalone na całą sytuację ? Albo, czy reakcja Angoli, ta początkowa, ale i późniejsza nie jest dla nich typowa ? Albo Włosi. Wszyscy oni są jacyś, czasami wygrywają przez to, czasami przegrywają. My weszliśmy do nowego świata, kompletnie go nie rozumiejąc, zupełnie mentalnie odstając i właściwie nie potrafimy w nim się poruszać wg własnych kryteriów, zachowując tożsamość. To się bardzo mocno uwypukliło w ostatniej dekadzie.
I teraz tak. Świat poukładany wymuszą na nas zmianę mentalną. Ale jeżeli idą kryzysy mamy nad całym światem gigantyczną przewagę. Ona cały czas jest, uśpiona. Jesteśmy mistrzami działań pod presją czasu, improwizacji, radzenia sobie w trudnych sytuacjach, podejmowania ryzyka kiedy nikt by nie podjął i posiadania klasycznej głowy na karku kiedy wszyscy panikują. Wiele jest przyczyn takiego kształtu mentalu, o tym kiedy indziej. Musimy to odkopać w swoich głowach.
Nie da żyć w Japonii i utyć. Takie jedzenie. Poniekąd okropne dla Europejczyka, raz na jakiś czas wydaje się być nawet i smaczne, po paru dniach jednak nie da się. No nie da. A ci od sumo są specjalnie tuczeni.
Komentarz
Do chwili obecnej w Hiszpanii rozpoznano sześć różnych typów koronawirusa.
Nie istnieje możliwość zapewnienia skutecznego leczenia. Jedynym remedium wydaje się wynalezienie szczepionki a wiele wskazuje, że nie nastąpi to w tym roku.
Pojawiły się przypadki, gdy wyleczony pacjent przeszedł ponowne zakażenie. Wydaje się prawdopodobne, że wirus zagnieżdża się w jakimś receptorze organizmu skąd umie ponownie aktywować w pewnych okolicznościach.
Wskazywany tak licznie objaw utraty zmysłu powonienia i smaku oznacza, że wirus dotyka także struktur mózgowych.
Wirus stanowi groźną infekcję zapalną dla organizmu, a nie tylko, jak się zwykło sądzić - dla dróg oddechowych. Fatalnie wpływa na naczynia krwionośne i powoduje zakrzepicę. Dlatego wszystkim pacjentom zaleca się podawanie eparyny przez 15 dni. Po kuracji zaleca się dużo ruchu i unikania siedzącego trybu życia.
Choroba może dotknąć 70 % społeczeństwa i trwać miesiącami.
Każda faza choroby, przez którą przechodzi pacjent wymaga specyficznego podejścia i leczenia.
Dzieci i ludzie młodzi zarażają się w podobnym stopniu, tyle że przebieg choroby u osób starszych jest poważniejszy. Ponadto zaaplikowane im szczepionki, choć skierowane na inne patogeny i choroby mogą wpływać na przebieg choroby.
Pytanie „Czy można się uodpornić po przejściu infekcji?” pozostaje bez odpowiedzi. Nasz system immunologiczny wytwarza przeciwciała, co widać przez markery IgM i IgG. Nie wiadomo tylko czy ilość tych przeciwciał jest wystarczająca i jak długo hamują przebieg choroby. Wiele wskazuje, że odporność zależy od rasy i cech genetycznych.
Pozostaje w mocy zalecenie aby jak najczęściej myć ręce, pić dużo wody, utrzymywać dystans między ludźmi. Ponad wszelką wątpliwość wirus nie ma nic wspólnego z „odmianą grypy” ale z chorobami autoimmunologicznymi.
Tym samym tropem podąża laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny z 2008 r. - Luc Montagnier, który wysunął ostatnio w wywiadzie dla CNews śmiałą tezę, że wirus nie ma nic wspólnego z tym odzwierzęcym a jest po prostu efektem prac laboratorium w Wuhan. „Laboratorium w Wuhan specjalizuje się w koronawirusie od 2000 roku, mają wiedzę specjalistyczną w tej dziedzinie i bawią się w uczniów czarnoksiężnika. Sekwencja HIV została najprawdopodobniej wstawiona do genomu koronawirusa w celu stworzenia szczepionki przeciwko HIV” – powiedział w wywiadzie francuski ekspert.
https://dorzeczy.pl/swiat/136901/zatrwazajace-wnioski-hiszpanskich-profesorow-medycyny.html
A to jakieś zweryfikowane informacje?
Ta pierwsza - że szpitale nie przyjmują chorych będących w stanie zagrożenia życia?
Ta druga - że ludzie z tego powodu umierają?
Bo to cholernie mocne oskarżenie jest.
Znasz takie sytuacje?
Ja akurat o takich nie słyszałam.
Z Warszawy znam akurat inną. Koleżanka (76 l, samotna, katoliczka) od lat cierpiąca na migotanie przedsionków miała dosyć ostry atak. Zadzwoniła do lekarza prowadzącego, ten jej kazał natychmiast wzywać pogotowie lub udać się do szpitala. Usłyszał
- za nic w świecie, wolę sobie tu umrzeć niż teraz jechać do szpitala.
Nie pojechała (a mogła), wzięła leki, przeżyła. Mnie tylko potem powiedziała
- widać św. Piotr jeszcze nie był gotów.
Myślę, że teraz ludzie tylko w ostateczności (wypadki itp.) korzystają z pomocy szpitalnej.
W Falenicy nie zanotowano żadnej zwiększonej "umieralności w ciszy". Liczba nekrologów nie wzrosła. Tam-tamy z bazaru takiego faktu też nie zanotowały.
Być może wzrosła liczba histeryków, ale to tylko moje przypuszczenia nie poparte żadnymi badaniami statystycznymi.
Może to być efektem polityki, ale przede wszystkim Europa Wchodnia wygrywa z Zachodem, bo nie ma Czarnych i Czarniawych.
Przekazałem koledze informację, że w Usiech 70% ofiar dziewiętnastego kowidu to Czarni. Zdziwiło go to, gdyż Afroamerykanie charakteryzują się podwyższoną odpornością - z tego powodu importowano ich do zbioru bawełny.
Zadzwonił więc do swojego syna, który mieszka tam na stałe i ten w całej rozciągłości potwierdził - mianowicie Murzyny i Meksy nic ale to nic nie przestrzegają żadnych obostrzeń, nie mówiąc o zaleceniach. Miejscowa psiarnia nie może nic zrobić, gdyż ukaranie mandatem będzie przeciwskuteczne, a oni zdają sobie sprawę, że nik ich nie zamknie. Toteż zakażają się i mrą z dziesięć razy częściej, niż by to wynikało z częstości występowania w atmosferze.
Nie wiem, jak jest w krajach zach. Europy, lecz mogę domyślić się, że idętycznie. A ponieważ politpoprawność zabrania podawania statystyk w rozbiciu na liczbę pokoleń spędzonych w danym kraju, to wiecie.
Były przypuszczenia, że Biali w Europie wyjdą na koronie gorzej i jeszcze popsują coraz bardziej niekorzystne statystyki częstości występowania, ale okazuje się, że Kolorowi mogą postarać się do tego nie dopuścić.
Poczułem się tym mocno zdezorientowany.
Zobacz jak społeczności mrówek (Japonia, Korea, Tajwan) ładnie się wyhamowały.
Chłopstwo!
Kilka granic wte lub wewte powód do dumy. Ale nie tu
A policji na ulicach prawie nie widać.
Inaczej odbieram tę sytuację.
Powiem tak, z pewnego punktu widzenia obecna sytuacja mnie bardzo zaniepokoiła. Odnoszę wrażenie, że mamy dwie postawy - ruki pa szwam, godzimy się na wszystko i postawa druga - zabijają moją wolności, chuje, nie pozwolimy i .... godzimy się na wszystko.
Nie zdawałem sobie sprawy, że przyjęliśmy tak szybko coś co w głowie mi się zawsze kojarzyło z zachodnią cielakowatością. Sam pisałeś, że uratuje nas zdrowy rozsądek, taki chłopski. No nie uratuje, zdrowy rozsądek nakazuje podjęcia racjonalnego ryzyka. Gdzie ono ?
I teraz tak. Świat poukładany wymuszą na nas zmianę mentalną. Ale jeżeli idą kryzysy mamy nad całym światem gigantyczną przewagę. Ona cały czas jest, uśpiona. Jesteśmy mistrzami działań pod presją czasu, improwizacji, radzenia sobie w trudnych sytuacjach, podejmowania ryzyka kiedy nikt by nie podjął i posiadania klasycznej głowy na karku kiedy wszyscy panikują. Wiele jest przyczyn takiego kształtu mentalu, o tym kiedy indziej. Musimy to odkopać w swoich głowach.
@-)
@-)
Zawodnicy sumo mają tego trochę.
No i ten bydlak Asahara, który zagazował ludzi w tokijskim metrze, ale już go powiesili.
@-)
Su-mo!
to jest masa!