Tutaj u Wolskiego prof Michał Lubina ciekawie wyjaśnia (spekulując) kilka aspektów: Generalnie: 1. Chiny były w układzie globalizacyjnym, ale poza nim, czyli korzystały z dostępu do globalnych rynków chroniąc swój. 2. Obecny Gnesek wybrał strategię sprzeczną z duchem Chin (części Chin), czyli otwartej konfrontacji zamiast dyskretnej agresji. 3. Spowodowało to w USA wskrzeszenie ducha kowbojskiego (My dobrzy, wy źli więc się strzelamy). 4. Jakaś część elit Chin nie ma ochoty na takie 'sprawdzanie się', więc tam trwa ostra walka. Generalnie polecam całość.
U Wojczala też niedawno był Lubina. Nawiasem mówiłem od zawsze że podbój w stylu zachodnim jest nie w duchu Chin i że ich ekspansja moze skończyć od ręki.
Nie da się obejrzyć. Najsampierw zapodali humer sytuacyjny:
A po kliknięciu na "wiu" w dalszem ciągu nie daje rady napawać się misfortuną obcych ludzi. Trza mić konto na pejs-zbuku, guglu, aplu albo rejestrować się przez maila.
Wszystko odpada więc wierzę kuledze na słowo i łączę się w bulu. (
Niedobrze dla nas; Chiny szykują ponoć inwazję na Tajwan, USA zobowiązane są umowami do obrony wyspy, Biden zapowiedział, że oznaczałoby to wojnę z USA. Oby do tego nie doszło, bo zaangażowanie armii USA na Tajwanie wymusiłoby zejście Europy Wsch. i Ukrainy na dalszy plan, a może- nie daj Bóg- wycofanie wojsk ameryk. z Polski i zakończenie pomocy dla Ukrainy.
Mania napisal(a): Niedobrze dla nas; Chiny szykują ponoć inwazję na Tajwan, USA zobowiązane są umowami do obrony wyspy, Biden zapowiedział, że oznaczałoby to wojnę z USA. Oby do tego nie doszło, bo zaangażowanie armii USA na Tajwanie wymusiłoby zejście Europy Wsch. i Ukrainy na dalszy plan, a może- nie daj Bóg- wycofanie wojsk ameryk. z Polski i zakończenie pomocy dla Ukrainy.
Chiny są tak samo przygotowane do wojny jak Ruscy. Może dziury mają w innej materii, ale mogą sobie straszyć. A też nie zapominajmy, oni mają fatalną sytuację geopolityczną, nawet w najbliższym sąsiedztwie jest źle i nigdy tego nie zmienią. Dzielny Samuraj odda życie byłe pościnać łby śmierdzielom, podobnie Koreańcy, nie mówiąc już o Ciapatych za Górami, dla których Chiny to jest tak samo obca cywilizacja jak dla nas. A może odwrotnie, no nie ważne, nienawidzą się. W Azji są problemy podobne jak w Europie, tylko na większą skalę i coś czuję, że potencjał na totalną rozpierduchę w tym rejonie mają dużo większy niż okresy szaleństwa u nas.
Ja wiem, ja wiem, Chinole nawciskali bajeczek o swojej unikalności, najstarszej historii, kupują jakimiś mrzonkami o szlakach handlowych itp. Ich jest dużo - i to tyle. Prymitywna kultura, której rytm nadaje wykrzywiony komunizmu. Narobią problemów, ale nie teraz jeszcze i tylko wtedy, kiedy Biały Człowiek im pozwoli (przez swój upadek).
Tajwan jest nietykalny, to jest światowa fabryka procesorów. Zniszczenie jej spowoduje że Chińczycy nie będą mieli co produkować, bo nie będzie podzespołów, komu to potrzebne?
Pewnego słonecznego dnia nad brzeg rzeki zawędrował żółw. Korzystał z pięknej pogody wygrzewając się w promieniach wiosennego słońca. Po kilku godzinach, nad rzekę przybył także skorpion i zatrzymał się nieopodal żółwia. Przez pewien czas obaj grzali się w słońcu, po czym skorpion rzekł do żółwia:
– Żółwiu, czy mogę wejść na twój grzbiet, by przedostać się na drugą stronę rzeki? -Chyba żartujesz- odpowiedział żółw- przecież ty jesteś skorpionem. Jak tylko pozwolę ci wejść na moją skorupę, ukąsisz mnie! -Nie no coś ty- zarzekał się skorpion- przecież ja nie umiem pływać. Gdybym cię ukąsił, to oboje poszlibyśmy na dno. Jaki miałoby to sens byśmy oboje zginęli? -No w sumie… dobra wskakuj – zgodził się żółw.
Ostrożnie i bardzo powoli żółw wszedł do wody i zaczął płynąć ze skorpionem na grzbiecie. Udało mu się przepłynąć już połowę szerokości. Gdy znalazł się pośrodku rzeki, w miejscu gdzie woda był bardzo głęboka, żółw poczuł, że traci siły. Nie mógł posuwać się do przodu. W dodatku stracił czucie w kończynach. Zaczął tonąć. Opadając w głębiny zapytał:
Pisarze SF opisywali pewien problem, z którym zmagamy się teraz. Dotyczy pułapki cywilizacji wyższego rzędu w kontaktach z cywilizacją niższego rzędu. Co w efekcie może zaowocować porażką tej pierwszej.
Otóż, projektujemy swoje wzorce zachowania dla ludów dużo bardziej prymitywnych od nas. Traktujemy ich, jakby myśleli naszymi kategoriami, komplikując motywy, wypaczając cele ich działań. I co najgorsze, stosując działania wobec nich, które nijak nie przyniosą skutku. A logicznie nam się wydaje, że by przyniosły, bo my przecież byśmy tak zareagowali.
Ale, żeby to był pełen obraz sytuacji. W niektórych przypadkach zachowujemy się tak jak opisałem wyżej, a w innych, jakbyśmy kompletnie zapomnieli kim jesteśmy i wchodzą bardzo prymitywne, czasami nieludzkie działania. Niczym schizofrenik, co w efekcie jeszcze bardziej komplikuje sprawę.
Wg mnie, żebyśmy się uratowali, należy przeprowadzić bezwzględną neokolonizację świata. Tyle, że do tego potrzebna jest pasjonarność, którą miały ludy europejskie wyruszając na morza.
""Żyłem w Związku Radzieckim przez 20 lat. Wiem, jak to jest żyć w państwie totalitarnym, które łamie prawa człowieka i podważa porządek świata” – powiedział Mereżko. „Dla mnie Chiny są dokładnie takie, jak Związek Radziecki, ale bardziej niebezpieczne”. Bardzo ciekawy wywiad Axios z Ołeksandrem Mereżko, przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych Rady Najwyższej Ukrainy. Elity polityczne Ukrainy zaczynają widzieć zagrożenie ze strony ChRL. Poparcie Chin dla Rosji podczas wojny na Ukrainie rozczarowało wielu Ukraińców. „To sojusznik naszego wroga. A [Chiny] to bardzo cyniczna siła, która absolutnie nie dba o nic poza własnymi interesami”. Z drugiej strony Tajwan, powiedział Mereżko, okazał się „prawdziwym przyjacielem”. Tajwan wprowadził sankcje wobec Rosji i udzielił Ukrainie znacznego wsparcia materialnego, a tajwański parlament przyjął rezolucję popierającą Ukrainę."
Chiny nie mają możliwości przeprowadzenia desantu na Tajwan bez ataku nuklearnego. Wszelkie rozważania to pochodna pytania, czy Chiny się na to zdecydują, jak są gotowe, to wszelkie scenariusze są na stole, jak nie, to nie.
ms.wygnaniec napisal(a): Chiny nie mają możliwości przeprowadzenia desantu na Tajwan bez ataku nuklearnego. Wszelkie rozważania to pochodna pytania, czy Chiny się na to zdecydują, jak są gotowe, to wszelkie scenariusze są na stole, jak nie, to nie.
Wg mnie, żebyśmy się uratowali, należy przeprowadzić bezwzględną neokolonizację świata. Tyle, że do tego potrzebna jest pasjonarność, którą miały ludy europejskie wyruszając na morza. JORGE
pytałem kiedyś czemu portugalczycy tak skoro wyjeżdżali? szans na spadek często nie mieli, a żarcie na statku niewiele się różniło od domowego, a jak worek pieprzu przywiózł, to coś kupić sobie mógł
Kitajce prawie nie prowadzili wojen zdobywczych! Przez te kilka tysięcy lat Chiny się rozrosły kilkakrotnie ale większość zdobyczy terytorialnych osiągnięto metodami dyplomatycznymi tak jak Hongkong. Reverse takeover to ulubiona chińska metoda a w tym przypadku polegała na tym, że jacyś barbarzyńcy podbijali Chiny, zakładali własną dynastę, przez sto lat się ona sinizowała a potem wymierała a ziemie rzeczonych barbarzyńców przypadały już Chinom.
@Jorge mam kolegę, który w niemal każdej rozmowie powtarza, ze "Chińczycy to najmądrzejsi ludzie na świecie", ale nie potrafi tego uzasadnić
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
ms.wygnaniec napisal(a): Chiny nie mają możliwości przeprowadzenia desantu na Tajwan bez ataku nuklearnego. Wszelkie rozważania to pochodna pytania, czy Chiny się na to zdecydują, jak są gotowe, to wszelkie scenariusze są na stole, jak nie, to nie.
W takim razie nie.
Czy kierownik Kompartii Kitaju zainauguruje kampanię "Niech rozwitnie sto grzybów"?
christoph napisal(a): Wg mnie, żebyśmy się uratowali, należy przeprowadzić bezwzględną neokolonizację świata. Tyle, że do tego potrzebna jest pasjonarność, którą miały ludy europejskie wyruszając na morza. JORGE
pytałem kiedyś czemu portugalczycy tak skoro wyjeżdżali? szans na spadek często nie mieli, a żarcie na statku niewiele się różniło od domowego, a jak worek pieprzu przywiózł, to coś kupić sobie mógł
Coś tam wiem na temat powodów podbojów angielskich. Od chęci dokonania rabunków na statkach portugalskich, hiszpańskich (za przyzwoleniem królowej), poprzez słabe warunki życia w Anglii, ale na przemożnej chęci eksploracji skończywszy. Wszędzie i zawsze zaś była gigantyczna wiara, że się uda. Przecież pierwsze kolonie brytyjskie padały jak muchy, umierało 80% z ludzi, którzy wysiedli na ląd. Ale cały czas się pchali. Nie mówiąc już o szukaniu szlaków, wariackich wyprawach wojennych i łupieżczych, tam cały czas była gigantyczna żywotność.
Brzost napisal(a): To jest to co Dmowskiego najbardziej zachwycało w Anglikach i co bardzo chciał zaszczepić Polakom.
To zachwycało można traktować w dwojaki sposób. Bo Dmowski już nie żyje, ale Angole prawie też. Odnoszę wrażenie, że z tej żywotności zostało im tylko przekonanie, że ją mają. Wg mnie - już nie mają (a może ktoś mnie wyprowadzi z błędu, bo tak trochę strzelam).
MarianoX napisal(a): Czytałem sporo na temat historii alpinizmu i himalaizmu - tam aż roiło się od czasami wręcz wariackich i straceńczych wypraw Brytyjczyków.
Historię o G. Mallorym czyta się z wypiekami na twarzy. Polecam "Ścieżki chwały" Jeffrey'a Archera.
MarianoX napisal(a): Czytałem sporo na temat historii alpinizmu i himalaizmu - tam aż roiło się od czasami wręcz wariackich i straceńczych wypraw Brytyjczyków.
Historię o G. Mallorym czyta się z wypiekami na twarzy. Polecam "Ścieżki chwały" Jeffrey'a Archera.
Bardzo dziękuję za polecenie tej książki - dziś zaopatrzyłem się w e-booka i zaczynam czytać.
Tu smakowity fragment o pewnym brytyjskim śmiałku z książki Jona Krakauera "Wszystko za Everest":
"Idealistyczny, melancholijny Anglik o nazwisku Maurice Wilson nie miał tyle szczęścia, gdy próbował dokonać równie lekkomyślnej próby wejścia trzynaście lat przed Denmanem.
Wykoncypował plan dotarcia do Tybetu niewielkim samolotem, rozbicia maszyny na zboczach Everestu i kontynuowania wspinaczki na szczyt od tego miejsca. Braku znajomości technik zarówno wspinaczki wysokogórskiej, jak i latania nie uznał za poważną przeszkodę.
Wilson kupił samolot o skrzydłach z tkaniny, Gypsy Moth, ochrzcił go mianem EverWrest1 i opanował podstawy pilotażu. Następnie spędził pięć tygodni, wędrując po niewysokich wzgórzach Snowdonii i angielskiego Lake District, by nauczyć się tego, co – jak sądził – powinien wiedzieć na temat wspinaczki. W maju 1933 roku wzleciał swym niewielkim samolocikiem w górę i ustawił kurs na Everest przez Kair (...)ale nie otrzymawszy zezwolenia od rządu nepalskiego na przelot nad Nepalem, sprzedał samolot za 500 funtów i drogą lądową udał się do Dardżylingu. (...) Do połowy maja 1934 r dotarł do szczytu lodowca Rongbuk Wschodni znajdującego się na wysokości 6400 metrów n.p.m.,(...)Rok później, gdy Shipton wrócił na Everest, jego wyprawa natknęła się na zamarznięte ciało Wilsona leżące w śniegu poniżej Przełęczy Północnej. „
Komentarz
Generalnie:
1. Chiny były w układzie globalizacyjnym, ale poza nim, czyli korzystały z dostępu do globalnych rynków chroniąc swój.
2. Obecny Gnesek wybrał strategię sprzeczną z duchem Chin (części Chin), czyli otwartej konfrontacji zamiast dyskretnej agresji.
3. Spowodowało to w USA wskrzeszenie ducha kowbojskiego (My dobrzy, wy źli więc się strzelamy).
4. Jakaś część elit Chin nie ma ochoty na takie 'sprawdzanie się', więc tam trwa ostra walka.
Generalnie polecam całość.
Obcy ludzie, ale miło popatrzeć:
https://9gag.com/gag/awZ0Q4y
Najsampierw zapodali humer sytuacyjny:
A po kliknięciu na "wiu" w dalszem ciągu nie daje rady napawać się misfortuną obcych ludzi.
Trza mić konto na pejs-zbuku, guglu, aplu albo rejestrować się przez maila.
Wszystko odpada więc wierzę kuledze na słowo i łączę się w bulu.
(
👣
🐾
🐾
"Płonący wieżowiec" oglądałem w Relaksie w 1974 jak zerwałem się ze szkoły.
Przemko, trep
Dzięki Wam
To był dżołk, jasne że mogę to znaleźć gdzieś indziej.
👣
🐾
🐾
Ja wiem, ja wiem, Chinole nawciskali bajeczek o swojej unikalności, najstarszej historii, kupują jakimiś mrzonkami o szlakach handlowych itp. Ich jest dużo - i to tyle. Prymitywna kultura, której rytm nadaje wykrzywiony komunizmu. Narobią problemów, ale nie teraz jeszcze i tylko wtedy, kiedy Biały Człowiek im pozwoli (przez swój upadek).
– Żółwiu, czy mogę wejść na twój grzbiet, by przedostać się na drugą stronę rzeki?
-Chyba żartujesz- odpowiedział żółw- przecież ty jesteś skorpionem. Jak tylko pozwolę ci wejść na moją skorupę, ukąsisz mnie!
-Nie no coś ty- zarzekał się skorpion- przecież ja nie umiem pływać. Gdybym cię ukąsił, to oboje poszlibyśmy na dno. Jaki miałoby to sens byśmy oboje zginęli?
-No w sumie… dobra wskakuj – zgodził się żółw.
Ostrożnie i bardzo powoli żółw wszedł do wody i zaczął płynąć ze skorpionem na grzbiecie. Udało mu się przepłynąć już połowę szerokości. Gdy znalazł się pośrodku rzeki, w miejscu gdzie woda był bardzo głęboka, żółw poczuł, że traci siły. Nie mógł posuwać się do przodu. W dodatku stracił czucie w kończynach. Zaczął tonąć. Opadając w głębiny zapytał:
-Skorpionie?! Dlaczego mnie ukąsiłeś?
-Jestem skorpionem. Do mojej natury należy to, że kąsam…
https://jezuici.pl/2016/09/opowiesc-o-zolwiu-i-skorpionie/
Otóż, projektujemy swoje wzorce zachowania dla ludów dużo bardziej prymitywnych od nas. Traktujemy ich, jakby myśleli naszymi kategoriami, komplikując motywy, wypaczając cele ich działań. I co najgorsze, stosując działania wobec nich, które nijak nie przyniosą skutku. A logicznie nam się wydaje, że by przyniosły, bo my przecież byśmy tak zareagowali.
Ale, żeby to był pełen obraz sytuacji. W niektórych przypadkach zachowujemy się tak jak opisałem wyżej, a w innych, jakbyśmy kompletnie zapomnieli kim jesteśmy i wchodzą bardzo prymitywne, czasami nieludzkie działania. Niczym schizofrenik, co w efekcie jeszcze bardziej komplikuje sprawę.
Wg mnie, żebyśmy się uratowali, należy przeprowadzić bezwzględną neokolonizację świata. Tyle, że do tego potrzebna jest pasjonarność, którą miały ludy europejskie wyruszając na morza.
Ech...
Bardzo ciekawy wywiad Axios z Ołeksandrem Mereżko, przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych Rady Najwyższej Ukrainy. Elity polityczne Ukrainy zaczynają widzieć zagrożenie ze strony ChRL. Poparcie Chin dla Rosji podczas wojny na Ukrainie rozczarowało wielu Ukraińców.
„To sojusznik naszego wroga. A [Chiny] to bardzo cyniczna siła, która absolutnie nie dba o nic poza własnymi interesami”.
Z drugiej strony Tajwan, powiedział Mereżko, okazał się „prawdziwym przyjacielem”.
Tajwan wprowadził sankcje wobec Rosji i udzielił Ukrainie znacznego wsparcia materialnego, a tajwański parlament przyjął rezolucję popierającą Ukrainę."
https://www.facebook.com/hania.shen/posts/pfbid0mKiSERwpKb2JkS8Jye9Rr3BCKBzHvLbv11BbFHvCRHjvq6svrShRfTb9n3Zr9rjYl
JORGE
pytałem kiedyś czemu portugalczycy tak skoro wyjeżdżali?
szans na spadek często nie mieli, a żarcie na statku niewiele się różniło od domowego, a jak worek pieprzu przywiózł, to coś kupić sobie mógł
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_Polaków,_którzy_zginęli_w_Himalajach_i_Karakorum
Bardzo dziękuję za polecenie tej książki - dziś zaopatrzyłem się w e-booka i zaczynam czytać.
"Idealistyczny, melancholijny Anglik o nazwisku Maurice Wilson nie miał tyle szczęścia, gdy próbował dokonać równie lekkomyślnej próby wejścia trzynaście lat przed Denmanem.
Wykoncypował plan dotarcia do Tybetu niewielkim samolotem, rozbicia maszyny na zboczach Everestu i kontynuowania wspinaczki na szczyt od tego miejsca. Braku znajomości technik zarówno wspinaczki wysokogórskiej, jak i latania nie uznał za poważną przeszkodę.
Wilson kupił samolot o skrzydłach z tkaniny, Gypsy Moth, ochrzcił go mianem EverWrest1 i opanował podstawy pilotażu. Następnie spędził pięć tygodni, wędrując po niewysokich wzgórzach Snowdonii i angielskiego Lake District, by nauczyć się tego, co – jak sądził – powinien wiedzieć na temat wspinaczki. W maju 1933 roku wzleciał swym niewielkim samolocikiem w górę i ustawił kurs na Everest przez Kair (...)ale nie otrzymawszy zezwolenia od rządu nepalskiego na przelot nad Nepalem, sprzedał samolot za 500 funtów i drogą lądową udał się do Dardżylingu.
(...)
Do połowy maja 1934 r dotarł do szczytu lodowca Rongbuk Wschodni znajdującego się na wysokości 6400 metrów n.p.m.,(...)Rok później, gdy Shipton wrócił na Everest, jego wyprawa natknęła się na zamarznięte ciało Wilsona leżące w śniegu poniżej Przełęczy Północnej. „