Skip to content

Co teraz czytacie i co polecacie?

1246730

Komentarz

  • extraneus napisal(a):
    By mi ktoś polecił jakąś polskojęzyczną literaturę na temat wojny (wojen?) w byłej Jugosławii. Bardziej interesuje mnie historia polityczna niż same działania wojenne.
    Trochu tego było.

    Kuczyński - Bałkańska pożoga (mniej więcej to samo, ino zwięźlej jest w wybranych rozdziałach tegoż - Krwawiąca Europa)
    Gibas-Krzak - Serbsko-albański konflikt o Kosowo w XX wieku
    Luković - Konflikt kosowski oczyma Serbów
    Waldenberg - Rozbicie Jugosławii
    Marszałek - Sojusznicza operacja "Allied Force"
    W "Wojnach Zachodu" pod red. Madeja też były rozdziały o interwnecjach w Bośni i Kosowie
    Jeszcze wzmiankowane wyżej "Dobij mnie Europo", a tego Bilskiego nie czytałem.

    Wiadomo, ktoś się może czepić, że sympatie tego czy innego autora leżą nie tam, gdzie zdaniem oceniacza leżeć powinny. Choć ten zapis autorskich emocji też ma, moim zdaniem, wartość.
    Jakbym miał coś polecić, to najbardziej chyba tego Kuczyńskiego Macieja. Primo po pierwsze, że nie leje wody, samo mięcho. Primo po drugie, że dość obiektywny (znaczy się nie oszczędza nikogo).
  • image
    robię kamingaut

    popłakałem się
  • - Yyy...

    [dobyło się z turoniowej gardzieli zdławionej wzruszeniem]
  • Turoń napisal(a):
    - Yyy...

    [dobyło się z turoniowej gardzieli zdławionej wzruszeniem]
    też czytałeś?
    fajnie , nie?

    ;D
    uściski
  • balbina napisal(a):
    Mania napisal(a):
    balbina napisal(a):
    mam do wyboru: "Msza za Miasto Arras" i "Szpital Przemienienia".
    no to od czego zaczac i dlaczemu?
    zacznij i skończ na Lemie
    czytalas "Msze..."? jedni piszo, ze swietna powiesc historyczna inni, ze o "tym jak rodzi sie fanatyzm religijny" - i na tym wlasciwie powinnam skonczyc, ale fakt, ze powiesc pisana byla jeszcze w czasach przed dzisiejszym pomieszaniem pojec sprawil, ze sama nie wiem...
    tzn. juz zamowilam "Szpital..."


    Szczypiorskim tak się kiedyś brzydziłam, jak dziś Lewandowskim, Bonim czy Tuńczykową. Trudno o większe kanalie. A merytorycznie: przeczytałam kiedyś (stojąc w księgarni) jeden rozdział z jakiejś jego książki. I wystarczyło. Jak mówił, tak i pisał. Ziew i paw! Nie wypada karmić się wyziewami podleców i grafomanów.
  • Mania napisal(a):
    balbina napisal(a):
    Mania napisal(a):
    balbina napisal(a):
    mam do wyboru: "Msza za Miasto Arras" i "Szpital Przemienienia".
    no to od czego zaczac i dlaczemu?
    zacznij i skończ na Lemie
    czytalas "Msze..."? jedni piszo, ze swietna powiesc historyczna inni, ze o "tym jak rodzi sie fanatyzm religijny" - i na tym wlasciwie powinnam skonczyc, ale fakt, ze powiesc pisana byla jeszcze w czasach przed dzisiejszym pomieszaniem pojec sprawil, ze sama nie wiem...
    tzn. juz zamowilam "Szpital..."
    Szczypiorskim tak się kiedyś brzydziłam, jak dziś Lewandowskim, Bonim czy Tuńczykową. Trudno o większe kanalie. A merytorycznie: przeczytałam kiedyś (stojąc w księgarni) jeden rozdział z jakiejś jego książki. I wystarczyło. Jak mówił, tak i pisał. Ziew i paw! Nie wypada karmić się wyziewami podleców i grafomanów.

    w takim razie: Amen!;)
  • christoph napisal(a):
    image
    robię kamingaut

    popłakałem się
    a mozna cos wiecej?
  • edytowano June 2018
    No ja też. Poproszę. O tych m(i)eczach i modlitwie.

    Edit:
    literówka "i"
  • marniok napisal(a):
    No ja też. Poproszę. O tych meczach i modlitwie.
    mecze to juz sobie darujmy;)
  • Nasi kontra bisurmanie heretyki
    No i takie tam

    Mocne
    Nie na czasie
    Nie z tey epoki, ale nie ramotka (od Rameau, fajnego kompozytora)

    Warto
  • balbina napisal(a):
    marniok napisal(a):
    No ja też. Poproszę. O tych meczach i modlitwie.
    mecze to juz sobie darujmy;)
    A to wszytko przez ten Mundial... ;):D
  • Dzięki! ;o)
    balbina napisal(a):
    christoph napisal(a):
    image
    robię kamingaut

    popłakałem się
    a mozna cos wiecej?
    Cóż, mówiono mi o najzwięźlejszej recenzji onego tomiszcza, jaką popełnił jeden pan, człek pono bardzo szczery i nieskomplikowany. Chybaś spasowała mu ta książka, bo gorąco polecał ją swej znajomej. Ta spytała go:
    - Ale o czym właściwie to jest?
    Wtenczas on się wziął zastanowił głęboko, pomyślał chwilę, po czym rzekł lapidarnie i z uczuciem:
    - Napier**lają się!

    W rzeczy samey, całość składa się z kojących, pełnych słodyczy opisów, w stylu:
    Modlitwa mieczy napisal(a):
    Wybuchła szaleńcza walka wręcz. Miecze zgrzytały o czaszki i kości w rytm modlitw odmawianych przez zaciśnięte zęby. Janczarowie nie wytrzymali tej furii, cofnęli się.
    Albo:
    Modlitwa mieczy napisal(a):
    „Korsarze, oddajmy im sprawiedliwość, odgryzali się zawzięcie. Rzucili do samobójczego kontrataku flotyllę 40 okrętów – zmasakrowaną zaraz zmasowanym ostrzałem giaurów. Niedługo potem pocisk z nadbrzeżnego moździerza uderzył w liniowiec Jego Królewskiej Mości Impregnable, zabijając lub raniąc 150 marynarzy. Okręt zatrząsł się od potwornego ciosu, jednak kontynuował walkę. Od kolejnych salw muzułmanów padło jeszcze 60 zabitych i rannych członków załogi – a wspaniały Impregnable, osmalony ogniem, z pokładem zalanym krwią, trwał w boju.”
    Bądź też:
    Modlitwa mieczy napisal(a):
    - Jakież to piękne! – entuzjazmuje się rewolucyjny przysięgły z Saint Pol, patrząc na spływającą mu z dłoni krew zgilotynowanych ofiar.
    W Paryżu mały Ludwik XVII, prawowity władca Francji (miał osiem lat, gdy zamordowano mu rodziców), czeka na śmierć w cuchnącej celi, dręczony przez strażników. Ukradkiem, kawałkiem węgla maluje na ścianie kwiaty. Umrze w dziesiątej wiośnie życia, po trzyletniej więziennej gehennie. Zostawi po sobie przerwany w połowie napis na ścianie celi: „Kochana Mamusiu, proszę...”.
    O kilka lat starsza Marie-Nicole Bouchard, służąca, wstępuje na rusztowanie szafotu na stołecznym Placu Rewolucji. Z dziecięcą ufnością kładzie się na desce gilotyny i wsuwa głowę wprost pod ostrze „brzytwy narodowej”. Nawet kat Sanson – chłodny profesjonalista, który osobiście ściął 3.000 głów – jest roztrzęsiony, kiedy w śmiertelnej ciszy poprzedzającej upadek ostrza rozlega się dźwięczny głosik skazanej:
    - Panie kacie, czy tak dobrze?
    Lebo to:
    Modlitwa mieczy napisal(a):
    Pan Mustafa Abdulhalik był szefem administracji miasta Bitlis. Sumienny urzędnik, bardzo wziął sobie do serca rozkaz ministra Talaata. Pochwycił w Bitlisie tysiąc ormiańskich dzieci. Uwięził je. A potem spalił.
    Kiedy płomienie pożerały tysiąc małych ciał, tłum muzułmańskich obywateli Bitlisu obserwował zdarzenie z uwagą. Mustafa Abdulhalik wygłosił do nich porywającą mowę o potrzebie obrony interesów państwa. Musiał być doskonałym oratorem, o silnym, donośnym głosie. Jego słów nie zagłuszył krzyk ginących dzieci.
    A przecież – każdy to wie – wrzask jednego dziecka stawia na baczność całe otoczenie. Tysiąc dziecięcych gardeł ma siłę huraganu. A skowyt tysiąca dzieci – śmiertelnie przerażonych, duszących się dymem, wreszcie ginących w ogniu...?
    Mury Bitlisu powinny były się rozpaść od krzyku płonących dzieci. Z nieba winien był spaść grom i spalić przeklęte, zhańbione miasto.
    Ale Bóg milczał. Czy czasem Bóg nie czuje się bezradny wobec ludzkiego okrucieństwa?
    Nie zapominając o tych panach, z czasów Wielkiej Krucjaty Iberyjskiej:
    Modlitwa mieczy napisal(a):
    Pułkownik Pinilla wie, że to już koniec. Skupia wokół siebie ostatnich żywych obrońców. Odrzuca kolejną propozycję kapitulacji. Nakazuje sygnaliście wysłać do dowódcy krążownika Almirante Cervera jeszcze jedną depeszę: „WRÓG JEST W ŚRODKU, STRZELAJCIE W NAS!”.
    Na mostku kapitańskim krążownika panuje śmiertelna cisza. Oficerowie z niedowierzaniem wpatrują się w treść depeszy. […]
    Przez ostatnie trzy tygodnie Almirante Cervera był dla załogi Simancas niczym dobry ojciec, chroniący swe dzieci przed watahą wściekłych wilków. Teraz kieruje lufy armatnie wprost w szańce, które przez wiele dni otaczał swą opieką; w niezłomny bastion, w którym wciąż tli się heroiczny opór.
    Nad tym kawałkiem zadumają się pewnie miłośnicy serialu „24 godziny” (do których sam się zaliczam):
    Modlitwa mieczy napisal(a):
    Jak odróżnić w śniadym, obcojęzycznym tłumie ukrytego w nim wroga od zastraszonego cywila? Jak oszczędzać kobiety i dzieci, skoro i one potrafią być okrutnymi zabójcami?
    Podczas masakry w Philippeville (sierpień 1955) gromada arabskich dzieci dorzynała rannych, pastwiła się nad zwłokami, zabawiała się kopiąc jak piłkę odciętą głowę białej kobiety. Diagnoza francuskich spadochroniarzy, którzy przybyli ze spóźnioną odsieczą, była lakoniczna, a zastosowana terapia radykalna: „Te dzieci były szalone. Musieliśmy je zastrzelić”.
    Bomby, które w styczniu 1957 roku eksplodowały w kawiarniach Algieru podłożyły dziewczęta, studentki. W zdemolowanych wybuchami pomieszczeniach zbierano ludzkie szczątki, zmywano krew z podłóg, ścian i sufitów – a młodociane morderczynie przyjmowały z dumą pochwały dowódców, recytujących rewolucyjne slogany.
    Poszukiwania sprawców zbrodni rozbijały się o mur milczenia zastraszonej muzułmańskiej społeczności Kasby. To milczenie było zabójcze; każdy jego dzień przynosił nowe ofiary. Spadochroniarze zastosowali więc środek nadzwyczajny – tortury. Podejrzanych o współpracę z terrorystami poddawano elektrowstrząsom, topiono w wiadrach z wodą, morzono głodem. Helikoptery zrzucały w morze ciała ofiar.
    Świat z niedowierzaniem i rosnącą zgrozą śledził doniesienia z Algieru. Intelektualiści nie szczędzili słów potępienia dla brutalnych metod paras. Niestety nie potrafili zaproponować innego rozwiązania. Egzystencjalista Albert Camus wygłaszał płaczliwe przemowy zarówno przeciw torturom dokonywanym przez spadochroniarzy, jak i przeciw terrorowi bojówkarzy FLN. Zyskał tyle, że ci pierwsi ogłosili go zdrajcą, ci drudzy – głupcem. […]
    Paras nie byli bestiami w ludzkim ciele, znajdującymi przyjemność w dręczeniu przesłuchiwanych. Byli żołnierzami, którym postawiono przed niesłychanie trudnym zadaniem. To oni (a nie wygadani, humanitarni intelektualiści) sprawili, że bomby przestały wybuchać na ulicach Algieru. Rozgromili siatkę terrorystyczną, choć uczynili to uciekając się do strasznych metod. Potem musieli żyć z myślą o tym, co zrobili. Ich kapelan, ojciec Louis Delarue, podsumował rzecz posępnie: „Nie istnieje czysta wojna. Czasem jest to walka jednego dobra z drugim, jeśli nie jednego zła z innym”.
    No i, żeby nie kończyć horrorową nutą:
    Modlitwa mieczy napisal(a):
    Kiedy płonęło Damour, gdy ćwiartowano ludzkie ciała, gwałcono kobiety, profanowano grobowce – w samym oku tego cyklonu zdarzył się maleńki cud. Był jak delikatny powiew nadziei, jak iskierka w mroku. Na otwartym morzu, w pełnej znękanych uchodźców łodzi, zmierzającej wszakże do bezpiecznego portu, pewna młoda kobieta urodziła dziecko.
  • christoph napisal(a):
    Turoń napisal(a):
    - Yyy...

    [dobyło się z turoniowej gardzieli zdławionej wzruszeniem]
    też czytałeś?
    fajnie , nie?

    ;D
    uściski
    Z podziękowaniem Waszmości.
  • Se daruje.
    Tę Modlitwę Mieczy.
    ;)
    Ale rozumiem, że do zakochania.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    'Dobij mnie Europo' autor chyba Jacek Bednarczyk. Fajne awanturnicze wspomnienia z granicznego Orašja.
    Kolega tam pojechał wypytać o autora i niestety nikogo takiego nie znali :-D
    Adam Bednarczyk. Znam dobrze, nawet bardzo dobrze z Krakowa od czasu powrotu Adasia z wojny. Ręczę za kolegę i jego książkowe wspomnienia na podstawie hektolitrów przegadanych godzin w krakowskim Stillu :). Sądzę, że i tak to tylko 20% całej historii.
  • leobulero napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    'Dobij mnie Europo' autor chyba Jacek Bednarczyk. Fajne awanturnicze wspomnienia z granicznego Orašja.
    Kolega tam pojechał wypytać o autora i niestety nikogo takiego nie znali :-D
    Adam Bednarczyk. Znam dobrze, nawet bardzo dobrze z Krakowa od czasu powrotu Adasia z wojny. Ręczę za kolegę i jego książkowe wspomnienia na podstawie hektolitrów przegadanych godzin w krakowskim Stillu :). Sądzę, że i tak to tylko 20% całej historii.
    Po namyśle doszedłem do wniosku, że tubylcy mogli nie widzieć celu w otwieraniu się przed obcym.

  • Turoń napisal(a):

    Trochu tego było.

    Kuczyński - Bałkańska pożoga
    Jakbym miał coś polecić, to najbardziej chyba tego Kuczyńskiego Macieja. Primo po pierwsze, że nie leje wody, samo mięcho. Primo po drugie, że dość obiektywny (znaczy się nie oszczędza nikogo).
    Dzięki.
    Tak na pierwszy rzut oka w internety pozycja w papierze raczej nieosiągalna.

  • Trza kukać w alegro, od czasu do czasu tam się pojawia. Na "Bałkańską pożogę" czatowałem dobrych kilka miesięcy.
    "Krwawiąca Europa" Kuczyńskiego bywa (przynajmniej kiedyś bywała) tam częściej, bo nakład był chyba większy, a treściowo z grubsza pokrywa się, gdy idzie o Bałkany.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    leobulero napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    'Dobij mnie Europo' autor chyba Jacek Bednarczyk. Fajne awanturnicze wspomnienia z granicznego Orašja.
    Kolega tam pojechał wypytać o autora i niestety nikogo takiego nie znali :-D
    Adam Bednarczyk. Znam dobrze, nawet bardzo dobrze z Krakowa od czasu powrotu Adasia z wojny. Ręczę za kolegę i jego książkowe wspomnienia na podstawie hektolitrów przegadanych godzin w krakowskim Stillu :). Sądzę, że i tak to tylko 20% całej historii.
    Po namyśle doszedłem do wniosku, że tubylcy mogli nie widzieć celu w otwieraniu się przed obcym.



    Tym bardziej, że jeśli tubylcowie faktycznie mieli kontakt z panem B., to mogli od niego wiedzieć, że w kraju Kościuszki, Pułaskiego, Bema i Bednarczyka pewne formy obywatelskiego zaangażowania mogły być wtenczas nagrodzone 5 latami wczasów na koszt podatnika.
    W Krakowie w tamtych czasach bardzo starał się wykazać na tej niwie jeden pułkownik z prokuratury wojskowej (Sienkiewicz mu było? kurcze, już nie pamiętam), takoż esbecja z UOP i WSI.
    Heh, równo rok temu gadałem z jednym Chorwatem, przyszło nam na wspominki Starych Dobrych Czasów, no i ten ludź ino pokręcił głową na naszym popieprzonym prawem "antynajemniczym". No bo przecie oni musieliby z marszu zapuszkować samego Antka Gotowinę, za służbę w Legii.
  • w innem wątku Ignatz podsunął mi kolejną książkę na myśl
    po Jalowieckim (jego polecenie) "Na skraju imperjum"
    dziś moje
    Karl Dedecius "Europejczyk z Łodzi", sporo przedwojnia, sporo powojnia i Rzeczpospolita wielu narodów
  • O!! Nie czytałem. Zerknę.
  • Rafał Wnuk - Leśni Bracia

    O antysowieckiej partyzantce w "powojennej" Pribałtyce. Solidna dawka wiedzy, ale raczej nie dla bezkrytycznych entuzjastów wychowanych na "Wojnie w lesie" Laara, a już na pewno nie dla zwolenników narracji lukrowanych. Bo przy całym szacunku dla bohaterów, jest też co nieco o sprawach mrocznych.
    Człek odruchowo ma sympatię dla maleńkich narodów opierających się sowieckiemu Molochowi, chciałby się z nimi solidaryzować, dokonywać prostych i pozornie oczywistych ekstrapolacji (u nas Żołnierze Wyklęci, u nich Leśni Bracia, zatem kochajmy się!). Ale gdy wejdziemy w szczegóły... Czytając to, czułem nie raz gorzki posmak w gębie.

  • D. Baum - Wolność i spluwa. Podróż przez uzbrojoną Amerykę

    Dobry pomysł - autor-liberał (w amerykańskim znaczeniu słowa, znaczy się lewak), ze środowiska ostro gardłującego za "prawami obywatelskimi" (do aborcji, do związków jednopłciowych, itd.) i "antydyskryminacyjnymi", nagle odkrywa mało tolerancyjny stosunek swojej politycznej obediencji do społeczności posiadaczy broni palnej. Rusza więc w podtytułową podróż, żeby pogadać sobie z ludźmi. Trzeba przyznać, że potrafi słuchać i przekazywać cudze racje, nawet jeśli się z nimi nie zgadza. Najciekawsze są opisy własnych reakcji na kontakt z bronią, jak zmieniał się jego sposób myślenia i postrzegania otoczenia. Warto przeczytać, nawet jeśli się nie jest pasjonatem oręża (a właściwie - szczególnie wtedy).
  • extraneus napisal(a):
    Turoń napisal(a):

    Trochu tego było.

    Kuczyński - Bałkańska pożoga
    Jakbym miał coś polecić, to najbardziej chyba tego Kuczyńskiego Macieja. Primo po pierwsze, że nie leje wody, samo mięcho. Primo po drugie, że dość obiektywny (znaczy się nie oszczędza nikogo).
    Dzięki.
    Tak na pierwszy rzut oka w internety pozycja w papierze raczej nieosiągalna.

    Pozooor!

    https://allegro.pl/maciej-kuczynski-krwawiaca-europa-konflikty-i7460284106.html

  • Turoń napisal(a):
    D. Baum - Wolność i spluwa. Podróż przez uzbrojoną Amerykę

    Dobry pomysł - autor-liberał (w amerykańskim znaczeniu słowa, znaczy się lewak), ze środowiska ostro gardłującego za "prawami obywatelskimi" (do aborcji, do związków jednopłciowych, itd.) i "antydyskryminacyjnymi", nagle odkrywa mało tolerancyjny stosunek swojej politycznej obediencji do społeczności posiadaczy broni palnej. Rusza więc w podtytułową podróż, żeby pogadać sobie z ludźmi. Trzeba przyznać, że potrafi słuchać i przekazywać cudze racje, nawet jeśli się z nimi nie zgadza. Najciekawsze są opisy własnych reakcji na kontakt z bronią, jak zmieniał się jego sposób myślenia i postrzegania otoczenia. Warto przeczytać, nawet jeśli się nie jest pasjonatem oręża (a właściwie - szczególnie wtedy).
    Bo to jest ostry paradoks z tą bronią palną i liberalizmem czy lewactwem. Spluwa pasuje do klasycznego liberalizmu. A lewica czerpie właśnie z liberalizmu - poza gospodarką - ale to nie gospodarka przecież, bo o ile wiem chodzi o własny użytek, a nie gospodarczy tejże broni ;) Więc powinna być za noszeniem broni.

    Z kolei prawica - nie ta pseudo-, liberalna, ale konserwatywna, uważa, że od zapewnienia bezpieczeństwa jest państwo, a obywatelom należy ufać w ograniczonym stopniu, a już na pewno nie każdemu z ludu. Więc powinna być przeciwko posiadaniu broni przez każdego. W USA to nie wyszło, bo korzenie partii republikańskiej są właśnie klasyczno-liberalne.
    Za prawicę wtedy robili demokraci, w połowie ubiegłego wieku partie stopniowo zamieniły się miejscami, ale coś tam zostało.

    Stąd takie zgrzyty, że niby tolerancjonizm, a posiadaczy broni to dyskryminujemy.
  • Są różne prawice i rozmaite lewice. Na pewno. Plus jeszcze tzw. prawda etapu.

    Owóż pamiętam, jak po stanie stanie wojennym wydawano u nas komplet dzieł Lenina. Ludzie gadali, że podobno cenzura usunęła z nich zdanie: "W wypadku groźby kontrrewolucji należy rozdać broń robotnikom".
    Nie wiem, żart to był czy nie żart. Ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że tow. Władimir Iljicz rzeczywiście mógł napisać coś takiego, np. w czasach przed Wielką Wojną, kiedy szwendał się po emigracyjnych salonach i zapalczywie oprotestowywał zamordyzm caratu. Co nie zmienia faktu, że gdy sam dorwał się do władzy, to z nielegalnymi posiadaczami broni nader często gawędził towarzysz Mauzer.

    Z tym, że Mr. Baum jako tolerancjonista uderza się tutaj w piersi w imieniu własnego środowiska, przedstawiajac styl tamtejszych debat. Cytuje opinie liberalnej prasy o posiadaczach broni, np.:
    - "współwinni morderstwa"
    - "niedorzeczna mniejszość półgłówków"
    - "kmioty i prostacy lubiący sobie wyobrażać, ze bronią swoich domów przed wyimaginowanymi śniadymi łupieżcami, którzy koniecznie chcą ukraść z ich butwiejących werand zapchlone kanapy"
    - "znudzone, niewykształcone, zgorzkniałe, przerażone, źle ubrane, chorobliwie blade, ziejące nienawiścią białe kobiety z przedmieść zapomnianych miast".

    Po czym stwierdza całkiem rozsądnie:
    "Niewyobrażalne byłyby równie okrutne opinie na temat, powiedzmy, gejów czy czarnoskórych, a jednak jeżdżenie po właścicielach broni w pewnych kręgach uchodziło za dobrą rozrywkę, wręcz za coś słusznego."

    Tak więc pan Baum w zasadzie pisze o sprawach orężnych, ale przy okazji odkrywa pogardę żywioną przez współczesną lewicę polityczną wobec ludzi ubogich (te wszystkie kmioty, butwiejące werandy, źle ubrane kobiety itp.). I jest tym faktem, bidula, wstrząśnięty.
    Tu przypomniał mi się sławny monolog ZOMO-wca obsewującego strajkującą Stocznię Gdańską:
    - Bo te robole to wielkie zagrożenie dla nas, dla PROLETARIATU!



  • No przecie! Sama Hilaria opisała jak widzi swoich kontr-wyborców, mianowicie "basket of deplorables", zbieranina szmondaków.
  • Maciej Zaremba Bielawski (tak, wiem) "Higieniści. Z dziejów eugeniki."
  • macsoc napisal(a):
    Maciej Zaremba Bielawski (tak, wiem) "Higieniści. Z dziejów eugeniki."
    Bardzo OK
  • Dostałam na urodziny "Ojca Browna" Chestertona. 3 tomy. Bardzo chciałam to mieć.
    Wyję ze złości. Dwa tomy nie do czytania, tłumaczenie tak straszne, że aż kiszki bolą.W wykonaniu niejakiej Martyny Plisenko. Horror stylistyczny, bełkotliwe zdania. Nawet trudno się domyślić o czym Chesterton pisze. Jest na osłodę jeden tom tłumaczony przez Tadeusza Jana Dehnela. B. dobry.
    Wydawca całości: Replika.
    Jak może wydawca nie widzieć, że ktoś mu sprzedał gó...To jakaś znajoma kogoś ważnego, ta Plisenko? Bo jak inaczej można było pozwolić na zarżnięcie, ukatrupienie Chestertona?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.