JORGE napisal(a): A zamiast zamykać dzieciaki w pokojach pomyślcie o ich socjalizacji, bo z tym jest DRAMATYCZNIE słabo, szczególnie u chłopaków. Już moje pokolenie, zbliżając się 50 połowa siedzi co parę dni na kozetce. Następne pokolenia będą coraz gorsze, zbiorowe odpały. Ale jak się liczy indywidualizm ...
W rodzinach wielodzietnych, szczególnie prowadzących aktywnie społecznie życie, nie ma kłopotów z socjalizacją. A żadnemu dziecku z wielodzietnej rodziny nie zaszkodzi parę godzin względnego spokoju w samotności na czytanie książek, budowanie z klocków, sklejanie samolotu czy szydełkowanie. Odpuść już z tymi purytańskimi odpałami.
Pojebanie następnych pokoleń bierze się z: - braku realnego kontaktu z rodzicami (połowa nie ma w ogóle kompletu rodziców), - braku realnych relacji z rówieśnikami, - braku rodzeństwa, - nieustannej aktywności w elektronice, - przebodźcowania, - braku podstawowych umiejętności zajęcia się czymś, skupienia.
A zapewnienie dziecku paru własnych m2 na zabawę, rozwój i "swój dziecięcy świat" to jest prawidłowe konsumowanie dobrobytu, a nie żaden odpał.
Ale co ja tam wiem, brałem amantadynę i na pewno nie mam dzieci...
A ja wyjątkowo zgodzę się z Qizem, a szczególnie z ostatnim zdaniem. Ale z ostatnim zdaniem wypowiedzi, a nie z tą durną szyderą na końcu. Czyli z przedostatnim zdaniem, no.
Oczywista, że można wychować (się) na mniejszym metrażu, że Miłość jest najważniejsza, itd. Ale bida ma również swoje ograniczenia i ryzyka. I mówię to oczywiście z autopsji. Dla mnie wielkim wydarzeniem było, kiedy dostałem własne biurko, czytaj miejsce gdzie mogłem się wyizolować od otoczenia i se zwyczajnie psychicznie odsapnąć.
Przypomina mi się moje dzieciństwo i reguły jakie ustanowiliśmy wspólnie z Bratem. Mieszkaliśmy przez cały czas w jednym pokoju, ale własne biurko było strefą autonomiczną i panowała twarda zasada, że na nie-swoim biurku niczego się nie rusza i do niczego nie zagląda. A jeśli mieliśmy jakieś sekretne zeszyty, to podpisywaliśmy je "Moje Biurko", co oznaczało, że są nietykalne bez względu na miejsce, w którym się znalazły.
A tutej to mam taką refluksję, że nasze pokolenie miało najwięcej szczęścia, gdyż pamiętamy dobrze relalja komuny a jesteśmy jednocześnie beneficjantami bogactwa świata wolnego.
Przedwczoraj odwiedziłem Babolę na jej działeczce, pomagałem jej wywieźć odpadki zielone na wysypisko, po drodze mijaliśmy działkę, na której mieszka mocno upośledzony umysłowo i trochę cieleśnie chłopiec. Z wieku to pewnie dorosły już mężczyzna. - Biedny ten chłopiec - zauważa Babola. - Biedni to są jego rodzice, oni dźwigają krzyż, dla chłopca ten stan jest stanem naturalnym, on innego nie zna - odparłem.
I nasze dzieci czy wnuki myślą już inaczej. Ja miałem 3 matchboxy przez całe życie a oni dostają tyle miesięcznie. My potrafimy cieszyć się z naszych mieszkań, domó, samochodów, laptoków, smarkfonów, plazm, stołów rozsuwanych jednym palcem, zwłaszcza, jak przypomnimy sobie biedaczasy. Dla naszych dzieci i wnuków to już nie jest powód do radości, tylko stan naturalny.
Filioquist napisal(a): ...a ja chętnie zapłacę wyższe podatki, byle rząd zaczął mądrzej wydawać - czy nie ma na to szans (wg Mikke i jemu podobnych nie ma)?
W jednym zdaniu, o podatkach, zestawić "mądrzej" & "Mikke"... a, idź pan!
Zauważcie że w preambule senatorowie wychodzą już nawet nie z założenia, że zły PiS zrobi skok na hajs dobrej Unii, tylko uznają w naszym imieniu, że Polska jest na tyle niewiarygodna, jako jedyne z państw-beneficjentów musi złożyć jakieś dodatkowe gwarancje i zobowiązania
W 70 metrach, z poddaszem 90 nie zmieści się 2+2. Weźcie. To se wystąpi jeden z drugim o pozwolenie i dostawi piętro. Dostawi se 70 metrów drugie. Ale w większości przypadków okaże się, że nie opłaca się.
Ja mam tylko jedną obawę odnośnie tego Ładu, a na imię mu inflacja. Aby nie było (bo zaraz się zacznie) 5% inflacji to niewielki podatek za utrzymanie gospodarki w dobrym stanie (bo przychylam się do tej opinii), natomiast te działania powodują, że wystąpią kolejne proinflacyjne bodźce. Pytanie, które mnie nurtuje, to czy Glapiński będzie takim specjalistą ja śp Skrzypek?
Czy Polska czyni starania, by Glapińskiego dokooptować do tego BKNZ? Na jakim poziomie kończy się inflacja a kiedy zaczyna hiperinflacja. Rozumiem, że na różnym, ale kiedy na pewno możemy mówić o inflacji, a kiedy na pewno o hieperinflacji.
nie warto oszczędzać, warto inwestować, tylko w co? chętnych do zajęcia sie cudzymi pieniędzmi sporo Luftmensch jak kolega Tewje Mleczarza zawsze się znajdzie.
kilka lat temu w sąsiednim mieście powiatowym i uniwersyteckim kolega doktor przeniósł w powietrze kilkanasćie milionów zł swych kolegów i koleżanek obietnicami działań na giełdzie, było to jeszcze przed bitcoinem
Waski napisal(a): Na jakim poziomie kończy się inflacja a kiedy zaczyna hiperinflacja.
Kiedy czytasz o tym gazetach, to jest inflacja. Jak ci zaczyna przeszkadzać w funkcjonowaniu, to jest hiperinflacja.
Przeszkadzanie w funkcjonowaniu, jak rozumiem, oznacza tu przymieranie głodem i chodzenie w podartych spodniach.
Ale czy między dobrą i poczciwą inflacją a hiperinflacją, która kończy się chodzeniem w podartych spodniach i przymieraniem głodem, nie ma rzeczywiście miejsca na złą i niepoczciwą inflację, która np. kończy się wpuszczaniem ludzi w kredytowanie?
Pytam jako laik całkowity, a wręcz ignorant. Niektórzy mówią, że jest tu jakiś związek i że to trochę niezdrowa sytuacja.
christoph napisal(a): nie warto oszczędzać, warto inwestować, tylko w co? chętnych do zajęcia sie cudzymi pieniędzmi sporo
A u nas prawie wszyscy w nieruchomości. Na przykład w kwietniu banki udzieliły 7,2 miliarda złotych w ramach kredytów mieszkaniowych, o połowę więcej niż przed rokiem. Taki „nius” dziś przeczytałem. Co może pójść nie tak?
Komentarz
Strona 18:
https://gov.pl/attachment/53858ec0-bdab-418e-bb09-74605567ab56
Oczywista, że można wychować (się) na mniejszym metrażu, że Miłość jest najważniejsza, itd. Ale bida ma również swoje ograniczenia i ryzyka. I mówię to oczywiście z autopsji. Dla mnie wielkim wydarzeniem było, kiedy dostałem własne biurko, czytaj miejsce gdzie mogłem się wyizolować od otoczenia i se zwyczajnie psychicznie odsapnąć.
Przedwczoraj odwiedziłem Babolę na jej działeczce, pomagałem jej wywieźć odpadki zielone na wysypisko, po drodze mijaliśmy działkę, na której mieszka mocno upośledzony umysłowo i trochę cieleśnie chłopiec. Z wieku to pewnie dorosły już mężczyzna.
- Biedny ten chłopiec - zauważa Babola.
- Biedni to są jego rodzice, oni dźwigają krzyż, dla chłopca ten stan jest stanem naturalnym, on innego nie zna - odparłem.
I nasze dzieci czy wnuki myślą już inaczej. Ja miałem 3 matchboxy przez całe życie a oni dostają tyle miesięcznie. My potrafimy cieszyć się z naszych mieszkań, domó, samochodów, laptoków, smarkfonów, plazm, stołów rozsuwanych jednym palcem, zwłaszcza, jak przypomnimy sobie biedaczasy. Dla naszych dzieci i wnuków to już nie jest powód do radości, tylko stan naturalny.
Przy braku konkretów, to nie ma co dumać.
Zauważcie że w preambule senatorowie wychodzą już nawet nie z założenia, że zły PiS zrobi skok na hajs dobrej Unii, tylko uznają w naszym imieniu, że Polska jest na tyle niewiarygodna, jako jedyne z państw-beneficjentów musi złożyć jakieś dodatkowe gwarancje i zobowiązania
To podsumowuje jego elukubracje.
Aby nie było (bo zaraz się zacznie) 5% inflacji to niewielki podatek za utrzymanie gospodarki w dobrym stanie (bo przychylam się do tej opinii), natomiast te działania powodują, że wystąpią kolejne proinflacyjne bodźce.
Pytanie, które mnie nurtuje, to czy Glapiński będzie takim specjalistą ja śp Skrzypek?
warto inwestować, tylko w co?
chętnych do zajęcia sie cudzymi pieniędzmi sporo
Luftmensch jak kolega Tewje Mleczarza zawsze się znajdzie.
kilka lat temu w sąsiednim mieście powiatowym i uniwersyteckim kolega doktor przeniósł w powietrze kilkanasćie milionów zł swych kolegów i koleżanek obietnicami działań na giełdzie, było to jeszcze przed bitcoinem
Ja w fundusze Vanguarda jeszcze, ale to raczej dla większych ryzykantów, bo przy kryzysie nurkują jak cała giełda
Ale czy między dobrą i poczciwą inflacją a hiperinflacją, która kończy się chodzeniem w podartych spodniach i przymieraniem głodem, nie ma rzeczywiście miejsca na złą i niepoczciwą inflację, która np. kończy się wpuszczaniem ludzi w kredytowanie?
Pytam jako laik całkowity, a wręcz ignorant. Niektórzy mówią, że jest tu jakiś związek i że to trochę niezdrowa sytuacja. A u nas prawie wszyscy w nieruchomości. Na przykład w kwietniu banki udzieliły 7,2 miliarda złotych w ramach kredytów mieszkaniowych, o połowę więcej niż przed rokiem. Taki „nius” dziś przeczytałem. Co może pójść nie tak?