Tayfal napisal(a): To się nazywa "Capture Theory", teoria przechwycenia Księżyca. Księżyc się uformował gdzieś w Układzie, przelatywał koło Ziemi, i złapał się na orbitę. Tu jest problem energetyczny, który bodaj Mildner szeroko opisał - jakoś by ten Księżyc musiał zwolnić, co jak on twierdzi, doprowadziło by do wyżarzenia, drastycznego wypalenia mówiąc wprost, obu ciał.
Noji? Przecie to dawno było, zdążyłaby w międzyczasie ostygnąć.
Reżymowa teoria mówi, że coś dupło w Ziemię tak solidnie, że się mniejsza połowa urwała i stąd Księżyc. Myśli Kolega, że wtedy nie było solidnego srania żarem?
Tayfal napisal(a): Tym jakoś zadziwiająco się wszystko układało. A to planeta Wenus przeleciała, kiedy akurat doszli do Morza Czerwonego - wody się odessały. A to, kiedy głodowali na pustyni, ogon asteroidy pełen węglowodanów skroplił im się nad głowami manną. A to znów kiedy miasto oblegli, akurat wszedł w atmosferę żelazny meteor, rezonacyjnym sposobem mury grodu obalając. Innym razem, kiedy asyryjski tyran ich obległ, spadł na niego odłamek kosmiczny pełen patogenów.
Na hektar wali bulszietem w me delikatne nozdrza.
Ale Pan Bóg znany jest z tego, że jak chce, to i meteoryty różdżką zza chmurki pogania.
Ovaj, jest np. take zagadnienie, że kedyś Ziemia była tak solidnie wyżarzona, że wogle płynna była. Jico? Ji wszystkie ciężkie pierwiastki spłynęły do żelaznego jądra, i tamże zostały. Proste? Proste.
Kłopot w tym, że niejednokrotnie spotyka się ciężkie pierwiastki w skorupie ziemskiej, niektórzy nawet porobili kopalnie, ażeby je wykopywać: a to żelazo, a to złoto, a za komuny to nawet uran był.
I kłopot, bo teoretycznie być ich nie powinno, bo jak.
Nuale, nie byłby nałkowiec nałkowcem, gdyby se nie poradził z kłopotkiem. Otóż, zgodnie z teorią reżymową, jak już skorupka za młodu nasiąkła, to zeskorupiała. I w tym właśnie momencie przechodził z tragarzami niezwykły rój meteorów z całą dolną połową mendelejewki. Fajny zbieg okoliczności, co?
Tayfal napisal(a): Archeolog na to rozkłada ręce, bo w 1980 wystrzelił wulkan St. Helen, i w parę dni utworzył warstwy geologiczne, w których artefakty z tego samego roku umieszczone były tak na górze, jak na dole tej samej warstwy. Niech los może pójdzie do historyka, oni coś może mają. Historyk - no tak, potopy, gilgamesze, Deukalion i Pyrra, ale to muszą być bajki, niech los się uda do astronoma.
Noji? Ji co z tego, że wybuchł? Pedał jakiś ten arkeolog, szkiełka i oka nie posiada? Przecie gdyby był zarzyganym geologiem na praktykach studenckich, to by załwarzył, że ma do czynienia z grubymi i mientkimi osadami wulkanicznymi z konkretnego wulknięcia.
Geolog zasię solidny wziąłby i nawiercił dane skałe, od góry do dołu, pobrał poziome rdzenie i by sprawdził, w które strone idą minerały ferromagnetyczne. Gdyż już jak byłem mały, to mi w Nasiłowie jeden Duńczyk opowiadał, że żelazo się układa wzdłuż linii pola magnetycznego, niezłe co? Dzięki temu można precyzyjnie datować, z jakiego okresu pochodzi dana skała, ba, można zrobić mapkie całego łez padołu, i dowiedzieć się ściśle, które osady z jakiego okresu, gdyż żelazo się układa wzdłuż linii pola magnetycznego.
Tak więc tak, nie bądźmyż ofiarami XIX-wiecznych broszurek amerykańskich protestantów, co gówno wiedzieli o współczesnej nałce, zresztą, powiedzmyż se, że i nałka XIX-wieczna była nieco howienna, w wielu aspektach. Dziś wiele detali zostało ogarniętych i tego się trzymajmy.
To z tego , że wierzchnie warstwy powybuchowe St. Helen to: skaleń + kwas węglowy = hydrat glinokrzemianowy (glina/kaolin) + K2CO3. Taka substancja tężeje do postaci twardej skały w temp. 16 - 22 Celsjusza w dni trzydzieści ( Lowell i zespół, 1982, "Nature"). Żelazo ubiegunowane po wybuchu wulkanu pokazuje wszystko, łącznie z rozmiarami Kolegowej bielizny (Morris J. D, "The Young Earth", C. Springs,121-122).
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): No dobra, ale bez lupkie przecie widać, że nastąpiło, z zaprzeproszeniem, zdarzenie impaktowe, nie zaś spokojne nawarstwianie i osadzanie.
Zaraz impaktowe. Ot, pierdutnął zwykły wulkan, w skali geologicznej całkiem maluśki. Całe szczęscie polega na tym, że nastąpiło to na terenie USA, więc zaraz się tam wszyscy zlecieli, tak?
Ło, to jest jeszcze fajnie. Okazuje się, że lody biegunowe roztopiły się jeszcze stosunkowo niedawno:
Obecnie zaś żyjemy w epoce najzimniejszej co najmniej od 65 mln lat (przy czym wiemy, że wcześniej było jeszcze cieplej), a na wykresie nazwano ją "szybkie cykle zlodowaceń". Warto wiedzieć.
Tayfal napisal(a): Tym jakoś zadziwiająco się wszystko układało. A to planeta Wenus przeleciała, kiedy akurat doszli do Morza Czerwonego - wody się odessały. A to, kiedy głodowali na pustyni, ogon asteroidy pełen węglowodanów skroplił im się nad głowami manną. A to znów kiedy miasto oblegli, akurat wszedł w atmosferę żelazny meteor, rezonacyjnym sposobem mury grodu obalając. Innym razem, kiedy asyryjski tyran ich obległ, spadł na niego odłamek kosmiczny pełen patogenów.
Na hektar wali bulszietem w me delikatne nozdrza.
Ale Pan Bóg znany jest z tego, że jak chce, to i meteoryty różdżką zza chmurki pogania.
Ovaj, jest np. take zagadnienie, że kedyś Ziemia była tak solidnie wyżarzona, że wogle płynna była. Jico? Ji wszystkie ciężkie pierwiastki spłynęły do żelaznego jądra, i tamże zostały. Proste? Proste.
Kłopot w tym, że niejednokrotnie spotyka się ciężkie pierwiastki w skorupie ziemskiej, niektórzy nawet porobili kopalnie, ażeby je wykopywać: a to żelazo, a to złoto, a za komuny to nawet uran był.
I kłopot, bo teoretycznie być ich nie powinno, bo jak.
Nuale, nie byłby nałkowiec nałkowcem, gdyby se nie poradził z kłopotkiem. Otóż, zgodnie z teorią reżymową, jak już skorupka za młodu nasiąkła, to zeskorupiała. I w tym właśnie momencie przechodził z tragarzami niezwykły rój meteorów z całą dolną połową mendelejewki. Fajny zbieg okoliczności, co?
Tu się muszę wytłumaczyć. Dosyć dowolnie streściłem Velikovskiego, raczej mając nadzieję na zainteresowanie lekturą, niż na szerszą dyskusję. Która tu, dla mnie niespodziewanie, rozgorzała. Zapraszam do czytania tekstu.
Stary, no, nie mogie, skoro Wenus Morze Czerwone odessała.
Przecie od dawna znamy prawdę historyczną z lektury Frondy i wiemy, że Biblia nie mówi o Morzu Czerwonem, tylko o Morzu Trzcin i wiemy też, że było ono w delcie Nilu, i jeszcze wiemy, że gwałtowny wiatr ma zwyczaj wpychać rzekę pod prąd i osuszać grunt, od czasu do czasu.
To weźmy tekst źródłowy: "Ziemia zadrżała i zatrzęsła się, a posady gór się zachwiały. Zadrżały, bo rozgniewał się [YHWM] Nachylił niebiosa i zstąpił, a ciemna chmura była pod stopami jego. Z blasku przed Nim występowały obłoki jego, grad i węgle ogniste. I zagrzmiał Pan na niebiosach .Grad i węgle ogniste. Wypuścił {liczne] błyskawice. Ukazało się dno morza i ukazały się posady świata" Psalmy 18:7, albo Samuel 22
00:15 00:20 00:24 00:27 00:32 01:04 01:18 01:28 01:35 01:40 02:12 Z jednej strony martwię się o kolegowe niewyspanie, ale z drugiej zbiór bąmotów i ciekawych linków cieszy - dzięki!
Sarmata1.2 napisal(a): Lidar jest kozak. Sam przeskanowałem już pół Mazowsza chyba. Ale to i tak pikuś w porównaniu z badaniami geofizycznymi, które skanują strukturę geologiczną ale wymagają już pracy w terenie z wykorzystaniem specjalistycznego sprzętu. A w ogóle to obczajcie odkrycia w Maszkowicach na Górze Zyndrama. Polskie gobeklitepe...
Rechot historii, że to chyba najbardziej niebezpieczna miejscowość w Polsce. Prawie sami Cyganie, złodzieje i bandyci. Jakby tego było mało, nieraz prowokują kierowców na drodze krajowej, a tych, którzy się zatrzymają wymierzyć sprawiedliwość, napadają grupą kilkudziesięcioosobową. Pobili kiedyś nawet państwa młodych i pół orszaku weselnego.
Pozwolę sobie zapodać list Einsteina do autora, w tomacie:
Dear Mr. Velikovsky!
Remarks on the part of your manuscript “poles displaced.”
The first impression is that the generations of scholars have a “bad memory.” Scientists generally have little historical sense, so that each single generation knows little of the struggles and inner difficulties of the former generation. Thus it happens that many ideas at different times are repeatedly conceived anew, without the initiator knowing that these subjects had been considered already before. In this sense I find your patience in examining the literature quite enlightening and valuable; it deserves the attentive consideration of researchers who according to their natural mentality live so much in the present that they are inclined to think of every idea that occurs to them, or their group, as new. The idea of a possible displacement of the poles as an explanation of the change of climate in any one point of the earth’s crust is a beautiful example. Even the idea of the possibility of a sliding of the rigid crust in relation to the plastic, or fluid deeper strata of the earth, was already considered by Lord Kelvin (and was in fact rejected).
The interpretation of the vote mentioned on pp. 159-1601 as an attempt at a dogmatic fixation of the “truth” is not obvious to me. It is simply interesting for the participants of a congress to see how opinions concerning an interesting question are divided among those present. I don’t think that the underlying idea was that the outcome of the voting would somehow insure the objective correctness of the outcome of the vote.
From p. 182 on starts a wild robbers’ story (up to p. 189) which seems to rely more on a strong temperament than on organized considerations. Referring to p. 191: Blacket’s idea is untenable from a theoretical point of view. The remark about the strength of magnetization seems to be unjustified (p. 192); it could for example depend essentially upon the speed of cooling as well as on particle shape and size. The direction of the magnetic field during solidification must however quite certainly determine the direction of magnetization. Bottom 192 etc.: wild fantasy! from here on marginal remarks with pencil in the manuscript.
The proof of “sudden” changes (p. 223 to the end) is quite convincing and meritorious. If you had done nothing else but to gather and present in a clear way this mass of evidence, you would have already a considerable merit. Unfortunately, this valuable accomplishment is impaired by the addition of a physical-astronomical theory to which every expert will react with a smile or with anger—according to his temperament; he notices that you know these things only from hearsay—and do not understand them in the real sense, also things that are elementary to him. He can easily come to the opinion that you yourself don’t believe it, and that you want only to mislead the public. I myself had originally thought that it could be so. This can explain Shapley’s behavior, but in no case excuse it. This is the intolerance and arrogance together with brutality which one often finds in successful people, but especially in successful Americans. The offence against truthfulness, to which you rightly called my attention, is generally human, and in my eyes, less important. One must however give him credit that in the political arena he conducted himself courageously and independently, and just about carried his hide to the marketplace.
Therefore it is more or less justified if we spread the mantle of Jewish neighborly love over him, difficult as it may be.
To the point, I can say in short: catastrophes yes, Venus no. Now I ask you: what do you mean when you request of me to do my duty in this case? It is not clear to me. Be quite frank and open towards me, this can only be good in every respect.
Tayfal napisal(a): To się nazywa "Capture Theory", teoria przechwycenia Księżyca. Księżyc się uformował gdzieś w Układzie, przelatywał koło Ziemi, i złapał się na orbitę. Tu jest problem energetyczny, który bodaj Mildner szeroko opisał - jakoś by ten Księżyc musiał zwolnić, co jak on twierdzi, doprowadziło by do wyżarzenia, drastycznego wypalenia mówiąc wprost, obu ciał.
Noji? Przecie to dawno było, zdążyłaby w międzyczasie ostygnąć.
Reżymowa teoria mówi, że coś dupło w Ziemię tak solidnie, że się mniejsza połowa urwała i stąd Księżyc. Myśli Kolega, że wtedy nie było solidnego srania żarem?
Moment przechwycenia lokuje się gdzieś około cirka 3 do 4 miliardów lat. W tymże momencie mamy na planecie nie dość, że prabakterie, to jeszcze gazy, związki, a nawet wody. To wszystko by wyparowywało, i zostałby kawał żużlowego ziemniaka. Także tego.
los napisal(a): Fake. Einstein nie znał angielskiego. Jeżeli relacja o "liscie" pochodzi od samego Wielikowskiego, jest to wystarczający dowód, że był on szarlatanem.
No bez przesady.Coś tam dukał. Zależy jak zdefiniujemy znajomość języka. Druga sprawa ,że to może być tłumaczenie. Po trzecie cały ten Wielikowski śmierdzi szarlatanerią na kilometr bez tego.
los napisal(a): Fake. Einstein nie znał angielskiego. Jeżeli relacja o "liscie" pochodzi od samego Wielikowskiego, jest to wystarczający dowód, że był on szarlatanem.
Dr. Immanuel Velikovsky 526 West 113 Str. New York City
Sehr geehrter Herr Velikovsky:
Ich habe dass ganze Buch betreffend den Planeten Venus durchgelesen. Es ist viel Interessantes in dem Buch, was beweist, dass in der Tat Katastrophen stattgefunden haben, die auf extra-terrestrale Ursachen zuruckgefuhrt werden mussen. Dagegen ist es fuer jeden vernunftigen Physiker evident, dass diese Katastrophen nichts zu tun haben konnen mit dem Planeten Venus, und dass auch die Rotationsrichtung der Erde gegenuber der Ecliptic keine erhebliche Anderung hat erfahren konnen, ohne dass die ganze Erdkruste vollig vernichtet worden ware. Ihre diesbezuglichen Argumente sind so schwach gegenuber den mechanisch-astronomischen, dass sie von keinem Fachmann ernstgenommen werden konnen. Das Beste ware nach meiner Meinung, wenn Sie Ihre Bucher, die wirklich wertvolles Material bringen, in diesem Sinne revidieren wurden. Wenn Sie sich dazu nicht entschliessen konnen, wird das Wertvolle an Ihren Uberlegungen nur unwirksam gemacht und es durfte sich schwerlich ein vernunftiger Verleger finden, der das Risiko einer so schweren Blamage auf sich nehmen wurde.
Ich teile Ihnen dies schriflich mit und sende Ihnen gleichzeitig Ihre Manuscripte zuruck, weil ich an den in Aussicht genommenen Tagen nich frei sein werde.
Mit freundlichen Grussen, auch an Ihre Frl. Tochter
Ihr
Albert Einstein
17.III.55
Lieber Herr und liebe Frau Velikowsky!
Sie haben mich bei Gelegenheit dieses unseligen Geburtstags aufs neue beschenkt mit Fruchten einer geradezu eruptiven Produktivitat. Ich freue mich auf die Lekture des historischen Werkes, das ja die Hühneraugen meiner Gilde nicht in Gefahr bringt. Wie es mit den Hühneraugen der andern Fakultät steht, weiss ich noch nicht. Ich denke an das rührende Gebet: Heiliger St. Florian, verschon’s mein Haus, zünd’ändere an!
Den ersten Band der Memoiren zu “Worlds in Collision” habe ich bereits aufmerksam gelesen und mit einigen leicht zu radeirenden Randbemerkungen versehen. Ich bewundere Ihr dramatisches Talent und auch die Kunst und Geradheit von Thakeray, der brüllenden astronomischen Löwen dazu gebracht hat, eingermassen den königlichen Schwanz einzuziehen unter nicht völliger Respektierung der Wahrheit. Ich würde glücklich sein, wenn auch Sie die ganze Episode von der drolligen Seite geniessen konnten.
Unvorstellbare Korrespondenz-Schulden und ungelesene zugesändte Manuskripte zwingen mich zu Kurze. Vielen Dank Euch beiden und Freundliche wünche.
Losie, ja już czytałem nawet taką książkę, w której jasno wykazano, ph.d Michaela Behe to wynik spisku, albo co najmniej korupcji.
Kolego Losie. O pisaniu V. pozytywnie wypowiadali się Tollmanowie, czy ze współczesnych Gould, nie dlatego, że mu tam Wenus robi za kometę i lata po układzie. Nie dlatego nawet, że usiłuje rzucić racjonalne ( tak, jak on to rozumie) światło na wczesną historię Izraelitów.
Cała zaleta tej książki polega na drobiazgowym zestawieniu starożytnych zródeł wszelkich możliwych kultur/cywilizacji (co zaznaczyłem we wpisie załadowczym), i wyciągnięcia z niej wniosków, które - w mniej lub bardziej trafny sposób - postawiły znak zapytania nad obowiązującą w geologii od czasów Lyell'a doktryną aktualizmu.
Taki SJ Gould - którego trudno uznać za naukowca pozamejnstrimowego - ma odwagę zaznaczyć, że do sformułowania teorii punktualizmu zainspirował go m.in Velikovski.
Tayfal napisal(a): Cała zaleta tej książki polega na drobiazgowym zestawieniu starożytnych zródeł wszelkich możliwych kultur/cywilizacji (co zaznaczyłem we wpisie załadowczym), i wyciągnięcia z niej wniosków, które - w mniej lub bardziej trafny sposób - postawiły znak zapytania nad obowiązującą w geologii od czasów Lyell'a doktryną aktualizmu.
Co do wyciągania wniosków odnośnie przeszłych cywilizacji polecam lekturę chestertonowskiego 'Wiekuistego Człowieka' ze szczególnym naciskiem na rozdział II, aby ten przydługi wątek poboczny zahamować (choć jest on nader ciekawy).
Komentarz
Reżymowa teoria mówi, że coś dupło w Ziemię tak solidnie, że się mniejsza połowa urwała i stąd Księżyc. Myśli Kolega, że wtedy nie było solidnego srania żarem?
Ale Pan Bóg znany jest z tego, że jak chce, to i meteoryty różdżką zza chmurki pogania.
Ovaj, jest np. take zagadnienie, że kedyś Ziemia była tak solidnie wyżarzona, że wogle płynna była. Jico? Ji wszystkie ciężkie pierwiastki spłynęły do żelaznego jądra, i tamże zostały. Proste? Proste.
Kłopot w tym, że niejednokrotnie spotyka się ciężkie pierwiastki w skorupie ziemskiej, niektórzy nawet porobili kopalnie, ażeby je wykopywać: a to żelazo, a to złoto, a za komuny to nawet uran był.
I kłopot, bo teoretycznie być ich nie powinno, bo jak.
Nuale, nie byłby nałkowiec nałkowcem, gdyby se nie poradził z kłopotkiem. Otóż, zgodnie z teorią reżymową, jak już skorupka za młodu nasiąkła, to zeskorupiała. I w tym właśnie momencie przechodził z tragarzami niezwykły rój meteorów z całą dolną połową mendelejewki. Fajny zbieg okoliczności, co?
skaleń + kwas węglowy = hydrat glinokrzemianowy (glina/kaolin) + K2CO3. Taka substancja tężeje do postaci twardej skały w temp. 16 - 22 Celsjusza w dni trzydzieści ( Lowell i zespół, 1982, "Nature").
Żelazo ubiegunowane po wybuchu wulkanu pokazuje wszystko, łącznie z rozmiarami Kolegowej bielizny (Morris J. D, "The Young Earth", C. Springs,121-122).
Obecnie zaś żyjemy w epoce najzimniejszej co najmniej od 65 mln lat (przy czym wiemy, że wcześniej było jeszcze cieplej), a na wykresie nazwano ją "szybkie cykle zlodowaceń". Warto wiedzieć.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Paleoceńsko-eoceńskie_maksimum_termiczne
Przecie od dawna znamy prawdę historyczną z lektury Frondy i wiemy, że Biblia nie mówi o Morzu Czerwonem, tylko o Morzu Trzcin i wiemy też, że było ono w delcie Nilu, i jeszcze wiemy, że gwałtowny wiatr ma zwyczaj wpychać rzekę pod prąd i osuszać grunt, od czasu do czasu.
"Ziemia zadrżała i zatrzęsła się, a posady gór się zachwiały. Zadrżały, bo rozgniewał się [YHWM] Nachylił niebiosa i zstąpił, a ciemna chmura była pod stopami jego. Z blasku przed Nim występowały obłoki jego, grad i węgle ogniste. I zagrzmiał Pan na niebiosach .Grad i węgle ogniste. Wypuścił {liczne] błyskawice. Ukazało się dno morza i ukazały się posady świata"
Psalmy 18:7, albo Samuel 22
Z jednej strony martwię się o kolegowe niewyspanie, ale z drugiej zbiór bąmotów i ciekawych linków cieszy - dzięki!
Dear Mr. Velikovsky!
Remarks on the part of your manuscript “poles displaced.”
The first impression is that the generations of scholars have a “bad memory.” Scientists generally have little historical sense, so that each single generation knows little of the struggles and inner difficulties of the former generation. Thus it happens that many ideas at different times are repeatedly conceived anew, without the initiator knowing that these subjects had been considered already before. In this sense I find your patience in examining the literature quite enlightening and valuable; it deserves the attentive consideration of researchers who according to their natural mentality live so much in the present that they are inclined to think of every idea that occurs to them, or their group, as new. The idea of a possible displacement of the poles as an explanation of the change of climate in any one point of the earth’s crust is a beautiful example. Even the idea of the possibility of a sliding of the rigid crust in relation to the plastic, or fluid deeper strata of the earth, was already considered by Lord Kelvin (and was in fact rejected).
The interpretation of the vote mentioned on pp. 159-1601 as an attempt at a dogmatic fixation of the “truth” is not obvious to me. It is simply interesting for the participants of a congress to see how opinions concerning an interesting question are divided among those present. I don’t think that the underlying idea was that the outcome of the voting would somehow insure the objective correctness of the outcome of the vote.
From p. 182 on starts a wild robbers’ story (up to p. 189) which seems to rely more on a strong temperament than on organized considerations. Referring to p. 191: Blacket’s idea is untenable from a theoretical point of view. The remark about the strength of magnetization seems to be unjustified (p. 192); it could for example depend essentially upon the speed of cooling as well as on particle shape and size. The direction of the magnetic field during solidification must however quite certainly determine the direction of magnetization. Bottom 192 etc.: wild fantasy! from here on marginal remarks with pencil in the manuscript.
The proof of “sudden” changes (p. 223 to the end) is quite convincing and meritorious. If you had done nothing else but to gather and present in a clear way this mass of evidence, you would have already a considerable merit. Unfortunately, this valuable accomplishment is impaired by the addition of a physical-astronomical theory to which every expert will react with a smile or with anger—according to his temperament; he notices that you know these things only from hearsay—and do not understand them in the real sense, also things that are elementary to him. He can easily come to the opinion that you yourself don’t believe it, and that you want only to mislead the public. I myself had originally thought that it could be so. This can explain Shapley’s behavior, but in no case excuse it. This is the intolerance and arrogance together with brutality which one often finds in successful people, but especially in successful Americans. The offence against truthfulness, to which you rightly called my attention, is generally human, and in my eyes, less important. One must however give him credit that in the political arena he conducted himself courageously and independently, and just about carried his hide to the marketplace.
Therefore it is more or less justified if we spread the mantle of Jewish neighborly love over him, difficult as it may be.
To the point, I can say in short: catastrophes yes, Venus no. Now I ask you: what do you mean when you request of me to do my duty in this case? It is not clear to me. Be quite frank and open towards me, this can only be good in every respect.
With cordial greetings to both of you,
Your
A. Einstein.
Druga sprawa ,że to może być tłumaczenie. Po trzecie cały ten Wielikowski śmierdzi szarlatanerią na kilometr bez tego.
https://books.google.pl/books?id=SqOPw9Yq-MEC&printsec=frontcover&dq=the+pseudoscience+war&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwiDgq6zjbbiAhVys4sKHTZZC7wQ6AEIKDAA#v=onepage&q=the%20pseudoscience%20war&f=false
https://www.princeton.edu/news/2005/07/29/library-acquires-papers-scientist-and-author-velikovsky, za Maxem Schanckiem:
July 8, 1946
Dr. Immanuel Velikovsky
526 West 113 Str.
New York City
Sehr geehrter Herr Velikovsky:
Ich habe dass ganze Buch betreffend den Planeten Venus durchgelesen. Es ist viel Interessantes in dem Buch, was beweist, dass in der Tat Katastrophen stattgefunden haben, die auf extra-terrestrale Ursachen zuruckgefuhrt werden mussen. Dagegen ist es fuer jeden vernunftigen Physiker evident, dass diese Katastrophen nichts zu tun haben konnen mit dem Planeten Venus, und dass auch die Rotationsrichtung der Erde gegenuber der Ecliptic keine erhebliche Anderung hat erfahren konnen, ohne dass die ganze Erdkruste vollig vernichtet worden ware. Ihre diesbezuglichen Argumente sind so schwach gegenuber den mechanisch-astronomischen, dass sie von keinem Fachmann ernstgenommen werden konnen. Das Beste ware nach meiner Meinung, wenn Sie Ihre Bucher, die wirklich wertvolles Material bringen, in diesem Sinne revidieren wurden. Wenn Sie sich dazu nicht entschliessen konnen, wird das Wertvolle an Ihren Uberlegungen nur unwirksam gemacht und es durfte sich schwerlich ein vernunftiger Verleger finden, der das Risiko einer so schweren Blamage auf sich nehmen wurde.
Ich teile Ihnen dies schriflich mit und sende Ihnen gleichzeitig Ihre Manuscripte zuruck, weil ich an den in Aussicht genommenen Tagen nich frei sein werde.
Mit freundlichen Grussen, auch an Ihre Frl. Tochter
Ihr
Albert Einstein
17.III.55
Lieber Herr und liebe Frau Velikowsky!
Sie haben mich bei Gelegenheit dieses unseligen Geburtstags aufs neue beschenkt mit Fruchten einer geradezu eruptiven Produktivitat. Ich freue mich auf die Lekture des historischen Werkes, das ja die Hühneraugen meiner Gilde nicht in Gefahr bringt. Wie es mit den Hühneraugen der andern Fakultät steht, weiss ich noch nicht. Ich denke an das rührende Gebet: Heiliger St. Florian, verschon’s mein Haus, zünd’ändere an!
Den ersten Band der Memoiren zu “Worlds in Collision” habe ich bereits aufmerksam gelesen und mit einigen leicht zu radeirenden Randbemerkungen versehen. Ich bewundere Ihr dramatisches Talent und auch die Kunst und Geradheit von Thakeray, der brüllenden astronomischen Löwen dazu gebracht hat, eingermassen den königlichen Schwanz einzuziehen unter nicht völliger Respektierung der Wahrheit. Ich würde glücklich sein, wenn auch Sie die ganze Episode von der drolligen Seite geniessen konnten.
Unvorstellbare Korrespondenz-Schulden und ungelesene zugesändte Manuskripte zwingen mich zu Kurze. Vielen Dank Euch beiden und Freundliche wünche.
Ihr
A. Einstein
Różności na szybko, tutaj:
https://www.varchive.org/cor/einstein/
Polymath, professional psychoanalyst and life-long friend of Albert Einstein, Immanuel Velikovsky created an international furore with his 1950 book Worlds in Collision.
Z V. dyskutował zawzięcie Carl Sagan, wyguglować łatwo.
Kolego Losie. O pisaniu V. pozytywnie wypowiadali się Tollmanowie, czy ze współczesnych Gould, nie dlatego, że mu tam Wenus robi za kometę i lata po układzie. Nie dlatego nawet, że usiłuje rzucić racjonalne ( tak, jak on to rozumie) światło na wczesną historię Izraelitów.
Cała zaleta tej książki polega na drobiazgowym zestawieniu starożytnych zródeł wszelkich możliwych kultur/cywilizacji (co zaznaczyłem we wpisie załadowczym), i wyciągnięcia z niej wniosków, które - w mniej lub bardziej trafny sposób - postawiły znak zapytania nad obowiązującą w geologii od czasów Lyell'a doktryną aktualizmu.
Taki SJ Gould - którego trudno uznać za naukowca pozamejnstrimowego - ma odwagę zaznaczyć, że do sformułowania teorii punktualizmu zainspirował go m.in Velikovski.
Mimo wszystko zachęcam do przeczytania.
Pan Bóg nie jest automatem do kawy
Kiedyś mowilem
Pan Bóg nie jest na żetony