Zazu napisal(a): Dostałam na urodziny "Ojca Browna" Chestertona. 3 tomy. Bardzo chciałam to mieć. Wyję ze złości. Dwa tomy nie do czytania, tłumaczenie tak straszne, że aż kiszki bolą.W wykonaniu niejakiej Martyny Plisenko. Horror stylistyczny, bełkotliwe zdania. Nawet trudno się domyślić o czym Chesterton pisze. Jest na osłodę jeden tom tłumaczony przez Tadeusza Jana Dehnela. B. dobry. Wydawca całości: Replika. Jak może wydawca nie widzieć, że ktoś mu sprzedał gó...To jakaś znajoma kogoś ważnego, ta Plisenko? Bo jak inaczej można było pozwolić na zarżnięcie, ukatrupienie Chestertona?
Wyguglałam ją. To kodziara i uczestniczka czarnych marszów.
polecam https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/wrzask-rebeliantowy Naprawdę dobrze się czyta. Autor skupia się - nie bez sympatii - na generale Jacksonie, ale nie oszczędza nam ciekawostek o innych dowódcach obu stron i politycznym tle.
D. Grann - Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Indian Osagów i narodziny FBI
Zastanawiałem się, czy tego nie wrzucić do wątasa o westernach; http://excathedra.pl/index.php?p=/discussion/10261/opowieści-z-dalekich-prerii#latest Ale epoka nie ta, choć tzw. ciąg przyczynowo-skutkowy istnieje. Owóż w XIX stuleciu zwycięskie Blade Twarze zapędziły Indian z plemienia Osagów do rezerwatu, który po latach okazał się być bogaty w złoża roponośne. Skutkiem czego tubylcowie z dnia na dzień stali się nieprzyzwoicie bogaci. Zaraz po Wielkiej Wojnie mówiło się, że w Stanach 1 automobil wypada na 11 białasów, natomiast wśród Osagów na 1 czerwonoskórego przypadało 11 automobilów. Biała służba tyrała w pocie czoła, realizując zachcianki nowobogackich czerwonoskórych braci, no... los bywa złośliwy. Aż tu nagle w latach 20. co bogatsi Osedżowie zaczęli umierać w tajemniczych okolicznościach...
Szpital Przemienienia nie jest reprezentatywny dla twórczości Lema. Nie warto czytać "Astronautów" bo rzecz jest skażona prymitywnym komunizmem (pierwsze wydanie za życia Soso). Uczucia ambiwalentne wzbudza również "Eden", inne pozycje - bez min.
Ale za to "Powrót z gwiazd" to coś o naszej współczesności Zachodu, który nie wie po co w ogóle żyje. A zabieg betryzacji (choć chemiczny) przypomina mi współczesny knebel poprawności politycznej
randolph napisal(a): Eden - to samo co Astronauci tylko zdecydowanie subtelniej i nie w każdym akapicie.
A nie przypadkiem Eden to proroctwo naszych czasów? Jest całkowita wolność tylko ktoś trzyma to wszystko za mordę. Nie wiadomo kto a oficjalnie to go nie ma. Talent Lema większy był pod poglądów.
randolph napisal(a): Eden - to samo co Astronauci tylko zdecydowanie subtelniej i nie w każdym akapicie.
A nie przypadkiem Eden to proroctwo naszych czasów? Jest całkowita wolność tylko ktoś trzyma to wszystko za mordę. Nie wiadomo kto a oficjalnie to go nie ma. Talent Lema większy był pod poglądów.
Jest. Ale anturaż nieznośny jak dla mnie. Późniejsze lemy (ale nie dwie ostatnie pozycje "Pokój na ziemi" i "Fiasko") są doskonałe bo wielopiętrowe, można w tym błądzić bez końca, nie nudząc się wcale.
W_Nieszczególny napisal(a): Ale za to "Powrót z gwiazd" to coś o naszej współczesności Zachodu, który nie wie po co w ogóle żyje. A zabieg betryzacji (choć chemiczny) przypomina mi współczesny knebel poprawności politycznej
Podobnie "Kongres Futurologiczny" - alegoria współczesności, w której dominuje oszołomienie słodkim zakłamywaczem rzeczywistości, który trzeba obierać warstwami jak cebulę, żeby na końcu zobaczyć prawdziwy świat.
,.Los chce, że zarówno Adam Michnik, jak wielu innych zbuntowanych pochodzi z rodzin komunistycznych, a niektórzy nawet z rodzin wysoko postawionych dygnitarzy. Czegóż może chcieć Michnik i jemu podobni? –pyta „dusza podziemna”. Tylko jednego: komunizmu, jeszcze „lepszego”, jeszcze bardziej „skutecznego”komunizmu. Mówi się prosto, nawet za prosto, ale jakże sugestywnie: „gdy tacy, jak Michnik, dojdą do władzy, dopiero chwycą za mordę!”."
Kto, kiedy i gdzie to napisał? I jeszcze
,,Grozi mu więc niebezpieczeństwo: jak lekarz, który specjalizował się w tyfusie, potrzebuje do życia chorych na tyfus, tak Michnik potrzebuje do życia patologicznego skrzywienia władzy. Czy oznacza to, że swą krytyką władzy totalitarnej przedłuży życie tej władzy? Czy będzie, jak ten słynny partyzant, który 20 lat po wojnie wciąż jeszcze „wysadzał i wysadzał te pociągi”?"
Przecież wszyscy wiedzą, czego przez lata pragnął Adam Michnik. Tego
Żydzi zostali wyruchani przez Chamów i przez dziesięciolecia pragnęli tylko jednego - powrotu do żłoba. Owo marzenie ziściło się AD 1989. Nie widziałem w życiu człowieka bardziej euforycznego niż Adaś w Magdalence.
los napisal(a): Przecież wszyscy wiedzą, czego przez lata pragnął Adam Michnik.
Kiedyś od pewnego znajomego ) usłyszałem dykteryjkę jak w drugiej połowie lat osiemdziesiątych podszedł pod koniec spotkania do pana Adama Michnika i zapytał "A co jak już komunę pokonamy?", i usłyszał odpowiedź, którą potraktował jako żart "Jak to co? Wóda i panienki". A ostatnio czytam 'Urobionych' i nie mogę wyjść z podziwu, że tak boleśnie prawdziwe opisy powstały w GW I Newsweeku, w kompletnym oderwaniu od prawdziwej praprzyczyny.
los napisal(a): Przecież wszyscy wiedzą, czego przez lata pragnął Adam Michnik.
Kiedyś od pewnego znajomego ) usłyszałem dykteryjkę jak w drugiej połowie lat osiemdziesiątych podszedł pod koniec spotkania do pana Adama Michnika i zapytał "A co jak już komunę pokonamy?", i usłyszał odpowiedź, którą potraktował jako żart "Jak to co? Wóda i panienki".
To chyba ja byłem tym znajomym. Pytanie zostało zadane publicznie a tekst "wóda i panienki" Adaś poprzedził inwokacją: No przecież w Trybunie Ludu wyraźnie napisali. Sala się roześmiała, że to niby taki żart, po latach się okazało, że ci z Trybuny Adasia znali dużo lepiej niż my.
"Matka diabła" Suworowa, o kulisach panowania Nikity Chruszczowa. Tytułowa matka diabła to imię bomby wodorowej, którą Ruscy ulepili przed 1960, czyli przed kryzysem kubańskim.
Ksiadz Tischner w eseju ,,Po co Pan Bóg stworzył Adama Michnika". A ten znajduje się w pewnym wydaniu ,,Kościół, lewica, dialog". Warto przypomnieć sobie sformułowania ,,lewica laicka", ,,kapitalizm z ludzką twarzą" i inne. Ci po gimnazjum nie znają.
EDIT: znalazłem też coś takiego, ale nie miałem czasu oglądnąć
,,Oceniając postępowanie naszych wrogów, główną mamy do nich pretensję o to, że nie są tacy bierni, jak my, i przejawy ich energii narodowej potępiamy na równi z gwałtami i bezprawiem, nie umiejąc nawet odróżnić pierwszych od od ostatnich. Chętnie na przykład złorzeczymy Niemcom za działalność Schulvereinu i usiłujemy ustanowić zasadę, że bezprawiem z ich strony jest kulturalne podtrzymywanie grup niemieckich poza granicami Niemiec. Robimy zaś to dlatego, że uznanie takiej działalności za zdrowy przejaw poczucia narodowego u Niemców obowiązywałoby nas do robienia czegoś podobnego na rzecz Polski, na to zaś nasza bierność nie pozwala. Naszym ideałem jest, żeby narody nawzajem szanowały swoje terytoria, żeby sobie na nie nawzajem nie wkraczały, żeby każdy mógł mógł spokojnie spać na swoim. Wymyśliliśmy sobie nawet teorię, że rola pobitych jest piękniejszą od roli zwycięzców.
Tak to monstrualność naszego rozwoju dziejowego po dziś dzień mści się na nas, wypaczając nasz charakter i nasze poglądy na życie. Natomiast twarda rzeczywistość dzisiejsza zaczyna swój wpływ wywierać w odwrotnym kierunku.
Upadek państwa polskiego zamknął nam pole do rozwoju samoistnego życia narodowego, ale nie odebrał nam możności narodowej wegetacji. To sprzyjało naszemu przetrwaniu bez zasadniczej zmiany charakteru społeczeństwa."
Produkt dostępny $ Jakiej ordynacji wyborczej potrzebuje Rzeczpospolita?
red. Dariusz Dudek, Dariusz Kała, Paweł Potakowski ISBN: 978-83-7363-723-8 Stron: 186 Format: B5 Rok wydania: 2008
Procedura wyłaniania przedstawicieli do parlamentu, istotny element ładu demokratycznego państwa, stała się tematem międzynarodowej konferencji naukowej "Jakiej ordynacji potrzebuje Rzeczypospolita?", zorganizowanej 16-17 kwietnia 2007 roku przez Koło Naukowe Studentów Administracji i Niezależne Stowarzyszenie Studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Konferencja zgromadziła wielu teoretyków i praktyków prawa wyborczego z Polski i z zagranicy. Prezentowana w trakcie poszczególnych sesji problematyka spotkała się z dużym zainteresowaniem uczestników, czego odzwierciedleniem były ożywione dysputy. Wyrażam przeświadczenie, że trafiająca do rąk Czytelników publikacja obejmująca materiały z konferencji stanie się ważnym elementem dyskusji na temat sposobu realizacji przysługujących obywatelom praw wyborczych. (Słowo od dziekana)
Niestety mogę tylko polecić, bo polskiego tłumaczenia (jeszcze, o ile w ogóle) nie ma.
Feindliche Übernahme. Wie der Islam den Fortschritt behindert und die Gesellschaft bedroht Autor: Thilo Sarrazin
I recenzja bardzo cenionego przeze mnie uczestnika portalu Lubimy czytać (mam nadzieję, że cytowanie jest dozwolone).
Andrzej napisał: Nowa książka Thilo Sarrazina „Wrogie przejęcie. Jak islam hamuje postęp i zagraża społeczenstwu” to wyczerpujący „protokół niekompatybilności” islamu z Zachodem. Satysfakcja z lektury świetnie napisanego, niespętanego polityczną poprawnością eseju jest wprost proporcjonalna do grozy jaka wyłania się z każdego akapitu.
Niepokorny Niemiec, usunięty z zarządu Deutsche Bundesbanku w 2010 r. na wniosek ówczesnego prezydenta Christiana Wulffa za krytyczną wobec imigrantów książkę bijącą rekordy popularności „Niemcy likwidują się same” (ponad 2,5 miliona sprzedanych egzemplarzy) nie powiedział właściwie niczego co byłoby przed nami ukryte. Przeczytał Koran, zrobił staranną kwerendę (przypisy zajmują prawie 30 procent książki), powiązał fakty, statystyki i wszystko usystematyzował. Wychodzi on od podstaw czyli przytoczenia fragmentów Koranu dotyczących m.in. nas, niewiernych, poprzez historyczne fakty aż po dzisiejszy los i obyczaje muzułmanów w berlińskiej dzielnicy Neukölln nie różniące się od obyczajów krajów z których kilka pokoleń temu wyjechali ich przodkowie. Esej nie daje właściwie najmniejszej nadziei, że światy muzułmański i zachodni mogą istnieć obok siebie nie mówiąc o wzajemnym przenikaniu. Nie chcę spojlerować, ponieważ ufam, że znajdzie się ktoś odważny w Polsce (w Niemczech Sarrazin miał trudności ze znalezieniem wydawcy), kto „Wrogie przejęcie” przełoży i wyda. Jednak jedna liczba i jeden fakt spośród wielu, które uderzyły mnie na samym początku i mogą służyć jako mocny trailer. Liczba mahometan na świecie wynosiła w latach 50. ubiegłego wieku 470 milionów. Ich liczba do dziś wzrosła pięciokrotnie i wynosi 2,3 miliarda. Drugim faktem jest, że każdy prominentny krytyk islamu czy to będzie Oriana Fallaci czy Hamel Abdel – Samad czy wreszcie sam Thilo Sarrazin jeśli nie stali się wrogami publicznymi nr. 1 to na pewno muszą uważać na swoje życie. Z książki dowiedziałem się, że Abdel – Samad wskutek pogróżek musiał wyjechać z Niemiec i przebywa obecnie w nieznanym miejscu pod ciągłą ochroną policji.
Nastrój jaki towarzyszył publikacji nowego bestsellera Sarrazina w Niemczech (w dniu premiery sprzedano 140 tysięcy egzemplarzy) był do przewidzenia. Mainstreamowe media prześcigają się w krytyce autora i kpinach z niego: Süddeutsche Zeitung grzmi „Nowa książka Sarrazina poraża prymitywizmem i jest niebezpieczna”, BILD poetycko ujmuje „Sarrazin wyprzedził AfD z prawej strony”. Der Spiegel pisze z kolei „Ten człowiek odnosi sukces, bo pomija wszystkie zawiłości. Podczas wykładu stał jakby go odlano z betonu. ” Owe ataki paradoksalnie dowodzą jednej z podstawowych tez autora, uwiarygadniając tym samym książkę, że islam otoczono kordonem alergicznej wręcz nadwrażliwości. Okazuje się, że powiązanie faktów, postawienie niewygodnych pytań będzie zawsze skutkować reakcją rozpisaną na dwa głosy. Mainstream będzie oburzony niedopuszczalnymi wg niego uproszczeniami, nietolerancją z której wynika brak integracji mahometan (bo wina jest po stronie gospodarzy), albo furią samych wyznawców religii proroka, dla których jakakolwiek krytyka to bluźnierstwo wołające o krwawą zemstę. Dobrze to ilustruje zresztą obrazek z zeszłotygodniowej (30.08.2018) konferencji prasowej – dziesiątki aparatów wycelowanych w autora z jednej strony stołu, z drugiej stojący z tylu ochroniarz bacznie taksujący wzrokiem salę.
O ile ostre antyislamskie książki Oriany Fallaci można przy odrobinie złej woli spostponować zarzucając Włoszce emocjonalny styl, który w jakiś sposób osłabia ich wymowę, to nie wiem jak różowe okulary trzeba założyć by rozbroić tezy Sarrazina.
najbardziej znienawidzona osoba w berlinskiej dzielnicy Neukoelln, miał więcej plakatów z belką na oczach niż tureccy i arabscy kandydaci razem wzięci, wysoki polityk SPD, od którego odcięli się partyjni koledzy
Komentarz
Dla mnie perełka, bo tej stacji nie oglądam. Polecam, choć sztafaż dość obrzydliwy.
Sławomir Leśniewski
Drapieżny ród Piastów
zanabyłem i mam zamiar przeczytać
Naprawdę dobrze się czyta. Autor skupia się - nie bez sympatii - na generale Jacksonie, ale nie oszczędza nam ciekawostek o innych dowódcach obu stron i politycznym tle.
Zastanawiałem się, czy tego nie wrzucić do wątasa o westernach; http://excathedra.pl/index.php?p=/discussion/10261/opowieści-z-dalekich-prerii#latest
Ale epoka nie ta, choć tzw. ciąg przyczynowo-skutkowy istnieje. Owóż w XIX stuleciu zwycięskie Blade Twarze zapędziły Indian z plemienia Osagów do rezerwatu, który po latach okazał się być bogaty w złoża roponośne. Skutkiem czego tubylcowie z dnia na dzień stali się nieprzyzwoicie bogaci. Zaraz po Wielkiej Wojnie mówiło się, że w Stanach 1 automobil wypada na 11 białasów, natomiast wśród Osagów na 1 czerwonoskórego przypadało 11 automobilów. Biała służba tyrała w pocie czoła, realizując zachcianki nowobogackich czerwonoskórych braci, no... los bywa złośliwy.
Aż tu nagle w latach 20. co bogatsi Osedżowie zaczęli umierać w tajemniczych okolicznościach...
Nie warto czytać "Astronautów" bo rzecz jest skażona prymitywnym komunizmem (pierwsze wydanie za życia Soso). Uczucia ambiwalentne wzbudza również "Eden", inne pozycje - bez min.
Późniejsze lemy (ale nie dwie ostatnie pozycje "Pokój na ziemi" i "Fiasko") są doskonałe bo wielopiętrowe, można w tym błądzić bez końca, nie nudząc się wcale.
Kto, kiedy i gdzie to napisał? I jeszcze
,,Grozi mu więc niebezpieczeństwo: jak lekarz, który specjalizował się w tyfusie, potrzebuje do życia chorych na tyfus, tak Michnik potrzebuje do życia patologicznego skrzywienia władzy. Czy oznacza to, że swą krytyką władzy totalitarnej przedłuży życie tej władzy? Czy będzie, jak ten słynny partyzant, który 20 lat po wojnie wciąż jeszcze „wysadzał i wysadzał te pociągi”?"
Żydzi zostali wyruchani przez Chamów i przez dziesięciolecia pragnęli tylko jednego - powrotu do żłoba. Owo marzenie ziściło się AD 1989. Nie widziałem w życiu człowieka bardziej euforycznego niż Adaś w Magdalence.
A ostatnio czytam 'Urobionych' i nie mogę wyjść z podziwu, że tak boleśnie prawdziwe opisy powstały w GW I Newsweeku, w kompletnym oderwaniu od prawdziwej praprzyczyny.
EDIT: znalazłem też coś takiego, ale nie miałem czasu oglądnąć
,,Oceniając postępowanie naszych wrogów, główną mamy do nich pretensję o to, że nie są tacy bierni, jak my, i przejawy ich energii narodowej potępiamy na równi z gwałtami i bezprawiem, nie umiejąc nawet odróżnić pierwszych od od ostatnich. Chętnie na przykład złorzeczymy Niemcom za działalność Schulvereinu i usiłujemy ustanowić zasadę, że bezprawiem z ich strony jest kulturalne podtrzymywanie grup niemieckich poza granicami Niemiec. Robimy zaś to dlatego, że uznanie takiej działalności za zdrowy przejaw poczucia narodowego u Niemców obowiązywałoby nas do robienia czegoś podobnego na rzecz Polski, na to zaś nasza bierność nie pozwala. Naszym ideałem jest, żeby narody nawzajem szanowały swoje terytoria, żeby sobie na nie nawzajem nie wkraczały, żeby każdy mógł mógł spokojnie spać na swoim. Wymyśliliśmy sobie nawet teorię, że rola pobitych jest piękniejszą od roli zwycięzców.
Tak to monstrualność naszego rozwoju dziejowego po dziś dzień mści się na nas, wypaczając nasz charakter i nasze poglądy na życie. Natomiast twarda rzeczywistość dzisiejsza zaczyna swój wpływ wywierać w odwrotnym kierunku.
Upadek państwa polskiego zamknął nam pole do rozwoju samoistnego życia narodowego, ale nie odebrał nam możności narodowej wegetacji. To sprzyjało naszemu przetrwaniu bez zasadniczej zmiany charakteru społeczeństwa."
przeceniona i to znaczynie ksiązka z KULu
Jakiej ordynacji wyborczej potrzebuje Rzeczpospolita?
z 21,00zł na 9,00zł
Oszczędzasz: 12,00zł
Produkt dostępny
$ Jakiej ordynacji wyborczej potrzebuje Rzeczpospolita?
red. Dariusz Dudek, Dariusz Kała, Paweł Potakowski
ISBN: 978-83-7363-723-8
Stron: 186
Format: B5
Rok wydania: 2008
Procedura wyłaniania przedstawicieli do parlamentu, istotny element ładu demokratycznego państwa, stała się tematem międzynarodowej konferencji naukowej "Jakiej ordynacji potrzebuje Rzeczypospolita?", zorganizowanej 16-17 kwietnia 2007 roku przez Koło Naukowe Studentów Administracji i Niezależne Stowarzyszenie Studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Konferencja zgromadziła wielu teoretyków i praktyków prawa wyborczego z Polski i z zagranicy. Prezentowana w trakcie poszczególnych sesji problematyka spotkała się z dużym zainteresowaniem uczestników, czego odzwierciedleniem były ożywione dysputy. Wyrażam przeświadczenie, że trafiająca do rąk Czytelników publikacja obejmująca materiały z konferencji stanie się ważnym elementem dyskusji na temat sposobu realizacji przysługujących obywatelom praw wyborczych. (Słowo od dziekana)
Feindliche Übernahme. Wie der Islam den Fortschritt behindert und die Gesellschaft bedroht
Autor: Thilo Sarrazin
I recenzja bardzo cenionego przeze mnie uczestnika portalu Lubimy czytać (mam nadzieję, że cytowanie jest dozwolone).