Skip to content

PiS rozpieprza polską gospodarkę

1262729313293

Komentarz

  • Dobra, to tyle, polecam całość. Balcerowicz ogólnie jest jednym z głównych bohaterów tych grafik :)
  • Zima napisal(a):
    Przemko napisal(a):
    marniok napisal(a):
    TecumSeh napisal(a):
    marniok napisal(a):
    Przez nas, wielodzietnych to ino inflacja rośnie - tak to PiS rozpieprza polską gospodarkę - słyszę.

    A tak naprawdę jesteście jedną z niewielu nadziei jakie ma nasz kraj. Wiara (u tych, co została) i dzietność - mamy cokolwiek jeszcze? Aha, i obecny rząd, który mimo wszystkich swoich wad, nie jest antypolski. Na bezrybiu i rak ryba. Tylko nie wiadomo jak długo.
    Na 600 etatów jestem jedyny który złożył wniosek o ulgę dla rodzin wielodzietnych ( min 4 dzieci). Jesteśmy anomalią w społeczeństwie w kontekście dzietności. To nic nie zmieni. Upadniemy pod tym względem.
    Z mojej klasy w podstawówce nikt nie ma więcej niż 2 dzieci, jeden kolega ale z dwiema żonami więc się nie liczy. Z ogólniaka - jeden, no i jak wszystko dobrze pójdzie my za miesiąc.

    Poczułem się jak heros.


    Trójka i brat też trójka .
    No z mojego pokolenia rocznik 1980 to tak jak mówię, u żony mało kto ma dwójkę.
  • marniok napisal(a):
    Na 600 etatów jestem jedyny który złożył wniosek o ulgę dla rodzin wielodzietnych ( min 4 dzieci). Jesteśmy anomalią w społeczeństwie w kontekście dzietności. To nic nie zmieni. Upadniemy pod tym względem.
    Ależ wcale niekoniecznie.
    Nie wiem czy zauważyłeś, ale optyka się zmienia. W latach 90tych i jeszcze 2000cznych posiadanie trójki dzieci było.. no powiedzmy podejrzane (znaczy chcieli dwójkę a potem wpadli). Czwórka - to było już "łomatko!". Piątka i wyżej - patologia.

    Potem się zaczęło to zmieniać - i w mediach a nawet w reklamach(!). Dziś bywają reklamy z trójka dzieci i nikogo to nie dziwi.

    Ja mam wokół siebie od cholery wielodzietnych, ale to specyficzne środowisko skupione wokół szkoły i/lub ludzie blisko Kościoła. Jeszcze do niedawna mając dwójkę dzieci czułem się... no tak, jak się czuje człowiek w zdecydowanej mniejszości :)
  • To prawda, ale to nie rekompensuje trendu "nie mam dzieci w ogóle" lub jedynaków.
  • edytowano April 2022
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Potwierdzam; dla mnie nie spóźnić się na cokolwiek pozostaje poza zasięgiem.
    Nie jest. Zrozum czas. I przestaniesz się spóźniać. A jak zrozumieć czas ? Zacznij go liczyć, mierzyć, krok po kroku. Podstawowym problemem ze spóźnianiem się jest to, że do czasu podchodzi się zbyt optymistycznie i intuicyjnie. Kiedy zaczniesz dokładnie mierzyć czynności będziesz wiedział, że żeby zdążyć musisz wyjść z domu 1 h 50 minut wcześniej a nie godzinkę.

  • marniok napisal(a):
    TecumSeh napisal(a):
    Na 600 etatów jestem jedyny który złożył wniosek o ulgę dla rodzin wielodzietnych ( min 4 dzieci). Jesteśmy anomalią w społeczeństwie w kontekście dzietności. To nic nie zmieni. Upadniemy pod tym względem.
    To niekoniecznie musi cokolwiek oznaczać. Można zadeklarować wielodzietność dopiero przy rozliczeniu rocznym i uzyskać zwrot podatku.
    Ja, ze względu na niepewność co do przepisów tak zrobiłem - a u nas dzieci mnogo. Założyłem że do końca roku wszystkie niejasności się wyjaśnią i prawo ustabilizuje.
  • Tak, jest taka możliwość.
    Czy to jednak zasadniczo zmienia sytuację odnośnie dzietności w Polsce jako takiej?

    Obecna sytuacja z dziećmi z Ukrainy to jakaś "szóstka w totku" dla nas w tym zakresie. Jeżeli oczywiście zostaną w Polsce ich matki.

    U mnie/ze mną pracuje już kilkadziesiąt takich osób na różnych stanowiskach. Prawidłowość, na razie, mniej więcej jest taka że im wyższe stanowisko w hierarchii zarobków tym większa szansa na pozostanie u nas na stałe. Dlaczego piszę "na razie"? - otóż większość z nich pracuje poniżej swoich kwalifikacji zawodowych i doświadczenia zawodowego, a co za tym idzie za mniejsze pieniądze. Które grupy zawodowe (czyli ich przedstawiciele centralni) mają rozum, i popatrzą dalej niż kolejna kadencja, widzą że w OZ większość zawodów kluczowych (a w zasadzie które nimi nie są?) już robi bokami i bez świeżej krwi daleko to wszystko nie zajdzie, te będą robić wszystko aby uznać kwalifikacje pracowników z Ukrainy i zrównać ich zarobki z tymi z Polski.

    Ale, ale, ale... zobaczymy. Sprawa jest wielwątkowa i dotyczy tylko części uchodźców związanych z OZ.

    A wracając do ulgi podatkowej to dziwne, że trzeba deklarować takie rzeczy jak liczba dzieci. Dwa razy do roku składa się wnioski do funduszu socjalnego o dodatek świąteczny w którym należy wypisać wszystkich członków rodziny. Tak samo wczasy pod gruszą czy dofinansowanie wypoczynku dla dzieci. Te wszystkie dane są w kadrach każdego zakładu pracy.
  • Czytałem że Niedzielski już dał 70 lekarzom z Ukrainy prawo wykonywania zawodu.
  • No i dobrze.
    U mnie na oddziale pracują już dwie lekarki (jedna z Mariupola) które na chwilę obecną mówią że zostaje w Polsce na stałe. Za chwilę ma dojść kolejny lekarz. U lekarzy jest o tyle dobrze że system kształcenia jest tam zbliżony do naszego i kwestia uznania dyplomów jest w zasadzie formalno-biurokratyczna (takie info mam od naszego ordynatora, która ściągnęła ww trójkę) i zajmuje max.3 m-ce.
  • Tak na marginesie Xenia bardzo ładnie pisze po polsku, alfabetem łacińskim posługuje się bezproblemowo, a np Żenia ma duże z tym problemy.
  • JORGE napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Potwierdzam; dla mnie nie spóźnić się na cokolwiek pozostaje poza zasięgiem.
    Nie jest. Zrozum czas. I przestaniesz się spóźniać. A jak zrozumieć czas ? Zacznij go liczyć, mierzyć, krok po kroku
    Pomysł aby opomiarować i zestandaryzować czynności w funkcji czasu jest poza zasięgiem 99% populacji. To jakieś czarymary i marnowanie czasu.
    Należy się opierniczać, a później w panice miotać, jeżeli przez przypadek zaczęliśmy na tyle wcześnie, aby mieć komfort, rozpoczynamy kolejną czynność aby popaść w niedoczas i wtedy można znowu miotać się i panikować.
    Kolejny krok, to spisywanie planów z ich harmonogramami, ale to już roketsajens dla 99,99%

  • Plany i harmonogramy to jest roketsajens, jak coś robisz po raz pierwszy to przecież tradycyjny błąd oszacowania czasu potrzebnego na wykonanie zadania to "pomnożyć przez 2 i zwiększyć o rząd wielkości". Znajomy buduje kampera i dokładnie tak wyszło - budowa miała trwać kwartał-góra dwa a trwała dwa lata.
  • Statystycznie rzecz biorąc, kobietom łatwiej wchodzą obce języki.
  • Statystycznie rzecz biorąc, kobietom łatwiej wchodzi jakakolwiek edukacja.
  • Przemko napisal(a):
    Plany i harmonogramy to jest roketsajens, jak coś robisz po raz pierwszy
    Jak coś robisz pierwszy raz, to możesz jedynie określić przybliżoną ścieżkę wykonania ale to wszystko na założeniach, więc traktujemy je bez specjalnej estymy. Pierwsze wykonanie, to takie rozpoznanie bojem.

  • ms.wygnaniec napisal(a):
    Przemko napisal(a):
    Plany i harmonogramy to jest roketsajens, jak coś robisz po raz pierwszy
    Jak coś robisz pierwszy raz, to możesz jedynie określić przybliżoną ścieżkę wykonania ale to wszystko na założeniach, więc traktujemy je bez specjalnej estymy. Pierwsze wykonanie, to takie rozpoznanie bojem.

    Za drugim razem to już jesteś specjalistą, po co planować, strata czasu! ;)
  • Przemko napisal(a):
    ms.wygnaniec napisal(a):
    Przemko napisal(a):
    Plany i harmonogramy to jest roketsajens, jak coś robisz po raz pierwszy
    Jak coś robisz pierwszy raz, to możesz jedynie określić przybliżoną ścieżkę wykonania ale to wszystko na założeniach, więc traktujemy je bez specjalnej estymy. Pierwsze wykonanie, to takie rozpoznanie bojem.

    Za drugim razem to już jesteś specjalistą, po co planować, strata czasu! ;) No i to zabija naszych miszczuf.

  • edytowano May 2022
    ms.wygnaniec napisal(a):
    Pomysł aby opomiarować i zestandaryzować czynności w funkcji czasu jest poza zasięgiem 99% populacji. To jakieś czarymary i marnowanie czasu.
    Należy się opierniczać, a później w panice miotać, jeżeli przez przypadek zaczęliśmy na tyle wcześnie, aby mieć komfort, rozpoczynamy kolejną czynność aby popaść w niedoczas i wtedy można znowu miotać się i panikować.
    Kolejny krok, to spisywanie planów z ich harmonogramami, ale to już roketsajens dla 99,99%

    Mam pewien problem, gdyż uczestniczący w tym podwątku mają kompletnie odrębne zdanie. Dla jednych planowanie to oczywista oczywistość dla każdego w miarę myślącego człowieka. Wg innych jest zupełnie inaczej, bo np. ty uważasz, że robi to 0,1 % ogółu.

    Czy my rozmawiamy o tym samym ?

  • To chyba kolejna odsłona sporu pod tytułem powinność vs fakty ;)
  • Tak. "Moja tragedia jest głębsza. Ja nie umiem grać w brydża -- ale ja gram."
  • JORGE napisal(a):Czy my rozmawiamy o tym samym ?
    Przeprowadź eksperyment:
    1. Zadaj pytanie ile minut zajmuje osobie x przebywanie rano w łazience
    2. Zadaj pytanie ile czasu potrzebuje, aby od podjęcia decyzji, po wcześniejszych przygotowaniach, wyjść z domu
    I zobacz ile tam będzie oszacowań i gdybologii.
    Ile osób robi listę zakupów, a ile ją później weryfikuje (po zakupach), itp.
  • edytowano May 2022
    ms.wygnaniec napisal(a):

    Przeprowadź eksperyment:
    1. Zadaj pytanie ile minut zajmuje osobie x przebywanie rano w łazience
    2. Zadaj pytanie ile czasu potrzebuje, aby od podjęcia decyzji, po wcześniejszych przygotowaniach, wyjść z domu
    I zobacz ile tam będzie oszacowań i gdybologii.
    Ile osób robi listę zakupów, a ile ją później weryfikuje (po zakupach), itp.
    Żeby była jasność, raczej skłaniam się ku twojej ocenie. Ludzie żyją na petardzie. Ale los i koledzy jednak napisali co innego. Musze więc wziąć pod uwagę możliwość, że żyję w określonym zbiorze ludzi, może oni żyją w innym i ten ich jest bardziej reprezentatywny ?



  • Zrób doświadczenie, zobaczysz, że każdy kto się realnie opomiarował odpowie przedziałem np: od 3 do 7 minut, inni będą dawać coś w stylu 'pięć minut'.
    Wyniki są przekomiczne, gdy wiesz jak weryfikować prawdziwość odpowiedzi.
  • Odnoszę wrażenie że kolestwo rozmawia o nerwicach natręctw.
  • JORGE napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Potwierdzam; dla mnie nie spóźnić się na cokolwiek pozostaje poza zasięgiem.
    Nie jest. Zrozum czas. I przestaniesz się spóźniać. A jak zrozumieć czas ? Zacznij go liczyć, mierzyć, krok po kroku. Podstawowym problemem ze spóźnianiem się jest to, że do czasu podchodzi się zbyt optymistycznie i intuicyjnie. Kiedy zaczniesz dokładnie mierzyć czynności będziesz wiedział, że żeby zdążyć musisz wyjść z domu 1 h 50 minut wcześniej a nie godzinkę.
    Kolega ma rację, ino są (czasem) do zastosowania prostsze sposoby. W pracy, przy długich projektach itp, to się nie nada, co napiszę, ale w prostych codziennych - pomaga.
    Przykład - częstom się spóźniał na mszę do kościoła. Gdyż albowiem albo przy ubieraniu okazało się że syn założył pstrokate skarpetki do eleganckich spodni, albo spodnie zupełnie nieeleganckie, i pyta o co chodzi, co w nich nie tak. Albo córka ma piękną sukienkę, ale na bal przebierańców, a do kościoła to już niekoniecznie. Małżonkę pomijam, bo jak piszę to mnie nerw bierze - w każdym razie szczęśliwi czasu nie mierzą i tyle zostawmy. Co do mnie - zdarza mi się nie odłożyć na miejsce kluczy do samochodu, i potem szukaj ich po spodniach i kurtkach. Plus sytuacje losowe - najmłodszemu trzeba pieluchę przebrać, itp.
    Skutek - spóźnianie się. Zwykle minutkę, czy dwie - ale przy mszy św bardzo mnie to irytowało. A jak pięć to już czułem się jakby wypadało w ogóle iść na następną mszę.

    Co poprawiło sytuację? Ano szykowanie się by na mszę zdążyć 10min wcześniej. Czyli dajmy na to szykuję się na 9:50 zamiast na 10:00 - i serio staram się zdążyć. I ogarnąć resztę ludzi - która co ciekawe da się ogarnąć, to znaczy finalnie na tę 9:50 nigdy nie zdążamy, ale na 10:00 już tak - z zapasem 5min, czasem 2min a czasem na styk - ale działa.

    Jak sobie Kolega wbije to do głowy (a to trwa) że należy być te 10 min wcześniej - to będzie na czas. Pewnie nie zawsze - ale z grubsza to podziała. Kościół ma to do siebie że jest co tydzień lub częsciej, wszystko przewidywalne - co trzeba zrobić, kiedy wyjechać, itp, więc to ogarnąć łatwo. Gorzej jak się jedzie gdzieś pierwszy raz, albo tego typu. No ale wtedy nie ma rady - trzeba zakładać większy margines.

    Monika Jaruzelska wspomina że towarzysz generał miał na punkcie punktualności hopla, i na spotkanie z kimś tam bywali 15 min przed czasem i ten kwadrans czekali w samochodzie, czasem zimą itp. Ale spóźnień nie było.
  • Punktualność jest cnotą królów.
  • To chyba moja jedyna cnota "królewska" ;-)
  • JORGE napisal(a):
    ms.wygnaniec napisal(a):
    Pomysł aby opomiarować i zestandaryzować czynności w funkcji czasu jest poza zasięgiem 99% populacji. To jakieś czarymary i marnowanie czasu.
    Należy się opierniczać, a później w panice miotać, jeżeli przez przypadek zaczęliśmy na tyle wcześnie, aby mieć komfort, rozpoczynamy kolejną czynność aby popaść w niedoczas i wtedy można znowu miotać się i panikować.
    Kolejny krok, to spisywanie planów z ich harmonogramami, ale to już roketsajens dla 99,99%

    Mam pewien problem, gdyż uczestniczący w tym podwątku mają kompletnie odrębne zdanie. Dla jednych planowanie to oczywista oczywistość dla każdego w miarę myślącego człowieka. Wg innych jest zupełnie inaczej, bo np. ty uważasz, że robi to 0,1 % ogółu.

    Czy my rozmawiamy o tym samym ?

    Najpewniej używają tych samych słów na inne rzeczy. Bo jeśli rano wstaję, myję zęby, jem śniadanie, idę do pracy, potem odbieram dziecko ze szkoły, wracam, jem obiad, oglądam fakty / wiadomości, jak jest to mecz, kładę się i od nowa to samo... to jest to jakiś plan. Wykonujemy czynności po kolei, umiejscowione w czasie i powtarzalnie, inaczej się nie da. Często to nawet będzie ten sam kurs autobusu codziennie. Już dzieciaki przecież mają plan lekcji i dają radę (no dobra, my dawaliśmy 20 lat temu - za dzisiejszą młodzież głowy nie dam ;) ).
    Natomiast to, że ktoś ogarnia swoje codzienne życie w taki czy inny sposób, to jeszcze nie znaczy, że ogarnie coś większego, niespodziewanego czy będzie potrafił - bo od tego ten podwątek wyszedł - zarządzać firmą czy instytucjami państwowymi.
  • edytowano May 2022
    rozum.von.keikobad napisal(a):

    Najpewniej używają tych samych słów na inne rzeczy. Bo jeśli rano wstaję, myję zęby, jem śniadanie, idę do pracy, potem odbieram dziecko ze szkoły, wracam, jem obiad, oglądam fakty / wiadomości, jak jest to mecz, kładę się i od nowa to samo... to jest to jakiś plan. Wykonujemy czynności po kolei, umiejscowione w czasie i powtarzalnie, inaczej się nie da. Często to nawet będzie ten sam kurs autobusu codziennie. Już dzieciaki przecież mają plan lekcji i dają radę (no dobra, my dawaliśmy 20 lat temu - za dzisiejszą młodzież głowy nie dam ;) ).
    Natomiast to, że ktoś ogarnia swoje codzienne życie w taki czy inny sposób, to jeszcze nie znaczy, że ogarnie coś większego, niespodziewanego czy będzie potrafił - bo od tego ten podwątek wyszedł - zarządzać firmą czy instytucjami państwowymi.
    Opisałeś nawyki. To nie jest świadomy plan, chociaż siła nawyków ma gigantyczne znaczenie w zorganizowanym życiu i można nimi sterować. Automatyzmy są dobre.

    MS podał czynności poranne bardziej pod kątem świadomości czasu, wykonywania pomiarów w kontraście do intuicyjnego przekonania. I ważne są jego wnioski - nie planujemy, nie organizujemy sobie świadomie czasu. Inni piszą coś dokładnie odwrotnego.

    Używanie amerykańskiego płatnego CRM uświadomiło mi pewne rzeczy. Otóż ten program narzucał wręcz styl pracy, krok po kroku. W efekcie nawet zaplanowane rozmowy telefoniczne były elementem głównego kalendarza, wszystko, dokładnie każda czynność, zadanie, wydarzenie musiało być rozłożone w czasie danego dnia. Ba, program wymuszał reagowanie , nie było mowy żeby jakikolwiek Deal sobie wisiał, musiał mieć zaplanowany jakiś ruch, czy to zaraz, czy to za pół roku. Nie umyka nic, program wymuszał też podejmowanie decyzji, które w normlanym trybie by sobie tkwiły do świętej Nigdy. Oceniał, raportował, pokazywał efektywność, bo właśnie - koniec końców używanie CRMu i podążanie za nim w niesamowitym stopniu zwiększyło efektywność pracy.

    Idiota amerykański używając CRMu będzie świetnym handlowcem. Tyle, że idiota amerykański różni się od idioty polskiego tym, że ma przekonanie iż systemy są dla jego dobra. Inteligent czy przedsiębiorca polski, podobnie jak idiota, uważają że systemy są do bani. No i działamy jak potrafimy ...

    Co ma swoje plusy i przewagi nasze. Ale nie w drodze do wielkości. Wielkość buduje się systemami i codzienną zaplanowaną orką. Pytanie więc jest takie, chcemy być wielcy czy być sobą ? Nie znam odpowiedzi ...

    Nie znam odpowiedzi nawet w kontekście samego siebie, bo stan wyjebania na wszystko, z czasem włącznie, jest jednym z moich ulubionych stanów. Liczy się zapach przygody, wino, śpiew i superprzyjemne reagowanie na to co los przyniesie, pełne niespodzianek i zwrotów. Orka codzienna ? Jestem skorpionem.



  • Mam nadzieję że tym od żaby a nie tym od horoskopów B-)

    A mnie troszkę ulżyło czytając ten wątek bo ja może nie planuje ale maniakalnie zliczam.
    Dziś dzień porządków spodziewam się ok 42 g odkurzonego brudu.

    I zaczęłam 15 bochenek chleba w ty roku.
    Nie wiem po co mi ta wiedza ale lubię ją mieć.
    :D
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.