przemk0 [quote="qiz"] Nie przeszkadza, teraz gazik da się założyć nawet do diesla, nie wiem tylko czy cenowo się to kalkuluje bo taka instalacja kosztuje.
"Zgazowane" diesle pracują zwykle na mieszance gaz/ropa w stosunku 3/7 albo (rzadziej) 8/2. Takie silniki mają tez wyższą sprawność, a tym samym osiągi - ale cena instalacji jest bardzo wysoka. W zasadzie opłaca się to tylko w ciężkim, stale pracującym i przerabiającym hektoliry paliwa sprzęcie.. A wracając do pana pisorza, niewątpliwie rację mają koledzy przypominający, że promowanie go jest elementem polityki kulturalnej. Zresztą, moim zdaniem, nie tyle niemieckiej co "niepolskiej" - taka bardziej subtelna pedagogika wstydu, w formie "pedagogiki ociachu". Czy pan pisarz gra swoją rolę świadomie? Nie wiem, bo w jego głowie nie siedzę. Nie czytałem "Morfiny", ale wydaje mi się, że jego stosunek do identyfikacji narodowej najlepiej oddaje fragment z "Zimnych wybrzeży" - w opisie rodziny głownego bohatera, ślązaka, pojawia się stwierdzenie, że ludzie, na "pewnym poziomie" powinni mieć pomoc domową, automobil no i zdecydować się na jakąś swiadomość narodową. I tak właśnie wydaje się robić sam pisaż - "narodowość Śląskoska" jest po postu dla niego elementem kreacji - takim samym jak fryzura, buty itp. Poza tym, moim zdaniem, nie jest on też bynajmniej złym pisarzem. Czyta się go w zasadzie przyjemnie. Np w "Drachu" bardzo dobrze oddaje pewien sposób mówienia, który doskonale pamiętam z mojego wiejskiego dzieciństwa - potam, telewizory to wykorzeniły ale w pamięci pozostało...
MarianX : SzT jest rozpoznawalny raczej w dość ograniczonym kręgu osób
No, ale to się właśnie zmienia, bo o Twardochu mówią teraz wszyscy. Poprzednim ambasadorem była Anna Mucha, no to sami przyznacie że jednak Twardoch lepiej pasuje do wizerunku Mercedesa niż Mucha?
Bo ja wiem? Jedno i drugie pasuje najlepiej pod latarnię...
Widać u pisarza konsekwencję. Korzysta ze swoich 5 minut sławy i spija konfitury. I niech mu będzie. Że akurat Mercedes, no cóż... Nie tak dawno temu kochał jeszcze Alfa Romeo i prawie że nie mógł się z nim rozstać. Morfiny i Dracha nie czytałem, ale wielu znajomych uważa te powieści za udane. Ja mam na koncie te wcześniejsze, czytało mi się je dobrze, z Wiecznym Grunwaldem włącznie. Natomiast poza u pisarza jest tak przeogromna, że ciężko znieść jego enuncjacje fejsbukowe, ale znoszę
agent Nie tak dawno temu kochał jeszcze Alfa Romeo i prawie że nie mógł się z nim rozstać.
Niedokładnie. Apologię Alfy napisał właśnie z tego powodu, że pragnął się z nią rozstać
I wtedy padło kultowe zdanie "Jeśli komuś podobają się wyłącznie niemieckie samochody, to niech sobie dalej ogląda bawarskie porno i skrycie marzy o Endlösung der Judenfrage." Tak, internet pamięta, że panu pisarzowi zdarza się wylizywać tam, gdzie wcześniej napluł. PS. Nie wiem jak wygląda bawarskie porno ale inne rzeczy w Bawarii są piękne - góry, BMW, architektura i nawet czasem dziewczyny. The author has edited this post (w 08.07.2015) Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Planck Kiedy nas On będzie sądził i stać będziemy pomiędzy Piłsudskim, Wojtyłą i Sienkiewiczem, a padnie pytanie: coście robili - to my na to piskliwie: "z Twardochem się rozprawialiśmy, Wysoki Sądzie". A Wysokiemu Sądowi brzuch się będzie trząsł ze śmiechu.
A wtedy kulega Plonk odpowie z dumą "poświęciłem mu pińć najmondrzejszych postów wygłoszonych ex cathedra. I wszyscy spoważnieją, zapadnie chwila patetycznej ciszy, po czym rozlegną się głośne oklaski.
Planck : Kiedy nas On będzie sądził i stać będziemy pomiędzy Piłsudskim, Wojtyłą i Sienkiewiczem, a padnie pytanie: coście robili - to my na to piskliwie: "z Twardochem się rozprawialiśmy, Wysoki Sądzie". A Wysokiemu Sądowi brzuch się będzie trząsł ze śmiechu.
A wtedy kulega Plonk odpowie z dumą "poświęciłem mu pińć najmondrzejszych postów wygłoszonych ex cathedra. I wszyscy spoważnieją, zapadnie chwila patetycznej ciszy, po czym rozlegną się głośne oklaski.
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
Bardzo prosimy o unikanie tematów osobistych. Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Peedzcie mi - dlaczego pewne rzeczy (dla mnie - rzeczy oczywiste) wiem na kilka lat wcześniej niż inni? Buca nie znosiłem już, kiedy brylował na FF.
To pytanie pytanie, czy bardziej retoryczne ? Bo w przypadku szybkiego rozpoznania Pisarza to po prostu intuicja. Ja miałem podobnie, tyle że nawet nie o to, że nie znosiłem. Nie dostrzegałem. Z mojego punktu widzenia to był zupełnie pomijalny człowiek, nawet nie pamiętam na jakiej podstawie tak go olewałem, po prostu się we łbie coś tak poukładało.
Natomiast to co wyrabia obecnie Pan Pisarz pokazuje, że jest to kolejna osoba, która się nie nadaje. Przerosła go sytuacja, ale i nie było takiej możliwości, żeby go nie przerosła. Gdzieś w zakamarkach duszy siedzą głęboko przyczyny jego wyborów życiowych i coś mi się wydaje, że jak zwykle w środku jest tandeta. Chciał być sławny, mieć kaskę i wypasione bryki, taki był cel, reszta to tylko droga, wybrał akurat taką. I trochę ludzi dało się nabrać.
Gdzieś w zakamarkach duszy siedzą głęboko przyczyny jego wyborów życiowych i coś mi się wydaje, że jak zwykle w środku jest tandeta. Chciał być sławny, mieć kaskę i wypasione bryki, taki był cel, reszta to tylko droga, wybrał akurat taką. I trochę ludzi dało się nabrać.
Zawsze mnie też fascynowało - jak można kochać samochody, jak to wygląda? się manifestuje? - penetracja wydechu, pieszczoty gąbką, wspólna kąpiel w myjni, spanie we wnętrzu? A moze to miłość nie zmysłowa, a pradziwie duchowa - tęsknoty zatem, sny, niepokój, wspólne plany na przyszłość, te wyjazdowe i nie tylko, rozmowy, awantury. ....Ale jak rozumiem odpowiedzialność za słowo - to nie ten adres. "Pisior? Na mój nos on nie będzie długo dyrektorem" -- Donald Tusk
Różne są miłości do samochodów. Dla jednych jest to pokazanie (często udawanie) statusu materialnego, sposób na baby, dowartościowania się, ale równie często jest to po prostu pasja, poparta bardzo głęboką wiedzą, często również historyczną. Mam kolegę, który uwielbia motocykle, szczególnie wojskowe. Grzebie po internetach, zbiera części i składa. Zajmuje mu to lata, dłubie się, dorabia, składa jakieś unikaty, nie do kupienia w całości (albo za wielką kaskę). I się później cieszy jak dziecko. Traktuje motor jak rumaka, to jest jego przyjaciel. Jakaś analogia z tymi końmi jest, również w przypadku dbania o te maszyny. Są też ludzie z pieniądzmi, którzy po prostu sobie robią przyjemności różnymi wypasionymi furami, bez zbędnego lansu. I to jest OK, jakoś motoryzacja wpisuję się w normalne zainteresowanie mężczyzny, nie widzę niczego w tym złego, oczywiście o ile nie ma w tym chorych pobudek.
Gdzieś w zakamarkach duszy siedzą głęboko przyczyny jego wyborów życiowych i coś mi się wydaje, że jak zwykle w środku jest tandeta. Chciał być sławny, mieć kaskę i wypasione bryki, taki był cel, reszta to tylko droga, wybrał akurat taką. I trochę ludzi dało się nabrać.
Chyba to jest kluczowe słowo - tandeta.
Jest znakomita sztuka, która traktuje o fikcyjnym spotkaniu Bacha z Haendlem. Nie wiem na ile było to pokazanie faktycznych charakterów obu kompozytorów, ale dla potrzeb rozróżnienia postaw i typów ludzkich znakomite zestawienie. Czysty geniusz, talent, uwikłany w prozę życia, zupełnie pozbawiony blichtru ludzi wybitnych w kontraście do człowieka, który swój talent potraktował jako sposób do osiągnięcia odpowiedniego statusu społecznego i materialnego. Muzyka robiona dla sławy w kontraście do muzyki granej w duszy. Z Haendla wyłaziło w końcu prostactwo, przedmiotowe traktowanie ludzi, wszechobecne udawanie i jeden wielki kompleks. Tak jak to w życiu jest prawie zawsze, jeżeli od początku motywacja do działania czy tworzenia miała chore, egoistyczne pobudki. Jeżeli nawet na początku drogi, gdzieś to jest schowane, to po osiągnięciu odpowiedniego statusu, po liźnięciu sławy, demon budzi się wtedy i przejmuje ludzką duszę zupełnie. Śmiem twierdzić, że taka pycha jest gdzieś zalęgnięta w każdym człowieku, nawet jeżeli początek drogi jest naturalny, pobudki są odpowiednie, to bez pewnych uwarunkowań czy to religijnych czy starannego wychowania, sukces niszczy duszę. Ale to nie w kontekście pana Twardocha, on od początku kroczył tam gdzie doszedł.
Gdzieś w zakamarkach duszy siedzą głęboko przyczyny jego wyborów życiowych i coś mi się wydaje, że jak zwykle w środku jest tandeta. Chciał być sławny, mieć kaskę i wypasione bryki, taki był cel, reszta to tylko droga, wybrał akurat taką. I trochę ludzi dało się nabrać.
Chyba to jest kluczowe słowo - tandeta.
Jest znakomita sztuka, która traktuje o fikcyjnym spotkaniu Bacha z Haendlem. Nie wiem na ile było to pokazanie faktycznych charakterów obu kompozytorów, ale dla potrzeb rozróżnienia postaw i typów ludzkich znakomite zestawienie. Czysty geniusz, talent, uwikłany w prozę życia, zupełnie pozbawiony blichtru ludzi wybitnych w kontraście do człowieka, który swój talent potraktował jako sposób do osiągnięcia odpowiedniego statusu społecznego i materialnego. Muzyka robiona dla sławy w kontraście do muzyki granej w duszy. Z Haendla wyłaziło w końcu prostactwo, przedmiotowe traktowanie ludzi, wszechobecne udawanie i jeden wielki kompleks. Tak jak to w życiu jest prawie zawsze, jeżeli od początku motywacja do działania czy tworzenia miała chore, egoistyczne pobudki. Jeżeli nawet na początku drogi, gdzieś to jest schowane, to po osiągnięciu odpowiedniego statusu, po liźnięciu sławy, demon budzi się wtedy i przejmuje ludzką duszę zupełnie. Śmiem twierdzić, że taka pycha jest gdzieś zalęgnięta w każdym człowieku, nawet jeżeli początek drogi jest naturalny, pobudki są odpowiednie, to bez pewnych uwarunkowań czy to religijnych czy starannego wychowania, sukces niszczy duszę. Ale to nie w kontekście pana Twardocha, on od początku kroczył tam gdzie doszedł.
JORGE>
Jeśli tak było jak piszesz (sztuki nie widziałem) to kompleksy co najwyżej wylazły autora sztuki i ewentualnie obraz percepcji muzyki barokowej jakiś czas temu, żeby nie powiedzieć ignorancji. I Bach, i Handel, i w zasadzie każdy inny twórca w tamtym czasie pisał muzykę "komercyjnie". Bach był pracownikiem etatowym, a Handel miał własne muzyczne przedsiębiorstwa, ujmując to w dzisiejszych kategoriach. "Muzyka grana w duszy" to koncepcja romantyczna, beethovenowska.
Nie mam zdania na temat klasy literackiej Szczepana Twardocha. Wyrywkowo znam jego tworczość, a nie podejmuję się odróżniać geniusza od grafomana poza zupelnie oczywistymi przypadkami grafomaństwa lub brakami warsztatowymi. Zdążyłem sobie wyrobić zdanie o jego zachowaniach publicznych : narcyzm, pozerstwo i skandalizowanie - bardzo typowe i tanie sposoby na pozyskanie poklasku i kasy. Mercedes 400, a szczególnie ostentacyjne pokazywanie się z nim, czy obok niego, mieści się w tym nurcie.
Powyższe jednak zwraca uwagę na inne, poważniejsze zagadnienie. Otóż Pan Bóg rozdaje talenty nierównomiernie. Rozliczani jestesmy z ich wykorzystania. Dużo talentów to duże zobowiązanie i duża pokusa, w szcególności ryzyko popadnięcia w pychę. Pan Bóg nie odbiera pysznym talentów. Dlatego wśród wybitnych twórców jest sporo skurwysynów.
Gdzieś w zakamarkach duszy siedzą głęboko przyczyny jego wyborów życiowych i coś mi się wydaje, że jak zwykle w środku jest tandeta. Chciał być sławny, mieć kaskę i wypasione bryki, taki był cel, reszta to tylko droga, wybrał akurat taką. I trochę ludzi dało się nabrać.
Chyba to jest kluczowe słowo - tandeta.
Jest znakomita sztuka, która traktuje o fikcyjnym spotkaniu Bacha z Haendlem. Nie wiem na ile było to pokazanie faktycznych charakterów obu kompozytorów, ale dla potrzeb rozróżnienia postaw i typów ludzkich znakomite zestawienie. Czysty geniusz, talent, uwikłany w prozę życia, zupełnie pozbawiony blichtru ludzi wybitnych w kontraście do człowieka, który swój talent potraktował jako sposób do osiągnięcia odpowiedniego statusu społecznego i materialnego. Muzyka robiona dla sławy w kontraście do muzyki granej w duszy. Z Haendla wyłaziło w końcu prostactwo, przedmiotowe traktowanie ludzi, wszechobecne udawanie i jeden wielki kompleks. Tak jak to w życiu jest prawie zawsze, jeżeli od początku motywacja do działania czy tworzenia miała chore, egoistyczne pobudki. Jeżeli nawet na początku drogi, gdzieś to jest schowane, to po osiągnięciu odpowiedniego statusu, po liźnięciu sławy, demon budzi się wtedy i przejmuje ludzką duszę zupełnie. Śmiem twierdzić, że taka pycha jest gdzieś zalęgnięta w każdym człowieku, nawet jeżeli początek drogi jest naturalny, pobudki są odpowiednie, to bez pewnych uwarunkowań czy to religijnych czy starannego wychowania, sukces niszczy duszę. Ale to nie w kontekście pana Twardocha, on od początku kroczył tam gdzie doszedł.
w rzeczywistości nie do końca wszystko było z tymi 2 kompozytorami, jak to autor sztuki przedstawił - mocno został spłaszczony wizerunek zarówno Bacha, jak i Haendla, choć nie aż tak jak to się stało w wypadku "Amadeusza"
a jednak mogłabym tę sztukę oglądać w nieskończoność - zwłaszcza genialny moment, gdy Haendel z zazdrości zaczyna odmawiać Bachowi geniuszu i w tle włącza się finałowy chór z Pasji wg św. Mateusza
Komentarz
A wracając do pana pisorza, niewątpliwie rację mają koledzy przypominający, że promowanie go jest elementem polityki kulturalnej. Zresztą, moim zdaniem, nie tyle niemieckiej co "niepolskiej" - taka bardziej subtelna pedagogika wstydu, w formie "pedagogiki ociachu". Czy pan pisarz gra swoją rolę świadomie? Nie wiem, bo w jego głowie nie siedzę. Nie czytałem "Morfiny", ale wydaje mi się, że jego stosunek do identyfikacji narodowej najlepiej oddaje fragment z "Zimnych wybrzeży" - w opisie rodziny głownego bohatera, ślązaka, pojawia się stwierdzenie, że ludzie, na "pewnym poziomie" powinni mieć pomoc domową, automobil no i zdecydować się na jakąś swiadomość narodową. I tak właśnie wydaje się robić sam pisaż - "narodowość Śląskoska" jest po postu dla niego elementem kreacji - takim samym jak fryzura, buty itp.
Poza tym, moim zdaniem, nie jest on też bynajmniej złym pisarzem. Czyta się go w zasadzie przyjemnie. Np w "Drachu" bardzo dobrze oddaje pewien sposób mówienia, który doskonale pamiętam z mojego wiejskiego dzieciństwa - potam, telewizory to wykorzeniły ale w pamięci pozostało...
Morfiny i Dracha nie czytałem, ale wielu znajomych uważa te powieści za udane. Ja mam na koncie te wcześniejsze, czytało mi się je dobrze, z Wiecznym Grunwaldem włącznie.
Natomiast poza u pisarza jest tak przeogromna, że ciężko znieść jego enuncjacje fejsbukowe, ale znoszę
I wtedy padło kultowe zdanie "Jeśli komuś podobają się wyłącznie niemieckie samochody, to niech sobie dalej ogląda bawarskie porno i skrycie marzy o Endlösung der Judenfrage." Tak, internet pamięta, że panu pisarzowi zdarza się wylizywać tam, gdzie wcześniej napluł.
PS. Nie wiem jak wygląda bawarskie porno ale inne rzeczy w Bawarii są piękne - góry, BMW, architektura i nawet czasem dziewczyny.
The author has edited this post (w 08.07.2015)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
. Przynajmniej w Polsce się sprawdza.
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Tak to Google mie kopnął w odmęt:
Natomiast to co wyrabia obecnie Pan Pisarz pokazuje, że jest to kolejna osoba, która się nie nadaje. Przerosła go sytuacja, ale i nie było takiej możliwości, żeby go nie przerosła. Gdzieś w zakamarkach duszy siedzą głęboko przyczyny jego wyborów życiowych i coś mi się wydaje, że jak zwykle w środku jest tandeta. Chciał być sławny, mieć kaskę i wypasione bryki, taki był cel, reszta to tylko droga, wybrał akurat taką. I trochę ludzi dało się nabrać.
JORGE>
JORGE>
JORGE>
JORGE>
Powyższe jednak zwraca uwagę na inne, poważniejsze zagadnienie. Otóż Pan Bóg rozdaje talenty nierównomiernie. Rozliczani jestesmy z ich wykorzystania. Dużo talentów to duże zobowiązanie i duża pokusa, w szcególności ryzyko popadnięcia w pychę. Pan Bóg nie odbiera pysznym talentów. Dlatego wśród wybitnych twórców jest sporo skurwysynów.
w rzeczywistości nie do końca wszystko było z tymi 2 kompozytorami, jak to autor sztuki przedstawił - mocno został spłaszczony wizerunek zarówno Bacha, jak i Haendla, choć nie aż tak jak to się stało w wypadku "Amadeusza"
a jednak mogłabym tę sztukę oglądać w nieskończoność - zwłaszcza genialny moment, gdy Haendel z zazdrości zaczyna odmawiać Bachowi geniuszu i w tle włącza się finałowy chór z Pasji wg św. Mateusza
gra Gajosa - non plus ultra
Czy to "nawet lepiej"? Ja bym wolał mieć swoje, no ale ja jestem z Krakowa, a w okolicach pisarza tylko mieszkam.
ja rowniez dziekuje - smakowite!