Skip to content

Wątek kynologiczny

1246710

Komentarz

  • edytowano 21 July

    Ja ostatnio widziałem jak rowerzysta jadąc ścieżką rowerową spłoszył dzika w krzakach który na niego poszarżował.

    Wyglądało mało bezpiecznie.

    Kiedyś jak pracowałem w sokołowie podlaskim to tam była taka paczka bezpańskich kundli które robiły coś jak obchód miasta. Zawsze jak jadłem obiad to je z okna widziałem. Warczały na wszystkich, poszczekiwały i robiły wokół siebie sporo hałasu. Były to takie naprawdę małe kundelki więc zazwyczaj jak komuś puściły nerwy to już jeden krok w ich stronę powodował ich natychmiastową ucieczkę.

    Szczególnie większe bezpańskie psy, tak jak nadmiarowa ilość dzików powinny iść pod nóż.

  • Bezpańskich psów się nie zabija, kolekcjonuje się je zgodnie z prawdą czasów, i trzyma po kres dni w schroniskach na które łożą gminy lub darczyńcy. Dotacje na te zwierzęta z budżetu gmin są znaczne, to jest dobry biznes.

    Co do watah psów to w Rosji jest to poważny problem, kilkadziesiąt osób rocznie jest zagryzanych, w oficjalnych statystykach.

  • Kilka lat temu był u nas odstrzał dzików.
    Boziu ileż było lamentów nad biednymi dziczkami i lochami w ciąży....
    Przez jakiś czas był spokój, teraz na nowo się pokazują. Warunki bytowania i rozrodu mają idealne. Jak pisał @Przemko, dwa razy do roku mioty i w mig się populacja odnowiła.

  • Jak się w 2010 roku przeprowadziłem na wieś, na której spędzałem wakacje do połowy lat 90-tych, to zdziwiony byłem ilością dzikiej zwierzyny jaka się pałętała po okolicy. Do lasu polami w linii prostej kilometr a po wsi spacerowały nie tylko dziki ale i sarny, jelenie wyżerały przydomowe ogródki. W miastach gdzie są śmietniki i specjalne kosze do których wrzucamy gigantyczne przecież ilości jedzenia to już w ogóle jest doskonałe żerowisko.

  • Jakis czas temu w radiu Prof. Tomek z krakowskiego UR mowil, ze obecnie ilość duzych ssaków w polskich lasach jest najwieksza odkad sa jakies w miare wiarygodne dane.
    Mimo to, ciagle prowadzi sie - jego zadniem malo sensowne - dokarmiania...

  • Piękno lub niegodziwość miłości do zwierząt poznaje się po tym, czy ten, kto jest przyjacielem zwierząt, kocha ludzi.

  • Porównując moją wieś teraz i 15 lat temu gdy stamtąd wyjeżdżaliśmy to faktycznie pod względem liczebności dzikich czworonogów jest wzrost.
    Nie tylko drobnica typu kuropatwy czy króliki ale i większe. Nawet rogacz jakiś się pojawił (z relacji sąsiada wiem, ja nie widziałem) ponoć jeleń, dziki też są. Kiedyś wokół nas wszystko było obrabiane rolniczo teraz może i więcej niż połowa leży i dziczeje. Zwierzyna ma gdzie się ukryć i bytować.

  • Za młodości nie tylko na polach ale i w lesie więcej się działo, ciągle ktoś się włóczył, jeździły traktory na i z pola, grzybiarze, jagodziarze, ktoś zbierał chrust, myśmy szukali dzikich orzechów albo jabłek, albo jeździlismy gdzieś przez las, tego też już nie ma.

  • Właśnie dzisiaj byliśmy na jabłkach (późne papierówki) i mirabelkach. Kiedyś był to sad teraz wszystko wokół zarosło, zdziczało. Kto nie wie ten nawet tam nie zajrzy.

  • @Przemko powiedział(a):
    Bezpańskich psów się nie zabija, kolekcjonuje się je zgodnie z prawdą czasów, i trzyma po kres dni w schroniskach na które łożą gminy lub darczyńcy. Dotacje na te zwierzęta z budżetu gmin są znaczne, to jest dobry biznes.

    Co do watah psów to w Rosji jest to poważny problem, kilkadziesiąt osób rocznie jest zagryzanych, w oficjalnych statystykach.

    takie watahy się kontrolowało. Rosji problemem jest słabe zaludnienie - ludzie przegrywają z przyrodą.

  • Jeśli ludzie byli kaleczeni (w ilościach hurtowych) i umierali (w ilościach detalicznych), to się nie nazywa kontrola. Wszystkie dziki świata są mniej groźne niż jedna wataha wygłodniałych kundli.

  • edytowano 21 July

    Już co najmniej od średniowiecza z występowali ludzie wędrujący po jarmarkach i dworach z oswojonymi niedźwiedziami, natomiast raczej nie zdarzało się to z wilkami. Podania i legendy też straszą głównie wilkami. Być może wynika to z faktu że zarówno niedźwiedź oraz dzik to jednak wszystkożercy, a nie mięsożercy jak członkowie watah.

    Zdziczałe psy bardzo szybko łączą się w grupy i przejawiają zachowania behawioralne swoich dzikich kuzynów.

  • @KazioToJa powiedział(a):

    @Przemko powiedział(a):
    Bezpańskich psów się nie zabija, kolekcjonuje się je zgodnie z prawdą czasów, i trzyma po kres dni w schroniskach na które łożą gminy lub darczyńcy. Dotacje na te zwierzęta z budżetu gmin są znaczne, to jest dobry biznes.

    Co do watah psów to w Rosji jest to poważny problem, kilkadziesiąt osób rocznie jest zagryzanych, w oficjalnych statystykach.

    takie watahy się kontrolowało. Rosji problemem jest słabe zaludnienie - ludzie przegrywają z przyrodą.

    Wataha jak pisze los jest zawsze groźna, tam są psy duże i małe, ilość przechodzi w jakość.

  • @los powiedział(a):
    Jeśli ludzie byli kaleczeni (w ilościach hurtowych) i umierali (w ilościach detalicznych), to się nie nazywa kontrola. Wszystkie dziki świata są mniej groźne niż jedna wataha wygłodniałych kundli.

    Bzdura.
    Pamiętam (pewnie, z racji wieku i miejsca zamieszkania, lepiej od Ciebie) owe słynne watahy. Mieszkam na obrzeżach Warszawy od wielu lat.
    Obecnie jest więcej ludzi pogryzionych przez psy (niemal codziennie zgłaszają się na Izbę Przyjęć - info ze szpitala). Bo gryzą się wypieszczone i wynaturzone (czyt. niezsocjalizowane) pupile, a właściciele nieporadnie usiłują je rozdzielić.
    Nie mam pojęcia skąd masz dane o hurtowo gryzionych dawniej ludziach.
    Tam, gdzie psy żyją na ulicy (np. w Grecji, krajach arabskich, ...) niezaczepiane bezproblemowo współegzystują z ludźmi. I trzymają hierarchię oraz porządek w grupie.
    A walczą (gryzą się) między sobą o względy suk, będących w okresie rui.

    W zasadzie powyższe spostrzeżenie dotyczy zdecydowanej większości zwierząt żyjących w stadach.
    No, w stado lwów bym raczej nie lazła ;)

  • @Maria powiedział(a):
    Nie mam pojęcia skąd masz dane o hurtowo gryzionych dawniej ludziach.

    Z oczu i uszu.

  • edytowano 21 July

    @los powiedział(a):

    @Maria powiedział(a):
    Nie mam pojęcia skąd masz dane o hurtowo gryzionych dawniej ludziach.

    Z oczu i uszu.

    Może o to właśnie chodzi że się ludzie zgłaszają, a dawniej się nie zgłaszali. Byłem wielokrotnie pokąsany przez psy w latach 90-tych, na wsi, w mieście, przez psy nasze, rodziny, jakieś obce, wałęsające się, raz w średniej szkole ugryzł mnie w dłoń pies koleżanki do której przyszedłem po zeszyt z notatkami, ugryzł mnie przez drzwi, żadnego tego przypadku nigdzie nie zgłosiłem. A dzisiaj bym zgłosił.

  • A, to wiele tłumaczy. Bo przyznasz, że to ciut mało na siane horrendalnych wizji.

    Przez wiele lat uczęszczania do falenickich szkół, w czasach gdy wałęsających się psów były dziesiątki, ani jedno dziecko nie zostało przez nie pogryzione. Że o dorosłych (0) nie wspomnę.
    Nie było również żadnych informacji o zagryzionych - gazety były kupowane przez rodziców codziennie.
    Nie docierały do mnie również takie wieści od moich krewnych, lekarzy pracujących w szpitalach.
    No nic. Zero.
    Co oczywiście nie znaczy, że w kraju takich przypadków nie było.
    Pewnie były. I pewnie były spowodowane, podobnie jak i obecnie, kretyńskim (łagodnie ujmując) zachowaniem ludzi.

  • loslos
    edytowano 21 July

    @Maria powiedział(a):
    A, to wiele tłumaczy. Bo przyznasz, że to ciut mało na siane horrendalnych wizji.

    Metodologia jest wzorowa. Przypominam, że jestem specjalistą od rachunku prawdopodobieństwa. I ten wątek https://excathedra.pl/discussion/11538/wladyslaw-von-bortkiewicz-i-prawo-malych-liczb/p1

  • Tak bokotematycznie:

  • @los powiedział(a):

    @Maria powiedział(a):
    A, to wiele tłumaczy. Bo przyznasz, że to ciut mało na siane horrendalnych wizji.

    Metodologia jest wzorowa. Przypominam, że jestem specjalistą od rachunku prawdopodobieństwa. I ten wątek https://excathedra.pl/discussion/11538/wladyslaw-von-bortkiewicz-i-prawo-malych-liczb/p1

    He, he, ...

    A tak po prawdzie - ilu naocznie doświadczyłeś ludziów w trakcie gryzienia ich przez psią watahę?

  • Pamiętam z dzieciństwa i wakacji na wsi zwyczaj spuszczania psów gospodarskich na noc.

    Bez mocnego kija nikt z obejścia w nocy nie wychodził. A ile szkód w zwierzynie leśnej robiły.

  • @JORGE powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):

    @JORGE powiedział(a):
    Ale jak na tle słusznego odczłowieczenia zwierząt pogodzić fakt zbierania gówna psiego i wkładania w torebkę, przez koronę stworzenia ? A ?

    Jak ci narobi w twoim ogródku to serio nikt nie wymaga sprzątania, możesz w tym spacerować. Jak narobi w parku, to chodzi o to, żeby przypadkowe dziecko się w tym nie bawiło, a przypadkowy dorosły nie upapral buta.

    Tłumaczymy to od co najmniej 3 lat, serio nadal nie dotarło?

    Zbieraj gówno zbieraj. Cywilizacja zbieraczy gówien.

    Mój dziadek na wsi sprzątał po swoich krowach. Nie wszędzie, ale jak blisko zabudowań albo w środku obory, to zawsze sprzątał (widłami).

  • @polmisiek powiedział(a):

    Mój dziadek na wsi sprzątał po swoich krowach. Nie wszędzie, ale jak blisko zabudowań albo w środku obory, to zawsze sprzątał (widłami).

    Dziadek bratowej, gospodarz jak się patrzy, do końca życia śmiał się z młodszych pokoleń, że srają u siebie w domu zamiast chodzić do wygódki.

  • edytowano 21 July

    W rodzinie wynajmowali mieszkania dla turystów nad morzem. Mieli tam psa który siedział na łańcuchu większość dnia.
    Wiadomo było, że jest agresywny. Do mnie kiedyś pobiegł pobawić się jak byłem pijany.
    W czasie podskakiwania nagle lekko spróbował mnie ugryźć w gardło, ale się cofnął, a znał mnie ten wilczur dobrze.

    Była zasada, że nie wolno przyjeżdżać z psami, bo ten pies się wtedy w swoim kojcu wściekał.
    Mimo to ludziska potrafili na chama przyjechać ze swoim czworonogiem. Raz tak właśnie było, że przyjechała rodzina
    z małą dziewczynką, taką chyba jeszcze przed szkołą podstawową i sporym buldogowato wyglądającym psem ( nie znam się na psach ).
    Wilczur zaś siedział w swoim kojcu bardzo niezadowolony (normalnie miał otwarte i sobie chodził na dosyć długim łańcuchu ).
    Tego psa mieli wiele lat i nigdy poważnego incydentu z nim nie mieli. Aż tu finalnie się skończyło, że o ile mnie pamięć nie myli - ktoś jak go karmił, poszedł mu jeszcze wody do miski nalać. Gdy przez chwilę miał otwarte, to ta małą podbiegła i ją pogryzł solidnie w głowę. Rzucił się na nią. Wina obu stron moim zdaniem.

    Psy są bardzo wyczulone na węch.
    Są to też - tylko zwierzęta. Czasem wyjdzie z nich zdurniała bestia.


    Znajomy myśliwy mówił, że jak spotkają psa bez obroży w lesie to go zawsze ubiją ( mimo przepisu ).

  • @polmisiek powiedział(a):

    @JORGE powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):

    @JORGE powiedział(a):
    Ale jak na tle słusznego odczłowieczenia zwierząt pogodzić fakt zbierania gówna psiego i wkładania w torebkę, przez koronę stworzenia ? A ?

    Jak ci narobi w twoim ogródku to serio nikt nie wymaga sprzątania, możesz w tym spacerować. Jak narobi w parku, to chodzi o to, żeby przypadkowe dziecko się w tym nie bawiło, a przypadkowy dorosły nie upapral buta.

    Tłumaczymy to od co najmniej 3 lat, serio nadal nie dotarło?

    Zbieraj gówno zbieraj. Cywilizacja zbieraczy gówien.

    Mój dziadek na wsi sprzątał po swoich krowach. Nie wszędzie, ale jak blisko zabudowań albo w środku obory, to zawsze sprzątał (widłami).

    To jest raczej normalne.
    Krowa, inaczej niż pies czy kot, nie biega sobie luzem. Na pastwisku jest uwiązana ale tam krowi placek to nawóz, sprzątać wręcz nie wolno.
    Poza tym taki krowi placek to wagowo i rozmiarowo troszkę większy kaliber niż psi.

  • @Maria powiedział(a):

    @los powiedział(a):

    @Maria powiedział(a):
    A, to wiele tłumaczy. Bo przyznasz, że to ciut mało na siane horrendalnych wizji.

    Metodologia jest wzorowa. Przypominam, że jestem specjalistą od rachunku prawdopodobieństwa. I ten wątek https://excathedra.pl/discussion/11538/wladyslaw-von-bortkiewicz-i-prawo-malych-liczb/p1

    He, he, ...

    A tak po prawdzie - ilu naocznie doświadczyłeś ludziów w trakcie gryzienia ich przez psią watahę?

    Mario, o ile dobrze zrozumiałem, twierdzisz, że nigdy ale to absolutnie nigdy bezpański pies nikogo nie pogryzł? I że watahy bezpańskich psów nie stanowią żadnego zagrożenia a nawet odstraszają dziki, więc powinniśmy sobie kilka takich watah zafundować? Jeśli tak, to będzie to jeden z bardziej ekscentrycznych poglądów na forum.

  • @Kuba_ powiedział(a):
    @polmisiek powiedział(a):

    Mój dziadek na wsi sprzątał po swoich krowach. Nie wszędzie, ale jak blisko zabudowań albo w środku obory, to zawsze sprzątał (widłami).

    Dziadek bratowej, gospodarz jak się patrzy, do końca życia śmiał się z młodszych pokoleń, że srają u siebie w domu zamiast chodzić do wygódki.

    Wygódka tylko z nazwy jest wygodna.

    👣

    🐾
    🐾

  • @los powiedział(a):

    @Maria powiedział(a):

    @los powiedział(a):

    @Maria powiedział(a):
    A, to wiele tłumaczy. Bo przyznasz, że to ciut mało na siane horrendalnych wizji.

    Metodologia jest wzorowa. Przypominam, że jestem specjalistą od rachunku prawdopodobieństwa. I ten wątek https://excathedra.pl/discussion/11538/wladyslaw-von-bortkiewicz-i-prawo-malych-liczb/p1

    He, he, ...

    A tak po prawdzie - ilu naocznie doświadczyłeś ludziów w trakcie gryzienia ich przez psią watahę?

    Mario, o ile dobrze zrozumiałem, twierdzisz, że nigdy ale to absolutnie nigdy bezpański pies nikogo nie pogryzł? I że watahy bezpańskich psów nie stanowią żadnego zagrożenia a nawet odstraszają dziki, więc powinniśmy sobie kilka takich watah zafundować? Jeśli tak, to będzie to jeden z bardziej ekscentrycznych poglądów na forum.

    Ach, o tak prymitywną manipulację to Cię nie podejrzewałam.
    Może na wszelki wypadek podkreślę, że źle zrozumiałeś. Na dodatek niczego takiego nie napisałam. A do swoich doświadczeń mam takie samo prawo się odwoływać, jak każdy inny.
    Stanowczo tylko zaprzeczyłam Twoim twierdzeniom, jakoby

    ludzie byli kaleczeni (w ilościach hurtowych) i umierali (w ilościach detalicznych)

    A na moje pytanie o prawdziwe świadectwo tego co "z oczu" nie raczyłeś odpowiedzieć.

  • W piątek podczas spaceru z psem, głęboko w lesie, natknęłam się na stado dzików. Duże stado z kilkanaściorgiem warchlaków różnej wielkości. Zamurowało mnie, stanęłam oczywiście, suka (dorosły owczarek niemiecki) grzecznie przy mojej nodze. Na szczęście nie szczekała - szczeka bardzo rzadko.
    Dziki prysnęły w głąb lasu natychmiast, przecinając ścieżkę, którą miałam zamiar dalej iść. Naprawdę zastanawiałam się, czy muszę rezygnować z planowanej trasy, przecież dziki poooszły sobie. Kątem oka zauważyłam jednak lochę, która podeszła z boku, najwyraźniej obserwując, czy nie stanowimy zagrożenia.
    Zaczęła się zbliżać, ja do niej gromko "won!", odbiegła trochę dalej, znowu zaczęła się zbliżać, więc ja znowu krzyczę, ona znów kilka kroków do tyłu...
    Mało przyjemne doświadczenie, powiem wam.
    Ale - las to miejsce naturalne dla dzików, my tam byłyśmy intruzami (jednak). Zaczęłam się cofać, locha stała. Kilka metrów dalej odwróciłam się i już spokojnie wróciłyśmy do domu.

    Tak było w lesie.
    Natomiast w sobotę ok 10-tej stado dzików przemaszerowało między naszymi domami, tuż przy placu zabaw i na taką atrakcję nie wyrażam zgody. Tylko co ja mogę? Sąsiadka zgłaszała dwa razy problem do łowczego. Dowiedziała się, że on może tylko ująć ten fakt w statystyce...
    Władze dzielnicy nie reagują. Radni bezradni.
    Bezpańskich psów nie ma. Umieli je wyłapać. Na dziki nie ma sposobu.
    Pewnie dopiero jak dojdzie do tragedii, to się media obudzą i może jakieś działania zostaną podjęte.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.