He he. Przecież kwota wolna to element progresji podatkowej.
Edit: Ale nie chcę tego ciągnąć. Stawki podatkowe to naprawdę w tym wątku sprawa drugorzędna. Bardziej bym się skupił na tym:
los napisal(a):
celnik.mateusz napisal(a): Kto skorzystał na transformacji:
Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
Obrazek został zmniejszony aby pasował do strony. Kliknij aby powiększyć.
Czyli najbiedniejszym się pogorszyło. Ten obrazek w zasadzie zawiera całą informację o Polsce, wszystkie inne rzeczy to nieistotne detale, które ogólny obraz raczej zamulają niż coś wyjaśniają.
No nie jest to element progresji podatkowej. Oczywiście algebraicznie jakakolwiek kwota wolna powoduje, że efektywna stopa opodatkowania jest niższa przy niższym dochodzie. To jednak efekt uboczny. Chodzi o to, aby nie opodatkowywać co najmniej dwóch kategorii podatników. Te kategorie się częściowo pokrywają. Po pierwsze tych, którym państwo i tak potem musi dopłacić. Obrazowo: po co pobierać PIT od osoby zarabiającej pensje minimalna i potem jej opłacać z budżetu zasiłek. Czy nie lepiej jej zostawić więcej z dochodu, a zasiłki dawać tym bez dochodu? Mniej operacji i prościej. Do tego bardziej motywacyjnie bo wzrasta poczucie wartości utrzymującego się z własnej pracy. Zapewne jednak chodzi o to aby nie wzrastało, tylko aby rosła jego wdzięczność wobec zasiłkodawcy i samopoczucie tego zasiłkodawcy. Po drugie chodzi o to aby nie opodatkowywać dochodu uznawanego za minimalny w danych warunkach społecznych. Czyli przynajmniej na poziomie minimum biologicznego, a może socjalnego. Oczywiście problemem jest wyznaczenie tego minimum. Nie ma sensu o to pytać podatników bo podadzą absurdalne wartości.
Obecnie kwota wolna wynosi 3.092 zł i jest absurdalnie niska. Za takie pieniądze nie da się przeżyć w Polsce. To niecałe 260 złotych na miesiąc. Intuicyjnie nie powinno to być mniej niż 500 złotych i to na każda osobę w rodzinie. Może kolejne osoby nieco mniej. Takie ustawienie tej kwoty oznaczałoby jednak o 550 złotych podatku mniej rocznie na osobę. Niechby to dotyczyło 30 milionów to daje 16,5 miliarda. O tyle należałoby podnieść podatki od kwot powyżej wolnej. To jednak miałoby większy sens niz dalsze komplikowanie systemu.
Rafał napisal(a): No nie jest to element progresji podatkowej. Oczywiście algebraicznie jakakolwiek kwota wolna powoduje, że efektywna stopa opodatkowania jest niższa przy niższym dochodzie. To jednak efekt uboczny.
Nie wiem, czy progresja podatkowa jest niechrzescijanka (przypuszam, ze watpie), ale na pewno irracjonalizm jest niechrzescijanski. Niewazne ile prosb, grozb i innych slow by kolega rzucil na liczby, one pozostana takie same.
Rafał napisal(a): No nie jest to element progresji podatkowej. Oczywiście algebraicznie jakakolwiek kwota wolna powoduje, że efektywna stopa opodatkowania jest niższa przy niższym dochodzie. To jednak efekt uboczny.
Nie wiem, czy progresja podatkowa jest niechrzescijanka (przypuszam, ze watpie), ale na pewno irracjonalizm jest niechrzescijanski. Niewazne ile prosb, grozb i innych slow by kolega rzucil na liczby, one pozostana takie same.
BTW kiedyś liczyłem ile osób wystarczy do rozstrzelania wszystkich mieszkańców mojego bloku (powiedzmy ok 300 osób). I to tak aby się żaden nie wymknął. Wie Kolega?
Powiedziałbym że tyle ile wyjść z budynku x 2, buddy team to chyba już standard?
U mnie 3 osoby, dwie pilnują po jednej z dwóch klatek a trzecia chodzi od mieszkania do mieszkania i zabija jednego po drugim, systematycznie, piętro po piętrze.
marniok napisal(a): U mnie 3 osoby, dwie pilnują po jednej z dwóch klatek a trzecia chodzi od mieszkania do mieszkania i zabija jednego po drugim, systematycznie, piętro po piętrze.
marniok napisal(a): U mnie 3 osoby, dwie pilnują po jednej z dwóch klatek a trzecia chodzi od mieszkania do mieszkania i zabija jednego po drugim, systematycznie, piętro po piętrze.
marniok napisal(a): U mnie 3 osoby, dwie pilnują po jednej z dwóch klatek a trzecia chodzi od mieszkania do mieszkania i zabija jednego po drugim, systematycznie, piętro po piętrze.
marniok napisal(a): U mnie 3 osoby, dwie pilnują po jednej z dwóch klatek a trzecia chodzi od mieszkania do mieszkania i zabija jednego po drugim, systematycznie, piętro po piętrze.
Za mało, można uciec przez okno.
Owszem można, powiedzmy do pierwszego piętra włącznie. Część z nich zginie zabitych przez tych pilnujących drzwi wejściowych.
Na 10 proc. najlepiej zarabiających Polaków przypada 40 proc. dochodu narodowego. W żadnym innym kraju Europy ten wskaźnik nierówności dochodowych nie jest wyższy. Takie wyliczenia przedstawili w nowym artykule Thomas Blanchet, Lucas Chancel i Amory Gethin, badacze z Laboratorium Nierówności na Świecie (World Inequality Lab), ośrodka naukowego utworzonego m.in. przez Thomasa Piketty’ego. Na tę publikację zwrócił uwagę na Twitterze dr hab. Michał Brzeziński z Uniwersytetu Warszawskiego.
------ Odnośnik na jedynce rzepy jeszcze z dopiskiem "szokujący raport". Chyba dla kogoś, kto nigdy nie był w Polsce...
Próg dochodowy 10 grupy decylowej (10% najbogatszych) to ok. 71 000 brutto, co oznacza, że tylko w tej grupie są osoby, które wchodzą w drugi próg podatkowy. Nic dziwnego, że to właśnie oni korzystają z dobrodziejstw 19% podatku liniowego (podatek liniowy = PIT-36L):
Zwłaszcza zaś najbogatszy 1%. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że podatek liniowy należy w Polsce po prostu zlikwidować:
Tyle na początek. Może jeszcze coś zamieszczę później.
celnik.mateusz napisal(a):Utwierdza mnie to w przekonaniu, że podatek liniowy należy w Polsce po prostu zlikwidować.
Jak gołodupce od Mikkego pyskowały o wspaniałym podatku liniowym, mnie zachwycała urocza ludzka głupota.
Zdolność zauważania faktów poza tymi najprostszymi ma góra 1% populacji, reszta potrafi tylko iść za tym, który najgłośniej krzyczy. W sumie się zgadza - naczelne to zwierzęta stadne.
@celnik.mateusz To jest podatek dla przedsiębiorców, ze wszystkimi uwikłaniami jakie ów status niesie. Przykładanie doń, szablonu dochodów pracownika etatowego lub samozatrudnionego, niczego nie wyjaśnia i nie tłumaczy, a Kolegowe wnioski są błędne, co stwierdzam z przykrością.
1. W czasach sprzed 2004 niewiele firm wpadało w próg 40%, bo taniej było szukać fikcyjnych kosztów u ryczałtowców. Wprowadzenie liniowego było najefektywniejszą metodą walki z powyższym, dużo tańszą i skuteczniejszą niż masowe ściganie przez skarbówkę. Per saldo państwo zyskało na wpływach (lepiej dostać liniowy niż ryczałtowy z usług) i ograniczyło koszty nieskutecznego ścigania. Millerowi wpływy z PIT znacząco wzrosły, bo taki był cel zmiany. Szkoda że to już odeszło w niepamięć.
2. Przepisy podatkowe definiują cały katalog zdarzeń, kiedy poniesiony koszt - zakup, nie jest nim w rozumieniu fiskalnym, jest tylko w części lub do pewnego progu. Trzeba zapłacić podatek, mimo że się poniosło wydatek. Z progiem danina będzie większa. To samo z zakupami, które trzeba amortyzować i nie myślę tu o samochodzie dla szefa tylko dowolnej maszynie - robocie spawalniczym, walcarce itp.
3. Wystarczy jedna większa faktura sprzedaży i złe rozłożenie faktur kosztowych w danym miesiącu, żeby wpaść w wyższy prób podatkowy. Nawet jeśli w następnym miesiącu jest więcej kosztów i przedsiębiorca wraca do pierwszego progu, to zwrot nadpłaconej kwoty następuje za rok w okolicy maja. Taki nieoprocentowany kredyt dla państwa. W przypadku faktury na kilkaset tysięcy robią się całkiem nietrywialne kwoty.
Nie chce mi się dalej ciągnąć tej litanii.
Kiedyś było mnóstwo średnich firm, funkcjonujących w oparciu o DG, nawet po przekroczeniu limitu od którego zaczyna się pełna rachunkowość. Po kilku okresach dekoniunktury liczba takowych zmalała, ale nadal jest ich sporo. Drugi próg dla przedsiębiorcy zatrudniającego nawet kilka osób, z racji minimalnych obrotów wymaganych żeby przeżyć to jest naprawdę śmieszna kwota. Jak się to ma do konkurencyjności z firmami na CIT, gdzie próg 32% nie istnieje, jest tylko ~połowa?
Po zmianie ZUS z ryczałtowego na liniowy, większość ucieknie nie płacąc nowych obciążeń. Zostaną tylko tacy, których przychody nie uzasadniają przeprowadzenia bezpiecznej "optymalizacji". I druga kategoria: kadra zarządzająca spółek giełdowych i państwowych. To ostatnie jest bezsensownym przelewaniem w tym samym państwowym garze. Nie przybędzie ani złotówki.
Nie mam siły teraz tego jakoś dokładniej analizować, ale...
Dane dotyczą roku 2016. Limit ryczałtu wynosił wtedy 150 tys. euro ~ 600-700 tys. zł. (przychodu). Średni przychód przedsiębiorców rozliczających się liniowo - 1 953 739, choć mediana - 421 033. Czyli pewnie 30-40% i tak by się nie łapała na ryczałt.
randolph napisal(a): 3. Wystarczy jedna większa faktura sprzedaży i złe rozłożenie faktur kosztowych w danym miesiącu, żeby wpaść w wyższy prób podatkowy. Nawet jeśli w następnym miesiącu jest więcej kosztów i przedsiębiorca wraca do pierwszego progu, to zwrot nadpłaconej kwoty następuje za rok w okolicy maja. Taki nieoprocentowany kredyt dla państwa. W przypadku faktury na kilkaset tysięcy robią się całkiem nietrywialne kwoty.
Przypadki można podawać różne, ale w oparciu o przypadki nie pisze się prawa. Wykresy powyżej wyraźnie pokazują, że liniowy 19% służy tym, którzy chcą uciec przed podatkiem 32% (szok). Ci, którzy mają problem z zaliczkami w ciągu roku i z tego powodu wybierają liniowy to jakiś promil. Nawet jeżeli, to powinno wystarczyć pismo o odstąpieniu poboru podatku. Działa przynajmniej w przypadku wspólnego rozliczania małżonków, kiedy jedno przekroczy próg w ciągu roku.
randolph napisal(a): Po zmianie ZUS z ryczałtowego na liniowy, większość ucieknie nie płacąc nowych obciążeń. Zostaną tylko tacy, których przychody nie uzasadniają przeprowadzenia bezpiecznej "optymalizacji". I druga kategoria: kadra zarządzająca spółek giełdowych i państwowych. To ostatnie jest bezsensownym przelewaniem w tym samym państwowym garze. Nie przybędzie ani złotówki.
Ale ZUS na poziomie 60-70%, to jednak problem c,nie?
Krótka piłka. Wystarczy "tylko" dwukrotny wzrost dochodów grup biedniejszych, aby spłaszczyć wykres.
Skoro nieruchomości podrożały o 100% w latach 2003-2008, to i z tym dalibyśmy sobie radę
Ale nie, lepiej pozwalać firmom-krzakom na ściąganie setek tysięcy Kirgizów, Tadżyków, Uzbeków, Pakistańców, Hindusów, Nepalczyków i Bengali. Niech jeżdżą na Uberze, mieszkają w gettach i uszczęśliwiają madame Moszbauer.
Bez imigracji qizu się nie da, sorry, trzeba było mieć więcej dzieci w latach 90-tych. Demografia jest jedyną ścisłą nauką społeczną, więc praw demografii pan nie przeskoczysz i nie bądź pan głąb.
Wykresy powyżej wyraźnie pokazują, że liniowy 19% służy tym, którzy chcą uciec przed podatkiem 32% (szok). Ci, którzy mają problem z zaliczkami w ciągu roku i z tego powodu wybierają liniowy to jakiś promil. Nawet jeżeli, to powinno wystarczyć pismo o odstąpieniu poboru podatku. Działa przynajmniej w przypadku wspólnego rozliczania małżonków, kiedy jedno przekroczy próg w ciągu roku.
Kolega nadal analizuje w kategoriach pracownika, a liniowy jest podatkiem dla przedsiębiorców-pracodawcow. Większość jednoosobowych DG ledwo wiazacych koniec z końcem, nie ma problemu wpadania w wyższy próg podatkowy. Na dobrze zarabiających samozatrudnionych (IT, kadra kierownicza) jest już szykowany kij, p.t. test przedsiębiorcy.
Przy istniejących stawkach CIT, likwidacja liniowego oznacza nierówne traktowanie podmiotów gospodarczych zależne od ich formy organizacyjnej.
Komentarz
Edit: Ale nie chcę tego ciągnąć. Stawki podatkowe to naprawdę w tym wątku sprawa drugorzędna. Bardziej bym się skupił na tym:
Obecnie kwota wolna wynosi 3.092 zł i jest absurdalnie niska. Za takie pieniądze nie da się przeżyć w Polsce. To niecałe 260 złotych na miesiąc. Intuicyjnie nie powinno to być mniej niż 500 złotych i to na każda osobę w rodzinie. Może kolejne osoby nieco mniej. Takie ustawienie tej kwoty oznaczałoby jednak o 550 złotych podatku mniej rocznie na osobę. Niechby to dotyczyło 30 milionów to daje 16,5 miliarda. O tyle należałoby podnieść podatki od kwot powyżej wolnej. To jednak miałoby większy sens niz dalsze komplikowanie systemu.
Liczba miejsc w danym okręgu plus dwa
https://canadiandimension.com/articles/view/for-whom-the-wall-fell-a-balance-sheet-of-the-transition-to-capitalism
Wg wykresu powyżej dla 80% Polaków skumulowany wzrost wyniósł poniżej 50% PKB. Oznacza to, że dla nich wzrost wynosił poniżej 1,7%.
Na 10 proc. najlepiej zarabiających Polaków przypada 40 proc. dochodu narodowego. W żadnym innym kraju Europy ten wskaźnik nierówności dochodowych nie jest wyższy.
Takie wyliczenia przedstawili w nowym artykule Thomas Blanchet, Lucas Chancel i Amory Gethin, badacze z Laboratorium Nierówności na Świecie (World Inequality Lab), ośrodka naukowego utworzonego m.in. przez Thomasa Piketty’ego. Na tę publikację zwrócił uwagę na Twitterze dr hab. Michał Brzeziński z Uniwersytetu Warszawskiego.
------
Odnośnik na jedynce rzepy jeszcze z dopiskiem "szokujący raport". Chyba dla kogoś, kto nigdy nie był w Polsce...
https://www.gov.pl/web/finanse/wybrane-aspekty-systemu-podatkowo-skladkowego-na-podstawie-danych-pit-i-zus-2016
Wklejam wybrane grafiki.
Na 2/3 najuboższych Polaków przypada ok. 1/3 PKB:
Próg dochodowy 10 grupy decylowej (10% najbogatszych) to ok. 71 000 brutto, co oznacza, że tylko w tej grupie są osoby, które wchodzą w drugi próg podatkowy. Nic dziwnego, że to właśnie oni korzystają z dobrodziejstw 19% podatku liniowego (podatek liniowy = PIT-36L):
Zwłaszcza zaś najbogatszy 1%. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że podatek liniowy należy w Polsce po prostu zlikwidować:
Tyle na początek. Może jeszcze coś zamieszczę później.
Zdolność zauważania faktów poza tymi najprostszymi ma góra 1% populacji, reszta potrafi tylko iść za tym, który najgłośniej krzyczy. W sumie się zgadza - naczelne to zwierzęta stadne.
Ryczałtowy ZUS przedsiębiorców:
To jest podatek dla przedsiębiorców, ze wszystkimi uwikłaniami jakie ów status niesie. Przykładanie doń, szablonu dochodów pracownika etatowego lub samozatrudnionego, niczego nie wyjaśnia i nie tłumaczy, a Kolegowe wnioski są błędne, co stwierdzam z przykrością.
1.
W czasach sprzed 2004 niewiele firm wpadało w próg 40%, bo taniej było szukać fikcyjnych kosztów u ryczałtowców. Wprowadzenie liniowego było najefektywniejszą metodą walki z powyższym, dużo tańszą i skuteczniejszą niż masowe ściganie przez skarbówkę. Per saldo państwo zyskało na wpływach (lepiej dostać liniowy niż ryczałtowy z usług) i ograniczyło koszty nieskutecznego ścigania. Millerowi wpływy z PIT znacząco wzrosły, bo taki był cel zmiany. Szkoda że to już odeszło w niepamięć.
2.
Przepisy podatkowe definiują cały katalog zdarzeń, kiedy poniesiony koszt - zakup, nie jest nim w rozumieniu fiskalnym, jest tylko w części lub do pewnego progu. Trzeba zapłacić podatek, mimo że się poniosło wydatek. Z progiem danina będzie większa. To samo z zakupami, które trzeba amortyzować i nie myślę tu o samochodzie dla szefa tylko dowolnej maszynie - robocie spawalniczym, walcarce itp.
3.
Wystarczy jedna większa faktura sprzedaży i złe rozłożenie faktur kosztowych w danym miesiącu, żeby wpaść w wyższy prób podatkowy. Nawet jeśli w następnym miesiącu jest więcej kosztów i przedsiębiorca wraca do pierwszego progu, to zwrot nadpłaconej kwoty następuje za rok w okolicy maja. Taki nieoprocentowany kredyt dla państwa. W przypadku faktury na kilkaset tysięcy robią się całkiem nietrywialne kwoty.
Nie chce mi się dalej ciągnąć tej litanii.
Kiedyś było mnóstwo średnich firm, funkcjonujących w oparciu o DG, nawet po przekroczeniu limitu od którego zaczyna się pełna rachunkowość. Po kilku okresach dekoniunktury liczba takowych zmalała, ale nadal jest ich sporo. Drugi próg dla przedsiębiorcy zatrudniającego nawet kilka osób, z racji minimalnych obrotów wymaganych żeby przeżyć to jest naprawdę śmieszna kwota. Jak się to ma do konkurencyjności z firmami na CIT, gdzie próg 32% nie istnieje, jest tylko ~połowa?
Wiek ----- Liczebność
< 50 ----- 756 232
50-55 ----- 289 666
55-60 ----- 702 061
60-65 ----- 1 793 310
65-70 ----- 2 099 088
70-75 ----- 1 255 548
75-80 ----- 1 080 444
80-85 ----- 834 325
> 85 ----- 686 925
Nie mam siły teraz tego jakoś dokładniej analizować, ale...
Dane dotyczą roku 2016. Limit ryczałtu wynosił wtedy 150 tys. euro ~ 600-700 tys. zł. (przychodu). Średni przychód przedsiębiorców rozliczających się liniowo - 1 953 739, choć mediana - 421 033. Czyli pewnie 30-40% i tak by się nie łapała na ryczałt.
Wystarczy "tylko" dwukrotny wzrost dochodów grup biedniejszych, aby spłaszczyć wykres.
Skoro nieruchomości podrożały o 100% w latach 2003-2008, to i z tym dalibyśmy sobie radę
Ale nie, lepiej pozwalać firmom-krzakom na ściąganie setek tysięcy Kirgizów, Tadżyków, Uzbeków, Pakistańców, Hindusów, Nepalczyków i Bengali. Niech jeżdżą na Uberze, mieszkają w gettach i uszczęśliwiają madame Moszbauer.
Na dobrze zarabiających samozatrudnionych (IT, kadra kierownicza) jest już szykowany kij, p.t. test przedsiębiorcy.
Przy istniejących stawkach CIT, likwidacja liniowego oznacza nierówne traktowanie podmiotów gospodarczych zależne od ich formy organizacyjnej.