@qiz powiedział(a):
Hehe, teraz to każdy udaje że nie nosił maseczki i nie smarował rączek spirytusem, i nie popierał zakazu chodzenia do kościoła i do lasu
Przepracowałem tę traumę. Ale mnie było łatwiej - wyobraź sobie, że przez dziesięć lat z okładem wiązałem się na krawacie przed wyjściem do pracy. Maseczka przy tym to małe miki.
Jeśli krawat był jedwabny to było pluszowe męczeństwo.
W sumie podziwiam. W pracy na obcasach wytrzymałam niecały rok, teraz wiem, że żodyn ale to to żodyn pinionc mnie do tego nie zmusi.
@Przemko powiedział(a):
Był ogólnie zakaz wychodzenia z domu, ale "zakaz wchodzenia do lasu" albo "zakaz chodzenia do kościoła" brzmi bardziej dramatycznie.
Akurat "zakazu wychodzenia z domu" (pomijam objętych kwarantanną i przez krótki okres nieletnich) w Polsce nie było. Natomiast był zakaz wchodzenia do lasu. Jeśli chodzi o kościoły to limit 5 osób na nabożeństwo był praktycznym zakazem (przy parafiach liczących kilka tysięcy wiernych mógł skorzystać marginalny odsetek), a czasem jeszcze biskupi dokładali swoje, np. nasz gliwicki od razu zamknął kościoły.
Red. Grzegorz Górny opisywał restrykcje "dżumowe" z czasów św. Karola Boromeusza (komunikanty podawano wówczas w pewnych sytuacjach przez okna na kiju po zdezynfekowaniu rąk octem!).
Co by zrobiono wówczas z dziejszymi wrzeszczącymi i nawołującymi do lekceważenia zaleceń "burmistrzów powietrznych" foliarzami?
@los powiedział(a):
Dlaczego kogoś mają szokować starożytne obyczaj po raz pierwszy opisane z okazji dżumy Justyniana ale kultywowane pewnie i wcześniej?
Okresowe zakazy wchodzenia do lasu (też na tydzień) są ogłaszane z powodu zagrożenia pożarowego każdego roku po kilka razy. Ale tylko tamten z 2020 zostawił PTSD.
@MarianoX powiedział(a):
Red. Grzegorz Górny opisywał restrykcje "dżumowe" z czasów św. Karola Boromeusza (komunikanty podawano wówczas w pewnych sytuacjach przez okna na kiju po zdezynfekowaniu rąk octem!).
Co by zrobiono wówczas z dziejszymi wrzeszczącymi lekceważącymi zalecenia władz 'foliarzami'?
Świetny argument ... tyle że dla przeciwników restrykcji.
Bo skoro za "dżumowych" czasów jednak komunikanty (choćby na kiju) podawano, to czemu za czasów covidowych w ogóle nie można było podawać Komunii?
Śmiertelność dżumy - 60-90%,
śmiertelność covida - 0,8-1,2%
Mnie najbardziej natomiast zastanawia, po co - na praktycznie zamkniętej, hermetycznej grupie - nazwijmy umownie "adwersarze qiza" (niektórzy) idą w zaparte w najbardziej oczywistych kwestiach?
Były restrykcje? Były - a już tu pojawia się wyparcie.
Były trafione? Zdanie można mieć różne, ciężko jednak racjonalnie wytłumaczyć, czemu w kwietniu 2020 r. maseczkę można było zdjąć przy wchodzeniu do sądu, a w czerwcu 2020 r. przy wychodzeniu, ale może ktoś coś?
Czy to znaczy, że wszystkie restrykcje były zbędne, niepotrzebne i źle że je wprowadzono? Niekoniecznie. Ale mejnstrim tut. forum ma wyraźny problem z oceną czegoś ex post i ex ante. Ex ante mogło się coś wydawać racjonalne i skuteczne, okazało się niewypałem. Nie znaczy to, że ktoś, kto to wymyślił ex ante to cymbał. Ale serio, takich, co uważają go za cymbała nie przekona udawanie, że takiej decyzji, restrykcji nie było.
A swoją drogą, jeśli ktoś po 3 latach serio uważa, że nie było zakazu wchodzenia do lasu, to czemu Niemcy po 90 latach nie mogą na serio uważać, że to nie oni, tylko jacyś naziści, napadli na Polskę i resztę Europy?
@MarianoX powiedział(a):
Co by zrobiono wówczas z dziejszymi wrzeszczącymi i nawołującymi do lekceważenia zaleceń "burmistrzów powietrznych" foliarzami?
Burmistrz powietrzny miał też prawo do wydawania wyroków śmierci. Jednoinstancyjnie. Znakomicie to ograniczało foliarstwo.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Mnie najbardziej natomiast zastanawia, po co - na praktycznie zamkniętej, hermetycznej grupie - nazwijmy umownie "adwersarze qiza" (niektórzy) idą w zaparte w najbardziej oczywistych kwestiach?
Były restrykcje? Były - a już tu pojawia się wyparcie.
Były trafione? Zdanie można mieć różne, ciężko jednak racjonalnie wytłumaczyć, czemu w kwietniu 2020 r. maseczkę można było zdjąć przy wchodzeniu do sądu, a w czerwcu 2020 r. przy wychodzeniu, ale może ktoś coś?
Czy to znaczy, że wszystkie restrykcje były zbędne, niepotrzebne i źle że je wprowadzono? Niekoniecznie. Ale mejnstrim tut. forum ma wyraźny problem z oceną czegoś ex post i ex ante. Ex ante mogło się coś wydawać racjonalne i skuteczne, okazało się niewypałem. Nie znaczy to, że ktoś, kto to wymyślił ex ante to cymbał. Ale serio, takich, co uważają go za cymbała nie przekona udawanie, że takiej decyzji, restrykcji nie było.
A swoją drogą, jeśli ktoś po 3 latach serio uważa, że nie było zakazu wchodzenia do lasu, to czemu Niemcy po 90 latach nie mogą na serio uważać, że to nie oni, tylko jacyś naziści, napadli na Polskę i resztę Europy?
Chodzi o posłuszeństwo. Na to idzie atak szatana. Głównie ręcami moskowii.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Mnie najbardziej natomiast zastanawia, po co - na praktycznie zamkniętej, hermetycznej grupie - nazwijmy umownie "adwersarze qiza" (niektórzy) idą w zaparte w najbardziej oczywistych kwestiach?
mechanizm wyparcia + PTSD. Do tego (w pewnych obszarach uzasadnione) przekonanie wielu o własnej ponadprzeciętności, zestawione z (wypieranymi z pamięci) wspomnieniami, że zachowywali się jak idioci.
Przecież gdyby Niedzielski ogłosił, że wirus unosi się w wydychanym powietrzu i najwięcej jest go na wysokości 1.5-2 m nad ziemią i należy się czołgać, to do dzisiaj by udawali, że blizny i otarcia na kolanach i łokciach to od modlitwy.
To ja mam gorszą wiadomość - zaszczepionym ryzyko zakrzepicy wzrosło. Educated guess, poparte preliminary data- poczekajcie na zapadalność na nowotwory.
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Były trafione? Zdanie można mieć różne, ciężko jednak racjonalnie wytłumaczyć, czemu w kwietniu 2020 r. maseczkę można było zdjąć przy wchodzeniu do sądu, a w czerwcu 2020 r. przy wychodzeniu, ale może ktoś coś?
Do dziś mi nikt nie wytłumaczył, dlaczego mordercy (!) zdejmowali maseczkę przy jedzeniu!
@rozum.von.keikobad powiedział(a):
Mnie najbardziej natomiast zastanawia, po co - na praktycznie zamkniętej, hermetycznej grupie - nazwijmy umownie "adwersarze qiza" (niektórzy) idą w zaparte w najbardziej oczywistych kwestiach?
Były restrykcje? Były - a już tu pojawia się wyparcie.
Były trafione? Zdanie można mieć różne, ciężko jednak racjonalnie wytłumaczyć, czemu w kwietniu 2020 r. maseczkę można było zdjąć przy wchodzeniu do sądu, a w czerwcu 2020 r. przy wychodzeniu, ale może ktoś coś?
Czy to znaczy, że wszystkie restrykcje były zbędne, niepotrzebne i źle że je wprowadzono? Niekoniecznie. Ale mejnstrim tut. forum ma wyraźny problem z oceną czegoś ex post i ex ante. Ex ante mogło się coś wydawać racjonalne i skuteczne, okazało się niewypałem. Nie znaczy to, że ktoś, kto to wymyślił ex ante to cymbał. Ale serio, takich, co uważają go za cymbała nie przekona udawanie, że takiej decyzji, restrykcji nie było.
A swoją drogą, jeśli ktoś po 3 latach serio uważa, że nie było zakazu wchodzenia do lasu, to czemu Niemcy po 90 latach nie mogą na serio uważać, że to nie oni, tylko jacyś naziści, napadli na Polskę i resztę Europy?
Chodzi o posłuszeństwo. Na to idzie atak szatana. Głównie ręcami moskowii.
Posłuszeństwo ok. Ja tą maskę jak trzeba było (i nie zapomniałem) to zakładałem. Ręce dezynfekuję do tej pory, jedno z lepszych odkryć pandemii, dużo mniej się lepią, eliminujesz też nieprzyjemne zapachy.
Ale co ma posłuszeństwo wspólnego w udawaniu, że nie było jakichś restrykcji? Jestem sobie w stanie wyobrazić uczciwy ciąg myślowy, który doprowadził do zamknięcia tych lasów (i parków - to akurat bardziej uciążliwe), mimo że efekt był ostatecznie raczej groteskowy, więc tym bardziej nie wiem, po co udawać, że tego nie było.
A co do moskowii, to na miejscu kogoś, kto chce zainwestować w destabilizację kraju, to owszem poszedłbym w szurię. Ale nie tylko w antycovidową, w covidową tak samo.
Nigdy nie pisałem, że restrykcji nie było i nigdy nie byłem szurem kowichowym, to nie wiem jak z tym polemizować.
Restrykcje były. Czy były nietrafne? Mnóstwo. Czy były nietrafne metody radzenia sobie z zarazą? Mnóstwo. Czy były takie, które być może były szkodliwe? Niewykluczone (nie wiadomo, na wiele można tu różnym ufać). Wynikało to z tego, że była to zaraza nowa, inna od wszystkich. Czy gdyby pojawiła się taka sama ponownie - rząd postępowałby trafniej? Nie wątpię. Ale drugiej takiej samej nie będzie.
A jeśli biega o obowiązek noszenia maseczki, to pierwsi chrześcijanie bardziej cierpieli.
Nasza religia zawiera wszystkie odpowiedzi, wystarczy się wczytać.
Bo skoro za "dżumowych" czasów jednak komunikanty (choćby na kiju) podawano, to czemu za czasów covidowych w ogóle nie można było podawać Komunii?
Śmiertelność dżumy - 60-90%,
śmiertelność covida - 0,8-1,2%
Można było. Tylko trzeba było przyjść po Mszy, indywidualnie.
Na ile mogę to stwierdzić, władza dobrze spełniła swój obowiązek działając dla dobra władanych wedle posiadanego stanu wiedzy o sytuacji. Naturalnie zmieniał się zarówno stan wiedzy jak i sytuacja - stąd racjonalne były korekty zarządzeń. Z kolei swój obowiązek spełniła ta część władanych, która była posłuszna owym zarządzeniom władzy.
Dla mnie osobiście jednym ze skutków pandemii było wyraziste unaocznienie, jak niebezpieczne mogą być zaburzenia poznawcze zwane potocznie "foliarstwem". Umiejętność ważenia wiarygodności źródeł, rzetelnego rozumowania i miarkowania własnych postaw jest trudna i taką się okazała.
@los powiedział(a):
Jeszcze jedno najważniejsze pytanie: Czy rząd kierował się dobrymi intencjami wprowadzając restrykcje? Moim zdaniem tak.
Ooo tak, szczególnie wprowadzając zakaz uczestniczenia w nabożeństwach (5~0), gdy w magicznych "godzinach staruchów" (czy jak to się tam nazywało) tłumy tratowały się w Dinach, Lydlach i Biedronach.
Bo skoro za "dżumowych" czasów jednak komunikanty (choćby na kiju) podawano, to czemu za czasów covidowych w ogóle nie można było podawać Komunii?
Śmiertelność dżumy - 60-90%,
śmiertelność covida - 0,8-1,2%
Można było. Tylko trzeba było przyjść po Mszy, indywidualnie.
W naszej diecezji na coś takiego pozwolono w Triduum w 2021 r. i tylko wtedy. W czasie "pierwszej fali" kościoły zostały zamknięte całkowicie - przy czym to była decyzja biskupa, nie państwa.
Pamiętaj qizu o zasadzie losa: antysystemowcy są sto razy bardziej parszywi niż systemowcy. Posądzać Grzegorza Browna o choćby gram dobrej woli? Żarty. On chce po prost wszystko rozpierdolić, jedyna wątpliwość to to, czy bierze za to pieniądze.
Maseczki były wkurzające ale tak było i tego nie cofniemy. Nie ma co się ekscytować.
Natomiast twierdzenie, że kościoły zamknięto jest w zasadzie prawdziwe. Ograniczenia były takie, że chcąc ich przestrzegać należało uczestniczyć w mszy online.
@los powiedział(a):
Jeszcze jedno najważniejsze pytanie: Czy rząd kierował się dobrymi intencjami wprowadzając restrykcje? Moim zdaniem tak.
Tak. I właśnie z tego powodu należy krytykować decyzje, które okazały się błędne - bo jeśli rząd kierował się dobrymi intencjami, to będzie się starał tych błędów uniknąć. O ile dowie się, że to były błędy - jak będzie żył w przekonaniu, że nie było błędów (a może i restrykcji?) to żadnej lekcji nie wyciągnie. Nie wyciągniemy też my.
Problemem pierwszej fali, z perspektywy oczywiście dzisiejszej (a w każdym razie późniejszej) jest to, że ... nie było dużo ani zgonów, ani zakażeń. Był pewien minimalny poziom, poniżej którego obiektywnie trudno było zejść. Ale wtedy myślano, że można, więc rząd był krytykowany, że "liczba zakażeń nie spada", więc wymyślano, czego by tu jeszcze zabronić - a to parków, a to spacerów, a to pokazywania się bez maski (gdy na ulicach ludzi prawie nie było).
Ale ludzie wtedy generalnie przestrzegali tych restrykcji i bywało śmiesznie, ale było skutecznie.
Problemem kolejnych fal było z kolei to, że ludzie mieli w dupie obostrzenia, a z drugiej, że reakcje rządu były mocno spóźnione. Śmiechu było mniej, bo nikt nie zabronił już wychodzić dzieciom z domu, ale o skuteczności można było zapomnieć.
Komentarz
Do lasu był zakaz przez krótki czas. Do kościoła zakazu sensu stricte nie było ale był nałożony limit 5 osób w szczytowym momencie.
Był ogólnie zakaz wychodzenia z domu, ale "zakaz wchodzenia do lasu" albo "zakaz chodzenia do kościoła" brzmi bardziej dramatycznie.
Jeśli krawat był jedwabny to było pluszowe męczeństwo.
W sumie podziwiam. W pracy na obcasach wytrzymałam niecały rok, teraz wiem, że żodyn ale to to żodyn pinionc mnie do tego nie zmusi.
Ja nawet roku nie wytrzymałem
W obcasach
Obcesowych
Krawat umię i znoszę
Niekiedy lubię
"Był ogólnie zakaz wychodzenia z domu, ale "zakaz wchodzenia do lasu" albo "zakaz chodzenia do kościoła" brzmi bardziej dramatycznie."
Jest to najśmieszniejsza rzecz jaką mi się zdarzyło przeczytać od dość długiego czasu.
Akurat "zakazu wychodzenia z domu" (pomijam objętych kwarantanną i przez krótki okres nieletnich) w Polsce nie było. Natomiast był zakaz wchodzenia do lasu. Jeśli chodzi o kościoły to limit 5 osób na nabożeństwo był praktycznym zakazem (przy parafiach liczących kilka tysięcy wiernych mógł skorzystać marginalny odsetek), a czasem jeszcze biskupi dokładali swoje, np. nasz gliwicki od razu zamknął kościoły.
Dlaczego kogoś mają szokować starożytne obyczaj po raz pierwszy opisane z okazji dżumy Justyniana ale kultywowane pewnie i wcześniej?
Red. Grzegorz Górny opisywał restrykcje "dżumowe" z czasów św. Karola Boromeusza (komunikanty podawano wówczas w pewnych sytuacjach przez okna na kiju po zdezynfekowaniu rąk octem!).
Co by zrobiono wówczas z dziejszymi wrzeszczącymi i nawołującymi do lekceważenia zaleceń "burmistrzów powietrznych" foliarzami?
Okresowe zakazy wchodzenia do lasu (też na tydzień) są ogłaszane z powodu zagrożenia pożarowego każdego roku po kilka razy. Ale tylko tamten z 2020 zostawił PTSD.
Świetny argument ... tyle że dla przeciwników restrykcji.
Bo skoro za "dżumowych" czasów jednak komunikanty (choćby na kiju) podawano, to czemu za czasów covidowych w ogóle nie można było podawać Komunii?
Śmiertelność dżumy - 60-90%,
śmiertelność covida - 0,8-1,2%
Mnie najbardziej natomiast zastanawia, po co - na praktycznie zamkniętej, hermetycznej grupie - nazwijmy umownie "adwersarze qiza" (niektórzy) idą w zaparte w najbardziej oczywistych kwestiach?
Były restrykcje? Były - a już tu pojawia się wyparcie.
Były trafione? Zdanie można mieć różne, ciężko jednak racjonalnie wytłumaczyć, czemu w kwietniu 2020 r. maseczkę można było zdjąć przy wchodzeniu do sądu, a w czerwcu 2020 r. przy wychodzeniu, ale może ktoś coś?
Czy to znaczy, że wszystkie restrykcje były zbędne, niepotrzebne i źle że je wprowadzono? Niekoniecznie. Ale mejnstrim tut. forum ma wyraźny problem z oceną czegoś ex post i ex ante. Ex ante mogło się coś wydawać racjonalne i skuteczne, okazało się niewypałem. Nie znaczy to, że ktoś, kto to wymyślił ex ante to cymbał. Ale serio, takich, co uważają go za cymbała nie przekona udawanie, że takiej decyzji, restrykcji nie było.
A swoją drogą, jeśli ktoś po 3 latach serio uważa, że nie było zakazu wchodzenia do lasu, to czemu Niemcy po 90 latach nie mogą na serio uważać, że to nie oni, tylko jacyś naziści, napadli na Polskę i resztę Europy?
Burmistrz powietrzny miał też prawo do wydawania wyroków śmierci. Jednoinstancyjnie. Znakomicie to ograniczało foliarstwo.
Chodzi o posłuszeństwo. Na to idzie atak szatana. Głównie ręcami moskowii.
mechanizm wyparcia + PTSD. Do tego (w pewnych obszarach uzasadnione) przekonanie wielu o własnej ponadprzeciętności, zestawione z (wypieranymi z pamięci) wspomnieniami, że zachowywali się jak idioci.
Przecież gdyby Niedzielski ogłosił, że wirus unosi się w wydychanym powietrzu i najwięcej jest go na wysokości 1.5-2 m nad ziemią i należy się czołgać, to do dzisiaj by udawali, że blizny i otarcia na kolanach i łokciach to od modlitwy.
To ja mam gorszą wiadomość - zaszczepionym ryzyko zakrzepicy wzrosło. Educated guess, poparte preliminary data- poczekajcie na zapadalność na nowotwory.
Do dziś mi nikt nie wytłumaczył, dlaczego mordercy (!) zdejmowali maseczkę przy jedzeniu!
Omawiamy dwie różne - odseparowane - sprawy w jednym wątku, co musi prowadzić do nieporozumień w dyskusji.
Qizu, wydoroślej chłopie, twoje traumy są traumami pięciolatka.
Posłuszeństwo ok. Ja tą maskę jak trzeba było (i nie zapomniałem) to zakładałem. Ręce dezynfekuję do tej pory, jedno z lepszych odkryć pandemii, dużo mniej się lepią, eliminujesz też nieprzyjemne zapachy.
Ale co ma posłuszeństwo wspólnego w udawaniu, że nie było jakichś restrykcji? Jestem sobie w stanie wyobrazić uczciwy ciąg myślowy, który doprowadził do zamknięcia tych lasów (i parków - to akurat bardziej uciążliwe), mimo że efekt był ostatecznie raczej groteskowy, więc tym bardziej nie wiem, po co udawać, że tego nie było.
A co do moskowii, to na miejscu kogoś, kto chce zainwestować w destabilizację kraju, to owszem poszedłbym w szurię. Ale nie tylko w antycovidową, w covidową tak samo.
Nigdy nie pisałem, że restrykcji nie było i nigdy nie byłem szurem kowichowym, to nie wiem jak z tym polemizować.
Restrykcje były. Czy były nietrafne? Mnóstwo. Czy były nietrafne metody radzenia sobie z zarazą? Mnóstwo. Czy były takie, które być może były szkodliwe? Niewykluczone (nie wiadomo, na wiele można tu różnym ufać). Wynikało to z tego, że była to zaraza nowa, inna od wszystkich. Czy gdyby pojawiła się taka sama ponownie - rząd postępowałby trafniej? Nie wątpię. Ale drugiej takiej samej nie będzie.
A jeśli biega o obowiązek noszenia maseczki, to pierwsi chrześcijanie bardziej cierpieli.
Nasza religia zawiera wszystkie odpowiedzi, wystarczy się wczytać.
Jeszcze jedno najważniejsze pytanie: Czy rząd kierował się dobrymi intencjami wprowadzając restrykcje? Moim zdaniem tak.
Można było. Tylko trzeba było przyjść po Mszy, indywidualnie.
Na ile mogę to stwierdzić, władza dobrze spełniła swój obowiązek działając dla dobra władanych wedle posiadanego stanu wiedzy o sytuacji. Naturalnie zmieniał się zarówno stan wiedzy jak i sytuacja - stąd racjonalne były korekty zarządzeń. Z kolei swój obowiązek spełniła ta część władanych, która była posłuszna owym zarządzeniom władzy.
Dla mnie osobiście jednym ze skutków pandemii było wyraziste unaocznienie, jak niebezpieczne mogą być zaburzenia poznawcze zwane potocznie "foliarstwem". Umiejętność ważenia wiarygodności źródeł, rzetelnego rozumowania i miarkowania własnych postaw jest trudna i taką się okazała.
Ooo tak, szczególnie wprowadzając zakaz uczestniczenia w nabożeństwach (5~0), gdy w magicznych "godzinach staruchów" (czy jak to się tam nazywało) tłumy tratowały się w Dinach, Lydlach i Biedronach.
W naszej diecezji na coś takiego pozwolono w Triduum w 2021 r. i tylko wtedy. W czasie "pierwszej fali" kościoły zostały zamknięte całkowicie - przy czym to była decyzja biskupa, nie państwa.
Pamiętaj qizu o zasadzie losa: antysystemowcy są sto razy bardziej parszywi niż systemowcy. Posądzać Grzegorza Browna o choćby gram dobrej woli? Żarty. On chce po prost wszystko rozpierdolić, jedyna wątpliwość to to, czy bierze za to pieniądze.
Przepraszam, obiecałem sobie nie poruszać już tego tematu, możecie pokasować albo wynieść do jakiegoś śmietnika moje wpisy.
Maseczki były wkurzające ale tak było i tego nie cofniemy. Nie ma co się ekscytować.
Natomiast twierdzenie, że kościoły zamknięto jest w zasadzie prawdziwe. Ograniczenia były takie, że chcąc ich przestrzegać należało uczestniczyć w mszy online.
Tak. I właśnie z tego powodu należy krytykować decyzje, które okazały się błędne - bo jeśli rząd kierował się dobrymi intencjami, to będzie się starał tych błędów uniknąć. O ile dowie się, że to były błędy - jak będzie żył w przekonaniu, że nie było błędów (a może i restrykcji?) to żadnej lekcji nie wyciągnie. Nie wyciągniemy też my.
Problemem pierwszej fali, z perspektywy oczywiście dzisiejszej (a w każdym razie późniejszej) jest to, że ... nie było dużo ani zgonów, ani zakażeń. Był pewien minimalny poziom, poniżej którego obiektywnie trudno było zejść. Ale wtedy myślano, że można, więc rząd był krytykowany, że "liczba zakażeń nie spada", więc wymyślano, czego by tu jeszcze zabronić - a to parków, a to spacerów, a to pokazywania się bez maski (gdy na ulicach ludzi prawie nie było).
Ale ludzie wtedy generalnie przestrzegali tych restrykcji i bywało śmiesznie, ale było skutecznie.
Problemem kolejnych fal było z kolei to, że ludzie mieli w dupie obostrzenia, a z drugiej, że reakcje rządu były mocno spóźnione. Śmiechu było mniej, bo nikt nie zabronił już wychodzić dzieciom z domu, ale o skuteczności można było zapomnieć.