Myślę ze lisek ma wysokie IQ akurat tylko używa go w złym celu. Odnosnie pracowikow sądzę że nawet nie było żadnej rekrutacji tylko brali znajomych królika.
Lisek tak, Michnik oczywiście, Miszczak niewątpliwie, kto jeszcze? Może jeszcze Chrabota i kilku mniej znanych. Aby być tam, trzeba być albo bardzo złym albo bardzo głupim. Tych bardzo złych nie jest wcale tak dużo a młodsi wybierają inną karierę, media już nie są tak atrakcyjne.
Najpierw Lis poleciał ze stanowiska, a potem nastąpiło trzęsienie ziemi.
Następnie Renata Kim - na zdjęciu promująca książkę Lisa - przyznała, że to ona złożyła na niego donos w związku ze skandalicznym traktowaniem pracowników.
Następnie były pracownik Newsweeka, Staszewski, napisał że nie może wytrzymać tego poziomu hipokryzji i robienia z Renatki bohaterki, i choć skierował sporo gorzkich słów w stronę Lisa, to z jego wypowiedzi wynika, że... sama była jeszcze gorsza od niego, i traktowała swoich pracowników jeszcze bardziej skandalicznie.
Następnie wywiązała się między nimi dyskusja w komentarzach, gdzie femina Renatka sama się przyznała, że ogromny wpływ na to jak go traktowała miał fakt, że źle potraktował jej przyjaciółkę (możemy się tylko domyślać co miała na myśli). Czyli sama się przyznała, że nie widzi problemu z mieszaniem spraw prywatnych i zawodowych. Uczucia Staszewskiego raczej mi wiszą, jak każdego kto ma w CV nie tylko Newsweeka ale i ,,Wyborczą" - ale nawet jeśli zrobił jej przyjaciółce coś strasznego, Renatka powinna zgłosić to na policję, zamiast wykorzystywać prywatne zatargi do złego traktowania pracownika, wobec którego pełniła funkcję przełożonej. To są podstawy - nawet nie dziennikarstwa, tylko ludzkiej przyzwoitości, której na lewicy można szukać ze świeczką (tą od Gersdorf).
A teraz jeszcze wjeżdża na białym koniu kolejny były pracownik ,,Newsweeka" (bo mam opory żeby tych ludzi nazywać dziennikarzami), Rafał Kalukin (aktualnie w mającej ,,piękne" tradycje - ,,Polityce"), który napisał o metodach Lisa: ,,z tego co wiem, to seanse metodycznego gnojenia konkretnych osób zaczęły się gdzieś w okolicach 2019-2020".
Najciekawsze zostawił jednak na koniec: ,,To przecież oczywiste, że Lisa nie skasowali za żaden mobbing ani skargi sprzed paru lat. Firma doskonale wiedziała, jak zarządzał ludźmi. Kiedy miałem scysję z Lisem w (chyba) 2013 r., dział HR był wręcz wspólnikiem w heblowaniu mojej skromnej osoby. (...) Lis wyleciał, za co wyleciał, a my się o tym kiedyś oficjalnie dowiemy bądź nie. Na mojego nosa takie historie wcześniej czy później zawsze jednak wychodzą. Z tego co wiem, wyleciał za coś znacznie gorszego. Ale nie mnie o tym gadać."
Dzieje się, nudy nie ma! Żałuję tylko, że nigdy w takich sytuacjach nie mam pod ręką popcornu. ;P
Lis już od dawna poszedł śladami Michnika i jest politykierem wyjątkowo nieudolnie udającym dziennikarza. Jeśli nawet KIEDYKOLWIEK robił jakieś materiały o wartości nieosiągalnej dla studenta pierwszego roku dziennikarstwa, tak w ostatnich latach jego wpisy w niczym nie przewyższały komentarzy tak nieskomplikowanych intelektualnie polityków, jak Nitras, Biedroń czy Kierwiński.
Jeśli więc nazywamy Lisa dziennikarzem, albo o zgrozo: niezależnym dziennikarzem - bądźmy konsekwentni i nazywajmy tak również Sławka Nitrasa.
A ,,Newsweek" najlepiej by zrobił dla dziennikarstwa i dla Polski, gdyby się zlikwidował, budynek redakcji rozebrał na cegłówki (przydadzą się Ewce Kopacz do rzucania w dinozaury), a w pustym polu po dawnym budynku Rafał może śmiało stworzyć ze zużytych palet nowiuśką strefę relaksu za kilkaset patyków.
Ale to tylko propozycja, po prostu głośno myślę. Nazwijmy to wstępnym planem zagospodarowania przestrzennego.
Spekulacyjnie: Renata Kim usiłowała typowym korpopodpierdoleniem zająć miejsca Lisa, jakiś tam mobbing-srobbing nic jej nie interesował, bo sama stosowała tą korpotresurę. Różnica pomiędzy presją i motywowaniem, a mobbingiem jest dość płynna i to co dla jednych jest motywowaniem, dla innych jest dramatyczną przemocą. Ponieważ nie ma przymusu pracy, to ja jestem bezwzględny, to szef układa sobie stosunki z podwładnymi ale w granicach prawa i dobrego obyczaju (inny jest w szatni piłkarskiej, inny w biurze), a kto tego nie akceptuje może poszukać samorealizacji w zewnętrznych ścieżkach kariery. To, że w redakcji gazety , która publikuje podłe i kłamliwe teksty, pracują ludzie, którzy są zachowują się podle i kłamliwie, to odkrycie kopernikańskie.
Michał Krzymowski napisal(a): Jedna z dawnych koleżanek z 'Newsweeka' powiedziała mi kiedyś, że praca z Tomkiem przypomina atmosferę męskiej szatni. Było w tym sporo prawdy, ale czy nie inaczej było przez lata w większości redakcji? A może takie sytuacje zdarzały się we wszystkich mniejszych firmach, w których ludzie pracowali w małych zespołach i gdzie każdy z każdym od zawsze był po imieniu?
Pracowałem w firmach większych i mniejszych, praktycznie we wszystkich ludzie zwracali się do siebie po imieniu, w pracy tak chyba musi być. I w żadnej, w żadnej nie było "atmosfery męskiej szatni", jak to eufemistycznie określa Krzymowski, czyli używania słowa kurwa jako partykuły i ograniczenie stosowania czasowników do -pierdolić z odpowiednim przedrostkiem. Co więcej - uważam, że w ten sposób nie da się efektywnie pracować nawet z mężczyznami, którzy z niejednego pieca chleb jedli i nie rumienią się na słowa. W moim środowisku nawet w męskich szatniach rozmawia się inaczej.
Krzymowski nie jest w stanie zrozumieć, że można być z sobą po imieniu i nie bluzgać. To jest inna cywilizacja.
A gdzie mogli pracę znależć po odejściu? 3 gazety na krzyż, przyjmą za mniejsze pieniądze, a ego wyebane. Orliński 3 rok przeżywa że w końcu odszedł z branży, widać jaka to dla niego ulga, i że tyle tam wytrzymał zawdzięcza wyłącznie stanowisku związkowca.
W Polsce jest najniższe czytelnictwo gazet na świecie dzięki Adamowi Michnikowi i Tomaszowi Lisowi - bo chcieli być inżynierami dusz a nie dziennikarzami.
Przemko napisal(a): A gdzie mogli pracę znależć po odejściu? 3 gazety na krzyż, przyjmą za mniejsze pieniądze, a ego wyebane. Orliński 3 rok przeżywa że w końcu odszedł z branży, widać jaka to dla niego ulga, i że tyle tam wytrzymał zawdzięcza wyłącznie stanowisku związkowca.
W księgowości, w sklepie, przy produkcji, w piekarni... problem bezrobocia już chyba dawno mamy za sobą.
Tu jest problem egowyebanego ale z drugiej strony wyebane ego nie pozwoliłoby na takie czołganie i gnojenie, i to mnie dziwi nieustająco :-?
Trochę chyba ratował mnie mój światopogląd. Zawsze pamiętałem, że media nie są moje, tylko akcjonariuszy – więc angażowałem się tylko do pewnych granic, do pewnych rozsądnych granic.
Nie wiem jak jest w mediach pisowskich i nie chcę się dowiadywać. Tam zamiast akcjonariuszy jest Nowogrodzka – nie wiem czy to lepsze i się nie dowiem.
On tak na serio czy idiota? (Takie same/ podobne "akcjonariusze" i tu i tam są. On naprawdę wierzy w 'wolność słowa'? Przecież podany parę postów wcześniej przypadek prawie surowych warzyw dla Makłowicza to wręcz obrazek tej wolności...)
Pani_Łyżeczka napisal(a): Tu jest problem egowyebanego ale z drugiej strony wyebane ego nie pozwoliłoby na takie czołganie i gnojenie, i to mnie dziwi nieustająco :-?
Oni dobrze wiedzą, że na egowyebanego mogą sobie pozwolić tak długo, jak będą usłużni i użyteczni. Dlatego taki Miszczak czy inna Terentiew są tak wielbieni. Tam jest czysta świadomość hierarchii, co uświadomi mi dziennikarz 'naszej strony', dla którego wielką nobilitacją było przyjęcie zaproszenia na urodziny przez Monikę Olejnik.
los napisal(a): Swojo szoso - śmieszni są. Nocnikarz dziś już nie ma znaczenia.
Ale to WO na swoim blogu opisał, GazWyb sprzedawał się dla dodatków i magla, więc Net ich zabił, bo ledwo kilkadziesiąt tysięcy kupowało ich dla treści pozostałych.
ms.wygnaniec napisal(a): ... GazWyb sprzedawał się dla dodatków i magla, więc Net ich zabił, bo ledwo kilkadziesiąt tysięcy kupowało ich dla treści pozostałych.
Pracowałem w firmach większych i mniejszych, praktycznie we wszystkich ludzie zwracali się do siebie po imieniu, w pracy tak chyba musi być. I w żadnej, w żadnej nie było "atmosfery męskiej szatni", jak to eufemistycznie określa Krzymowski, czyli używania słowa kurwa jako partykuły i ograniczenie stosowania czasowników do -pierdolić z odpowiednim przedrostkiem. Co więcej - uważam, że w ten sposób nie da się efektywnie pracować nawet z mężczyznami, którzy z niejednego pieca chleb jedli i nie rumienią się na słowa. W moim środowisku nawet w męskich szatniach rozmawia się inaczej.
O rany, dzięki za te słowa. Bo tu już, sorry, niektórzy koledzy zaczęli odjeżdżać w stronę "nie podoba się? weź kredyt i zmień pracę". BTW troszkę też mi się zdarzyło obijać po różnych (co prawda nieco niszowych) redakcjach i jakoś takowych zjawisk nie pamiętam, widać jednak da się pracować bez takich akcji.
Ale za to nigdy nie zapomnę przypadkowego... podsłuchu w pewnej bardzo wegańskiej i zaangażowanej społecznie kawiarni (dranie mają dobrą kawę...) - było to dzień przed Marszem Niepodległości (sprzed paru lat) i przy sąsiednim stoliku spotkały się dwie panie aktywistki-anarchistki, całe przyodziane na czarno.
Naprawdę długo mi się wydawało że to albo ukryta kamera, albo próba kabaretu, ale one gadały na serio. Z początkowego przerzucania się smutkami, jak to duża część społeczeństwa daje się omamić tym strasznym narodowcom przeszły szybko do stosunków wewnątrz komórki aktywistycznej, ogólnie: chodziło o mobbing i powszechne molestowanie seksualne, na jakie skarżyła się młodsza (wiekiem i ewidentnie stażem/rangą) aktywistka, na co starsza miała zresztą jedyną odpowiedź, w postaci "zorganizowania warsztatów przeciwdziałających".
Tak czy siak, to, co mi w ucho wpadało, powodowało coraz szersze otwieranie oczu, bo takie zachowania wobec, po prostu, koleżanek normalnie nie mieściły mi się w głowie. Najwyraźniej dla tolerancyjnych, postępowych i występujących przeciw przemocy środowisk to jest norma. Dopóki to nie przekracza naprawdę drastycznej granicy, to te dziewuszyny godzą się na to, jak najbardziej zastraszona pakistańska żona. A faceci (?) prezentują poziom obleśnych pawianów wyrzuconych z własnego stada za nieobyczajność.
Pozostało mi podziękować niebiosom za obracanie się w środowisku opresyjnych patriarchalnych białych samców dyszących testosteronem którzy mieli obyczaj uprzejmie wstawać z krzesła, gdy kobieta weszła do pomieszczenia, a za wyrwane słowo niecenzuralne przepraszali natychmiast i z widocznym zażenowaniem.
Pracuje w mocno sfeminizowanym środowisku i powiem tyle że może nie ma w nim rozmów w stylu "urwa i uj", a dawanie se po pysku jest promilowe ale za to poziom zajadłości, skrywanej niechęci i pamiętliwości jest nieobotyczny.
@Berek - piszesz dokladnie tak jak babka na fejsie na profilu "madka". Nawiasem mówiąc - bardzo inteligentna babka. Z ciężkiego domu, po przejściach, trafiła na środowisko feministek, i że miała powody czuć się rozjechana przez mężczyzn - łyknęła wszystko jak szło. Do czasu - aż kiedyś stwierdziła że wrabianie jakiegoś faceta (obcego dla niej) w historię kompletnie z dupy, żeby jego kobieta odniosła jakieś tam korzyści - to przegięcie. Kiedy to wyartykułowała "koleżankom" - stała się wrogiem nr 1. Otwarły się jej oczy, przeszła na stronę "patriarchatu" założyła ten fejsowy profil i "dziękuje niebiosom za opresyjmy patriarchat białych samców" którzy, a i owszem, pomogą, ustąpią, itp itd. I jak pisze - na fejsie zawsze dostaje hejt od lewaków, feministek itp nigdy od prawaków, katoli, itp. No cóż za niespodzianka, kto by na to wpadł?
"Najmocniejsze wystąpienie ma Piotr Stasiński: ujawnia, że Agora żądała zdjęcia artykułu o Allegro, bo był krytyczny wobec tej firmy, a to przecież główny reklamodawca Gazeta.pl i że „wszyscy tutaj o tym wiedzą”. Brutalnie atakuje zarząd, zarzucając „szurum-burum, żeby gwizdnąć dane czytelników”, stawiając ostre zarzuty żądzy kasy i władzy. „Chodzi wam o władzę i pieniądze! O nic więcej wam nie chodzi!” – denerwuje się Stasiński. Jego przemowa zostaje nagrodzona burzą braw."
Komentarz
Rewolucja pożera własne dzieci.
Najpierw Lis poleciał ze stanowiska, a potem nastąpiło trzęsienie ziemi.
Następnie Renata Kim - na zdjęciu promująca książkę Lisa - przyznała, że to ona złożyła na niego donos w związku ze skandalicznym traktowaniem pracowników.
Następnie były pracownik Newsweeka, Staszewski, napisał że nie może wytrzymać tego poziomu hipokryzji i robienia z Renatki bohaterki, i choć skierował sporo gorzkich słów w stronę Lisa, to z jego wypowiedzi wynika, że... sama była jeszcze gorsza od niego, i traktowała swoich pracowników jeszcze bardziej skandalicznie.
Następnie wywiązała się między nimi dyskusja w komentarzach, gdzie femina Renatka sama się przyznała, że ogromny wpływ na to jak go traktowała miał fakt, że źle potraktował jej przyjaciółkę (możemy się tylko domyślać co miała na myśli). Czyli sama się przyznała, że nie widzi problemu z mieszaniem spraw prywatnych i zawodowych. Uczucia Staszewskiego raczej mi wiszą, jak każdego kto ma w CV nie tylko Newsweeka ale i ,,Wyborczą" - ale nawet jeśli zrobił jej przyjaciółce coś strasznego, Renatka powinna zgłosić to na policję, zamiast wykorzystywać prywatne zatargi do złego traktowania pracownika, wobec którego pełniła funkcję przełożonej. To są podstawy - nawet nie dziennikarstwa, tylko ludzkiej przyzwoitości, której na lewicy można szukać ze świeczką (tą od Gersdorf).
A teraz jeszcze wjeżdża na białym koniu kolejny były pracownik ,,Newsweeka" (bo mam opory żeby tych ludzi nazywać dziennikarzami), Rafał Kalukin (aktualnie w mającej ,,piękne" tradycje - ,,Polityce"), który napisał o metodach Lisa: ,,z tego co wiem, to seanse metodycznego gnojenia konkretnych osób zaczęły się gdzieś w okolicach 2019-2020".
Najciekawsze zostawił jednak na koniec: ,,To przecież oczywiste, że Lisa nie skasowali za żaden mobbing ani skargi sprzed paru lat. Firma doskonale wiedziała, jak zarządzał ludźmi. Kiedy miałem scysję z Lisem w (chyba) 2013 r., dział HR był wręcz wspólnikiem w heblowaniu mojej skromnej osoby. (...) Lis wyleciał, za co wyleciał, a my się o tym kiedyś oficjalnie dowiemy bądź nie. Na mojego nosa takie historie wcześniej czy później zawsze jednak wychodzą. Z tego co wiem, wyleciał za coś znacznie gorszego. Ale nie mnie o tym gadać."
Dzieje się, nudy nie ma! Żałuję tylko, że nigdy w takich sytuacjach nie mam pod ręką popcornu. ;P
Lis już od dawna poszedł śladami Michnika i jest politykierem wyjątkowo nieudolnie udającym dziennikarza. Jeśli nawet KIEDYKOLWIEK robił jakieś materiały o wartości nieosiągalnej dla studenta pierwszego roku dziennikarstwa, tak w ostatnich latach jego wpisy w niczym nie przewyższały komentarzy tak nieskomplikowanych intelektualnie polityków, jak Nitras, Biedroń czy Kierwiński.
Jeśli więc nazywamy Lisa dziennikarzem, albo o zgrozo: niezależnym dziennikarzem - bądźmy konsekwentni i nazywajmy tak również Sławka Nitrasa.
A ,,Newsweek" najlepiej by zrobił dla dziennikarstwa i dla Polski, gdyby się zlikwidował, budynek redakcji rozebrał na cegłówki (przydadzą się Ewce Kopacz do rzucania w dinozaury), a w pustym polu po dawnym budynku Rafał może śmiało stworzyć ze zużytych palet nowiuśką strefę relaksu za kilkaset patyków.
Ale to tylko propozycja, po prostu głośno myślę. Nazwijmy to wstępnym planem zagospodarowania przestrzennego.
Renata Kim usiłowała typowym korpopodpierdoleniem zająć miejsca Lisa, jakiś tam mobbing-srobbing nic jej nie interesował, bo sama stosowała tą korpotresurę. Różnica pomiędzy presją i motywowaniem, a mobbingiem jest dość płynna i to co dla jednych jest motywowaniem, dla innych jest dramatyczną przemocą.
Ponieważ nie ma przymusu pracy, to ja jestem bezwzględny, to szef układa sobie stosunki z podwładnymi ale w granicach prawa i dobrego obyczaju (inny jest w szatni piłkarskiej, inny w biurze), a kto tego nie akceptuje może poszukać samorealizacji w zewnętrznych ścieżkach kariery.
To, że w redakcji gazety , która publikuje podłe i kłamliwe teksty, pracują ludzie, którzy są zachowują się podle i kłamliwie, to odkrycie kopernikańskie.
Krzymowski nie jest w stanie zrozumieć, że można być z sobą po imieniu i nie bluzgać. To jest inna cywilizacja.
Patrzę na to jak na upadek Sodomy.
haha
Jakieś jajca to muszą być. ;-)
Tu jest problem egowyebanego ale z drugiej strony wyebane ego nie pozwoliłoby na takie czołganie i gnojenie, i to mnie dziwi nieustająco :-?
Na boku: On tak na serio czy idiota?
(Takie same/ podobne "akcjonariusze" i tu i tam są. On naprawdę wierzy w 'wolność słowa'? Przecież podany parę postów wcześniej przypadek prawie surowych warzyw dla Makłowicza to wręcz obrazek tej wolności...)
Dlatego taki Miszczak czy inna Terentiew są tak wielbieni. Tam jest czysta świadomość hierarchii, co uświadomi mi dziennikarz 'naszej strony', dla którego wielką nobilitacją było przyjęcie zaproszenia na urodziny przez Monikę Olejnik.
BTW troszkę też mi się zdarzyło obijać po różnych (co prawda nieco niszowych) redakcjach i jakoś takowych zjawisk nie pamiętam, widać jednak da się pracować bez takich akcji.
Ale za to nigdy nie zapomnę przypadkowego... podsłuchu w pewnej bardzo wegańskiej i zaangażowanej społecznie kawiarni (dranie mają dobrą kawę...) - było to dzień przed Marszem Niepodległości (sprzed paru lat) i przy sąsiednim stoliku spotkały się dwie panie aktywistki-anarchistki, całe przyodziane na czarno.
Naprawdę długo mi się wydawało że to albo ukryta kamera, albo próba kabaretu, ale one gadały na serio.
Z początkowego przerzucania się smutkami, jak to duża część społeczeństwa daje się omamić tym strasznym narodowcom przeszły szybko do stosunków wewnątrz komórki aktywistycznej, ogólnie: chodziło o mobbing i powszechne molestowanie seksualne, na jakie skarżyła się młodsza (wiekiem i ewidentnie stażem/rangą) aktywistka, na co starsza miała zresztą jedyną odpowiedź, w postaci "zorganizowania warsztatów przeciwdziałających".
Tak czy siak, to, co mi w ucho wpadało, powodowało coraz szersze otwieranie oczu, bo takie zachowania wobec, po prostu, koleżanek normalnie nie mieściły mi się w głowie. Najwyraźniej dla tolerancyjnych, postępowych i występujących przeciw przemocy środowisk to jest norma. Dopóki to nie przekracza naprawdę drastycznej granicy, to te dziewuszyny godzą się na to, jak najbardziej zastraszona pakistańska żona. A faceci (?) prezentują poziom obleśnych pawianów wyrzuconych z własnego stada za nieobyczajność.
Pozostało mi podziękować niebiosom za obracanie się w środowisku opresyjnych patriarchalnych białych samców dyszących testosteronem którzy mieli obyczaj uprzejmie wstawać z krzesła, gdy kobieta weszła do pomieszczenia, a za wyrwane słowo niecenzuralne przepraszali natychmiast i z widocznym zażenowaniem.
Nawiasem mówiąc - bardzo inteligentna babka. Z ciężkiego domu, po przejściach, trafiła na środowisko feministek, i że miała powody czuć się rozjechana przez mężczyzn - łyknęła wszystko jak szło.
Do czasu - aż kiedyś stwierdziła że wrabianie jakiegoś faceta (obcego dla niej) w historię kompletnie z dupy, żeby jego kobieta odniosła jakieś tam korzyści - to przegięcie. Kiedy to wyartykułowała "koleżankom" - stała się wrogiem nr 1. Otwarły się jej oczy, przeszła na stronę "patriarchatu" założyła ten fejsowy profil i "dziękuje niebiosom za opresyjmy patriarchat białych samców" którzy, a i owszem, pomogą, ustąpią, itp itd.
I jak pisze - na fejsie zawsze dostaje hejt od lewaków, feministek itp nigdy od prawaków, katoli, itp. No cóż za niespodzianka, kto by na to wpadł?
Tym razem Łukasz Długowski vs. Aleksandra Klich w Aborczej. Sprawę relacjonuje adekwatne do tematyki telenowelowej medium
https://www.pomponik.pl/plotki/news-mobbing-w-wyborczej-dziennikarz-oskarza-swoja-szefowa-i-poda,nId,6150078
Wspaniale, wincyj, wincyj!
https://www.tvp.info/61465284/tasmy-wyborczej-walka-o-wladze-i-pieniadze-i-specjalna-komorka-od-tropienia-obajtka
Jak kto żyje w tamtej bańce informacyjnej, nie będzie wiedzieć o istnieniu taśm Agory, nie ma ani na portalach ani w gazetach.