wszystkim rodzicom (dziadkom tez) oraz nauczycielom polecam:
"Harry Potter i Wladca Pierscieni - czyli znajdz roznice."
autorzy: Gabriele Kuby i Michael Hageböck.
Kuby pisze o spychaniu nas/mas w okultyzm. Hageböck o "przeslaniu nadziei z Miedzymorza".
I doznałam oświecenia, ze Harry to projekt przeciwko Wladcy… Projekt, czyli cos czemu nie pozwoli sie zejść w cien, dlatego jeśli chcecie umiec rozmawiać o tym syfie z dziecmi to jest to lektura obowiazkowa. No i druga czesc, ta o nadziei Tolkiena jest obszerniejsza, bo autorzy doszli do wniosku, ze "Jako ze o Zlym trzeba wiedzieć ale zajmowc sie nim jak najmniej, czesc poswiecona Harremu jest polowa tego co prezentujemy jako przeslanie Miedzymorza. Pierwsza czesc to ostrzezenie, druga to polecenie".
Nie. Pamiętam komedię filmową, kiedy człowiekowi zarzucano sfałszowanie czeku. Adwokat wziął ten czek w dwa palce i zapytał: To ma być dowód? Zobaczcie moje dowody. Na weszło kilku jego asystentów niosąc naręcza papieru.
Matematycy i fizycy nie uznają dowodów z autorytetu. W artykule z matematyki lub fizyki teoretycznej jest tylko dwu mądrych ludzi - autor i czytelnik, reszta to głupcy. Autor prowadzi rozumowanie a czytelnik próbuje go złapać na błędzie. Kiedy mu się to uda, autor przegrywa. Bibliografię podaje się dla porządku, by nie urazić kogoś, kto czymś podobnym zajmował się wcześniej, ale nie ma ona znaczenia. Im mniej bibliografii tym lepiej, najwyższy prestiż mają artykuły bez odnośników. W tej kategorii Wielikowski przegrywa ze średnio zdolnym uczniem gimnazjum. No dobrze, liceum.
W skrócie można powiedzieć tak - w książkach z matematyki i fizyki teoretycznej nie ma zdań typu "Kagera jest rzeką źródłową Nilu." Książka z matematyki chwyta czytelnika za rękę, prowadzi przez Rwandę i Burundi do Jeziora Wiktorii i pokazuje palcem: o, stąd wypływa Nil. Podejście jest zupełnie inne niż w humanistyce.
Nie przeczę. Tak mi się przy okazji przypomniało, że kiedyś miałem zamiar (może jeszcze do tego powrócę), żeby podłożyć muzykę pod jakiś fragment tekstu matematycznego. Na koniec zamierzałem dać coś w rodzaju "Dowód [tu zawieszenie] pomijamy".
balbina napisal(a): wszystkim rodzicom (dziadkom tez) oraz nauczycielom polecam:
"Harry Potter i Wladca Pierscieni - czyli znajdz roznice."
autorzy: Gabriele Kuby i Michael Hageböck.
Kuby pisze o spychaniu nas/mas w okultyzm. Hageböck o "przeslaniu nadziei z Miedzymorza".
O! Chętnie. Bo jak na razie to tylko umiem powiedzieć, że odrzuciło mnie od Harrego natychmiast i bezpowrotnie po przeczytaniu pierwszego tomu. Wnuczka akurat dorasta dorasta do tej zarazy, a czyta jedną książkę za drugą. Jej rodziców Harry szczęśliwie ominął. Muszę się uzbroić w argumenty, a do źródła, czyli samego Harrego zdecydowanie nie chce mi się wracać.
EDIT - no, dobra. To jeszcze bądź tak miła i przetłumacz tę książkę na mój język ojczysty... Bo sam tytuł to ciut za mało
christoph napisal(a): Podsunąć książki Cornelii Funke albo cs Lewisa
CO mam jej podsuwać, to wiem. Raczej chodzi o argumenty, dlaczego ma NIE czytać ulubionych książek koleżanek. Serię o Narni już daaaawno ma "zaliczoną" tak na marginesie.
to co juz dzis przy podwieczorku mozesz powiedziec wnusi, to to, ze ksiazka Rowlling (o ile ona to napisala, bo ja uwazam, ze nie ona) jest imitacja chrzescijanskich prawd, tyle ze à rebours. Zwroc jej uwage na to, ze nie tworzy sie dzis nic nowego. lewacy tego nie umieja. oni nigdy nie uplota dywanu, ale zawsze zrobia na nim kupe. i tym jest wlasnie Harry.
balbina napisal(a): to co juz dzis przy podwieczorku mozesz powiedziec wnusi, to to, ze ksiazka Rowlling (o ile ona to napisala, bo ja uwazam, ze nie ona) jest imitacja chrzescijanskich prawd, tyle ze à rebours. Zwroc jej uwage na to, ze nie tworzy sie dzis nic nowego. lewacy tego nie umieja. oni nigdy nie uplota dywanu, ale zawsze zrobia na nim kupe. i tym jest wlasnie Harry.
Tyle to ja wiem. Zadziwiające, jak łatwo "katolicy" to łyknęli. Moja była przyjaciółka natychmiast i z zachwytem. Bardzo była zdziwiona, wręcz zszokowana, że mnie odrzuciło.
balbina napisal(a): to co juz dzis przy podwieczorku mozesz powiedziec wnusi, to to, ze ksiazka Rowlling (o ile ona to napisala, bo ja uwazam, ze nie ona) jest imitacja chrzescijanskich prawd, tyle ze à rebours. Zwroc jej uwage na to, ze nie tworzy sie dzis nic nowego. lewacy tego nie umieja. oni nigdy nie uplota dywanu, ale zawsze zrobia na nim kupe. i tym jest wlasnie Harry.
Tyle to ja wiem. Zadziwiające, jak łatwo "katolicy" to łyknęli. Moja była przyjaciółka natychmiast i z zachwytem. Bardzo była zdziwiona, wręcz zszokowana, że mnie odrzuciło.
Nie raz, nie dwa zdarzało się słyszeć: "ojtam ojtam, grunt, że dziecko cokolwiek czyta".
CO mam jej podsuwać, to wiem. Raczej chodzi o argumenty, dlaczego ma NIE czytać ulubionych książek koleżanek. Serię o Narni już daaaawno ma "zaliczoną" tak na marginesie.
Jeśli ma serię o Narni zaliczoną i w ogóle czyta dużo to już jest częściowo uodporniona. Tak było z moimi dziećmi. A gdy odrobinę podrosły, to dorosły do Władcy Pierścieni. Problemy były najwyżej z dziećmi które nie czytały nic innego. W ogóle chyba toksyczność HP jest trochę przereklamowana.
W metafizyce Arystotelesa i większości Scholastyków byty mają moce, np. Księżyc ma moc poruszania wodą w oceanie, skutkiem czego są pływy. W HP ta magia podobnie działa, bez odwołań do bytów trzecich (a to by było problematyczne), tylko że moce są fantastyczne. Pechowo użyte zostało słowo „magia”, a np. Tolkien go nie użył, chociaż u niego jest momentami straszniej...
Jego powaga jest dużo większa od wszystkich tych, co prychają na wszystko, czego nie rozumieją.
Ok. Przeczytałam - bardzo to ciekawe. Moje zastrzeżenia do HP ogniskowały się (z grubsza) wokół pkt. 2. no i były wyłącznie po przeczytaniu 1. tomu.
Jeśli autor eseju ma rację, a nie powiem, argumenty przytacza mocne, to w siódmym tomie powinno być co następuje:
Czy jednak możemy nazwać postępowanie Harry’ego Pottera chrześcijańskim? Odpowiedź brzmi: tak i nie, a raczej jeszcze nie. Tak, bo Harry Potter - i inni bohaterowie związani z Gryffindorem - stoją jednoznacznie po stronie tego, co chrześcijańska cywilizacja uznaje za dobre. Jeszcze nie, gdyż duchowy wzrost bohatera nie jest zakończony. Będąc Wybrańcem i Everymanem w jednej osobie, Harry Potter zmierza ku ostatecznemu przeznaczeniu, jakim jest konfrontacja z Voldemortem, jednak pokonać go może - na co wskazuje logika całego cyklu - jedynie siłą miłości. Aby stoczyć walkę z Czarnym Panem, musi najpierw pokonać swoje własne demony: dumę i uprzedzenie wobec ludzi, których uznaje za wrogów (Snape, Draco Malfoy) a także pokonać swoją drugą, wężową naturę, którą otrzymał skutkiem zaklęć Voldemorta. W tym celu musi upodobnić się do swojego mistrza, Albusa Dumledore’a i nauczyć się tego, co najtrudniejsze, miłowania nieprzyjaciół. oraz: Pozostaje teraz oczekiwać na ostatnie słowo J.K. Rowling, siódmy tom cyklu. Przypuszczam, że otrzymamy w nim symboliczny obraz trwającej w świecie ewangelicznej walki ideałów Chrystusa i Szatana, walki, w której złoty lew Gryffindoru zmiażdży głowę wężą Slytherinu, a zło, grzech i śmierć uosobione w złowrogiej postaci Voldemorta, zostaną pokonane siłą bezinteresownej ofiary i miłości Harry’ego Pottera.
Mam nadzieję, że ktoś z Sz. Forumowiczów zaspojleruje i odpowie na pytanie, czy faktycznie takie zakończenie przynosi ostatni tom przygód HP (bo zupełnie nie mam czasu na samodzielne sprawdzanie).
Maria napisal(a): Moje zastrzeżenia do HP ogniskowały się (z grubsza) wokół pkt. 2. no i były wyłącznie po przeczytaniu 1. tomu.
Ten zarzut tak brzmi
Zarzut drugi: W książkach o Harrym Potterze nie ma wyraźnie zarysowanej opozycji Dobra i Zła.
Poważnie i uczciwie go postawiłaś? To ja już nie wiem, jak się nazywam. To tak jak zarzucać Faraonowi, że nic o starożytnym Egipcie nie wspomina, a Panu Tadeuszowi, że nie jest do rymu. Przecież HP na każdej stronie wali po oczach i pałą po głowie właśnie konfliktem między dobrem a złem.
Final HP jest tak niewyrafinowanie i przewidywalnie chrześcijański, że w ogóle nie ma zaskoczenia.
Komentarz
Nie. Rozmawiamy o książce Wielikowskiego, której, jak rozumiem, Kolega nie czytał.
"Harry Potter i Wladca Pierscieni - czyli znajdz roznice."
autorzy: Gabriele Kuby i Michael Hageböck.
Kuby pisze o spychaniu nas/mas w okultyzm.
Hageböck o "przeslaniu nadziei z Miedzymorza".
I doznałam oświecenia, ze Harry to projekt przeciwko Wladcy…
Projekt, czyli cos czemu nie pozwoli sie zejść w cien, dlatego jeśli chcecie umiec rozmawiać o tym syfie z dziecmi to jest to lektura obowiazkowa. No i druga czesc, ta o nadziei Tolkiena jest obszerniejsza, bo autorzy doszli do wniosku, ze "Jako ze o Zlym trzeba wiedzieć ale zajmowc sie nim jak najmniej, czesc poswiecona Harremu jest polowa tego co prezentujemy jako przeslanie Miedzymorza. Pierwsza czesc to ostrzezenie, druga to polecenie".
Matematycy i fizycy nie uznają dowodów z autorytetu. W artykule z matematyki lub fizyki teoretycznej jest tylko dwu mądrych ludzi - autor i czytelnik, reszta to głupcy. Autor prowadzi rozumowanie a czytelnik próbuje go złapać na błędzie. Kiedy mu się to uda, autor przegrywa. Bibliografię podaje się dla porządku, by nie urazić kogoś, kto czymś podobnym zajmował się wcześniej, ale nie ma ona znaczenia. Im mniej bibliografii tym lepiej, najwyższy prestiż mają artykuły bez odnośników. W tej kategorii Wielikowski przegrywa ze średnio zdolnym uczniem gimnazjum. No dobrze, liceum.
Tak mi się przy okazji przypomniało, że kiedyś miałem zamiar (może jeszcze do tego powrócę), żeby podłożyć muzykę pod jakiś fragment tekstu matematycznego. Na koniec zamierzałem dać coś w rodzaju "Dowód [tu zawieszenie] pomijamy".
EDIT - no, dobra. To jeszcze bądź tak miła i przetłumacz tę książkę na mój język ojczysty...
Bo sam tytuł to ciut za mało
Serię o Narni już daaaawno ma "zaliczoną" tak na marginesie.
Niech mi Pan Bog zdarzy wreszcie jakiegos milionera a wtedy, kochana, tlumacze od rana do nocy;)
ok., w prezencie gwiadkowym dostaniesz przynjamniej pierwsza czesc.
i w ogole: to ta ksiazka nie jest jeszcze przetlumaczona na polski?
a moze nasi autorzy napisali w temacie cos interesujacego?
Zadziwiające, jak łatwo "katolicy" to łyknęli. Moja była przyjaciółka natychmiast i z zachwytem. Bardzo była zdziwiona, wręcz zszokowana, że mnie odrzuciło.
Problemy były najwyżej z dziećmi które nie czytały nic innego. W ogóle chyba toksyczność HP jest trochę przereklamowana.
Jego powaga jest dużo większa od wszystkich tych, co prychają na wszystko, czego nie rozumieją.
Moje zastrzeżenia do HP ogniskowały się (z grubsza) wokół pkt. 2. no i były wyłącznie po przeczytaniu 1. tomu.
Jeśli autor eseju ma rację, a nie powiem, argumenty przytacza mocne, to w siódmym tomie powinno być co następuje:
Czy jednak możemy nazwać postępowanie Harry’ego Pottera chrześcijańskim? Odpowiedź brzmi: tak i nie, a raczej jeszcze nie. Tak, bo Harry Potter - i inni bohaterowie związani z Gryffindorem - stoją jednoznacznie po stronie tego, co chrześcijańska cywilizacja uznaje za dobre. Jeszcze nie, gdyż duchowy wzrost bohatera nie jest zakończony. Będąc Wybrańcem i Everymanem w jednej osobie, Harry Potter zmierza ku ostatecznemu przeznaczeniu, jakim jest konfrontacja z Voldemortem, jednak pokonać go może - na co wskazuje logika całego cyklu - jedynie siłą miłości. Aby stoczyć walkę z Czarnym Panem, musi najpierw pokonać swoje własne demony: dumę i uprzedzenie wobec ludzi, których uznaje za wrogów (Snape, Draco Malfoy) a także pokonać swoją drugą, wężową naturę, którą otrzymał skutkiem zaklęć Voldemorta. W tym celu musi upodobnić się do swojego mistrza, Albusa Dumledore’a i nauczyć się tego, co najtrudniejsze, miłowania nieprzyjaciół.
oraz:
Pozostaje teraz oczekiwać na ostatnie słowo J.K. Rowling, siódmy tom cyklu. Przypuszczam, że otrzymamy w nim symboliczny obraz trwającej w świecie ewangelicznej walki ideałów Chrystusa i Szatana, walki, w której złoty lew Gryffindoru zmiażdży głowę wężą Slytherinu, a zło, grzech i śmierć uosobione w złowrogiej postaci Voldemorta, zostaną pokonane siłą bezinteresownej ofiary i miłości Harry’ego Pottera.
Mam nadzieję, że ktoś z Sz. Forumowiczów zaspojleruje i odpowie na pytanie, czy faktycznie takie zakończenie przynosi ostatni tom przygód HP (bo zupełnie nie mam czasu na samodzielne sprawdzanie).
Zarzut drugi: W książkach o Harrym Potterze nie ma wyraźnie zarysowanej opozycji Dobra i Zła.
Poważnie i uczciwie go postawiłaś? To ja już nie wiem, jak się nazywam. To tak jak zarzucać Faraonowi, że nic o starożytnym Egipcie nie wspomina, a Panu Tadeuszowi, że nie jest do rymu. Przecież HP na każdej stronie wali po oczach i pałą po głowie właśnie konfliktem między dobrem a złem.
Final HP jest tak niewyrafinowanie i przewidywalnie chrześcijański, że w ogóle nie ma zaskoczenia.
Czy już pisałem, że ewangelikalni pastorzy to zaraza nie lepsza od muzułmanów i ateistów? Katolik powinien się wstydzić powtarzania po nich.