romeck napisal(a): TVP Info teraz mówi Karnowski: ... PiS nie przebił się do potocznej świadomości, że wróciło do budżetu 30 miliardów złotych - dzięki Morawieckiemu - blabla... wtrąca Pospieszalski: - Szałamasze! - Karnowski dopowiada: ...dzięki wielu osobom - ....
nie wiem: czy
Ale mi Pospieszalski zaimponował! Karnowski - żal.
Jedyną osobą w polskiej polityce, która posługuje się pojęciem "interesy państwa" jest Antoni Macierewicz, do niedawna też Jarosław Kaczyński ale miłość zabrała mu rozum. Bycie narodem fornali ma pewne złe strony, w zasadzie wyłącznie złe.
A o "przyzwoitości" pana Mateusza proszę porozmawiać z jego dawnymi pracownikami i klientami, zwłaszcza tymi od opcji i kredytów frankowych. Cudów nie ma kolego - wieloletni prezes zachodniego banku służbę obcym ma we krwi.
christoph napisal(a): no to każdy, kto pracował w zagranicznej firmie, albo, nie daj Boże, za granicą w innym miejscu niż polska ambasada ma przechlapane
A wie kolega, kto lubuje się w rozciąganiu tez? "Wy byście chcieli wszystkich z PZPR powiesić!"
No Koleżeństwo w nastroju do ocen i wyroków więc i ja się wypowiem: - Frakcje walczą o wpływy w każdej partii więc nie wiem skąd zdziwienie i oburzanko z powodu Jakiego czy jakiegokolwiek innego. - Użycie mediów, w tym kontrolowanych przecieków i plotek, oraz przygotowywanie materiałów dla tępawych i leniwych pismaków to norma i też oburzanko nieuzasadnione. - Do powyższych celów używa się tego co akurat pod ręką, najlepiej nośne i zwracające uwagę opinii, więc użycie aktualnych afer i sporów, w tym z zagranicą, jest racjonalne i uzasadnione i jest normą we wszystkich demokracjach. Nie wiem więc skąd oburzanko o "wykorzystanie interesów państwa". - Mateusz Morawiecki jest niedoświadczonym Premierem. Niedoświadczona była też Beata Szydło jak zaczynała. Uczy się. Jest na razie w miarę sprawnym i odpornym Premierem. Czasem trochę się gubi, za szybko i pochopnie reaguje i popełnia błędy. Nie są to błędy kardynalne.Niektóre są śmieszne, naiwne i zbyt czytelnie populistyczne jak odbieranie nagród czy redukcje wiceministrów. Inne nie są błędami tylko przebłyskami geniuszu lub dowodami że szczęście mu sprzyja jak zdanie o "żydowskich sprawcach". Bingo! Cały świat o tym pisze i mówi i prędko nie przestanie. - Ma prawo Prezes wystawić kandydata który mu odpowiada i obliczalnego. Widać gołym okiem że Dworczyk spełnia te wymogi lepiej niż Jaki. Zapewne będzie bardziej sterowny niż Karczewski. No i ma chyba większe szanse od niego. Wada jest taka że zapewne ma mniejsze szanse niż Jaki. Obaj jednak mają na razie nie za duże. Trzeba będzie ich wspomóc jakimś zmasowanym ostrzałem lub masywną miną pod Trzaskowskiego.
Alergia zaćmiewa czasem trzeźwe spojrzenie. Alergia na Morawieckiego też. Rzekomą winą Morawieckiego jest że pracował na wysokim stanowisku dla zagranicznego kapitału. Największą zaś że pracował dobrze i przynosił mu zyski i pozycję rynkową. Cóż ?! Ja też tak pracuję od lat. Niestety nie aż tak sprawnie, ale niczego sobie. Pewnie dlatego jestem tak wyrozumiały. Nie rozumiem jednak czemu tej wyrozumiałości nie ma Kolega Los. Przecież też wiele lat pracował dla zagranicznego kapitału. Mało tego - zajmuje się instrumentami pochodnymi w tym opcjami. Jak mam to rozumieć? Czy jest tam lub był Konradem Wallenrodem? Proszę tego nie traktować jako atak ad personam. To są uzasadnione pytania.To pytania poważne. Dotyczą lojalności wobec pracodawcy i lojalności wobec własnego państwa. Dotyczą lojalności w warunkach rynkowej konkurencji.Rynek może nie jest grą o sumie zero ale jednak podział korzyści nie jest na nim równy ani jakoś ściśle zbilansowany. Grając dla jednej strony zawsze gra się trochę przeciwko drugiej. Kto tego nie przyzna ten hipokryta.
Jaki, przy całej sympatii i szacunku dla pracy i odwagi, jest młodym ambicjonerem i politycznym szałaputem. Bardziej by pasował do Kukiza niż do poważnej partii. paru takich harcowników jednak potrzeba. Taki też jest Tarczyński, ale ten chyba nie knuje wewnątrz, a przynajmniej lepiej to skrywa. Nie przepadam za takimi. Za stary już na to jestem i za wiele widziałem.
Pan Mateusz skorzystał z okazji i zajebał swoich klientów. Wbrew powszechnym wyobrażeniom jest to wyjątkowo niekonwencjonalny sposób traktowania kontrahenta.
A teraz zastanówmy się nad osobowością i kwalifikacjami moralnymi takiego człowieka.
Firma zajmująca się skomplikowanymi pracami konstrukcyjnymi. Produkcja praktycznie w całości na eksport. W kilka tygodni było po doskonale prosperującym interesie.
Najgorsze, że bank po zbankrutowaniu firmy dostał niewielką część roszczeń. A mógł odzyskać całość.
CobraVerde napisal(a): Temat wałkowany setki razy i dalej to samo. Dobra bawimy się.
Lepiej się nie bawmy. Rozmowa ma sens tylko z osobami z dobrą wolą. Jak kto rżnie głupa udając, że nie wie, jak się nazywa i w jakim mieście mieszka, nie chce dojść do prawdy, chce tylko zgnoić rozmówcę. Po co z kimś takim rozmawiać?
Ok. 20% opisanych tam przypadków to robota BZ WBK.
z tego co wiem BZ WBK nie było wśród głównych sprawców afery z opcjami (ING, Raiffeisen, Millenium, Citi, BRE, Kredyt bank, fortis) , był to również bank z jednym z najmniejszych portfeli kredytów w CHF (obie sprawy zmieniły się po przejęciu Kredyt Banku przez BZ WBK w 2012).
No to źle wie kolega. Ale bardzo chce w to wierzyć, prawda?
Te konstrukcje opcyjne nie były wymyślane przez prezesów banków tylko przez specjalistów od opcji oraz marketingu bankowego. Prawo dopuszczało ich stosowanie więc były stosowane i sprzedawane. Bardzo możliwe że prawo je dopuszczało pod wpływem lobbystów za ciężką kasę. O ile pamiętam Pan Mateusz twierdzi że interweniował w KNF w sprawie tego prawa, ale nie aby lobbować za ale aby je uszczelnić i zabronić ryzykownych praktyk. Nie było odzewu. Noże też sprzedają a zabić nimi można. Jest tu na forum cały wątas o broni którą też sprzedają bo wolno, a ona wprost służy do zabijania lub trenowania zabijania. Nikt na forum nie uważa sprzedawców noży i broni za zbrodniarzy. A przecież sprzedając nie mówią że to są zabawki i że można nimi się zabić albo kogoś skrzywdzić. Banksterzy byli lepsi od nich bo mieli prawo i obowiązek uprzedzać o możliwych niebezpieczeństwach. I robili to. Część może kłamała i tych trzeba potępiać i karać. Frankowicze zaś udawali i udają głupa że o niczym nie wiedzieli.To tak jakby ktoś kto zarżnął się w palec nożem w kuchni leciał z pozwem do sądu na producenta i sprzedawcę noży i żądał od państwa wsparcia zmasowanej akcji przeciwko nim. Pan Mateusz jest takim sprzedawcą, był prezesem producenta i sprzedawcy. Nawet nie to bo jego firma kupiła firmę co sprzedała dużo noży i ludzie się pokaleczyli.Straszny zbrodzień.
Czy przedstawiciel banku nie powinien ostrzec swoich klientów o ryzyku w tych umowach?
Pytanie zasadne bo banki sprzedawały swoje produkty firmom od wielu lat i zarabiały. Firmy ogólnie również na tym korzystały. Powstało jakieś tam zaufanie między stronami, zwłaszcza że sytuacja gospodarcza temu sprzyjała. I nagle eksperci od finansów, bo tak się przedstawiciele banków prezentowali, zaczęli wsadzać klientów na miny.
Przy czym, w tym momencie, samo podpisanie niekorzystnej umowy nie przesądzało jeszcze o bankructwie.
Po pierwsze, bądźmy uczciwi i nie przytaczajmy jednostkowych przykładów na udowodnienie tez odnoszących się do zjawisk masowych. Chyba, że interlokutor prosi o przykład w celu zrozumienia przedmiotu dyskusji.
Po drugie, zdanie "ostrzec przed ryzykiem" jest na tyle oczywiste, że nie widzę potrzeby dalszego tłumaczenia. Dla jasności mogę dodać "rzetelnie ostrzec przed ryzykiem".
Proszę o odpowiedź, wyjaśnię o co chodzi z tymi minami.
CobraVerde napisal(a): Czy przedstawiciel banku nie powinien ostrzec swoich klientów o ryzyku w tych umowach?
Pytanie zasadne bo banki sprzedawały swoje produkty firmą od wielu lat i zarabiały.
Nie. Transakcje opcyjne zawierane były od stycznia do lipca 2008 czyli przez pół roku. Praktycznie żadna transakcja (sic!) nie miała formy pisemnej, klientowi przedstawiano tylko umowę ramową, na żadnej z kilkudziesięciu umów ramowych, które widziałem, nie była opisana żadna ze skomplikowanych struktur, które niby zostały kupione. Klient był łapany telefonicznie - na kiblu czy podczas jazdy samochodem, sprzedawca wyrzucał z siebie kilka niezrozumiałych haseł, zaskoczony klient wydawał z siebie jakiś dźwięk, po czym sprzedawca deklamował: a więc zawarliśmy transakcję. W dalszej kolejności bank wykorzystywał BTE, by obrobić konto klienta.
"Art B zarobiło miliarady na oscylaytorze." Bzdura, było to ordynarne fałszerstwo dokumentów, taką wersję się sprzedaje, by zasugerować pewną subtelność.
Podobnie było z aferą opcyjną - nie jest prawdą, że banki przedstawiały skomplikowane struktury a chciwy klient się na to łapał i tracił, to był ordynarny rabunek. W Polsce nie ma subtelności.
Ale to bardzo dobrze, że znamy tak zaufanych ekspertów od finansów, że możemy popchnąć ważną sprawę z kibla - często to jedyne miejsce gdzie można chwilę spokojnie pogadać. Skoro bank zarabia na nas te kilkadziesiąt tys. rocznie to na pewno zależy mu, żebyśmy płacili mu do końca świata i do tego czasu dobrze prosperowali. Zwłaszcza, że przez kilka ostatnich lat współpraca nieźle się układała.
7dmy napisal(a): Kol. również przytoczył jednostkowy przykład, przy którym trzeba pamiętać że Bank mógł posiadać inną dodatkową wiedzę, która kazała mu działać tak a nie inaczej.
CobraVerde napisal(a):Chyba, że interlokutor prosi o przykład w celu zrozumienia przedmiotu dyskusji.
7dmy napisal(a): W Polsce problem był/jest z państwem, które jako regulator nie jest w stanie tego wymusić. Bank, który nie dawał kredytów w CHF czy nie oferował toksycznych opcji miał problemy na najbardziej rozwojowych, profitujących segmentach rynku. Banki w Polsce to biura sprzedaży goniące za zyskiem z kwartału na kwartał.
O słabości polskiego państwa wszyscy wiemy. Przedmiotem wątku jest Pan Mateusz, o którym mówi się, że jest uczciwym pro-państwowcem.
7dmy napisal(a): Nie bronie procederu opcji walutowych w tym wydaniu, ale jest również druga strona medalu, ludzi którzy myśleli ze pieniądze rosną na drzewach, którzy bez czytania podpisywali że zapoznali się z liczącymi po kilkadziesiąt stron regulaminami transakcji skarbowych.
Młody biznesmen, Piotr Kaszubski, sprzedawał pastę do wybielania zębów, której działanie przynosiło świetne efekty. Tylko z czasem, niektórych klientów, zaczęły trapić różne dolegliwości. Zazwyczaj były to tylko bóle ale w ekstremalnych przypadkach ludzie stracili uzębienie.
Pan Piotr siedzi obecnie w pace i nikogo nie interesuje inteligencja, czy przytomność jego klientów.
Czemu w przypadku toksycznych opcji tematem nr jeden dla wszystkich komentujących, dziennikarzy i polityków są ciągle "ludzie, którzy myśleli"?
CobraVerde napisal(a): Młody biznesmen, Piotr Kaszubski, sprzedawał pastę do wybielania zębów, której działanie przynosiło świetne efekty. Tylko z czasem, niektórych klientów, zaczęły trapić różne dolegliwości. Zazwyczaj były to tylko bóle ale w ekstremalnych przypadkach ludzie stracili uzębienie.
Pan Piotr siedzi obecnie w pace i nikogo nie interesuje inteligencja, czy przytomność jego klientów.
Czemu w przypadku toksycznych opcji tematem nr jeden dla wszystkich komentujących, dziennikarzy i polityków są ciągle "ludzie, którzy myśleli"?
Bo banki mają dosyć kasy, by kupić wszystkich sędziów, wszystkich dziennikarzy i jeszcze trochę zostanie na wszelki wypadek. Pan Kaszubski nie zarobił dość na swojej paście.
7dmy napisal(a): Nie bronie procederu opcji walutowych w tym wydaniu, ale jest również druga strona medalu, ludzi którzy myśleli ze pieniądze rosną na drzewach, którzy bez czytania podpisywali że zapoznali się z liczącymi po kilkadziesiąt stron regulaminami transakcji skarbowych. Przecież nie mówimy o babciach obrobionych na wnuczka.
Te, kolego, ty dosyć ostentacyjnie olałeś kluczowy fragment dyskusji, prawda?
Komentarz
Karnowski - żal.
Szalony dyktator zawsze jest problemem.
A o "przyzwoitości" pana Mateusza proszę porozmawiać z jego dawnymi pracownikami i klientami, zwłaszcza tymi od opcji i kredytów frankowych. Cudów nie ma kolego - wieloletni prezes zachodniego banku służbę obcym ma we krwi.
Proszę się wstydzić, strasznie wstydzić.
- Frakcje walczą o wpływy w każdej partii więc nie wiem skąd zdziwienie i oburzanko z powodu Jakiego czy jakiegokolwiek innego.
- Użycie mediów, w tym kontrolowanych przecieków i plotek, oraz przygotowywanie materiałów dla tępawych i leniwych pismaków to norma i też oburzanko nieuzasadnione.
- Do powyższych celów używa się tego co akurat pod ręką, najlepiej nośne i zwracające uwagę opinii, więc użycie aktualnych afer i sporów, w tym z zagranicą, jest racjonalne i uzasadnione i jest normą we wszystkich demokracjach. Nie wiem więc skąd oburzanko o "wykorzystanie interesów państwa".
- Mateusz Morawiecki jest niedoświadczonym Premierem. Niedoświadczona była też Beata Szydło jak zaczynała. Uczy się. Jest na razie w miarę sprawnym i odpornym Premierem. Czasem trochę się gubi, za szybko i pochopnie reaguje i popełnia błędy. Nie są to błędy kardynalne.Niektóre są śmieszne, naiwne i zbyt czytelnie populistyczne jak odbieranie nagród czy redukcje wiceministrów. Inne nie są błędami tylko przebłyskami geniuszu lub dowodami że szczęście mu sprzyja jak zdanie o "żydowskich sprawcach". Bingo! Cały świat o tym pisze i mówi i prędko nie przestanie.
- Ma prawo Prezes wystawić kandydata który mu odpowiada i obliczalnego. Widać gołym okiem że Dworczyk spełnia te wymogi lepiej niż Jaki. Zapewne będzie bardziej sterowny niż Karczewski. No i ma chyba większe szanse od niego. Wada jest taka że zapewne ma mniejsze szanse niż Jaki. Obaj jednak mają na razie nie za duże. Trzeba będzie ich wspomóc jakimś zmasowanym ostrzałem lub masywną miną pod Trzaskowskiego.
Alergia zaćmiewa czasem trzeźwe spojrzenie. Alergia na Morawieckiego też. Rzekomą winą Morawieckiego jest że pracował na wysokim stanowisku dla zagranicznego kapitału. Największą zaś że pracował dobrze i przynosił mu zyski i pozycję rynkową. Cóż ?! Ja też tak pracuję od lat. Niestety nie aż tak sprawnie, ale niczego sobie. Pewnie dlatego jestem tak wyrozumiały. Nie rozumiem jednak czemu tej wyrozumiałości nie ma Kolega Los. Przecież też wiele lat pracował dla zagranicznego kapitału. Mało tego - zajmuje się instrumentami pochodnymi w tym opcjami. Jak mam to rozumieć? Czy jest tam lub był Konradem Wallenrodem?
Proszę tego nie traktować jako atak ad personam. To są uzasadnione pytania.To pytania poważne. Dotyczą lojalności wobec pracodawcy i lojalności wobec własnego państwa. Dotyczą lojalności w warunkach rynkowej konkurencji.Rynek może nie jest grą o sumie zero ale jednak podział korzyści nie jest na nim równy ani jakoś ściśle zbilansowany. Grając dla jednej strony zawsze gra się trochę przeciwko drugiej. Kto tego nie przyzna ten hipokryta.
A teraz zastanówmy się nad osobowością i kwalifikacjami moralnymi takiego człowieka.
Ok. 20% opisanych tam przypadków to robota BZ WBK.
Najgorsze, że bank po zbankrutowaniu firmy dostał niewielką część roszczeń. A mógł odzyskać całość.
Stosowną umowę podpisały dwie strony, upoważniony przedstawiciel banku i upoważniony przedstawiciel firmy.
Właściwe pytanie wisi nad twoją szyją jak topór kata.
Pytanie zasadne bo banki sprzedawały swoje produkty firmom od wielu lat i zarabiały. Firmy ogólnie również na tym korzystały. Powstało jakieś tam zaufanie między stronami, zwłaszcza że sytuacja gospodarcza temu sprzyjała. I nagle eksperci od finansów, bo tak się przedstawiciele banków prezentowali, zaczęli wsadzać klientów na miny.
Przy czym, w tym momencie, samo podpisanie niekorzystnej umowy nie przesądzało jeszcze o bankructwie.
Po drugie, zdanie "ostrzec przed ryzykiem" jest na tyle oczywiste, że nie widzę potrzeby dalszego tłumaczenia. Dla jasności mogę dodać "rzetelnie ostrzec przed ryzykiem".
Proszę o odpowiedź, wyjaśnię o co chodzi z tymi minami.
"Art B zarobiło miliarady na oscylaytorze." Bzdura, było to ordynarne fałszerstwo dokumentów, taką wersję się sprzedaje, by zasugerować pewną subtelność.
Podobnie było z aferą opcyjną - nie jest prawdą, że banki przedstawiały skomplikowane struktury a chciwy klient się na to łapał i tracił, to był ordynarny rabunek. W Polsce nie ma subtelności.
Pan Piotr siedzi obecnie w pace i nikogo nie interesuje inteligencja, czy przytomność jego klientów.
Czemu w przypadku toksycznych opcji tematem nr jeden dla wszystkich komentujących, dziennikarzy i polityków są ciągle "ludzie, którzy myśleli"?