Skip to content

Co teraz czytacie i co polecacie?

18911131431

Komentarz

  • los napisal(a):
    Swojo szoso - za złamanie warunków traktatów paryskich Wietnam powinien mieć u Amerykanów przerąbane do końca świata. Ci się za to z Wietnamem niuniają a świrują na punkcie Iranu. Amerykanie nie są normalni.
    Dlaczego? Bo Wietnamcy nasrali na jakiś grzecznościowy papierek?

    Chińczyków nienawidzą jak psów i nawet wygrali z nimi wojnę. Obalili zbrodniczy reżym Pol-Potu. W sumie fajni goście.
  • Albo Larry Thorne
  • los napisal(a):
    Swojo szoso - za złamanie warunków traktatów paryskich Wietnam powinien mieć u Amerykanów przerąbane do końca świata. Ci się za to z Wietnamem niuniają a świrują na punkcie Iranu. Amerykanie nie są normalni.
    Nie jestem pewien, czy Amerykanie sami wierzyli w moc podpisanego papieru.
  • Gdyby nie afera Watergate pewnie by zareagowali. Ale bez względu na to co by zrobili - zostali koncertowo wydupceni bez mydła, w odpowiedzi miło się uśmiechają. Iran uczynił coś dużo mniej spektakularnego a dostają świra.
  • Mam mieszane uczucia jeśli chodzi o to co wolno, a czego nie wolno mocarstwom i o moc traktatów z nimi podpisywanych.
    Otóż po pierwsze mocarstwowość zobowiązuje. Za bycie mocarstwem i wynikające z tego korzyści trzeba płacić. Korzyści to handel i inwestycje - z metropolią a nie z jej przeciwnikami, bazy wojskowe, wpływy na politykę lokalną, a w szczególności sojusze militarne, sojusze ekonomiczne, tranzyt i jego blokowanie, wpływ na regulacje prawne, długoterminowy wpływ na kulturę i standardy. Cena to większe wydatki wojskowe i bezpośrednia pomoc wojskowa tak armii jak i w uzbrojeniu, ochrona dyplomatyczna i ekonomiczna. To kosztuje i to się należy. Jak się chce tylko albo za bardzo eksploatować albo arogancko narzucać swoje rozwiązania nie licząc się z kulturą i obyczajem sojusznika to się płaci cenę zerwania sojuszu. To się zdarzało i będzie zdarzać wszystkim mocarstwom. USA nie jest tu wyjątkiem. Jest typowe.
    I po drugie porozumienia, traktaty i deklaracje mniejszych sojuszników, a już szczególnie przeciwników, wobec mocarstw są zawsze niepewne i podejrzane bo są bezpośrednio lub pośrednio wymuszone przez silniejszego. Ich gwarantem jest siła i czujność mocarstwa oraz jego świadczenia w zamian za sojusz, a nie podpis pod świstkiem papieru lub nagrane wystąpienia. To jest polityka.
    Takie są zasady współpracy z mocarstwem. Polska też miała w konstytucji przyjaźń z ZSRR. Jak się pojawiła okazja to ten zapis z premedytacją i zaangażowaniem, a co najważniejsze słusznie i godziwie, podeptała. Czemu słusznie i godziwie? Bo był jaskrawo niezgodny z interesem i wolą narodu. Nie wiem jak tam było z Wietnamem i Iranem i czy oraz czym się te przypadki złamania uzgodnień z USA różniły. Może nam się Iran czy Wietnam nie podobać, ale nie możemy ich obywatelom odmówić prawa to realizacji swoich interesów i woli. Szczególnie my Polacy nie powinniśmy tego robić. USA jest naszym sojusznikiem nie dlatego że mamy jakieś umowy i umów należy przestrzegać, albo dlatego że kochamy Amerykę tylko dlatego ze to jest w naszym interesie i tego chcemy.
  • Rafał napisal(a):
    Nie wiem jak tam było z Wietnamem i Iranem i czy oraz czym się te przypadki złamania uzgodnień z USA różniły. Może nam się Iran czy Wietnam nie podobać, ale nie możemy ich obywatelom odmówić prawa to realizacji swoich interesów i woli.
    Różnica była zasadnicza, właśnie w kwestii rzeczonych interesów i woli miejscowych obywateli.
    W Iranie proamerykański szachinszach został obalony przez rewolucję ajatollahów, którzy radykalnie przeorientowali politykę zagraniczną kraju. Jakbyśmy ich nie oceniali, to był autentyczny religijno-narodowy masowy zryw, poparty w danym momencie przez większość Persów. Dziś to poparcie jest zapewne znacznie mniejsze, ale chyba nie aż tak, jak sobie wyobraża Wuj Sam.

    Zaś Wietnam Południowy przy wsparciu amerykańskim w końcu poradził sobie ze wspieraną z zagranicy rebelią komunistyczną (klęska ofensywy Tet, program Phoenix, program Otwartych Ramion). Układy paryskie kończyły tę wojnę, a obce wojska (amerykańskie wspierające rząd oraz północnowietnamskie bijące się po stronie komunistycznej partyzantki) miały być ewakuowane.
    Rozchodzi się jednak o to, że 2 lata potem Wietnam Południowy uległ obcej (północnowietnamskiej) inwazji, zaś amerykański aliant już tylko składał wyrazy ubolewania (niczym wcześniej Angielczykowie i Francuzi odwracający wzrok od ginącego sojusznika późnym latem-jesienią roku pamiętnego).

  • Ciągnąc jeszcze wątek wietnamski...
    Pan Łukasz Mamert Nadolski, którego pisarstwo niegdyś żem wielbił na Rebelyi (m.in. za książki o wojnie falklandzkiej i bojach izraelsko-arabskich) popełnił nie tak dawno dwutomowe jak na razie dzieło o walkach powietrznych nad Wietnamem Północnym.
    Dla pasjonatów - miooodzio.

    image

    image

    Jest też m.in. o udziale w bojach pilotów sowieckich, chińskich i północnokoreańskich, których tam, jak wiadomo, oficjalnie nie było, choć wszyscy wiedzieli, że są.
    Aż wrzucę tu pamiętną piosnkę "Fantom", co to krążyła po Sowietach chybaś już w latach 60. ruszając zakazany temat. W czasach nam bliższych odkurzył ją Jegor Letow z Grażdanskiej Oborony , zaś uprzebojowił Cziż ęt Korporiejszyn:



  • Nie bardzo rozumiem tę zasadnicza różnicę pomiędzy sytuacja Iranu i Wietnamu w związku z USA i sojuszem z nimi. No więc nie krasnoludki wygrały tę wojnę tylko komuchy wietnamskie. No i te komuchy były nie tylko z północy, ale i z południa tyle że na południu słabsze. No i wygrały ją najpierw z samymi USA bo niby czemu USA się wycofały jeśli nie z tego powodu że nie potrafiły wygrać, ani utrzymać południa kosztem akceptowalnym dla swojego społeczeństwa. A że komuchom z północy pomagały komuchy ZSRR, Chin czy Korei? No toż prawakom z południa pomagali dużo bardziej i jawnie Amerykanie tylko im się odechciało. O co więc te pretensje?

    To tłumaczenie tłumaczy również czemu USA teraz są skłonne to wszystko zapomnieć i współpracować z Wietnamem komuszym. To dość oczywiste i powodów jest kilka:
    - Wietnam jest w geopolitycznym nieusuwalnym konflikcie Z Chinami. To podobna nieuchronność i oczywiśtość konfliktu jak Polski z Rosją. Chiny nigdy nie zniosą niepodległego i rosnącego w siłę Wietnamu. Interesuje je wyłącznie Wietnam zwasalizowany lub rozbity i słaby.
    - Wietnam nie ma co liczyć w powyższym konflikcie i generalnie w niczym na innych komuchów i postkomuchów - Koreę Północną, kagibowska Rosję, różowe UE czy zdychającą Kubę i Wenezuelę. Są słabe i nie chcą się narażać Chinom.
    - Wietnam jest ludny i rozwija się dynamicznie. To poważny i perspektywiczny partner gospodarczy i bardziej przewidywalny niż Indonezja, Malezja czy Filipiny.
  • Rafał napisal(a):No więc nie krasnoludki wygrały tę wojnę tylko komuchy wietnamskie. No i te komuchy były nie tylko z północy, ale i z południa tyle że na południu słabsze.
    No nie zgodzę się. W 1975 (roku „zjednoczenia” obu Wietnamów) na Południu miejscowa komuna miała swój
    okres świetności za sobą, od dobrych kilku lat. To nie żadni partyzanci zdobyli Sajgon i resztę kraju, ino regularna armia północnowietnamska, z czołgami, artylerią i tak dalej, dostarczonymi przez Sowietów i Chinoli Ludowych.

    Myśmy w 1939 też mieli na Kresach, obok bratniej wizyty Sowietów zewnętrznych, także Sowietów tubylczych – te wszystkie bojówki „czerwonoopaskowców” w Grodnie, Skidlu i wielu innych miejscach, te wielotysięczne tłumy z bramami triumfalnymi witające „wyzwolicieli” i tak dalej. Ale przecie komuchy miejscowe same nie dałyby rady, potrzebna była ta fajka, którą towarzysz Stalin na mapie strzałki ruszył.

    Podobnież w Korei był na Południu wcale liczny zastęp czcicieli Kim Ir Sena, np. na dwa lata przed wybuchem wojny zaczęła się krwawa rebelia na wyspie Czedżu, gdzie do kompartii należało 1/5 miejscowej populacji. Ale jednak główną pracę zjednoczeniową miały wykonać dywizje z Północy.
    Tak myślę, że gdyby w 1975 Amerykanie podwinęli ogon i wynieśli się z RFN, która zostałaby następnie wyzwolona przez nalowców DDR, to też, mimo wszystko, trudno byłoby to skwitować stwierdzeniem, że sami Niemcy zdecydowali o swoim losie.
    Rafał napisal(a):No i wygrały ją najpierw z samymi USA bo niby czemu USA się wycofały jeśli nie z tego powodu że nie potrafiły wygrać, ani utrzymać południa kosztem akceptowalnym dla swojego społeczeństwa.
    Amerykanie przegrali głównie na własne życzenie. Bo u nich decydowali nie wojskowi, ale politycy. Zwyczajnie nie dało się wygrać wojny przy wszystkich samoograniczeniach, jakie nakładał na swoich żołnierzy Waszyngton i przy braku zrozumienia dla miejscowych realiów (ta słodka wiara, że demokracja rozwiąże wszystkie problemy w każdym zakątku globu). Parę przykładów, żeby nie być gołosłownym, ale tak naprawdę możnaby o tym napisać opasłą księgę:

    - zamordowanie prezydenta Diema za wiedzą amerykańskiej ambasady i cały chaos, jaki to pociągnęło za sobą (Amerykanom nie udało się zakatrupić Castro, ale zamach na SOJUSZNICZEGO i ANTYKOMUNISTYCZNEGO prezydenta, owszem, wyszedł im koncertowo);
    - rozmaite i liczne ograniczenia przy bombardowaniach Północy (w tym chyba najbardziej tragikomiczny zakaz nalotów na wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych w fazie ich instalowania, dlatego że instalacja odbywała się pod okiem sowieckich doradców, a Waszyngton nie chciał dyplomatycznych spięć z Moskwą);
    - brak stosownej reakcji na rozszerzenie przez Hanoi wojny na Kambodżę i Laos (sławna linia Ho Chi Minha i wspieranie Pathet Lao tudzież Khmer Rouge);
    - tolerowanie rodzimych zaprzańców (taka Hanoi Bitch po powrocie do kraju powinna była wylądować przed plutonem egzekucyjnym, a jej pozwolono robić karierę).

    Itepe. Co z tego, że w polu DżiAjsowie na ogół wygrywali, gdzieby ich nie wysłano, skoro politycy (i media!) potrafili potem spieprzyć wszystko.
    Rafał napisal(a):A że komuchom z północy pomagały komuchy ZSRR, Chin czy Korei? No toż prawakom z południa pomagali dużo bardziej i jawnie Amerykanie tylko im się odechciało. O co więc te pretensje?
    Pretensje są właśnie o to, że im się odechciało - w tym samym czasie, gdy Moskwa i Pekin wytrwale wspierały swych aliantów. Przecież to jest kwestia, która powinna spędzać sen z oczu każdego sojusznika USA – co będzie, jeśli Wujowi Samowi znowu się odechce?
    Rafał napisal(a):To tłumaczenie tłumaczy również czemu USA teraz są skłonne to wszystko zapomnieć i współpracować z Wietnamem komuszym. To dość oczywiste i powodów jest kilka:
    - Wietnam jest w geopolitycznym nieusuwalnym konflikcie Z Chinami. […] To poważny i perspektywiczny partner gospodarczy i bardziej przewidywalny niż Indonezja, Malezja czy Filipiny.

    Tu zgoda. Powiem więcej, to jest element szerszej strategii, zgodnie z którą krwawy tyran Stalin stał się nagle dobrotliwym Wujaszkiem Joe, dzielnym Obrońcą Wolnego Świata, by niedługo potem znów zostać zdegradowanym do roli krwawego tyrana. Albo te nagłe wolty w ocenach Mańka Noriegi, Osamy czy Saddama. Kiedyś klasyk powiedział: „Anglia nie ma przyjaciół, ma tylko interesy”. Bo wtedy najmocniejsza była Anglia.

    W 1975 też były interesy. Dla Waszyngtonu i w ogóle dla Zachodu ważniejsza była detente, którą można było mile połechtać elektorat, niż kolejnych parę milionów trupów w Indochinach. Koniec końców wietnamskich, khmerskich i laotańskich sojuszników USA po prostu przehandlowano, nie pytając ich o zgodę; co nie powinno dziwić nikogo, kto pamięta Teheran i Jałtę.


  • No to się zgadzamy. Mocarstwem nie ma obowiązku być. Od mocarstwa się wymaga. Mocarstwo i tak wymaga i egzekwuje. Jak mocarstwo nie potrafi być mocarstwem czy nie chce, znaczy nie spełnia elementarnych oczekiwań, to można i trzeba je wykopać bez zastanowienia.

  • Nu, nie da się być mocarstwem, jeśli się jest gotowym poświęcić tylko trzy centy i jedną kroplę krwi. Nie tylko Amerykanie mieli ten problem, wszystkich to dopada.

    Sowieci wdepnęli w Afganistan na 10 lat, z grubsza na tyle, co Jankesi w Wietnam. Mówi się, że przegrali, bo takie straszne straty wtedy ponieśli. A nawet, że te olbrzymie straty były przyczyną ich klęski w całej Zimnej Wojnie. A tymczasem, jak dobrze policzyć, to przez tę dekadę ubyło im raptem 15 tysięcy poległych żołnierzy, czyli ¼ amerykańskich strat w Indochinach. Afganistan uszczuplił sowieckie lotnictwo o może 1/20 wysokości ubytków w awiacji amerykańskiej w Wietnamie.

    Cofnijmy się w czasie o cztery dekady – czym dla Stalina było życie 15 tysięcy własnych żołnierzy? A jednak w latach 80. taka wysokość była już nieakceptowana, szczególnie gdy Gorbaczow zaczął eksperymentować z głasnostią. Demokracja to nie jest dobry wybór w momencie, gdy chciałoby się walczyć do upadłego.
    Demokratyczna większość łatwo akceptuje blitzkriegi dokonane tanim kosztem własnym, jak na Grenadzie, w Panamie i w Kuwejcie. Ale jeśli konflikt jest długotrwały i wymaga ciągłego strumienia krwi i pieniędzy, bez nadziei na rychłe zakończenie, to w końcu większość opowie się za wygodą i powie: - Eee, dajmy se już spokój, to nie nasza sprawa.
    Wojny wygrywają niekoniecznie silniejsi. Czasem tylko (tylko i aż) bardziej wytrwali.
  • moja ulubiona Portugalia też jakoś pasuje tu
  • Ja to najbardziej nie rozumiem, dlapoczemu Hamerykanie nie walczyli z wrogiem rzeczywistym, tylko urojonym. Dlaczego koncentrowali się na partyzantce Wietkongu, zamiast robić regularne dywanówki Północy?

    Noji, tradycyjne amerykańskie rozwalanie miejscowej władzy - najpierw zbyt klawe życie miał cysorz Ping-Pong, to go posunął miejscowy Piłsudski. Ale on też się znudził CIA, więc musiał biedak zaliczyć próbę ucieczki.

    I tak, właśnie to jest główny problem sojuszu z Amerykanami: najpierw rozwalą ci miejscową władzę, jako tako poukładaną, a może nawet z autorytetem u ludożerki, a potem jak cię będą mordowali najeźdźcy, to stanowczo potępią takie akty bezprawia.

    Z Iranem w sumie było tak samo, tylko że inaczej. Najpierw rozwalili rząd Mozadeka i ustawili swojego szach-mata. No pięknie pięknie, ale podejrzewam, że gdyby Mozadek pociągnął swoją robotę, to nie byłoby żadnej leworucji mahometańskiej, bo nie nagromadziłoby się tyle resentymentu, podgrzewanego niepotrzebną butą Wielkiego Szatana. Kto wie, może nawet tradycyjnie filosemiccy Persowie nie mieliby potrzeby napinki nawet na Małego Szatana?
  • edytowano May 2019
    strzeż się USA, nawet jak przynosza dary
    do sztammbucha MSZ i PAD
    noo chyba że przepłacimy i te eFy i Fort Duda
  • czemu Amerykanie tak działają - bo są demokracją. Raz ten ze swoimi koncepcjami jest na górze, kiedy indziej inny. Nigdy nie rozmawiasz z Amerykanami tylko kimś tam, za którym stoi pewne nieformalne lobby, które akurat zyskało wpływ na coś tam i właśnie chce ten wpływ zdyskontować u ciebie.
    Starcie USA z Chinami to starcie demokracji z niedemokracją jakkolwiek ją nazwać.
  • To jest z jednej strony oczywiście piękne, że Amerykanie są demokracją i że wolność, prawda i miłość zawsze zwyciężą.

    Z drugiej strony taysze chińscy czy wietnamscy mają większe Befchloffenheit, dzięki czemu mają większą możliwość planowania długofalowego, ponoszenia kosztów, bo wiedzą, czego i kiedy oczekują - np. że po honorowym wycofaniu się Amerykanów za cenę podpisania jakiegoś tam kwitka, będą co najwyżej stanowczo kiwać palcem w bucie, a ich armia i tak nie wróci do Sajgonu.

    W biznesie w takich sytuacjach bierze się gwarancję bankową. W stosunkach międzynarodowych niestety nie ma instytucji, która taką bezwarunkową, płatną na pierwsze żądanie gwarancję mogłaby wystawić. Paradoksalnie, najbliżej tego statusu jest właśnie USA.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    To jest z jednej strony oczywiście piękne, że Amerykanie są demokracją i że wolność, prawda i miłość zawsze zwyciężą.

    Z drugiej strony taysze chińscy czy wietnamscy mają większe Befchloffenheit, dzięki czemu mają większą możliwość planowania długofalowego, ponoszenia kosztów, bo wiedzą, czego i kiedy oczekują - np. że po honorowym wycofaniu się Amerykanów za cenę podpisania jakiegoś tam kwitka, będą co najwyżej stanowczo kiwać palcem w bucie, a ich armia i tak nie wróci do Sajgonu.
    No chyba, że mają do czynienia z Iranem, wtedy tym palcem w bucie będą przez 40 i więcej lat groźnie wygrażać za posunięcie, które według historycznych miar było co najwyżej połaskotaniem.

  • No, chyba że z Iranem. Ale tu są zapewne jeszcze jakieś inne uwarunkowania.
  • loslos
    edytowano May 2019
    Ja tam twierdzę, że amerykański antysemityzm, innej interpretacji nie ma. No ciężko by w Ameryce antysemityzm nie szalał, prawda? Amerykanie chcą sprowokować Iran do ostatecznego rozwiązania za pomocą bomby, bo im samym nie uchodzi.

    Persowie są najbardziej proizraelskim narodem Bliskiego Wchodu.
  • No, nie licząc Saudyjczyków, Zjednoczonych Emiratczyków i Jordańczyków - to pewnie tak.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    To jest z jednej strony oczywiście piękne, że Amerykanie są demokracją i że wolność, prawda i miłość zawsze zwyciężą.

    Z drugiej strony taysze chińscy czy wietnamscy mają większe Befchloffenheit, dzięki czemu mają większą możliwość planowania długofalowego, ponoszenia kosztów, bo wiedzą, czego i kiedy oczekują - np. że po honorowym wycofaniu się Amerykanów za cenę podpisania jakiegoś tam kwitka, będą co najwyżej stanowczo kiwać palcem w bucie, a ich armia i tak nie wróci do Sajgonu.

    W biznesie w takich sytuacjach bierze się gwarancję bankową. W stosunkach międzynarodowych niestety nie ma instytucji, która taką bezwarunkową, płatną na pierwsze żądanie gwarancję mogłaby wystawić. Paradoksalnie, najbliżej tego statusu jest właśnie USA.

    żadna tam lepszość demokracji tylko - demokracje nie mogą nic zagwarantować, bo co chwila kto innym rządzi i to najczęściej ogarnia tylko jakiś tam kawałek z całego państwa. Tyranie są lepsze pod warunkiem, że tyran będzie nieomylny. No i łatwiej innym zgadnąć co zrobią, dlatego tyranie mają takiego hopla na punkcie tajności i swój-obcy.
    W demokracji za to z boku może wyskoczyć jakiś utalentowany bubek i nagle przekierować całą politykę państwa jedną wypowiedzią (Mularczyk na przykład - jedno zdanie i stosunki z Niemcami diametralnie się zmieniły, Lech Kaczyński z rachunkiem za zburzoną Warszawę też).
  • Czy jak Iran zniszczy Izrael to Polacy będą płacić reparacje?
  • Oczywiście.Zydom bostobskim.
  • polmisiek napisal(a):
    Czy jak Iran zniszczy Izrael to Polacy będą płacić reparacje?
    (1) Czy brooklińscy Żydzi mieszkają w Erec Israel? To państwo ma niewiele wspólnego z roszczeniami, a że z różnych powodów temat jest dmuchany przed opinią publiczną w Jerozolimie, to co z tego. U nas też były i są co rusz, rozmaite wydumki do zajmowania publiki, typu "chemiczna kastracja pedofilów" itp.

    (2) Nie po to Pan Bóg dopilnował odrodzenia ichniego państwa, żeby ktoś im teraz, na ojczystej ziemi, Endloesung zafundował. Ale to są dywagacje religijne, niezbyt popularne między Odrom Bugiem, więc można je pominąć.

  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    No, nie licząc Saudyjczyków, Zjednoczonych Emiratczyków i Jordańczyków - to pewnie tak.
    Jordania nie jest proizraelska tylko mają pietra przed Palestyńczykami. Saudyjscy szejkowie robią dile z Hameryką, więc by zarobić gadają to, co klienci chcą usłyszeć, lud raczej wielbi Obamę, tyle że do gadania nic nie ma, choć czasem jakieś wieżowce rozwalą. Bo idiosynkrazji pana Wictora to poczytalni ludzie nie traktują dosłownie, prawda? Miedzy Żydami a Persami jest (czy raczej była) więź o tradycji kilku tysięcy lat.
  • KazioToJa napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    To jest z jednej strony oczywiście piękne, że Amerykanie są demokracją i że wolność, prawda i miłość zawsze zwyciężą.

    Z drugiej strony taysze chińscy czy wietnamscy mają większe Befchloffenheit, dzięki czemu mają większą możliwość planowania długofalowego, ponoszenia kosztów, bo wiedzą, czego i kiedy oczekują - np. że po honorowym wycofaniu się Amerykanów za cenę podpisania jakiegoś tam kwitka, będą co najwyżej stanowczo kiwać palcem w bucie, a ich armia i tak nie wróci do Sajgonu.

    W biznesie w takich sytuacjach bierze się gwarancję bankową. W stosunkach międzynarodowych niestety nie ma instytucji, która taką bezwarunkową, płatną na pierwsze żądanie gwarancję mogłaby wystawić. Paradoksalnie, najbliżej tego statusu jest właśnie USA.
    żadna tam lepszość demokracji tylko - demokracje nie mogą nic zagwarantować, bo co chwila kto innym rządzi i to najczęściej ogarnia tylko jakiś tam kawałek z całego państwa. Tyranie są lepsze pod warunkiem, że tyran będzie nieomylny. No i łatwiej innym zgadnąć co zrobią, dlatego tyranie mają takiego hopla na punkcie tajności i swój-obcy.
    W demokracji za to z boku może wyskoczyć jakiś utalentowany bubek i nagle przekierować całą politykę państwa jedną wypowiedzią (Mularczyk na przykład - jedno zdanie i stosunki z Niemcami diametralnie się zmieniły, Lech Kaczyński z rachunkiem za zburzoną Warszawę też).
    Tyran też nie musi wszystkiego ogarniać i w tyranii też są podgryzające się wzajem koterie. Nadto, Radzianie mają wielowiekową zasadę "szkodzić sojusznikom bez wyraźnej obrazy traktatów".

    Generalnie najlepiej jest pomagać se samemu.

    Być może państwa mniejsze niż X nie mogą w ogóle istnieć, chyba że między Szwajcarią a Austrią.
  • Polecam produkcyją, którą autor nasączył podstępnie katolicysem jak żelkowe misie wódko. A dodatkowo są obraski.
    Nieskromnie pochwalę się osobistem składem y łamaniem tegoż dzieła.

    http://ksiegarnia.majdanek.eu/pl/dzial-ksiegarni/204-chleb-wolnosciowy.html
    W najbliższy piątek i sobotę będziem promować ksionszke na Komiksowej Warszawie. Także zapraszam. http://www.komiksowawarszawa.pl/program-festiwalu/

    image
  • Delfin. Jeśli wierzyć tej książce - pan Mateusz to naprawdę równy gościu.
  • los napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    No, nie licząc Saudyjczyków, Zjednoczonych Emiratczyków i Jordańczyków - to pewnie tak.
    Jordania nie jest proizraelska tylko mają pietra przed Palestyńczykami. Saudyjscy szejkowie robią dile z Hameryką, więc by zarobić gadają to, co klienci chcą usłyszeć, lud raczej wielbi Obamę, tyle że do gadania nic nie ma, choć czasem jakieś wieżowce rozwalą. Bo idiosynkrazji pana Wictora to poczytalni ludzie nie traktują dosłownie, prawda? Miedzy Żydami a Persami jest (czy raczej była) więź o tradycji kilku tysięcy lat.
    Jakoś wierzę panu Wictoru i inaczej nie potrafię.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.