Skip to content

Polscy święci i błogosławieni

135

Komentarz

  • To ciekawy fragment, fakt. Ale może komentarz przeniesiemy do innego wątku?

  • trepie, a możesz ustalić nazwiska sędziów? Piłata znamy i wspominamy codziennie. Annasz i Kajfasza też. Sędziowie mają znaczenie.

    Ja może podam nazwisko poznańskiego Judasza - https://pl.wikipedia.org/wiki/Zenon_Ciemniejewski#:~:text=Zenon Ciemniejewski, ps. „Aleks”, „Modrzew”, „Zenon Bosiacki” (ur. 22 grudnia

  • Volenti non fit iniura?

    Błogosławiony Dominik Jędrzejewski, męczennik.

    Dominik urodził się 4 sierpnia 1886 r. w Kowalu na Kujawach. Był najmłodszym spośród sześciorga dzieci. Uczył się najpierw w szkole powszechnej w Kowalu, a potem - indywidualnie - w domu brata mieszkającego w Działoszynie w guberni kaliskiej. W 1902 r. wstąpił do seminarium nauczycielskiego w Łęczycy, ale musiał przerwać naukę w związku ze strajkiem szkolnym w 1905 r. Powrócił wówczas na rok do domu rodzinnego. W 1906 r. zdał egzamin gimnazjalny w Kaliszu i zaraz potem wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku.
    18 czerwca 1911 r. przyjął święcenia kapłańskie. Swoją pracę rozpoczął od posady wikariusza - najpierw parafii św. Małgorzaty w Zadzimiu k. Sieradza, a od 1912 r. w parafii św. Jana Chrzciciela w Poczesnej, po czym został kapelanem więziennym (w latach 1917-1920, będąc jednocześnie wikariuszem w parafii Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Kaliszu), a następnie prefektem Gimnazjum Męskiego im. Tadeusza Kościuszki i Gimnazjum Żeńskiego im. Królowej Jadwigi w Turku.
    Urząd wikariusza traktował bardzo poważnie. Oprócz działalności ściśle religijnej prowadził działalność charytatywną, społeczną i oświatową. Był członkiem zarządu Powiatowego Czerwonego Krzyża, komisji rewizyjnej Powiatowego Komitetu Rady Obrony Państwa, Towarzystwa Szkolnego, Koła Przyjaciół Harcerstwa, wiceprezesem Koła Polskiej Macierzy Szkolnej, sekretarzem zarządu Towarzystwa Dobroczynności. W 1921 r. został przewodniczącym Powiatowego Komitetu Odbudowy Wawelu, przyczyniając się do zbiórki znacznych kwot na ten cel.
    W 1925 r. z powodu pogarszającego się stanu zdrowia odszedł, na własną prośbę, do małej wiejskiej parafii św. Marii Magdaleny w Kokaninie. Dwa lata później musiał poddać się ciężkiej operacji nerek w Kaliszu. Operacja się powiodła i w 1928 r. został mianowany proboszczem w parafii św. Andrzeja Apostoła w Gosławicach k. Konina.
    Po wybuchu II wojny światowej Gosławice znalazły się w Kraju Warty, przyłączonym bezpośrednio do III Rzeszy niemieckiej. Rozpoczęły się prześladowania, w szczególności elit polskich, a wśród nich kapłanów. 26 sierpnia 1940 r. ks. Dominik został zatrzymany i trafił do obozu przejściowego w Szczeglinie, gdzie więźniów przetrzymywano w stajniach i oborach. Tam po raz pierwszy miał możliwość uratowania się, ale nie skorzystał z propozycji ucieczki. Trzy dni później zawieziono go, jak setki innych polskich kapłanów, do niemieckiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen i zarejestrowano jako numer 29935. Ostatnim etapem jego życia okazał się obóz w Dachau, gdzie trafił 14 grudnia 1940 r. w masowym transporcie polskich kapłanów, jako więzień numer 22813.
    Pracował przy kopaniu łąk na plantacjach. Z powodu wątłego zdrowia fizycznie był stale wyczerpany, ale nigdy nie narzekał, nie skarżył się na swój los. Skupiał wokół siebie młodzież, duchowną i świecką. Opowiadał o pracy duszpasterskiej, na chwilę chociażby odrywając od brutalnej rzeczywistości. W 1942 r. nie był już w stanie chodzić o własnych siłach. Pomoc silniejszych kolegów, którzy nosili go na plecach do pracy, przyjmował z prostotą. Komendantura obozu zaproponowała mu wolność, w zamian za zrzeczenie się kapłaństwa. Odmówił: już przygotowany dokument odsunął na bok.
    Zmarł z wycieńczenia i nieustannego głodu, w czasie pracy, 29 sierpnia 1942 r. Jego ciało spalono w obozowym krematorium. Beatyfikowany został przez papieża św. Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 r. w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej.

  • Jeżeli wiedział, jak cennym skarbem jest Chrystusowe kapłaństwo, to nic dziwnego, że nie dał go sobie wydrzeć nawet za cenę życia.
    +++
    Polska Ziemia to jest jedna wielka relikwia, przesycona krwią świętych męczenników.
    Stąpamy codziennie po prochach świętych, najczęściej nie zdając sobie z tego sprawy.

  • Edward urodził się 14 października 1885 r. w podwarszawskiej wsi Mokotów - dziś jednej z dzielnic stolicy. Ok. 1900 r. rodzina przeniosła się do Aleksandrowa (dziś osiedle w warszawskiej dzielnicy Białołęka). Szkołę średnią, gimnazjum ukończył w Siedlcach i otrzymał świadectwo z tytułem praktykanta aptekarskiego. Zaraz potem, w 1903 r., wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Święcenia kapłańskie przyjął na początku listopada 1908 r. z rąk abpa metropolity warszawskiego, Wincentego Teofila Popiel-Chościaka.

    Pracował jako wikariusz m.in. w Żbikowie, w parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, obecnie na terenie Pruszkowa. Była to wówczas niewielka osada, ale Edward obiecał jej mieszkańcom, że jeżeli zbudują u siebie kaplicę, w każdą niedzielę i święta przyjedzie do nich, aby odprawić im Mszę św. Kaplica powstała w 1910 r. i w ten sposób Edward był przez dwa lata jakby pierwszym proboszczem Pruszkowa, choć oczywiście nieformalnym. W 1913 r. kard. Aleksander Kakowski erygował tam parafię pw. św. Kazimierza.

    Jednocześnie ks. Edward wspomagał proboszcza, ks. Józefa Szczuckiego, w budowie nowej świątyni w Żbikowie. Powstała ona w 1913 r. Wybudowana została też plebania.

    W tym samym roku ks. Edward został przeniesiony do kolegium wikariuszy archikatedry w Warszawie. Odtąd na stałe związał się z Warszawą - wikariuszem przy katedrze był 16 lat, stając się świadkiem najważniejszych wydarzeń w stolicy z okresu I wojny światowej, powstania i pierwszych, trudnych lat II Rzeczypospolitej.

    Przez lata był prefektem w warszawskich szkołach, m.in. w gimnazjum (później także liceum) im. Jana Zamoyskiego, w prywatnym żeńskim gimnazjum humanistycznym Haliny Gepnerówny, w prywatnej szkole Cecylii Kozłowskiej oraz gimnazjum żeńskim Władysławy Lange. Prowadził stowarzyszenie Iuventus Christiana, założone w 1921 r. przez ks. Edwarda Szwejnica, skupiające inteligencką młodzież katolicką. W 1932 r. działało 14 kół stowarzyszenia w Warszawie oraz po jednym w Poznaniu i Wilnie.

    Działalność ta sprawiła, że gdy w 1928 r. ks. Szwejnic został pierwszym duszpasterzem akademickim w Warszawie i rektorem kościoła pw. św. Anny rok później jego wikariuszem został ks. Edward. W 1934 r., po śmierci ks. Szwejnica, objął po nim obowiązki rektora kościoła, będącego dziś ośrodkiem duszpasterstwa akademickiego w Warszawie. Był także związany z warszawskimi stowarzyszeniami twórczymi, w szczególności z Akademią Sztuk Pięknych.

    Stał się twórcą majowych pielgrzymek studentów i profesorów na Jasną Górę. Wprowadził, realizując pomysł zmarłego wcześniej swego poprzednika, coroczne ślubowania młodzieży akademickiej. Pierwsze ślubowanie odbyło się 24 maja 1936 r., gdy przed szczytem Jasnej Góry zebrało się 20 tysięcy młodzieży, a modlitwie przewodniczył kard. August Hlond, Prymas Polski. Studenci przyrzekali "wiary naszej bronić i według niej rządzić się [...] w życiu [...] osobistym, rodzinnym, społecznym, narodowym i państwowym", zawierzając swój los Matce Bożej. W czerwcu 1938 r. ks. Detkens towarzyszył pielgrzymce akademickiej na kanonizację Andrzeja Boboli w Rzymie.

    Po wybuchu II wojny światowej i upadku stolicy został poddany represjom przez okupanta niemieckiego. Pierwszy raz gestapo aresztowało go już 4 października 1939 r. Osadzono go na Pawiaku. W więziennym szpitalu opiekował się m.in. studentem Politechniki, cierpiącym na zapalenie nerwów po wybuchu bombowym. Po czterech miesiącach, w Środę Popielcową 7 lutego 1940 r., wypuszczono go. Przygotował wtedy na Wielki Piątek symboliczny Grób Pański. Opleciony drutem kolczastym, był symbolem Polski zniewolonej. Nadpalone belki opisywały zbombardowany kraj. Kilkaset kilogramów ziemi ułożonej w formie grobów z krzyżami - jak na warszawskich ulicach - znaczyły setki tysięcy pomordowanych, a metry tiulu jako całunu rozwieszonego od bocznego ołtarza po ambonę - nadzieję.

    30 marca 1940 r., zaraz po Wielkanocy, gestapo pojawiło się przed drzwiami kościoła św. Anny. Ks. Edward został aresztowany; mówiono mu, że jedzie na krótkie przesłuchanie, w siedzibie gestapo przy al. Szucha. Zawieziono go jednak stamtąd do więzienia śledczego przy ul. Rakowieckiej, a 15 kwietnia 1940 r. na Pawiak.
    2 maja 1940 r. wywieziono go do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Otrzymał tam numer 24014. Podczas krótkiego pobytu w tym obozie był bity i maltretowany, zmuszany do nieludzkiej pracy przy noszeniu cegieł i budowie dróg. W nieustającym zimnie, głodzie, szykanach obozu szybko tracił zdrowie. Około 10 października 1941 r. niemcy wywieźli go do Dachau, gdzie niemcy prowadzili rozłożoną w czasie eksterminację przedstawicieli polskiego duchowieństwa. Tam wytatuowano mu na przedramieniu nowy numer: 27831.
    Zachowało się 19 listów pisanych przez ks. Detkensa z Dachau, które przepuściła cenzura obozowa. Są niesamowitym świadectwem cierpień - ale i wielkiego ducha. Pisane po niemiecku, pełne słów i zwrotów, szyfrów, anagramów, przenośni, symboli (w związku z cenzurą), możliwych do odczytania tylko przez bliskich i znajomych, zawierają też myśli i pouczenia kapłańskie dla organizacji studenckich, młodzieży akademickiej, którą tak ukochał.
    5 lipca 1942 r. napisał ostatni list z przesłaniem do młodzieży akademickiej. Pisał w nim m.in.: "Ewangelia uczy nas żyć w Bogu; zwłaszcza teraz wymaga od nas, by coś, a nawet wszystko złożyć w ofierze: jeden musi życie, inny - pracę albo cierpienie, co w świetle Krzyża Chrystusa ma swój sens, dla nas - może bardzo trudny do zrozumienia, ale przez to można łatwiej wypełnić wielki obowiązek życia".
    niemcy zaczęli więźniów znajdujących się w "stanie beznadziejnym", najpierw izolować, a potem wywozić z Dachau w tzw. "transportach inwalidów". W jednym z nich, z 10 sierpnia 1942 r., znalazł się także ks. Edward. Więźniów wywożono do austriackiego ośrodka eutanazyjnego w Hartheim i tam mordowano ich w komorze gazowej. Komendantura obozowa poinformowała rodzinę urzędowo, że Edward zmarł 22 sierpnia 1942 r. Jego ciało spalono w krematorium, a prochy rozsypano na pobliskich polach.
    Beatyfikowany został przez św. Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 r. w grupie 108 polskich męczenników II wojny światowej.

  • Błogosławiony Edward Grzymała, męczennik.

    Edward Grzymała urodził się 29 września 1906 r. w Kołodziążu. Jesienią 1926 r. wstąpił do włocławskiego seminarium duchownego, a 14 czerwca 1931 r. przyjął święcenia kapłańskie. W tym samym roku wyjechał do Rzymu, aby studiować na wydziale prawa kanonicznego. W 1935 r., po ukończeniu studiów, wrócił do Polski. Pełnił funkcje wikariusza w parafiach w Lipnie, Koninie i Kaliszu. Współpracował z paulistami przy nowym przekładzie Pisma Świętego. W 1938 roku wrócił do Włocławka.

    Na początku II wojny światowej na polecenie biskupa przeniósł się do Aleksandrowa Kujawskiego, gdzie zamieszkał u sióstr służebniczek pleszewskich. Wtedy też biskup Karol Radoński mianował ks. Edwarda wikariuszem generalnym diecezji włocławskiej. 26 sierpnia 1940 r. ks. Edward został aresztowany przez gestapo. Przewieziono go do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, a następnie do obozu Dachau. Udręki obozowe znosił cierpliwie, przyjmując je jako wolę Bożą. Sam słaby i wyniszczony, pomagał innym i cieszył się, gdy mógł cierpieć dla Imienia Jezus. W obozie apostołował, głosząc pełne teologicznej głębi konferencje. Nie chciał się oszczędzać, opadł z sił.
    10 sierpnia 1942 r. został przydzielony do transportu "inwalidów" i wysłany do komory gazowej razem z innym kapłanem, duszpasterzem młodzieży akademickiej z Warszawy, ks. Edwardem Detkensem (również błogosławionym).
    Beatyfikowany został przez św. Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 r. w grupie 108 polskich męczenników II wojny światowej.

  • edytowano 7 October

    Błogosławiony Edward Kaźmierski, męczennik.

    Drugi z Poznańskiej Piątki.

    Syn Wincentego i Władysławy z domu Kaźmierczak był jednym z szóstki rodzeństwa (z których dwójka przedwcześnie zmarła). Gdy miał cztery lat umarł mu ojciec. Mając 17 lat przerwał naukę i podjął pracę jako "chłopiec na posyłki" w sklepie dekoracyjnym. Dzięki pomocy ks. Władysława Bartonia SDB zatrudniony został następnie jako pomocnik w warsztacie samochodowym, gdzie przyuczał się do zawodu ślusarsko-mechanicznego. Brał również udział w przedstawieniach oratoryjnych, grał na fortepianie i skrzypcach, komponował i śpiewał w chórze, tam też zetknął się ze Stefanem Stuligroszem. Przed wybuchem wojny, wraz z Czesławem Jóźwiakiem odbył pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę.

    We wrześniu 1939 r. zgłosił się na ochotnika do wojska, ze względu na szybką klęskę kampanii wrześniowej nie został do niego wcielony. Wstąpił do konspiracyjnej organizacji niepodległościowej Wojsko Ochotnicze Ziem Zachodnich. Aresztowany został przez Gestapo 23 września 1940, torturowany, przeszedł przez więzienia na ulicy Młyńskiej i w Forcie nr VII. Następnie 16 listopada 1940 osadzono go w więzieniu we Wronkach, a 23 kwietnia 1941 w więzieniu Berlin-Spandau jako oskarżonego o zdradę stanu (niem.: Hochverrat). Skazany na śmierć przez zgilotynowanie dnia 1 sierpnia 1942. Wyrok wykonano 24 sierpnia tegoż roku o godzinie 20:40 w więzieniu w Dreźnie.

    W liście z więzienia w maju 1942 roku m.in. pisał:

    Jakaż to siła, ta nasza wiara. Są także tacy tutaj, którzy w nic nie wierzą. Jaka dla nich straszna ta niewola. Słychać tam tylko przekleństwa i złorzeczenia. A u tych, co mają silną wiarę spokój, a zamiast przekleństw sama radość. Duch mój jest silny i coraz silniejszy się staje. Nic go już nie załamie, bo go Bóg umocnił. Jestem na wszystko przygotowany, bo wiem, że wszystkim Bóg kieruje, dlatego we wszystkim widzę niepojęte myśli Boże.

    Na podstawie zapisków w jego pamiętniku wiadomo, że nigdy nie chciał być księdzem.

    Został beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II w 1999 w grupie 108 błogosławionych męczenników. Jego wspomnienie obchodzi się 24 sierpnia.

  • edytowano 7 October

    I trzeci z Poznańskiej piątki, imiennik Kaźmierskiego.

    Błogosławiony Edward Klinik, męczennik.

    Był synem Wojciecha i Anastazji z domu Sreiber i miał siostrę Marię. Należał do organizacji "Wojsko Ochotnicze Ziem Zachodnich". Jako pierwszy z piątki aresztowany przez gestapo w sobotę, 21 września 1940 roku. Trafił do więzienia w Domu Żołnierza, następnie do hitlerowskiego obozu w Forcie VII i więzienia przy ulicy Młyńskiej. 16 listopada 1940 przewieziony został do Wronkach, a później do więzienia sądowego w Berlinie – Neukölln (23 kwietnia 1941) i od maja w ciężkim więzieniu Zwickau. Z wyrokiem śmierci wydanym 1 sierpnia 1942, za przygotowywania do zamachu stanu oczekiwał egzekucji w drezdeńskim więzieniu.

    Zachowały się zapiski więzienne Edwarda Klinika:

    „O Boże, dlaczego włożyłeś tak ciężki krzyż na moje ramiona? Synu, patrz na mnie, jak ja obarczony ciężkim drzewem krzyża z miłości do ciebie szedłem na Golgotę i nie wydobyłem z piersi mojej słowa skargi, a ty już teraz narzekasz? Oddaj mi tylko miłość za miłość. Jam dobrowolnie oddał się tobie cały, stając się więźniem tabernakulum, a ty ile razy mnie odwiedziłeś? Czy chciałbyś mieć dzisiaj lepiej ode mnie? O Boże, jak ciężko zgrzeszyłem. Rzucając się na kolana, dzisiaj prosić Cię tylko mogę o miłosierdzie, przebaczenie i pokutę. Dziś, wyznając swe winy, wspólnie z żałującym łotrem wołać powinienem.”

    W ostatnim liście do rodziny pisał:

    „Dziwne są wyroki Boże, lecz musimy się z nimi zawsze pogodzić, gdyż wszystko jest dla dobra naszej duszy.”

    Beatyfikował go papież Jan Paweł II w 1999 r. w gronie 108 błogosławionych męczenników.

  • Błogosławiona Eleonora Aniela Jóźwik, męczennica.

    Siostra Maria Daniela od Jezusa i Maryi Niepokalanej (ur. 25 stycznia 1895 w Poizdowie koło Kocka, zm. 1 sierpnia 1943 pod Nowogródkiem) – polska siostra zakonna ze Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu, błogosławiona Kościoła katolickiego.

    21 stycznia 1920 roku wstąpiła do nowicjatu w Grodnie i tam złożyła śluby zakonne i śluby wieczyste. W 1932 roku przyjechała do Nowogródka. Nie zdobywszy wykształcenia zajmowała się sprzątaniem, praniem i pracą w kuchni. Pierwsze represje spotkały siostrę ze strony sowieckiego okupanta zaraz po wybuchu II wojny światowej. Po wkroczeniu Niemców oddała życie za mieszkańców miasta i została rozstrzelana razem z 10 innymi siostrami zakonnymi.

    Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 roku w grupie 11 męczennic z Nowogródka.

    A ponieważ to już kolejna męczennica z Nowogródka, to może warto przybliżyć trochę okoliczności tej ofiary. Podaję dane z kilku źródeł, chronologia na tym ucierpi.

    19.06.1943 oddział partyzancki polskiej niepodległościowej Armii Krajowej AK (część Polskiego Państwa Podziemnego) ze Stołpc na Białorusi przeprowadził udany atak na Iwieniec. Miasteczko zostało zdobyte — co w historii utrwaliło określenie akcji jako „powstanie iwienieckie” — niemiecki garnizon rozbity. Uwolniono wszystkich więźniów, w tym kilkunastu Żydów, wśród których było kilku lekarzy. Zlikwidowano ok. 40‐150 niemców i ich kolaborantów. Ok. 100‐200 funkcjonariuszy kolaborującej z niemcami białoruskiej policji pomocniczej dobrowolnie przyłączyło się do oddziału. Po 18 godzinach partyzanci opuścili Iwieniec i udali się w stronę Puszczy Nalibockiej. W odwecie niemcy natychmiast wymordowali ok. 150 mieszkańców Iwieńca a w okolicy przeprowadzili zakrojoną na szeroką skalę operację przeciwpartyzancką, znaną pod kryptonimem „Hermann”. Celem była likwidacja jednostek partyzanckich — polskich i rosyjskich — działających na obszarze Puszczy Nalibockiej. Rozpoczęto ją 13.07.1943. Wzięło w niej udział ok. 9,000 niemców i kolaborantów — w tym Rosjan — wspieranych przez lotnictwo, artylerię i broń pancerną. Wokół puszczy Niemcy stworzyli pas „spalonej ziemi”, o szerokości ok. 10‐15 km. W trakcie operacji niemcy spalili ponad 60 polskich i białoruskich wsi oraz zamordowali ok. 4,280 osób cywilnych, w tym kilku kapłanów katolickich — uznanych za współpracowników partyzantów rozstrzeliwano, wieszano, palono żywcem. Ok. 21,000‐25,000 osób zesłano na roboty przymusowe w III Rzeszy, a tysiące — w tym starców, kobiety i dzieci — wysiedlono poza pas blokady. A partyzanci — zarówno polscy jak i rosyjscy — mimo dużych strat wyrwali się z okrążenia. W sąsiedztwie obszaru objętego operacją — ok. 20 km od Puszczy Nalibockiej — znalazł się Nowogródek. Tam w trakcie trwania akcji niemcy przeprowadzili aresztowania ludności cywilnej jako zakładników. W ich obronie wystąpiły siostry nazaretanki, od 04.09.1929 zajmujące się w Nowogródku religijnym wychowaniem i nauczaniem dzieci i młodzieży. 11 z nich zostało przez Niemców aresztowanych i zamordowanych.

    Odpowiedzialność zbiorowa („zakładnicy”): Zbrodnicza praktyka stosowana przez niemców na okupowanych terenach Polski, od pierwszego w zasadzie dnia II wojny światowej. Polegała na wyznaczeniu i publicznym ogłoszeniu listy nazwisk wybranych osób, których życie zależało od bezwzględnego stosowania się do zarządzeń niemieckich. Każde złamanie owych zarządzeń, przez dowolną osobę, niezależnie od okoliczoności, skutowało mordem wyznaczonych „zakładników”. W pierwszych dniach wojny i okupacji stosowowana była m.in. przez niemieckie wojsko Wehrmacht, by zapobiec aktom kontynuacji walk obronych przez polskie społeczeństwo. W późniejszym czasie, w szczególności w zarządzanym przez niermców Generalnym Gubernartorstwie, stanowiła część oficjalnej polityki władz okupacyjnych — zbiorowej odpowiedzialności za jakiekolwiek akty oporu wobec praktyk okupupanta. Za życie jednego niemca, choćby i śmierć nastąpiła z przyczyn obyczajowych, niemcy dokonywali egzekucji od kilkunastu do nawet stu wcześniej wyznaczonych jako „zakładników” Polaków.

    W Nowogródku, miejscowości oddalonej o ok. 140 km na wschód od granicy polsko-białoruskiej, pierwsze siostry nazaretanki pojawiły się w 1929 r. Posługiwały jako nauczycielki.

    Działały prężnie – najpierw internet, potem w osiem miesięcy wybudowana szkoła powszechna, a wszystko w połączeniu z posługą w kościele Przemienienia Pańskiego, tzw. Białej Farze. Miejscowi katolicy mówili o nich „nasze siostry”, a mieszkający w tych okolicach licznie tatarzy czy Żydzi – „panie siostry”.

    Po wybuchu II wojny światowej (za okupacji sowieckiej) siostry nazaretanki musiały opuścić szkołę i klasztor. W świeckich strojach imały się różnych zajęć, by nie być dla nikogo obciążeniem. Przyjmowano je pod dachy prywatnych domów, a ich życie wspólnotowe ograniczyło się do mszy świętych i różańca w parafialnym kościele.

    W 1941 r. Sowietów z Nowogródka wyparli niemcy. Gdy w 1943 r. w wyniku udanych akcji partyzanckich poczuli się zagrożeni, zaczęli planowo mordować niewinnych ludzi. 18 lipca 1943 r. aresztowali grupę 120 osób, których planowali rozstrzelać.

    Był to moment wzbudzenia w sercach nazaretanek chęci podjęcia heroicznych kroków. Postanowiły oddać życie za aresztowanych, za ludzi, którzy byli przecież odpowiedzialni za swoje rodziny. Gdy okazało się, że zagrożone jest również życie jedynego okolicznego kapłana, ks. Aleksandra Zienkiewicza, gotowość oddania życia w sercach sióstr wzmogła się jeszcze bardziej.

    W efekcie większość aresztowanych wywieziono na roboty do Niemiec. Część z nich zwolniono. Wszyscy ocaleli. Natomiast siostry zostały wezwane na komisariat.

    Stawiły się na nim 31 lipca 1943 r. po wieczornej modlitwie. 1 sierpnia około 5.00 rano w okolicznym lesie nazaretanki z Nowogródka – pobłogosławione przez przełożoną, s. Marię Stellę, na klęczkach i zatopione w modlitwie – zostały rozstrzelane.

    Maria Stella od Najświętszego Sakramentu, Maria Imelda od Jezusa Hostii, Maria Rajmunda od Jezusa i Maryi, Maria Daniela od Jezusa i Maryi Niepokalanej, Maria Kanuta od Pana Jezusa w Ogrójcu, Maria Sergia od Matki Bożej Bolesnej, Maria Gwidona od Miłosierdzia Bożego, Maria Felicyta, Maria Heliodora, Maria Kanizja, Maria Boromea – oto kobiety, które poszły za Jezusem w charyzmacie nazaretańskiej służby rodzinie i wypełniły ten charyzmat absolutnie do końca.

    Najpierw przez mrówczą, codzienną pracę w służbie rodzinom w Nowogródku, oddając życie w codzienności, potem przez heroiczną decyzję, która ocaliła fizycznie życie wielu z tych rodzin, oddając swoje konsekrowane życie w sposób ostateczny i zdobywając dla siebie niebo.

    Według mnie fakt, że wszyscy ocaleni przez siostry przeżyli wojnę (podobnie jak p. Gajowniczek przeżył Auschwitz) jest dowodem na fakt, że ofiara ta była miła Panu Bogu.

  • Błogosławiony Emil Szramek, męczennik.

    Rodowód ks. Emila Szramka jest typowy dla śląskiej inteligencji polskiej z przełomu XIX/XX wieku. Pierwsi Polacy na Śląsku, którzy zdobywali wyższe wykształcenie, pochodzili przeważnie z prostych robotniczych lub chłopskich rodzin i najczęściej zostawali kapłanami.

    Ksiądz Emil Szramek był nie tylko kapłanem, ale także działaczem narodowym, publicystą, naukowcem, mecenasem sztuki, bibliofilem, ale przede wszystkim był duszpasterzem i tę jego działalność pragnę głównie omówić.

    Ksiądz Emil Szramek przyjął święcenia kapłańskie w 1911 roku we Wrocławiu z rąk kard. Georga Koppa. Kazanie prymicyjne wygłosił ks. Jan Banaś, proboszcz z Lubowic pod Raciborzem.

    ...

    Poza duszpasterstwem zaczął rozwijać ożywioną działalność oświatową i narodową, zwłaszcza w czasie powstań śląskich i plebiscytu. Jego postawa nacechowana była spokojem i rozwagą.

    ...

    Bulla Piusa XI Vixdum Poloniae unitas z 1925 roku ustanowiła nową organizację Kościoła katolickiego na terenie Polski, erygowana została między innymi diecezja katowicka. Wtedy też opuścił parafię Mariacką w Katowicach jej dotychczasowy proboszcz ks. Teodor Kubina, który został mianowany biskupem w Częstochowie. Opuszczoną parafię powierzono ks. Szramkowi w 1926 roku, który w lipcu 1926 roku odprawił rekolekcje u Jezuitów w Dziedzicach. W przyszłości będzie często korzystał z tej formy pogłębiania życia wewnętrznego.

    Parafia Mariacka nie należała do łatwych. W wielkich miastach przemysłowych Śląska silnie był widoczny element niemiecki, jako rezultat wielowiekowej przynależności tych ziem do Niemiec. Nowo mianowany proboszcz musiał tak prowadzić pracę duszpasterską, aby – skupiając przy sobie polskich wiernych – nie utracić zaufania katolików niemieckich, dla których, na podstawie Konwencji Genewskiej, istniało odrębne duszpasterstwo w języku niemieckim.

    Ksiądz Szramek sprostał temu zadaniu i dzięki swej postawie kapłana i Polaka wiele uczynił także dla repolonizacji centralnej parafii katowickiej. Potrafił również łagodzić antagonizmy między rodowitymi Ślązakami a przybyszami z innych dzielnic Polski. Po odzyskaniu niepodległości ruch migracyjny na Śląsku był bardzo silny (zwłaszcza jeśli chodzi o inteligencję i urzędników). Ksiądz Szramek kładł nacisk na potrzebę zrozumienia przez przybyszów odrębności Śląska, dzielnicy, która miała inną przeszłość historyczną, odmienne struktury społeczne i ekonomiczne, inny model religijności. W pracy parafialnej ks. Szramek wystrzegał się wszystkiego, co mogłoby mu być poczytane za dążenia do separatyzmu.

    ...

    Ksiądz Emil Szramek wiele czasu poświęcał pracy naukowej. Na szczególną uwagę zasługuje myśl historyczna księdza na temat roli Kościoła w dziejach Śląska. Dawał wielokrotnie wyraz swemu przekonaniu, że to właśnie religijność Ślązaków była najistotniejszym czynnikiem ich świadomości społecznej i narodowej i uważał za rzecz niezwykle ważną, aby taki model śląskiej religijności zaszczepić wśród napływowych katolików. Miało się to dokonać przez syntezę tego, co na Śląsku przybysze zastali, z tym, co sami wartościowego przynieśli.

    ...

    Krótko przed wojną u Adama Bunscha zamówił nowe witraże do prezbiterium. Ustalając ich problematykę zasugerował, by przedstawiały koniec świata. Nie zostały niestety zrealizowane, zachowały się jedynie projekty, ale świadczą one o zdumiewającym przewidywaniu wojny i jej okrucieństwa.

    Patriotyczna postawa ks. Szramka, cierpliwe działania repolonizacyjne, zasługi dla oświaty i kultury polskiej na Śląsku w okresie powstań i plebiscytu sprawiły, że znalazł się na listach proskrypcyjnych gestapo na długo jeszcze przed wybuchem wojny.

    W chwili agresji hitlerowskiej na Polskę, gdy większość polskiej inteligencji opuściła Śląsk, ks. Szramek uważał za swój obowiązek pozostanie w parafii, blisko wiernych. Jako człowiek o wielkim poczuciu godności osobistej i przestrzegający zawsze litery prawa, był przekonany, że zasada ta również obowiązuje okupanta. 8 kwietnia 1940 roku, w czasie kolejnej fali aresztowań polskiej inteligencji, został wywieziony do Dachau.

    Droga krzyżowa ks. Szramka prowadziła z Dachau do Gusen, potem do Mathausen i znów do Dachau. Do końca był wzorem kapłana, niezłomnego Polaka promieniującego godnością, pełnego miłości i oddania dla współwięźniów.

    Zdołano zebrać około 30 listów więziennych księdza Szramka. Te proste, z konieczności lakoniczne, bo poddane cenzurze, listy świadczą o bogatej duchowości kapłana o jego niewzruszonej wierze i niezachwianej nadziei pokładanej w Bogu. Listy obozowe tchną ufnością w moc modlitwy, są pełne wewnętrznego spokoju. Cierpienie przyjmował jako ekspiację za zło moralne wielu ludzi, tłumaczył, że cierpienie należy rozumieć nie jako brak Boga w życiu i historii świata, ale jako łaskę Mistrza, która pozwala na współuczestniczenie w Jego męce; cierpienie jest więc częścią historii i tajemnicy zbawienia.

    Z obozu w Mathausen ks. Szramek pisał pod koniec lipca 1940 roku: „Módlcie się za mnie”. W listach z września tego roku pisał: „Jestem w duszy spokojny. Jestem zakotwiczony w Bogu. Módlcie się dalej za mnie, tak jak ja się za was modlę. Mam nadzieję zobaczenia się z wami”. 15 grudnia 1940 pisał już z kolejnego obozu: „Jestem znów w Dachau razem z samymi księżmi. Znów o modlitwę proszę za siebie”. W styczniu 1941 roku: „W tym czasie kolędowym stale o was myślę i błogosławię moich parafian w ogólności i każdego z osobna”. W dwa tygodnie później: „W duszy mam eucharystyczne słońce i pociechę. Módlmy się w pierwszym rzędzie o Królestwo Boże, a wszystko inne będzie nam przydane”. 6 kwietnia 1941 roku pisał: „Pogoda jest już wiosenna. Jestem zdrowy i moje serce przeczuwa już wielkanocne nastroje. Szkoda że nie mogę usłyszeć organów z kościoła NMP w Katowicach, ale w myślach jestem z wami i śpiewam razem < Alleluja >. Proszę pozdrowić wszystkich”. A następnie : „Duch Święty niech pociesza i wzmacnia w tym nawiedzeniu. Z wami wszystkimi, którzy się ze mną i za mnie modlą, żyję w stałej łączności duchowej. Wytrwajcie w modlitwie. Niech Bóg nas wszystkich zachowa w swojej opiece”. W czerwcu tego roku pisał: „Wasze troski dzielę z wami i uciekam się do modlitwy, która mnie z wami łączy”.

    W liście pisanym we wrześniu 1941 roku pojawia się już pierwsza myśl o śmierci, na trzy dni przed śmiercią tak pisał do ks. Wilhelma Pnioka, swego zastępcy w kościele NMP: „Drogi Wilhelmie! Z rokiem 1942 wiążą się duże nadzieje. Jestem dzięki Bogu trochę zdrowy i potrzebuję waszych modlitw. Z głębokim podziękowaniem zwracam się do duchownych dobroczyńców i błogosławię ich. Proszę o dalsze modlitwy, bo dużo sprawia stała modlitwa sprawiedliwego. W głębi nadziei na radosne spotkanie pozostaje w Chrystusie, wasz Emil”.

    ...

    13 stycznia 1942 roku zmarł zamęczony w Dachau. W wysokiej gorączce musiał stać pod strumieniem lodowatej wody, aż do utraty przytomności. Pozostał do końca swych dni wzorem pasterza, który daje życie za owce swoje. Może być patronem naszych trudnych czasów, podobnie jak św. Maksymilian Kolbe i bł. bp Michał Kozal.

    Beatyfikował go papież Jan Paweł II w 1999 jako jednego ze 108 polskich męczenników II wojny światowej.

    Wyjątki z https://www.swietyjozef.kalisz.pl/Dachau/21.html

  • edytowano 10 October

    Błogosławiona Eugenia Mackiewicz, męczennica.

    Jedna z sióstr z Nowogródka.

    1 sierpnia mija 80 lat od śmierci Eugenii Mackiewicz, pochodzącej z Suwałk błogosławionej Marii Kanizji. Została rozstrzelana przez niemców wczesnym rankiem 1 sierpnia 1943 r. 5 marca 2000 r. beatyfikował ją Jana Pawła II. Jej imię nosi jedna z ulic w centrum Suwałk. E. Mackiewicz w plebiscycie czytelników „DwuTygodnika Suwalskiego” znalazła się w gronie dziesięciu najwybitniejszych suwalczan 300-lecia.
    Urodziła się 27 września 1903 roku w Suwałkach w rodzinie Wiktora i Bogumiły Mackiewiczów. Rodzina ta mieszkała w drewnianym parterowym budynku przy ul. T. Noniewicza (obecnie parking przy Browarze Północnym). E. Mackiewicz miała pięcioro rodzeństwa: Wacław, Leopold, Jadwiga, Eugenia i Alfons. Ich życie domowe wspominała Jadwiga Mackiewicz („Jaćwież” nr 20): „Rodzice (…) byli bardzo religijni. Nasz dziadek poświęcił cały majątek, żeby pojechać do Rzymu. Pamiętam, że (…) kiedy przyjeżdżał do nas, budził nas o godzinie 6 i śpiewaliśmy Godzinki.” Lata młodości E. Mackiewicz w „Jaćwieży” opisał Zbigniew Fałtynowicz: „Pierwszą komunię Świętą Eugenia przyjęła w wieku dziewięciu lat w kościele pw. św. Aleksandra. Rok później rozpoczęła naukę w rosyjskim Państwowym Gimnazjum w Suwałkach w tzw. klasie wstępnej. Przerwał ją wybuch wojny. Rodzina Mackiewiczów opuściła miasto i udała się nad Dniestr, do Mohylewa. Tam Eugenia kontynuowała gimnazjalną naukę (klasy I-III)”. W Mohylewie zmarła matka Eugenii.
    W czerwcu 1918 r. rodzina Mackiewiczów wróciła do Suwałk, gdzie E. Mackiewicz uczęszczała do gimnazjum im. M. Konopnickiej, a po ukończeniu szóstej klasy wyjechała do Wilna do Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek, aby tam jako aspirantka kontynuować naukę. Konieczność opieki nad ojcem zmusiła Eugenię do powrotu do Suwałk, gdzie w latach 1923-26 uczyła się w Państwowym Seminarium Nauczycielskim Żeńskim im. Józefy Joteyko. Została nauczycielką. W latach 1929-33 uczyła w szkole powszechnej w Szczytnikach koło Brześcia, gdzie zamieszkała z ojcem i bratem Leopoldem, już wówczas księdzem. Po śmierci brata-księdza Eugenia podjęła decyzję o wstąpieniu do Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Życie zakonne rozpoczęła 24 lipca 1933 r. w Warszawie. Potem trafiła do Ostrzeszowa i Wilna. W 1934 roku rozpoczęła formację nowicjacką we włoskim Albano. Otrzymała zakonne imię Maria Kanizja. 16 lipca 1936 r. złożyła pierwsze śluby i powróciła do Polski. Pracowała jako nauczycielka w szkole nazaretanek w Kaliszu, a potem w Nowogródku. Siostra M. Kanizja uczyła religii, języka polskiego, matematyki oraz robót ręcznych. Trwało to do 31 lipca 1943 r.
    Tak te wydarzenia opisał Z. Fałtynowicz w Jaćwieży z 2002 r.: „Oto przyszedł do sióstr niemiec w cywilu i przedłożył ustne polecenie komisarza, aby wszystkie siostry stawiły się dzisiaj o godz. 7.30 wieczorem w komisariacie (…) Ulicą 3 Maja pod górę, dość żywym krokiem, podążały parami spowite w czarne habity i welony, postacie sióstr (…) Kto z mieszkańców miasta widział je w tym pochodzie, widział je na ziemi wśród żywych po raz ostatni…” 11 sióstr nazaretanek z Nowogródka, w tym Eugenia Mackiewicz wczesnym rankiem 1 sierpnia 1943 r. zostało rozstrzelanych przez niemców.

  • Błogosławiony Fidelis Chojnacki, męczennik.

    Br. Fidelis: powołanie

    Hieronim – bo takie imię br. Fidelis otrzymał na chrzcie – na wstąpienie do zakonu zdecydował się dość późno. Powołanie, które rodziło się powoli, powoli też dojrzewało. Gdy w 1933 r. – miał wtedy 27 lat – oznajmił rodzicom, że zamierza wstąpić do kapucyńskiego klasztoru w Nowym Mieście nad Pilicą, spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem. Mimo to 27 sierpnia tegoż roku przekroczył próg zgromadzenia i rozpoczął nowicjat.

    – Wystarczyła mi jedna chwila głębokiego namysłu – miał wyznać później, kiedy opowiadał o swojej decyzji.

    Poliglota w habicie

    Ci, którzy go znali, wspominali go jako człowieka o niezwykłej inteligencji, błyskotliwym umyśle i talencie do języków obcych. W krótkim czasie, jeszcze przed wstąpieniem do klasztoru, nauczył się biegle niemieckiego, francuskiego, włoskiego i angielskiego. A w czasie nowicjatu łaciny, której potrzebował do dalszych studiów.

    ...

    Pomoc bezdomnym

    W jego strukturach był odpowiedzialny za pomoc biednym, których w zubożałej Warszawie dwudziestolecia międzywojennego nie brakowało. Historycy podają, że w połowie lat 30. instytucje publiczne w stolicy opiekowały się blisko 20 tys. bezdomnych. Schroniska, których w Warszawie działało kilkanaście, to były kompleksy lichych baraków. Na samym Żoliborzu zajmowały aż 15 hektarów i mieszkało w nich ok. 4 tys. osób. Właśnie w tym czasie młody Chojnacki poznał franciszkanina, o. Aniceta Koplińskiego, którego nazywano św. Franciszkiem Warszawy.

    To wśród bezdomnych zobaczył, jak może skończyć człowiek uzależniony od alkoholu. Przez to nie tolerował picia w sytuacjach rodzinnych biesiad, gdy były związane z wydarzeniem religijnym. W grudniu 1932 r., gdy na Boże Narodzenie pojechał do rodzinnego domu w Łodzi, poprosił o zabranie alkoholu ze stołu. Gdy tata nie chciał ustąpić, zagroził, że nie usiądzie do wigilijnej wieczerzy. Wywiązała się sprzeczka, ale ostatecznie butelka została zabrana.

    II wojna światowa: aresztowanie

    Czas płynął i w cztery lata od wstąpienia do kapucynów przyszły ostatnie egzaminy, które zdał po mistrzowsku. W tym samym roku, 28 sierpnia, złożył śluby wieczyste i w seminarium kapucyńskim w klasztorze z kościołem pw. św. św. Piotra i Pawła w Lublinie zaczął studia teologiczne, które były bezpośrednim przygotowaniem do święceń kapłańskich. Przełożeni byli zadowoleni z jego formacji na tyle, że wkrótce został dziekanem w klasztorze.

    Ale nie była mu pisana ani kariera naukowa, ani zakonna, ani też odprawienie choćby jednej mszy świętej... 1 września 1939 r. wybuchła wojna. Dla zakonnic, zakonników i osób duchownych szczególnie okrutna.

    Panuje i u nas atmosfera bez jutra, coś co bardzo męczy, nie wiemy ani dnia, ani godziny. […] O normalnym życiu nie ma u nas mowy. Nigdy nie wiem, co będę robił. To dziwne, prawda? Ale też i męczące – pisał do swojego wuja w 1939 roku.
    Lublin, w którym mieszkał, zajęli Niemcy. W styczniu 1940 r., w czasie pierwszej i najgorszej zimy okupacji, 15 kleryków i 8 zakonników kapucyńskich w Lublinie zostało aresztowanych. Wśród nich br. Fidelis. To była część Sonderaktion Lublin – represyjnej akcji wyniszczenia polskiej inteligencji.

    Najpierw przetrzymywano go w więzieniu na Zamku Lubelskim, pięć miesięcy później trafił do obozu w Sachsenhausen. Tu w krótkim czasie stał się cieniem człowieka. Wycieńczony, głodzony, wciąż marznący i dręczony katorżniczą pracą podupadł na zdrowiu.

    „Kto go znał w klasztorze i zobaczył w obozie, ten nie mógł go poznać. Opuściła go zaradność i energia życiowa. Nie można powiedzieć, żeby się załamał na duchu. Był zawsze spokojny, cichy, lubił się modlić” – wspominał o. Kajetan Ambrożkiewicz. Duch walczył, ale ciało nie dawało już rady. A to nie był koniec tortur.

    Br. Fidelis w Dachau: podróż w jedną stronę...

    Jeszcze w grudniu 1940 r., znów zimą, trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau. Dostał pasiak i numer 22473. Był jednym z tysięcy polskich więźniów, duchownych, których niemiecka obsesja zabijania i unicestwiania zgromadziła na jednej powierzchni bawarskiego miasta położonego niedaleko Monachium.

    Z postawnego mężczyzny stał się ledwo powłóczącym nogami starcem. Był tak słaby, że któregoś dnia przewrócił się, przenosząc kocioł pełen gorącej, obozowej lury. Oparzenie nie zagroziło jego życiu, ale za źle wykonane zadanie i utratę płynu blokowy pobił go brutalnie, niemal do utraty przytomności. I tamta chwila złamała w nim ducha. Zamknął się, poddał, żył, a jakby nie było w nim życia. Choć nie przestawał się modlić.

    Godził się na śmierć i Bogu składał w cichej ofierze wszystkie swoje sny i marzenia o pracy w przyszłości. Ukojenie spływało powoli na serce osłabione, z trudem wybijające ostatnie swe drgnienia na ziemi – wspominał jednej ze współwięźniów.
    Ale ciało nie miało już siły. Latem 1942 r. z powodu zapalenia płuc trafił na blok 28. Był to obozowy szpital, z którego nikt już nie wracał…

    Był „jakby dziwnie ukojony i uciszony w sobie, w oczach miał nawet pogodne błyski, ale były to już błyski nie z tego świata. Ucałował się z każdym z nas i pożegnał nas słowami godnymi syna św. Franciszka: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Do widzenia w niebie” – zapisał o. Kajetan Ambrożkiewicz.

    Br. Fidelis Chojnacki zmarł 9 lipca. Jego ciało spalono w krematoryjnym piecu. Bóg przyjął jego męczeńską śmierć po krótkim życiu, z niedługim zakonnym stażem, bez wiekopomnych dokonań. Kościół ogłosił go błogosławionym wśród 108 polskich męczenników II wojny światowej.

  • Błogosławiony Florian Stępniak, męczennik.

    Józef Stępniak urodził się 3 stycznia 1912 r. w niewielkiej wiosce Żdżary, niedaleko Nowego Miasta nad Pilicą. Matka zmarła, gdy był jeszcze dzieckiem. Ojciec po jakimś czasie zawarł nowy związek małżeński. Jako mały chłopiec Józef pilnował trzody na pastwisku, a później - w miarę podrastania - pomagał w gospodarstwie. Te obowiązki potrafił pogodzić z nauką w szkole podstawowej w Żdżarach. Po ukończeniu szkoły w Żdżarach kapucyni umożliwili chłopcu naukę w szkole średniej w Łomży, w kolegium św. Fidelisa. To tam narodziło się w Józefie powołanie zakonne.

    14 sierpnia 1931 r. wstąpił do kapucynów. Nadano mu wtedy imię zakonne Florian. Rozpoczął nowicjat, w trakcie którego wyróżniać się miał gorliwością i ofiarnością. Profesję czasową złożył 15 sierpnia 1932 r., a śluby wieczyste dokładnie trzy lata później.

    Następnie wysłany został do Lublina i tam, w klasztorze kapucynów, ukończył studia filozoficzno-teologiczne. 24 czerwca 1938 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Mszę św. prymicyjną odprawił w rodzinnych Żdżarach.

    Został skierowany na studia biblijne na Katolicki Uniwersytete Lubelski. Jednocześnie prowadził działalność duszpasterską w klasztorze kapucynów w Lublinie.

    Gdy niemcy zajęli Lublin, nie opuścił klasztoru, choć wielu zaczęło się ukrywać. Nie miał kto grzebać zmarłych i zabitych, dlatego o. Florian czynił to z wielką odwagą i ofiarnością.

    25 stycznia 1940 r., w ramach aresztowań lubelskiego duchowieństwa, został zatrzymany, wraz z całą rodziną kapucyńską z Lublina, przez gestapo. Aresztowanych przetrzymywano początkowo w katowni lubelskiej - Zamku. Po około pięciu miesiącach, 18 czerwca 1940 r., o. Florian został - wraz grupą 160 współwięźniów - przeniesiony do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Floriana w grudniu 1940 r. przewieziono dalej, do Dachau. Wtedy na przedramieniu wytatuowano mu numer obozowy 22738.

    Okrutne warunki, zimno, głód, wyniszczająca praca sprawiły, że szybko podupadł na zdrowiu. Był mężczyzną silnym i rosłym, dlatego w obozie szczególnie dotkliwie odczuwał głód i wyczerpanie organizmu. Mimo przeżywanych upokorzeń i prześladowania nie załamał się i nie stracił wrodzonego optymizmu.

    W połowie 1942 r. uznano, że Florian nie nadawał się już do pracy. niemcy izolowali takie osoby w odrębnej części obozu, zwanej blokiem "inwalidów". 12 sierpnia 1942 r. znalazł się, jako niezdolny do pracy (choć mimo głodowych racji jakoś odzyskiwał zdrowie), w tzw. transporcie "inwalidów" i został wywieziony z Dachau do austriackiego Zamku Hartheim, gdzie doprowadzali do perfekcji program eutanazyjny. Tam uśmiercili go w komorze gazowej. Jego ciało zostało spalone w krematorium i rozrzucone na pobliskich polach.

    Florian został beatyfikowany wraz z czterema innymi kapucynami: Anicetem Koplińskim, Henrykiem Krzysztofikiem, Fidelisem Chojnackim i Symforianem Duckim przez papieża św. Jana Pawła II w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie, wśród 108 polskich męczenników II wojny światowej.

  • +++

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • Błogosławiony Franciszek Dachtera, męczennik.

    Franciszek urodził się 22 września 1910 r. we wsi Salno niedaleko Koronowa. Pierwsze nauki pobierał w sąsiednim Wierzchucinie Królewskim, gdzie nauczał jego ojciec. Leon Dachtera był pierwszym wychowawcą, który po odzyskaniu przez Rzeczpospolitą w 1918 r. niepodległości przemówił do dziatwy szkolnej, oficjalnie, na lekcjach, w języku polskim.
    W latach 1920-1922 Franciszek uczył się w Wyższej Szkole Chłopców w Koronowie, pobierając jednocześnie nauki języka łacińskiego u tamtejszego wikariusza. W 1922 r. rodzina przeniosła się do Bydgoszczy; chłopak rozpoczął wtedy nauki w Państwowym Gimnazjum Klasycznym. Działał w harcerstwie, należał do koła abstynentów oraz Związku Filomatów Pomorskich.
    Po maturze w 1928 r. wstąpił do seminarium duchownego w Gnieźnie. W wolnym czasie lubił wyjeżdżać z harcerzami na obozy i tam opiekować się dziećmi i młodzieżą. W 1933 r. przyjął święcenia kapłańskie. Zaraz potem podjął obowiązki wikariusza w parafii pw. Najświętszej Maryi Panny w Inowrocławiu. Zakładał i kierował oddziałem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej, zajmującego się kultywowaniem tradycji patriotycznych. Od 1935 r. uczył religii w gimnazjum i szkole zawodowej w Bydgoszczy.
    W 1937 r. podjął zaoczne studia historii Kościoła w Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i ukończył je, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, uzyskując w czerwcu 1939 r. stopień magistra teologii. Dwa miesiące później, na kilkanaście dni przed 1 września, został mianowany administratorem wiejskiej parafii Łubowo pod Gnieznem.

    Nie zdążył już jej objąć, powołano go bowiem na kapelana wojskowego 62. Pułku Piechoty Wielkopolskiej, wchodzącego w skład 15. Dywizji Piechoty. Po wybuchu wojny wyruszył w stopniu kapitana na front.

    17 września 1939 r. dostał się do niewoli. Przez pół roku więziony był w oficerskim obozie jenieckim w Oflagu IX A/Z Rotenburgu koło Fuldy jako jeniec nr 176. Po tym czasie niemcy przenieśli go pod zarząd obozów koncentracyjnych. Zawieziono go najpierw 24 kwietnia 1940 r. do Buchenwaldu, gdzie pracował niewolniczo w kamieniołomach. Mimo iż podupadł na zdrowiu, nie załamał się. Z Buchenwaldu 7 lipca 1942 r. trafił do Dachau. Został numerem 31199.

    Początkowo pracował na plantacji, przy wyniszczających pracach ziemnych i rolniczych, ale w grudniu 1942 r. prof. Karl Klaus Schilling, jeden z niemieckich lekarzy-zbrodniarzy, prowadzących na więźniach badania pseudomedyczne, wybrał go na jedną ze swoich ofiar. Czterokrotnie zarażano go malarią i testowano na nim rozmaite syntetyczne specyfiki, w różnych dawkach i stężeniach. W rezultacie zachorował na żółtaczkę, zaatakowana i znacznie uszkodzona została wątroba i śledziona. Strasznie cierpiał. Poza eksperymentalnymi specyfikami nie dostawał żadnych lekarstw. Przez ostatnie pół roku żył bez środków znieczulających, w nieustannym bólu.

    Przed śmiercią zdołano mu udzielić sakramentów. Zmarł 22 sierpnia 1944 r. Bezpośrednią przyczyną zgonu był prawdopodobnie zastrzyk z trucizny. Ciało spalono w obozowym piecu krematoryjnym.

    13 czerwca 1999 r. w Warszawie został ogłoszony błogosławionym przez św. Jana Pawła II w grupie 108 męczenników II wojny światow

  • Błogosławiony Franciszek Drzewiecki, męczennik.

    Franciszek urodził się 26 lutego 1908 r. w Zdunach k. Łowicza w bardzo religijnej rodzinie. Po szkole podstawowej podjął naukę w seminarium nauczycielskim w Łowiczu. Jesienią 1922 r. rozpoczął naukę w kolegium księży orionistów w Zduńskiej Woli. Następnie rozpoczął studia filozoficzne, które ukończył w 1931 r. Został wówczas wysłany na studia do Włoch, gdzie studiował teologię w Wenecji i Tortonie. 15 sierpnia 1934 r. złożył profesję wieczystą na ręce ks. Alojzego Orione. Święcenia kapłańskie przyjął 6 czerwca 1936 r.

    Po święceniach kapłańskich pozostał we Włoszech. Pracował w Genui w Małym Cottolengo. W grudniu 1937 r. wrócił do Polski. Został prefektem Krucjaty Eucharystycznej, uczył też religii w kolegium. Organizował adoracje, uczył katechizmu, urządzał przedstawienia religijne. W wakacje 1939 r. został wysłany do pracy w Małym Cottolengo i parafii Najświętszego Serca Jezusowego we Włocławku. W tej pracy wykazywał dużo gorliwości i poświęcenia.

    Po wybuchu II wojny światowej pozostał we Włocławku i prowadził rekolekcje, organizował nabożeństwa, spowiadał. 7 listopada 1939 r. w mieście niemcy przeprowadzili masowe aresztowania księży. Ojciec Franciszek, a z nim ks. Henryk Demrych, zostali również aresztowani. W więzieniu znajdowało się już 43 innych księży i kleryków z ks. bp. Michałem Kozalem na czele. 16 stycznia 1940 r. zostali oni przewiezieni do miejsca odosobnienia w Lądzie. Przed wywiezieniem w głąb niemiec do niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau o. Franciszek nie skorzystał z możliwości zwolnienia, wyrażając wolę pracy wśród uwięzionych. 15 grudnia 1940 r. trafił do Dachau. Dostał się do pracy na plantacji ziół. Z powodu silnych odmrożeń kończyn, niedożywienia i ciężkiej pracy fizycznej jego organizm został doprowadzony do stanu głębokiego wycieńczenia. Ten zły stan zdrowia był przyczyną wywiezienia go 10 sierpnia 1942 r. do zamku Hartheim, gdzie został zagazowany 13 września 1942 roku.

    Franciszka beatyfikował papież św. Jan Paweł II w Warszawie 13 czerwca 1999 r. w grupie 108 polskich męczenników.

  • Błogosławiony Franciszek Kęsy, męczennik.

    Trzeci już z Poznańskiej Piątki:

    Był jednym z pięciorga dzieci Stanisława i Anny z domu Pieczki. W Polsce zamieszkali w 1921 roku. Wychowanek Salezjańskiego Oratorium w Poznaniu.

    Należał do organizacji „Wojsko Ochotnicze Ziem Zachodnich”. Aresztowany przez gestapo 23 września 1940 roku, razem z Edwardem Kaźmierskim, Czesławem Jóźwiakiem, Edwardem Klinikiem i Jarogniewem Wojciechowskim trafił do więzienia gestapo w Domu Żołnierza, następnie do niemieckiego obozu w Forcie VII i więzienia przy ulicy Młyńskiej. 16 listopada 1940 przewieziony został do Wronek, a później do więzienia sądowego w Berlinie – Neukölln (23 kwietnia 1941) i od maja w ciężkim więzieniu Zwickau. Z wyrokiem śmierci wydanym 1 sierpnia 1942 oczekiwał egzekucji w Dreźnie. Wyrok na Piątce, liderach katolickiej młodzieży, wykonano poprzez zgilotynowanie 24 sierpnia też tego roku.

    W liście pożegnalnym napisał:

    Och, jaka to radość dla mnie, że już odchodzę z tego świata (...) Bóg dobry bierze mnie do Siebie..

    Franciszka Kęsego beatyfikował papież Jan Paweł II w gronie 108 polskich męczenników 13 czerwca 1999.

  • Błogosławiony Franciszek Rogaczewski, męczennik.

    Od 1894 r. mieszkał z rodziną i wychowywał się w Lubichowie. W latach 1913–1918 (z przerwą na służbę wojskową) studiował w seminarium duchownym w Pelplinie, święcenia kapłańskie otrzymał tamże 16 marca 1918. Po święceniach skierowano go do parafii św. Tomasza w Nowym Mieście Lubawskim. Tamże opiekował się młodzieżą i założył m.in. Towarzystwo Młodzieży Katolickiej. Drużyna piłkarska TMK stała się zarzewiem KS Drwęca. W 1920 skierowany do pracy duszpasterskiej w Gdańsku. Pracował jako wikary w parafiach Najświętszego Serca Jezusowego we Wrzeszczu, św. Brygidy i św. Józefa.

    Był bardzo aktywnym działaczem i świetnym organizatorem. 25 listopada 1924 r. powołał, wraz z grupą polskich księży, Ligę Katolicką. Był członkiem zarządu i wiceprezesem Macierzy Szkolnej, kapelanem kolejarzy i pracowników Poczty Polskiej w WMG.

    31 stycznia 1930 r. biskup Edward O’Rourke mianował go rektorem (z tytułem proboszcza) mającego powstać nowego kościoła pw. Chrystusa Króla. Kościół (zaplanowany jako tymczasowy) został szybko wybudowany i konsekrowany 30 października 1932 r. W następnych latach był to jeden z najważniejszych ośrodków życia religijnego i społecznego gdańskiej Polonii.

    Od roku 1935 prowadził starania o powołanie w Gdańsku polskich parafii. 7 października 1937 biskup Edward O’Rourke podpisał dekrety o utworzeniu dwóch polskich parafii personalnych, związanych z osobami ks. Rogaczewskiego (przy kościele Chrystusa Króla) oraz ks. Bronisława Komorowskiego przy kościele św. Stanisława Bpa we Wrzeszczu. W wyniku interwencji narodowych socjalistów decyzja ta została po kilku dniach zawieszona, a sam biskup zrezygnował z urzędu i opuścił Gdańsk.

    1 września 1939 r. ksiądz Rogaczewski został aresztowany i osadzony w przejściowym więzieniu dla gdańskich Polaków Victoriaschule, a następnego dnia wysłany w pierwszym transporcie Polaków do niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. W obozie był bity i maltretowany. Rozstrzelano go 11 stycznia 1940 r. w Stutthofie w grupie wybitnych przedstawicieli gdańskiej Polonii. Sprecyzowanie daty i miejsca śmierci ks. Rogaczewskiego nastąpiło 20 listopada 1979 roku, kiedy to Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich ogłosiła komunikat z przeprowadzonej ekshumacji grobu odbytej w dniach 10–12 maja 1979 roku. Wraz ze ks. Rogaczewskim zamordowani zostali ks. Bernard Wiecki z Wocław i ks. Władysław Szymański z Sopotu. Komunikat stwierdza, że masowy grób z ich szczątkami odkryto w lesie koło obozu Stutthofu. Szczątki pomordowanych złożono w zbiorowej mogile na Cmentarzu Zasłużonych w Gdańsku Zaspie.

    Beatyfikację Franciszka Rogaczewskiego ogłoszono 13 czerwca 1999, w grupie 108 błogosławionych męczenników z okresu II wojny światowej.

  • Dzisiaj wyjątkowo długa notka, ale bardzo ciekawa. Spore fragmenty opisują okoliczności, w których ginęło wielu wspomnianych już wyżej męczenników: obozy, transporty nieużytecznych, w końcu miejsce kaźni - zamek w Hartheim.

    Błogosławiony Franciszek Rosłaniec, męczennik.

    Urodził się 19.xii.1889 r. we wsi Wyśmierzyce (dziś najmniejsze polskie miasto) – z XIX-wiecznym kościołem pw. św. Teresy z Ávila - w czasach zaborów znajdującej się w stanowiącej część Królestwa Polskiego (ros. Царство Польское) guberni radomskiej, zwanego półoficjalnie Krajem Nadwiślańskim (ros. Привислинский край), integralnej części Imperium Rosyjskiego…
    Zamożnymi, mieszczańskimi rodzicami byli Adam i Marianna z domu Kawińska. Miał czterech braci i jedną siostrę…
    W rodzinnej miejscowości ukończył szkołę elementarną (dziś Publiczna Szkoła Podstawowa). Uczono w niej historii chrześcijaństwa, języka rosyjskiego i polskiego, arytmetyki, religii, geografii i przyrody, oraz lekcji śpiewu i gimnastyki…
    ...
    W ii.1905 r. w całym cesarstwie rosyjskim wybuchła fala strajków, głównie robotniczych (tzw. rewolucja 1905 roku). Na terenach polskich jednym z jej przejawów były strajki szkolne. Gdy w fabrykach radomskich wybuchł strajk, młodzież szkolna również przerwała naukę, domagając się nauczania w języku polskim, zwolnienia profesorów Rosjan i zaangażowania na ich miejsce Polaków. W konsekwencji Franciszek, uczeń V klasy, za nieobecność na zajęciach w dniu 24.ii.1905 r. został usunięty ze szkoły…

    Ów szkolny strajk w 1905 r. objął wiele szkół Królestwa Polskiego. Żądano – tak jak w Radomiu - wprowadzenia polskiego języka nauczania, zniesienia ograniczeń narodowych i wyznaniowych oraz policyjnego nadzoru nad młodzieżą… Strajki zakończyły się po wprowadzeniu języka polskiego w nauczaniu religii, w nauczaniu języka polskiego (jako języka krajowego) oraz po wprowadzeniu języka polskiego jako języka wykładowego w szkołach prywatnych. W szkołach publicznych wszelako inne przedmioty nadal były wykładane w język u rosyjskim…

    Zanim to się jednak stało Franciszek, jeszcze w 1905 r., zgłosił się do Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu.
    Ukończył je z najwyższymi notami (łac. cum nota optima) ze wszystkich przedmiotów w 1911 r. Miał 22 lata i był co najmniej o trzy lata za młody, by móc otrzymać święcenia kapłańskie, i dlatego wysłany został na dodatkowe studia do Rzymu.

    Studiował - pod przybranym nazwiskiem - na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim (wł. Pontificia Universita Gregoriana) (lata 1911-5). Mieszkał w Papieskim Kolegium Polskim (wł. Pontificio Collegio Polacco), odtworzonym w XIX w. przez księży Zgromadzenie Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa (łac. Congregatio a Resurrectione Domini Nostri Iesu Christi - CR), czyli zmartwychwstańców (dawn. rezurekcjonistów), - i innych polskich patriotów pozostających, po nieudanych powstaniach, na emigracji - i przeznaczonym dla Polaków pragnących przyjąć święcenia kapłańskie…

    6.vi.1914 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk kard. Bazylego (wł. Basilio) Pompilji (1858, Spoleto – 1931, Rzym), Wikariusza Generalnego Rzymu.
    Rok później, 7.v.1915 r., zwieńczył studia teologiczne uzyskaniem tytułu doktora teologii. Trwała już jednakże I wojna światowa i nie miał jak wrócić do ojczyzny, podjął więc dodatkowe studia biblijne na Papieskim Instytucie Biblijnym (wł. Pontificio Istituto Biblico), tzw. Biblicum, założonym w 1909 r. przez św. Piusa X (1835, Riese – 1914, Watykan), związanym z Uniwersytetem Gregoriańskim (lata 1915-8), zgłębiając m.in. tajniki języków biblijnych: hebrajskiego, aramejskiego, greki, i innych języków starożytnych i nowożytnych…
    Do Polski, po uzyskaniu licencjatu z nauk biblijnych, wrócił w 1920 r. i – decyzją rodzimej diecezji sandomierskiej - aż do 1939 r. pracował na Wydziale Teologii Katolickiej Uniwersytetu Warszawskiego. Na samym początku, jeszcze w 1920 r., uzyskał habilitację z realiów biblijnych i przez 19 lat prowadził zajęcia jako wykładowca: teologii bibijnej, historii egzegezy, archeologii i historii biblijnej.
    Przez jakiś czas był nawet dziekanem swego wydziału. Stworzył, wraz z innymi biblistami, najbardziej dynamiczny ośrodek biblijny w Polsce okresu międzywojennego…

    Ks. prof. Jan Piotr Stępień (1910, Osiek– 1995, Laski), późniejszy rektor Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie (utworzonej w 1954 r., po zamknięciu przez komunazistów Wydziału Teologii Katolickiej na Uniwersytecie Warszawskim, dziś Uniwersytet kardynała Stefana Wyszyńskiego), wspominał: „Zagłębianie się ks. Rosłańca w treść teologiczną i mistyczną Nowego Testamentu harmonizowało w pełni z jego życiem kapłańskim. To ono właśnie sprawiało, że jego [wycieczki] w krainę mistyki brzmiały autentycznie i dlatego miały dla nas wartość szczególną i niezapomnianą. Biblia była mu pokarmem i latarnią, kształtowała jego postawy życiowe, w jej świetle ukazywał współczesne problemy. Zwracał również uwagę na rolę, jaką Pismo Św. odgrywa w życiu wewnętrznym wiernych”…

    Franciszek napisał m.in. „Sensus genuinus et plenus locutionis ‘Filius Hominis’: a Christo Domino adhibitae, dissertatio critico-exegetica”Watykan, 1920 (po łacinie); opracowania „Mesjasz według proroctw Starego Testamentu: studjum teologiczno-biblijne”Warszawa, 1923, „Powstanie i historyczność ksiąg Nowego Testamentu. Religijne posłannictwo narodu izraelskiego”Poznań, 1924, „Św. Tomasz z Akwinu jako egzegeta: na tle swej epoki”Warszawa, 1925, „Stary Testament a christianism: rozprawa biblijno-teologiczna”Warszawa, 1936. Brał też udział w pracach nad nowymi wydaniami Pisma Świętego w tłumaczeniu jezuity, o. Jakuba Wujka (1541, Wągrowiec – 1597, Kraków)…

    Ponadto działał w Polskim Towarzystwie Teologicznym w Warszawie, gdzie był s ekretarzem w latach 1934-1935. Udzielał się jako kurator Sodalicji Młodzieży Akademickiej (wchodzącej w skład Federacji Sodalicji Mariańskich). Był członkiem Komisji Statutowej w latach 1934-1935 pracującej nad opracowaniem nowego statutu Uniwersytetu Warszawskiego. Piastował również stanowisko zastępcy kuratora Koła Teologicznego Studentów. Prowadził przez wiele lat publiczne odczyty z biblistyki i ogłaszał popularnonaukowe artykuły w „Przeglądzie Katolickim” i „Głosie Kapłańskim”. Był również kapelanem w Przytulisku przy ul. Belwederskiej, spowiednikiem i kapelanem Sióstr Westiarek Jezusa (łac. Congregatio Sororum Vestiariarum Iesu) oraz spowiednikiem przy Zakładzie Wychowawczym dla Sierot przy ul. Brackiej w Warszawie…

    W iv.1933 r. Włodzimierz Jasiński (1873, Włocławek – 1965, Tuchów), ówczesny biskup sandomierski, mianował go kanonikiem honorowym Kapituły Katedralnej w Sandomierzu.

  • edytowano 17 October

    Po wybuchu II wojny światowej 1.ix.1939 r. i upadku Warszawy został prawie natychmiast (4.x.1939 r.) aresztowany przez niemców. Tym razem zwolniono go po 13 dniach przetrzymywania w więzieniu śledczym Pawiak, by niecałe cztery tygodnie później, 12.xi.1939 r., w zakrystii kościoła pw. Najświętszego Zbawiciela w Warszawie, ponownie aresztować w ramach akcji Intelligenzaktion (pl. „Inteligencja”) - akcji fizycznej likwidacji polskiej inteligencji oraz polskich warstw kierowniczych na terenie okupowanej Polski.

    Przez wiele miesięcy więziono go w warszawskim Areszcie Centralnym przy ul. Daniłowiczowskiej, by 16.iv.1940 r. przewieźć do osławionego więzienia śledczego Pawiak. Stamtąd 2.v.1940 r. wywieziony został do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager – KL) Sachsenhausen.

    Po ponad pół roku, 14.xii.1940 r., zawieziono go do obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager – KL) Dachau, gdzie niemcy przetrzymywali tysiące polskich kapłanów. Tam wytatuowano mu na przedramieniu numer obozowy: 22687.

    Miał opinię kapłana żywej i głębokiej wiary, w niewyobrażalnie trudnych warunkach zachowującego spokój i wierność swemu powołaniu. Przez pewien czas głosił nawet wśród więźniów konferencje biblijne…

    W jednym z listów18.x.1941 pisał: „W naszym obecnym położeniu powinniśmy co najmniej być w naszych wszystkich cierpieniach i radościach cierpliwi i zadowoleni, powinniśmy z głęboką i żywą wiarą przyjmować wszystko od Boga jako od naszego najwyższego i najlepszego Pana. Często nie wiemy, dlaczego i jak długo musimy cierpieć, ale nawet to daje nam okazję do wykazania dziecięcego zaufania w ojcowską Boską Opatrzność. Wtedy całe nasze życie jest uświęcone wiarą. To właśnie jest dla nas najważniejszym. Nauczyć się żyć i osądzać wszystkie nasze życiowe przypadłości według wiary jest prawdziwą mądrością i całą Ewangelią życia”.
    Pisał to w miesiąc po 18.ix.1941 r., gdy na tzw. „apelu pokusy” polscy duchowni przetrzymywani w Dachau – wszyscy! - odmówili podpisania listy przynależności do narodu niemieckiego, za co mogli spodziewać się „przywilejów” obozowych. Rozpoczął się najbardziej tragiczny o kres w historii obozu, gdy setki polskich kapłanów, z głodu i wyczerpania, zaczęło odchodzić do Pana…

    „Zawsze odnosiłem wrażenie, że był to kapłan święty, cichy, gruntownie pobożny, usłużny, cierpliwy, zgadzający się we wszystkim z wolą Bożą”, zaświadczał ks. Tadeusz Rulski (zm. po 1966), współtowarzysz z obozowej pryczy. Inny świadek, ks. Stefan Biskupski (1895, Koluszki – 1973, Warszawa), profesor Uniwersytetu Warszawskiego, pisał: „W obozie można było wyróżnić nieliczną garstkę prawdziwych bohaterów, którzy pod wpływem niszczącego działania obozowego życia, wznieśli się na szczyty świętości. Do nich należał ks. Rosłaniec”…

    W jednym z ostatnich listów obozowych Franciszek pisał (pamiętać należy, że listy z Dachau niemcy bardzo skrupulatnie cenzurowali):
    „Teraz coraz lepiej rozumiem i coraz bardziej jestem przekonany, że najpiękniejsza i najważniejsza, ale dla nas najtrudniejsza modlitwa, to modlitwa Chrystusa w Ogrodzie Oliwnym: ‘Ojcze, niech się dzieje Twoja wola’. Usiłuję tę modlitwę wymawiać codziennie i z głębokim przekonaniem i żywą wiarą w ‘Ojcze nasz’ i pozostawać zawsze w najściślejszym zjednoczeniu z Chrystusem. Jestem dumny, że mogę trochę więcej dla Niego i z Nim cierpieć”…

    W vi.1942 r. był już do ostatnich granic fizycznie, przez choroby i głód, wyniszczony i zemdlał z wyczerpania na placu apelowym. Przeniesiono go do bloku nr 29 - tzw. bara­ku „inwalidów”- czyli osób niezdolnych, według niemieckiego obozowego regulaminu, do pracy. Tam więźniowie dogorywali, oczekując na śmierć…

    Jedynym lekarstwem, które mogło uratować mu życie, był chleb. Współwięzień, kleryk Tadeusz Dulny, usiłował go dokarmiać, odstępując mu własny i wyżebrany, twierdząc, iż „życie profesora jest ważniejsze niż moje”. Niebawem sam umarł z głodu…

    „Mimo straszliwego wyczerpania był przytomny, zachował zupełną pogodę ducha. Nie skarżył się wcale, choć przecież wiedział co go czeka […] Byłem kilkakrotnie przy jego łóżku, spał jak nieżywy, od czasu do czasu poruszał ustami. Szeptał jakieś słowa, o ile mogłem zrozumieć, a raczej się domyśleć z poruszania wargami były to słowa modlitwy” – tak zapamiętał ostatnie dni Franciszka współwięzień ks. Zygmunt Ignacy Gaj.

    Izolacja w „baraku inwalidów” nie była incydentalna. W 1942 r. Niemcy przeprowadzili bowiem akcję fizycznej likwidacji kapłanów – więźniów w KL Dachau. Wywozili ich w tzw. „tran­sportach inwalidów” do austriackiego ośrodka eutanazyjnego na zamku Hartheim (niem. Schloß Hartheim) w Austrii, gdzie w ramach zorganizowanej Aktion T4 (pl. akcja T4) – „likwidacji życia niewartego życia” (niem. „Vernichtung von lebensunwertem Leben”) - mordowali w szczególności osoby niedorozwinięte umysłowo, przewlekle chore psychicznie i neurologicznie, w tym dzieci…

    14.x.1942 r. w takim transporcie, z liczną grupą innych więźniów – „lebensunwertem Leben” (pl. „niewartych życia) - Franciszek został z KL Dachau wywieziony. Był to jeden z ostatnich takich transportów, trzeci w x.1942 r. Nazwiska wywożonych zaczynały się na litery od L do S - niemcy, niedoścignieni formaliści, podzielili przeznaczonych do eksterminacji według ściśle określonego schematu. Tego dnia na liście znalazło się jak wynika z akt Instytutu Pamięci Narodowej - m.in. 11 kapłanów katolickich, wśród nich kapłan archidiecezji lubelskiej, Stanisław Mysakowski…

    Pociągi „transportów inwalidów” wyjeżdżały w kierunku Austrii i zatrzymywały się na stacjach w Mauthausen albo w Linzu. Stamtąd przewożonych upakowywano do „samochodów dostawczych” i kierowano w stronę pięknego zamku Hartheim.
    Krótki przejazd wystarczał: celem nie było „letnisko”, jak dawano do zrozumienia wywożonym, ale krematorium, a samochód nie wozem dostawczym a szczelną komorą gazową, z rurami wydechowymi nakierowanymi do wnętrza…
    Prawdopodobnie w takim wozie Franciszek został 14.x.1942 r. zagazowany.
    „Akcja” zajęła 5 do 7 minut. Zwłoki spalono w krematorium, a prochy rozrzucono na pobliskich, austriackich polach…

    Według urzędowego aliści zawiadomienia władz obozowych z 8.iii.1943 r., przysłanego do rodzimej Kurii Biskupiej w Sandomierzu, Franciszek zmarł w Dachau 20.xi.1942 r.

    Beatyfikowany został przez św. Jana Pawła II (1920, Wadowice - 2005, Watykan), w Warsza­wie 13.vi.1999 r., w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej. Wraz z nim do grona wyniesionych na ołtarze św. Jan Paweł II zaliczył też wspomnianych Stanisława Mysakowskiego oraz kleryka Tadeusza Dulnego…

  • edytowano 18 October

    Błogosławiony Franciszek Stryjas, męczennik.

    Krótka notka z wiki:

    Franciszek Stryjas (ur. 26 stycznia 1882 w Popowie, zm. 31 lipca 1944 w Kaliszu) – polski błogosławiony Kościoła katolickiego, męczennik II wojny światowej, katecheta, wierny świecki spod Kalisza, wzorowy ojciec rodziny.

    Jego rodzice byli rolnikami. Franciszek Stryjas ożenił się w 1901 r. z Józefą z domu Kobyłka. Miał z nią siedmioro dzieci, mieszkali w Kuczewoli. Po jej śmierci ożenił się z wdową Józefą Nosal i przeniósł do Takomyśli. Za potajemne nauczanie dzieci religii w okolicznych wioskach, by przygotować je do I Komunii, został aresztowany przez policję niemiecką. Osadzony w więzieniu gestapo w Kaliszu, gdzie po dziesięciu dniach tortur zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.

    Beatyfikował go papież Jan Paweł II 13 czerwca 1999 w Warszawie w grupie 108 błogosławionych męczenników.

    I link do dłuższego opracowania:

    https://diecezja.kalisz.pl/news/franciszek-stryjas

    Bezpośrednim impulsem do rozpoczęcia przez Franciszka Stryjasa, wiosną 1942 roku, dzieła konspiracyjnego nauczania religii było – jak mówi tradycja rodzinna przekazana w trakcie procesu beatyfikacyjnego przez Janinę Małecką, wnuczkę Franciszka Stryjasa – wezwanie, które usłyszał w nocnym widzeniu od Matki Bożej: „ucz dzieci modlitwy, bo wojna jeszcze długo się nie skończy”.

    Wieść o tajnym przygotowywaniu dzieci do I Komunii Świętej szybko rozeszła się po całej okolicy. Najpierw na naukę katechizmu zgłaszały się dzieci z parafii Chełmce, ale wkrótce ich grono powiększyło się również o dzieci pochodzące z sąsiednich parafii: z Godziesz, Iwanowic, Opatówka i Dębego. Dom pomysłodawcy i organizatora tych spotkań w Takomyślach niebawem okazał się za ciasny. Franciszek Stryjas zaczął więc nauczać w swojej szopie, później stodole, wreszcie musiał przenieść się na pobliskie łąki. Jednak i te rozwiązania okazały się niewystarczające, bowiem po przyjęciu 1 Komunii Świętej przez pierwszą grupę przygotowaną przez Franciszka Stryjasa, dzieci przybywało coraz więcej i to z coraz bardziej odległych wiosek. Dlatego też przystąpił on do zakładania konspiracyjnych punktów katechetycznych w innych miejscowościach. Z ich organizacją miał jednak niemałe kłopoty i trudności, bo wielu ludzi obawiało się odkrycia przez Niemców tajnego nauczania religii w ich gospodarstwach i nie chciało się narażać na niebezpieczeństwo. Jednakże znaleźli się i tacy, którzy sami prosili o zorganizowanie u nich takiego nauczania. W ten sposób jeszcze w 1942 roku powstało kilka stałych punktów katechetycznych: w Saczynic na tzw. „Pustkowiu”, w Szalem w zabudowaniach Brodziaka, w Wolicy u Władysława Tułacza, w Józefowie u państwa Krzywdów oraz w Marcjanowie i w Szczytnikach. Do wszystkich tych miejsc Franciszek Stryjas dochodził pieszo lub dojeżdżał na rowerze. Tylko czasami przyjeżdżali po niego rodzice dzieci. Obsługiwał dziennie dwa punkty katechetyczne, dwa razy w tygodniu. Był oddany całym sercem podjętej przez siebie pracy. Czynił to z miłości do Boga i z troski o życie religijne dzieci. Z niezwykłą ofiarnością i narażaniem własnego życia, przez niepełne trzy lata przygotował prawie 300 dzieci do I Komunii Świętej, którą przyjęły one w parafii św. Gotarda w Kaliszu z rąk ks. prałata Stefana Martuzalskiego.

    Działalność katechetyczna Franciszka Stryjasa przerwana została 20 lipca 1944 roku. Wtedy to bowiem okupacyjne władze niemieckie wezwały go do stawienia się na posterunku żandarmerii w Opatówku. Mimo ostrzeżeń przyjaciół i bliskich, doradzających mu ucieczkę przed grożącym niebezpieczeństwem, ze spokojem i ufnością oddał się w ręce hitlerowców, bo nie czuł jakiejkolwiek winy i był całkowicie przekonany o słuszności i konieczności podjętego przez siebie nauczania, wypływającego z jego głębokiej wiary. Udał się więc na posterunek, gdzie był przesłuchiwany przez dwa dni. Przyszli oprawcy oskarżali go o tajne nauczanie dzieci, o prowadzenie działalności politycznej oraz o to, że jest ukrywającym się księdzem katolickim. Na przesłuchanie wezwany został również jego syn, Kazimierz Stryjas, któremu zarzucano, że zezwolił na nauczanie religii we własnym domu, co było przez okupantów surowo zabronione. Syna zwolniono, a Franciszka Stryjasa po dwóch dniach śledztwa, połączonego ze stosowaniem przemocy i zadawaniem fizycznych cierpień przewieziono z Opatówka do siedziby Gestapo w Kaliszu. Tam nadal był bity i przesłuchiwany. Cierpiał cicho i pokornie.

    Starania podjęte przez syna o jego uwolnienie nie przyniosły niestety rezultatu. Po dziesięciu dniach od aresztowania, na skutek ogólnego wyniszczenia organizmu oraz licznych obrażeń ciała, odniesionych w trakcie przesłuchań, Franciszek Stryjas zakończył życie 31 lipca 1944 roku.

    Rodzina powiadomiona o śmierci otrzymała krótką wiadomość: „Zabrać swojego księdza. Przyjechać z trumną”. Jego zmaltretowane ciało przywiózł z Kalisza do Takomyśli Kazimierz Stryjas i Józef Zimny z Chełmc. Ponieważ grzebanie zmarłych w Chełmcach było zakazane pochowano go 2 sierpnia 1944 roku na cmentarzu parafialnym w Godzieszach. W pogrzebie wzięło udział bardzo wiele osób - dorosłych i dzieci, wśród których liczną grupę stanowili byli jego uczniowie. Chociaż w ten sposób wszyscy obecni na pogrzebie starali się wyrazić mu wielką wdzięczność za jego ofiarny trud włożony w religijne wychowywanie dzieci - trud okupiony ofiarą własnego życia.

  • edytowano 19 October

    Błogosławiony Franciszek Ulma, męczennik (na kołderce):

  • Błogosławiony Grzegorz Frąckowiak, męczennik.

    Był synem Andrzeja i Zofii z domu Płończak. Na chrzcie nadano mu imię Bolesław. Wychowywał się w wielodzietnej rodzinie, był ósmym z dwanaściorga rodzeństwa. W 1927 roku wstąpił do niższego seminarium prowadzonego przez misjonarzy zakonu Werbistów. Następnie wstąpił do postulatu w Górnej Grupie pod Grudziądzem i tam przyjął imię zakonne Grzegorz (8 września 1930). Dzięki swej gorliwości w nowicjacie pierwsze śluby złożył w 1932, a śluby wieczyste 8 września 1938. Przez zwierzchników określany był jako wzorowy zakonnik. W trakcie nauki zdobył zawód introligatora.

    Po wybuchu II wojny światowej, podczas niemieckiej okupacji uczył dzieci katechizmu i przygotowywał je do Pierwszej Komunii Świętej, a gdy zabrakło wywiezionego do niemieckiego obozu koncentracyjnego o. Giczela, udzielał sakramentu Eucharystii i chrzcił dzieci. Kolportował tajną gazetkę „Dla Ciebie, Polsko”, ale kiedy Gestapo natrafiło na ślad tej działalności i zaczęły się aresztowania już od roku nie prowadził takiej działalności. Jednak dla ratowania innych, po spowiedzi i Komunii św. wziął winę na siebie. Torturowany przez niemców w Jarocinie, Środzie i Forcie VII w Poznaniu, na koniec został przewieziony do więzienia w Zwickau. Karę śmierci przez ścięcie wykonano w Dreźnie.

    Beatyfikowany przez Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 w grupie 108 polskich męczenników.

  • Błogosławiona Helena Cierpka, męczennica.

    17 lutego 1927 r. wstąpiła do nowicjatu w Grodnie i tam złożyła pierwsze śluby zakonne i śluby wieczyste. W 1936 r. przyjechała do Nowogródka. Po wybuchu II wojny światowej sowiecka okupacja sprowadziła na zakonnice represje. Po wkroczeniu Niemców oddała życie za mieszkańców miasta i ich ostatniego kapłana. Została rozstrzelana razem z 10 innymi siostrami zakonnymi.

    Beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 r. w grupie 11 męczennic z Nowogródka.

  • Dnia 9 listopada 1941 r. mija 60 lat od męczeńskiej śmierci ks. Henryka Hlebowicza, ogłoszonego błogosławionym w gronie 108 polskich Męczenników II wojny światowej. Choć zginął młodo, mając zaledwie 37 lat, zostawił po sobie pamięć nieprzeciętnego i gorliwego kapłana oraz wielkiego patrioty. Postać tego błogosławionego pragniemy przypomnieć naszym Czytelnikom.

    bł. ks. Henryk HlebowiczKs. Henryk urodził się 1.07.1904 r. w Grodnie. Seminarium Duchowne ukończył w Wilnie. Potem uzyskał dwa doktoraty, z teologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i z filozofii - na uniwersytecie "Angelicum" w Rzymie. Po powrocie do diecezji pracował przez kilka lat (1930-1936) jako profesor w Seminarium Duchownym oraz na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego, a także jako duszpasterz katolickich organizacji akademickich. W pracy z młodzieżą dał się poznać najbardziej. Stał się w mieście postacią bardzo popularną i lubianą. W jego działalności widoczne było umiłowanie Chrystusa i służba człowiekowi, by go doprowadzić do Boga.

    Szczytowym okresem działalności ks. Hlebowicza były lata wojny i okupacji. Ogromne było załamanie rodaków po klęsce wrześniowej. On jednak nie poddawał się temu. Budził ducha w tym ogólnym przygnębieniu. Ilustracją może być relacja Jerzego Wrońskiego o wieczerzy wigilijnej w 1939 r. w Domu Akademickim:

    "Była to najsmutniejsza wieczerza, w jakiej uczestniczyłem. Wszyscy obecni pogrążeni jeszcze byli w osłupieniu po strasznej klęsce wrześniowej. Po przemówieniu rektora USB, St. Ehrenkreutza, oraz jakiegoś elokwentnego studenta wstał zza prezydialnego stołu chudziutki ksiądz w okularach i zaczął mówić. Od pierwszych jego słów zmienił się nastrój na sali. Zaszokował on wszystkich głębokim autentyzmem. Mówił krótko. A przemówienie zakończył gestem. Wzniósł wysoko ponad głowę opłatek. Gestowi temu towarzyszyły słowa, które pamiętam dokładnie, jakoby to było wczoraj: ŤTrzymam w ręku opłatek, ale wolałbym trzymać karabin. Gdy jednak zwyciężymy, niech rękę karzącą powstrzyma ręka miłościť".

    W czerwcu 1940 r. rozpoczęły się rządy sowieckie na Litwie i stopniowo nasilał się terror nowej władzy i naciski ateizacyjne na młodzież. O tym okresie i kazaniach ks. Hlebowicza napisał Bronisław Krzyżanowski w Mateczniku Wileńskim (Paryż 1979 s. 32): "Wiosną 1941 r. jedna tylko osobistość przebijała się przez przyćmienie naszej egzystencji, jeden tylko głos naruszał WIELKIE MILCZENIE - był to ks. Hlebowicz. W owym czasie stał się on sztandarem Wilna.

    Wilno znało ks. Henryka Hlebowicza już przedtem jako doktora teologii i profesora Uniwersytetu, ale nie to stanowiło o jego wpływie. Nawet nie to, że był wybitnym kaznodzieją. Był jednym z tych kontrowersyjnych księży, przyczyniających wiele kłopotów hierarchii, ale w ostatecznym rachunku przynoszących tyle dobra Kościołowi. Już poprzednio dał się poznać ze swej samodzielności myślenia i odwagi postępowania (...)

    Co wydźwignęło ks. Hlebowicza "na świecznik" tą wiosną 1941 roku? Nic innego, jak tych kilkanaście kazań, które wygłosił w kościołach wileńskich, a zwłaszcza tych kilka, które padły z ambony kościoła św. Jerzego w Wilnie. Czy miał elokwencję Bossueta, siłę przekonania Fenelona?

    Niewątpliwie był wybitnym mówcą, ale w tej chwili nie tylko to stanowiło jego siłę. Głos jego był potężny, bo zabrzmiał w WIELKIM MILCZENIU. Wilno milczące i zniewolone tłoczyło się u stóp ambony, słuchając największej osobliwości tego czasu: człowieka, który mówił to, co myśli. Jego kazanie w sobotę 3 maja 1941 roku było na miarę kazania Skargi".

    Stanisław Stomma w artykule o Pawle Jasienicy napisał: "Z okresu okupacji dwa epizody zasługują na szczególne podkreślenie. Pierwszy - to udział Jasienicy (wtedy Beynara) w tzw. grupie ks. Hlebowicza. Ks. Henryk Hlebowicz był szczególnym zjawiskiem, niezmiernie dynamicznym na tragicznym tle Wilna pod okupacją. Kapłan żarliwy, kaznodzieja znakomity, skupił dokoła siebie ludzi różnych obozów. Mówiono o nim, że nawracał grając w brydża. Do otoczenia jego należeli wybitni działacze PPS z byłym posłem dr Dobrzańskim na czele; z lewicy sanacyjnej: profesorowie Hiller i Mozałowski. Liczni katolicy. Znalazł się tam i Beynar. Epizod ten skończył się bohaterską śmiercią ks. Hlebowicza".

    I jeszcze jeden głos, profesora USB Michała Reichera: "Co pewien czas odwiedzaliśmy ks. H. Hlebowicza, członka tajnej organizacji, który przyjmował nas czarną kawą (w owych czasach przysmak nie byle jaki) w swym skromnym mieszkaniu na murach bernardyńskich. Informował nas o niejednym ważnym wydarzeniu, zaznajamiał się z naszymi sprawami, wgłębiał się w nasze troski, zawsze starał się pomóc. Wspominam o nim, gdyż był on niezwykłą, wyjątkową postacią; dokoła szerzył dobro, przynosił pociechę i nadzieję. Był człowiekiem szlachetnym, odważnym, bohaterskim. Dlatego też w warunkach okupacyjnych, w jakich się znajdował, jego cenna, wyjątkowa praca nie mogła trwać długo. Zginął zamordowany ręką okupanta, pozostawiając w żalu osamotnioną staruszkę matkę i nas wszystkich, którzyśmy go znali i kochali".

    Od końca czerwca 1941 r. nad Wilnem i Kresami zawisła nowa noc okupacyjna, tym razem niemiecka. Na terenach Białorusi zajętych przez wojska hitlerowskie, nastało chwilowe zelżenie terroru. Nastąpiło wielkie ożywienie religijne. Ludzie, prześladowani przez ponad 20 lat za wiarę, teraz otwierali kościoły, remontowali je i domagali się kapłanów. Tłumnie garnęli się do kapłanów do sakramentów św. po dawnej polskiej stronie granicy. Na ich prośby arcybiskup Jałbrzykowski skierował wielu księży na tamte tereny. Pierwszym z nich, który tam się udał z Wilna, był ks. Henryk. Był on świadom, że naraża się na niebezpieczeństwo. Zresztą dawał to do zrozumienia w swoich homiliach przed wyjazdem, gdy mówił: "Powtarzam za św. Pawłem: żyć dla mnie, to Chrystus, a umrzeć dla Niego, to szczęście wieczne!".

    We wrześniu 1941 r. ks. Hlebowicz wyjechał do pracy w 3 parafiach: Chotajewicze, Korzeń i Okołów, leżących na północ od Mińska. Garnęły się do niego tłumy ludzi. On wprost nie nadążał z posługiwaniem: chrzcił, spowiadał, udzielał Komunii św., błogosławił małżeństwa, głosił kazania. Jego owocna działalność szybko spowodowała zawiść nacjonalistycznych kręgów białoruskich, kolaborujących z okupantem. Ludność bowiem chciała, by duszpasterzował u nich w języku polskim. 7 listopada został aresztowany i przekazany żandarmerii hitlerowskiej. 9 listopada 1941 r. został rozstrzelany w lesie koło Borysowa. Niestety, nie udało się ustalić, gdzie został pochowany. Przy kościele w Borysowie w ostatnich latach postawiono krzyż, upamiętniający męczeńską śmierć ks. Henryka.

    Jego męczeńską śmierć niektórzy wiązali z kazaniem z 3 V 1941 r., w którym ofiarowywał Bogu swoje życie za młodzież, że ofiara ta została przyjęta. Tymczasem, gdy się analizuje kapłańskie życie ks. Henryka od dnia święceń po ostatnie ziemskie chwile, widać, że on złożył swe życie na ołtarzu prawdy ewangelicznej i miłości do tych, którym głosił Chrystusa, już w chwili decyzji zostania kapłanem. Na ofiarę tę zdecydował się nie dopiero w czasie wspomnianego słynnego kazania do młodzieży, lecz już w dniu święceń (20 II 1927 r.) - w akcie oddania się Bogu, kiedy napisał: "Chcę żyć i pracować tylko dla Ciebie... Jestem i chcę być tylko Twoją ofiarą. Racz ją tylko przyjąć, Panie... Racz ją dołączyć do Ofiary Syna Twego... za dusze, które mi powierzyłeś od wieków."

    Ofiarę tę Bóg przyjął. Błogosławiony ks. Henryk apostołuje nadal. Przemawia do nas autentyzmem swego kapłańskiego życia, wielką żarliwością w głoszeniu Chrystusa i miłością do każdego człowieka. Jego wstawiennictwu polecali się ci, którzy go znali, polecamy się i my jako do Błogosławionego, naszego Orędownika przed Panem.

  • Piękna postać!
    Ze wspomnień mojego Dziadka, Stanisława Wawrzyńczyka, ps. "Ligenza":
    _„Polska w walce” ukazywała się jako dwutygodnik i tuż po wydanej ulotce był przygotowywany następny numer „Polska w walce”, już pod drugą okupacją bolszewicką. Numer przygotowany był do łamania, jednak w międzyczasie zaszły wypadki, które nam przeszkodziły w wydaniu tego numeru. Bezpośrednio po wydaniu ulotki znaleźliśmy się w kotle przy ul. Holendernia 7, w związku z powikłaniami odnośnie kpt. Władysława Stawowskiego – „Sawy”. W tym czasie „Sawa” został zdemaskowany przez jednego z agentów NKWD, a ponieważ mieszkał w naszym mieszkaniu, ja sam pierwszy wpadłem w zorganizowany przez bolszewików kocioł, a za mną wpadła cała grupa osób, która przypadkowo znalazła się w naszym domu.
    „Sawa” został szybko przewieziony do NKWD, a wraz ze mną został ujęty jeden z redaktorów „Polska w walce” - Czesław Zgorzelski oraz Józef Borkowski i Józef Filipczyk, asystent wydziału prawa.
    Znaleźliśmy się w sytuacji, kiedy bolszewicy w czasie śledztwa domagali się od nas wydania autorów wspomnianej ulotki i w ogóle wydania komórek organizacyjnych wojskowych, działających na terenie Wilna, o czym bolszewicy mieli już pewne informacje, względnie mieli przypuszczenia, że taka organizacja istnieje.
    Naszą taktyką redakcyjną było przekazywanie pięciu egzemplarzy redakcyjnych do skrzynki pocztowej pod adresem NKWD. Tak było z ulotką „W jarzmie czerwonych sztandarów” i tak samo było z egzemplarzami „Polski w walce”. Bolszewicy szukali wszelkimi sposobami śladów redakcji i oczywiście podczas naszego aresztowania każdy z nas był indagowany i maltretowany w śledztwie, żeby wskazał miejsce redakcji.
    Śledztwo trwało 9 miesięcy i w tym okresie czasu nikt z nas nie podał żadnych informacji, a po naszym wyjściu, po uratowaniu się w dniu wybuchu wojny z Niemcami, dowiedzieliśmy się, że egzemplarze „Polski w walce” były wydawane przez cały czas naszego pobytu w więzieniu na Łukiszkach, dzięki niezwykle zręcznej działalności ks. prof. Henryka Hlebowicza, który na skutek inicjatywy naszych kobiet postarał się o zdobycie (dał polecenie przewiezienia w biały dzień) gotowego, złożonego numeru, jeszcze nie złamanego przez nas. Przewieziono go do plebanii kościoła Bernardynów i w ciągu dwóch tygodni od naszego aresztowania „Polska w walce” zaczęła wychodzić, co odczuliśmy na własnej skórze, gdyż od tego czasu nie byliśmy maltretowani w izolatkach i karcerach na temat wydania organizacji. „Polska w walce” nie straciła nic ze swojego charakteru, stylu i formy. Informowano społeczeństwo o sytuacji politycznej i nastrojach ludności polskiej na terenach okupowanych przez bolszewików.
    _

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.