Pani_Łyżeczka napisal(a): Mam nadzieję że tym od żaby a nie tym od horoskopów B-)
A mnie troszkę ulżyło czytając ten wątek bo ja może nie planuje ale maniakalnie zliczam. Dziś dzień porządków spodziewam się ok 42 g odkurzonego brudu.
I zaczęłam 15 bochenek chleba w ty roku. Nie wiem po co mi ta wiedza ale lubię ją mieć.
Jak wiadomo, zoptymalizować da się tylko to, co zostało policzone.
Liczenie, wyciąganie wniosków, optymalizacja, planowanie, ba wykonywanie planu -- jakież to wszystko dla mnie trudne, nie do ogarnięcia. Jak jakiś półmózg się z tym czuję, serio.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Jak wiadomo, zoptymalizować da się tylko to, co zostało policzone.
Liczenie, wyciąganie wniosków, optymalizacja, planowanie, ba wykonywanie planu -- jakież to wszystko dla mnie trudne, nie do ogarnięcia. Jak jakiś półmózg się z tym czuję, serio.
Doskonale rozumiem. Kiedy zaczęło mi to doskwierać postanowiłem coś z tym zrobić, zmienić się. Kiedy już się nauczyłem - nie wiem czy warto. Może warto to złe słowo, nie wiem czy to moja droga.
Zawsze będę też w tej materii neofitą. Kiedyś spóźniałem się zawsze, teraz nigdy. Aż do przegięcia, jak Jaruzel, zawsze jestem w punkt (albo wcześniej i nabijam czas) i strasznie mnie wkurwia kiedy się ludzie spóźniają.
Najpewniej używają tych samych słów na inne rzeczy. Bo jeśli rano wstaję, myję zęby, jem śniadanie, idę do pracy, potem odbieram dziecko ze szkoły, wracam, jem obiad, oglądam fakty / wiadomości, jak jest to mecz, kładę się i od nowa to samo... to jest to jakiś plan
Opisałeś nawyki. To nie jest świadomy plan, chociaż siła nawyków ma gigantyczne znaczenie w zorganizowanym życiu i można nimi sterować. Automatyzmy są dobre
Rozum: 1. Jorge znakomicie opisał czego dotyczył mój wpis. 2. Nawyki i stereotypizacja, to potęga, gdyż zmniejsza poziom stresu oraz uwalnia energię kreatywną na inne obszary (dziecko z trudem chodzi ostrożnie stawiając każdy krok, a dorosły jednocześnie chodzi, gada, rozgląda się itp) 3. Jeżeli ktoś, kto ma słabo zorganizowane życie osobiste, to szansa będzie dobrym managerem (nie karbowym, a managerem) jest dość niska.
JORGE napisal(a): Pytanie więc jest takie, chcemy być wielcy czy być sobą ?
Jorge: 4. To nie jest XOR, tylko wybór balansu zmiennego w funkcji czasu. Dam swój przykład, jest czas akumulacji wiedzy i umiejętności, a później czas monetyzacji i lekkiego rozprężenia. 5. Młodzi pracownicy, a zwłaszcza kobiety, z powodu ogólnego rozdygotania emocjonalno-intelektualnego, za wszelką cenę starają się być 'indywidualne' i 'kreatywne', więc zawalają masakrycznie, a jako racjonalizację wskazują na systemy wsparcia. Starsi pracownicy są leniwi, a aby korzystać ze wsparcia oprogramowania, trzeba poznać jego możliwości, a to wymaga: uznania własnej niewiedzy, chęci i wytrwałości (bo początki są trudne), reszta jak u młodych. (Pomijam fakt, że jakość oprogramowania się pogarsza)
Więc trzymając się porównania z chodzeniem. Chodzenie dla dorosłego to nawyk. Tak samo jak nawykiem może być, że jak zjem to umyję zęby, jak wstanę, to nastawiam wodę na herbatę, jak przychodzę do biura to idę do jakiejś konkretnej szafy coś wyjąć itd., jasne.
A jednak, o której wstanę, gdzie pójdę do tej pracy, czym i kiedy, to już jest plan. Wiadomo, że to plan bez rozmachu, ale dawno już przekroczyło to stan "nawyku". Tym bardziej musi przekroczyć ten stan funkcjonowanie ucznia, który co roku ma inny plan lekcji, nawet inne przedmioty, egzaminy itd. To wszystko wymaga jakiegoś zaplanowania, nawet jeśli nie jest ono spisane i nie włązcymy amerykańskiego programu. A jednak dzieciaki przynajmniej za moich czasów potrafiły przyjść do szkoły na określoną godzinę, niezależnie jaka to była. Oczywiście nie wszystkie, ale większość i to zdecydowana, tak.
A w czym jest problem? Po pierwsze, w skali. To, że ktoś jest w stanie - odwołując się do przykładów z bieganiem - podbiec 100 m do tramwaju, to nie znaczy, że pobiegnie maraton. Więc ktoś, kto jest w stanie mieć i wykonać jakiś plan dla siebie, nie znaczy, że od razu potrafi zaplanować i zorganizować życie całej dużej instytucji czy firmy (a nawet małej). Po drugie, w decyzyjności i stworzeniu tego planu. Otóż plan lekcji dla dzieci i godziny pracy dla pracownika ktoś wyznaczył z góry. Większość ludzi nie potrafi samemu obmyślić takich planów, tu zgoda. Natomiast większości ludzi nie jest to potrzebne, zawsze było tak, w każdym ustroju i systemie, że decydowała mniejszość, a większość jest od wykonywania poleceń.
Czy to co wczoraj zapowiedział Morawiecki to koniec WIBOR? Banki zaczęły załamywać ręce że stracą a jednocześnie ogłaszają, że poprzedni rekord rocznego zysku sektora (16 miliardów) w tym roku prawdopodobnie przebiją na poziomie 25 miliardów, takie są prognozy.
PiS tak się rozpędził w rozpieprzaniu polskiej hospodarki, że aż Czechitom się oberwało -- i to mimo że starają się wdrażać mądre rady prof. Balcerowiczu:
Wyższe stopy procentowe nie pomogły? Inflacja w Czechach wynosi już ponad 14% (...) Kluczowy jest jednak wzrost w kategorii „użytkowanie mieszkania”. Za wzrost cen w tej kategorii odpowiada w głównej mierze wzrost cen surowców energetycznych. Rosną ceny gazu, a wraz z nim ceny prądu. To powoduje wzrost kosztów związanych z funkcjonowaniem gospodarstwa domowego. Coraz większą rolę gra także cena żywności. Ta rośnie na całym świecie.
(...) W tym miejscu wiele osób może zapytać, dlaczego Czesi mają wyższą inflację od nas, mimo że stopy procentowe zostały w tym kraju podniesione wcześniej i mocniej.
Jakże żałośnie w tym kontekście brzmią pojękiwania libków, że w Tenkraju nie da się prowadzić byznesu spofodu "wysokie koszty pracy". Aczkolwiek zdaje się, że na rzucenie w twarz takimi twardymi danymi też mają jakąś wymówkę, tylko teraz nie pamiętam, jaką...
adamstan napisal(a): Jakże żałośnie w tym kontekście brzmią pojękiwania libków, że w Tenkraju nie da się prowadzić byznesu spofodu "wysokie koszty pracy". Aczkolwiek zdaje się, że na rzucenie w twarz takimi twardymi danymi też mają jakąś wymówkę, tylko teraz nie pamiętam, jaką...
Po co nam wysokie pensje, skoro wysokie pensje są w Berlinie?
Tacy Czesi, co Euro nie mają, zarabiają tak dużo, czy mają tak wysokie koszty co nie przekłada się na wysokość pensyji? Bo przyznam że nie rozumiem tego troszkę - skąd u nich 40% (!) wyższe koszty.
Osobliwie szczekał turbokatolik Cejro, bo mu rozpuszczone chłopstwo kociewskie robić przy wycince trzciny nie chciało, socjalistyczną płacą minimalną i pińcetplusem zbuntowane przeciw dziedzicom z pańskiego dworu
adamstan napisal(a): Jakże żałośnie w tym kontekście brzmią pojękiwania libków, że w Tenkraju nie da się prowadzić byznesu spofodu "wysokie koszty pracy". Aczkolwiek zdaje się, że na rzucenie w twarz takimi twardymi danymi też mają jakąś wymówkę, tylko teraz nie pamiętam, jaką...
Pensje są niskie bo koszty wysokie, wszystko się zgadza.
adamstan napisal(a): Jakże żałośnie w tym kontekście brzmią pojękiwania libków, że w Tenkraju nie da się prowadzić byznesu spofodu "wysokie koszty pracy". Aczkolwiek zdaje się, że na rzucenie w twarz takimi twardymi danymi też mają jakąś wymówkę, tylko teraz nie pamiętam, jaką...
Pensje są niskie bo koszty wysokie, wszystko się zgadza.
adamstan napisal(a): Jakże żałośnie w tym kontekście brzmią pojękiwania libków, że w Tenkraju nie da się prowadzić byznesu spofodu "wysokie koszty pracy". Aczkolwiek zdaje się, że na rzucenie w twarz takimi twardymi danymi też mają jakąś wymówkę, tylko teraz nie pamiętam, jaką...
Pensje są niskie bo koszty wysokie, wszystko się zgadza.
adamstan napisal(a): Jakże żałośnie w tym kontekście brzmią pojękiwania libków, że w Tenkraju nie da się prowadzić byznesu spofodu "wysokie koszty pracy". Aczkolwiek zdaje się, że na rzucenie w twarz takimi twardymi danymi też mają jakąś wymówkę, tylko teraz nie pamiętam, jaką...
Pensje są niskie bo koszty wysokie, wszystko się zgadza.
Ferenc Molnar miał łeb na karku.
Dajesz!
"Chałwa jest droższa, bo porcje mniejsze" - spiżowy cytat z "Chłopców z placu Broni"
MarianoX napisal(a): Prawda jest taka, że w większości branż klasa średnia to przeżytek jak koń
Kurde, ale mnie Kolega rozwalił. W takim razie co zostaje? Zapisać się do klasy wyższej? Szajse.
W kolegowej, wyskokospecjalistycznej branży to akurat nie grozi, ale w wielu innych na skutek globalizacji i koncenracji kapitału niegdysiejsi właściciele geszeftów stają się kierownikami w korpo.
adamstan napisal(a): Jakże żałośnie w tym kontekście brzmią pojękiwania libków, że w Tenkraju nie da się prowadzić byznesu spofodu "wysokie koszty pracy". Aczkolwiek zdaje się, że na rzucenie w twarz takimi twardymi danymi też mają jakąś wymówkę, tylko teraz nie pamiętam, jaką...
Koszty pracy nie mają znaczenia. Generalnie koszty, polityka kosztowa, jest istotna tylko wtedy kiedy chcę zwiększyć swoje dochody z zajebiście dużych na galaktyczne. Jeżeli obniżam koszty, bo nie wychodzę z interesem na swoje, to trzeba sobie zadać pytanie - co robię nie tak ?
I tu leży problem polskiej klasy średniej - to niedouczeni ignoranci. My wszyscy, właściciele mikro, średnich, ale też i dużych firm, którzy metodą prób i błędów jakoś się utrzymujemy przez lata na powierzchni, jesteśmy złem tego świata. Wyhodowaliśmy przez lata pokolenia pracowników żyjących w chujni i nie potrafiących inaczej. Polski biznes to głownie cechy wolicjonalne, które nie powiem, mamy, ale nie o to w tym chodzi. A o co ? Patrz amerykański styl zarządzania i kultury firm. Kompletnie sprzeczny z naszą mentalnością.
Korwinowcy, wolnorynkowcy to idioci. Demagodzy, którzy ni razu ziemi nie tknęli. Koncentrują się kompletnie nie na tym co akurat powinni. Chcesz zarabiać pieniądze ? Skoncentruj się na tym co ważne. Polityka państwa może spowodować, że nie będziesz kosmicznie bogaty, a tylko bogaty, to fakt. Ale oni przecież ledwo wiążą koniec z końcem.
Komentarz
Liczenie, wyciąganie wniosków, optymalizacja, planowanie, ba wykonywanie planu -- jakież to wszystko dla mnie trudne, nie do ogarnięcia. Jak jakiś półmózg się z tym czuję, serio.
Zawsze będę też w tej materii neofitą. Kiedyś spóźniałem się zawsze, teraz nigdy. Aż do przegięcia, jak Jaruzel, zawsze jestem w punkt (albo wcześniej i nabijam czas) i strasznie mnie wkurwia kiedy się ludzie spóźniają.
1. Jorge znakomicie opisał czego dotyczył mój wpis.
2. Nawyki i stereotypizacja, to potęga, gdyż zmniejsza poziom stresu oraz uwalnia energię kreatywną na inne obszary (dziecko z trudem chodzi ostrożnie stawiając każdy krok, a dorosły jednocześnie chodzi, gada, rozgląda się itp)
3. Jeżeli ktoś, kto ma słabo zorganizowane życie osobiste, to szansa będzie dobrym managerem (nie karbowym, a managerem) jest dość niska. Jorge:
4. To nie jest XOR, tylko wybór balansu zmiennego w funkcji czasu. Dam swój przykład, jest czas akumulacji wiedzy i umiejętności, a później czas monetyzacji i lekkiego rozprężenia.
5. Młodzi pracownicy, a zwłaszcza kobiety, z powodu ogólnego rozdygotania emocjonalno-intelektualnego, za wszelką cenę starają się być 'indywidualne' i 'kreatywne', więc zawalają masakrycznie, a jako racjonalizację wskazują na systemy wsparcia. Starsi pracownicy są leniwi, a aby korzystać ze wsparcia oprogramowania, trzeba poznać jego możliwości, a to wymaga: uznania własnej niewiedzy, chęci i wytrwałości (bo początki są trudne), reszta jak u młodych. (Pomijam fakt, że jakość oprogramowania się pogarsza)
A jednak, o której wstanę, gdzie pójdę do tej pracy, czym i kiedy, to już jest plan. Wiadomo, że to plan bez rozmachu, ale dawno już przekroczyło to stan "nawyku". Tym bardziej musi przekroczyć ten stan funkcjonowanie ucznia, który co roku ma inny plan lekcji, nawet inne przedmioty, egzaminy itd. To wszystko wymaga jakiegoś zaplanowania, nawet jeśli nie jest ono spisane i nie włązcymy amerykańskiego programu. A jednak dzieciaki przynajmniej za moich czasów potrafiły przyjść do szkoły na określoną godzinę, niezależnie jaka to była. Oczywiście nie wszystkie, ale większość i to zdecydowana, tak.
A w czym jest problem? Po pierwsze, w skali. To, że ktoś jest w stanie - odwołując się do przykładów z bieganiem - podbiec 100 m do tramwaju, to nie znaczy, że pobiegnie maraton. Więc ktoś, kto jest w stanie mieć i wykonać jakiś plan dla siebie, nie znaczy, że od razu potrafi zaplanować i zorganizować życie całej dużej instytucji czy firmy (a nawet małej).
Po drugie, w decyzyjności i stworzeniu tego planu. Otóż plan lekcji dla dzieci i godziny pracy dla pracownika ktoś wyznaczył z góry. Większość ludzi nie potrafi samemu obmyślić takich planów, tu zgoda. Natomiast większości ludzi nie jest to potrzebne, zawsze było tak, w każdym ustroju i systemie, że decydowała mniejszość, a większość jest od wykonywania poleceń.
Plus to programy rządowe?
Bo przyznam że nie rozumiem tego troszkę - skąd u nich 40% (!) wyższe koszty.
Dajesz!
"Chałwa jest droższa, bo porcje mniejsze"
- spiżowy cytat z "Chłopców z placu Broni"
)
I tu leży problem polskiej klasy średniej - to niedouczeni ignoranci. My wszyscy, właściciele mikro, średnich, ale też i dużych firm, którzy metodą prób i błędów jakoś się utrzymujemy przez lata na powierzchni, jesteśmy złem tego świata. Wyhodowaliśmy przez lata pokolenia pracowników żyjących w chujni i nie potrafiących inaczej. Polski biznes to głownie cechy wolicjonalne, które nie powiem, mamy, ale nie o to w tym chodzi. A o co ? Patrz amerykański styl zarządzania i kultury firm. Kompletnie sprzeczny z naszą mentalnością.
Korwinowcy, wolnorynkowcy to idioci. Demagodzy, którzy ni razu ziemi nie tknęli. Koncentrują się kompletnie nie na tym co akurat powinni. Chcesz zarabiać pieniądze ? Skoncentruj się na tym co ważne. Polityka państwa może spowodować, że nie będziesz kosmicznie bogaty, a tylko bogaty, to fakt. Ale oni przecież ledwo wiążą koniec z końcem.