Wielką Postacią w historii naszej Braterskiej Wspólnoty jest Błogosławiony Br. Józef Zapłata, którego przyjął do Zgromadzenia Br. Założyciel Stanisław Andrzej Kubiak dnia 14 kwietnia 1927 r. Pierwsze śluby złożył w święto Narodzenia Matki Bożej – 8 września 1928 r. zaś śluby wieczyste – 10 marca 1938 r. Aresztowany w czasie pracy – w Domu Arcybiskupów Poznańskich – 3 października 1939 r. zostaje więziony w wielu obozach, a w dniu 8 grudnia 1940 r. zostaje wywieziony do Dachau. Tam otrzymuje numer obozowy 22099.
Przeszedł on gehennę obozu koncentracyjnego w Dachau i niespełna na 2 miesiące przed wyzwoleniem, dobrowolnie poszedł do pielęgnacji chorych na tyfus. Ci, którzy poszli do tej pracy, po zarażeniu się, już nie wracali żywi. Jednakże Jemu przyświecała głębsza intencja: o szczęśliwy powrót Augusta Kard. Hlonda do Ojczyzny po wojennej tułaczce. Miłosierny Pan Bóg przyjął Jego Ofiarę i odwołał Go do siebie w dniu 19 lutego 1945 r. Jego ciało spalono w piecu krematoryjnym w obozie w Dachau. Nazwisko i imię Jego figuruje wśród kapłanów męczenników w Katedrze Poznańskiej, w Bazylice Licheńskiej umieszczony jest obraz naszego Błogosławionego Współbrata.
W czasie swej kolejnej pielgrzymki do Polski, Papież Jan Paweł II w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie dokonał beatyfikacji 108 Męczenników za wiarę, wśród których jest nasz Współbrat – Józef Zapłata.
Siostra Maria Kanuta od Pana Jezusa w Ogrójcu (ur. 22 maja 1896 w Raczynie, zm. 1 sierpnia 1943 pod Nowogródkiem) – polska siostra zakonna ze Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu, błogosławiona Kościoła katolickiego.
21 kwietnia 1921 wstąpiła do nowicjatu w Grodnie i tam złożyła śluby zakonne i śluby wieczyste. W 1931 przyjechała do Nowogródka.
Mistycznym elementem jej biografii jest podawany przez błogosławioną powód wstąpienia do zgromadzenia. Kiedy miała wstąpić w związek małżeński, we śnie usłyszała głos:
„Nie wychodź za Stanisława, twój Oblubieniec czeka na ciebie w Grodnie, a jako prezent ślubny podaruje ci czerwoną sukienkę.”
Według świadków obdarzona była darem modlitwy kontemplacyjnej „Gdy wybuchła wojna, codziennie do północy krzyżem leżała w kaplicy i błagała o miłosierdzie i o to, by Królestwo Boże owładnęło światem”.
Z pierwszymi represjami spotkała się ze strony sowieckiego okupanta zaraz po wybuchu II wojny światowej. Po wkroczeniu Niemców oddała życie za mieszkańców miasta i została rozstrzelana razem z 10 innymi siostrami zakonnymi.
Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 w grupie 11 męczennic z Nowogródka.
25 grudnia 1922 r. wstąpiła do nowicjatu w Grodnie, a w 1923 r. wyjechała do USA. Pierwsze śluby zakonne złożyła w Des Plaines, śluby wieczyste zaś w Filadelfii. W 1933 r. przyjechała do Nowogródka świadoma groźby wybuchu wojny.
„Tego (wojny) się nie boję, bo nie mam nic innego, co mogłabym dać Panu Jezusowi za Jego miłość, więc pragnę oddać Mu swoje życie i męczeństwa też się nie boję.”
Z pierwszymi represjami spotkała się ze strony sowieckiego okupanta zaraz po wybuchu II wojny światowej. Po wkroczeniu Niemców oddała życie za mieszkańców miasta i została rozstrzelana razem z 10 innymi siostrami zakonnymi.
Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 r. w grupie 11 męczennic z Nowogródka.
W wieku 17 lat wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Dominika w Tarnobrzegu-Wielowsi i tam (5 sierpnia 1924) złożyła śluby zakonne i zakończyła przerwaną edukację. Jako wykwalifikowana nauczycielka swoją posługę realizowała w Mielżynie, Rawie Ruskiej i w Wilnie (od 13 grudnia 1922 przez 22 lata). Od 1934 była przełożoną domu w Wilnie i kierowała zakładem dla sierot.
Po wybuchu II wojny światowej brała udział w tajnym nauczaniu języka polskiego, historii, religii i prowadziła działalność humanitarną. W lipcu 1943 została aresztowana i uwięziona przez Gestapo w więzieniu na Łukiszkach, a stamtąd trafiła do niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Została zarejestrowana jako numer 40992.
Anioł dobroci w obozowym piekle
Zakonnica była więziona na Łukiszkach. Obchodzono się z nią brutalnie. Mimo tego nie wyrzekła się wiary i wyznawanych wartości. Rok przetrzymywano ją w celi izolacyjnej, a następnie wraz z innymi więźniami ewakuowano ją do obozu koncentracyjnego Stutthof.
Julia stała się odtąd numerem 40992. Warunki obozowe były trudne. Brud, robactwo, ograniczony dostęp do wody pitnej, niskie racje żywnościowe rozdawane w ekstremalnych warunkach uwłaczających ludzkiej godności. Ona jednak nie traciła nadziei. Była miła dla wszystkich.
Pewnego dnia, kiedy dowiedziała się, że jeden z więźniów planuje samobójstwo w obozie żydowskim, wysyłała do niego grypsy. Robiła to do momentu, gdy mężczyzna zapewnił ją, że nie odbierze sobie życia. Mężczyzna przyznał potem, że to właśnie siostra Julia dała mu nadzieję na przetrwanie obozowego piekła.
Różaniec z chleba
Zakonnica zachęcała do modlitwy. Nawet kromkę obozowego chleba zamieniła w paciorki różańca. Ewa Hoff, jedna z ocalałych więźniarek, opisała jedno wzruszające zdarzenie.
„Dotknęła mnie delikatnie, jak mogłaby tylko matka obudzić dziecko: mam trochę zupy dla pani i chciałabym żeby ją pani zjadła, dopóki jest jeszcze ciepła. Tylko dlatego panią obudziłam”
– powiedziała do niej siostra Rodzińska.
Świadek miłosierdzia
Gdy w 1944 roku wybuchła w obozie epidemia tyfusu, władze odizolowały obóz żydowski od reszty. Żydzi mieli umrzeć – taki był plan. Więźniowie omijali blok śmierci, ale nie Julia.
Siostra organizowała dostawy leków oraz wody. Pomagała nawet wtedy, gdy sama zaraziła się tyfusem. Świadkowie zeznali, że Rodzińska „świadczyła miłosierdzie w warunkach, gdzie zapomniano, że w ogóle istnieje miłosierdzie”. Zmarła śmiercią męczeńską.
Nagie ciało siostry Julii, położone na stosie ofiar, jeden z więźniów okrył kawałkiem obozowego pasiaka, by w ten sposób wyrazić wdzięczność za jej życie pełne poświęcenia dla innych.
W opinii świadków:
To był anioł dobroci. W warunkach upodlenia człowieka potrafiła skierować nas na inny wymiar życia.(...) Dla nas ona była świętą, ona oddała za innych życie.
W 1999 r. została ogłoszona błogosławioną przez papieża Jana Pawła II w grupie 108 błogosławionych męczenników.
Karol Stępień urodził się 21 października 1910 r. w biednej, robotniczej rodzinie w Łodzi. Był błyskotliwym, inteligentnym - choć niesfornym - dzieckiem. Z doskonałymi wynikami ukończył w Łodzi szkołę powszechną. Zgłosił się następnie do niższego seminarium duchownego franciszkanów we Lwowie; tam ukończył gimnazjum. W 1929 r. zapukał do nowicjatu franciszkanów konwentualnych w Łodzi-Łagiewnikach i przyjął zakonne imię Herman.
Przełożeni nie widzieli przed nim przyszłości zakonnej; sprawiał kłopoty wychowawcze, radzono mu odejście z zakonu. Karol jednak się uparł. Został wysłany na studia do Rzymu. Tam w 1937 r. przyjął święcenia kapłańskie. Kontynuował studia we Lwowie.
Po ukończeniu nauki podjął pracę jako wikariusz w Radomsku, a potem w Wilnie. Po wybuchu II wojny światowej, w pierwszej połowie 1940 r., abp Jałbrzykowski (ordynariusz wileński) wysłał o. Hermana do pomocy pełniącemu obowiązki proboszcza parafii św. Jerzego we wsi Pierszaje o. Achillesowi Puchale.
W 1941 r. rozpoczęła się wojna rosyjsko-niemiecka. Proboszcz okazywał cierpiącym współczucie i niósł pociechę. Nie stawiał warunków w kwestii ofiar składanych z racji udzielanych sakramentów.
Na plebanii w Pierszajach niemcy zorganizowali posterunek żandarmerii. Dokonywali masowych aresztowań, poszukując partyzantów i kandydatów na roboty w niemczech. O. Achilles zabiegał o uwolnienie uwięzionych: dzięki jego interwencji wielu zatrzymanych ocaliło życie. Ratował dzieci i dziewczęta, które miały być wywożone do niewolniczej pracy w III rzeszy.
W czerwcu 1943 r. w Iwieńcu i okolicach partyzanci z Armii Krajowej przeprowadzili skoordynowaną akcję na konwoje niemieckie kierowane na front wschodni. Niemcy w lipcu i sierpniu 1943 r. przeprowadzili odwetową operację "Hermann", próbując ograniczyć działalność partyzantki na Kresach. Za cel wybrano mieszkańców wsi i małych miasteczek regionu. Zatrzymanych zamykano w stodołach, które następnie podpalano. W ten sposób niemcy, w jednym powiecie wołożyńskim, spalili kilkanaście wiosek razem z mieszkańcami.
19 lipca 1943 r. niemieckie SS pojawiło się w Pierszajach. Na placu zebrano mieszkańców wsi (było ich ok. 200-300, w tym uciekinierzy z Iwieńca). Dwaj franciszkanie mogli się ukryć - miał ich do tego namawiać jeden z żandarmów niemieckich mieszkających na plebanii, praktykujący katolik; miał to także uczynić ich bezpośredni przełożony, gwardian z Iwieńca, o. Hilary Pracz-Praczyński.
Początkowo niemcy zamierzali zamordować wszystkich na miejscu, w Pierszajach. Przywieźli ze sobą kanistry z benzyną. Rozdzielili kobiety i mężczyzn (w wieku od 10 do 50 lat), po czym zagnali ich do dwóch szop. Do mężczyzn wkrótce dobrowolnie dołączyli dwaj franciszkanie. Niektórzy świadkowie podawali, że franciszkanie próbowali negocjować z niemcami. Po prawie dwóch godzinach nadjechało trzech oficerów i rozkazali wyprowadzić zatrzymanych. niemcy dokonali ponownej selekcji i zagnali wszystkich, pod bagnetami, do wsi Borowikowszczyzna koło Nowogródka. Franciszkanów oddzielono od pozostałych osób i wieczorem tego dnia zamordowano w pobliskiej stodole, którą następnie podpalono. Według jednej z wersji przed podpaleniem gestapowcy zabili obu męczenników strzałem w głowę. Według innej franciszkanie mieli być najpierw okrutnie torturowani. Niemcy mieli im wyłupić oczy, wyrwać języki, obciąć nosy, uszy i ręce, na koniec krępując drutem.
Rozweseleni mordercy, przebrani we franciszkańskie habity, z drwiną naśladując czynności Mszy św. i szydząc z kapłanów, wrócili do wsi. Następnego dnia mieszkańcy wioski zebrali zwęglone szczątki męczenników i złożyli je we wspólnej trumnie w mogile przy kościele w Pierszajach (dziś Białoruś). Tam też, w specjalnej złoconej trumience, spoczywają w kościele parafialnym do dziś.
O. Herman Stępień i o. Achilles Puchała zostali beatyfikowani w grupie 108 męczenników II wojny światowej w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie przez papieża św. Jana Pawła II. Herman jest jedną z dwóch pierwszych osób (oprócz o. Fidelisa Chojnackiego), i jak do tej pory jedynych, urodzonych w Łodzi i wyniesionych na ołtarze. Jego relikwie, poza Pierszajami, znajdują się także m.in. w łódzkiej parafii pw. Matki Bożej Anielskiej, prowadzonej przez franciszkanów.
Błogosławiona Katarzyna Celestyna Faron, męczennica.
W wieku 5 lat straciła matkę i wychowywała się u bezdzietnych krewnych zamieszkałych w pobliskiej miejscowości – Kamienicy. Byli to ludzie o głębokiej religijności i w duchu wiary wychowali Katarzynę, która od dziecka miała szczególne nabożeństwo do Matki Najświętszej i św. Teresy od Dzieciątka Jezus. W 1920 r.rozpoczęła szkołę, uczyła się pilnie i już w pierwszej klasie przystąpiła do Pierwszej Komunii św. Wierna łasce powołania, po uzyskaniu pozwolenia od ojca i krewnej, złożyła prośbę o przyjęcie do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP w Starej Wsi. W kwietniu 1929 roku otrzymała przyjęcie do Zgromadzenia. Profesję wieczystą złożyła 15 IX 1938 roku. Zdobywała kwalifikacje zawodowe do pracy wychowawczej i katechetycznej na kursach we Lwowie, Poznaniu, Przemyślu.
We wszystkich miejscach w których przebywała dała się poznać jako otwarta na potrzeby drugich, rozmodlona i zjednoczona z Bogiem. Szczególną troską otaczała dzieci, które wychowywała w ochronkach i nazywała je skarbami. Interesowała się sprawami Ojczyzny i Kościoła. Ożywiał ją duch apostolski i gorliwość o zbawienie dusz. We Lwowie na wiadomość o odstępstwie od Kościoła rzymsko-katolickiego kapłana o tym samym nazwisku co ona, wyraziła gotowość oddania swego życia w intencji jego nawrócenia. W styczniu 1938 roku prowadziła przedszkole w Brzozowie i wiele czasu poświęcała pracy przy dzieciach, okazując im wiele serca i pomocy materialnej. Opiekowała się także chorymi w tym mieście.
W Brzozowie zastał ją tragiczny wrzesień 1939 r. W tym bardzo trudnym okresie kierowała domem zakonnym, prowadziła ochronkę (łącznie z dożywianiem dzieci). Jednakże padła ona ofiarą konfidenckiego donosu. Dnia 19 II 1942 roku otrzymała polecenie zgłoszenia się na komendę gestapo w Brzozowie. Gdy jedna z sióstr doradzała jej ucieczkę lub ukrycie się usłyszała odpowiedź, że tak zrobić nie może ponieważ przez to mogłaby narazić Zgromadzenie na przykre następstwa ze strony okupanta. Wolała cierpieć sama. Poszła na komendę i już nie wróciła.
Od momentu aresztowania S. Celestyna rozpoczęła swą drogę krzyżową, w której Bóg przyjął jej pragnienie wyrażone w prośbie o śluby: aby stać się całopalną ofiarą Jezusa Chrystusa oraz gotowość oddania życia o nawrócenie kapłana. Kiedy usłyszała, że kapłan o tym samym co ona nazwisku popadł w odstępstwo od Kościoła rzymsko – katolickiego, w obecności sióstr wyraziła gotowość ofiarowania swego życia w intencji o jego nawrócenie. Po aresztowaniu przebywała do końca sierpnia 1942 roku w więzieniu w Jaśle, a następnie w Tarnowie, skąd 6 stycznia 1943 roku została przewieziona do obozu Oświęcim-Brzezinka. Wytatuowano jej numer 27989, przydzielono pasiaki, drewniane buty, a na „mieszkanie” blok nr 7. Pracowała przy kopaniu rowów, gdzie stojąc w wodzie wyrzucała ciężką ziemię. Wnet przyszło przeziębienie, tyfus plamisty, świerzb z cieknącymi guzami. W kwietniu z zamroczeniem tyfusowym, przytępionym słuchem i odleżynami, została skierowana na rewir w bloku nr 24, którego do śmierci nie opuściła.
Na skutek trudnych warunków obozowych, choroba S. Celestyny przeszła w gruźlicę płuc z powtarzającymi się krwotokami. Skromną zawartością paczek otrzymywanych od przełożonych zgromadzenia dzieliła się z głodnymi towarzyszkami niedoli. Oddzielnym rozdziałem obozowej męki były okropne warunki higieniczne: pchły, pluskwy, a wieczorem i nocą plaga szczurów. Najbiedniejsze były więźniarki ciężko chore i te leżące na dolnych pryczach, do których należała również S. Celestyna. Doznawała wiele dobroci i usług od towarzyszek niedoli, które zbudowane jej postawą i heroicznym znoszeniem cierpień, wdzięczne za okazywaną dobroć, ile tylko mogły otaczały ją opieką. Wiele razy przenosiły ją na rękach i ukrywały przed „Nocną strażą”, by jej żywej nie przeznaczono do krematorium. Pragnęły, aby przeżyła.
Świadectwa więźniarek, które przeżyły, listy obozowe, które pisała (ograniczone nawet surową cenzurą okupanta) mówiły o niej wiele. Dziękowała Bogu za cierpienie i tak pouczała innych. W ostatnim liście zaznaczyła, że zawsze jednak należy błogosławić Boga. Do nikogo nie czuła żalu, nikogo nie czyniła winnym swej doli, lecz powtarzała: Taka była i jest Wola Boża, ona mnie utrzymuje w równowadze ducha. Moc heroicznego znoszenia cierpień czerpała z modlitwy, którą ofiarowywała w różnych intencjach: za nawrócenie grzeszników, Ojczyznę, Zgromadzenie, a zwłaszcza za kapłanów, którzy byli w obozie bardzo męczeni i paleni w krematorium. Opłakiwała ich los i ubolewała, że nie będzie miał kto odprawić Mszy św. Modliła się też za Hitlera, głównego sprawcę tych cierpień. Rozwijająca się gruźlica oraz powiększające się rany i cierpienia sygnalizowały zbliżający się koniec.
Ożywiała ją głęboka wiara i zaufanie Bogu, że nie umrze dopóki nie przyjmie Komunii świętej (bowiem odprawiła nowennę pierwszych piątków miesiąca). Przyjęła Najświętszy Sakrament jako wiatyk 8 grudnia 1943 r.(Komunia św. przywieziona została potajemnie przez kapłana jadącego z transportem lwowskich więźniów do Oświęcimia i przekazana pracującej więźniarce – s. karmelitance- do podzielenia chorym). Jedną z osób, które Ją otrzymały była S. Celestyna. Od tego momentu była przekonana, że obozu nie przetrwa.
Siostra Celestyna Faron została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 w grupie 108 polskich męczenników.
W 1900 r. wstąpiła do Sióstr Niepokalanek. W 1909 r. złożyła śluby wieczyste. Pracowała w różnych klasztorach, głównie na Wołyniu.W latach 1929-1932 przebywała w Wirowie k. Sokołowa Podlaskiego, gdzie była przełożoną klasztoru i dyrektorką Seminarium Nauczycielskiego. Tu zmagała się z wieloma trudnościami, co osłabiło jej zdrowie.
Słynęła ze szczególnej troski o wychowanie dzieci i młodzieży oraz opieki nad ubogimi. Czyniła to niezależnie od narodowości i wyznania. Gdy miała opuścić wołyński Maciejów, to miejscowi Żydzi prosiliwładze zakonne, aby nie zabierano im „naszej Pani Marty”, jak ją nazywali.
Grudniowa noc
Dochodziła już północ, gdy jeszcze 18 grudnia 1942 r. do słonimskiego klasztoru sióstr niepokalanek wdarł się niemiecki oddział. Bł. Marta Wołowska, jako przełożona, została aresztowana wraz z bł. Ewą Noiszewską i księdzem kapelanem. Ich przestępstwem było pomaganie Żydom w imię miłości Boga i bliźniego. Całą trójkę przewieziono do miejskiego więzienia, gdzie byli już inni skazańcy. Siostry miały świadomość, że zbliża się śmierć i rozpoczęły modlitwę różańcową. O godz. 2.00, już 19 grudnia, w nocy do więzienia weszła grupa żandarmów, żądając oddania wszystkich przedmiotów. Siostra Marta poprosiła, aby pozwolono jej pozostawić krzyż. W odpowiedzi jeden z żandarmów wyrwał jej krucyfiks z ręki i rzucił na ziemię, a ją samą przewrócił i zaczął kopać. Gdy ta wstała, podniosła też krzyż, mocno go ucałowała i powiedziała: „Jezu, wszystko dla Ciebie i dla naszej biednej Polski!”. Nad ranem, gdy było jeszcze ciemno, wszystkich wywieziono 2 km od Słonimia, na Górę Pietralewicką. Tu polecono im się rozebrać, a potem wskakiwać do głębokiego rowu, gdzie następowało rozstrzelanie. Bł. Marta zdążyła wykrzyknąć: „Boże! Przebacz im, bo nie wiedzą czynią!”. Spomiędzy ciał na krótko była widoczna uniesiona ręka męczennicy z krzyżem, który towarzyszył jej do końca.
13 czerwca 1999 r. w Warszawie św. Jan Paweł II beatyfikował 108 Męczenników Polskich II wojny światowej. W ich gronie znalazła się także Marta Wołowska.
Był synem powstańca styczniowego, znanego przemysłowca, współzałożyciela Politechniki Warszawskiej. Po ukończeniu warszawskiego gimnazjum w 1904 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie i cztery lata później przyjął święcenia kapłańskie. Dalsze studia odbywał na Wydziale Teologii Moralnej Uniwersytetu w Innsbrucku.
Od 1912 r. rozpoczęła się jego wielka przygoda z lubelskim szkolnictwem. Posiadał wielki talent pedagogiczny i pasję społecznika. Początkowo był rektorem kościoła św. Piotra w Lublinie (pierwotnie bernardynek), profesorem seminarium i jednocześnie prefektem Gimnazjum im. Stanisława Staszica. W 1915 r., gdy został wybrany prezesem miejscowej Macierzy Szkolnej, utworzył oddział Polskiego Zrzeszenia Nauczycieli i założył gimnazjum męskie im. Jana Zamoyskiego (był tam dyrektorem do 1933). W 1921 r. był inicjatorem kolejnej oświatowej placówki: Państwowego Gimnazjum Żeńskiego im. Unii Lubelskiej. Został szambelanem papieskim (1922) i kanonikiem kapituły katedralnej (1925).
W latach 1933-1935 zajmował stanowisko wicedyrektora, a następnie dyrektora Gimnazjum Biskupiego w Lublinie (za jego kadencji powstał nowy gmach „Biskupiaka”). Od 1935 r. był rektorem kościoła powizytkowskiego Matki Boskiej Zwycięskiej, który stał się duchowym ośrodkiem lubelskiej inteligencji.
Wspierał Towarzystwo Przyjaciół Uczącej się Młodzieży, tworzył system pomocy stypendialnej dla uczniów z uboższych rodzin, współorganizował również Lubelską Drużynę Harcerską tzw. „Czarną Czwórkę”.
Po wybuchu II wojny, w listopadzie 1939 r. odprawił Mszę św. za Ojczyznę z okazji Święta Niepodległości. W ramach lubelskiej „Intelligenzaktion” 11 stycznia 1940 r. został aresztowany i uwięziony na Zamku Lubelskim. Po półrocznym pobycie przewieziono go w czerwcu do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, a w grudniu do Dachau. Poddawany torturom i zmuszany do nadludzkiego wysiłku fizycznego, został uznany za niezdolnego do pracy. Wywieziony w „transporcie inwalidów” do centrum eutanazyjnego w Schloss Hartheim, zginął w komorze gazowej 6 maja 1942 r.
13 czerwca 1999 r. został beatyfikowany przez Jana Pawła II w grupie 108 duchownych męczenników – ofiar II wojny światowej.
Osoba powyżej to błogosławiony Kazimierz Gostyński, męczennik.
A dzisiaj poznamy krótką notkę o błogosławionym Kazimierzu Grelewskim, męczenniku.
Urodził się 20 stycznia 1907 roku w Dwikozach koło Sandomierza. Jego rodzicami byli Michał i Eufrozyna z domu Jarzyna. Rodzice pochodzili z Połańca.
Szkołę powszechną ukończył w Górach Wysokich. Świadectwo dojrzałości otrzymał po ukończeniu Gimnazjum w Sandomierzu. W 1923 roku wstąpił do sandomierskiego Seminarium Duchownego, a w sierpniu 1929 roku uzyskał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Pawła Kubickiego.
Nominowany na prefekta szkoły powszechnej im. Jana Kochanowskiego w Radomiu poświęcił tej pracy trzynaście lat, aż do aresztowania w styczniu 1941 roku.
W czasie wojny uczył na tajnych kompletach, prowadził religię w szkołach powszechnych. Ponadto oddał się pracy charytatywnej. Opiekował się ochronką założoną dla dzieci - ofiar wojny. Po pacyfikacji wsi Nadolna zaopiekował się sierotami, sprowadzając je do ochronki w Radomiu.
W styczniu 1941 roku został aresztowany przez gestapo wraz z bratem ks. Stefanem. Przewieziono go do więzienia przy ulicy Kościuszki, gdzie był torturowany. Następnie przetransportowany do więzienia w Skarżysku-Kamiennej, a dalej drogą kolejową do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie otrzymał numer 10443.
W kwietniu 1941 roku przewieziono go do obozu w Dachau (nr 25280), gdzie stracił swego brata. Pisał wówczas do rodziny Stefcio zmarł na moich rękach. Ksiądz Kazimierz, według opinii współwięźniów, został stracony - powieszony lub rozstrzelany - 9 stycznia 1942 roku w Dachau.
Świadkowie jego udręk przekazali, że pewnego dnia w obozie "kapo uderzył go i powalił na ziemię. Ks. Kazimierz podniósł się, uczynił znak krzyża przed atakującym i powiedział: "Niech ci Bóg przebaczy". Po tych słowach kapo rzucił się na niego, znów go przewróci) i krzyczał: "Ja cię zaraz wyślę do twego Boga". Pozbawiono go życia 9 stycznia 1942 r. przez powieszenie na obozowej szubienicy. W ostatniej chwili wołał jeszcze do oprawców: "Kochajcie Pana Boga!".
Jako kapelan wojskowy brał udział w wojnie polsko - bolszewickiej w 1920 roku. Następnie został wybrany na posła do Sejmu Ustawodawczego Rzeczypospolitej Polskiej. Z tego czasu pochodzi informacja, iż ...ks. poseł Kazimierz Sykulski z polecenia Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej zaproponował (Siostrom Miłosierdzia w Radomiu) przyjęcie i zaopiekowanie się 50 dziećmi, które zostały z ochron rosyjskich usunięte i przewiezione do Polski. Dzieci te, to sieroty bez rodziców, bez dachu nad głową, wyrzucone na grunt rosyjski przez rewolucję, okropnościami jej zdemoralizowane i ze zrujnowanym zdrowiem (Kronika Zgromadzenia, t. III, s. 11).
...
Był przyjacielem robotników i ich rodzin. Podczas strajku poszedł do robotników ze Mszą św. i z sakramentami. Źródła twierdzą, iż był to moment zwrotny w proteście robotniczym, który zakończył się pomyślnie dla związków pracowniczych. Organizował corocznie nabożeństwa do św. Barbary dla koneckich hutników, poprowadził pielgrzymkę do Lourdes, po której szerzył kult Matki Bożej i posługiwanie chorym, zwłaszcza niepełnosprawnym. W 1930 roku założył Stowarzyszenie Pań Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. Założył w parafii Akcję Katolicką, Sodalicję Mariańską i Stowarzyszenie św. Zyty. W dniach l i 2 września 1934 r. zorganizował w kościele Św. Mikołaja w Końskich dekanalny Kongres Kół Żywego Różańca, który znacznie rozszerzył praktykę modlitwy różańcowej. Osobiście prowadził coroczne pielgrzymki do Matki Bożej, na Jasną Górę. Szczególną troską otaczał Eucharystię. Szerzył kult Serca Jezusowego. Sędzią prosynodalnego Sądu Biskupiego został l października 1933 roku. Miesiąc później mianowano go proboszczem - konsultorem diecezji sandomierskiej. Przede wszystkim pracował jednak na polu charytatywnym i społecznym. W jego parafialnych sekcjach charytatywnych robiono "paczki na święta dla biednych", a przy kościele organizowano śniadania, tzw. "święcone dla ubogich". W 1938 roku został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi i prałaturą oraz dziekanem Kapituły Opatowskiej.
Po wybuchu wojny natychmiast włączył się w dzieło niesienia pomocy ofiarom. W dniach bombardowania Końskich przeniósł Najświętszy Sakrament do kaplicy szpitalnej i trwał przy chorych, którym udzielał Wiatyku. Już 8 września 1939 roku został aresztowany jako zakładnik, w gronie wybitnych obywateli miasta. Po zwolnieniu, ponownie aresztowano go w listopadzie. Powtórnie uwolniony niestrudzenie niósł pomoc swoim wiernym, uciekinierom i wysiedleńcom przywiezionym transportami kolejowymi. Wyjednał u władz pozwolenie na działalność Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny, który potem przyjął nazwę Rady Głównej Opiekuńczej. Tworzył oddziały Komitetu Pomocy w okolicznych gminach. Założył dwie darmowe kuchnie, przy głównym kościele i w dzielnicy Browary. Utworzył Stacje Opieki nad Matką i Dzieckiem. Roztoczył opiekę nad więźniami. W lutym 1940 roku przyjął ludność wysiedloną z kaliskiego, kutnowskiego, ciechanowskiego i żywieckiego. Na odpuście w Gowarczowie mówił do księży:
Jestem przekonany, że wkrótce czeka mnie śmierć, z tą myślą się oswajam, ale nie wiem jak zniosę to męczeństwo.
Ksiądz Kazimierz po raz trzeci został aresztowany l października 1941 roku i przewieziony do więzienia w Radomiu. Przed wejściem do samochodu policyjnego poprosił księdza wikariusza o spowiedź i rozgrzeszenie. Na przesłuchaniach był torturowany.
Według relacji mgr Andrzeja Jankowskiego, sędziego Sądu Wojewódzkiego w Kielcach, znawcy przedmiotu, tortury w katowni radomskiej wyglądały następująco:
Najczęściej stosowaną karą było bicie - rękami i nogami, kijami, batami, kablem gumowym, kolbami pistoletów. Bito po całym ciele, bądź w wybrane miejsca - właszcza w pięty. Rośli, silnie zbudowani oprawcy bywali po takiej "pracy" zmęczeni i spoceni. Często ofiary były przymocowane do specjalnych urządzeń - stołów, kozłów, klęczników (do bicia w pięty), wieszane na tzw. "huśtawce ", wieszane za nogi, za ręce, za ręce wykręcone do tyłu. Wieszanie za ręce albo za nogi stosowane było także jako tortura samoistna. Stosowano także wlewanie wody do nosa ludziom powieszonym za nogi, zakładanie maski gazowej z zatkanym pochłaniaczem, przypiekanie, kłucie ostrym przedmiotem opuchlizny, zakładanie samo zaciskających się kajdanek, które przy każdym ruchu coraz mocniej i boleśniej zaciskały się na przegubach rąk.
Od 24 do 26 października 1941 roku ks. Kazimierz jechał w bydlęcym wagonie do obozu koncentracyjnego Auschwitz (Oświęcim), w którym oznaczono go numerem 21962. Przebywał w bloku 8, w izbie nr 4. Pracował w betoniarni. Był bardzo lubiany, dzielił się swoją porcją żywności z kolegami. Nie dostrzegano w nim zwątpienia.
Krzepił ludzi na duchu. W tym czasie w Radomiu w jego obronie wystąpił biskup Jan Kanty Lorek, ordynariusz diecezji, pragnąc uwolnić go z obozu. W dniu 11 grudnia 1941 roku nadszedł z Sądu Doraźnego w Radomiu wyrok śmierci, podobno na życzenie starosty koneckiego Fitinga. Ks. Kazimierz Sykulski został rozstrzelany 11 grudnia 1941 roku o godz. 15, w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Ciało zostało spalone w krematorium.
Dnia 13 czerwca 1999 roku w Warszawie Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił ks. Kazimierza Sykulskiego Błogosławionym, w gronie 108 męczenników niemieckich zbrodni.
18 kwietnia 1933 r. złożył śluby wieczyste i przyjął imię zakonne Krystyn. Trzy lata później otrzymał święcenia kapłańskie w Przemyślu. Pierwszym miejscem jego posługi był klasztor franciszkański w Chełmie. Stamtąd rok później został powołany do Włocławka.
Po wybuchu II wojny światowej Włocławek znalazł się w tzw. Okręgu Rzeszy Kraj Warty, przyłączonym do niemiec. Został objęty akcją fizycznej eksterminacji polskiej inteligencji oraz polskich warstw kierowniczych. W jej ramach 26 sierpnia 1940 r. aresztowane zostało przez gestapo prawie całe duchowieństwo włocławskie. Wśród zatrzymanych franciszkanów był także o. Krystyn. Aresztowanych zawieziono do obozu przejściowego w Szczeglinie. Po krótkim pobycie o. Krystyn przewieziony został do niemieckiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Stamtąd 14 grudnia 1940 r. przewieziono go do Dachau, gdzie otrzymał numer 22779.
Ojciec Krystyn przeczuwał, że nie przeżyje czasu obozu. Pisał listy, w których prosił o modlitwę. Zgadzał się z wolą Bożą. Jego rodzina i znajomi próbowali uzyskać zwolnienie, matka napisała nawet list do samego Hitlera. W 1942 r. niemcy zaczęli więźniów znajdujących się - według ich nomenklatury - w "stanie beznadziejnym" najpierw izolować, a potem wywozić z Dachau w tzw. "transportach inwalidów" do Hartheim, gdzie wszystkich mordowano w komorach gazowych. Również o. Krystyna przeniesiono do obozowego "szpitala". Nie dożył do "transportu" - zmarł 23 lipca 1942 r. z wyczerpania i głodu. Jego ciało spalono w obozowym piecu krematoryjnym, a prochy rozrzucono po okolicznych polach.
Rozpaczliwa próba uratowania syna przez matkę poprzez wysłanie listu do Hitlera doczekała się odpowiedzi: najścia gestapo i przeszukania mieszkania. Parę dni później niemcy przysłali wiadomość o śmierci Wojciecha.
Został beatyfikowany przez św. Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 r. w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej. Wraz z nim do chwały ołtarzy papież podniósł czterech innych franciszkanów: o. Anastazego Jakuba Pankiewicza, br. Brunona Jana Zembola, br. Marcina Jana Oprządka i o. Narcyza Jana Turchana.
…
Wtedy aliści, „mając sporo czasu i odpowiednie warunki”30.v.1937 r., życiorys — mimo ciągłych myśli o podjęciu studiów związanych z matematyką — zwyciężyło powołanie i w ix.1932 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku.
W czasie studiów był prezesem bractwa III Zakonu św. Franciszka, czyli pot. tercjarzy franciszkańskich.
Po ukończeniu studiów — zwieńczył je pracą dyplomową pt. „Rozumowe podstawy religii w kulturze” — przyjął 20.vi.1937 r. święcenia kapłańskie z rąk bpa Karola Mieczysława Radońskiego (1883, Kociałkowa Górka – 1951, Włocławek), ordynariusza włocławskiego. Na dokumencie ukończenia włocławskiego seminarium widnieje podpis jego rektora, ks. Henryka Kaczorowskiego (1888, Bierzwienna Długa – 1942, TA Hartheim), który później zostały wyniesiony na ołtarze tego samego dnia, co Leon…
Tego samego roku, w ix.1937 r., został skierowany, przez tegoż bpa Radońskiego, na dalsze studia teologiczne do Lublina, na Wydział Teologiczny Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (dziś Katolicki Uniwersytet Lubelski im. bł. Jana Pawła II). Zamieszkał w Konwikcie Teologicznym.
...
Już w roku następnym aliści został przeniesiony na Papieski Uniwersytet Gregoriański (wł. Pontificia Università Gregoriana), zwany Gregorianum, do Rzymu. Tam miał kontynuować studia teologiczne…
…
W 1939 r. uzyskał rzymski licencjat kanoniczny (w rzymskim systemie naukowym stopień pośredni między stopniem magistra a doktora) z teologii i na wakacje — przed dalszym studiami wyższymi w Rzymie — zdecydował się pojechać do Polski. I tam, w rodzinnej wsi, zastał go wybuch II wojny światowej i agresja niemiecka na Rzeczpospolitą…
Jeszcze w czasie trwania walk, 7.ix.1939 r., szef niem. Reichssicherheitshauptamt RSHA (pl. Główny Urzęd Bezpieczeństwa Rzeszy), Reinhard Heydrich (1904, Halle – 1942, Praga), na odprawie dotyczącej niem. Unternehmen „Tannenberg” (pl. Operacji „Tannenberg”) wydał polecenie: „czołowe warstwy ludności polskiej należy unieszkodliwić w takim stopniu, na ile to jest możliwe”. I rzeczywiście, po napaści rosyjskiej 17.ix i upadku Polski na okupowanych terenach zaborcy rozpoczęli skoordynowaną akcję represji, w pierwszym rzędzie kierując ją przeciw inteligencji i warstwom przywódczym narodu polskiego. Na terenach okupowanych przez niemcy była to tzw. niem. „Intelligenzaktion” (pl. „Akcja Intelligencja”).
niemcy byli przygotowani. Już w vii.1939 r. na polecenie wspomnianego Reinharda Heydricha centrala kontrwywiadu niem. Sicherheitsdienst des Reichsführers SS (pl. Służba Bezpieczeństwa Reichsführera SS) — w skrócie SD — w Berlinie, w oparciu o informacje udzielane przez niemiecką mniejszością zamieszkałą w Polsce, czyli czystą zdradę części obywateli Polski, opracowała niem. „Sonderfahndungsbuch Polen” (pl. Specjalna księga Polaków ściganych listem gończym), czyli listą proskrypcyjną osób uznanych przez niemców za „wrogów Rzeszy”. Alfabetyczny wykaz ponad 61,000 osób — danych osobowych, adresów — opublikował w formie książki Reichskriminalpolizeiamt RKPA (pl. Urząd Policji Kryminalnej Rzeszy).
W oparciu o to „dzieło” rozpoczęły się niesłychane represje. W oparciu — bo przy okazji Niemcy objęli represjami tysiące innych osób, które uznali za groźne dla nich. Objęły cały obszar zajęty przez Niemcy, a także we wschodniej części kraju — przez Rosjan. Katoliccy kapłani znaleźli się wśród pierwszych ofiar.
Był wśród nich proboszcz bytońskiej parafii, ks. Edmund Wolski (1882, Izbica Kujawska – 1939, Piotrków Kujawski), zatrzymany na początku x.1939 r. I wtedy obowiązki aresztowanego duszpasterza rodzinnej wsi przejął Leon.
Wielokrotnie proszono go, by ukrył się. Odmawiał odpowiadając, że mimo wszelkich niebezpieczeństw „nie może opuszczać ludu, który go teraz bardziej potrzebuje niż kiedykolwiek”: szczególnie w momencie, gdy Bytoń został włączony (dwoma dekretami niemieckiego socjalistycznego przywódcy, Adolfa Hitlera, z 8.x i 12.x.1939 r.) bezpośrednio do Niemiec, do niem. Reichsgau Posen (pl. Okręg Rzeszy Poznań), przemianowanego 29.i.1940 r. niem. Reichsgau Wartheland (pl. Okręg Rzeszy Kraj Warty).
Nie długo cieszył się wolnością. Już 24.x.1939 r. — gdy szedł do kościoła odprawić nabożeństwo różańcowe — został aresztowany przez Gestapo, i przewieziony do Piotrkowa Kujawskiego.
W osadzie nie było aresztu. Dlatego też Leona, oraz kilku innych duchownych z okolicznych parafii, zatrzymanych ostentacyjnie jako „zabezpieczenie” przed atakami na niemieckich żołdaków i kolonistów, zamknięto w piotrkowskim domu parafialnym…
W owym „areszcie” kilkukrotnie odwiedzali go rodzice i rodzeństwo, przynosząc żywność. Wszyscy namawiali do ucieczki. Jak przed zatrzymaniem, tak i teraz, stanowczo odmawiał mówiąc, że „nie będzie uciekał, by nie narażać innych na represje Gestapo” — chodziło mu o rodzinę, o parafian…
Po tygodniu, w nocy z 31.x na 1.xi.1939 r., niemcy wyprowadzili wszystkich 8 więzionych księży i w parku majątku Tabaczyńskich (przejętym — czytaj: zrabowanym — po II wojnie światowej przez komunazistów: dziś jednym z parków Piotrkowa Kujawskiego) rozstrzelali…
Zwłoki pomordowanych jeszcze nocą wywieziono, pustymi drogami — obowiązywała godzina policyjna! — z Piotrkowa i pogrzebano w zbiorowej mogile, przy drodze wyjazdowej.
Nie udało się niemcom zatrzeć ślady tej zbrodni i po zakończeniu działań wojennych zwłoki pomordowanych zostały ekshumowane. Spoczęły na cmentarzu parafialnym w Piotrkowie Kujawskim.
Leon beatyfikowany został 13.vi.1999 r. w Warszawie przez św. Jana Pawła II (1920, Wadowice – 2005, Watykan), w gronie 108 błogosławionych polskich męczenników II wojny światowej.
Po ukończeniu żuromińskiego gimnazjum podjął naukę w Seminarium Nauczycielskim w Wymyślinie (Skępe). Z powodu udziału w strajku szkolnym, w 1905 roku został wydalony ze szkoły z ostatniego, trzeciego roku nauki. W rok później wstąpił do Seminarium Duchownego w Płocku. Podczas studiów wyróżniał się pracowitością, rozwagą i uczynnością. Święcenia kapłańskie z rąk biskupa A.J. Nowowiejskiego przyjął 23 czerwca 1921 roku. Skierowany przez biskupa do Petersburga ukończył tam studia na Akademii Duchownej i pozostał aż do roku 1918, pracując w tamtejszym seminarium duchownym, pomagając jako duszpasterz uchodźcom z kraju, działając też na rzecz sierot, ludzi ubogich i potrzebujących.
Po powrocie do kraju mianowany został wykładowcą ascetyki i mistyki oraz ojcem duchownym w płockim seminarium. Uczniowie Seminarium Niższego i klerycy Seminarium Wyższego darzyli go powszechnym szacunkiem i poważaniem, jako dobrego spowiednika i mistrza, gorliwego kaznodzieję i oddanego profesora. Był inspiratorem wielu cennych inicjatyw, założył min. koło misyjne i abstynenckie.
W roku 1928 roku papież Pius X mianował go biskupem pomocniczym w Płocku. W swojej posłudze biskup Leon wspomagał arcybiskupa Nowowiejskiego, wizytując parafie, udzielając sakramentu bierzmowania, konsekrując nowe świątynie. Szczególną pasją posługiwania biskupa Leona stała się charytatywno - pastoralna działalność na rzecz ubogich i potrzebujących oraz praca rekolekcyjna pośród kapłanów, sióstr zakonnych i wiernych świeckich. Otworzył w Płocku biuro Caritas, wznowił działalność stołówki i kuchni dla ubogich, doprowadził też do powstania w mieście Towarzystwa Dobroczynności. Był prawdziwym ojcem ubogich”. Głosił nawet rekolekcje dla więźniów osadzonych w płockim więzieniu. W roku 1936, Episkopat Polski, w uznaniu zasług biskupa Wetmańskiego wybrał go Dyrektorem krajowym Unii Apostolskiej Kapłanów w Polsce.
28 lutego 1940 roku, wraz z sędziwym arcybiskupem A.J. Nowowiejskim został internowany w Słupnie. Tutaj w miejscowym kościele odprawiał Msze święte, głosił kazania, a nawet, w zastępstwie biskupa ordynariusza potajemnie udzielał święceń kapłańskich szesnastu alumnom. W marcu 1941 roku został ponownie aresztowany i wraz z Arcybiskupem i innymi księżmi wywieziony do obozu koncentracyjnego w Działdowie. Warunki życia w hitlerowskim obozie śmierci, prześladowania i poniżenia nie powstrzymały jego pasterskiej gorliwości i troski o innych. W chwilach próby i cierpienia wspierał modlitwą innych współwięźniów kapłanów.
Okoliczności jego śmierci nie są znane. Zamordowany został prawdopodobnie 10 października 1941 roku.
Jan Paweł II w dniu 12 czerwca 1999 roku w Warszawie zaliczył go do grona błogosławionych.
Sługa Boża
Stanisława Leszczyńska
(1896-1974)
Stanisława Leszczyńska urodziła się w Łodzi dnia 8 maja 1896 roku. Ochrzczona została w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP. Jej rodzice Jan i Henryka Zambrzyccy mieszkali na Bałutach, przy ul. Żurawiej 7. Ojciec Stanisławy nie miał stałego miejsca pracy. Trudnił się pracami stolarskimi, które wykonywał w domu. Kiedy Stanisława była jeszcze dzieckiem ojciec jej został powołany na 5 lat do wojska rosyjskiego i przebywał w Turkiestanie. Matka, Henryka pracowała przez 12 godzin w fabryce Poznańskiego. Mimo niełatwych warunków Stanisława dość wcześnie rozpoczęła edukację szkolną. Najpierw w wieku 7 lat uczęszczała na prywatna naukę a dwa lata później rozpoczęła naukę w prywatnym progimnazjum Wacława Maciejewskiego w Łodzi.
W 1908 r. cała rodzina wyjeżdża do Brazylii, gdzie w Rio de Janeiro przebywała bliska krewna ze strony matki Stanisławy. Pobyt ten spowodowany celem zarobkowym trwał zaledwie 2 lata. Po powrocie do Łodzi Stanisława podjęła przerwana naukę w progimnazjum, która ukończyła przed rokiem 1914.
Wraz z rozpoczęciem I wojny światowej ojciec Leszczyńskiej został znowu powołany do wojska a sama Stanisława pracowała w Komitecie Niesienia Pomocy Biednym. Był to okres bardzo trudny dla Stanisławy wraz z matką i dwoma młodszymi braćmi.
Dnia 17 października 1916 r. Stanisława zawarła małżeństwo z Bronisławem Leszczyńskim, który był z zawodu drukarzem. W 1917 r. przychodzi na świat syn Bronisław a dwa lata później córka Sylwia. W 1920 r. rodzina Leszczyńskich przenosi się do Warszawy, gdzie Stanisława podejmuje naukę w Szkole Położniczej. W 1922 r. po ukończeniu szkoły z nagrodą, Stanisława wraz z rodziną wraca do Łodzi i podejmuje pracę jako położna, którą pełni 40 lat. "Swoja pracę zawodową bardzo kochała i zachwycała się każdym nowonarodzonym dzieckiem. Opowiadała nam o dzidziusiach z uśmiechem" - notuje jej córka Sylwia. W 1922 r. przychodzi na świat syn Stanisław, a w rok później najmłodszy syn Henryk.
Wraz z II wojną przychodzą na rodzinę Leszczyńskich ciężkie czasy. W związku z wcieleniem ul. Żurawiej do getta, przeprowadzają się na ul. Wspólna 3. Leszczyńscy wydatnie pomagają Żydom w getcie (żywność, fałszywe dokumenty). Stało się to powodem aresztowania Stanisławy oraz jej dzieci: Sylwii, Stanisława i Henryka przez gestapo. Mężowi i najstarszemu synowi Bronisławowi udało się zbiec. Mąż Stanisławy, choć uciekł gestapowcom, to jednak nie dożył końca wojny, zginął w Powstaniu Warszawskim.
17 kwietnia 1943 r., Stanisława wraz z córką Sylwią po przesłuchaniach w siedzibie gestapo została przewieziona do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie otrzymała numer obozowy 41335 a córka 41336. W czasie rewizji udało się Leszczyńskiej zachować zaświadczenie uprawniające ją do wykonywania zawodu położnej, dzięki temu została mianowana położną obozową.
To właśnie ona odpowiedziała obozowemu lekarzowi w esesmańskim mundurze dr Mengele, gdy ten kazał jej zabijać nowonarodzone dzieci: "Nie, nigdy. Nie wolno zabijać dzieci!" Każdego dnia i każdej nocy gdy przyjmowała na świat dziecko, które starała się ocalić za wszelka cenę, czynem swoim odpowiadała hitlerowskim zbrodniarzom - nie, nigdy! Całą gehennę obozu opisała Leszczyńska po latach w swym wstrząsającym "Raporcie położnej z Oświęcimia". Położną obozową pozostała do końca, do dnia 26 stycznia 1945 r, w którym to dniu obóz został wyzwolony. Teren obozu opuściła wraz z córką 2 lutego 1945 r. Pierwsze swoje kroki skierowała do kościoła w Oświęcimiu, gdzie przyjęła sakramenty święte.
Po szczęśliwym powrocie synów, Stanisława zamieszkała w Łodzi przy ul. Zgierskiej 99 i podjęła pracę położnej. Każdy poród, który odbierała był omodlony, do modlitwy zachęcała również rodzącą matkę.
27 stycznia 1970 r. nastąpiło spotkanie w Warszawie St. Leszczyńskiej z matkami oświęcimskimi i dziećmi urodzonymi w obozie.
W 1973 r. pogorszył się stan zdrowia Stanisławy Leszczyńskiej. Podczas choroby codziennie przyjmowała Komunię św., co łagodziło jej cierpienia. Zmarła 11 marca 1974 r. Pogrzeb odbył się na cmentarzu św. Rocha na Radogoszczy w Łodzi. W setną rocznicę urodzin Stanisławy Leszczyńskiej (1996 r.) jej doczesne szczątki zostały przeniesione z cmentarza do kościoła Wniebowzięcia NMP, w którym została ochrzczona.
23 czerwca 1935 roku przyjął święcenia zakonne w Krakowie. Ponieważ był chory na gruźlicę wysłano go do klasztoru w Krośnie. Przebywał tam tylko rok, gdyż O. Maksymilian Kolbe wezwał go do współpracy w klasztorze w Niepokalanowie. Był ofiarnie pracującym duszpasterzem, wiele czasu poświęcał na spowiadanie. Pracował też w redakcji „Rycerza Niepokalanej” i „Małego Rycerzyka Niepokalanej”. Gorliwie czcił Matkę Bożą. O. Maksymilian widział w nim przyszłego przełożonego klasztoru w Niepokalanowie i przygotowywał do tej funkcji. 19 września 1939 roku wraz z dużą grupą współbraci był aresztowany. W miarę możliwości pomagał, zwłaszcza duchowo współwięźniom. 8 grudnia zakonnicy zostali niespodziewanie zwolnieni i wrócili do Niepokalanowa.
Jednak 17 lutego 1941 roku ponownie został aresztowany z trzema jeszcze współbraćmi, wśród nich był O. Maksymilian Kolbe. Po 6 tygodniach przesłuchań i tortur w więzieniu na Pawiaku w Warszawie, przewieziono ich do obozu w Oświęcimiu. Otrzymał numer 12832. Ciężko pracował przy pracach budowlanych, był bity i maltretowany. On pierwszy, najszybciej jak to było możliwe, zawiadomił wspólnotę w Niepokalanowie o heroicznym czynie i śmierci O. Maksymiliana. Spontanicznie, ale przekonany o świętości O. Maksymiliana ułożył modlitwę o uwolnienie przez jego wstawiennictwo:
„Pobłogosław, Panie Boże, nas cierpiących i daj nam wolność przez śmierć i mękę O. Maksymiliana Kolbe”.
Mówił też:
„Dotychczas pisaliśmy i mówiliśmy innym, jak należy znosić cierpienie – teraz musimy sami praktycznie to przejść, bo w przeciwnym razie co warte byłyby nasze słowa”.
Nie tylko mówił, przede wszystkim świadectwem życia, tam w obozie potwierdzał prawdziwość tych słów. Powtarzał też słowa z Listu do Rzymian:
„Dzisiejszych cierpień nie da się porównać z przyszłą chwałą, ze szczęściem, którego doświadczymy u Pana Boga w Królestwie Niebieskim”.
Te słowa niosły pociechę i jemu samemu i były umocnieniem dla tych z którymi cierpiał. Jak tylko mógł starał się pomóc i ulżyć współwięźniom: pomagał zwłaszcza chorym, a wszystkich pocieszał duchowo. Był przez nich nazywany „apostołem cierpienia”.
Prawdopodobnie jesienią 1941 roku trafił do obozowego „szpitala” z powodu zapalenia skóry i bolesnej rany na nodze. Tak jak wcześniej w czasie pobytu w obozie, tak i chorym współwięźniom niósł pociechę duchową. Dużo spowiadał, choć było to zabronione. W wieku 32 lat, zmarł w nocy 12 grudnia 1941 roku, zdążył go wyspowiadać współwięzień ks. Konrad Szweda.
Beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 w grupie 108 polskich męczenników.
Syn Władysława i Józefy z domu Maślankiewicz. Po zakończeniu studiów na wydziale filozoficzno-teologicznym Seminarium Duchownego w Kielcach, przyjął na Jasnej Górze, z rąk bpa Teodora Kubiny święcenia kapłańskie (25 czerwca 1927 roku).
Tytuł magistra teologii uzyskał za pracę: Parafia świętego Zygmunta w Częstochowie pod rządami 00. Paulinów, na Uniwersytecie Jagiellońskim (1929).
W następnych latach prowadził działalność dydaktyczną w szkołach diecezji częstochowskiej, jako katecheta i przygotowywał na UJ pracę doktorską: Dzieje dekanatu częstochowskiego pod zaborem rosyjskim.
Od 1929 do 1934 r. był wikariuszem parafii św. Trójcy i prefektem szkół w Będzinie. Pełnił obowiązki kościelnego asystenta Koła Związku Inteligencji Katolickiej, moderatora II Sodalicji Pań Nauczycielek pod wezwaniem Matki Boskiej Różańcowej i św. Teresy od Dzieciątka Jezus (w Częstochowie).
Od 1 września 1941 r. ks. Ludwik Gietyngier miał rozpocząć pracę na stanowisku dyrektora Prywatnego Biskupiego Gimnazjum Męskiego im. T. Kościuszki diecezji częstochowskiej w Wieluniu. Na przeszkodzie stanął wybuch II wojny światowej oraz okupacja niemiecka. Wieluń wraz z okolicami został włączony do Kraju Warty. Sytuacja duchowieństwa katolickiego była tutaj bardzo ciężka. Biskup zalecał jednak kapłanom, by trwali na powierzonych im parafiach. Ks. Gietyngier przebywał już w Wieluniu, gdy jesienią 1939 r. zabrakło duszpasterza w parafii Raczyn. Przyjął wówczas nominację na stanowisko tamtejszego proboszcza.
6 października 1941 r. został aresztowany przez gestapo i wraz z innymi kapłanami z powiatu wieluńskiego przewieziony do obozu przejściowego w Konstantynowie k. Łodzi. Po trzech tygodniach wysłano go transportem kolejowym wraz ze wszystkimi kapłanami do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie otrzymał numer 28 288.
Bardzo trudne warunki więzienne w Konstantynowie, męcząca podróż oraz terror pierwszych dni pobytu w Dachau pogorszyły stan zdrowia ks. Ludwika Gietyngiera. 30 listopada 1941 r. odprowadzono go do „szpitala” obozowego, gdzie został powalony na ziemię przez jednego z najokrutniejszych oprawców. Sepp Hayden deptał go po brzuchu, a potem zamordował.
Beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 w grupie 108 polskich męczenników.
Dziś wklejam krótką notkę wikipedyjną, ale zachęcam do kliknięcia w link na dole wpisu. Dopiero bogatszy opis daje nam namiastkę jakiegoś pojęcia, jak to wszystko było...
Błogosławiony Ludwik Mzyk, męczennik.
Pochodził z rodziny górniczej. Jego ojciec był sztygarem w kopalni węgla kamiennego Prezydent w Chorzowie, a matka Franciszka z domu Hadasz, pochodziła z Bytkowa (obecnej dzielnicy Siemianowic Śląskich). Ludwik był piątym dzieckiem spośród dziewięciorga rodzeństwa. Ukończył szkołę w Chorzowie Starym (późniejsza Szkoła Podstawowa nr 24 im. Powstańców Śląskich). W 1918 wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego Księży Werbistów w Nysie, tam też otrzymał maturę w 1926 Następnie wstąpił do nowicjatu zgromadzenia księży werbistów w Sankt Augustin w niemczech. 30 października 1932 przyjął w Rzymie święcenia kapłańskie. Trzy lata później objął urząd magistra nowicjatu w nowo otwartym Domu Misyjnym w Chludowie, a w 1939 został jego przełożonym.
Gdy rozpoczęła się II wojna światowa został wywieziony przez Gestapo do Poznania. 25 stycznia 1940 został aresztowany i następnie 1 lutego 1940 umieszczony w niemieckim obozie zagłady w Forcie VII. 20 lutego 1940 do celi, gdzie przebywał ksiądz Ludwik, wpadli dwaj oficerowie, którzy zaczęli go torturować. W nocy, skatowanego o. Mzyka żołnierze niemieccy wyprowadzili z celi, a podoficer Dibus zabił go strzałem w tył głowy.
Proces beatyfikacyjny
13 czerwca 1999 został ogłoszony przez Jana Pawła II błogosławionym wśród 108 męczenników II wojny światowej. Błogosławiony Ludwik znalazł się na okolicznościowym datowniku w 1999.
Ponownie, żeby nie obciążać serwera nadmierną liczbą znaków, wklejam notkę wikipedyjną a pod nią link, do kliknięcia w który gorąco zachęcam.
Błogosławiony Maksymilian Binkiewicz, męczennik.
Był synem Romana i Stanisławy z Czubasiewiczów. Jako dziecko chorował i rodzice liczyli się z jego rychłą śmiercią. Poprawę stanu zdrowia wiązano z przystąpieniem do pierwszej Komunii Świętej. Po ukończeniu szkoły średniej (1926) wstąpił do nowo powstałego w Krakowie Seminarium Duchownego diecezji częstochowskiej. Uczęszczał też na wykłady na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk bpa Teodora Kubiny 21 czerwca 1931 roku na Jasnej Górze.
Mianowany prefektem w Seminarium Duchownym diecezji częstochowskiej w Krakowie podjął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim i w 1933 r. ukończył je pracą z zakresu teologii moralnej pt. „Geneza i rozwój miłości w przedstawieniu św. Bernarda”, uzyskując tytuł magistra na Wydziale Teologicznym. Był prefektem w prywatnych gimnazjach Sosnowca, a następnie w Niższym Seminarium Duchownym w Wieluniu, pełniąc jednocześnie obowiązki rektora kościoła św. Józefa.
Z upoważnienia bp Kubina podjął się misji tworzenia Koła Inteligencji Katolickiej na terenie diecezji częstochowskiej.
Po wybuchu II wojny światowej zastąpił aresztowanego proboszcza ks. Wincentego Śliwińskiego w parafii Konopnica. Kraj Warty (niem. Reichsgau Wartheland) staraniem Artura Greisera miał się stać wzorcem w walce z Kościołem katolickim w ramach ziem wcielonych do Rzeszy Niemieckiej. 6 października 1941 nastąpiły masowe aresztowania kapłanów byłego powiatu wieluńskiego. Po krótkim pobycie w obozie przejściowym w Konstantynowie został przewieziony razem z innymi duchownymi do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau (27 października 1941), zarejestrowany jako numer 28450.
Rozmodlony, pogodnie znosząc cierpienia nieludzkiego traktowania, niosąc pomoc chorym i starszym, skatowany 23 czerwca 1942 podczas ciężkiej pracy, zmarł następnego dnia.
Ostatnie chwile jego życia i śmierć opisał ks. Jan Kabziński, również więzień obozu koncentracyjnego w Dachau:
"Tuż przy mnie, na kojce obozowej spał ks. Maksymilian Binkiewicz, młody kapłan z diecezji częstochowskiej, ojciec duchowny i profesor Liceum Biskupiego w Wieluniu. Był to prawdziwy Mąż Boży. Podziwiałem jego ducha modlitwy. Stale skupiony, wykorzystywał wszelki wolny czas na modlitwę. Nawet najcięższe prześladowania ze strony izbowego "tadellos" znosił ze spokojem. Przychodził na łóżko zbity i sponiewierany i kiedy zasypiałem on jeszcze szeptał słowa modlitwy. Niesłychanie ofiarny i uczynny, ofiarowywał swoją pomoc kolegom słabszym i starym. Ksiądz Maks zanosił wyznaczony sobie kocioł z jedzeniem na blok i dwukrotnie, a nieraz trzykrotnie wracał w kierunku kuchni, by odnieść ciężkie kotły za słabszych kolegów. Zginął od pięści izbowego, który dwoma silnymi uderzeniami w brzuch pozbawił go przytomności. W dzień potem umarł święty męczennik na rewirze".
Ukończył sześcioklasową szkołę ludową. Po jej ukończeniu dla dziecka z ubogiej rodziny wiejskiej nie było w tamtych latach zbyt wielu otwartych dróg, jakbyśmy to dziś nazwali, kariery. Dlatego już od wczesnych lat młodzieńczych musiał pracować, wspomagając rodzinę, jako robotnik.
A jednocześnie nie zaniedbywał swojej formacji duchowej. Był „wzorem pobożności w całej parafii", mówił o nim ówczesny proboszcz. W taki sposób dojrzewało w nim powołanie…
Habit Braci Mniejszych (łac. Ordo Fratrum Minorum, OFM, pot. franciszkanie) przywdział w 1912 r. w klasztorze św. Kazimierza w Krakowie. Decyzję swą wyjaśniał: „Od kilku lat nosiłem się z zamiarem wstąpienia do zakonu, by w tym świętym stanie zapewnić sobie zbawienie duszy. Jednakowoż żyjąca staruszka matka, a także chory brat, byli przeszkodą w wypełnieniu tego zamiaru. Teraz po śmierci matki i brata, jestem zupełnie wolny w rozporządzaniu sobą, dlatego postanowiłem ten zamiar wykonać"List do przełożonego prowincji Matki Bożej Anielskiej. Nie odczytujmy słów „przeszkoda” jako coś, co należy „usunąć” – obowiązek rodzinny, powołanie do opieki nad tymi, którzy przez tyle lat sprawowali opiekę nad dorastającym Janem, przyjęte zostały z pokorą dziecka Bożego i dziecka swoich rodziców… Do końca opiekował się umierającą matką i jednym z braci…
Stając się „bratem mniejszym” za patrona obrał sobie świętego Marcina. To wtedy paść miały o nim słowa „Będzie klasztor miał z niego posługę rzetelną i pewną”…
Początkowo przebywał w Wieliczce, a potem przeniesiony został do Sądowej Wiszni (w czasie II Rzeczpospolitej w województwie lwowskim)…
Tam zastał go wybuch I wojny światowej i powołanie – nie złożył wszak jeszcze żadnych ślubów - do wojska austriackiego. W szeregach 13 pułku, tzw. „krakowskiego”, przebył całą kampanię, aż do 1918 r. …
Wojna nie zmieniła wszelako decyzji o powołaniu zakonnym. Rok po zakończeniu działań wojennych był z powrotem w klasztorze, tym razem we Włocławku, a w 1921 r., po dwóch latach nowicjatu, złożył w Wieliczce pierwsze śluby zakonne. Trzy lata później złożył śluby wieczyste.
We Włocławku zastał go w 1939 r. wybuch kolejnej, II wojny światowej i okupacja niemiecka. Natychmiast rozpoczęły się aresztowania i prześladowania, w szczególności polskiej inteligencji. A do nich niewątpliwie zaliczano osoby stanu duchownego…
I już w 1940 r. „Marcin Jan został aresztowany wraz z dwoma kapłanami i dwoma braćmi. W siedzibie gestapo stawili się wszyscy dobrowolnie, uwierzywszy funkcjonariuszowi, że jeszcze tego samego dnia pojadą do klasztoru w niemczech, celem nauczenia się języka niemieckiego. Na czas ich nieobecności przyjadą zaś zakonnicy z niemiec. Prawdziwość słów gestapowca zdawał się potwierdzać fakt pozostawienia na miejscu dotychczasowego przełożonego”o. Bogdan Brzuszek, „Męczennicy za wiarę 1939-1945”.
„Prawdziwość słów” owego niemca wkrótce zweryfikowała rzeczywistość. Aresztowanych przewieziono do majątku Szczeglin koło Poznania, a stamtąd po paru dniach do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen koło Oranienburga. Po trzech miesiącach (bynajmniej nie odpoczynku – więźniowie nawet w obozach przejściowych zmuszani byli do pracy ponad siły) wszystkich zawieziono do obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager, KL) w Dachau.
Przez prawie półtorej roku Marcin zmuszany był do nieludzkiej pracy na sąsiadujących z obozem polach i plantacjach, bity, gnębiony, nieustannie głodny, poniżany – jak wszyscy współwięźniowie, kapłani i zakonnicy przetrzymywani w specjalnym komando dla katolickich księży.
Na początku maja 1942 r. niemcy znienacka ogłosili, że starsi i inwalidzi mogą „zgłaszać się na wyjazd do obozu specjalnego”, o mniejszym rygorze. Wśród wielu, którzy „zaproszenie” przyjęli (między nimi kapłani i zakonnicy), był i brat Marcin – miał wszak zniekształconą dłoń i nie miał palca u lewej ręki…
Jak we Włocławku, tak i w Dachau słowo niemieckiego oprawcy zweryfikowało życie. W dniu wyjazdu z Dachau wyjeżdżający „po wyczytaniu rano nazwisk przez pisarza bloku, mają czas do godziny pierwszej w południe. Można się jeszcze pożegnać. Są między skazanymi prałaci, doktorzy teologii, kanonicy, ludzie nauki i wiedzy, są duszpasterze i wikariusze, którzy dopiero rozpoczęli kapłańską pracę. Nadchodzi cudowne południe majowego dnia. Za pół godziny muszą stanąć na placu apelowym, który już obstawiono obozową policją. Padają ostatnie słowa. Cicho, bo coś trzyma za krtań. Z placu apelowego dochodzi głos zachrypłej syreny. Z Bogiem! Niech Bóg prowadzi […]”ks. Henryk Malak.
„W obozie do końca był człowiekiem modlącym się, ufającym w Bożą Opatrzność”, napisał o nim współwięzień Dachau, Wincenty Kula…
Pociągi z „ochotnikami” zatrzymywały się albo w Mauthausen albo w Linzu. Stamtąd przewożonych upakowywano w samochodach dostawczych i kierowano w stronę Hartheim k. Linzu (Hertheim było jednym z miejsc, w którym niemcy dokonywali eutanazji - eksterminacji osób chorych psychicznie i niepełnosprawnych w ramach tzw. akcji T4). Krótki przejazd wystarczał: celem nie było „letnisko”, ale … krematorium.
Brat Marcin został w takim wozie, wraz z 115 współwięźniami, świeckimi i zakonnikami, zagazowany 18 maja 1942 r. – „akcja” zajęła 5 do 7 minut. Zwłoki spalono w krematorium…
Marcin Jan Oprządek został beatyfikowany przez Jana Pawła II 13.vi.1999 r. w Warszawie w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej.
Komentarz
Kurczę, mój śp Dziadek musiał znać x Adama Bargielskiego. (1938 Wąsosz).
Błogosławiony Józef Ulma, męczennik.
Błogosławiony Józef Zapłata, męczennik.
Wielką Postacią w historii naszej Braterskiej Wspólnoty jest Błogosławiony Br. Józef Zapłata, którego przyjął do Zgromadzenia Br. Założyciel Stanisław Andrzej Kubiak dnia 14 kwietnia 1927 r. Pierwsze śluby złożył w święto Narodzenia Matki Bożej – 8 września 1928 r. zaś śluby wieczyste – 10 marca 1938 r. Aresztowany w czasie pracy – w Domu Arcybiskupów Poznańskich – 3 października 1939 r. zostaje więziony w wielu obozach, a w dniu 8 grudnia 1940 r. zostaje wywieziony do Dachau. Tam otrzymuje numer obozowy 22099.
Przeszedł on gehennę obozu koncentracyjnego w Dachau i niespełna na 2 miesiące przed wyzwoleniem, dobrowolnie poszedł do pielęgnacji chorych na tyfus. Ci, którzy poszli do tej pracy, po zarażeniu się, już nie wracali żywi. Jednakże Jemu przyświecała głębsza intencja: o szczęśliwy powrót Augusta Kard. Hlonda do Ojczyzny po wojennej tułaczce. Miłosierny Pan Bóg przyjął Jego Ofiarę i odwołał Go do siebie w dniu 19 lutego 1945 r. Jego ciało spalono w piecu krematoryjnym w obozie w Dachau. Nazwisko i imię Jego figuruje wśród kapłanów męczenników w Katedrze Poznańskiej, w Bazylice Licheńskiej umieszczony jest obraz naszego Błogosławionego Współbrata.
W czasie swej kolejnej pielgrzymki do Polski, Papież Jan Paweł II w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie dokonał beatyfikacji 108 Męczenników za wiarę, wśród których jest nasz Współbrat – Józef Zapłata.
Błogosławiona Józefa Chrobot, męczennica.
Siostra Maria Kanuta od Pana Jezusa w Ogrójcu (ur. 22 maja 1896 w Raczynie, zm. 1 sierpnia 1943 pod Nowogródkiem) – polska siostra zakonna ze Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu, błogosławiona Kościoła katolickiego.
21 kwietnia 1921 wstąpiła do nowicjatu w Grodnie i tam złożyła śluby zakonne i śluby wieczyste. W 1931 przyjechała do Nowogródka.
Mistycznym elementem jej biografii jest podawany przez błogosławioną powód wstąpienia do zgromadzenia. Kiedy miała wstąpić w związek małżeński, we śnie usłyszała głos:
Według świadków obdarzona była darem modlitwy kontemplacyjnej „Gdy wybuchła wojna, codziennie do północy krzyżem leżała w kaplicy i błagała o miłosierdzie i o to, by Królestwo Boże owładnęło światem”.
Z pierwszymi represjami spotkała się ze strony sowieckiego okupanta zaraz po wybuchu II wojny światowej. Po wkroczeniu Niemców oddała życie za mieszkańców miasta i została rozstrzelana razem z 10 innymi siostrami zakonnymi.
Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 w grupie 11 męczennic z Nowogródka.
Błogosławiona Julia Rapiej, męczennica.
25 grudnia 1922 r. wstąpiła do nowicjatu w Grodnie, a w 1923 r. wyjechała do USA. Pierwsze śluby zakonne złożyła w Des Plaines, śluby wieczyste zaś w Filadelfii. W 1933 r. przyjechała do Nowogródka świadoma groźby wybuchu wojny.
Z pierwszymi represjami spotkała się ze strony sowieckiego okupanta zaraz po wybuchu II wojny światowej. Po wkroczeniu Niemców oddała życie za mieszkańców miasta i została rozstrzelana razem z 10 innymi siostrami zakonnymi.
Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 r. w grupie 11 męczennic z Nowogródka.
Błogosławiona Julia Rodzińska, męczennica.
W wieku 17 lat wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Dominika w Tarnobrzegu-Wielowsi i tam (5 sierpnia 1924) złożyła śluby zakonne i zakończyła przerwaną edukację. Jako wykwalifikowana nauczycielka swoją posługę realizowała w Mielżynie, Rawie Ruskiej i w Wilnie (od 13 grudnia 1922 przez 22 lata). Od 1934 była przełożoną domu w Wilnie i kierowała zakładem dla sierot.
Po wybuchu II wojny światowej brała udział w tajnym nauczaniu języka polskiego, historii, religii i prowadziła działalność humanitarną. W lipcu 1943 została aresztowana i uwięziona przez Gestapo w więzieniu na Łukiszkach, a stamtąd trafiła do niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Została zarejestrowana jako numer 40992.
Anioł dobroci w obozowym piekle
Zakonnica była więziona na Łukiszkach. Obchodzono się z nią brutalnie. Mimo tego nie wyrzekła się wiary i wyznawanych wartości. Rok przetrzymywano ją w celi izolacyjnej, a następnie wraz z innymi więźniami ewakuowano ją do obozu koncentracyjnego Stutthof.
Julia stała się odtąd numerem 40992. Warunki obozowe były trudne. Brud, robactwo, ograniczony dostęp do wody pitnej, niskie racje żywnościowe rozdawane w ekstremalnych warunkach uwłaczających ludzkiej godności. Ona jednak nie traciła nadziei. Była miła dla wszystkich.
Pewnego dnia, kiedy dowiedziała się, że jeden z więźniów planuje samobójstwo w obozie żydowskim, wysyłała do niego grypsy. Robiła to do momentu, gdy mężczyzna zapewnił ją, że nie odbierze sobie życia. Mężczyzna przyznał potem, że to właśnie siostra Julia dała mu nadzieję na przetrwanie obozowego piekła.
Różaniec z chleba
Zakonnica zachęcała do modlitwy. Nawet kromkę obozowego chleba zamieniła w paciorki różańca. Ewa Hoff, jedna z ocalałych więźniarek, opisała jedno wzruszające zdarzenie.
– powiedziała do niej siostra Rodzińska.
Świadek miłosierdzia
Gdy w 1944 roku wybuchła w obozie epidemia tyfusu, władze odizolowały obóz żydowski od reszty. Żydzi mieli umrzeć – taki był plan. Więźniowie omijali blok śmierci, ale nie Julia.
Siostra organizowała dostawy leków oraz wody. Pomagała nawet wtedy, gdy sama zaraziła się tyfusem. Świadkowie zeznali, że Rodzińska „świadczyła miłosierdzie w warunkach, gdzie zapomniano, że w ogóle istnieje miłosierdzie”. Zmarła śmiercią męczeńską.
Nagie ciało siostry Julii, położone na stosie ofiar, jeden z więźniów okrył kawałkiem obozowego pasiaka, by w ten sposób wyrazić wdzięczność za jej życie pełne poświęcenia dla innych.
W opinii świadków:
W 1999 r. została ogłoszona błogosławioną przez papieża Jana Pawła II w grupie 108 błogosławionych męczenników.
Błogosławiony Karol Herman Stępień, męczennik.
Karol Stępień urodził się 21 października 1910 r. w biednej, robotniczej rodzinie w Łodzi. Był błyskotliwym, inteligentnym - choć niesfornym - dzieckiem. Z doskonałymi wynikami ukończył w Łodzi szkołę powszechną. Zgłosił się następnie do niższego seminarium duchownego franciszkanów we Lwowie; tam ukończył gimnazjum. W 1929 r. zapukał do nowicjatu franciszkanów konwentualnych w Łodzi-Łagiewnikach i przyjął zakonne imię Herman.
Przełożeni nie widzieli przed nim przyszłości zakonnej; sprawiał kłopoty wychowawcze, radzono mu odejście z zakonu. Karol jednak się uparł. Został wysłany na studia do Rzymu. Tam w 1937 r. przyjął święcenia kapłańskie. Kontynuował studia we Lwowie.
Po ukończeniu nauki podjął pracę jako wikariusz w Radomsku, a potem w Wilnie. Po wybuchu II wojny światowej, w pierwszej połowie 1940 r., abp Jałbrzykowski (ordynariusz wileński) wysłał o. Hermana do pomocy pełniącemu obowiązki proboszcza parafii św. Jerzego we wsi Pierszaje o. Achillesowi Puchale.
W 1941 r. rozpoczęła się wojna rosyjsko-niemiecka. Proboszcz okazywał cierpiącym współczucie i niósł pociechę. Nie stawiał warunków w kwestii ofiar składanych z racji udzielanych sakramentów.
Na plebanii w Pierszajach niemcy zorganizowali posterunek żandarmerii. Dokonywali masowych aresztowań, poszukując partyzantów i kandydatów na roboty w niemczech. O. Achilles zabiegał o uwolnienie uwięzionych: dzięki jego interwencji wielu zatrzymanych ocaliło życie. Ratował dzieci i dziewczęta, które miały być wywożone do niewolniczej pracy w III rzeszy.
W czerwcu 1943 r. w Iwieńcu i okolicach partyzanci z Armii Krajowej przeprowadzili skoordynowaną akcję na konwoje niemieckie kierowane na front wschodni. Niemcy w lipcu i sierpniu 1943 r. przeprowadzili odwetową operację "Hermann", próbując ograniczyć działalność partyzantki na Kresach. Za cel wybrano mieszkańców wsi i małych miasteczek regionu. Zatrzymanych zamykano w stodołach, które następnie podpalano. W ten sposób niemcy, w jednym powiecie wołożyńskim, spalili kilkanaście wiosek razem z mieszkańcami.
19 lipca 1943 r. niemieckie SS pojawiło się w Pierszajach. Na placu zebrano mieszkańców wsi (było ich ok. 200-300, w tym uciekinierzy z Iwieńca). Dwaj franciszkanie mogli się ukryć - miał ich do tego namawiać jeden z żandarmów niemieckich mieszkających na plebanii, praktykujący katolik; miał to także uczynić ich bezpośredni przełożony, gwardian z Iwieńca, o. Hilary Pracz-Praczyński.
Początkowo niemcy zamierzali zamordować wszystkich na miejscu, w Pierszajach. Przywieźli ze sobą kanistry z benzyną. Rozdzielili kobiety i mężczyzn (w wieku od 10 do 50 lat), po czym zagnali ich do dwóch szop. Do mężczyzn wkrótce dobrowolnie dołączyli dwaj franciszkanie. Niektórzy świadkowie podawali, że franciszkanie próbowali negocjować z niemcami. Po prawie dwóch godzinach nadjechało trzech oficerów i rozkazali wyprowadzić zatrzymanych. niemcy dokonali ponownej selekcji i zagnali wszystkich, pod bagnetami, do wsi Borowikowszczyzna koło Nowogródka. Franciszkanów oddzielono od pozostałych osób i wieczorem tego dnia zamordowano w pobliskiej stodole, którą następnie podpalono. Według jednej z wersji przed podpaleniem gestapowcy zabili obu męczenników strzałem w głowę. Według innej franciszkanie mieli być najpierw okrutnie torturowani. Niemcy mieli im wyłupić oczy, wyrwać języki, obciąć nosy, uszy i ręce, na koniec krępując drutem.
Rozweseleni mordercy, przebrani we franciszkańskie habity, z drwiną naśladując czynności Mszy św. i szydząc z kapłanów, wrócili do wsi. Następnego dnia mieszkańcy wioski zebrali zwęglone szczątki męczenników i złożyli je we wspólnej trumnie w mogile przy kościele w Pierszajach (dziś Białoruś). Tam też, w specjalnej złoconej trumience, spoczywają w kościele parafialnym do dziś.
O. Herman Stępień i o. Achilles Puchała zostali beatyfikowani w grupie 108 męczenników II wojny światowej w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie przez papieża św. Jana Pawła II. Herman jest jedną z dwóch pierwszych osób (oprócz o. Fidelisa Chojnackiego), i jak do tej pory jedynych, urodzonych w Łodzi i wyniesionych na ołtarze. Jego relikwie, poza Pierszajami, znajdują się także m.in. w łódzkiej parafii pw. Matki Bożej Anielskiej, prowadzonej przez franciszkanów.
Błogosławiona Katarzyna Celestyna Faron, męczennica.
W wieku 5 lat straciła matkę i wychowywała się u bezdzietnych krewnych zamieszkałych w pobliskiej miejscowości – Kamienicy. Byli to ludzie o głębokiej religijności i w duchu wiary wychowali Katarzynę, która od dziecka miała szczególne nabożeństwo do Matki Najświętszej i św. Teresy od Dzieciątka Jezus. W 1920 r.rozpoczęła szkołę, uczyła się pilnie i już w pierwszej klasie przystąpiła do Pierwszej Komunii św. Wierna łasce powołania, po uzyskaniu pozwolenia od ojca i krewnej, złożyła prośbę o przyjęcie do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP w Starej Wsi. W kwietniu 1929 roku otrzymała przyjęcie do Zgromadzenia. Profesję wieczystą złożyła 15 IX 1938 roku. Zdobywała kwalifikacje zawodowe do pracy wychowawczej i katechetycznej na kursach we Lwowie, Poznaniu, Przemyślu.
We wszystkich miejscach w których przebywała dała się poznać jako otwarta na potrzeby drugich, rozmodlona i zjednoczona z Bogiem. Szczególną troską otaczała dzieci, które wychowywała w ochronkach i nazywała je skarbami. Interesowała się sprawami Ojczyzny i Kościoła. Ożywiał ją duch apostolski i gorliwość o zbawienie dusz. We Lwowie na wiadomość o odstępstwie od Kościoła rzymsko-katolickiego kapłana o tym samym nazwisku co ona, wyraziła gotowość oddania swego życia w intencji jego nawrócenia. W styczniu 1938 roku prowadziła przedszkole w Brzozowie i wiele czasu poświęcała pracy przy dzieciach, okazując im wiele serca i pomocy materialnej. Opiekowała się także chorymi w tym mieście.
W Brzozowie zastał ją tragiczny wrzesień 1939 r. W tym bardzo trudnym okresie kierowała domem zakonnym, prowadziła ochronkę (łącznie z dożywianiem dzieci). Jednakże padła ona ofiarą konfidenckiego donosu. Dnia 19 II 1942 roku otrzymała polecenie zgłoszenia się na komendę gestapo w Brzozowie. Gdy jedna z sióstr doradzała jej ucieczkę lub ukrycie się usłyszała odpowiedź, że tak zrobić nie może ponieważ przez to mogłaby narazić Zgromadzenie na przykre następstwa ze strony okupanta. Wolała cierpieć sama. Poszła na komendę i już nie wróciła.
Od momentu aresztowania S. Celestyna rozpoczęła swą drogę krzyżową, w której Bóg przyjął jej pragnienie wyrażone w prośbie o śluby: aby stać się całopalną ofiarą Jezusa Chrystusa oraz gotowość oddania życia o nawrócenie kapłana. Kiedy usłyszała, że kapłan o tym samym co ona nazwisku popadł w odstępstwo od Kościoła rzymsko – katolickiego, w obecności sióstr wyraziła gotowość ofiarowania swego życia w intencji o jego nawrócenie. Po aresztowaniu przebywała do końca sierpnia 1942 roku w więzieniu w Jaśle, a następnie w Tarnowie, skąd 6 stycznia 1943 roku została przewieziona do obozu Oświęcim-Brzezinka. Wytatuowano jej numer 27989, przydzielono pasiaki, drewniane buty, a na „mieszkanie” blok nr 7. Pracowała przy kopaniu rowów, gdzie stojąc w wodzie wyrzucała ciężką ziemię. Wnet przyszło przeziębienie, tyfus plamisty, świerzb z cieknącymi guzami. W kwietniu z zamroczeniem tyfusowym, przytępionym słuchem i odleżynami, została skierowana na rewir w bloku nr 24, którego do śmierci nie opuściła.
Na skutek trudnych warunków obozowych, choroba S. Celestyny przeszła w gruźlicę płuc z powtarzającymi się krwotokami. Skromną zawartością paczek otrzymywanych od przełożonych zgromadzenia dzieliła się z głodnymi towarzyszkami niedoli. Oddzielnym rozdziałem obozowej męki były okropne warunki higieniczne: pchły, pluskwy, a wieczorem i nocą plaga szczurów. Najbiedniejsze były więźniarki ciężko chore i te leżące na dolnych pryczach, do których należała również S. Celestyna. Doznawała wiele dobroci i usług od towarzyszek niedoli, które zbudowane jej postawą i heroicznym znoszeniem cierpień, wdzięczne za okazywaną dobroć, ile tylko mogły otaczały ją opieką. Wiele razy przenosiły ją na rękach i ukrywały przed „Nocną strażą”, by jej żywej nie przeznaczono do krematorium. Pragnęły, aby przeżyła.
Świadectwa więźniarek, które przeżyły, listy obozowe, które pisała (ograniczone nawet surową cenzurą okupanta) mówiły o niej wiele. Dziękowała Bogu za cierpienie i tak pouczała innych. W ostatnim liście zaznaczyła, że zawsze jednak należy błogosławić Boga. Do nikogo nie czuła żalu, nikogo nie czyniła winnym swej doli, lecz powtarzała: Taka była i jest Wola Boża, ona mnie utrzymuje w równowadze ducha. Moc heroicznego znoszenia cierpień czerpała z modlitwy, którą ofiarowywała w różnych intencjach: za nawrócenie grzeszników, Ojczyznę, Zgromadzenie, a zwłaszcza za kapłanów, którzy byli w obozie bardzo męczeni i paleni w krematorium. Opłakiwała ich los i ubolewała, że nie będzie miał kto odprawić Mszy św. Modliła się też za Hitlera, głównego sprawcę tych cierpień. Rozwijająca się gruźlica oraz powiększające się rany i cierpienia sygnalizowały zbliżający się koniec.
Ożywiała ją głęboka wiara i zaufanie Bogu, że nie umrze dopóki nie przyjmie Komunii świętej (bowiem odprawiła nowennę pierwszych piątków miesiąca). Przyjęła Najświętszy Sakrament jako wiatyk 8 grudnia 1943 r.(Komunia św. przywieziona została potajemnie przez kapłana jadącego z transportem lwowskich więźniów do Oświęcimia i przekazana pracującej więźniarce – s. karmelitance- do podzielenia chorym). Jedną z osób, które Ją otrzymały była S. Celestyna. Od tego momentu była przekonana, że obozu nie przetrwa.
Siostra Celestyna Faron została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 w grupie 108 polskich męczenników.
W 1900 r. wstąpiła do Sióstr Niepokalanek. W 1909 r. złożyła śluby wieczyste. Pracowała w różnych klasztorach, głównie na Wołyniu.W latach 1929-1932 przebywała w Wirowie k. Sokołowa Podlaskiego, gdzie była przełożoną klasztoru i dyrektorką Seminarium Nauczycielskiego. Tu zmagała się z wieloma trudnościami, co osłabiło jej zdrowie.
Słynęła ze szczególnej troski o wychowanie dzieci i młodzieży oraz opieki nad ubogimi. Czyniła to niezależnie od narodowości i wyznania. Gdy miała opuścić wołyński Maciejów, to miejscowi Żydzi prosiliwładze zakonne, aby nie zabierano im „naszej Pani Marty”, jak ją nazywali.
Grudniowa noc
Dochodziła już północ, gdy jeszcze 18 grudnia 1942 r. do słonimskiego klasztoru sióstr niepokalanek wdarł się niemiecki oddział. Bł. Marta Wołowska, jako przełożona, została aresztowana wraz z bł. Ewą Noiszewską i księdzem kapelanem. Ich przestępstwem było pomaganie Żydom w imię miłości Boga i bliźniego. Całą trójkę przewieziono do miejskiego więzienia, gdzie byli już inni skazańcy. Siostry miały świadomość, że zbliża się śmierć i rozpoczęły modlitwę różańcową. O godz. 2.00, już 19 grudnia, w nocy do więzienia weszła grupa żandarmów, żądając oddania wszystkich przedmiotów. Siostra Marta poprosiła, aby pozwolono jej pozostawić krzyż. W odpowiedzi jeden z żandarmów wyrwał jej krucyfiks z ręki i rzucił na ziemię, a ją samą przewrócił i zaczął kopać. Gdy ta wstała, podniosła też krzyż, mocno go ucałowała i powiedziała: „Jezu, wszystko dla Ciebie i dla naszej biednej Polski!”. Nad ranem, gdy było jeszcze ciemno, wszystkich wywieziono 2 km od Słonimia, na Górę Pietralewicką. Tu polecono im się rozebrać, a potem wskakiwać do głębokiego rowu, gdzie następowało rozstrzelanie. Bł. Marta zdążyła wykrzyknąć: „Boże! Przebacz im, bo nie wiedzą czynią!”. Spomiędzy ciał na krótko była widoczna uniesiona ręka męczennicy z krzyżem, który towarzyszył jej do końca.
13 czerwca 1999 r. w Warszawie św. Jan Paweł II beatyfikował 108 Męczenników Polskich II wojny światowej. W ich gronie znalazła się także Marta Wołowska.
+++
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Był synem powstańca styczniowego, znanego przemysłowca, współzałożyciela Politechniki Warszawskiej. Po ukończeniu warszawskiego gimnazjum w 1904 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie i cztery lata później przyjął święcenia kapłańskie. Dalsze studia odbywał na Wydziale Teologii Moralnej Uniwersytetu w Innsbrucku.
Od 1912 r. rozpoczęła się jego wielka przygoda z lubelskim szkolnictwem. Posiadał wielki talent pedagogiczny i pasję społecznika. Początkowo był rektorem kościoła św. Piotra w Lublinie (pierwotnie bernardynek), profesorem seminarium i jednocześnie prefektem Gimnazjum im. Stanisława Staszica. W 1915 r., gdy został wybrany prezesem miejscowej Macierzy Szkolnej, utworzył oddział Polskiego Zrzeszenia Nauczycieli i założył gimnazjum męskie im. Jana Zamoyskiego (był tam dyrektorem do 1933). W 1921 r. był inicjatorem kolejnej oświatowej placówki: Państwowego Gimnazjum Żeńskiego im. Unii Lubelskiej. Został szambelanem papieskim (1922) i kanonikiem kapituły katedralnej (1925).
W latach 1933-1935 zajmował stanowisko wicedyrektora, a następnie dyrektora Gimnazjum Biskupiego w Lublinie (za jego kadencji powstał nowy gmach „Biskupiaka”). Od 1935 r. był rektorem kościoła powizytkowskiego Matki Boskiej Zwycięskiej, który stał się duchowym ośrodkiem lubelskiej inteligencji.
Wspierał Towarzystwo Przyjaciół Uczącej się Młodzieży, tworzył system pomocy stypendialnej dla uczniów z uboższych rodzin, współorganizował również Lubelską Drużynę Harcerską tzw. „Czarną Czwórkę”.
Po wybuchu II wojny, w listopadzie 1939 r. odprawił Mszę św. za Ojczyznę z okazji Święta Niepodległości. W ramach lubelskiej „Intelligenzaktion” 11 stycznia 1940 r. został aresztowany i uwięziony na Zamku Lubelskim. Po półrocznym pobycie przewieziono go w czerwcu do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, a w grudniu do Dachau. Poddawany torturom i zmuszany do nadludzkiego wysiłku fizycznego, został uznany za niezdolnego do pracy. Wywieziony w „transporcie inwalidów” do centrum eutanazyjnego w Schloss Hartheim, zginął w komorze gazowej 6 maja 1942 r.
13 czerwca 1999 r. został beatyfikowany przez Jana Pawła II w grupie 108 duchownych męczenników – ofiar II wojny światowej.
Osoba powyżej to błogosławiony Kazimierz Gostyński, męczennik.
A dzisiaj poznamy krótką notkę o błogosławionym Kazimierzu Grelewskim, męczenniku.
Urodził się 20 stycznia 1907 roku w Dwikozach koło Sandomierza. Jego rodzicami byli Michał i Eufrozyna z domu Jarzyna. Rodzice pochodzili z Połańca.
Szkołę powszechną ukończył w Górach Wysokich. Świadectwo dojrzałości otrzymał po ukończeniu Gimnazjum w Sandomierzu. W 1923 roku wstąpił do sandomierskiego Seminarium Duchownego, a w sierpniu 1929 roku uzyskał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Pawła Kubickiego.
Nominowany na prefekta szkoły powszechnej im. Jana Kochanowskiego w Radomiu poświęcił tej pracy trzynaście lat, aż do aresztowania w styczniu 1941 roku.
W czasie wojny uczył na tajnych kompletach, prowadził religię w szkołach powszechnych. Ponadto oddał się pracy charytatywnej. Opiekował się ochronką założoną dla dzieci - ofiar wojny. Po pacyfikacji wsi Nadolna zaopiekował się sierotami, sprowadzając je do ochronki w Radomiu.
W styczniu 1941 roku został aresztowany przez gestapo wraz z bratem ks. Stefanem. Przewieziono go do więzienia przy ulicy Kościuszki, gdzie był torturowany. Następnie przetransportowany do więzienia w Skarżysku-Kamiennej, a dalej drogą kolejową do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie otrzymał numer 10443.
W kwietniu 1941 roku przewieziono go do obozu w Dachau (nr 25280), gdzie stracił swego brata. Pisał wówczas do rodziny Stefcio zmarł na moich rękach. Ksiądz Kazimierz, według opinii współwięźniów, został stracony - powieszony lub rozstrzelany - 9 stycznia 1942 roku w Dachau.
Świadkowie jego udręk przekazali, że pewnego dnia w obozie "kapo uderzył go i powalił na ziemię. Ks. Kazimierz podniósł się, uczynił znak krzyża przed atakującym i powiedział: "Niech ci Bóg przebaczy". Po tych słowach kapo rzucił się na niego, znów go przewróci) i krzyczał: "Ja cię zaraz wyślę do twego Boga". Pozbawiono go życia 9 stycznia 1942 r. przez powieszenie na obozowej szubienicy. W ostatniej chwili wołał jeszcze do oprawców: "Kochajcie Pana Boga!".
twarz jak NIcola Tesla!
Błogosławiony Kazimierz Sykulski, męczennik.
Jako kapelan wojskowy brał udział w wojnie polsko - bolszewickiej w 1920 roku. Następnie został wybrany na posła do Sejmu Ustawodawczego Rzeczypospolitej Polskiej. Z tego czasu pochodzi informacja, iż ...ks. poseł Kazimierz Sykulski z polecenia Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej zaproponował (Siostrom Miłosierdzia w Radomiu) przyjęcie i zaopiekowanie się 50 dziećmi, które zostały z ochron rosyjskich usunięte i przewiezione do Polski. Dzieci te, to sieroty bez rodziców, bez dachu nad głową, wyrzucone na grunt rosyjski przez rewolucję, okropnościami jej zdemoralizowane i ze zrujnowanym zdrowiem (Kronika Zgromadzenia, t. III, s. 11).
...
Był przyjacielem robotników i ich rodzin. Podczas strajku poszedł do robotników ze Mszą św. i z sakramentami. Źródła twierdzą, iż był to moment zwrotny w proteście robotniczym, który zakończył się pomyślnie dla związków pracowniczych. Organizował corocznie nabożeństwa do św. Barbary dla koneckich hutników, poprowadził pielgrzymkę do Lourdes, po której szerzył kult Matki Bożej i posługiwanie chorym, zwłaszcza niepełnosprawnym. W 1930 roku założył Stowarzyszenie Pań Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. Założył w parafii Akcję Katolicką, Sodalicję Mariańską i Stowarzyszenie św. Zyty. W dniach l i 2 września 1934 r. zorganizował w kościele Św. Mikołaja w Końskich dekanalny Kongres Kół Żywego Różańca, który znacznie rozszerzył praktykę modlitwy różańcowej. Osobiście prowadził coroczne pielgrzymki do Matki Bożej, na Jasną Górę. Szczególną troską otaczał Eucharystię. Szerzył kult Serca Jezusowego. Sędzią prosynodalnego Sądu Biskupiego został l października 1933 roku. Miesiąc później mianowano go proboszczem - konsultorem diecezji sandomierskiej. Przede wszystkim pracował jednak na polu charytatywnym i społecznym. W jego parafialnych sekcjach charytatywnych robiono "paczki na święta dla biednych", a przy kościele organizowano śniadania, tzw. "święcone dla ubogich". W 1938 roku został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi i prałaturą oraz dziekanem Kapituły Opatowskiej.
Po wybuchu wojny natychmiast włączył się w dzieło niesienia pomocy ofiarom. W dniach bombardowania Końskich przeniósł Najświętszy Sakrament do kaplicy szpitalnej i trwał przy chorych, którym udzielał Wiatyku. Już 8 września 1939 roku został aresztowany jako zakładnik, w gronie wybitnych obywateli miasta. Po zwolnieniu, ponownie aresztowano go w listopadzie. Powtórnie uwolniony niestrudzenie niósł pomoc swoim wiernym, uciekinierom i wysiedleńcom przywiezionym transportami kolejowymi. Wyjednał u władz pozwolenie na działalność Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny, który potem przyjął nazwę Rady Głównej Opiekuńczej. Tworzył oddziały Komitetu Pomocy w okolicznych gminach. Założył dwie darmowe kuchnie, przy głównym kościele i w dzielnicy Browary. Utworzył Stacje Opieki nad Matką i Dzieckiem. Roztoczył opiekę nad więźniami. W lutym 1940 roku przyjął ludność wysiedloną z kaliskiego, kutnowskiego, ciechanowskiego i żywieckiego. Na odpuście w Gowarczowie mówił do księży:
Ksiądz Kazimierz po raz trzeci został aresztowany l października 1941 roku i przewieziony do więzienia w Radomiu. Przed wejściem do samochodu policyjnego poprosił księdza wikariusza o spowiedź i rozgrzeszenie. Na przesłuchaniach był torturowany.
Według relacji mgr Andrzeja Jankowskiego, sędziego Sądu Wojewódzkiego w Kielcach, znawcy przedmiotu, tortury w katowni radomskiej wyglądały następująco:
Najczęściej stosowaną karą było bicie - rękami i nogami, kijami, batami, kablem gumowym, kolbami pistoletów. Bito po całym ciele, bądź w wybrane miejsca - właszcza w pięty. Rośli, silnie zbudowani oprawcy bywali po takiej "pracy" zmęczeni i spoceni. Często ofiary były przymocowane do specjalnych urządzeń - stołów, kozłów, klęczników (do bicia w pięty), wieszane na tzw. "huśtawce ", wieszane za nogi, za ręce, za ręce wykręcone do tyłu. Wieszanie za ręce albo za nogi stosowane było także jako tortura samoistna. Stosowano także wlewanie wody do nosa ludziom powieszonym za nogi, zakładanie maski gazowej z zatkanym pochłaniaczem, przypiekanie, kłucie ostrym przedmiotem opuchlizny, zakładanie samo zaciskających się kajdanek, które przy każdym ruchu coraz mocniej i boleśniej zaciskały się na przegubach rąk.
Od 24 do 26 października 1941 roku ks. Kazimierz jechał w bydlęcym wagonie do obozu koncentracyjnego Auschwitz (Oświęcim), w którym oznaczono go numerem 21962. Przebywał w bloku 8, w izbie nr 4. Pracował w betoniarni. Był bardzo lubiany, dzielił się swoją porcją żywności z kolegami. Nie dostrzegano w nim zwątpienia.
Krzepił ludzi na duchu. W tym czasie w Radomiu w jego obronie wystąpił biskup Jan Kanty Lorek, ordynariusz diecezji, pragnąc uwolnić go z obozu. W dniu 11 grudnia 1941 roku nadszedł z Sądu Doraźnego w Radomiu wyrok śmierci, podobno na życzenie starosty koneckiego Fitinga. Ks. Kazimierz Sykulski został rozstrzelany 11 grudnia 1941 roku o godz. 15, w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Ciało zostało spalone w krematorium.
Dnia 13 czerwca 1999 roku w Warszawie Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił ks. Kazimierza Sykulskiego Błogosławionym, w gronie 108 męczenników niemieckich zbrodni.
Błogosławiony Krystyn Gondek, męczennik.
18 kwietnia 1933 r. złożył śluby wieczyste i przyjął imię zakonne Krystyn. Trzy lata później otrzymał święcenia kapłańskie w Przemyślu. Pierwszym miejscem jego posługi był klasztor franciszkański w Chełmie. Stamtąd rok później został powołany do Włocławka.
Po wybuchu II wojny światowej Włocławek znalazł się w tzw. Okręgu Rzeszy Kraj Warty, przyłączonym do niemiec. Został objęty akcją fizycznej eksterminacji polskiej inteligencji oraz polskich warstw kierowniczych. W jej ramach 26 sierpnia 1940 r. aresztowane zostało przez gestapo prawie całe duchowieństwo włocławskie. Wśród zatrzymanych franciszkanów był także o. Krystyn. Aresztowanych zawieziono do obozu przejściowego w Szczeglinie. Po krótkim pobycie o. Krystyn przewieziony został do niemieckiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Stamtąd 14 grudnia 1940 r. przewieziono go do Dachau, gdzie otrzymał numer 22779.
Ojciec Krystyn przeczuwał, że nie przeżyje czasu obozu. Pisał listy, w których prosił o modlitwę. Zgadzał się z wolą Bożą. Jego rodzina i znajomi próbowali uzyskać zwolnienie, matka napisała nawet list do samego Hitlera. W 1942 r. niemcy zaczęli więźniów znajdujących się - według ich nomenklatury - w "stanie beznadziejnym" najpierw izolować, a potem wywozić z Dachau w tzw. "transportach inwalidów" do Hartheim, gdzie wszystkich mordowano w komorach gazowych. Również o. Krystyna przeniesiono do obozowego "szpitala". Nie dożył do "transportu" - zmarł 23 lipca 1942 r. z wyczerpania i głodu. Jego ciało spalono w obozowym piecu krematoryjnym, a prochy rozrzucono po okolicznych polach.
Rozpaczliwa próba uratowania syna przez matkę poprzez wysłanie listu do Hitlera doczekała się odpowiedzi: najścia gestapo i przeszukania mieszkania. Parę dni później niemcy przysłali wiadomość o śmierci Wojciecha.
Został beatyfikowany przez św. Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 r. w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej. Wraz z nim do chwały ołtarzy papież podniósł czterech innych franciszkanów: o. Anastazego Jakuba Pankiewicza, br. Brunona Jana Zembola, br. Marcina Jana Oprządka i o. Narcyza Jana Turchana.
Każda z osób beatyfikowana wśród 108 zasługiwała na osobną uroczystość.
To się "gubi w tłoku" - te szczegóły z ich życia są warte osobnej opowieści.
Dlatego vlepiam te osobne opowieści. One są niesamowite. A czy JP2 był kanonizowany z J23 czy sam, to nie ma wielkiego znaczenia.
Dzięki za ten wątek.
Nie wlepiam krzyżyków ale czytam codziennie.
👣
🐾
🐾
Błogosławiona Leokadia Matuszewska, męczennica.
Kolejna z nowogrodzianek. Niewiele o niej piszą, to nie będę wklejał. Ten ich czyn jest nieprawdopodobny. Jaka to musiała być formacja...
Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5 marca 2000 r.
Błogosławiony Leon Nowakowski, męczennik.
…
Wtedy aliści, „mając sporo czasu i odpowiednie warunki”30.v.1937 r., życiorys — mimo ciągłych myśli o podjęciu studiów związanych z matematyką — zwyciężyło powołanie i w ix.1932 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku.
W czasie studiów był prezesem bractwa III Zakonu św. Franciszka, czyli pot. tercjarzy franciszkańskich.
Po ukończeniu studiów — zwieńczył je pracą dyplomową pt. „Rozumowe podstawy religii w kulturze” — przyjął 20.vi.1937 r. święcenia kapłańskie z rąk bpa Karola Mieczysława Radońskiego (1883, Kociałkowa Górka – 1951, Włocławek), ordynariusza włocławskiego. Na dokumencie ukończenia włocławskiego seminarium widnieje podpis jego rektora, ks. Henryka Kaczorowskiego (1888, Bierzwienna Długa – 1942, TA Hartheim), który później zostały wyniesiony na ołtarze tego samego dnia, co Leon…
Tego samego roku, w ix.1937 r., został skierowany, przez tegoż bpa Radońskiego, na dalsze studia teologiczne do Lublina, na Wydział Teologiczny Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (dziś Katolicki Uniwersytet Lubelski im. bł. Jana Pawła II). Zamieszkał w Konwikcie Teologicznym.
...
Już w roku następnym aliści został przeniesiony na Papieski Uniwersytet Gregoriański (wł. Pontificia Università Gregoriana), zwany Gregorianum, do Rzymu. Tam miał kontynuować studia teologiczne…
…
W 1939 r. uzyskał rzymski licencjat kanoniczny (w rzymskim systemie naukowym stopień pośredni między stopniem magistra a doktora) z teologii i na wakacje — przed dalszym studiami wyższymi w Rzymie — zdecydował się pojechać do Polski. I tam, w rodzinnej wsi, zastał go wybuch II wojny światowej i agresja niemiecka na Rzeczpospolitą…
Jeszcze w czasie trwania walk, 7.ix.1939 r., szef niem. Reichssicherheitshauptamt RSHA (pl. Główny Urzęd Bezpieczeństwa Rzeszy), Reinhard Heydrich (1904, Halle – 1942, Praga), na odprawie dotyczącej niem. Unternehmen „Tannenberg” (pl. Operacji „Tannenberg”) wydał polecenie: „czołowe warstwy ludności polskiej należy unieszkodliwić w takim stopniu, na ile to jest możliwe”. I rzeczywiście, po napaści rosyjskiej 17.ix i upadku Polski na okupowanych terenach zaborcy rozpoczęli skoordynowaną akcję represji, w pierwszym rzędzie kierując ją przeciw inteligencji i warstwom przywódczym narodu polskiego. Na terenach okupowanych przez niemcy była to tzw. niem. „Intelligenzaktion” (pl. „Akcja Intelligencja”).
niemcy byli przygotowani. Już w vii.1939 r. na polecenie wspomnianego Reinharda Heydricha centrala kontrwywiadu niem. Sicherheitsdienst des Reichsführers SS (pl. Służba Bezpieczeństwa Reichsführera SS) — w skrócie SD — w Berlinie, w oparciu o informacje udzielane przez niemiecką mniejszością zamieszkałą w Polsce, czyli czystą zdradę części obywateli Polski, opracowała niem. „Sonderfahndungsbuch Polen” (pl. Specjalna księga Polaków ściganych listem gończym), czyli listą proskrypcyjną osób uznanych przez niemców za „wrogów Rzeszy”. Alfabetyczny wykaz ponad 61,000 osób — danych osobowych, adresów — opublikował w formie książki Reichskriminalpolizeiamt RKPA (pl. Urząd Policji Kryminalnej Rzeszy).
W oparciu o to „dzieło” rozpoczęły się niesłychane represje. W oparciu — bo przy okazji Niemcy objęli represjami tysiące innych osób, które uznali za groźne dla nich. Objęły cały obszar zajęty przez Niemcy, a także we wschodniej części kraju — przez Rosjan. Katoliccy kapłani znaleźli się wśród pierwszych ofiar.
Był wśród nich proboszcz bytońskiej parafii, ks. Edmund Wolski (1882, Izbica Kujawska – 1939, Piotrków Kujawski), zatrzymany na początku x.1939 r. I wtedy obowiązki aresztowanego duszpasterza rodzinnej wsi przejął Leon.
Wielokrotnie proszono go, by ukrył się. Odmawiał odpowiadając, że mimo wszelkich niebezpieczeństw „nie może opuszczać ludu, który go teraz bardziej potrzebuje niż kiedykolwiek”: szczególnie w momencie, gdy Bytoń został włączony (dwoma dekretami niemieckiego socjalistycznego przywódcy, Adolfa Hitlera, z 8.x i 12.x.1939 r.) bezpośrednio do Niemiec, do niem. Reichsgau Posen (pl. Okręg Rzeszy Poznań), przemianowanego 29.i.1940 r. niem. Reichsgau Wartheland (pl. Okręg Rzeszy Kraj Warty).
Nie długo cieszył się wolnością. Już 24.x.1939 r. — gdy szedł do kościoła odprawić nabożeństwo różańcowe — został aresztowany przez Gestapo, i przewieziony do Piotrkowa Kujawskiego.
W osadzie nie było aresztu. Dlatego też Leona, oraz kilku innych duchownych z okolicznych parafii, zatrzymanych ostentacyjnie jako „zabezpieczenie” przed atakami na niemieckich żołdaków i kolonistów, zamknięto w piotrkowskim domu parafialnym…
W owym „areszcie” kilkukrotnie odwiedzali go rodzice i rodzeństwo, przynosząc żywność. Wszyscy namawiali do ucieczki. Jak przed zatrzymaniem, tak i teraz, stanowczo odmawiał mówiąc, że „nie będzie uciekał, by nie narażać innych na represje Gestapo” — chodziło mu o rodzinę, o parafian…
Po tygodniu, w nocy z 31.x na 1.xi.1939 r., niemcy wyprowadzili wszystkich 8 więzionych księży i w parku majątku Tabaczyńskich (przejętym — czytaj: zrabowanym — po II wojnie światowej przez komunazistów: dziś jednym z parków Piotrkowa Kujawskiego) rozstrzelali…
Zwłoki pomordowanych jeszcze nocą wywieziono, pustymi drogami — obowiązywała godzina policyjna! — z Piotrkowa i pogrzebano w zbiorowej mogile, przy drodze wyjazdowej.
Nie udało się niemcom zatrzeć ślady tej zbrodni i po zakończeniu działań wojennych zwłoki pomordowanych zostały ekshumowane. Spoczęły na cmentarzu parafialnym w Piotrkowie Kujawskim.
Leon beatyfikowany został 13.vi.1999 r. w Warszawie przez św. Jana Pawła II (1920, Wadowice – 2005, Watykan), w gronie 108 błogosławionych polskich męczenników II wojny światowej.
Błogosławiony Leon Wetmański, męczennik.
Po ukończeniu żuromińskiego gimnazjum podjął naukę w Seminarium Nauczycielskim w Wymyślinie (Skępe). Z powodu udziału w strajku szkolnym, w 1905 roku został wydalony ze szkoły z ostatniego, trzeciego roku nauki. W rok później wstąpił do Seminarium Duchownego w Płocku. Podczas studiów wyróżniał się pracowitością, rozwagą i uczynnością. Święcenia kapłańskie z rąk biskupa A.J. Nowowiejskiego przyjął 23 czerwca 1921 roku. Skierowany przez biskupa do Petersburga ukończył tam studia na Akademii Duchownej i pozostał aż do roku 1918, pracując w tamtejszym seminarium duchownym, pomagając jako duszpasterz uchodźcom z kraju, działając też na rzecz sierot, ludzi ubogich i potrzebujących.
Po powrocie do kraju mianowany został wykładowcą ascetyki i mistyki oraz ojcem duchownym w płockim seminarium. Uczniowie Seminarium Niższego i klerycy Seminarium Wyższego darzyli go powszechnym szacunkiem i poważaniem, jako dobrego spowiednika i mistrza, gorliwego kaznodzieję i oddanego profesora. Był inspiratorem wielu cennych inicjatyw, założył min. koło misyjne i abstynenckie.
W roku 1928 roku papież Pius X mianował go biskupem pomocniczym w Płocku. W swojej posłudze biskup Leon wspomagał arcybiskupa Nowowiejskiego, wizytując parafie, udzielając sakramentu bierzmowania, konsekrując nowe świątynie. Szczególną pasją posługiwania biskupa Leona stała się charytatywno - pastoralna działalność na rzecz ubogich i potrzebujących oraz praca rekolekcyjna pośród kapłanów, sióstr zakonnych i wiernych świeckich. Otworzył w Płocku biuro Caritas, wznowił działalność stołówki i kuchni dla ubogich, doprowadził też do powstania w mieście Towarzystwa Dobroczynności. Był prawdziwym ojcem ubogich”. Głosił nawet rekolekcje dla więźniów osadzonych w płockim więzieniu. W roku 1936, Episkopat Polski, w uznaniu zasług biskupa Wetmańskiego wybrał go Dyrektorem krajowym Unii Apostolskiej Kapłanów w Polsce.
28 lutego 1940 roku, wraz z sędziwym arcybiskupem A.J. Nowowiejskim został internowany w Słupnie. Tutaj w miejscowym kościele odprawiał Msze święte, głosił kazania, a nawet, w zastępstwie biskupa ordynariusza potajemnie udzielał święceń kapłańskich szesnastu alumnom. W marcu 1941 roku został ponownie aresztowany i wraz z Arcybiskupem i innymi księżmi wywieziony do obozu koncentracyjnego w Działdowie. Warunki życia w hitlerowskim obozie śmierci, prześladowania i poniżenia nie powstrzymały jego pasterskiej gorliwości i troski o innych. W chwilach próby i cierpienia wspierał modlitwą innych współwięźniów kapłanów.
Okoliczności jego śmierci nie są znane. Zamordowany został prawdopodobnie 10 października 1941 roku.
Jan Paweł II w dniu 12 czerwca 1999 roku w Warszawie zaliczył go do grona błogosławionych.
Sługa Boża
Stanisława Leszczyńska
(1896-1974)
Stanisława Leszczyńska urodziła się w Łodzi dnia 8 maja 1896 roku. Ochrzczona została w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP. Jej rodzice Jan i Henryka Zambrzyccy mieszkali na Bałutach, przy ul. Żurawiej 7. Ojciec Stanisławy nie miał stałego miejsca pracy. Trudnił się pracami stolarskimi, które wykonywał w domu. Kiedy Stanisława była jeszcze dzieckiem ojciec jej został powołany na 5 lat do wojska rosyjskiego i przebywał w Turkiestanie. Matka, Henryka pracowała przez 12 godzin w fabryce Poznańskiego. Mimo niełatwych warunków Stanisława dość wcześnie rozpoczęła edukację szkolną. Najpierw w wieku 7 lat uczęszczała na prywatna naukę a dwa lata później rozpoczęła naukę w prywatnym progimnazjum Wacława Maciejewskiego w Łodzi.
W 1908 r. cała rodzina wyjeżdża do Brazylii, gdzie w Rio de Janeiro przebywała bliska krewna ze strony matki Stanisławy. Pobyt ten spowodowany celem zarobkowym trwał zaledwie 2 lata. Po powrocie do Łodzi Stanisława podjęła przerwana naukę w progimnazjum, która ukończyła przed rokiem 1914.
Wraz z rozpoczęciem I wojny światowej ojciec Leszczyńskiej został znowu powołany do wojska a sama Stanisława pracowała w Komitecie Niesienia Pomocy Biednym. Był to okres bardzo trudny dla Stanisławy wraz z matką i dwoma młodszymi braćmi.
Dnia 17 października 1916 r. Stanisława zawarła małżeństwo z Bronisławem Leszczyńskim, który był z zawodu drukarzem. W 1917 r. przychodzi na świat syn Bronisław a dwa lata później córka Sylwia. W 1920 r. rodzina Leszczyńskich przenosi się do Warszawy, gdzie Stanisława podejmuje naukę w Szkole Położniczej. W 1922 r. po ukończeniu szkoły z nagrodą, Stanisława wraz z rodziną wraca do Łodzi i podejmuje pracę jako położna, którą pełni 40 lat. "Swoja pracę zawodową bardzo kochała i zachwycała się każdym nowonarodzonym dzieckiem. Opowiadała nam o dzidziusiach z uśmiechem" - notuje jej córka Sylwia. W 1922 r. przychodzi na świat syn Stanisław, a w rok później najmłodszy syn Henryk.
Wraz z II wojną przychodzą na rodzinę Leszczyńskich ciężkie czasy. W związku z wcieleniem ul. Żurawiej do getta, przeprowadzają się na ul. Wspólna 3. Leszczyńscy wydatnie pomagają Żydom w getcie (żywność, fałszywe dokumenty). Stało się to powodem aresztowania Stanisławy oraz jej dzieci: Sylwii, Stanisława i Henryka przez gestapo. Mężowi i najstarszemu synowi Bronisławowi udało się zbiec. Mąż Stanisławy, choć uciekł gestapowcom, to jednak nie dożył końca wojny, zginął w Powstaniu Warszawskim.
17 kwietnia 1943 r., Stanisława wraz z córką Sylwią po przesłuchaniach w siedzibie gestapo została przewieziona do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie otrzymała numer obozowy 41335 a córka 41336. W czasie rewizji udało się Leszczyńskiej zachować zaświadczenie uprawniające ją do wykonywania zawodu położnej, dzięki temu została mianowana położną obozową.
To właśnie ona odpowiedziała obozowemu lekarzowi w esesmańskim mundurze dr Mengele, gdy ten kazał jej zabijać nowonarodzone dzieci: "Nie, nigdy. Nie wolno zabijać dzieci!" Każdego dnia i każdej nocy gdy przyjmowała na świat dziecko, które starała się ocalić za wszelka cenę, czynem swoim odpowiadała hitlerowskim zbrodniarzom - nie, nigdy! Całą gehennę obozu opisała Leszczyńska po latach w swym wstrząsającym "Raporcie położnej z Oświęcimia". Położną obozową pozostała do końca, do dnia 26 stycznia 1945 r, w którym to dniu obóz został wyzwolony. Teren obozu opuściła wraz z córką 2 lutego 1945 r. Pierwsze swoje kroki skierowała do kościoła w Oświęcimiu, gdzie przyjęła sakramenty święte.
Po szczęśliwym powrocie synów, Stanisława zamieszkała w Łodzi przy ul. Zgierskiej 99 i podjęła pracę położnej. Każdy poród, który odbierała był omodlony, do modlitwy zachęcała również rodzącą matkę.
27 stycznia 1970 r. nastąpiło spotkanie w Warszawie St. Leszczyńskiej z matkami oświęcimskimi i dziećmi urodzonymi w obozie.
W 1973 r. pogorszył się stan zdrowia Stanisławy Leszczyńskiej. Podczas choroby codziennie przyjmowała Komunię św., co łagodziło jej cierpienia. Zmarła 11 marca 1974 r. Pogrzeb odbył się na cmentarzu św. Rocha na Radogoszczy w Łodzi. W setną rocznicę urodzin Stanisławy Leszczyńskiej (1996 r.) jej doczesne szczątki zostały przeniesione z cmentarza do kościoła Wniebowzięcia NMP, w którym została ochrzczona.
Błogosławiony Ludwik Pius Bartosik, męczennik.
23 czerwca 1935 roku przyjął święcenia zakonne w Krakowie. Ponieważ był chory na gruźlicę wysłano go do klasztoru w Krośnie. Przebywał tam tylko rok, gdyż O. Maksymilian Kolbe wezwał go do współpracy w klasztorze w Niepokalanowie. Był ofiarnie pracującym duszpasterzem, wiele czasu poświęcał na spowiadanie. Pracował też w redakcji „Rycerza Niepokalanej” i „Małego Rycerzyka Niepokalanej”. Gorliwie czcił Matkę Bożą. O. Maksymilian widział w nim przyszłego przełożonego klasztoru w Niepokalanowie i przygotowywał do tej funkcji. 19 września 1939 roku wraz z dużą grupą współbraci był aresztowany. W miarę możliwości pomagał, zwłaszcza duchowo współwięźniom. 8 grudnia zakonnicy zostali niespodziewanie zwolnieni i wrócili do Niepokalanowa.
Jednak 17 lutego 1941 roku ponownie został aresztowany z trzema jeszcze współbraćmi, wśród nich był O. Maksymilian Kolbe. Po 6 tygodniach przesłuchań i tortur w więzieniu na Pawiaku w Warszawie, przewieziono ich do obozu w Oświęcimiu. Otrzymał numer 12832. Ciężko pracował przy pracach budowlanych, był bity i maltretowany. On pierwszy, najszybciej jak to było możliwe, zawiadomił wspólnotę w Niepokalanowie o heroicznym czynie i śmierci O. Maksymiliana. Spontanicznie, ale przekonany o świętości O. Maksymiliana ułożył modlitwę o uwolnienie przez jego wstawiennictwo:
Mówił też:
Nie tylko mówił, przede wszystkim świadectwem życia, tam w obozie potwierdzał prawdziwość tych słów. Powtarzał też słowa z Listu do Rzymian:
Te słowa niosły pociechę i jemu samemu i były umocnieniem dla tych z którymi cierpiał. Jak tylko mógł starał się pomóc i ulżyć współwięźniom: pomagał zwłaszcza chorym, a wszystkich pocieszał duchowo. Był przez nich nazywany „apostołem cierpienia”.
Prawdopodobnie jesienią 1941 roku trafił do obozowego „szpitala” z powodu zapalenia skóry i bolesnej rany na nodze. Tak jak wcześniej w czasie pobytu w obozie, tak i chorym współwięźniom niósł pociechę duchową. Dużo spowiadał, choć było to zabronione. W wieku 32 lat, zmarł w nocy 12 grudnia 1941 roku, zdążył go wyspowiadać współwięzień ks. Konrad Szweda.
Beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 w grupie 108 polskich męczenników.
Błogosławiony Ludwik Roch Gietyngier, męczennik.
Syn Władysława i Józefy z domu Maślankiewicz. Po zakończeniu studiów na wydziale filozoficzno-teologicznym Seminarium Duchownego w Kielcach, przyjął na Jasnej Górze, z rąk bpa Teodora Kubiny święcenia kapłańskie (25 czerwca 1927 roku).
Tytuł magistra teologii uzyskał za pracę: Parafia świętego Zygmunta w Częstochowie pod rządami 00. Paulinów, na Uniwersytecie Jagiellońskim (1929).
W następnych latach prowadził działalność dydaktyczną w szkołach diecezji częstochowskiej, jako katecheta i przygotowywał na UJ pracę doktorską: Dzieje dekanatu częstochowskiego pod zaborem rosyjskim.
Od 1929 do 1934 r. był wikariuszem parafii św. Trójcy i prefektem szkół w Będzinie. Pełnił obowiązki kościelnego asystenta Koła Związku Inteligencji Katolickiej, moderatora II Sodalicji Pań Nauczycielek pod wezwaniem Matki Boskiej Różańcowej i św. Teresy od Dzieciątka Jezus (w Częstochowie).
Od 1 września 1941 r. ks. Ludwik Gietyngier miał rozpocząć pracę na stanowisku dyrektora Prywatnego Biskupiego Gimnazjum Męskiego im. T. Kościuszki diecezji częstochowskiej w Wieluniu. Na przeszkodzie stanął wybuch II wojny światowej oraz okupacja niemiecka. Wieluń wraz z okolicami został włączony do Kraju Warty. Sytuacja duchowieństwa katolickiego była tutaj bardzo ciężka. Biskup zalecał jednak kapłanom, by trwali na powierzonych im parafiach. Ks. Gietyngier przebywał już w Wieluniu, gdy jesienią 1939 r. zabrakło duszpasterza w parafii Raczyn. Przyjął wówczas nominację na stanowisko tamtejszego proboszcza.
6 października 1941 r. został aresztowany przez gestapo i wraz z innymi kapłanami z powiatu wieluńskiego przewieziony do obozu przejściowego w Konstantynowie k. Łodzi. Po trzech tygodniach wysłano go transportem kolejowym wraz ze wszystkimi kapłanami do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie otrzymał numer 28 288.
Bardzo trudne warunki więzienne w Konstantynowie, męcząca podróż oraz terror pierwszych dni pobytu w Dachau pogorszyły stan zdrowia ks. Ludwika Gietyngiera. 30 listopada 1941 r. odprowadzono go do „szpitala” obozowego, gdzie został powalony na ziemię przez jednego z najokrutniejszych oprawców. Sepp Hayden deptał go po brzuchu, a potem zamordował.
Beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II w Warszawie 13 czerwca 1999 w grupie 108 polskich męczenników.
Czy ktokolwiek zauważył, że na dziś przypada rocznica śmierci tego świętego kapłana?
Ja nie.
Modliłem się do Św. Andrzeja Apostoła.
No to:
Blessed Ludwik Roch Gietyngier, pray for us!
♰♰♰
👣
🐾
🐾
Dziś wklejam krótką notkę wikipedyjną, ale zachęcam do kliknięcia w link na dole wpisu. Dopiero bogatszy opis daje nam namiastkę jakiegoś pojęcia, jak to wszystko było...
Błogosławiony Ludwik Mzyk, męczennik.
Pochodził z rodziny górniczej. Jego ojciec był sztygarem w kopalni węgla kamiennego Prezydent w Chorzowie, a matka Franciszka z domu Hadasz, pochodziła z Bytkowa (obecnej dzielnicy Siemianowic Śląskich). Ludwik był piątym dzieckiem spośród dziewięciorga rodzeństwa. Ukończył szkołę w Chorzowie Starym (późniejsza Szkoła Podstawowa nr 24 im. Powstańców Śląskich). W 1918 wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego Księży Werbistów w Nysie, tam też otrzymał maturę w 1926 Następnie wstąpił do nowicjatu zgromadzenia księży werbistów w Sankt Augustin w niemczech. 30 października 1932 przyjął w Rzymie święcenia kapłańskie. Trzy lata później objął urząd magistra nowicjatu w nowo otwartym Domu Misyjnym w Chludowie, a w 1939 został jego przełożonym.
Gdy rozpoczęła się II wojna światowa został wywieziony przez Gestapo do Poznania. 25 stycznia 1940 został aresztowany i następnie 1 lutego 1940 umieszczony w niemieckim obozie zagłady w Forcie VII. 20 lutego 1940 do celi, gdzie przebywał ksiądz Ludwik, wpadli dwaj oficerowie, którzy zaczęli go torturować. W nocy, skatowanego o. Mzyka żołnierze niemieccy wyprowadzili z celi, a podoficer Dibus zabił go strzałem w tył głowy.
Proces beatyfikacyjny
13 czerwca 1999 został ogłoszony przez Jana Pawła II błogosławionym wśród 108 męczenników II wojny światowej. Błogosławiony Ludwik znalazł się na okolicznościowym datowniku w 1999.
https://chludowo.werbisci.pl/dom-misyjny/nasi-blogoslawieni-meczennicy/blogoslawiony-o-ludwik-mzyk-svd/
Ponownie, żeby nie obciążać serwera nadmierną liczbą znaków, wklejam notkę wikipedyjną a pod nią link, do kliknięcia w który gorąco zachęcam.
Błogosławiony Maksymilian Binkiewicz, męczennik.
Był synem Romana i Stanisławy z Czubasiewiczów. Jako dziecko chorował i rodzice liczyli się z jego rychłą śmiercią. Poprawę stanu zdrowia wiązano z przystąpieniem do pierwszej Komunii Świętej. Po ukończeniu szkoły średniej (1926) wstąpił do nowo powstałego w Krakowie Seminarium Duchownego diecezji częstochowskiej. Uczęszczał też na wykłady na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk bpa Teodora Kubiny 21 czerwca 1931 roku na Jasnej Górze.
Mianowany prefektem w Seminarium Duchownym diecezji częstochowskiej w Krakowie podjął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim i w 1933 r. ukończył je pracą z zakresu teologii moralnej pt. „Geneza i rozwój miłości w przedstawieniu św. Bernarda”, uzyskując tytuł magistra na Wydziale Teologicznym. Był prefektem w prywatnych gimnazjach Sosnowca, a następnie w Niższym Seminarium Duchownym w Wieluniu, pełniąc jednocześnie obowiązki rektora kościoła św. Józefa.
Z upoważnienia bp Kubina podjął się misji tworzenia Koła Inteligencji Katolickiej na terenie diecezji częstochowskiej.
Po wybuchu II wojny światowej zastąpił aresztowanego proboszcza ks. Wincentego Śliwińskiego w parafii Konopnica. Kraj Warty (niem. Reichsgau Wartheland) staraniem Artura Greisera miał się stać wzorcem w walce z Kościołem katolickim w ramach ziem wcielonych do Rzeszy Niemieckiej. 6 października 1941 nastąpiły masowe aresztowania kapłanów byłego powiatu wieluńskiego. Po krótkim pobycie w obozie przejściowym w Konstantynowie został przewieziony razem z innymi duchownymi do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau (27 października 1941), zarejestrowany jako numer 28450.
Rozmodlony, pogodnie znosząc cierpienia nieludzkiego traktowania, niosąc pomoc chorym i starszym, skatowany 23 czerwca 1942 podczas ciężkiej pracy, zmarł następnego dnia.
Ostatnie chwile jego życia i śmierć opisał ks. Jan Kabziński, również więzień obozu koncentracyjnego w Dachau:
https://www.swietyjozef.kalisz.pl/dachau/34.html
Św. Maksymilian
Beatyfikowany przez papieża Pawła VI w dniu 17 października 1971 r.
Kanonizowany przez papieża Jana Pawła II w dniu 10 października 1982 r.
Błogosławiony Marcin Oprządek, męczennik.
Ukończył sześcioklasową szkołę ludową. Po jej ukończeniu dla dziecka z ubogiej rodziny wiejskiej nie było w tamtych latach zbyt wielu otwartych dróg, jakbyśmy to dziś nazwali, kariery. Dlatego już od wczesnych lat młodzieńczych musiał pracować, wspomagając rodzinę, jako robotnik.
A jednocześnie nie zaniedbywał swojej formacji duchowej. Był „wzorem pobożności w całej parafii", mówił o nim ówczesny proboszcz. W taki sposób dojrzewało w nim powołanie…
Habit Braci Mniejszych (łac. Ordo Fratrum Minorum, OFM, pot. franciszkanie) przywdział w 1912 r. w klasztorze św. Kazimierza w Krakowie. Decyzję swą wyjaśniał: „Od kilku lat nosiłem się z zamiarem wstąpienia do zakonu, by w tym świętym stanie zapewnić sobie zbawienie duszy. Jednakowoż żyjąca staruszka matka, a także chory brat, byli przeszkodą w wypełnieniu tego zamiaru. Teraz po śmierci matki i brata, jestem zupełnie wolny w rozporządzaniu sobą, dlatego postanowiłem ten zamiar wykonać"List do przełożonego prowincji Matki Bożej Anielskiej. Nie odczytujmy słów „przeszkoda” jako coś, co należy „usunąć” – obowiązek rodzinny, powołanie do opieki nad tymi, którzy przez tyle lat sprawowali opiekę nad dorastającym Janem, przyjęte zostały z pokorą dziecka Bożego i dziecka swoich rodziców… Do końca opiekował się umierającą matką i jednym z braci…
Stając się „bratem mniejszym” za patrona obrał sobie świętego Marcina. To wtedy paść miały o nim słowa „Będzie klasztor miał z niego posługę rzetelną i pewną”…
Początkowo przebywał w Wieliczce, a potem przeniesiony został do Sądowej Wiszni (w czasie II Rzeczpospolitej w województwie lwowskim)…
Tam zastał go wybuch I wojny światowej i powołanie – nie złożył wszak jeszcze żadnych ślubów - do wojska austriackiego. W szeregach 13 pułku, tzw. „krakowskiego”, przebył całą kampanię, aż do 1918 r. …
Wojna nie zmieniła wszelako decyzji o powołaniu zakonnym. Rok po zakończeniu działań wojennych był z powrotem w klasztorze, tym razem we Włocławku, a w 1921 r., po dwóch latach nowicjatu, złożył w Wieliczce pierwsze śluby zakonne. Trzy lata później złożył śluby wieczyste.
We Włocławku zastał go w 1939 r. wybuch kolejnej, II wojny światowej i okupacja niemiecka. Natychmiast rozpoczęły się aresztowania i prześladowania, w szczególności polskiej inteligencji. A do nich niewątpliwie zaliczano osoby stanu duchownego…
I już w 1940 r. „Marcin Jan został aresztowany wraz z dwoma kapłanami i dwoma braćmi. W siedzibie gestapo stawili się wszyscy dobrowolnie, uwierzywszy funkcjonariuszowi, że jeszcze tego samego dnia pojadą do klasztoru w niemczech, celem nauczenia się języka niemieckiego. Na czas ich nieobecności przyjadą zaś zakonnicy z niemiec. Prawdziwość słów gestapowca zdawał się potwierdzać fakt pozostawienia na miejscu dotychczasowego przełożonego”o. Bogdan Brzuszek, „Męczennicy za wiarę 1939-1945”.
„Prawdziwość słów” owego niemca wkrótce zweryfikowała rzeczywistość. Aresztowanych przewieziono do majątku Szczeglin koło Poznania, a stamtąd po paru dniach do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen koło Oranienburga. Po trzech miesiącach (bynajmniej nie odpoczynku – więźniowie nawet w obozach przejściowych zmuszani byli do pracy ponad siły) wszystkich zawieziono do obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager, KL) w Dachau.
Przez prawie półtorej roku Marcin zmuszany był do nieludzkiej pracy na sąsiadujących z obozem polach i plantacjach, bity, gnębiony, nieustannie głodny, poniżany – jak wszyscy współwięźniowie, kapłani i zakonnicy przetrzymywani w specjalnym komando dla katolickich księży.
Na początku maja 1942 r. niemcy znienacka ogłosili, że starsi i inwalidzi mogą „zgłaszać się na wyjazd do obozu specjalnego”, o mniejszym rygorze. Wśród wielu, którzy „zaproszenie” przyjęli (między nimi kapłani i zakonnicy), był i brat Marcin – miał wszak zniekształconą dłoń i nie miał palca u lewej ręki…
Jak we Włocławku, tak i w Dachau słowo niemieckiego oprawcy zweryfikowało życie. W dniu wyjazdu z Dachau wyjeżdżający „po wyczytaniu rano nazwisk przez pisarza bloku, mają czas do godziny pierwszej w południe. Można się jeszcze pożegnać. Są między skazanymi prałaci, doktorzy teologii, kanonicy, ludzie nauki i wiedzy, są duszpasterze i wikariusze, którzy dopiero rozpoczęli kapłańską pracę. Nadchodzi cudowne południe majowego dnia. Za pół godziny muszą stanąć na placu apelowym, który już obstawiono obozową policją. Padają ostatnie słowa. Cicho, bo coś trzyma za krtań. Z placu apelowego dochodzi głos zachrypłej syreny. Z Bogiem! Niech Bóg prowadzi […]”ks. Henryk Malak.
„W obozie do końca był człowiekiem modlącym się, ufającym w Bożą Opatrzność”, napisał o nim współwięzień Dachau, Wincenty Kula…
Pociągi z „ochotnikami” zatrzymywały się albo w Mauthausen albo w Linzu. Stamtąd przewożonych upakowywano w samochodach dostawczych i kierowano w stronę Hartheim k. Linzu (Hertheim było jednym z miejsc, w którym niemcy dokonywali eutanazji - eksterminacji osób chorych psychicznie i niepełnosprawnych w ramach tzw. akcji T4). Krótki przejazd wystarczał: celem nie było „letnisko”, ale … krematorium.
Brat Marcin został w takim wozie, wraz z 115 współwięźniami, świeckimi i zakonnikami, zagazowany 18 maja 1942 r. – „akcja” zajęła 5 do 7 minut. Zwłoki spalono w krematorium…
Marcin Jan Oprządek został beatyfikowany przez Jana Pawła II 13.vi.1999 r. w Warszawie w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej.