Wielką Postacią w historii naszej Braterskiej Wspólnoty jest Błogosławiony Br. Józef Zapłata, którego przyjął do Zgromadzenia Br. Założyciel Stanisław Andrzej Kubiak dnia 14 kwietnia 1927 r. Pierwsze śluby złożył w święto Narodzenia Matki Bożej – 8 września 1928 r. zaś śluby wieczyste – 10 marca 1938 r. Aresztowany w czasie pracy – w Domu Arcybiskupów Poznańskich – 3 października 1939 r. zostaje więziony w wielu obozach, a w dniu 8 grudnia 1940 r. zostaje wywieziony do Dachau. Tam otrzymuje numer obozowy 22099.
Przeszedł on gehennę obozu koncentracyjnego w Dachau i niespełna na 2 miesiące przed wyzwoleniem, dobrowolnie poszedł do pielęgnacji chorych na tyfus. Ci, którzy poszli do tej pracy, po zarażeniu się, już nie wracali żywi. Jednakże Jemu przyświecała głębsza intencja: o szczęśliwy powrót Augusta Kard. Hlonda do Ojczyzny po wojennej tułaczce. Miłosierny Pan Bóg przyjął Jego Ofiarę i odwołał Go do siebie w dniu 19 lutego 1945 r. Jego ciało spalono w piecu krematoryjnym w obozie w Dachau. Nazwisko i imię Jego figuruje wśród kapłanów męczenników w Katedrze Poznańskiej, w Bazylice Licheńskiej umieszczony jest obraz naszego Błogosławionego Współbrata.
W czasie swej kolejnej pielgrzymki do Polski, Papież Jan Paweł II w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie dokonał beatyfikacji 108 Męczenników za wiarę, wśród których jest nasz Współbrat – Józef Zapłata.
Siostra Maria Kanuta od Pana Jezusa w Ogrójcu (ur. 22 maja 1896 w Raczynie, zm. 1 sierpnia 1943 pod Nowogródkiem) – polska siostra zakonna ze Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu, błogosławiona Kościoła katolickiego.
21 kwietnia 1921 wstąpiła do nowicjatu w Grodnie i tam złożyła śluby zakonne i śluby wieczyste. W 1931 przyjechała do Nowogródka.
Mistycznym elementem jej biografii jest podawany przez błogosławioną powód wstąpienia do zgromadzenia. Kiedy miała wstąpić w związek małżeński, we śnie usłyszała głos:
„Nie wychodź za Stanisława, twój Oblubieniec czeka na ciebie w Grodnie, a jako prezent ślubny podaruje ci czerwoną sukienkę.”
Według świadków obdarzona była darem modlitwy kontemplacyjnej „Gdy wybuchła wojna, codziennie do północy krzyżem leżała w kaplicy i błagała o miłosierdzie i o to, by Królestwo Boże owładnęło światem”.
Z pierwszymi represjami spotkała się ze strony sowieckiego okupanta zaraz po wybuchu II wojny światowej. Po wkroczeniu Niemców oddała życie za mieszkańców miasta i została rozstrzelana razem z 10 innymi siostrami zakonnymi.
Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 w grupie 11 męczennic z Nowogródka.
25 grudnia 1922 r. wstąpiła do nowicjatu w Grodnie, a w 1923 r. wyjechała do USA. Pierwsze śluby zakonne złożyła w Des Plaines, śluby wieczyste zaś w Filadelfii. W 1933 r. przyjechała do Nowogródka świadoma groźby wybuchu wojny.
„Tego (wojny) się nie boję, bo nie mam nic innego, co mogłabym dać Panu Jezusowi za Jego miłość, więc pragnę oddać Mu swoje życie i męczeństwa też się nie boję.”
Z pierwszymi represjami spotkała się ze strony sowieckiego okupanta zaraz po wybuchu II wojny światowej. Po wkroczeniu Niemców oddała życie za mieszkańców miasta i została rozstrzelana razem z 10 innymi siostrami zakonnymi.
Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 r. w grupie 11 męczennic z Nowogródka.
W wieku 17 lat wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Dominika w Tarnobrzegu-Wielowsi i tam (5 sierpnia 1924) złożyła śluby zakonne i zakończyła przerwaną edukację. Jako wykwalifikowana nauczycielka swoją posługę realizowała w Mielżynie, Rawie Ruskiej i w Wilnie (od 13 grudnia 1922 przez 22 lata). Od 1934 była przełożoną domu w Wilnie i kierowała zakładem dla sierot.
Po wybuchu II wojny światowej brała udział w tajnym nauczaniu języka polskiego, historii, religii i prowadziła działalność humanitarną. W lipcu 1943 została aresztowana i uwięziona przez Gestapo w więzieniu na Łukiszkach, a stamtąd trafiła do niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Została zarejestrowana jako numer 40992.
Anioł dobroci w obozowym piekle
Zakonnica była więziona na Łukiszkach. Obchodzono się z nią brutalnie. Mimo tego nie wyrzekła się wiary i wyznawanych wartości. Rok przetrzymywano ją w celi izolacyjnej, a następnie wraz z innymi więźniami ewakuowano ją do obozu koncentracyjnego Stutthof.
Julia stała się odtąd numerem 40992. Warunki obozowe były trudne. Brud, robactwo, ograniczony dostęp do wody pitnej, niskie racje żywnościowe rozdawane w ekstremalnych warunkach uwłaczających ludzkiej godności. Ona jednak nie traciła nadziei. Była miła dla wszystkich.
Pewnego dnia, kiedy dowiedziała się, że jeden z więźniów planuje samobójstwo w obozie żydowskim, wysyłała do niego grypsy. Robiła to do momentu, gdy mężczyzna zapewnił ją, że nie odbierze sobie życia. Mężczyzna przyznał potem, że to właśnie siostra Julia dała mu nadzieję na przetrwanie obozowego piekła.
Różaniec z chleba
Zakonnica zachęcała do modlitwy. Nawet kromkę obozowego chleba zamieniła w paciorki różańca. Ewa Hoff, jedna z ocalałych więźniarek, opisała jedno wzruszające zdarzenie.
„Dotknęła mnie delikatnie, jak mogłaby tylko matka obudzić dziecko: mam trochę zupy dla pani i chciałabym żeby ją pani zjadła, dopóki jest jeszcze ciepła. Tylko dlatego panią obudziłam”
– powiedziała do niej siostra Rodzińska.
Świadek miłosierdzia
Gdy w 1944 roku wybuchła w obozie epidemia tyfusu, władze odizolowały obóz żydowski od reszty. Żydzi mieli umrzeć – taki był plan. Więźniowie omijali blok śmierci, ale nie Julia.
Siostra organizowała dostawy leków oraz wody. Pomagała nawet wtedy, gdy sama zaraziła się tyfusem. Świadkowie zeznali, że Rodzińska „świadczyła miłosierdzie w warunkach, gdzie zapomniano, że w ogóle istnieje miłosierdzie”. Zmarła śmiercią męczeńską.
Nagie ciało siostry Julii, położone na stosie ofiar, jeden z więźniów okrył kawałkiem obozowego pasiaka, by w ten sposób wyrazić wdzięczność za jej życie pełne poświęcenia dla innych.
W opinii świadków:
To był anioł dobroci. W warunkach upodlenia człowieka potrafiła skierować nas na inny wymiar życia.(...) Dla nas ona była świętą, ona oddała za innych życie.
W 1999 r. została ogłoszona błogosławioną przez papieża Jana Pawła II w grupie 108 błogosławionych męczenników.
Karol Stępień urodził się 21 października 1910 r. w biednej, robotniczej rodzinie w Łodzi. Był błyskotliwym, inteligentnym - choć niesfornym - dzieckiem. Z doskonałymi wynikami ukończył w Łodzi szkołę powszechną. Zgłosił się następnie do niższego seminarium duchownego franciszkanów we Lwowie; tam ukończył gimnazjum. W 1929 r. zapukał do nowicjatu franciszkanów konwentualnych w Łodzi-Łagiewnikach i przyjął zakonne imię Herman.
Przełożeni nie widzieli przed nim przyszłości zakonnej; sprawiał kłopoty wychowawcze, radzono mu odejście z zakonu. Karol jednak się uparł. Został wysłany na studia do Rzymu. Tam w 1937 r. przyjął święcenia kapłańskie. Kontynuował studia we Lwowie.
Po ukończeniu nauki podjął pracę jako wikariusz w Radomsku, a potem w Wilnie. Po wybuchu II wojny światowej, w pierwszej połowie 1940 r., abp Jałbrzykowski (ordynariusz wileński) wysłał o. Hermana do pomocy pełniącemu obowiązki proboszcza parafii św. Jerzego we wsi Pierszaje o. Achillesowi Puchale.
W 1941 r. rozpoczęła się wojna rosyjsko-niemiecka. Proboszcz okazywał cierpiącym współczucie i niósł pociechę. Nie stawiał warunków w kwestii ofiar składanych z racji udzielanych sakramentów.
Na plebanii w Pierszajach niemcy zorganizowali posterunek żandarmerii. Dokonywali masowych aresztowań, poszukując partyzantów i kandydatów na roboty w niemczech. O. Achilles zabiegał o uwolnienie uwięzionych: dzięki jego interwencji wielu zatrzymanych ocaliło życie. Ratował dzieci i dziewczęta, które miały być wywożone do niewolniczej pracy w III rzeszy.
W czerwcu 1943 r. w Iwieńcu i okolicach partyzanci z Armii Krajowej przeprowadzili skoordynowaną akcję na konwoje niemieckie kierowane na front wschodni. Niemcy w lipcu i sierpniu 1943 r. przeprowadzili odwetową operację "Hermann", próbując ograniczyć działalność partyzantki na Kresach. Za cel wybrano mieszkańców wsi i małych miasteczek regionu. Zatrzymanych zamykano w stodołach, które następnie podpalano. W ten sposób niemcy, w jednym powiecie wołożyńskim, spalili kilkanaście wiosek razem z mieszkańcami.
19 lipca 1943 r. niemieckie SS pojawiło się w Pierszajach. Na placu zebrano mieszkańców wsi (było ich ok. 200-300, w tym uciekinierzy z Iwieńca). Dwaj franciszkanie mogli się ukryć - miał ich do tego namawiać jeden z żandarmów niemieckich mieszkających na plebanii, praktykujący katolik; miał to także uczynić ich bezpośredni przełożony, gwardian z Iwieńca, o. Hilary Pracz-Praczyński.
Początkowo niemcy zamierzali zamordować wszystkich na miejscu, w Pierszajach. Przywieźli ze sobą kanistry z benzyną. Rozdzielili kobiety i mężczyzn (w wieku od 10 do 50 lat), po czym zagnali ich do dwóch szop. Do mężczyzn wkrótce dobrowolnie dołączyli dwaj franciszkanie. Niektórzy świadkowie podawali, że franciszkanie próbowali negocjować z niemcami. Po prawie dwóch godzinach nadjechało trzech oficerów i rozkazali wyprowadzić zatrzymanych. niemcy dokonali ponownej selekcji i zagnali wszystkich, pod bagnetami, do wsi Borowikowszczyzna koło Nowogródka. Franciszkanów oddzielono od pozostałych osób i wieczorem tego dnia zamordowano w pobliskiej stodole, którą następnie podpalono. Według jednej z wersji przed podpaleniem gestapowcy zabili obu męczenników strzałem w głowę. Według innej franciszkanie mieli być najpierw okrutnie torturowani. Niemcy mieli im wyłupić oczy, wyrwać języki, obciąć nosy, uszy i ręce, na koniec krępując drutem.
Rozweseleni mordercy, przebrani we franciszkańskie habity, z drwiną naśladując czynności Mszy św. i szydząc z kapłanów, wrócili do wsi. Następnego dnia mieszkańcy wioski zebrali zwęglone szczątki męczenników i złożyli je we wspólnej trumnie w mogile przy kościele w Pierszajach (dziś Białoruś). Tam też, w specjalnej złoconej trumience, spoczywają w kościele parafialnym do dziś.
O. Herman Stępień i o. Achilles Puchała zostali beatyfikowani w grupie 108 męczenników II wojny światowej w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie przez papieża św. Jana Pawła II. Herman jest jedną z dwóch pierwszych osób (oprócz o. Fidelisa Chojnackiego), i jak do tej pory jedynych, urodzonych w Łodzi i wyniesionych na ołtarze. Jego relikwie, poza Pierszajami, znajdują się także m.in. w łódzkiej parafii pw. Matki Bożej Anielskiej, prowadzonej przez franciszkanów.
Błogosławiona Katarzyna Celestyna Faron, męczennica.
W wieku 5 lat straciła matkę i wychowywała się u bezdzietnych krewnych zamieszkałych w pobliskiej miejscowości – Kamienicy. Byli to ludzie o głębokiej religijności i w duchu wiary wychowali Katarzynę, która od dziecka miała szczególne nabożeństwo do Matki Najświętszej i św. Teresy od Dzieciątka Jezus. W 1920 r.rozpoczęła szkołę, uczyła się pilnie i już w pierwszej klasie przystąpiła do Pierwszej Komunii św. Wierna łasce powołania, po uzyskaniu pozwolenia od ojca i krewnej, złożyła prośbę o przyjęcie do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP w Starej Wsi. W kwietniu 1929 roku otrzymała przyjęcie do Zgromadzenia. Profesję wieczystą złożyła 15 IX 1938 roku. Zdobywała kwalifikacje zawodowe do pracy wychowawczej i katechetycznej na kursach we Lwowie, Poznaniu, Przemyślu.
We wszystkich miejscach w których przebywała dała się poznać jako otwarta na potrzeby drugich, rozmodlona i zjednoczona z Bogiem. Szczególną troską otaczała dzieci, które wychowywała w ochronkach i nazywała je skarbami. Interesowała się sprawami Ojczyzny i Kościoła. Ożywiał ją duch apostolski i gorliwość o zbawienie dusz. We Lwowie na wiadomość o odstępstwie od Kościoła rzymsko-katolickiego kapłana o tym samym nazwisku co ona, wyraziła gotowość oddania swego życia w intencji jego nawrócenia. W styczniu 1938 roku prowadziła przedszkole w Brzozowie i wiele czasu poświęcała pracy przy dzieciach, okazując im wiele serca i pomocy materialnej. Opiekowała się także chorymi w tym mieście.
W Brzozowie zastał ją tragiczny wrzesień 1939 r. W tym bardzo trudnym okresie kierowała domem zakonnym, prowadziła ochronkę (łącznie z dożywianiem dzieci). Jednakże padła ona ofiarą konfidenckiego donosu. Dnia 19 II 1942 roku otrzymała polecenie zgłoszenia się na komendę gestapo w Brzozowie. Gdy jedna z sióstr doradzała jej ucieczkę lub ukrycie się usłyszała odpowiedź, że tak zrobić nie może ponieważ przez to mogłaby narazić Zgromadzenie na przykre następstwa ze strony okupanta. Wolała cierpieć sama. Poszła na komendę i już nie wróciła.
Od momentu aresztowania S. Celestyna rozpoczęła swą drogę krzyżową, w której Bóg przyjął jej pragnienie wyrażone w prośbie o śluby: aby stać się całopalną ofiarą Jezusa Chrystusa oraz gotowość oddania życia o nawrócenie kapłana. Kiedy usłyszała, że kapłan o tym samym co ona nazwisku popadł w odstępstwo od Kościoła rzymsko – katolickiego, w obecności sióstr wyraziła gotowość ofiarowania swego życia w intencji o jego nawrócenie. Po aresztowaniu przebywała do końca sierpnia 1942 roku w więzieniu w Jaśle, a następnie w Tarnowie, skąd 6 stycznia 1943 roku została przewieziona do obozu Oświęcim-Brzezinka. Wytatuowano jej numer 27989, przydzielono pasiaki, drewniane buty, a na „mieszkanie” blok nr 7. Pracowała przy kopaniu rowów, gdzie stojąc w wodzie wyrzucała ciężką ziemię. Wnet przyszło przeziębienie, tyfus plamisty, świerzb z cieknącymi guzami. W kwietniu z zamroczeniem tyfusowym, przytępionym słuchem i odleżynami, została skierowana na rewir w bloku nr 24, którego do śmierci nie opuściła.
Na skutek trudnych warunków obozowych, choroba S. Celestyny przeszła w gruźlicę płuc z powtarzającymi się krwotokami. Skromną zawartością paczek otrzymywanych od przełożonych zgromadzenia dzieliła się z głodnymi towarzyszkami niedoli. Oddzielnym rozdziałem obozowej męki były okropne warunki higieniczne: pchły, pluskwy, a wieczorem i nocą plaga szczurów. Najbiedniejsze były więźniarki ciężko chore i te leżące na dolnych pryczach, do których należała również S. Celestyna. Doznawała wiele dobroci i usług od towarzyszek niedoli, które zbudowane jej postawą i heroicznym znoszeniem cierpień, wdzięczne za okazywaną dobroć, ile tylko mogły otaczały ją opieką. Wiele razy przenosiły ją na rękach i ukrywały przed „Nocną strażą”, by jej żywej nie przeznaczono do krematorium. Pragnęły, aby przeżyła.
Świadectwa więźniarek, które przeżyły, listy obozowe, które pisała (ograniczone nawet surową cenzurą okupanta) mówiły o niej wiele. Dziękowała Bogu za cierpienie i tak pouczała innych. W ostatnim liście zaznaczyła, że zawsze jednak należy błogosławić Boga. Do nikogo nie czuła żalu, nikogo nie czyniła winnym swej doli, lecz powtarzała: Taka była i jest Wola Boża, ona mnie utrzymuje w równowadze ducha. Moc heroicznego znoszenia cierpień czerpała z modlitwy, którą ofiarowywała w różnych intencjach: za nawrócenie grzeszników, Ojczyznę, Zgromadzenie, a zwłaszcza za kapłanów, którzy byli w obozie bardzo męczeni i paleni w krematorium. Opłakiwała ich los i ubolewała, że nie będzie miał kto odprawić Mszy św. Modliła się też za Hitlera, głównego sprawcę tych cierpień. Rozwijająca się gruźlica oraz powiększające się rany i cierpienia sygnalizowały zbliżający się koniec.
Ożywiała ją głęboka wiara i zaufanie Bogu, że nie umrze dopóki nie przyjmie Komunii świętej (bowiem odprawiła nowennę pierwszych piątków miesiąca). Przyjęła Najświętszy Sakrament jako wiatyk 8 grudnia 1943 r.(Komunia św. przywieziona została potajemnie przez kapłana jadącego z transportem lwowskich więźniów do Oświęcimia i przekazana pracującej więźniarce – s. karmelitance- do podzielenia chorym). Jedną z osób, które Ją otrzymały była S. Celestyna. Od tego momentu była przekonana, że obozu nie przetrwa.
Siostra Celestyna Faron została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 w grupie 108 polskich męczenników.
W 1900 r. wstąpiła do Sióstr Niepokalanek. W 1909 r. złożyła śluby wieczyste. Pracowała w różnych klasztorach, głównie na Wołyniu.W latach 1929-1932 przebywała w Wirowie k. Sokołowa Podlaskiego, gdzie była przełożoną klasztoru i dyrektorką Seminarium Nauczycielskiego. Tu zmagała się z wieloma trudnościami, co osłabiło jej zdrowie.
Słynęła ze szczególnej troski o wychowanie dzieci i młodzieży oraz opieki nad ubogimi. Czyniła to niezależnie od narodowości i wyznania. Gdy miała opuścić wołyński Maciejów, to miejscowi Żydzi prosiliwładze zakonne, aby nie zabierano im „naszej Pani Marty”, jak ją nazywali.
Grudniowa noc
Dochodziła już północ, gdy jeszcze 18 grudnia 1942 r. do słonimskiego klasztoru sióstr niepokalanek wdarł się niemiecki oddział. Bł. Marta Wołowska, jako przełożona, została aresztowana wraz z bł. Ewą Noiszewską i księdzem kapelanem. Ich przestępstwem było pomaganie Żydom w imię miłości Boga i bliźniego. Całą trójkę przewieziono do miejskiego więzienia, gdzie byli już inni skazańcy. Siostry miały świadomość, że zbliża się śmierć i rozpoczęły modlitwę różańcową. O godz. 2.00, już 19 grudnia, w nocy do więzienia weszła grupa żandarmów, żądając oddania wszystkich przedmiotów. Siostra Marta poprosiła, aby pozwolono jej pozostawić krzyż. W odpowiedzi jeden z żandarmów wyrwał jej krucyfiks z ręki i rzucił na ziemię, a ją samą przewrócił i zaczął kopać. Gdy ta wstała, podniosła też krzyż, mocno go ucałowała i powiedziała: „Jezu, wszystko dla Ciebie i dla naszej biednej Polski!”. Nad ranem, gdy było jeszcze ciemno, wszystkich wywieziono 2 km od Słonimia, na Górę Pietralewicką. Tu polecono im się rozebrać, a potem wskakiwać do głębokiego rowu, gdzie następowało rozstrzelanie. Bł. Marta zdążyła wykrzyknąć: „Boże! Przebacz im, bo nie wiedzą czynią!”. Spomiędzy ciał na krótko była widoczna uniesiona ręka męczennicy z krzyżem, który towarzyszył jej do końca.
13 czerwca 1999 r. w Warszawie św. Jan Paweł II beatyfikował 108 Męczenników Polskich II wojny światowej. W ich gronie znalazła się także Marta Wołowska.
Był synem powstańca styczniowego, znanego przemysłowca, współzałożyciela Politechniki Warszawskiej. Po ukończeniu warszawskiego gimnazjum w 1904 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie i cztery lata później przyjął święcenia kapłańskie. Dalsze studia odbywał na Wydziale Teologii Moralnej Uniwersytetu w Innsbrucku.
Od 1912 r. rozpoczęła się jego wielka przygoda z lubelskim szkolnictwem. Posiadał wielki talent pedagogiczny i pasję społecznika. Początkowo był rektorem kościoła św. Piotra w Lublinie (pierwotnie bernardynek), profesorem seminarium i jednocześnie prefektem Gimnazjum im. Stanisława Staszica. W 1915 r., gdy został wybrany prezesem miejscowej Macierzy Szkolnej, utworzył oddział Polskiego Zrzeszenia Nauczycieli i założył gimnazjum męskie im. Jana Zamoyskiego (był tam dyrektorem do 1933). W 1921 r. był inicjatorem kolejnej oświatowej placówki: Państwowego Gimnazjum Żeńskiego im. Unii Lubelskiej. Został szambelanem papieskim (1922) i kanonikiem kapituły katedralnej (1925).
W latach 1933-1935 zajmował stanowisko wicedyrektora, a następnie dyrektora Gimnazjum Biskupiego w Lublinie (za jego kadencji powstał nowy gmach „Biskupiaka”). Od 1935 r. był rektorem kościoła powizytkowskiego Matki Boskiej Zwycięskiej, który stał się duchowym ośrodkiem lubelskiej inteligencji.
Wspierał Towarzystwo Przyjaciół Uczącej się Młodzieży, tworzył system pomocy stypendialnej dla uczniów z uboższych rodzin, współorganizował również Lubelską Drużynę Harcerską tzw. „Czarną Czwórkę”.
Po wybuchu II wojny, w listopadzie 1939 r. odprawił Mszę św. za Ojczyznę z okazji Święta Niepodległości. W ramach lubelskiej „Intelligenzaktion” 11 stycznia 1940 r. został aresztowany i uwięziony na Zamku Lubelskim. Po półrocznym pobycie przewieziono go w czerwcu do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, a w grudniu do Dachau. Poddawany torturom i zmuszany do nadludzkiego wysiłku fizycznego, został uznany za niezdolnego do pracy. Wywieziony w „transporcie inwalidów” do centrum eutanazyjnego w Schloss Hartheim, zginął w komorze gazowej 6 maja 1942 r.
13 czerwca 1999 r. został beatyfikowany przez Jana Pawła II w grupie 108 duchownych męczenników – ofiar II wojny światowej.
Osoba powyżej to błogosławiony Kazimierz Gostyński, męczennik.
A dzisiaj poznamy krótką notkę o błogosławionym Kazimierzu Grelewskim, męczenniku.
Urodził się 20 stycznia 1907 roku w Dwikozach koło Sandomierza. Jego rodzicami byli Michał i Eufrozyna z domu Jarzyna. Rodzice pochodzili z Połańca.
Szkołę powszechną ukończył w Górach Wysokich. Świadectwo dojrzałości otrzymał po ukończeniu Gimnazjum w Sandomierzu. W 1923 roku wstąpił do sandomierskiego Seminarium Duchownego, a w sierpniu 1929 roku uzyskał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Pawła Kubickiego.
Nominowany na prefekta szkoły powszechnej im. Jana Kochanowskiego w Radomiu poświęcił tej pracy trzynaście lat, aż do aresztowania w styczniu 1941 roku.
W czasie wojny uczył na tajnych kompletach, prowadził religię w szkołach powszechnych. Ponadto oddał się pracy charytatywnej. Opiekował się ochronką założoną dla dzieci - ofiar wojny. Po pacyfikacji wsi Nadolna zaopiekował się sierotami, sprowadzając je do ochronki w Radomiu.
W styczniu 1941 roku został aresztowany przez gestapo wraz z bratem ks. Stefanem. Przewieziono go do więzienia przy ulicy Kościuszki, gdzie był torturowany. Następnie przetransportowany do więzienia w Skarżysku-Kamiennej, a dalej drogą kolejową do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie otrzymał numer 10443.
W kwietniu 1941 roku przewieziono go do obozu w Dachau (nr 25280), gdzie stracił swego brata. Pisał wówczas do rodziny Stefcio zmarł na moich rękach. Ksiądz Kazimierz, według opinii współwięźniów, został stracony - powieszony lub rozstrzelany - 9 stycznia 1942 roku w Dachau.
Świadkowie jego udręk przekazali, że pewnego dnia w obozie "kapo uderzył go i powalił na ziemię. Ks. Kazimierz podniósł się, uczynił znak krzyża przed atakującym i powiedział: "Niech ci Bóg przebaczy". Po tych słowach kapo rzucił się na niego, znów go przewróci) i krzyczał: "Ja cię zaraz wyślę do twego Boga". Pozbawiono go życia 9 stycznia 1942 r. przez powieszenie na obozowej szubienicy. W ostatniej chwili wołał jeszcze do oprawców: "Kochajcie Pana Boga!".
Komentarz
Kurczę, mój śp Dziadek musiał znać x Adama Bargielskiego. (1938 Wąsosz).
Błogosławiony Józef Ulma, męczennik.
Błogosławiony Józef Zapłata, męczennik.
Wielką Postacią w historii naszej Braterskiej Wspólnoty jest Błogosławiony Br. Józef Zapłata, którego przyjął do Zgromadzenia Br. Założyciel Stanisław Andrzej Kubiak dnia 14 kwietnia 1927 r. Pierwsze śluby złożył w święto Narodzenia Matki Bożej – 8 września 1928 r. zaś śluby wieczyste – 10 marca 1938 r. Aresztowany w czasie pracy – w Domu Arcybiskupów Poznańskich – 3 października 1939 r. zostaje więziony w wielu obozach, a w dniu 8 grudnia 1940 r. zostaje wywieziony do Dachau. Tam otrzymuje numer obozowy 22099.
Przeszedł on gehennę obozu koncentracyjnego w Dachau i niespełna na 2 miesiące przed wyzwoleniem, dobrowolnie poszedł do pielęgnacji chorych na tyfus. Ci, którzy poszli do tej pracy, po zarażeniu się, już nie wracali żywi. Jednakże Jemu przyświecała głębsza intencja: o szczęśliwy powrót Augusta Kard. Hlonda do Ojczyzny po wojennej tułaczce. Miłosierny Pan Bóg przyjął Jego Ofiarę i odwołał Go do siebie w dniu 19 lutego 1945 r. Jego ciało spalono w piecu krematoryjnym w obozie w Dachau. Nazwisko i imię Jego figuruje wśród kapłanów męczenników w Katedrze Poznańskiej, w Bazylice Licheńskiej umieszczony jest obraz naszego Błogosławionego Współbrata.
W czasie swej kolejnej pielgrzymki do Polski, Papież Jan Paweł II w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie dokonał beatyfikacji 108 Męczenników za wiarę, wśród których jest nasz Współbrat – Józef Zapłata.
Błogosławiona Józefa Chrobot, męczennica.
Siostra Maria Kanuta od Pana Jezusa w Ogrójcu (ur. 22 maja 1896 w Raczynie, zm. 1 sierpnia 1943 pod Nowogródkiem) – polska siostra zakonna ze Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu, błogosławiona Kościoła katolickiego.
21 kwietnia 1921 wstąpiła do nowicjatu w Grodnie i tam złożyła śluby zakonne i śluby wieczyste. W 1931 przyjechała do Nowogródka.
Mistycznym elementem jej biografii jest podawany przez błogosławioną powód wstąpienia do zgromadzenia. Kiedy miała wstąpić w związek małżeński, we śnie usłyszała głos:
Według świadków obdarzona była darem modlitwy kontemplacyjnej „Gdy wybuchła wojna, codziennie do północy krzyżem leżała w kaplicy i błagała o miłosierdzie i o to, by Królestwo Boże owładnęło światem”.
Z pierwszymi represjami spotkała się ze strony sowieckiego okupanta zaraz po wybuchu II wojny światowej. Po wkroczeniu Niemców oddała życie za mieszkańców miasta i została rozstrzelana razem z 10 innymi siostrami zakonnymi.
Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 w grupie 11 męczennic z Nowogródka.
Błogosławiona Julia Rapiej, męczennica.
25 grudnia 1922 r. wstąpiła do nowicjatu w Grodnie, a w 1923 r. wyjechała do USA. Pierwsze śluby zakonne złożyła w Des Plaines, śluby wieczyste zaś w Filadelfii. W 1933 r. przyjechała do Nowogródka świadoma groźby wybuchu wojny.
Z pierwszymi represjami spotkała się ze strony sowieckiego okupanta zaraz po wybuchu II wojny światowej. Po wkroczeniu Niemców oddała życie za mieszkańców miasta i została rozstrzelana razem z 10 innymi siostrami zakonnymi.
Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 r. w grupie 11 męczennic z Nowogródka.
Błogosławiona Julia Rodzińska, męczennica.
W wieku 17 lat wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Dominika w Tarnobrzegu-Wielowsi i tam (5 sierpnia 1924) złożyła śluby zakonne i zakończyła przerwaną edukację. Jako wykwalifikowana nauczycielka swoją posługę realizowała w Mielżynie, Rawie Ruskiej i w Wilnie (od 13 grudnia 1922 przez 22 lata). Od 1934 była przełożoną domu w Wilnie i kierowała zakładem dla sierot.
Po wybuchu II wojny światowej brała udział w tajnym nauczaniu języka polskiego, historii, religii i prowadziła działalność humanitarną. W lipcu 1943 została aresztowana i uwięziona przez Gestapo w więzieniu na Łukiszkach, a stamtąd trafiła do niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Została zarejestrowana jako numer 40992.
Anioł dobroci w obozowym piekle
Zakonnica była więziona na Łukiszkach. Obchodzono się z nią brutalnie. Mimo tego nie wyrzekła się wiary i wyznawanych wartości. Rok przetrzymywano ją w celi izolacyjnej, a następnie wraz z innymi więźniami ewakuowano ją do obozu koncentracyjnego Stutthof.
Julia stała się odtąd numerem 40992. Warunki obozowe były trudne. Brud, robactwo, ograniczony dostęp do wody pitnej, niskie racje żywnościowe rozdawane w ekstremalnych warunkach uwłaczających ludzkiej godności. Ona jednak nie traciła nadziei. Była miła dla wszystkich.
Pewnego dnia, kiedy dowiedziała się, że jeden z więźniów planuje samobójstwo w obozie żydowskim, wysyłała do niego grypsy. Robiła to do momentu, gdy mężczyzna zapewnił ją, że nie odbierze sobie życia. Mężczyzna przyznał potem, że to właśnie siostra Julia dała mu nadzieję na przetrwanie obozowego piekła.
Różaniec z chleba
Zakonnica zachęcała do modlitwy. Nawet kromkę obozowego chleba zamieniła w paciorki różańca. Ewa Hoff, jedna z ocalałych więźniarek, opisała jedno wzruszające zdarzenie.
– powiedziała do niej siostra Rodzińska.
Świadek miłosierdzia
Gdy w 1944 roku wybuchła w obozie epidemia tyfusu, władze odizolowały obóz żydowski od reszty. Żydzi mieli umrzeć – taki był plan. Więźniowie omijali blok śmierci, ale nie Julia.
Siostra organizowała dostawy leków oraz wody. Pomagała nawet wtedy, gdy sama zaraziła się tyfusem. Świadkowie zeznali, że Rodzińska „świadczyła miłosierdzie w warunkach, gdzie zapomniano, że w ogóle istnieje miłosierdzie”. Zmarła śmiercią męczeńską.
Nagie ciało siostry Julii, położone na stosie ofiar, jeden z więźniów okrył kawałkiem obozowego pasiaka, by w ten sposób wyrazić wdzięczność za jej życie pełne poświęcenia dla innych.
W opinii świadków:
W 1999 r. została ogłoszona błogosławioną przez papieża Jana Pawła II w grupie 108 błogosławionych męczenników.
Błogosławiony Karol Herman Stępień, męczennik.
Karol Stępień urodził się 21 października 1910 r. w biednej, robotniczej rodzinie w Łodzi. Był błyskotliwym, inteligentnym - choć niesfornym - dzieckiem. Z doskonałymi wynikami ukończył w Łodzi szkołę powszechną. Zgłosił się następnie do niższego seminarium duchownego franciszkanów we Lwowie; tam ukończył gimnazjum. W 1929 r. zapukał do nowicjatu franciszkanów konwentualnych w Łodzi-Łagiewnikach i przyjął zakonne imię Herman.
Przełożeni nie widzieli przed nim przyszłości zakonnej; sprawiał kłopoty wychowawcze, radzono mu odejście z zakonu. Karol jednak się uparł. Został wysłany na studia do Rzymu. Tam w 1937 r. przyjął święcenia kapłańskie. Kontynuował studia we Lwowie.
Po ukończeniu nauki podjął pracę jako wikariusz w Radomsku, a potem w Wilnie. Po wybuchu II wojny światowej, w pierwszej połowie 1940 r., abp Jałbrzykowski (ordynariusz wileński) wysłał o. Hermana do pomocy pełniącemu obowiązki proboszcza parafii św. Jerzego we wsi Pierszaje o. Achillesowi Puchale.
W 1941 r. rozpoczęła się wojna rosyjsko-niemiecka. Proboszcz okazywał cierpiącym współczucie i niósł pociechę. Nie stawiał warunków w kwestii ofiar składanych z racji udzielanych sakramentów.
Na plebanii w Pierszajach niemcy zorganizowali posterunek żandarmerii. Dokonywali masowych aresztowań, poszukując partyzantów i kandydatów na roboty w niemczech. O. Achilles zabiegał o uwolnienie uwięzionych: dzięki jego interwencji wielu zatrzymanych ocaliło życie. Ratował dzieci i dziewczęta, które miały być wywożone do niewolniczej pracy w III rzeszy.
W czerwcu 1943 r. w Iwieńcu i okolicach partyzanci z Armii Krajowej przeprowadzili skoordynowaną akcję na konwoje niemieckie kierowane na front wschodni. Niemcy w lipcu i sierpniu 1943 r. przeprowadzili odwetową operację "Hermann", próbując ograniczyć działalność partyzantki na Kresach. Za cel wybrano mieszkańców wsi i małych miasteczek regionu. Zatrzymanych zamykano w stodołach, które następnie podpalano. W ten sposób niemcy, w jednym powiecie wołożyńskim, spalili kilkanaście wiosek razem z mieszkańcami.
19 lipca 1943 r. niemieckie SS pojawiło się w Pierszajach. Na placu zebrano mieszkańców wsi (było ich ok. 200-300, w tym uciekinierzy z Iwieńca). Dwaj franciszkanie mogli się ukryć - miał ich do tego namawiać jeden z żandarmów niemieckich mieszkających na plebanii, praktykujący katolik; miał to także uczynić ich bezpośredni przełożony, gwardian z Iwieńca, o. Hilary Pracz-Praczyński.
Początkowo niemcy zamierzali zamordować wszystkich na miejscu, w Pierszajach. Przywieźli ze sobą kanistry z benzyną. Rozdzielili kobiety i mężczyzn (w wieku od 10 do 50 lat), po czym zagnali ich do dwóch szop. Do mężczyzn wkrótce dobrowolnie dołączyli dwaj franciszkanie. Niektórzy świadkowie podawali, że franciszkanie próbowali negocjować z niemcami. Po prawie dwóch godzinach nadjechało trzech oficerów i rozkazali wyprowadzić zatrzymanych. niemcy dokonali ponownej selekcji i zagnali wszystkich, pod bagnetami, do wsi Borowikowszczyzna koło Nowogródka. Franciszkanów oddzielono od pozostałych osób i wieczorem tego dnia zamordowano w pobliskiej stodole, którą następnie podpalono. Według jednej z wersji przed podpaleniem gestapowcy zabili obu męczenników strzałem w głowę. Według innej franciszkanie mieli być najpierw okrutnie torturowani. Niemcy mieli im wyłupić oczy, wyrwać języki, obciąć nosy, uszy i ręce, na koniec krępując drutem.
Rozweseleni mordercy, przebrani we franciszkańskie habity, z drwiną naśladując czynności Mszy św. i szydząc z kapłanów, wrócili do wsi. Następnego dnia mieszkańcy wioski zebrali zwęglone szczątki męczenników i złożyli je we wspólnej trumnie w mogile przy kościele w Pierszajach (dziś Białoruś). Tam też, w specjalnej złoconej trumience, spoczywają w kościele parafialnym do dziś.
O. Herman Stępień i o. Achilles Puchała zostali beatyfikowani w grupie 108 męczenników II wojny światowej w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie przez papieża św. Jana Pawła II. Herman jest jedną z dwóch pierwszych osób (oprócz o. Fidelisa Chojnackiego), i jak do tej pory jedynych, urodzonych w Łodzi i wyniesionych na ołtarze. Jego relikwie, poza Pierszajami, znajdują się także m.in. w łódzkiej parafii pw. Matki Bożej Anielskiej, prowadzonej przez franciszkanów.
Błogosławiona Katarzyna Celestyna Faron, męczennica.
W wieku 5 lat straciła matkę i wychowywała się u bezdzietnych krewnych zamieszkałych w pobliskiej miejscowości – Kamienicy. Byli to ludzie o głębokiej religijności i w duchu wiary wychowali Katarzynę, która od dziecka miała szczególne nabożeństwo do Matki Najświętszej i św. Teresy od Dzieciątka Jezus. W 1920 r.rozpoczęła szkołę, uczyła się pilnie i już w pierwszej klasie przystąpiła do Pierwszej Komunii św. Wierna łasce powołania, po uzyskaniu pozwolenia od ojca i krewnej, złożyła prośbę o przyjęcie do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP w Starej Wsi. W kwietniu 1929 roku otrzymała przyjęcie do Zgromadzenia. Profesję wieczystą złożyła 15 IX 1938 roku. Zdobywała kwalifikacje zawodowe do pracy wychowawczej i katechetycznej na kursach we Lwowie, Poznaniu, Przemyślu.
We wszystkich miejscach w których przebywała dała się poznać jako otwarta na potrzeby drugich, rozmodlona i zjednoczona z Bogiem. Szczególną troską otaczała dzieci, które wychowywała w ochronkach i nazywała je skarbami. Interesowała się sprawami Ojczyzny i Kościoła. Ożywiał ją duch apostolski i gorliwość o zbawienie dusz. We Lwowie na wiadomość o odstępstwie od Kościoła rzymsko-katolickiego kapłana o tym samym nazwisku co ona, wyraziła gotowość oddania swego życia w intencji jego nawrócenia. W styczniu 1938 roku prowadziła przedszkole w Brzozowie i wiele czasu poświęcała pracy przy dzieciach, okazując im wiele serca i pomocy materialnej. Opiekowała się także chorymi w tym mieście.
W Brzozowie zastał ją tragiczny wrzesień 1939 r. W tym bardzo trudnym okresie kierowała domem zakonnym, prowadziła ochronkę (łącznie z dożywianiem dzieci). Jednakże padła ona ofiarą konfidenckiego donosu. Dnia 19 II 1942 roku otrzymała polecenie zgłoszenia się na komendę gestapo w Brzozowie. Gdy jedna z sióstr doradzała jej ucieczkę lub ukrycie się usłyszała odpowiedź, że tak zrobić nie może ponieważ przez to mogłaby narazić Zgromadzenie na przykre następstwa ze strony okupanta. Wolała cierpieć sama. Poszła na komendę i już nie wróciła.
Od momentu aresztowania S. Celestyna rozpoczęła swą drogę krzyżową, w której Bóg przyjął jej pragnienie wyrażone w prośbie o śluby: aby stać się całopalną ofiarą Jezusa Chrystusa oraz gotowość oddania życia o nawrócenie kapłana. Kiedy usłyszała, że kapłan o tym samym co ona nazwisku popadł w odstępstwo od Kościoła rzymsko – katolickiego, w obecności sióstr wyraziła gotowość ofiarowania swego życia w intencji o jego nawrócenie. Po aresztowaniu przebywała do końca sierpnia 1942 roku w więzieniu w Jaśle, a następnie w Tarnowie, skąd 6 stycznia 1943 roku została przewieziona do obozu Oświęcim-Brzezinka. Wytatuowano jej numer 27989, przydzielono pasiaki, drewniane buty, a na „mieszkanie” blok nr 7. Pracowała przy kopaniu rowów, gdzie stojąc w wodzie wyrzucała ciężką ziemię. Wnet przyszło przeziębienie, tyfus plamisty, świerzb z cieknącymi guzami. W kwietniu z zamroczeniem tyfusowym, przytępionym słuchem i odleżynami, została skierowana na rewir w bloku nr 24, którego do śmierci nie opuściła.
Na skutek trudnych warunków obozowych, choroba S. Celestyny przeszła w gruźlicę płuc z powtarzającymi się krwotokami. Skromną zawartością paczek otrzymywanych od przełożonych zgromadzenia dzieliła się z głodnymi towarzyszkami niedoli. Oddzielnym rozdziałem obozowej męki były okropne warunki higieniczne: pchły, pluskwy, a wieczorem i nocą plaga szczurów. Najbiedniejsze były więźniarki ciężko chore i te leżące na dolnych pryczach, do których należała również S. Celestyna. Doznawała wiele dobroci i usług od towarzyszek niedoli, które zbudowane jej postawą i heroicznym znoszeniem cierpień, wdzięczne za okazywaną dobroć, ile tylko mogły otaczały ją opieką. Wiele razy przenosiły ją na rękach i ukrywały przed „Nocną strażą”, by jej żywej nie przeznaczono do krematorium. Pragnęły, aby przeżyła.
Świadectwa więźniarek, które przeżyły, listy obozowe, które pisała (ograniczone nawet surową cenzurą okupanta) mówiły o niej wiele. Dziękowała Bogu za cierpienie i tak pouczała innych. W ostatnim liście zaznaczyła, że zawsze jednak należy błogosławić Boga. Do nikogo nie czuła żalu, nikogo nie czyniła winnym swej doli, lecz powtarzała: Taka była i jest Wola Boża, ona mnie utrzymuje w równowadze ducha. Moc heroicznego znoszenia cierpień czerpała z modlitwy, którą ofiarowywała w różnych intencjach: za nawrócenie grzeszników, Ojczyznę, Zgromadzenie, a zwłaszcza za kapłanów, którzy byli w obozie bardzo męczeni i paleni w krematorium. Opłakiwała ich los i ubolewała, że nie będzie miał kto odprawić Mszy św. Modliła się też za Hitlera, głównego sprawcę tych cierpień. Rozwijająca się gruźlica oraz powiększające się rany i cierpienia sygnalizowały zbliżający się koniec.
Ożywiała ją głęboka wiara i zaufanie Bogu, że nie umrze dopóki nie przyjmie Komunii świętej (bowiem odprawiła nowennę pierwszych piątków miesiąca). Przyjęła Najświętszy Sakrament jako wiatyk 8 grudnia 1943 r.(Komunia św. przywieziona została potajemnie przez kapłana jadącego z transportem lwowskich więźniów do Oświęcimia i przekazana pracującej więźniarce – s. karmelitance- do podzielenia chorym). Jedną z osób, które Ją otrzymały była S. Celestyna. Od tego momentu była przekonana, że obozu nie przetrwa.
Siostra Celestyna Faron została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 w grupie 108 polskich męczenników.
W 1900 r. wstąpiła do Sióstr Niepokalanek. W 1909 r. złożyła śluby wieczyste. Pracowała w różnych klasztorach, głównie na Wołyniu.W latach 1929-1932 przebywała w Wirowie k. Sokołowa Podlaskiego, gdzie była przełożoną klasztoru i dyrektorką Seminarium Nauczycielskiego. Tu zmagała się z wieloma trudnościami, co osłabiło jej zdrowie.
Słynęła ze szczególnej troski o wychowanie dzieci i młodzieży oraz opieki nad ubogimi. Czyniła to niezależnie od narodowości i wyznania. Gdy miała opuścić wołyński Maciejów, to miejscowi Żydzi prosiliwładze zakonne, aby nie zabierano im „naszej Pani Marty”, jak ją nazywali.
Grudniowa noc
Dochodziła już północ, gdy jeszcze 18 grudnia 1942 r. do słonimskiego klasztoru sióstr niepokalanek wdarł się niemiecki oddział. Bł. Marta Wołowska, jako przełożona, została aresztowana wraz z bł. Ewą Noiszewską i księdzem kapelanem. Ich przestępstwem było pomaganie Żydom w imię miłości Boga i bliźniego. Całą trójkę przewieziono do miejskiego więzienia, gdzie byli już inni skazańcy. Siostry miały świadomość, że zbliża się śmierć i rozpoczęły modlitwę różańcową. O godz. 2.00, już 19 grudnia, w nocy do więzienia weszła grupa żandarmów, żądając oddania wszystkich przedmiotów. Siostra Marta poprosiła, aby pozwolono jej pozostawić krzyż. W odpowiedzi jeden z żandarmów wyrwał jej krucyfiks z ręki i rzucił na ziemię, a ją samą przewrócił i zaczął kopać. Gdy ta wstała, podniosła też krzyż, mocno go ucałowała i powiedziała: „Jezu, wszystko dla Ciebie i dla naszej biednej Polski!”. Nad ranem, gdy było jeszcze ciemno, wszystkich wywieziono 2 km od Słonimia, na Górę Pietralewicką. Tu polecono im się rozebrać, a potem wskakiwać do głębokiego rowu, gdzie następowało rozstrzelanie. Bł. Marta zdążyła wykrzyknąć: „Boże! Przebacz im, bo nie wiedzą czynią!”. Spomiędzy ciał na krótko była widoczna uniesiona ręka męczennicy z krzyżem, który towarzyszył jej do końca.
13 czerwca 1999 r. w Warszawie św. Jan Paweł II beatyfikował 108 Męczenników Polskich II wojny światowej. W ich gronie znalazła się także Marta Wołowska.
+++
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Był synem powstańca styczniowego, znanego przemysłowca, współzałożyciela Politechniki Warszawskiej. Po ukończeniu warszawskiego gimnazjum w 1904 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie i cztery lata później przyjął święcenia kapłańskie. Dalsze studia odbywał na Wydziale Teologii Moralnej Uniwersytetu w Innsbrucku.
Od 1912 r. rozpoczęła się jego wielka przygoda z lubelskim szkolnictwem. Posiadał wielki talent pedagogiczny i pasję społecznika. Początkowo był rektorem kościoła św. Piotra w Lublinie (pierwotnie bernardynek), profesorem seminarium i jednocześnie prefektem Gimnazjum im. Stanisława Staszica. W 1915 r., gdy został wybrany prezesem miejscowej Macierzy Szkolnej, utworzył oddział Polskiego Zrzeszenia Nauczycieli i założył gimnazjum męskie im. Jana Zamoyskiego (był tam dyrektorem do 1933). W 1921 r. był inicjatorem kolejnej oświatowej placówki: Państwowego Gimnazjum Żeńskiego im. Unii Lubelskiej. Został szambelanem papieskim (1922) i kanonikiem kapituły katedralnej (1925).
W latach 1933-1935 zajmował stanowisko wicedyrektora, a następnie dyrektora Gimnazjum Biskupiego w Lublinie (za jego kadencji powstał nowy gmach „Biskupiaka”). Od 1935 r. był rektorem kościoła powizytkowskiego Matki Boskiej Zwycięskiej, który stał się duchowym ośrodkiem lubelskiej inteligencji.
Wspierał Towarzystwo Przyjaciół Uczącej się Młodzieży, tworzył system pomocy stypendialnej dla uczniów z uboższych rodzin, współorganizował również Lubelską Drużynę Harcerską tzw. „Czarną Czwórkę”.
Po wybuchu II wojny, w listopadzie 1939 r. odprawił Mszę św. za Ojczyznę z okazji Święta Niepodległości. W ramach lubelskiej „Intelligenzaktion” 11 stycznia 1940 r. został aresztowany i uwięziony na Zamku Lubelskim. Po półrocznym pobycie przewieziono go w czerwcu do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, a w grudniu do Dachau. Poddawany torturom i zmuszany do nadludzkiego wysiłku fizycznego, został uznany za niezdolnego do pracy. Wywieziony w „transporcie inwalidów” do centrum eutanazyjnego w Schloss Hartheim, zginął w komorze gazowej 6 maja 1942 r.
13 czerwca 1999 r. został beatyfikowany przez Jana Pawła II w grupie 108 duchownych męczenników – ofiar II wojny światowej.
Osoba powyżej to błogosławiony Kazimierz Gostyński, męczennik.
A dzisiaj poznamy krótką notkę o błogosławionym Kazimierzu Grelewskim, męczenniku.
Urodził się 20 stycznia 1907 roku w Dwikozach koło Sandomierza. Jego rodzicami byli Michał i Eufrozyna z domu Jarzyna. Rodzice pochodzili z Połańca.
Szkołę powszechną ukończył w Górach Wysokich. Świadectwo dojrzałości otrzymał po ukończeniu Gimnazjum w Sandomierzu. W 1923 roku wstąpił do sandomierskiego Seminarium Duchownego, a w sierpniu 1929 roku uzyskał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Pawła Kubickiego.
Nominowany na prefekta szkoły powszechnej im. Jana Kochanowskiego w Radomiu poświęcił tej pracy trzynaście lat, aż do aresztowania w styczniu 1941 roku.
W czasie wojny uczył na tajnych kompletach, prowadził religię w szkołach powszechnych. Ponadto oddał się pracy charytatywnej. Opiekował się ochronką założoną dla dzieci - ofiar wojny. Po pacyfikacji wsi Nadolna zaopiekował się sierotami, sprowadzając je do ochronki w Radomiu.
W styczniu 1941 roku został aresztowany przez gestapo wraz z bratem ks. Stefanem. Przewieziono go do więzienia przy ulicy Kościuszki, gdzie był torturowany. Następnie przetransportowany do więzienia w Skarżysku-Kamiennej, a dalej drogą kolejową do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie otrzymał numer 10443.
W kwietniu 1941 roku przewieziono go do obozu w Dachau (nr 25280), gdzie stracił swego brata. Pisał wówczas do rodziny Stefcio zmarł na moich rękach. Ksiądz Kazimierz, według opinii współwięźniów, został stracony - powieszony lub rozstrzelany - 9 stycznia 1942 roku w Dachau.
Świadkowie jego udręk przekazali, że pewnego dnia w obozie "kapo uderzył go i powalił na ziemię. Ks. Kazimierz podniósł się, uczynił znak krzyża przed atakującym i powiedział: "Niech ci Bóg przebaczy". Po tych słowach kapo rzucił się na niego, znów go przewróci) i krzyczał: "Ja cię zaraz wyślę do twego Boga". Pozbawiono go życia 9 stycznia 1942 r. przez powieszenie na obozowej szubienicy. W ostatniej chwili wołał jeszcze do oprawców: "Kochajcie Pana Boga!".