tom.vinci : Jeżeli jednak przyjmiemy, że wybory na prezydenta po Smoleńsku (2010) były sfałszowane...
Nawet jeśli, to tylko o kilka procent. Naprawdę nie spotyka kolega codziennie obiektów zachwyconych cwaniactwem Donka?
Nu ale jakby Kaczka była w miejscu gomorry od tych paru lat to może by to wszystko inaczej wyglądało teraz. A tych ludzi spotykałem, starałem się jednak unikać, z resztą ja ich usuwałem z ekipy, prawicowcy lepiej pracowali.
Cwaniak siedzi w kadym z nas. Właściwie cały system handlowy towarów prostych oparty jest na wykorzystaniu tej słabości. Promocje, przeceny, oferty dnia, na tym żerują. Czasami jest to sensowne (np. sklep pozbywa się stanów magazynowych w niskich cenach), ale często jest też tak, że dokonujemy zakupów nieracjonalnych. W skali mikro OK, wszystko się rónoważy, ale jeżeli dokonujemy decyzji ważących na całym życiu po prostu popełniamy głupotę. I pełna racja, cwaniacy są po obu stronach. Pracownik banku wciskający klientowi złą ofertę, działą na szkodę i klienta i banku. Dramatem już jest kiedy cwaniackie oferty są decyzją zarządu. Obrót gospodarczy opiera się na banałach, problem w tym, że wszyscy to wiedzą, ale mało kto rozumie. The author has edited this post (w 17.01.2015)
Wiesz, na co zostali złapani klienci opcji? Na strategiach bezkosztowych czyli mówiąc po ludzku - na opcjach tak skrojonych, że klient nie płaci nic, cały koszt jest zawarty w potencjalnej wypłacie, jeśli kurs waluty odleci. I zapłacili. Ja nie wiem jak ty ale mnie na hasło DARMOCHA zapala się czerwona lampka. A prezesi i dyrektorzy finansowi dużych firm polecieli na to jak muchy do miodu. Cwaniactwo i tandeta. If you don't pay, you're not a client, if you're not a client, what are you? Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
los Wiesz, na co zostali złapani klienci opcji? Na strategiach bezkosztowych czyli mówiąc po ludzku - na opcjach tak skrojonych, że klient nie płaci nic
No ale chyba tu jest istotna różnica między opcjami i kredytem we frankach. Się zgadzam, że do darmochy rwą się najczęściej tandeciarze i cwaniacy, ale ci co brali kredyty jednak wiedzieli, że płacą i to niemało. Więc mogli psychologicznie czuć się uspokojeni, że za takie pieniądze, dla niektórych naprawdę bardzo duże, dostają towar dobrej jakości. Od czego im się powinna zapalić lampka?
rozum.von.keikobad Inaczej jest jak kupujemy buty czy bierzemy kredyt. Jak już weźmiesz kredyt to go masz i nie masz po co wracać. Znowu z butami jest tak, że lokalnego faktycznego sprzedawcę (a nie zbiorowego właściciela sieci butików) interesuje efekt tu i teraz od czego może zależeć dodatek do pensji, awans na kierownika sklepu itp.
Ok, może źle napisałem, nie mylisz się do opisu rzeczywistości, a po prostu to co się dzieje nie przynosi korzyści nikomu tak naprawdę, to nie powinno być zasadą. Zachód też nie jest w pewnych elementach perfekcyjny, koncerny robią głupoty. Ale OK, podam przykład. Nienawidzę zakupów. Np. ciuchy kupuję 2 razy do roku, wchodzę do galerii, kupuję hurtowo to co mi jest potrzebne i wychodzę. Popełniam głupoty, ale ryzyko jest akurat w moim przypadku żadne, po prostu najwyżej nie będę czegoś źle wybranego nosił. W tym aspekcie dla mnie ważniejszy jest oszczędzony czas na mordęgę, niż pieniądze, które nie są specjalnym obciążeniem budżetu. Któregoś jednak cyklu zakupowego chciałem znaleźć konkretne zimowe buty, kótre będzie można nosić do bardziej oficjalnego ubioru. Chodziłem, patrzyłem, no nie było. Aż znalazłem dokładnie mi pasujące, ale kiedy poznałem cenę, trochę się zdziwiłem (nie wydaję dużych pieniędzy na ciuchy, to nie ma sensu). Kupiłem, bo nie było wyjścia, ale przyjrzałem się marce (bo na to też mam wywalone). To były buty Eco. Mam je 5 lat i wyglądają praktycznie jak nowe. W tym całym moim chaosie zakupowym powstał jeden konstans, jak będę kupował buty to tylko Eco, bo to się po prostu opłaca i jest wygodne. Wiarygodność 10, cena pewnie średnia (nie wiem ile kosztują naprawdę drogie rzeczy). Zyskali klienta na lata.
kazio : nie ma co krzyczeć frankowcy, trzeba iść do sądów.
Ci od opcji poszli do sądów. Nie ma to jak masaż przepony po obiedzie.
ilu sędziów wykupiło opcje, a iluma kredyty we frankach? "życiowe doświadczenie wskaże sądowi", że tym razem "zostały naruszone zasady pożycia społecznego" The author has edited this post (w 17.01.2015)
rozum.von.keikobad Pisałem o handlu, a nie o stałej obsłudze. Ja patrzę z drugiej strony, choć aktualnie nie wykonuję zawodu radcy, to wiem jak to jest. Stały przedsiębiorca na obsłudze to jest w obecnych czasach skarb. Jak odejdzie to jest spory problem, więc się o niego dba. Po drugie, w praktyce prawnej niezbędne jest zaufanie.
No właśnie, i tych wieloletnich klientów zdecydowano zarżnąć opcjami. Mało który bank dostał całą tę monstrualną kasę nierzadko większą od całego majątku klienta, bo klient albo bankrutował albo się układał. Stracili wszyscy - przez cwaniactwo i tandeciarstwo. Jedyne na co było stać banki to na skorumpowanie nadzoru, ekspertów (z Bożej łaski) i sądów, by prezesostwo uniknęło należnego lania dupska. O tak, w korumpowaniu populacja terenu między Bugiem a Odrą jest znakomita, w większości przypadków zresztą pana sędziego nie trzeba było wcale korumpować, już z góry był chętny, bo on krew z tej samej krwi i kość z tej samej kości. The author has edited this post (w 17.01.2015) Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
ja.z.gugla No ale chyba tu jest istotna różnica między opcjami i kredytem we frankach. Się zgadzam, że do darmochy rwą się najczęściej tandeciarze i cwaniacy, ale ci co brali kredyty jednak wiedzieli, że płacą i to niemało.
Ten sam mechanizm - ten sam kredyt w złotych kosztuje cię tysiąc złotych miesięcznie a we franciszkach pińcet. Taniocha, zarabiam pińcet złotych, bo jestem taki cwany. If you don't pay, you're not a client, if you're not a client, what are you? Nie wiem jak ty ale mnie w takiej sytuacji narzuca się pytanie: jeśli nie płacę tych pięciuset zet, to co płacę? Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
los Ja nie wiem jak ty ale mnie na hasło DARMOCHA zapala się czerwona lampka.
Problem tkwi bardzo głęboko, ale jest prosty. Większość ludzi po prostu uważa, że świat składa się z frajerów i nas cwaniaków. Frajer chce coś sprzedać, zrobić za darmochę i się tym chwali, więc trzeba z tego skorzystać !!! Doić frajera !!! Ktoś to może nazwać infantylnością, ale ja już tak nie uważam. To wynika z przekonania o swojej unikalności, umiejętności odnajdywania szans. Paradoks polega na tym, że to nie koliduje z podążaniem za modą. Po prostu ludzie uważają, że są w stanie ocenić, która moda jest modna, a która racjonalna. Dzięki posiadnej unikalnej umiejętności detekcji mód i ich ważenia. Frank jest doskonałym przykładem tej pychy, oczywiście odpowiednio podlanej przez doradców bankowych. Ludzie wpieprzyli się instrument niepewny, którego nie rozumieli, bo byli przekonani, że wyczuli trend do rozwalenia systemu. Napiszę wulgarnie i dosadnie, po chuj mi wprowadzanie kolejnej zmiennej w życiu jak kurs walut ?
los Nie wiem jak ty ale mnie w takiej sytuacji narzuca się pytanie: jeśli nie płacę tych pięciuset zet, to co płacę?
Nie będę się mądrzył, bo nie pamiętam, ale aż takich różnic 2:1 to chyba nie było. A ludzie myśleli chyba tak: jak wezmę we frankach to będę zawsze płacił te pięćset (w sensie wartości realnej) i mogę stabilnie kalkulować, a jak wezmę w złotówkach, to raz zapłacę więcej, raz może mniej, ale to będzie huśtawka. Może też rozumowali tak, że złotowka jest zależna od kaprysów polskich polityków, a frank jednak od polityków szwajcarskich i myśleli, że jak biorą we frankach to jakby przepisują się z polskiej polityki na szwajcarską. Taka emigracja kredytowa
Ja jednak widzę więcej naiwności i baraniego pędu u frankowiczów niż jakiegoś chytrego cwaniakowania w celu wyrolowania systemu. I jeszcze raz pytam, jakie można mieć poczucie rolowania banku, kiedy się robi dokładnie to, do czego ten bank nas namawia? The author has edited this post (w 17.01.2015)
MORT Frank jest doskonałym przykładem tej pychy, oczywiście odpowiednio podlanej przez doradców bankowych.
Ale gdzie ta pycha? Facet przychodzi do banku, grzecznie bierze kredyt, jaki mu bankowiec wciska, grzecznie kiwa głową i podpisuje podsuwane papiery. Jest tu zero jego własnej inicjatywy, samo posłuszeństwo i maślane oczy jak u wiernego psa. I gdzie jest ten frajer, którego właśnie wydoił? Przerobiłem bankstera, bo zrobiłem wszystko tak, jak on chciał? Dla mnie to się nie trzyma kupy.
ja.z.gugla Od czego im się powinna zapalić lampka?
Od tego, że: 1) Banki w Polsce są instytucją drenującą, a nie usługą. I nie robią genialnych ofert, specjalnych dla pana ja.z.gugla, ani nawet większej grupy autochtonów będących przedmiotem drenażu. 2) Szwajcaria nie jest państwem wyjętym z mechanizmów reuglujących kursem walut i wszystko może się wydarzyć (sczególnie w przeciągu 30 lat) 3) Jeżeli się nie znam, wybieram rozwiązania najbardziej pewne i najemniej spektakularne, czy ryzykowne, NAWET jeżeli tysiąc innych owiec podążą w inną stronę 4) To co napisał Los.
MORT Napiszę wulgarnie i dosadnie, po chuj mi wprowadzanie kolejnej zmiennej w życiu jak kurs walut ?
Bo to nie miała być zmienna lecz stała, a nam dzieciom peerelu, którym x lat po wojnie nadal śni się wojna (a teraz to nawet w medialnym stanie wojennym żyjemy) mało rzeczy tak brakuje jak zaspokojenia potrzeby stałości. Mówcie co chcecie, to jest tak szatańsko idealny projekt ta III RP...
ja.z.gugla A ludzie myśleli chyba tak: jak wezmę we frankach to będę zawsze płacił te pięćset (w sensie wartości realnej) i mogę stabilnie kalkulować, a jak wezmę w złotówkach, to raz zapłacę więcej, raz może mniej, ale to będzie huśtawka. Może też rozumowali tak, że złotowka jest zależna od kaprysów polskich polityków, a frank jednak od polityków szwajcarskich i myśleli, że jak biorą we frankach to jakby przepisują się z polskiej polityki na szwajcarską.
To się nazywa - racjonalizacja. Robię głupio ale sobie tłumaczę, że jest mądre. Może jestem inny ale, że kurs franciszka się zmienia i nie mam pojęcia ile będzie on wart za czydzieści lat, to jest dla mnie tak zwana oczywista oczywistość. The author has edited this post (w 17.01.2015) Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
rozum.von.keikobad jest specjalny sądowy fundusz pożyczkowy i nic nie wiem, żeby pożyczał we frankach.
Nie wiedziałem. Czyli totalne wyobcowanie od pospólstwa - inny system emerytalny, własne przepisy drogowe, własny bank... Panom sędziom pewnie bardzo doskwiera, że etnicznie się od nas tak mało różnią. Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
ja.z.gugla A ludzie myśleli chyba tak: jak wezmę we frankach to będę zawsze płacił te pięćset (w sensie wartości realnej) i mogę stabilnie kalkulować, a jak wezmę w złotówkach, to raz zapłacę więcej, raz może mniej, ale to będzie huśtawka. Może też rozumowali tak, że złotowka jest zależna od kaprysów polskich polityków, a frank jednak od polityków szwajcarskich i myśleli, że jak biorą we frankach to jakby przepisują się z polskiej polityki na szwajcarską. Taka emigracja kredytowa
Czyli kolega uparcie i na poważnie twierdzi, że 700 tys. ludzi w Polsce nie wie, że kurs franka jest RELACJĄ franka do złotówki, a więc zależy zarówno od wartości franka JAK I ZŁOTÓWKI? To ja w takim razie - również na poważnie - powiem tyle. Faktycznie tym ludziom trzeba anulować kredyty i równocześnie ubezwłasnowolnić. Racjonalne wytłumaczenie byłoby takie: od wielu lat polska złotówka lekko umacnia się wobec franka. Polska gospodarka przyspiesza, a zachodnie gospodarki już nie mają z czego przyspieszać, będą rozwijały się w tempie 1-2% rocznie. Złotówka będzie się zatem umacniać, a nawet jeśli dojdzie do jakichś zmian, to nie zapłacę więcej ze względu na niższe odsetki. To okazało się nietrafne, ale jakoś się broni. Nie jest ujmą i nie świadczy o byciu idiotą, jak ktoś przegra coś na giełdzie. To zdarzyło się frankowiczom, podjęli pewną decyzję, która była błędna i muszą za to zapłacić, choć oczywiście trudno bronić racjonalności ryzykowania całym majątkiem w oparciu o jeden kurs. Natomiast "obrońcy" frankowiczów przedstawiają nam ich jako komplentych idiotów.
ja.z.gugla Ale gdzie ta pycha? Facet przychodzi do banku, grzecznie bierze kredyt, jaki mu bankowiec wciska, grzecznie kiwa głową i podpisuje podsuwane papiery. Jest tu zero jego własnej inicjatywy, samo posłuszeństwo i maślane oczy jak u wiernego psa. I gdzie jest ten frajer, którego właśnie wydoił? Przerobiłem bankstera, bo zrobiłem wszystko tak, jak on chciał?
Mój bankster, specjalnie dla mnie, bo taki jestem ogarnięty, doradził mi żeby skorzystać z trendu i łapać kredyt we frankach. Spoko ziom, wyczuł mnie że nie jestem w ciemię bity, jeżeli mogę płacić 500 we frankach, a nie 1000 w złociszach, to dlaczego nie ? I nie musiał mi robić symulacji, nie musiał mówić o ryzyku, on rozponał, że mi się i tak uda. A do tego, bankstker nie wyczuł, że ja sam uważam, że mi się kredyt nie należy, że bank mi robi wielką łaskę i tak naprawdę to bym i w rublach transferowych wziął, byle Szanowny Pan Bankier z Wielkiego Banku Zachodu mi zrobił tak wielką przysługę. Z marne 200 tys., które im oddam. Ale on nie wyczuł, dlatego żeby nie prowokować, nie chciałem zapytać czy może lepiej w złociszach ?
los To się nazywa - racjonalizacja. Robię głupio ale sobie tłumaczę, że jest mądre.
Oczywiście, że robili głupio i mądrze sobie to tłumaczyli, albo im tłumaczono. Ale dla mnie to jest dalej raczej ogromna naiwność, a nie jakieś własne cwane kombinacje. Bo zaczyna się jednak od kiwania głową na to, co pan w banku mówi. A potem jest podpisywanie, a potem wmawianie sobie, że powiedział mądrze i że tak na pewno musi być.
Ilość żółci wylana w tym wątku przekracza wszelkie wyobrażenia. Nie przypuszczałam wcześniej, że świat jest aż tak czarno-biały! Nie wiedziałam również, że kupowanie taniej jest oznaką skrajnej nieodpowiedzialności i cwaniactwa, bo u mnie w domu raczej nazywano to oszczędnością
Nie bardzo rozumiem, dlaczego tak bardzo się wyżywacie na frankowiczach. "Zatroskanie" o ich los widzę przede wszystkim po drugiej stronie i to głównie z powodu dzikiej satysfakcji, że wreszcie się doczekali... Owszem, doczekali się, płacą i będą płacili większe raty. W zasadzie - ich problem. A właściwie byłby to ich problem, gdyby nie dwie, w mojej ocenie, sprawy. Do obydwu posłużę się cytatami Grzegorza Biereckiego.
bankowy tytuł egzekucyjny
trzeba znieść bankowy tytuł egzekucyjny, tak aby uniknąć nadużyć, których jesteśmy świadkami. Dziś kredytobiorcy w kontakcie z bankami są pozbawieni skutecznej ochrony sądowej. Banki rzucają się ludziom do gardła, wypowiadają umowy i licytują nawet wówczas, gdy dojdzie do niezapłacenia jednej raty. To jest nadużycie, i ten instrument powinien być zniesiony, to jest relikt komunizmu, to coś, co istnieje tylko w Polsce.
zadłużenie w nieskończoność
wprowadzić limit roszczeń z tytułu kredytu hipotecznego, maksymalnie do wartości nieruchomości, która jest kredytowana. Chodzi o to, by człowiek, który odda dom, nie był już zadłużony z tytułu kredytu hipotecznego. To jest rozwiązanie, które funkcjonuje na rynku amerykańskim, i ono chroni słabszą stronę. A więc limit roszczeń z tego tytułu.
Zwracam uwagę, że obydwa problemy nie są przywilejami frankowiczów, dotyczą wszystkich kredytobiorców hipotecznych. Inną sprawą jest polityczne wygrywanie obecnego kryzysu przez opozycję, gdyż albowiem już ponad dwa miesiące temu wyszła jakaś dyrektywa unijna zobowiązująca rządy do działań ochronnych klientów biorących kredyty w obcych walutach. Do tej dyrektywy zastosowały się niemal wszystkie państwa UE, natomiast nasz rząd, dziwnie czegoś - nie.
przemk0 Bo to nie miała być zmienna lecz stała, a nam dzieciom peerelu, którym x lat po wojnie nadal śni się wojna (a teraz to nawet w medialnym stanie wojennym żyjemy) mało rzeczy tak brakuje jak zaspokojenia potrzeby stałości.
I tu się z Kolegą zgadzam. Tak to mogło psychologicznie działać. STABILNY SZWAJCARSKI FRANK, i niepewna polska bidna złotoówka.
rozum.von.keikobad Racjonalne wytłumaczenie byłoby takie: od wielu lat polska złotówka lekko umacnia się wobec franka.
No właśnie napisałem, że taki był wtedy trend, a ludzie zwykle bardziej wierzą, że trend się utrzyma niż że odwróci.
rozum.von.keikobad Natomiast "obrońcy" frankowiczów przedstawiają nam ich jako komplentych idiotów.
Ale ja ich nie bronię. Uważam tylko, że więcej tam było owczego pędu i naiwności niż cwaniactwa i próby wyrolowania systemu. The author has edited this post (w 17.01.2015)
rozum.von.keikobad : jest specjalny sądowy fundusz pożyczkowy i nic nie wiem, żeby pożyczał we frankach.
Nie wiedziałem. Czyli totalne wyobcowanie od pospólstwa - inny system emerytalny, własne przepisy drogowe, własny bank... Panom sędziom pewnie bardzo doskwiera, że etnicznie się od nas tak mało różnią.
Tzn. gwoli ścisłości podobno od pewnego czasu nie ma faktycznej kasy na te pożyczki, ale liczb nie widziałem. Niemniej jednak, jeśli chodzi o kredyty walutowe, to sprawy trafiłyby do okręgów (raczej każda przekroczy 75 tys.), a tam są sędziowie już starsi, którzy swoje zdążyli wziąć. Apelacje będą rozpoznawać w sądach apelacyjnych, gdzie średnia wieku jest pow. 50, czyli tym bardziej. Poza tym, już pomijając wszystko, zmiana wartości świadczenia o 20% nie uzasadnia zastosowania tego cytowanego przepisu, do takiego wniosku prowadzi spokojna, rzeczowa analiza orzecznictwa w innych sprawach. Jedyne, na czym realnie można by się oprzeć, to próba wykazania, że banki zachęcały do kredytów niezgodnie z implementowanymi dyrektywami tzw. MIFID.
Jak specjalnie dla mnie, kiedy wiadomo było, że prawie wszyscy dookoła tak dostają i biorą? Naprawdę nie rozumiem, jak od posłusznego kiwania głową i podpisywania każdego podsuniętego papieru można podbić sobie poczucie własnej wartości. Nie ogarniam takiej psychologii.
mmaria Ilość żółci wylana w tym wątku przekracza wszelkie wyobrażenia. Nie przypuszczałam wcześniej, że świat jest aż tak czarno-biały! Nie wiedziałam również, że kupowanie taniej jest oznaką skrajnej nieodpowiedzialności i cwaniactwa, bo u mnie w domu raczej nazywano to oszczędnością
Nie bardzo rozumiem, dlaczego tak bardzo się wyżywacie na frankowiczach. "Zatroskanie" o ich los widzę przede wszystkim po drugiej stronie i to głównie z powodu dzikiej satysfakcji, że wreszcie się doczekali... Owszem, doczekali się, płacą i będą płacili większe raty. W zasadzie - ich problem. A właściwie byłby to ich problem, gdyby nie dwie, w mojej ocenie, sprawy. Do obydwu posłużę się cytatami Grzegorza Biereckiego.
bankowy tytuł egzekucyjny
trzeba znieść bankowy tytuł egzekucyjny, tak aby uniknąć nadużyć, których jesteśmy świadkami. Dziś kredytobiorcy w kontakcie z bankami są pozbawieni skutecznej ochrony sądowej. Banki rzucają się ludziom do gardła, wypowiadają umowy i licytują nawet wówczas, gdy dojdzie do niezapłacenia jednej raty. To jest nadużycie, i ten instrument powinien być zniesiony, to jest relikt komunizmu, to coś, co istnieje tylko w Polsce.
zadłużenie w nieskończoność
wprowadzić limit roszczeń z tytułu kredytu hipotecznego, maksymalnie do wartości nieruchomości, która jest kredytowana. Chodzi o to, by człowiek, który odda dom, nie był już zadłużony z tytułu kredytu hipotecznego. To jest rozwiązanie, które funkcjonuje na rynku amerykańskim, i ono chroni słabszą stronę. A więc limit roszczeń z tego tytułu.
Zwracam uwagę, że obydwa problemy nie są przywilejami frankowiczów, dotyczą wszystkich kredytobiorców hipotecznych. Inną sprawą jest polityczne wygrywanie obecnego kryzysu przez opozycję, gdyż albowiem już ponad dwa miesiące temu wyszła jakaś dyrektywa unijna zobowiązująca rządy do działań ochronnych klientów biorących kredyty w obcych walutach. Do tej dyrektywy zastosowały się niemal wszystkie państwa UE, natomiast nasz rząd, dziwnie czegoś - nie.
1. O bte były już dyskusje, co do zasady można go oczywiście znieść, najbardziej ucieszą się referendarze, którzy nadają na to klauzule, a których nie można zwolnić, więc będzie więcej czasu na picie kawy, pogaduchy i czytanie pudelka, bo akurat tej strony nie ma nikt w sądach zwyczaju blokować. Tyle że to zupełnie nie ten problem. Widziałem setki bte i może ze 2 były przy kredycie hipotecznym. Najczęściej "przekroczenie limitu z karty kredytowej" albo jakiś kretyński "kredyt gotówkowy", na parę tysięcy. 2. Coś takiego z mocą wsteczną to zwykłe oszustwo, bo strony umawiały się na inne świadczenia, a nagle przyjdzie państwo i powie, że świadczenia jednej strony obniżane są o połowę. Na przyszłość znowu spowoduje to wyłącznie zwiększenie kosztów kredytu. Co do żółci, wyżej pisałem, od czego w ogóle należy zacząć dyskusję, od zebrania jakich danych. Po pierwsze, sprawdzić, czy frankowicze na pewno są stratni, czyli innymi słowy czy symulowany kredyt zawarty w tej samej dacie, w tej samej kwocie, w tym samym banku do chwili obecnej byłby droższy czy tańszy. Po drugie, istotne jest sprawdzenie, jakie są faktyczne skutki społeczne podwyższenia raty, tzn. czy oznaczają ograniczenie zbytecznej konsumpcji czy faktyczne problemy z płynnością.
przemk0 Bo to nie miała być zmienna lecz stała, a nam dzieciom peerelu, którym x lat po wojnie nadal śni się wojna (a teraz to nawet w medialnym stanie wojennym żyjemy) mało rzeczy tak brakuje jak zaspokojenia potrzeby stałości. Mówcie co chcecie, to jest tak szatańsko idealny projekt ta III RP...
Bo niby Szwajcaria leży w górach i nikt tam nie dojdzie ? Skąd w ludziach nastąpiło takie przekonanie, że frank jest zabarykadowany na amen ? Bo się nie znali ? A co to za tłumacznie. Powiem wam tak, już abstrahując od franka, te 30 letnie kredyty to kurewstwo jest. W dzisiejszych czasach nawet koncerny nie robią planów dłuższych niż 5 lat, a na ludzi zrzuca się taką odpowiedzialność. Tu wykorzystano naszą mentalność, że trzeba mieć własne. Bo niby co ? Ja się zastanawiam cały czas, czy dobrze zrobiłem, że się wpieprzyłem w kredyt pod nieruchomość dla firmy, ale OK za 8 lat będzie spłacony i chociaż trudno jest, mam z czego spłacać. W przypadku firmy to jest budowanie majątku, a za tym idzie zwiększenie zdolności kredytowej (bo te kurwy nie pożyczą ci pieniedzy jak ich nie masz), czyli kapitał czyli rozwój, kredyt mnie kosztuje 160 % czynszu wynajmu, więc w sumie to wszysto się zamyka (tu też dochodzi konieczność dopasowania nieruchomości do potrzeb i specyfiki firmy, co w przypadku najmu jest trudne). Ale tak, koncerny zachodnie, które potrafią liczyć, wypstrykują się majątku. Takie ING sprzedaje własne nieruchomości, żeby je póżniej od nowych właścicieli wynajmować. Cała flota samochodów, albo już jest, albo będzie wyłącznie wynajmowana. Nie wiem, może w przypadku akurat banku czują jakąś potrzebę kapitałową, ale i inne branże robią to samo. Wielki zakład produkcyjny zachodni, musi zmienić siedzibę i szuka operatora, który im zbuduje i wydzierżawią. Mają kasę, ale nie chcą jej zamrażać (tu jeszcze chodzi o apsket szybkiej wyprowadzki jak się koniunktura zmieni). W każdym razie, w przypadku firm, można jakoś jeszcze uzasadnić kupowanie nieruchomości, ale prywatnie ? Jeżeli nie ma się nadwyżki kapitału, rynek pracy niepewny i trzeba sobie wrzucić garb na następne 30 lat ? Że dla dzieci zostanie ? Nie wiem, nie wiem, mi to też się trochę kupy nie trzyma.
mmaria Nie wiedziałam również, że kupowanie taniej jest oznaką skrajnej nieodpowiedzialności i cwaniactwa.
No to nam miło, że mogliśmy służyć nauką. If you don't pay, you're not a client, if you're not a client, what are you? Jeśli człowiek płaci taniej, MUSI WIEDZIEĆ, dlaczego płaci taniej. Jest wyprzedaż, bo sklep czyści magazyny, termin przydatności do spożycia jest blisko, kupujemy na straganie a nie w sklepie, towar jest kradziony etc. Dopiero wiedząc dzięki czemu jest taniej, możemy się zdecydować na zakup, gonienie za taniocha dla taniochy jest po prostu głupotą. Niech cię Bóg kocha! Nie węszyłbyś, popie, gdzie taniocha. Jeśli kredyt we franciszkach jest tańszy niż w złotych, trzeba sobie zadać pytanie - DZIĘKI CZEMU jest taniej, z czego to wynika. Jak kto po jogurtach w sklepie patrzy na termin przydatności a transakcję życia (zakup mieszkania i kredyt hipoteczny często jest największą transakcją, jakiej człowiek dokonuje w życiu) przeprowadza bez chwili refleksji, jest po prostu durniem. The author has edited this post (w 17.01.2015) Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
mmaria Ilość żółci wylana w tym wątku przekracza wszelkie wyobrażenia. Nie przypuszczałam wcześniej, że świat jest aż tak czarno-biały! Nie wiedziałam również, że kupowanie taniej jest oznaką skrajnej nieodpowiedzialności i cwaniactwa, bo u mnie w domu raczej nazywano to oszczędnością
Co rozumiesz pod pojęciem oszczędność ? Jest to bardzo ważne pytanie, które ułatwi nam dyskusję.
Z własnością to jest różnie. Moim zdaniem warto mieć własne mieszkanie, choć nie zawsze. Jeśli jednak mamy co najmniej średniookresową perspektywę zamieszkania w danym miejscu to daje to pewne poczucie stabilizacji, własnego kąta itd. Tego rodzaju poczucie może kosztować, ale przecież za różne "psychologiczne" korzyści też płacimy i to jest normalne. Natomiast takiego poczucia nie daje kredyt, a wprost przeciwnie. Inny jest aspekt finansowy, tj. co się opłaca. Jeśli rata kredytu jest zbliżona do raty najmu, to przypadku kredytu po x lat mamy własne mieszkanie, a w przypadku najmu mamy 3-miesięczny okres wypowiedzenia. Jesteśmy stratni wartość mieszkania, to są realne kwoty. Ja to opiszę na trochę innym przykładzie, nieruchomości letniskowej. Mój ojciec w ramach rozliczeń spadkowych spłacił dom letni. Suma spędzonych tam osobodni przez ok. 10 lat pomnożona nawet przez 40 zł dawno przekroczyła wartość spłaty, wzrosła też wartość samej nieruchomości, z różnych wzgledów, zarówno zależnych od nas, jak i niezależnych. I przykład w drugą stronę - mama dostała w spadku 1/4 gospodarstwa rolnego na wsi, niby blisko Krakowa, ale jednak straszne zadupie. Do dziś się zastanawiam, jakim debilem był facet, który go kupił za kredyt wzięty na 25 lat. Ale jest kwestia gustu. Niektórzy wolą jechać na urlop/weekend gdzie indziej za każdym razem. Albo w to samo miejsce, ale do pensjonatu. Ja lubię jechać "do siebie", gdzie mam swój radiomagnetofon, swoje ulubione kasety, swoje ręczniki i ubranie, których nie muszę za każdym razem wozić itd. Z kolei jak jedziemy do jakiegoś miasta tylko studiować, albo pracować na pewien czas, to kupowanie czegokolwiek to głupota.
ja.z.gugla Jak specjalnie dla mnie, kiedy wiadomo było, że prawie wszyscy dookoła tak dostają i biorą? Naprawdę nie rozumiem, jak od posłusznego kiwania głową i podpisywania każdego podsuniętego papieru można podbić sobie poczucie własnej wartości. Nie ogarniam takiej psychologii.
Nie wiem, możę się mylę, ja poprostu staram się jakoś zracjonalizować decyzje, które ludzie podejmowali. Może w przypadku banków, pewien mechanizm się nie potwierdza, ale generalnie kupowanie tanio to jest bardzo często próba oszukania samego siebie (nie wiążmy tego z oszczędnością). Już pomiając kredyty we frankach (bo problem leży faktycznie również bo stronie banków), dotykamy tu arcyważnego aspektu. Nie da się zbudować stabilnej gospodarki rynkowej, sprawnego państwa, jeżeli ludzie będą dokonywali nieracjonalnych wyborów. Od najmniejszych rzeczy zaczynając. Ta asburdalność to jest wspólny mianowanik dla krajów postkolonialnych czy byłych satelitów ZSRR. Rozumiem, że zamiana pewnych postaw wymaga czasu, ale ile można ? My nie potafimy kupić butów, mieszkania, aż do decyzji o wyborze władzy, którą wybierając strzelamy sobie w kolano. Bo żeby była jasność, to wszystko ma przełożenie. Jeżeli w małych sprawach robisz głupoty to w większych tym bardziej. Frank jest doskonałym przykładem naszej ułomności. Brak wiary w naszą walutę, a co za tym idzie w perspektywy państwa, chory system bankowy, który jest przykładam jakie podejście ma do nas Zachód (a też i świadczy o państwie, które pozwoliło wypstrykać się z wszystich banków), elementarny brak analizy przy kluczowej dla całego życia decyzji, przekonanie o swojej zajebistości (wielki wielki grzech) przy jednoczesnej postawie petenta (ja wiem, tego się na da połączyć, ale tak jest), nieumiejętność zrozumienia kosztu rozłożengo w czasie, uleganie durnym modom itp, itd. Nie chcę ludzi zmeaniać na siłę, nie mam misji, problem jednak tkwi w tym, że ja cierpię na ułomności innych, a z ludzi żyję (jak my wszyscy). Tak poprostu być nie może. The author has edited this post (w 17.01.2015)
Komentarz
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Ja nie wiem jak ty ale mnie na hasło DARMOCHA zapala się czerwona lampka. A prezesi i dyrektorzy finansowi dużych firm polecieli na to jak muchy do miodu. Cwaniactwo i tandeta.
If you don't pay, you're not a client, if you're not a client, what are you?
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Jedyne na co było stać banki to na skorumpowanie nadzoru, ekspertów (z Bożej łaski) i sądów, by prezesostwo uniknęło należnego lania dupska. O tak, w korumpowaniu populacja terenu między Bugiem a Odrą jest znakomita, w większości przypadków zresztą pana sędziego nie trzeba było wcale korumpować, już z góry był chętny, bo on krew z tej samej krwi i kość z tej samej kości.
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
If you don't pay, you're not a client, if you're not a client, what are you?
Nie wiem jak ty ale mnie w takiej sytuacji narzuca się pytanie: jeśli nie płacę tych pięciuset zet, to co płacę?
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ja jednak widzę więcej naiwności i baraniego pędu u frankowiczów niż jakiegoś chytrego cwaniakowania w celu wyrolowania systemu. I jeszcze raz pytam, jakie można mieć poczucie rolowania banku, kiedy się robi dokładnie to, do czego ten bank nas namawia?
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Dla mnie to się nie trzyma kupy.
1) Banki w Polsce są instytucją drenującą, a nie usługą. I nie robią genialnych ofert, specjalnych dla pana ja.z.gugla, ani nawet większej grupy autochtonów będących przedmiotem drenażu.
2) Szwajcaria nie jest państwem wyjętym z mechanizmów reuglujących kursem walut i wszystko może się wydarzyć (sczególnie w przeciągu 30 lat)
3) Jeżeli się nie znam, wybieram rozwiązania najbardziej pewne i najemniej spektakularne, czy ryzykowne, NAWET jeżeli tysiąc innych owiec podążą w inną stronę
4) To co napisał Los.
Może jestem inny ale, że kurs franciszka się zmienia i nie mam pojęcia ile będzie on wart za czydzieści lat, to jest dla mnie tak zwana oczywista oczywistość.
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Racjonalne wytłumaczenie byłoby takie: od wielu lat polska złotówka lekko umacnia się wobec franka. Polska gospodarka przyspiesza, a zachodnie gospodarki już nie mają z czego przyspieszać, będą rozwijały się w tempie 1-2% rocznie. Złotówka będzie się zatem umacniać, a nawet jeśli dojdzie do jakichś zmian, to nie zapłacę więcej ze względu na niższe odsetki.
To okazało się nietrafne, ale jakoś się broni. Nie jest ujmą i nie świadczy o byciu idiotą, jak ktoś przegra coś na giełdzie. To zdarzyło się frankowiczom, podjęli pewną decyzję, która była błędna i muszą za to zapłacić, choć oczywiście trudno bronić racjonalności ryzykowania całym majątkiem w oparciu o jeden kurs. Natomiast "obrońcy" frankowiczów przedstawiają nam ich jako komplentych idiotów.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego tak bardzo się wyżywacie na frankowiczach. "Zatroskanie" o ich los widzę przede wszystkim po drugiej stronie i to głównie z powodu dzikiej satysfakcji, że wreszcie się doczekali... Owszem, doczekali się, płacą i będą płacili większe raty. W zasadzie - ich problem. A właściwie byłby to ich problem, gdyby nie dwie, w mojej ocenie, sprawy. Do obydwu posłużę się cytatami Grzegorza Biereckiego.
- bankowy tytuł egzekucyjny
- zadłużenie w nieskończoność
Zwracam uwagę, że obydwa problemy nie są przywilejami frankowiczów, dotycząwszystkich
kredytobiorców hipotecznych.
Inną sprawą jest polityczne wygrywanie obecnego kryzysu przez opozycję, gdyż albowiem już ponad dwa miesiące temu wyszła jakaś dyrektywa unijna zobowiązująca rządy do działań ochronnych klientów biorących kredyty w obcych walutach. Do tej dyrektywy zastosowały się niemal wszystkie państwa UE, natomiast nasz rząd, dziwnie czegoś - nie.
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Poza tym, już pomijając wszystko, zmiana wartości świadczenia o 20% nie uzasadnia zastosowania tego cytowanego przepisu, do takiego wniosku prowadzi spokojna, rzeczowa analiza orzecznictwa w innych sprawach. Jedyne, na czym realnie można by się oprzeć, to próba wykazania, że banki zachęcały do kredytów niezgodnie z implementowanymi dyrektywami tzw. MIFID.
Tyle że to zupełnie nie ten problem. Widziałem setki bte i może ze 2 były przy kredycie hipotecznym. Najczęściej "przekroczenie limitu z karty kredytowej" albo jakiś kretyński "kredyt gotówkowy", na parę tysięcy.
2. Coś takiego z mocą wsteczną to zwykłe oszustwo, bo strony umawiały się na inne świadczenia, a nagle przyjdzie państwo i powie, że świadczenia jednej strony obniżane są o połowę. Na przyszłość znowu spowoduje to wyłącznie zwiększenie kosztów kredytu.
Co do żółci, wyżej pisałem, od czego w ogóle należy zacząć dyskusję, od zebrania jakich danych.
Po pierwsze, sprawdzić, czy frankowicze na pewno są stratni, czyli innymi słowy czy symulowany kredyt zawarty w tej samej dacie, w tej samej kwocie, w tym samym banku do chwili obecnej byłby droższy czy tańszy.
Po drugie, istotne jest sprawdzenie, jakie są faktyczne skutki społeczne podwyższenia raty, tzn. czy oznaczają ograniczenie zbytecznej konsumpcji czy faktyczne problemy z płynnością.
Jeśli człowiek płaci taniej, MUSI WIEDZIEĆ, dlaczego płaci taniej. Jest wyprzedaż, bo sklep czyści magazyny, termin przydatności do spożycia jest blisko, kupujemy na straganie a nie w sklepie, towar jest kradziony etc. Dopiero wiedząc dzięki czemu jest taniej, możemy się zdecydować na zakup, gonienie za taniocha dla taniochy jest po prostu głupotą. Niech cię Bóg kocha! Nie węszyłbyś, popie, gdzie taniocha.
Jeśli kredyt we franciszkach jest tańszy niż w złotych, trzeba sobie zadać pytanie - DZIĘKI CZEMU jest taniej, z czego to wynika. Jak kto po jogurtach w sklepie patrzy na termin przydatności a transakcję życia (zakup mieszkania i kredyt hipoteczny często jest największą transakcją, jakiej człowiek dokonuje w życiu) przeprowadza bez chwili refleksji, jest po prostu durniem.
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
mamy co najmniej średniookresową perspektywę zamieszkania w danym miejscu to daje to pewne poczucie stabilizacji, własnego kąta itd. Tego rodzaju poczucie może kosztować, ale przecież za różne "psychologiczne" korzyści też płacimy i to jest normalne. Natomiast takiego poczucia nie daje kredyt, a wprost przeciwnie.
Inny jest aspekt finansowy, tj. co się opłaca. Jeśli rata kredytu jest zbliżona do raty najmu, to przypadku kredytu po x lat mamy własne mieszkanie, a w przypadku najmu mamy 3-miesięczny okres wypowiedzenia. Jesteśmy stratni wartość mieszkania, to są realne kwoty.
Ja to opiszę na trochę innym przykładzie, nieruchomości letniskowej. Mój ojciec w ramach rozliczeń spadkowych spłacił dom letni. Suma spędzonych tam osobodni przez ok. 10 lat pomnożona nawet przez 40 zł dawno przekroczyła wartość spłaty, wzrosła też wartość samej nieruchomości, z różnych wzgledów, zarówno zależnych od nas, jak i niezależnych.
I przykład w drugą stronę - mama dostała w spadku 1/4 gospodarstwa rolnego na wsi, niby blisko Krakowa, ale jednak straszne zadupie. Do dziś się zastanawiam, jakim debilem był facet, który go kupił za kredyt wzięty na 25 lat.
Ale jest kwestia gustu. Niektórzy wolą jechać na urlop/weekend gdzie indziej za każdym razem. Albo w to samo miejsce, ale do pensjonatu. Ja lubię jechać "do siebie", gdzie mam swój radiomagnetofon, swoje ulubione kasety, swoje ręczniki i ubranie, których nie muszę za każdym razem wozić itd.
Z kolei jak jedziemy do jakiegoś miasta tylko studiować, albo pracować na pewien czas, to kupowanie czegokolwiek to głupota.
The author has edited this post (w 17.01.2015)