ISKK (instytut statystyki Kościoła katolickiego) po dziesięciu latach przerwy zaczął liczyć (formalne) apostazje. Niecałe 400 wiernych rocznie nie było godne uwagi. Aż po #strajkukobiet w październiku 2020 roku strona apostazja .eu wygenerowała 30.000 wniosków (do formalnego daleko, ale z połowa jak dojdzie do skutku...) Plus masowe wypisy w szkołach średnich z lekcji religii. Dziesięć lat temu było ponad 90 %. Ciekawe, jaki procent będzie na 1. września 2021?
Motes napisal(a): Rzeczywiście we wszystkich parafiach/kościołach (nie pomnę, jak dokładnie się wyraził) są takie stawki za wydanie dokumentu, w tym kartki A4 z jednym zdaniem i pieczątką? Tzn. ja rozumiem, że to zdanie to zgoda, a dobra wola w tych ponurych czasach to towar deficytowy, za który trzeba zapłacić, ale 200 zł? Dobra, kończę wpisywać te cyfry, bo to niezdrowo szokować się co minutę.
Po pierwsze może to być odgórne zalecenie matki kurii diecezjalnej (która bierze od parafii określoną kwotę od każdej takiej opłaty). Po drugie niestety i przed zarazą w wielu miejscach za rozmaite zaświadczenia z kancelaryi parafialnej były takie stawki co łaska 150-180. Tak że ten...
Pani_Łyżeczka napisal(a): Czy mylisz, że Ci co dokonują apostazji łożyli cokolwiek w ostatnim 10cioleciu?!
+1
znam osobiście jedną osobę która dokonała aktu apostozji. To jest od wielu lat wojujący ateista / wyznawca kultu nauki i techniki. Zdecydowanie nie łożył na utrzymanie kościoła.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Mie to kedyś ktoś pedział, że take parafie, które mają w sobie cmentarz, to się nazywa "kuwejtami". Gdyż ich główne bogactwo jest pod ziemią. Myślę, że hyr o tem dotarł i do Kolegowego proboszcza i postanowił podziałkować się z kolegą. W sensie, nie z Kolegą, tylko kolegą-proboszczem.
ks. Franciszek Blachnicki powiadał o stopniowym umieraniu żywej religijności w parafiach: "Ostatnia umrze ta parafia, która ma cmentarz".
AnnaE napisal(a): Czy katolicy, którzy zostaną w Kk, będą w stanie go utrzymać?!
Przez portfel do rozumu... Może to być jakaś metoda na naszych ukochanych klechów.
Tak, to prosta droga do Kościoła Fajnokatolickiego, trochę podobnie jak w Rzeszy.
Niezupełnie o to mi chodziło... To może tak, z mojego podwórka: moja nowa (od 2 lat) parafia, małe miasteczko na Warmii, ogromna kolegiata z XIV, z 10000 mieszkańców (na mszach 10-15%). Księży szt. 5. Wydają się wierzący w Boga. Ale z praktyki jasno wynika, że to raczej lenie i deiści. Nawet śpiew suplikacji musiał być wymuszony, parafia funkcjonuje tak, jakby nikomu nic się nie chciało (no może trochę chce się najmłodszemu i najstarszemu emerytowanemu rezydentowi). Msze na ogół odprawiane byle jak, o działaniu parafii w czasie „pierwszej” kwarantanny w ogóle szkoda gadać: zero jakiejkolwiek inicjatywy, kościół zamknięty, spowiedź w zasadzie się nie odbywała. Nie odprawia się żadnych nabożeństw przebłagalnych o zakończenie pandemii, krzyży i kapliczek pokutnych nie stawia się (a przecież taka tradycja na Warmii...). Wierzą w dystans, maseczki, obostrzenia i szczepionki, a we Wszechmoc Bożą raczej średnio. I tychże i takich księży dotyczyła moja światła rada: być może radykalne odcięcie środków (a nie wypłacanie kasiory z podatku kościelnego) zaowocowałoby jakąś inicjatywą. Jakąkolwiek.
Jeszcze taki disclaimer: tak, znam gorsze parafie; tak, wiem, że może być znacznie gorzej.
AnnaE napisal(a): Czy katolicy, którzy zostaną w Kk, będą w stanie go utrzymać?!
Przez portfel do rozumu... Może to być jakaś metoda na naszych ukochanych klechów.
Tak, to prosta droga do Kościoła Fajnokatolickiego, trochę podobnie jak w Rzeszy.
+1
Jasne, poza tym skąd w ogóle pomysł głoszony przez niektórych, że radykalne zubożenie polskiego Kościoła (jako całości, a nie tylko hierarchii) miałaby przysporzyć mu rozumu? W tytułach przelewów i na pieniądzach wrzucanych na tacę zamieszczać dopisek "tylko dla porządnych księży"?
AnnaE napisal(a): Czy katolicy, którzy zostaną w Kk, będą w stanie go utrzymać?!
Przez portfel do rozumu... Może to być jakaś metoda na naszych ukochanych klechów.
Tak, to prosta droga do Kościoła Fajnokatolickiego, trochę podobnie jak w Rzeszy.
Niezupełnie o to mi chodziło... To może tak, z mojego podwórka: moja nowa (od 2 lat) parafia, małe miasteczko na Warmii, ogromna kolegiata z XIV, z 10000 mieszkańców (na mszach 10-15%). Księży szt. 5. Wydają się wierzący w Boga. Ale z praktyki jasno wynika, że to raczej lenie i deiści. Nawet śpiew suplikacji musiał być wymuszony, parafia funkcjonuje tak, jakby nikomu nic się nie chciało (no może trochę chce się najmłodszemu i najstarszemu emerytowanemu rezydentowi). Msze na ogół odprawiane byle jak, o działaniu parafii w czasie „pierwszej” kwarantanny w ogóle szkoda gadać: zero jakiejkolwiek inicjatywy, kościół zamknięty, spowiedź w zasadzie się nie odbywała. Nie odprawia się żadnych nabożeństw przebłagalnych o zakończenie pandemii, krzyży i kapliczek pokutnych nie stawia się (a przecież taka tradycja na Warmii...). Wierzą w dystans, maseczki, obostrzenia i szczepionki, a we Wszechmoc Bożą raczej średnio. I tychże i takich księży dotyczyła moja światła rada: być może radykalne odcięcie środków (a nie wypłacanie kasiory z podatku kościelnego) zaowocowałoby jakąś inicjatywą. Jakąkolwiek.
Jeszcze taki disclaimer: tak, znam gorsze parafie; tak, wiem, że może być znacznie gorzej.
Jeśli chodzi o opisany przykład to łączę się w bólu. Cóż, koronoczasy ściągnęły maski wszystkim bez wyjątku. Przynajmniej wiemy lepiej na czym stoimy. Ale czy sprawy finansowe rozgrzeją letniość? Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, w której motorem jakiejś dobrej zmiany mógłby być zagrożony pieniądz, gdy nie jest nim jednocześnie choćby namiastka prawdziwej wiary w Boga. Hipoteza: Jeśli takim motorem ma być ludzki, materialny aspekt, to i metody wraz z efektem będą pewnie ludzkie. Czyli jakaś pusta forma, którą nieładnie nazwałem Fajnokatolicyzmem.
Ja mam taką metodę, że patrzę, który ksiądz klęka przez Najświętszym Sakramentem a który kuca. Przyklęknięcie widać, bo wtedy osoba musi zatrzymać się na chwilę w ruchu. Wielu księży wypracowało sobie taki płynny ruch imitujący przyklęknięcie, ale nie ma tego momenciku, w którym się faktycznie klęka. No więc jak taki ksiądz kuca, to znaczy, że uważa, że można Pana Boga oszukać, że sutanna skutecznie to oszustwo zatuszuje. Jeśli to się powtarza, zakładam wtedy, być może niesłusznie, że ksiądz jest niewierzący - albo wierzy w jakiegoś boga, który daje się w ten sposób oszukać. Niedawno był u nasz zaproszony ksiądz, który miał katechezę o cudach eucharystycznych. Na oko jakeś 30 lat, ale już słuszny brzuszek, taki proboszczowski. Miał laptoka i rzutnik i prezętację ze slajdów. Taką, że mój 3-letni wnuczek by się spalił ze wstydu. I on przyjechał na gościnne występy, żeby krzewić wiarę. A przed tabernakulum kuca.
(Tak, wiem, że jestem blisko albo bardzo blisko tego faryzeusza, co stał obok łazarza, ale jakoś nie mogę się powstrzymać przed tym obserwowaniem).
Przerosty rozleniwiającego dobrobytu jeśli już są, to w pałacach biskupich i kuriach, a nie w małych parafiach i wśród szeregowych księży.
Najgorsze jest to, ze zwykle w historii zagrożenia i pandemie powodowały wzrost religijności, teraz zaś jest jakby odwrotnie, co bardzo dziwi i niepokoi..
koprowy napisal(a): Ja w gwałtowny spadek religijności w kilka miesięcy nie bardzo wierzę. Jednym po prostu spadły maski, a innym klapki z oczu.
a właśnie, że gwałtowny, czyli w skali ostatnich 30-u lat w kilka miesięc skok w dół: dominicantes (wyjdzie w liczeniu dopiero po rocznej przerwie, w październiku 2021), uczęszczanie na religię w szkole już zaczyna widać, zobaczymy co z przyparafialnymi grupami też na jesieni
w każdym razie zawsze musi być jakiś impuls, zapalnik; tym był #strajkkobiet w październiku 2020 o dziwo piąty dopiero tak mocno zadziałał, bo - ja tak myślę - uczestnicy i nieuczestnicy, ale zwolennicy NIE MUSIELI w niedzielę pójść do kościoła po pieczątkę, po zobaczenie się przez rodzinę/ znajomych itp
trep napisal(a): Ja mam taką metodę, że patrzę, który ksiądz klęka przez Najświętszym Sakramentem a który kuca. Przyklęknięcie widać, bo wtedy osoba musi zatrzymać się na chwilę w ruchu. Wielu księży wypracowało sobie taki płynny ruch imitujący przyklęknięcie, ale nie ma tego momenciku, w którym się faktycznie klęka. No więc jak taki ksiądz kuca, to znaczy, że uważa, że można Pana Boga oszukać, że sutanna skutecznie to oszustwo zatuszuje. Jeśli to się powtarza, zakładam wtedy, być może niesłusznie, że ksiądz jest niewierzący - albo wierzy w jakiegoś boga, który daje się w ten sposób oszukać. Niedawno był u nasz zaproszony ksiądz, który miał katechezę o cudach eucharystycznych. Na oko jakeś 30 lat, ale już słuszny brzuszek, taki proboszczowski. Miał laptoka i rzutnik i prezętację ze slajdów. Taką, że mój 3-letni wnuczek by się spalił ze wstydu. I on przyjechał na gościnne występy, żeby krzewić wiarę. A przed tabernakulum kuca.
(Tak, wiem, że jestem blisko albo bardzo blisko tego faryzeusza, co stał obok łazarza, ale jakoś nie mogę się powstrzymać przed tym obserwowaniem).
U mię zawsze i porządnie klęka przed tabernakulum i Najświętszym Sakramentem ten ksiądz, który największym leniem jest. Reszta klęka albo i nie klęka. Ten za to zawsze, mino że kuleje.
MarianoX napisal(a): Jasne, poza tym skąd w ogóle pomysł głoszony przez niektórych, że radykalne zubożenie polskiego Kościoła (jako całości, a nie tylko hierarchii) miałaby przysporzyć mu rozumu?
Zgadując, "co autor miał na myśli", jak się domyślam, u podstaw tezy leży przekonanie, że w ubogim Kościele przestaną wieść prym karierowicze ("nas Jasio pójdzie na ksiyndza, bo to tyz dobry piniundz" - cytat autentyczny) a pozostaną "gotowi na wszystko".
Swoją drogą nie bardzo mogę sobie wyobrazić zubożenie hierarchii bez zubożenia całości. "Nim gruby schudnie, chudy zemrze"
W_Nieszczególny napisal(a): OIMW, nie liczby parafian, tylko wielkości miejscowości oraz jej charakteru (miejska albo wiejska).
No właśnie. OIMW, to od liczby mieszkańców danej parafii, wierzących i niewierzących. Przychodu nie ma, a płacić trzeba. Czas najwyższy to zmienić. Te posły odważą się? Bo jeśli nie teraz, to już raczej nigdy.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
koprowy napisal(a): Ja w gwałtowny spadek religijności w kilka miesięcy nie bardzo wierzę. Jednym po prostu spadły maski, a innym klapki z oczu.
a właśnie, że gwałtowny, czyli w skali ostatnich 30-u lat w kilka miesięc skok w dół: dominicantes (wyjdzie w liczeniu dopiero po rocznej przerwie, w październiku 2021), uczęszczanie na religię w szkole już zaczyna widać, zobaczymy co z przyparafialnymi grupami też na jesieni
w każdym razie zawsze musi być jakiś impuls, zapalnik; tym był #strajkkobiet w październiku 2020 o dziwo piąty dopiero tak mocno zadziałał, bo - ja tak myślę - uczestnicy i nieuczestnicy, ale zwolennicy NIE MUSIELI w niedzielę pójść do kościoła po pieczątkę, po zobaczenie się przez rodzinę/ znajomych itp
ja wiem, że wyjdzie. Tylko co to oznacza? Że do kościoła/na religię przestali chodzić ci co robili to wyłącznie z przyzwyczajenia, dla pieczątki lub bo "co sąsiad powie?"
koprowy napisal(a): ja wiem, że wyjdzie. Tylko co to oznacza? Że do kościoła/na religię przestali chodzić ci co robili to wyłącznie z przyzwyczajenia, dla pieczątki lub bo "co sąsiad powie?"
W tym durnym wieku (dojrzewania/ dorastania) to nawet lepiej, że z "przyzwyczajenia" czy z "co sąsiad powie", bo coś i w głowie zostanie i w obyciu (obyczajów, kultury);
całkowite odcięcie się od nawet namiastki "praktykowania" daje nam Irlandię i Portugalię za pokolenie, czyli 25-30 lat, bo etyka chrześcijańska staje się czymś obcym
W każdym razie, Zaraza+Strajkkobiet dało "sprawdzam".
(bo np. część grup kibicowskich czy wszechpolskich stanęło rozkrokiem, zwykli księża też mają zagwozdkę: np. w Piekarach dziewczyny z pochodu z czerwonymi błyskawicami w niedzielę razem poszły na mszę i modlitwy uwielbienia po i nie widziały w tym nic sprzecznego)
Ale w takim kierunku idziemy od lat. Pokolenie lub dwa później, z pewnym takim ociąganiem ale idziemy tam gdzie Zachód. Czy dojdziemy? Teraz wiele na to wskazuje, ale życie lubi niespodzianki.
Zgadzam się z Romkiem, że nawet takie czysto "konwencjonalne" i "z przyzwyczajania" praktykowanie daje bardzo dużo. Postawa swoistej radości z faktu, że od Kościoła odpadną wreszcie "letni katolicy" jest daleka od choćby rozsądku, o troski o bliźnich nawet nie mówiąc. Nawet detale mogą decydować o tym, czy ktoś się załapie rzutem na taśmę na pociąg do Czyśćca. Pamiętam jak pewien ksiądz opowiadał rzeczywiste zdarzenie - parafianka uporczywie "suszyła głowę:" swojemu bratu, który od wielu lat nie spowiadał się i nie uczestniczył we Mszy Św. W końcu dał się przy okazji jakiegoś większego święta namówić, poszedł do kościoła i spowiedzi, po czym po kilku dniach...umarł na zawał.
Lepiej dowolnie intelektualnie "płytko" chłodzić do kościoła, niż dowolnie "głęboko" doń nie chodzić.
Ależ ja się zgadzam! Może źle się wyraziłem. Chodzi mi o to, że to nasze "morze wiary"sukcesywnie wysycha, a teraz wielu zobaczy jak ono jest naprawdę płytkie. Może da to jakiś pozytywny impuls? A były takie w naszej historii.
Parafie płacą pogłówne bez względu na ilość uczestniczących w czymkolwiek (arch Warszawska, dwóch proboszczów, pierwsza pochodna). Pazernośc na kasę, to pokłosie dość tłustych lat minionych i bizantyjskości oprawy, z która ciężko się rozstać. U zatroskanych stanem pandemicznym pojawia się refleksja, ile gałęzi nadłamanych już na zawsze odpadło?
Komentarz
Aż po #strajkukobiet w październiku 2020 roku strona apostazja .eu wygenerowała 30.000 wniosków (do formalnego daleko, ale z połowa jak dojdzie do skutku...)
Plus masowe wypisy w szkołach średnich z lekcji religii. Dziesięć lat temu było ponad 90 %.
Ciekawe, jaki procent będzie na 1. września 2021?
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
edit: wniosku o apostazję? trzeba wprowadzić co najmniej 20 tyś. )
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
znam osobiście jedną osobę która dokonała aktu apostozji. To jest od wielu lat wojujący ateista / wyznawca kultu nauki i techniki. Zdecydowanie nie łożył na utrzymanie kościoła.
Niezupełnie o to mi chodziło...
To może tak, z mojego podwórka: moja nowa (od 2 lat) parafia, małe miasteczko na Warmii, ogromna kolegiata z XIV, z 10000 mieszkańców (na mszach 10-15%). Księży szt. 5. Wydają się wierzący w Boga. Ale z praktyki jasno wynika, że to raczej lenie i deiści. Nawet śpiew suplikacji musiał być wymuszony, parafia funkcjonuje tak, jakby nikomu nic się nie chciało (no może trochę chce się najmłodszemu i najstarszemu emerytowanemu rezydentowi). Msze na ogół odprawiane byle jak, o działaniu parafii w czasie „pierwszej” kwarantanny w ogóle szkoda gadać: zero jakiejkolwiek inicjatywy, kościół zamknięty, spowiedź w zasadzie się nie odbywała. Nie odprawia się żadnych nabożeństw przebłagalnych o zakończenie pandemii, krzyży i kapliczek pokutnych nie stawia się (a przecież taka tradycja na Warmii...). Wierzą w dystans, maseczki, obostrzenia i szczepionki, a we Wszechmoc Bożą raczej średnio.
I tychże i takich księży dotyczyła moja światła rada: być może radykalne odcięcie środków (a nie wypłacanie kasiory z podatku kościelnego) zaowocowałoby jakąś inicjatywą. Jakąkolwiek.
Jeszcze taki disclaimer: tak, znam gorsze parafie; tak, wiem, że może być znacznie gorzej.
+1
Jasne, poza tym skąd w ogóle pomysł głoszony przez niektórych, że radykalne zubożenie polskiego Kościoła (jako całości, a nie tylko hierarchii) miałaby przysporzyć mu rozumu? W tytułach przelewów i na pieniądzach wrzucanych na tacę zamieszczać dopisek "tylko dla porządnych księży"?
To może tak, z mojego podwórka: moja nowa (od 2 lat) parafia, małe miasteczko na Warmii, ogromna kolegiata z XIV, z 10000 mieszkańców (na mszach 10-15%). Księży szt. 5. Wydają się wierzący w Boga. Ale z praktyki jasno wynika, że to raczej lenie i deiści. Nawet śpiew suplikacji musiał być wymuszony, parafia funkcjonuje tak, jakby nikomu nic się nie chciało (no może trochę chce się najmłodszemu i najstarszemu emerytowanemu rezydentowi). Msze na ogół odprawiane byle jak, o działaniu parafii w czasie „pierwszej” kwarantanny w ogóle szkoda gadać: zero jakiejkolwiek inicjatywy, kościół zamknięty, spowiedź w zasadzie się nie odbywała. Nie odprawia się żadnych nabożeństw przebłagalnych o zakończenie pandemii, krzyży i kapliczek pokutnych nie stawia się (a przecież taka tradycja na Warmii...). Wierzą w dystans, maseczki, obostrzenia i szczepionki, a we Wszechmoc Bożą raczej średnio.
I tychże i takich księży dotyczyła moja światła rada: być może radykalne odcięcie środków (a nie wypłacanie kasiory z podatku kościelnego) zaowocowałoby jakąś inicjatywą. Jakąkolwiek.
Jeszcze taki disclaimer: tak, znam gorsze parafie; tak, wiem, że może być znacznie gorzej.
Jeśli chodzi o opisany przykład to łączę się w bólu. Cóż, koronoczasy ściągnęły maski wszystkim bez wyjątku. Przynajmniej wiemy lepiej na czym stoimy.
Ale czy sprawy finansowe rozgrzeją letniość? Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, w której motorem jakiejś dobrej zmiany mógłby być zagrożony pieniądz, gdy nie jest nim jednocześnie choćby namiastka prawdziwej wiary w Boga.
Hipoteza: Jeśli takim motorem ma być ludzki, materialny aspekt, to i metody wraz z efektem będą pewnie ludzkie. Czyli jakaś pusta forma, którą nieładnie nazwałem Fajnokatolicyzmem.
No więc jak taki ksiądz kuca, to znaczy, że uważa, że można Pana Boga oszukać, że sutanna skutecznie to oszustwo zatuszuje. Jeśli to się powtarza, zakładam wtedy, być może niesłusznie, że ksiądz jest niewierzący - albo wierzy w jakiegoś boga, który daje się w ten sposób oszukać.
Niedawno był u nasz zaproszony ksiądz, który miał katechezę o cudach eucharystycznych. Na oko jakeś 30 lat, ale już słuszny brzuszek, taki proboszczowski. Miał laptoka i rzutnik i prezętację ze slajdów. Taką, że mój 3-letni wnuczek by się spalił ze wstydu. I on przyjechał na gościnne występy, żeby krzewić wiarę. A przed tabernakulum kuca.
(Tak, wiem, że jestem blisko albo bardzo blisko tego faryzeusza, co stał obok łazarza, ale jakoś nie mogę się powstrzymać przed tym obserwowaniem).
Najgorsze jest to, ze zwykle w historii zagrożenia i pandemie powodowały wzrost religijności, teraz zaś jest jakby odwrotnie, co bardzo dziwi i niepokoi..
zobaczymy co z przyparafialnymi grupami też na jesieni
w każdym razie zawsze musi być jakiś impuls, zapalnik; tym był #strajkkobiet w październiku 2020
o dziwo piąty dopiero tak mocno zadziałał, bo - ja tak myślę - uczestnicy i nieuczestnicy, ale zwolennicy NIE MUSIELI w niedzielę pójść do kościoła po pieczątkę, po zobaczenie się przez rodzinę/ znajomych itp
Swoją drogą nie bardzo mogę sobie wyobrazić zubożenie hierarchii bez zubożenia całości. "Nim gruby schudnie, chudy zemrze"
Przychodu nie ma, a płacić trzeba.
Czas najwyższy to zmienić. Te posły odważą się? Bo jeśli nie teraz, to już raczej nigdy.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
ja wiem, że wyjdzie. Tylko co to oznacza? Że do kościoła/na religię przestali chodzić ci co robili to wyłącznie z przyzwyczajenia, dla pieczątki lub bo "co sąsiad powie?"
W tym durnym wieku (dojrzewania/ dorastania) to nawet lepiej, że z "przyzwyczajenia" czy z "co sąsiad powie", bo coś i w głowie zostanie i w obyciu (obyczajów, kultury);
całkowite odcięcie się od nawet namiastki "praktykowania" daje nam Irlandię i Portugalię za pokolenie, czyli 25-30 lat, bo etyka chrześcijańska staje się czymś obcym
W każdym razie, Zaraza+Strajkkobiet dało "sprawdzam".
(bo np. część grup kibicowskich czy wszechpolskich stanęło rozkrokiem, zwykli księża też mają zagwozdkę: np. w Piekarach dziewczyny z pochodu z czerwonymi błyskawicami w niedzielę razem poszły na mszę i modlitwy uwielbienia po i nie widziały w tym nic sprzecznego)
Lepiej dowolnie intelektualnie "płytko" chłodzić do kościoła, niż dowolnie "głęboko" doń nie chodzić.
Pazernośc na kasę, to pokłosie dość tłustych lat minionych i bizantyjskości oprawy, z która ciężko się rozstać.
U zatroskanych stanem pandemicznym pojawia się refleksja, ile gałęzi nadłamanych już na zawsze odpadło?