Czyli co - sześć spacerów dziennie? Ludzie którzy chcą jeść (i nakarmić podopiecznych), spędzają w pracy czyli poza domem dziesięć godzin dziennie, tak niestety wygląda cywilizacja. Zwierzak wtedy zostaje sam. To nie jest niego problem, tak?
No niestety, czasami należy w imię humanitaryzmu zrezygnować z posiadania psa, jeśli już naprawdę nie ma nas całymi dniami. BTW znam masę ludzi których doba tak nie wygląda, oraz takich którzy kombinują, jak ułożyć życie żeby i im, i psu było w miarę komfortowo. Są różne opcje.
Spacery wystarczą trzy, ale jeden długi, z możliwością swobodnej eksploracji.
Zresztą, poza ew. problemem sikania, pozostawienie psa na te 10 godzin w ogródku jest tak samo beznadziejne, jak pozostawienie go w mieszkaniu. Bo to zwierzę stadne i wysoce współpracujące, jemu do szczęścia jesteśmy potrzebni my, a nie stała dostępność tarasu i trawy.
Takie coś to dla, bo ja wiem... żółwia może?
Jest trochę dobrych psów pracujących, które poza czasem pracy z przewodnikiem & spacerami luzem spędzają życie w kojcach - znacznie mniejszych niż przysłowiowa kawalerka. Są absolutnie spełnionymi, szczęśliwymi zwierzakami, choć ktoś patrząc z boku załamałby ręce, bo pies za kratami siedzi sporo godzin, a przecież poziom ich - nazwijmy to tym fatalnym słowem - dobrostanu jest znacznie wyższy, niż psów pozostawianych na dzień na przydomowych posesjach.
Na pewno zaś są mniej uciążliwe dla otoczenia - o tym też warto pamiętać decydując się na psa; my nie żyjemy na pustyni, na ogół są jacyś sąsiedzi, jacyś ludzie wokół.
Wielkomiejskie suburbia z ujadającymi bez sensu całe dni (a nieraz i noce) Burusiami to jednak jakiś kosmos.
Już nie wspomnę - to a'propos głównego tematu - że ostatnio bardzo modne jest wśród aktywistów prozwierzęcych zabieranie "biednych pozostawionych w ogródku piesków", zwłaszcza jak są rasowe i/lub ładne.
Jeden z przodujących w takich krzywych akcjach osobników ma na wyposażeniu cały zestaw narzędzi do włamywania się ludziom na posesje i nawet się nim chwali w necie (przy całkowitej bierności aparatu państwowego, niestety).
Wracając do wczesniejszego podwątku - zboża z Ukrainy. Właśnie bylem uzupełnić zapasy mąki, ziemniaków i innych płodów u znajomego bauera z Markowej ( ta od Ulmów, bauer bo to gluchoniemce). Wcurw na Kowalczyka ale i na Pis przeogromny. To jest ich elektorat i oni dalej chcą na niego głosować, ale oczekują konkretnego działania. To są naprawdę porządni ludzie, tak wkurzonego znajomego nigdy nie widziałem. Te parę procent wiejskich wyborców jest ważniejsze od młodych gumniakow, bo ci są na razie nie do odzyskania.
@Berek powiedział(a):
Nie ma problemu z trzymaniem dużych psów w pudełkach.
Męczą się raczej właściciele, nie psy, o ile się zwierzakom zapewni odpowiednio dużą aktywność codziennie.
Znam takich którzy zapewniają nawet psom pracującym. Ale pytanie po co to robić? Po co dzień w dzień w poświęcać kilka godzin i jeździć z psem autem kilkadziesiąt kilometrów do terenów zielonych gdzie może się wyhasać, zresztą niezgodnie z prawem bo na terenach publicznych pies powinien być na smyczy. > @janosik powiedział(a):
No to ciągle z nim musisz łazić, a na wielkim terenie sam sobie zapewnia aktywność. Wg mnie jest różnica.
No właśnie nie zapewnia, pies jest zwierzęciem stadnym, sam się sobą nie zajmie, to że pobiega po kątach podwórka i sprawdzi co tam słychać to nie znaczy że jest prawidłowo zaopiekowany. Jedne rasy znoszą to lepiej inne gorzej, takie owczarki potrzebują aktywności fizycznej oraz umysłowej, spacer nawet długi ale ciągle tą samą trasą to dla niego za mało.
Znam takich którzy zapewniają nawet psom pracującym. Ale pytanie po co to robić?
Dla przyjemności, prą Pana, dla przyjemności.
Po co dzień w dzień w poświęcać kilka godzin i jeździć z psem autem kilkadziesiąt kilometrów do terenów zielonych gdzie może się wyhasać, zresztą niezgodnie z prawem bo na terenach publicznych pies powinien być na smyczy.
No kilkadziesiąt kilometrów to jednak lekka przesada; w Warszawie na przykład naprawdę jest gdzie robić fajne trasy, i to często zgodnie z prawem, nie jest tak źle, że przypomnę "Regulamin zachowania czystości i porządku..." gdzie stoi jak byk nie, że pies ma być "na uwięzi" a "pod kontrolą". W praktyce, przy bardzo nielicznych zresztą rozmowach ze służbami porządkowymi wystarczyło pokazać że psy reagują na pierwsze przywołanie i nie było dalszej dyskusji, panowie zwijali się i szli sobie dalej.
A ostatnio to w ogóle nie reagują, widać już się przyuczyli.
No to ciągle z nim musisz łazić, a na wielkim terenie sam sobie zapewnia aktywność. Wg mnie jest różnica.
No właśnie nie zapewnia, pies jest zwierzęciem stadnym, sam się sobą nie zajmie, to że pobiega po kątach podwórka i sprawdzi co tam słychać to nie znaczy że jest prawidłowo zaopiekowany. Jedne rasy znoszą to lepiej inne gorzej, takie owczarki potrzebują aktywności fizycznej oraz umysłowej, spacer nawet długi ale ciągle tą samą trasą to dla niego za mało.
Z tym pełna zgoda.
Myślę że wiele zależy od tego, co kto uważa za pełnię szczęścia. Niektórzy grają w gierki, inni śledzą giełdę, jeszcze inni chodzą tańczyć tango albo jeżdżą rowerem, a kolejna grupa wyłazi z psem czy psami ćwiczyć perfekcyjne niemieckie przywołanie, robienie dwunastogodzinnego śladu albo skok przez stacjonatę.
Przy okazji uprawiania tropienia (co najczęściej wyglądało tak, że się spotykało z kursantami bladym świtem w weekendy) udawało się spotkać innych cudownych wariatów - hobbystów. Paaaanie, czego myśmy nie widzieli! Pamiętam kiedyś listopadowy, pełen mgieł świt, postarzaliśmy położone ślady siedząc pod lasem, gdy nagle spomiędzy drzew wynurzył się oddział partyzantów. Cudni byli, zmęczeni tacy, ubrani jak się należy, nawet mieli sanitariuszkę ze sobą. . Minęli nas jak duchy. Oczywiście ćwicząca grupa rekonstrukcyjna, ale wrażenie było potężne.
Często natykaliśmy się też na preppersów, w pełnych komarów kampinoskich lasach spędzających noce na świeżym powietrzu. Byli cali wymazani błotem, bo to podobno odpędza tych małych krwiopijców.
Zdarzali się też protoplaści naszego WOT-u ganiający się po lesie z replikami broni.
Peem za siebie: bo lubię biegać z psem. W Puszczy Niepołomickiej i pobliskich Beskidach wszelakich.
Lubię pić rano kawę na świeżym peetrzu i naparzać piłeczką w przestrzeń, spacerować po dzielni albo patrzyć jak biega i podziwiać harmonię jego ruchów.
Jak mawiały klasztorne przepisy "pies to rzecz krotochwilna" i służy do rozrywki.
Stosownie to tego wybrałam rasę i chwalę sobie ten stan (posiadania)
wszystko fajnie, tylko że nie ma wbrew pozorom żadnej alternatywy "albo piątka dla zwierząt albo rozwiązanie kryzysu zbożowego". Najlepszym tego dowodem jest sam Kowalczyk, który (słusznie czy nie) jest oskarżany o kryzys zbożowy, a dwa i pół roku temu został tymczasowo wyrzucony z klubu PiS za głosowanie przeciwko piątce dla zwierząt. To są kompletnie dwie różne sprawy, nie tylko dlatego, że zboże nie jest zwierzęciem. Niestety rozwiązanie tej sprawy tylko w Polsce może nie być możliwe.
A reszta dyskusji o zwierzętach nie ma większego sensu. Z jednej strony są ludzie, którzy coś tam wiedzą o psach i kotach, a z drugiej wyciąganie wniosków ze stereotypów albo dowody na zasadzie "widziałem smutnego kotka na siatce balkonowej". To jakby ktoś, kto zna reguły gry w szachy rozmawiał z kimś, kto widział ruch kiedyś ruch pionka i uważa, że zawsze przesuwa się o jedno pole wprost.
Widzę, że jak ktoś wrazi lubię, to widzę, kto wraził, ale widzę, że jak ktoś wraził nie lubię, to nie widzę, kto wraził. Można by to naprawić, gdyż w lajkach i disach najważniejsze jest, kto wraża.
Moim zdaniem nic bardziej nie zaszkodzi forum niż lajki i dislajki. Konkurs piękności i forum dyskusyjne - to najbardziej skrajne i wrogie sobie formy ludzkiej działalności. Jeśli wyposażymy łóżko kontynentalne w pewne funkcje karabinu maszynowego, popsujemy łóżko a karabin to nadal nie będzie.
@los powiedział(a):
Moim zdaniem nic bardziej nie zaszkodzi forum niż lajki i dislajki. Konkurs piękności i forum dyskusyjne - to najbardziej skrajne i wrogie sobie formy ludzkiej działalności. Jeśli wyposażymy łóżko kontynentalne w pewne funkcje karabinu maszynowego, popsujemy łóżko a karabin to nadal nie będzie.
Popieram i znielubiam. Znielubiam wszystko jako akt społecznego sprzeciwu wobec lajków.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
To są kompletnie dwie różne sprawy, nie tylko dlatego, że zboże nie jest zwierzęciem. Niestety rozwiązanie tej sprawy tylko w Polsce może nie być możliwe.
Też podejrzewasz niemiecki manewr unijny?
Mam wrażenie, że skupienie na sprawach ukraińskich uśpiło naszą czujność. Tak jakby unia zapomniała o "praworządności" i już nie marzyła (marzy serce niemieckie, a duszą ręce brukselskie) o zaewaniu Polszki.
Marzy dalej. Co do szczegółów, to jak już pisałem, ekspertem nie jestem. Natomiast nie mam żadnych złudzeń, że jakiekolwiek próby "ręcznego" ograniczania na rynku krajowym zboża już wpuszczonego na rynek unijny, to zaraz będzie wielka draka o łamanie zasad swobodnego przepływu towarów. Tu akurat UE będzie miała za sobą dorobek orzeczniczy z kilkudziesięciu lat.
Co do lajków, to:
1. oczywiście, że traktowanie forum jako konkursu piękności zaszkodzi forum,
2. ale lajki do konkursu piękności wcale nie są potrzebne, jak problem będzie (lub jest), to będzie mentalny, a nie techniczny.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Marzy dalej. Co do szczegółów, to jak już pisałem, ekspertem nie jestem. Natomiast nie mam żadnych złudzeń, że jakiekolwiek próby "ręcznego" ograniczania na rynku krajowym zboża już wpuszczonego na rynek unijny, to zaraz będzie wielka draka o łamanie zasad swobodnego przepływu towarów. Tu akurat UE będzie miała za sobą dorobek orzeczniczy z kilkudziesięciu lat.
Oczywiście, a mówienie że "trzeba badać to zboże" spowoduje oczywistą reakcję "to obstrukcja". To zboże jest badane przecież są od tego przepisy fitosanitarne i nie można opowiadać że przychodzi w węglarkach jak to Agrounia podaje bo to jest groteskowe.
Słowacy właśnie wykryli w zbożu z Ukrainy podwyższony poziom pestycydów i na tej podstawie wstrzymują import.
Pomysł obowiązkowej kaucji odpowiadającej wartości wwożonego do Polski zboża co miałoby nakłaniać do jak najszybszego wywozu go z Polski zapewne jest wbrew przepisom unijnym, jak cła.
Pomysł obowiązkowej kaucji odpowiadającej wartości wwożonego do Polski zboża co miałoby nakłaniać do jak najszybszego wywozu go z Polski zapewne jest wbrew przepisom unijnym, jak cła.
Nawet w tym wątku widać, że jest ogromne zapotrzebowanie społeczne na pogląd, że wyprowadzanie na spacer zwierząt domowych nie jest konieczne a rozmiar mieszkania nie ma znaczenia.
Oczywistym jest, że znajdą się eksperci potwierdzający taki pogląd.
@MarianoX powiedział(a):
Nawet w tym wątku widać, że jest ogromne zapotrzebowanie społeczne na pogląd, że wyprowadzanie na spacer zwierząt domowych nie jest konieczne a rozmiar mieszkania nie ma znaczenia.
Oczywistym jest, że znajdą się eksperci potwierdzający taki pogląd.
Parafrazując słynnego francuskiego myśliciela, nigdy jeszcze nie widziałem zwierzęcia domowego. Widziałem psa, kota, fretkę, papugę, królika miniaturkę, świnkę morską, chomika czy wydrę (JCh Pasek też trzymał taką jako domową!) - ale zwierzę domowe, co takie je, jak wygląda, jak się zachowuje? Nie mam pojęcia.
Więc już bez metafor, jeśli trzyma się jakieś określone zwierzę (psa, kota, papugę itd.) to warto poznać nieco bliżej ich naturę, zachowania w stanie dzikim, optymalny skład diety itd. A można wszystko wrzucić do jednego wora pod jakąś tezę na forum, co kto woli.
@MarianoX powiedział(a):
Nawet w tym wątku widać, że jest ogromne zapotrzebowanie społeczne na pogląd, że wyprowadzanie na spacer zwierząt domowych nie jest konieczne a rozmiar mieszkania nie ma znaczenia.
No więc zakładam że podzbiorem "zwierząt domowych" są psy. Jest tak: rozmiar mieszkania najczęściej nie ma znaczenia, o ile mają zaspokojone potrzeby gatunkowe. Wyprowadzanie ich na spacer jest absolutną koniecznością. Także jeśli mieszkają w domu z ogrodem po którym swobodnie biegają.
Robię w psach już bardzo dużo lat i mogę się pod powyższym podpisać.
Trochę się zgadzam a trochę nie, "potrzeb gatunkowych" Pirenejskiego Psa Pasterskiego nie da się zaspokoić w Krakowie na Dąbiu.
Niektórzy potrafią sobie wyżły pod miasto ustawić co jest pewna sztuką.
Niemniej jednak w bardzo wielu przypadkach ludzie męczą psy a psy ludzi.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
No dobra, załóżmy, że nigdy nie było piątki, Ardanowski jest dalej ministrem. Jakiegoż to królika wyciągnąłby z kapelusza, którego nie mają w kapeluszach inni?
Przecież UE prowadzi wspólną politykę celną i ma wspólny rynek. Importowanego zboża też to dotyczy.
Nadal nie rozumiem o co chodzi z tymi produktami rolnymi.
Polscy rolnicy narzekają, że ceny są bardzo niskie (przez import z Ukrainy), a ja te ceny widzę jako ostateczny konsument rekordowo wysokie.
Podobno miało byc wszystkiego (a w szczególności zboża) za mało i biedne dzieci w Afryce miały głodować.
A teraz to już nie tylko biedne dzieci w Afryce będą głodować (bo zboże za drogie i za mało), ale i biedni rolnicy w Polsce będą umierać z biedy (bo zboża za dużo i za tanie).
@qiz powiedział(a):
Nadal nie rozumiem o co chodzi z tymi produktami rolnymi.
Polscy rolnicy narzekają, że ceny są bardzo niskie (przez import z Ukrainy), a ja te ceny widzę jako ostateczny konsument rekordowo wysokie.
Podobno miało byc wszystkiego (a w szczególności zboża) za mało i biedne dzieci w Afryce miały głodować.
A teraz to już nie tylko biedne dzieci w Afryce będą głodować (bo zboże za drogie i za mało), ale i biedni rolnicy w Polsce będą umierać z biedy (bo zboża za dużo i za tanie).
A zboże przywożone z Ukrainy nie pochodzi przecież od "zwykłego ukraińca", tylko produkcję rolną na wielkoskalowy eksport prowadzą tam międzynarodowe holdingi i oligarchowie.
Komentarz
Czyli co - sześć spacerów dziennie? Ludzie którzy chcą jeść (i nakarmić podopiecznych), spędzają w pracy czyli poza domem dziesięć godzin dziennie, tak niestety wygląda cywilizacja. Zwierzak wtedy zostaje sam. To nie jest niego problem, tak?
No niestety, czasami należy w imię humanitaryzmu zrezygnować z posiadania psa, jeśli już naprawdę nie ma nas całymi dniami. BTW znam masę ludzi których doba tak nie wygląda, oraz takich którzy kombinują, jak ułożyć życie żeby i im, i psu było w miarę komfortowo. Są różne opcje.
Spacery wystarczą trzy, ale jeden długi, z możliwością swobodnej eksploracji.
Zresztą, poza ew. problemem sikania, pozostawienie psa na te 10 godzin w ogródku jest tak samo beznadziejne, jak pozostawienie go w mieszkaniu. Bo to zwierzę stadne i wysoce współpracujące, jemu do szczęścia jesteśmy potrzebni my, a nie stała dostępność tarasu i trawy.
Takie coś to dla, bo ja wiem... żółwia może?
Jest trochę dobrych psów pracujących, które poza czasem pracy z przewodnikiem & spacerami luzem spędzają życie w kojcach - znacznie mniejszych niż przysłowiowa kawalerka. Są absolutnie spełnionymi, szczęśliwymi zwierzakami, choć ktoś patrząc z boku załamałby ręce, bo pies za kratami siedzi sporo godzin, a przecież poziom ich - nazwijmy to tym fatalnym słowem - dobrostanu jest znacznie wyższy, niż psów pozostawianych na dzień na przydomowych posesjach.
Na pewno zaś są mniej uciążliwe dla otoczenia - o tym też warto pamiętać decydując się na psa; my nie żyjemy na pustyni, na ogół są jacyś sąsiedzi, jacyś ludzie wokół.
Wielkomiejskie suburbia z ujadającymi bez sensu całe dni (a nieraz i noce) Burusiami to jednak jakiś kosmos.
Już nie wspomnę - to a'propos głównego tematu - że ostatnio bardzo modne jest wśród aktywistów prozwierzęcych zabieranie "biednych pozostawionych w ogródku piesków", zwłaszcza jak są rasowe i/lub ładne.
Jeden z przodujących w takich krzywych akcjach osobników ma na wyposażeniu cały zestaw narzędzi do włamywania się ludziom na posesje i nawet się nim chwali w necie (przy całkowitej bierności aparatu państwowego, niestety).
No to ciągle z nim musisz łazić, a na wielkim terenie sam sobie zapewnia aktywność. Wg mnie jest różnica.
Wracając do wczesniejszego podwątku - zboża z Ukrainy. Właśnie bylem uzupełnić zapasy mąki, ziemniaków i innych płodów u znajomego bauera z Markowej ( ta od Ulmów, bauer bo to gluchoniemce). Wcurw na Kowalczyka ale i na Pis przeogromny. To jest ich elektorat i oni dalej chcą na niego głosować, ale oczekują konkretnego działania. To są naprawdę porządni ludzie, tak wkurzonego znajomego nigdy nie widziałem. Te parę procent wiejskich wyborców jest ważniejsze od młodych gumniakow, bo ci są na razie nie do odzyskania.
Znam takich którzy zapewniają nawet psom pracującym. Ale pytanie po co to robić? Po co dzień w dzień w poświęcać kilka godzin i jeździć z psem autem kilkadziesiąt kilometrów do terenów zielonych gdzie może się wyhasać, zresztą niezgodnie z prawem bo na terenach publicznych pies powinien być na smyczy. > @janosik powiedział(a):
No właśnie nie zapewnia, pies jest zwierzęciem stadnym, sam się sobą nie zajmie, to że pobiega po kątach podwórka i sprawdzi co tam słychać to nie znaczy że jest prawidłowo zaopiekowany. Jedne rasy znoszą to lepiej inne gorzej, takie owczarki potrzebują aktywności fizycznej oraz umysłowej, spacer nawet długi ale ciągle tą samą trasą to dla niego za mało.
Dla przyjemności, prą Pana, dla przyjemności.
No kilkadziesiąt kilometrów to jednak lekka przesada; w Warszawie na przykład naprawdę jest gdzie robić fajne trasy, i to często zgodnie z prawem, nie jest tak źle, że przypomnę "Regulamin zachowania czystości i porządku..." gdzie stoi jak byk nie, że pies ma być "na uwięzi" a "pod kontrolą". W praktyce, przy bardzo nielicznych zresztą rozmowach ze służbami porządkowymi wystarczyło pokazać że psy reagują na pierwsze przywołanie i nie było dalszej dyskusji, panowie zwijali się i szli sobie dalej.
A ostatnio to w ogóle nie reagują, widać już się przyuczyli.
Z tym pełna zgoda.
Myślę że wiele zależy od tego, co kto uważa za pełnię szczęścia. Niektórzy grają w gierki, inni śledzą giełdę, jeszcze inni chodzą tańczyć tango albo jeżdżą rowerem, a kolejna grupa wyłazi z psem czy psami ćwiczyć perfekcyjne niemieckie przywołanie, robienie dwunastogodzinnego śladu albo skok przez stacjonatę.
Przy okazji uprawiania tropienia (co najczęściej wyglądało tak, że się spotykało z kursantami bladym świtem w weekendy) udawało się spotkać innych cudownych wariatów - hobbystów. Paaaanie, czego myśmy nie widzieli! Pamiętam kiedyś listopadowy, pełen mgieł świt, postarzaliśmy położone ślady siedząc pod lasem, gdy nagle spomiędzy drzew wynurzył się oddział partyzantów. Cudni byli, zmęczeni tacy, ubrani jak się należy, nawet mieli sanitariuszkę ze sobą. . Minęli nas jak duchy. Oczywiście ćwicząca grupa rekonstrukcyjna, ale wrażenie było potężne.
Często natykaliśmy się też na preppersów, w pełnych komarów kampinoskich lasach spędzających noce na świeżym powietrzu. Byli cali wymazani błotem, bo to podobno odpędza tych małych krwiopijców.
Zdarzali się też protoplaści naszego WOT-u ganiający się po lesie z replikami broni.
Peem za siebie: bo lubię biegać z psem. W Puszczy Niepołomickiej i pobliskich Beskidach wszelakich.
Lubię pić rano kawę na świeżym peetrzu i naparzać piłeczką w przestrzeń, spacerować po dzielni albo patrzyć jak biega i podziwiać harmonię jego ruchów.
Jak mawiały klasztorne przepisy "pies to rzecz krotochwilna" i służy do rozrywki.
Stosownie to tego wybrałam rasę i chwalę sobie ten stan (posiadania)
@Staszek2,
wszystko fajnie, tylko że nie ma wbrew pozorom żadnej alternatywy "albo piątka dla zwierząt albo rozwiązanie kryzysu zbożowego". Najlepszym tego dowodem jest sam Kowalczyk, który (słusznie czy nie) jest oskarżany o kryzys zbożowy, a dwa i pół roku temu został tymczasowo wyrzucony z klubu PiS za głosowanie przeciwko piątce dla zwierząt. To są kompletnie dwie różne sprawy, nie tylko dlatego, że zboże nie jest zwierzęciem. Niestety rozwiązanie tej sprawy tylko w Polsce może nie być możliwe.
A reszta dyskusji o zwierzętach nie ma większego sensu. Z jednej strony są ludzie, którzy coś tam wiedzą o psach i kotach, a z drugiej wyciąganie wniosków ze stereotypów albo dowody na zasadzie "widziałem smutnego kotka na siatce balkonowej". To jakby ktoś, kto zna reguły gry w szachy rozmawiał z kimś, kto widział ruch kiedyś ruch pionka i uważa, że zawsze przesuwa się o jedno pole wprost.
Widzę, że jak ktoś wrazi lubię, to widzę, kto wraził, ale widzę, że jak ktoś wraził nie lubię, to nie widzę, kto wraził. Można by to naprawić, gdyż w lajkach i disach najważniejsze jest, kto wraża.
Moim zdaniem nic bardziej nie zaszkodzi forum niż lajki i dislajki. Konkurs piękności i forum dyskusyjne - to najbardziej skrajne i wrogie sobie formy ludzkiej działalności. Jeśli wyposażymy łóżko kontynentalne w pewne funkcje karabinu maszynowego, popsujemy łóżko a karabin to nadal nie będzie.
Popieram i znielubiam. Znielubiam wszystko jako akt społecznego sprzeciwu wobec lajków.
Też podejrzewasz niemiecki manewr unijny?
Mam wrażenie, że skupienie na sprawach ukraińskich uśpiło naszą czujność. Tak jakby unia zapomniała o "praworządności" i już nie marzyła (marzy serce niemieckie, a duszą ręce brukselskie) o zaewaniu Polszki.
Marzy dalej. Co do szczegółów, to jak już pisałem, ekspertem nie jestem. Natomiast nie mam żadnych złudzeń, że jakiekolwiek próby "ręcznego" ograniczania na rynku krajowym zboża już wpuszczonego na rynek unijny, to zaraz będzie wielka draka o łamanie zasad swobodnego przepływu towarów. Tu akurat UE będzie miała za sobą dorobek orzeczniczy z kilkudziesięciu lat.
Co do lajków, to:
1. oczywiście, że traktowanie forum jako konkursu piękności zaszkodzi forum,
2. ale lajki do konkursu piękności wcale nie są potrzebne, jak problem będzie (lub jest), to będzie mentalny, a nie techniczny.
Oczywiście, a mówienie że "trzeba badać to zboże" spowoduje oczywistą reakcję "to obstrukcja". To zboże jest badane przecież są od tego przepisy fitosanitarne i nie można opowiadać że przychodzi w węglarkach jak to Agrounia podaje bo to jest groteskowe.
Słowacy właśnie wykryli w zbożu z Ukrainy podwyższony poziom pestycydów i na tej podstawie wstrzymują import.
Pomysł obowiązkowej kaucji odpowiadającej wartości wwożonego do Polski zboża co miałoby nakłaniać do jak najszybszego wywozu go z Polski zapewne jest wbrew przepisom unijnym, jak cła.
Jak to, to nie ma jakiejś procedury tranzytowej?
Jesteś nie w temacie. Teraz wypuszczanie kota jest reakcyjne
Nawet w tym wątku widać, że jest ogromne zapotrzebowanie społeczne na pogląd, że wyprowadzanie na spacer zwierząt domowych nie jest konieczne a rozmiar mieszkania nie ma znaczenia.
Oczywistym jest, że znajdą się eksperci potwierdzający taki pogląd.
Parafrazując słynnego francuskiego myśliciela, nigdy jeszcze nie widziałem zwierzęcia domowego. Widziałem psa, kota, fretkę, papugę, królika miniaturkę, świnkę morską, chomika czy wydrę (JCh Pasek też trzymał taką jako domową!) - ale zwierzę domowe, co takie je, jak wygląda, jak się zachowuje? Nie mam pojęcia.
Więc już bez metafor, jeśli trzyma się jakieś określone zwierzę (psa, kota, papugę itd.) to warto poznać nieco bliżej ich naturę, zachowania w stanie dzikim, optymalny skład diety itd. A można wszystko wrzucić do jednego wora pod jakąś tezę na forum, co kto woli.
No więc zakładam że podzbiorem "zwierząt domowych" są psy. Jest tak: rozmiar mieszkania najczęściej nie ma znaczenia, o ile mają zaspokojone potrzeby gatunkowe. Wyprowadzanie ich na spacer jest absolutną koniecznością. Także jeśli mieszkają w domu z ogrodem po którym swobodnie biegają.
Robię w psach już bardzo dużo lat i mogę się pod powyższym podpisać.
Trochę się zgadzam a trochę nie, "potrzeb gatunkowych" Pirenejskiego Psa Pasterskiego nie da się zaspokoić w Krakowie na Dąbiu.
Niektórzy potrafią sobie wyżły pod miasto ustawić co jest pewna sztuką.
Niemniej jednak w bardzo wielu przypadkach ludzie męczą psy a psy ludzi.
No właśnie, znałem kiedyś człowieka który jeździł z jakimś huskim co tydzień w góry, z Warszawy.
No co kto lubi :-)
Okazuje się, że coś jednak ten minister może https://wpolityce.pl/polityka/642707-minister-buda-podpisal-zakaz-przywozu-produktow-z-ukrainy
Nadal nie rozumiem o co chodzi z tymi produktami rolnymi.
Polscy rolnicy narzekają, że ceny są bardzo niskie (przez import z Ukrainy), a ja te ceny widzę jako ostateczny konsument rekordowo wysokie.
Podobno miało byc wszystkiego (a w szczególności zboża) za mało i biedne dzieci w Afryce miały głodować.
A teraz to już nie tylko biedne dzieci w Afryce będą głodować (bo zboże za drogie i za mało), ale i biedni rolnicy w Polsce będą umierać z biedy (bo zboża za dużo i za tanie).
O co tu kurwa chodzi?
+1
O co tu ekhe ekhe chodzi?
o odebranie głosów na wsi
Pytanie było o co tu chodzi (w ogóle) a nie o co idzie Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jest świat poza Kaczyńskim.
A zboże przywożone z Ukrainy nie pochodzi przecież od "zwykłego ukraińca", tylko produkcję rolną na wielkoskalowy eksport prowadzą tam międzynarodowe holdingi i oligarchowie.
rolnikom zasugerowano, że zarabiają mniej niż mogliby przez Ukraińców. I oni uwierzyli.