Dobrze wiemy, że prędzej czy później złożymy się na kredyty ludzi, którzy twierdzą, że nie wiedzieli, że kurs może się niekorzystnie dla nich zmienić. Tutaj jest jak jest, pro prostu, i my dobrze o tym wiemy:) Zresztą, oni chyba nawet tak nie twierdzą, po prostu naciskają, żeby im dołożyć, bo nie dają rady (cokolwiek by to "nie dają rady" miało znaczyć, np. konieczność ograniczenia o 200 pln/m-c konsumpcji). Jest jakiś sensowny makro sposób ograniczenia strat (powstałych w związku z aktualną zwyżką franka- o ile w ogóle takie mogą powstać?) dla gospodarki narodowej (hehe, narodowej), który nie zmniejszy w żaden sposób ciężaru dla indywidualnych kredytobiorców? Jeżeli jakikolwiek program miałby zakłdać dołożenie frankowiczom teraz, to musi zakładać, że będą oddawać do skarbu państwa różnicę, gdy wartość franka będzie spadać poniżej ceny z chwili zawarcia umowy kredytu. Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
Wiesz Rozum, z tym posiadaniem/wynajmowaniem to trzeba ważyć. W kwestii interesów, to ja już musiałem po prostu, mam teraz swój budynek, magazyny, który mogę dopasować jak chcę, 5 razy więszą działkę (dlatego ten koszt wynajmu, który płaciłem wcześniej nie jest do końca porównaniem) z perspektywą rozwoju, dobudowania czegoś. To mi przyniesie określony zysk w przyszłości. Natomiast co do mieszkań, domów. Optymalnie by było, jeżeli ludzie by byli właścicielami. Prawo własności generuje wiele bardzo pożądanych postaw, daje stabilność. Problemem jest ciężar i tu trzeba go zważyć. Znam debili, którzy zbudowali domy za milony złotych, kredytując się do śmierci, a żałują dzeicom na frytki podczas wakacji (jak pojadą, bo to wcale nie jest oczywiste). I to się nie zmieni, bo pracują tam gdzie pracują i nigdy nie będą mieli lepiej. Klops, ograniczyli swoje życie, popadli w obłęd mamony (kredycik trzeba spłacać), przestawił im się zupełnie sposób myślenia (nawet na kolegach muszą zarabiać konkretie). Ale mają dom. Utracili życie, hamują rozwój dzieci dla kupy cegieł. Nawet uwzględniając różne potrzeby i ambicje ludzi, to nie ma sensu. Ale to jest przykład idiotów. Nam chodzi w dyskusji o sytuację kiedy mamy wybór między kupieniem mieszkania w bloku, albo jego wynajęciem, czyli tak naprawdę spełnieniem podstawowej potrzeby egzystencjalnej. Powiem ci szczerze, że przy średnio zarabiającej klasycznej rodzinie (oboje pracują, 2+2), poza kwestiami ambicjonalnymi i kulturowymi uwarunkowaniami, nie jestem w stanie znaleźć argumentu przemawiającego za wpieprzeniem się w 30 letni kredyt. Oczywiście, gdybym był w takiej sytuacji to bym się skredytował (bo tak), ale że nie jestem, to mogę na to racjonalnie spojrzeć. To nie ma sensu. Wciąganie ludzi w 30 letnie pułapki to kurewstwo. The author has edited this post (w 17.01.2015)
extraneus Dobrze wiemy, że prędzej czy później złożymy się na kredyty ludzi, którzy twierdzą, że nie wiedzieli, że kurs może się niekorzystnie dla nich zmienić. Tutaj jest jak jest, pro prostu, i my dobrze o tym wiemy:)
Oddam każde pieniądze za to żeby żyć w normalnym państwie. Wśród ludzi, którzy nie mają potrzeby krzywdzić samych siebie (i przy okazji mnie). Którzy zaczną podejmować racjonalne decyzje (i nie chodzi tutaj o franka). Chętnie złożę się na pomoc oszwabionym (bo mimo krytyki ludzi, ja jednak głównie winię instytucje). Bym bardzo jednak chciał mieć nadzieję, że ludzie się zreflektują i zakończą okres obłędu, w który popadli. Tak jednak raczej nie będzie, jak nie frank to PO, jak nie PO to wolny rynek, jak nie wolny rynek to socjalizm, i tak od bandy do bandy ... The author has edited this post (w 17.01.2015)
Ten przykład z domem jest znowu skrajny, miliona bym nie dał za nieruchomość w ogóle, chyba że bym tyle zarabiał rocznie, a na to się jednak nie zanosi. Z kredytem mieszkaniowym też trzeba być ostrożnym, na 30 lat bym nie brał na pewno. O ile własność daje stabilizację, to kredyt nie, o tym też pisałem. Można wziąć inny przykład - ktoś ma 200 tys. Kupić czy wynajmować, a kasę zainwestować, a może wziąć kredyt, kupić, a kasę zainwestować? No więc, żeby zainwestować to trzeba mieć w co. Czasem inwestycja w mieszkanie z zaoszczędzeniem na czynszu jest całkiem dobra. W każdym razie te nasze rozkminy pokazują, że takie decyzje trzeba sobie dobrze przekalkulować, także biorąc pod uwagę różne rodzaje ryzyka (spadek cen, utrata pracy, zmiana pracy, konieczność przeprowadzki). Z kolei przykład z facetem od frytek dzieci pokazuje, że nie można żyć ponad stan. Przy wynajmie takiego domu po prostu w którymś momencie by pewnie spasował przed rodziną i jej potrzebami.
MORT Nam chodzi w dyskusji o sytuację kiedy mamy wybór między kupieniem mieszkania w bloku, albo jego wynajęciem, czyli tak naprawdę spełnieniem podstawowej potrzeby egzystencjalnej.
Z mojego doświadczenia wynika, że tego wyboru może nie być. Raz nam się udało wynająć coś mniej więcej zgodnego z naszymi wcale nie wygórowanymi wymaganiami. Kiedy przy drugim dziecku zaszła potrzeba zmienić na większe okazało się, że już tak fajnie nie jest. I z radoscią wpieprzyliśmy się w kredyt. Powiem, że perspektywa 25-letniego udupienia przez raty wcale źle nie wygląda przy alternatywach. Odróżnił bym pragnienie luksusu od podstawowej potrzeby godnego życia. Pomieszanie tych postaw zaciemnia obraz. Ponieważ r ynek mieszkań na wynajem był i jest totalnie popieprzony, nie dziwi że ludzie tak rozpaczliwie i bez sensu się zadłużali. The author has edited this post (w 17.01.2015)
MORT Skąd w ludziach nastąpiło takie przekonanie, że frank jest zabarykadowany na amen ?
Niekoniecznie na amen, jakieś wahnięcia były dopuszczalne - ale nie o 100%. Jak mówiłem - to był element wizji świata opartej o prawdopodobieństwo a wyliczone na podstawie rozpoznania rzeczywistości, wiedzy itd. Poprawnego rozpoznania, w kredytobiorców mniemaniu. Że będzie już tylko lepiej, uśredniając, i że w najgorszym razie wyjdę na zero. Ogólnie sprawa tego zbiorowego zahipnotyzowania jest bardzo ciekawa bo pamiętam dobrze że byli tacy którzy się śmieli ze speców od nieruchomości, urodzonych w połowie lat 80-tych, dla których historia gospodarcza zaczęła się w 1989. Teraz też zresztą nie brak takich, większość wykresów cen nieruchomości zaczyna się od maja 2004. Co do kredytu na 30 lat - zależy o jakiej wielkości racie mówimy, oraz o jakich kosztach takiego rozłożenia. Ja nie miałbym specjalnego problemu z wzięciem takiego kredytu przy założeniu, że to co za niego kupuję ma sens oraz że ratka to 20góra25% moich (nie moich i żony) miesięcznych dochodów. To mógłbym rozważyć w odniesieniu do domu lub mieszkania. Tyle że obecne ceny uważam za idiotyczne oraz za bardzo nie widzę co i gdzie miałbym kupić. Mieszkanie - a w jakim mieście? Dom - to jeszcze gorzej. Przecież my nie mamy żadnych jako takich pewników w życiu, tak ogólnie jako mieszkańcy terenu między Odrą a Bugiem i jako obywatele III RP. Bardziej niż niepewność co do kursu waluty odstręcza mnie od wzięcia kredytu mieszkaniowego na 30 lat fakt że nie widzę za bardzo nic sensownego do kupienia. A że miałyby to spłacać moje dzieci? Będą chciały to spłacą do końca, nie to nie, ważne żebym miał je gdzie wychowywać, a jeśli przy okazji ten dach nad głową będzie dla nich jakimś majątkiem na start życia to fajnie. Ale nie zakładam że cokolwiek takiego dostaną ode mnie, wychowanie i zrozumienie świata im dam, skoro już udało mi się pewne rzeczy zrozumieć (za późno ale jednak) to im o tym powiem. Bo w sumie co z tego że będę wynajmował mieszkanie do końca życia, że dzieci w takim wychowam? Do grobu cegieł nie zabiorę a jaką ta nieruchomość może mieć wartość dla moich dzieci w przyszłości? Wszystko raczej wskazuje że żadną, tak więc ziemi na wsi nie sprzedam, siedliska też nie (kapitalna uwaga że własność generuje wartościowe postawy, kapitalna, przy czym to musi być realna własność - domek letniskowy na swojej grządce ziemi jest wartością, garaż może być, apartament rzadko jest), ale czy kupię gdzieś ziemię to wątpię, ceny muszą się urealnić. A co do naszej mentalności kupowania - chyba to jeszcze nie padło w tym wątku ale Jorge już zauważył ciekawą zależność wyprzedawania majątku przez firmy. My z bloku pokomunistycznego chcemy mieć (uważam że to też chęć zaspokajania podstawowych potrzeb psychicznych - stabilizacja, spokój, stałość), zachodniakom nie jest to już potrzebne do szczęścia (a może im o coś innego chodzi?). Parę miesięcy temu krążyła taka mapka z rozkładem własności mieszkań i domów - Bułgaria/Rumunia >95% nieruchomości kupionych na własność, Niemcy - coś chyba ponad 60% wynajmowanych. The author has edited this post (w 17.01.2015)
przemk0 A co do naszej mentalności kupowania - chyba to jeszcze nie padło w tym wątku ale Jorge już zauważył ciekawą zależność wyprzedawania majątku przez firmy. My z bloku pokomunistycznego chcemy mieć (uważam że to też chęć zaspokajania podstawowych potrzeb psychicznych - stabilizacja, spokój, stałość), zachodniakom nie jest to już potrzebne do szczęścia (a może im o coś innego chodzi?). Parę miesięcy temu krążyła taka mapka z rozkładem własności mieszkań i domów - Bułgaria/Rumunia >95% nieruchomości kupionych na własność, Niemcy - coś chyba ponad 60% wynajmowanych.
To akurat wynika z szeregu elementów, choćby urbanizacji. Na rumuńskiej wsi raczej mieszka się w swoim. Dwa, w komunizmie/socjalizmie własność była wspólna, potem pewnie użytkowników jak u nas uwłaszczyli, więc nie wykształciła się klasa "kamieniczników", a więc nie było podaży mieszkań na wynajem.
MORT Wiesz Rozum, z tym posiadaniem/wynajmowaniem to trzeba ważyć. W kwestii interesów, to ja już musiałem po prostu, mam teraz swój budynek, magazyny, który mogę dopasować jak chcę, 5 razy więszą działkę (dlatego ten koszt wynajmu, który płaciłem wcześniej nie jest do końca porównaniem) z perspektywą rozwoju, dobudowania czegoś. To mi przyniesie określony zysk w przyszłości. Natomiast co do mieszkań, domów. Optymalnie by było, jeżeli ludzie by byli właścicielami. Prawo własności generuje wiele bardzo pożądanych postaw, daje stabilność. Problemem jest ciężar i tu trzeba go zważyć. Znam debili, którzy zbudowali domy za milony złotych, kredytując się do śmierci, a żałują dzeicom na frytki podczas wakacji (jak pojadą, bo to wcale nie jest oczywiste). I to się nie zmieni, bo pracują tam gdzie pracują i nigdy nie będą mieli lepiej. Klops, ograniczyli swoje życie, popadli w obłęd mamony (kredycik trzeba spłacać), przestawił im się zupełnie sposób myślenia (nawet na kolegach muszą zarabiać konkretie). Ale mają dom. Utracili życie, hamują rozwój dzieci dla kupy cegieł. Nawet uwzględniając różne potrzeby i ambicje ludzi, to nie ma sensu. Ale to jest przykład idiotów. Nam chodzi w dyskusji o sytuację kiedy mamy wybór między kupieniem mieszkania w bloku, albo jego wynajęciem, czyli tak naprawdę spełnieniem podstawowej potrzeby egzystencjalnej. Powiem ci szczerze, że przy średnio zarabiającej klasycznej rodzinie (oboje pracują, 2+2), poza kwestiami ambicjonalnymi i kulturowymi uwarunkowaniami, nie jestem w stanie znaleźć argumentu przemawiającego za wpieprzeniem się w 30 letni kredyt. Oczywiście, gdybym był w takiej sytuacji to bym się skredytował (bo tak), ale że nie jestem, to mogę na to racjonalnie spojrzeć. To nie ma sensu. Wciąganie ludzi w 30 letnie pułapki to kurewstwo.
Ja się nawynajmowałem mieszkań i dobrze znam wady tego rozwiązania. Weź pod uwagę, że przy wynajmie mieszkania też masz problem dopasowania do swoich (tj. rodziny) potrzeb: rozkład pomieszczeń, meble, urządzenie - no generalnie konieczność inwestycji w nieswoje. Można inwestować, ale trochę dziwnie wywalać dziesięć tysia na mieszkanie, w którym może już nie bęðziesz mieszkać za rok. I druga sprawa: brak kultury wynajmu, oczywiście i po stronie najemców i wynajmujących. To się być może trochę zmienia, ale ja nigdy nie trafiłem na normalnego wynajmującego. W mniejszym lub większym stopniu byli to ludzie, którzy chcieli doić kasę z lokalu nie inwestując w niego i nie dokładając się doń. Idealny model: zyski duże, koszty żadne. Jeśli nie jestem studentem, który ma perspektywę do końca semestru, takie podejście mnie słabo urządza. I naprawdę, nie urządza mnie sytuacja, w której muszę wnioskować o wbicie gwoździa w ścianę, bo przecież wynajmujący chucha i dmucha na swój lokal, który mu zyski przynosi. Wiadomo, ci najemcy to tylko demolują, więc trzeba im patrzeć na ręce bez przerwy. Zresztą pokutuje ciągle przekonanie, że mieszkania wynajmują tylko jakieś bidoki i studenty, których nie stać na - o ironio! - tani kredyt mieszkaniowy.
Ple ple. Sprawa jest jasna, wszyscy ci którzy wzięli kredyty we franakach zrobili głupotę. Jedni ze względu na swoją cwaniacko tandetną naturę, inni bo nie chciało im się w zagadnienie wniknąć, jeszcze inni bo nie mieli wyjścia (nie rozumiem do końca, ale ok). Banki kolejny raz pokazały, na jakich zasadach w Polsce działają i że w końcu trzeba zacząć po nich jechać. Problem jest wierzchołkiem góry lodowej, a ta góra ma nazwę racjonalość wyborów obywteli III RP.
Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza radykalnie ukrócić proceder masowego pozywania, między innymi banków, za niedozwolone klauzule umowne, przez kancelarie prawne i utworzone w tym celu stowarzyszenia. Na opracowywanych zmianach w przepisach zyskają zapewne stawiane coraz częściej pod ścianą instytucje finansowe.
przemk0 Niekoniecznie na amen, jakieś wahnięcia były dopuszczalne - ale nie o 100%.
W ciągu 30 lat? Przemek, od roku 1914 do 1944 minęło właśnie 30 lat. To dosyć czasu, by była wojna, by ludzie o niej zdązyli zapomnieć i kolejną wywołali. Wahnięcia kursu jakiejś waluty o 200% czy 300% to przy tym pryszcz. Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza radykalnie ukrócić proceder masowego pozywania, między innymi banków, za niedozwolone klauzule umowne, przez kancelarie prawne i utworzone w tym celu stowarzyszenia. Na opracowywanych zmianach w przepisach zyskają zapewne stawiane coraz częściej pod ścianą instytucje finansowe.
To z czerwca 2014, jakieś wieści w tej sprawie?
O żesz ku.... Bankokracja jak się paczy, jeszcze tylko brakuje prywatnych bankowych więzień. Terry Giliam wielkim prorokiem był kręcąc Brasil. A lud paczy na to maślanymi oczami... Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ja mówię jak oni wtedy rozumowali, pamiętam te rozkminki. Wojna? Od tego jest UE, NATO itd. żeby jej nie było, a jak będzie to nawet lepiej bo wtedy kredyty szlag trafi. Po drugie to o czym Rozum wspomniał - to było kombinowanie tylko w jedną stronę: jakie jest prawdopodobieństwo że franek skoczy do góry. Jakie jest że złotówka poleci nie, bo i po co? Koniec historii, kapitalizm, wolny rynek, może być już tylko lepiej. 10 lat temu powszechnie w necie można było przeczytać, że kto nie kupuje teraz mieszkania ten przegrywa życie. The author has edited this post (w 17.01.2015)
Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza radykalnie ukrócić proceder masowego pozywania, między innymi banków, za niedozwolone klauzule umowne, przez kancelarie prawne i utworzone w tym celu stowarzyszenia. Na opracowywanych zmianach w przepisach zyskają zapewne stawiane coraz częściej pod ścianą instytucje finansowe.
To z czerwca 2014, jakieś wieści w tej sprawie?
O żesz ku.... Bankokracja jak się paczy, jeszcze tylko brakuje prywatnych bankowych więzień. Terry Giliam wielkim prorokiem był kręcąc Brasil. A lud paczy na to maślanymi oczami...
Przecież te stowarzyszenia dziąłały na zasadzie skoku na kasę. "Nie pozwę banku o naruszenie klauzul umownych, jeżeli wybulicie mi kwotę x zł". De Funes podkopujący się do banku na pewno budzi sympatię, bo tak jest zrobiony film, ale ze społecznego punktu widzenia to nie jest żadne rozwiązanie.
Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza radykalnie ukrócić proceder masowego pozywania, między innymi banków, za niedozwolone klauzule umowne, przez kancelarie prawne i utworzone w tym celu stowarzyszenia. Na opracowywanych zmianach w przepisach zyskają zapewne stawiane coraz częściej pod ścianą instytucje finansowe.
To z czerwca 2014, jakieś wieści w tej sprawie?
O żesz ku.... Bankokracja jak się paczy, jeszcze tylko brakuje prywatnych bankowych więzień. Terry Giliam wielkim prorokiem był kręcąc Brasil. A lud paczy na to maślanymi oczami...
Przecież te stowarzyszenia dziąłały na zasadzie skoku na kasę. "Nie pozwę banku o naruszenie klauzul umownych, jeżeli wybulicie mi kwotę x zł". De Funes podkopujący się do banku na pewno budzi sympatię, bo tak jest zrobiony film, ale ze społecznego punktu widzenia to nie jest żadne rozwiązanie.
Właściwie co z tego, że tak działały? Jeśli bank był czysty mógł te pozwy olać. Ale widać jednak jakoś mu przeszkadzały.
przemk0 Ja mówię jak oni wtedy rozumowali, pamiętam te rozkminki. Wojna? Od tego jest UE, NATO itd. żeby jej nie było, a jak będzie to nawet lepiej bo wtedy kredyty szlag trafi. Po drugie to o czym Rozum wspomniał - to było kombinowanie tylko w jedną stronę: jakie jest prawdopodobieństwo że franek skoczy do góry. Jakie jest że złotówka poleci nie, bo i po co? Koniec historii, kapitalizm, wolny rynek, może być już tylko lepiej. 10 lat temu powszechnie w necie można było przeczytać, że kto nie kupuje teraz mieszkania ten przegrywa życie.
Zaczynam rozkminiać tego typu zachowanie, bo jestem ciekawy z czego ono wynika tak naprawdę. Wszystko będzie dobrze wszystko będzie dobrze. To się zrobiła patoliga. Ostatnio rozmawiałem z takim właśnie stworzeniem o czytniku e-booków. Sobie kupiła i faktycznie jest to bardzo przydatne i dobre rozwiązanie. Poprzglądałem Chomiki i książek w dopowiednim formacie jest multum. Ale powiedziałem, że się zastanawiam jak to wpłynie na rynek wydawniczy, czy będzie się opłacało pisać ? Tak głośno się tylko zastanowiłem. I się zaczęło - a my to kupujemy oryginały, albo się wymieniamy oryginałami, a to nie możliwe, że na Chomiku jest tego dużo, pewnie to chodziło o PDFy, a że są ludzie którzy lubią papier, a że generlanie ludzie będą oryginały kupować bo stają się lepsi ... i sto innych argumentów. Na moją defnicję potencjalnego zagrożenia (ot tak strzelonego) spinka 10 i udowadnianie, że na pewno będzie dobrze ! I tak jest ze wszystkim, każda, nawet najmniejsza wątpliwość musi być rozwiązana natychmiast, zagadana, wygładzona i zniknięta. Przecież nie można żyć z bagażem wątpliwości czy niejsaności. Głowa pewnie boli. Ale siedzi na Allegro godzinami i wnika we wszystko o danym produkcie. Ogląda, przegląda, analizuje, czyta fora, zakup musi być świadomy, tu jest energia, dociekliwość i głowa nie boli. O co w tym chodzi ?
CobraVerde : Ponieważ r ynek mieszkań na wynajem był i jest totalnie popieprzony, nie dziwi że ludzie tak rozpaczliwie i bez sensu się zadłużali.
W ogóle rynek nieruchomości jest popieprzony. Ale czy jest coś w III RP co nie jest popieprzone?
Jak kupuję ciężarówkę, czy nawet paletę drobiazgów do firmy, to wszystko jakoś przebiega w sposób cywilizowany. Kiedy spotykam typowego agenta nieruchomości to mam ochotę wziąść kija i obić do krwi. Za głupotę.
przemk0 : Ja mówię jak oni wtedy rozumowali, pamiętam te rozkminki. Wojna? Od tego jest UE, NATO itd. żeby jej nie było, a jak będzie to nawet lepiej bo wtedy kredyty szlag trafi. Po drugie to o czym Rozum wspomniał - to było kombinowanie tylko w jedną stronę: jakie jest prawdopodobieństwo że franek skoczy do góry. Jakie jest że złotówka poleci nie, bo i po co? Koniec historii, kapitalizm, wolny rynek, może być już tylko lepiej. 10 lat temu powszechnie w necie można było przeczytać, że kto nie kupuje teraz mieszkania ten przegrywa życie.
Zaczynam rozkminiać tego typu zachowanie, bo jestem ciekawy z czego ono wynika tak naprawdę. Wszystko będzie dobrze wszystko będzie dobrze. To się zrobiła patoliga. Ostatnio rozmawiałem z takim właśnie stworzeniem o czytniku e-booków. Sobie kupiła i faktycznie jest to bardzo przydatne i dobre rozwiązanie. Poprzglądałem Chomiki i książek w dopowiednim formacie jest multum. Ale powiedziałem, że się zastanawiam jak to wpłynie na rynek wydawniczy, czy będzie się opłacało pisać ? Tak głośno się tylko zastanowiłem. I się zaczęło - a my to kupujemy oryginały, albo się wymieniamy oryginałami, a to nie możliwe, że na Chomiku jest tego dużo, pewnie to chodziło o PDFy, a że są ludzie którzy lubią papier, a że generlanie ludzie będą oryginały kupować bo stają się lepsi ... i sto innych argumentów. Na moją defnicję potencjalnego zagrożenia (ot tak strzelonego) spinka 10 i udowadnianie, że na pewno będzie dobrze ! I tak jest ze wszystkim, każda, nawet najmniejsza wątpliwość musi być rozwiązana natychmiast, zagadana, wygładzona i zniknięta. Przecież nie można żyć z bagażem wątpliwości czy niejsaności. Głowa pewnie boli. Ale siedzi na Allegro godzinami i wnika we wszystko o danym produkcie. Ogląda, przegląda, analizuje, czyta fora, zakup musi być świadomy, tu jest energia, dociekliwość i głowa nie boli. O co w tym chodzi ?
Szcczegółów nie znam, ale z tego co piszesz ona się zachowuje 100% racjonalnie. Czytnik e-booka ma, bo jej wygodnie. Od jej jednego czytnika nic się rynkowi wydawniczemu nie stanie. Twoje uwagi i wątpliwości są na temat ogólny, na jaki ona jako jednostka i tak nie wpłynie. A jak coś wybiera na allegro to ona płaci. Czy e-booki zarżną książkę nie wiem. Raczej nie, z wielu względów, ona tu ma rację. Papierkowe kodeksy dalej się kupuje, mimo że jest lex, w ogóle książka papierowa ma wiele zalet i kilkaset lat przyzwyczajenia. (tak, wiem, że odjeżdżamy od franka, ale to już dawno temat o wszystkim
) Natomiast jakie zalety ma płyta cd? Lat przyzwyczajenia 20-30 zależnie od kraju, praktyczność niewielka, jedyne co jest wartościowe to zapis cyfrowy. Czyli coś co jest w sieci, za darmo, choć nie zawsze legalnie. A rynek muzyczny zdaje się nie upadł, prawda? The author has edited this post (w 17.01.2015)
rozum.von.keikobad : jest specjalny sądowy fundusz pożyczkowy i nic nie wiem, żeby pożyczał we frankach.
Nie wiedziałem. Czyli totalne wyobcowanie od pospólstwa - inny system emerytalny, własne przepisy drogowe, własny bank... Panom sędziom pewnie bardzo doskwiera, że etnicznie się od nas tak mało różnią.
Przepraszam za oftop ale.. ", własne przepisy drogowe" Mógłby Kolega rozwinąć o co chodziło? Uznałem to za żart ale jakoś mnie gryzło, że może? _______________________ Jorge napisał: ". Ale powiedziałem, że się zastanawiam jak to wpłynie na rynek wydawniczy, czy będzie się opłacało pisać ?" Coś gdzies czytałem, że piracą na potęgę. Książkę zeskanować to troche czasu a tu pyk przegrane i jest. Osobiście uważam, że to dobrze. Oczywiście próbują z tym walczyć hueee hueee http://isohunt.com/torrents/?ihs1=5&iho1=d&iht=9&age=0 The author has edited this post (w 17.01.2015)
MORT zakup musi być świadomy, tu jest energia, dociekliwość i głowa nie boli. O co w tym chodzi ?
O to samo, decyzja musi być podjęta oraz podjęta z przekonaniem, że panuję nad sytuacją. Więc robię co mogę, co w mojej mocy. Zakupy - przeanalizować, porównać, wyciągnąć wnioski. Kredyt mieszkaniowy - dokładnie to samo. Słucham wielu doradców, czytam artykuły na wielu portalach, w gazetach, analizuję, wyciągam wnioski. Jeszcze wracając do tego jak oni wtedy myśleli, te 10 lat temu - nikt nie zakładał że wszystko pójdzie źle, o to się rozchodzi. Że franek skoczy, płaca spadnie, pracy nie będzie, paliwo podrożeje, Tusk zawiedzie. Tego się nikt nie spodziewał, a że winy szuka się poza sobą to jest jak opisuje Randolf:
Frankowicze nie wyjdą na ulicę, tylko wyemigruja z tego "syfu", bo przez to co "oni" z "nami" (frankowiczami) zrobili, to "my już nie czujemy się Polakami - mniej więcej dosłowny cytat z komentarzy pod artykułem w merdiach. Obrazowańszczyna nigdy nie zrozumie, że sama wybiera konsekwentnie władzę która potem tę obrazowańszczynę strzyże, goli i niewoli. Obrazowańszczyna nigdy ne zrozumie, że obecna władza ma z Polską wspólny tylko szyld, notabene ukradziony w 1945 lub jak kto woli w 1989. Przepracowanie powyższego w duszy jest początkiem drogi, która może (ale nie musi) prowadzić do wyjścia na ulicę.
Zobaczcie jak wielkiego wysiłku, jakiej zmiany w myśleniu wymaga przyjęcie tego do wiadomości. Toż to zanegowanie fundamentu życia. Dlatego kolorowo tego nie widzę, nadzieja jakaś jest zawsze.
filystyn "własne przepisy drogowe" Mógłby Kolega rozwinąć o co chodziło? Uznałem to za żart ale jakoś mnie gryzło, że może?
Kolego, jeśli kolega rozwinie np. prędkość nadmierną pojazdem samochodowym, władza ludowa jest w mocy do ukarania kolegi mandatem, chiba że jest kolega swędzią, bo wtedy nie jest w mocy. Jeśli wykroczenia drogowe przez swędziów są inaczej karane, znaczy to, że obowiązuje ich inny kodeks bez względu na żadne tuszu na pulpie celulozowej. Ja piszę o stanie rzeczy a nie o tym, jak kto sobie coś opisuje. Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ale dla mnie to są zachowania niekonsekwentne (o tym co pisałe Rozum i Przemko). Z jednej strony ktoś analizuje każdy szczegół, zastanawia się, porównuje (i bardzo dobrze), kupuje świadomie, z drugiej strony odmawia wykonania procesu myślowego dotyczącego rozwoju wydarzeń, przyczyn i skutków w sprawach często zasadniczych. Odmawia, szczególnie kiedy trzeba zdiagnozować potencjalne zagrożenie, albo kiedy zaczyna być widoczne, że do niczego optymistycznego się nie dojdzie w tym rozkiminianiu. Na każdą próbę prześledzenia rozwoju wypadków z wnioskiem pesymistycznym, zaczyna się zaklinanie rzeczywistości. Dobrze będzie, dobrze będzie. Nie widzicie takich ludzi wokół siebie, jest ich mnóstwo ? To są niebezpieczni wariaci, bo w ramach utrzymywania konsekwencji (a chcą być straszliwie konsekwentni) będą brnąć do samego końca. A wszystko co nowe łykają jak pelikany, więc elementów do brnięcia jest bardzo dużo. Co do e-booków i czytników to na pewno papier schodzi ze sceny. Nie wiem ile lat to potrwa, ale te czytniki są po prostu wygodniejsze i bardziej praktyczne już teraz, a technologia idzie do przodu (nie mogę się doczekać, kiedy będzie można czytać w wannie). Czy rozwali rynek ? Oczywiście nie, jakoś to się ureguluje, ale jakieś przejściowe problemy mogą być. The author has edited this post (w 17.01.2015)
przemk0 Jeszcze wracając do tego jak oni wtedy myśleli, te 10 lat temu - nikt nie zakładał że wszystko pójdzie źle, o to się rozchodzi. Że franek skoczy, płaca spadnie, pracy nie będzie, paliwo podrożeje, Tusk zawiedzie. Tego się nikt nie spodziewał.
To jest głupota, bo człowiek zawsze powinien siebie pytać "a co jeśli rzeczy pójdą źle?" Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Książki w ogóle schodzą ze sceny, jakość wydawnictw coraz gorsza, czcionka, marginesy, światło, formatowanie - coraz mniej ludzi ma pojęcie do czego to służy. Edytorstwo dziś to po prostu wlanie tekstu w zadaną ilość stron, by się druk optymalnie cenowo rozłożył, jak również składowanie i transport tego. Ale ludziom to nie przeszkadza więc nie robi im różnicy czy czytaj źle złożoną książkę na papierze czy na ekranie. Dla mnie czytnik ma taką zaletę, że poręczniej mogę na nim czytać to co w innym przypadku musiałbym czytać na komputerze albo bibliotece nie wiadomo gdzie. Jakieś rzadkie starocia jednym słowem. Bo tak to zalet nie ma żadnych, wolę tablet bo mogę też np. komiks przeczytać, zdjęcia obejrzeć, w necie pogrzebać.
Ale zaraz zaraz, dlaczego są czytniki i tablety ? Bo czytając na tablecie, po jakimś czasie ci oczy wypłyną. Czytnik ma inny ekran, oczy się nie męczą. No i format odpowiedni.
przemk0 : Jeszcze wracając do tego jak oni wtedy myśleli, te 10 lat temu - nikt nie zakładał że wszystko pójdzie źle, o to się rozchodzi. Że franek skoczy, płaca spadnie, pracy nie będzie, paliwo podrożeje, Tusk zawiedzie. Tego się nikt nie spodziewał.
To jest głupota, bo człowiek zawsze powinien siebie pytać "a co jeśli rzeczy pójdą źle?"
Hamerykania mawiają, że zawsze należy mieć "plan B". Czytałem o tym nawet w pewnej ichniej książce o....myśłeniu pozytywnym. The author has edited this post (w 17.01.2015)
MORT Ale zaraz zaraz, dlaczego są czytniki i tablety ? Bo czytając na tablecie, po jakimś czasie ci oczy wypłyną. Czytnik ma inny ekran, oczy się nie męczą. No i format odpowiedni.
Mnie zazwyczaj czyta książki w telefonie niejaka IVONA (polskiego zresztą autorstwa) współpracująca z programem ReadBoox i wykorzystująca zwykłe pliki .txt. Pozwala to dać odpocząć wzrokowi zmęczonemu wpatrywaniem się w ekrany. http://www.ivona.com/pl/ Ma jeszcze jedną zaletę - diabelnie oszczędza czas, bo można słuchać w samochodzie, pociągu, w trakcie spaceru, w łożku przed zaśnięciem. The author has edited this post (w 17.01.2015)
Komentarz
Zresztą, oni chyba nawet tak nie twierdzą, po prostu naciskają, żeby im dołożyć, bo nie dają rady (cokolwiek by to "nie dają rady" miało znaczyć, np. konieczność ograniczenia o 200 pln/m-c konsumpcji).
Jest jakiś sensowny makro sposób ograniczenia strat (powstałych w związku z aktualną zwyżką franka- o ile w ogóle takie mogą powstać?) dla gospodarki narodowej (hehe, narodowej), który nie zmniejszy w żaden sposób ciężaru dla indywidualnych kredytobiorców?
Jeżeli jakikolwiek program miałby zakłdać dołożenie frankowiczom teraz, to musi zakładać, że będą oddawać do skarbu państwa różnicę, gdy wartość franka będzie spadać poniżej ceny z chwili zawarcia umowy kredytu.
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
The author has edited this post (w 17.01.2015)
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Można wziąć inny przykład - ktoś ma 200 tys. Kupić czy wynajmować, a kasę zainwestować, a może wziąć kredyt, kupić, a kasę zainwestować? No więc, żeby zainwestować to trzeba mieć w co. Czasem inwestycja w mieszkanie z zaoszczędzeniem na czynszu jest całkiem dobra.
W każdym razie te nasze rozkminy pokazują, że takie decyzje trzeba sobie dobrze przekalkulować, także biorąc pod uwagę różne rodzaje ryzyka (spadek cen, utrata pracy, zmiana pracy, konieczność przeprowadzki). Z kolei przykład z facetem od frytek dzieci pokazuje, że nie można żyć ponad stan. Przy wynajmie takiego domu po prostu w którymś momencie by pewnie spasował przed rodziną i jej potrzebami.
Odróżnił bym pragnienie luksusu od podstawowej potrzeby godnego życia. Pomieszanie tych postaw zaciemnia obraz. Ponieważ r
ynek mieszkań na wynajem był i jest totalnie popieprzony, nie dziwi że ludzie tak rozpaczliwie i bez sensu się zadłużali.
The author has edited this post (w 17.01.2015)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/230017-gornicy-i-frankowicze-czyli-o-schadenfreude-i-solidarnosci
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
Ogólnie sprawa tego zbiorowego zahipnotyzowania jest bardzo ciekawa bo pamiętam dobrze że byli tacy którzy się śmieli ze speców od nieruchomości, urodzonych w połowie lat 80-tych, dla których historia gospodarcza zaczęła się w 1989. Teraz też zresztą nie brak takich, większość wykresów cen nieruchomości zaczyna się od maja 2004.
Co do kredytu na 30 lat - zależy o jakiej wielkości racie mówimy, oraz o jakich kosztach takiego rozłożenia. Ja nie miałbym specjalnego problemu z wzięciem takiego kredytu przy założeniu, że to co za niego kupuję ma sens oraz że ratka to 20góra25% moich (nie moich i żony) miesięcznych dochodów. To mógłbym rozważyć w odniesieniu do domu lub mieszkania. Tyle że obecne ceny uważam za idiotyczne oraz za bardzo nie widzę co i gdzie miałbym kupić. Mieszkanie - a w jakim mieście? Dom - to jeszcze gorzej. Przecież my nie mamy żadnych jako takich pewników w życiu, tak ogólnie jako mieszkańcy terenu między Odrą a Bugiem i jako obywatele III RP. Bardziej niż niepewność co do kursu waluty odstręcza mnie od wzięcia kredytu mieszkaniowego na 30 lat fakt że nie widzę za bardzo nic sensownego do kupienia. A że miałyby to spłacać moje dzieci? Będą chciały to spłacą do końca, nie to nie, ważne żebym miał je gdzie wychowywać, a jeśli przy okazji ten dach nad głową będzie dla nich jakimś majątkiem na start życia to fajnie. Ale nie zakładam że cokolwiek takiego dostaną ode mnie, wychowanie i zrozumienie świata im dam, skoro już udało mi się pewne rzeczy zrozumieć (za późno ale jednak) to im o tym powiem.
Bo w sumie co z tego że będę wynajmował mieszkanie do końca życia, że dzieci w takim wychowam? Do grobu cegieł nie zabiorę a jaką ta nieruchomość może mieć wartość dla moich dzieci w przyszłości? Wszystko raczej wskazuje że żadną, tak więc ziemi na wsi nie sprzedam, siedliska też nie (kapitalna uwaga że własność generuje wartościowe postawy, kapitalna, przy czym to musi być realna własność - domek letniskowy na swojej grządce ziemi jest wartością, garaż może być, apartament rzadko jest), ale czy kupię gdzieś ziemię to wątpię, ceny muszą się urealnić.
A co do naszej mentalności kupowania - chyba to jeszcze nie padło w tym wątku ale Jorge już zauważył ciekawą zależność wyprzedawania majątku przez firmy. My z bloku pokomunistycznego chcemy mieć (uważam że to też chęć zaspokajania podstawowych potrzeb psychicznych - stabilizacja, spokój, stałość), zachodniakom nie jest to już potrzebne do szczęścia (a może im o coś innego chodzi?). Parę miesięcy temu krążyła taka mapka z rozkładem własności mieszkań i domów - Bułgaria/Rumunia >95% nieruchomości kupionych na własność, Niemcy - coś chyba ponad 60% wynajmowanych.
The author has edited this post (w 17.01.2015)
http://na-plus.blogspot.com/2013/07/utajniona-skala-spadku-cen.html
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
A lud paczy na to maślanymi oczami...
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Czy e-booki zarżną książkę nie wiem. Raczej nie, z wielu względów, ona tu ma rację. Papierkowe kodeksy dalej się kupuje, mimo że jest lex, w ogóle książka papierowa ma wiele zalet i kilkaset lat przyzwyczajenia.
(tak, wiem, że odjeżdżamy od franka, ale to już dawno temat o wszystkim
)
Natomiast jakie zalety ma płyta cd? Lat przyzwyczajenia 20-30 zależnie od kraju, praktyczność niewielka, jedyne co jest wartościowe to zapis cyfrowy. Czyli coś co jest w sieci, za darmo, choć nie zawsze legalnie. A rynek muzyczny zdaje się nie upadł, prawda?
The author has edited this post (w 17.01.2015)
", własne przepisy drogowe"
Mógłby Kolega rozwinąć o co chodziło? Uznałem to za żart ale jakoś mnie gryzło, że może?
_______________________
Jorge napisał:
". Ale powiedziałem, że się zastanawiam jak to wpłynie na rynek wydawniczy, czy będzie się opłacało pisać ?"
Coś gdzies czytałem, że piracą na potęgę. Książkę zeskanować to troche czasu a tu pyk przegrane i jest.
Osobiście uważam, że to dobrze. Oczywiście próbują z tym walczyć hueee hueee
http://isohunt.com/torrents/?ihs1=5&iho1=d&iht=9&age=0
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Jeszcze wracając do tego jak oni wtedy myśleli, te 10 lat temu - nikt nie zakładał że wszystko pójdzie źle, o to się rozchodzi. Że franek skoczy, płaca spadnie, pracy nie będzie, paliwo podrożeje, Tusk zawiedzie. Tego się nikt nie spodziewał, a że winy szuka się poza sobą to jest jak opisuje Randolf: Zobaczcie jak wielkiego wysiłku, jakiej zmiany w myśleniu wymaga przyjęcie tego do wiadomości. Toż to zanegowanie fundamentu życia. Dlatego kolorowo tego nie widzę, nadzieja jakaś jest zawsze.
Jeśli wykroczenia drogowe przez swędziów są inaczej karane, znaczy to, że obowiązuje ich inny kodeks bez względu na żadne tuszu na pulpie celulozowej.
Ja piszę o stanie rzeczy a nie o tym, jak kto sobie coś opisuje.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Co do e-booków i czytników to na pewno papier schodzi ze sceny. Nie wiem ile lat to potrwa, ale te czytniki są po prostu wygodniejsze i bardziej praktyczne już teraz, a technologia idzie do przodu (nie mogę się doczekać, kiedy będzie można czytać w wannie). Czy rozwali rynek ? Oczywiście nie, jakoś to się ureguluje, ale jakieś przejściowe problemy mogą być.
The author has edited this post (w 17.01.2015)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
The author has edited this post (w 17.01.2015)
http://www.ivona.com/pl/
Ma jeszcze jedną zaletę - diabelnie oszczędza czas, bo można słuchać w samochodzie, pociągu, w trakcie spaceru, w łożku przed zaśnięciem.
The author has edited this post (w 17.01.2015)