Nie jest to oczywiście całonocna balanga, ale coby dało się wytrzymać od poniedziałku do piątku, warto zabalować odrobinę we środę.
Pewien znajomy poszedł na maxa w takie gierki....Twierdził że do kaca nie należy dopuszczać więc...Nie trzeźwiał
romeck napisal(a):
Brzost napisal(a):
Przemko napisal(a):
Luxtorpeda w tamtym roku grała koncerty we wszystkie piątki Wielkiego Postu.
Ale może to były postne koncerty? :-)
Przy postnym piwie...
(TAK, piwo jest napojem postnym. Taka tradycja, pewnie mnisza.)
Potwierdzam. No poparcie pewna historia sąsiada który w Wielki Piątek miał problemy z "utrzymaniem równowagi", na krytyczne uwagi oburzonych sąsiadek filozoficznie stwierdził: "Oooo, przepraszam, ja nic tłustego nie jadłem...."
Przemko napisal(a): Luxtorpeda w tamtym roku grała koncerty we wszystkie piątki Wielkiego Postu.
Ale może to były postne koncerty?
Przy postnym piwie...
(TAK, piwo jest napojem postnym. Taka tradycja, pewnie mnisza.) Potwierdzam. No poparcie pewna historia sąsiada który w Wielki Piątek miał problemy z "utrzymaniem równowagi", na krytyczne uwagi oburzonych sąsiadek filozoficznie stwierdził: "Oooo, przepraszam, ja nic tłustego nie jadłem...."
Gupi ignorant był!
"mięsem" nie jest, a więc jest produktem postnym: smalec, skwarki (!!! stopiona słonina), sadło
Zatem - piwo niepasteryzowane* do pajdy razowego* chleba ze smalcem ze skwarkami - jest "po bożemu".
los napisal(a): Nie znacie świata, w którym żyjecie. Korpoimprezy odbywają się w czwartek. Piąteczek to już łykend.
Prawda i nieprawda. Wyjazdowe - zawsze odbywają się w piątki (sobota powrót). Niewyjazdowe - u dzieciatych i słoików co wyjeżdżają na weekend faktycznie czwartki. U niedzieciatych słoików, którzy w weekend zostają - w piątki.
Ogólnie grubsze imprezy w piątki, spotkanka - moga być we czwartek, ale takie żeby w piątek dało się wstać do roboty.
A mi się zdarzało, że duże imprezy firmowe właśnie robione były nawet w poniedziałek lub wtorek, bo wtedy łatwiej było salę zarezerwować (również mówię o Krakowie). Bywałem też na wyjazdowych, ale takich które w obrębie tygodnia pracy się mieściły (wyjazd w czwartek , powrót w piątek). Kolega musi w jakiejś firemce pracować, co skąpi na imprezy (skąpi czasu, bo nie chce następnego dnia roboczego jako kacowego traktować).
A to prawda, firemka skąpi na imprezy, ale płaci przyzwoicie. Wolę to niż poprzednią, gdzie było odwrotnie - kasa mizerna a na imprezach Bizancjum. Obie firmy imprezy robiły w piątki. Zawsze. A ludzie sami z siebie ugadują się we czwartki na gadanie a w piątki na balangi.
Rafał napisal(a): Zdaje się że każdy z nas wypowiada się na inny temat. Oczywiście że liturgia "kreci się" wokół Paschy Chrystusa, a reszta to nawiązania do jego drogi czyli zapisów czterech Ewangelii z wycieczkami wstecz w Stary Testament. I co z tego dla praktyki dnia codziennego, a ściślej aktualnego obyczaju ? Post na przykład polegał zawsze na powstrzymaniu się od jedzenia mięsa. Czemu mięsa ? Bo było drogie i luksusowe, symbolizowało wystawny tryb życia i świętowanie więc nie wypadało go jeść w dzień Męki Pańskiej. Można było natomiast potrawy pospolite, pokarm biedoty - na przykład ryby i małże. A dziś czy owoce morza to pokarm biedoty ? Czy nie należałoby raczej powstrzymać się od ich jedzenia w post i zastąpić je pospolitym serdelkiem, czy "szynką" z marketu? Podobnie jest z zabawami w piątkowy wieczór. To sprawa konwencjonalna, a nie doktrynalna. Moglibyśmy chyba zadumać się nad Męką już w każdy czwartek kiedy został wydany.
Mielonka i kaszanka w piątek zamiast łososia i krewetek - popieram!
romeck napisal(a): (TAK, piwo jest napojem postnym. Taka tradycja, pewnie mnisza.)
To tradycyjne piwo chyba miało mniejszy procent niż dzisiejsze?
"Średniowieczne piwo mocno różniło się od trunków obecnie określanych tym mianem. Miało niewielką zawartość alkoholu, a konsystencję gęstszą niż starannie filtrowane dzisiejsze napoje. Było napojem bardzo odżywczym, kalorycznym i dodającym krzepy." Warzenie piwa, rycina z 1437
W średniowieczu "Napój ten nadal był, wraz z chlebem, podstawowym elementem pożywienia."
a tutaj tak " ... każdemu mnichowi wolno bylo skonsumować do pięciu litrów piwa dziennie. (...) Kronikarze zapisują wielkie umiłowanie polskich władcow dla bursztynowego napoju. Bolesława Chrobrego niemieccy skrybowie nazywają wręcz piwożłopem." jakiś blog kulinarny
A Ludwig Pasteur zaczynał od badań nad... piwnymi drożdżami!
No właśnie w post powstrzymać się należy od tego co większą przyjemność sprawia zastępując tym co niezbyt lubimy. Tak więc dla mnie w piątek głośne dicso z migającymi światłami i drinki tropikalne są w sam raz.
Rafał napisal(a): No właśnie w post powstrzymać się należy od tego co większą przyjemność sprawia zastępując tym co niezbyt lubimy.
A to tak: śniadanie - musli II śniadanie - kanapka z makrelą obiad - zupa: oczywiście ogórkowa, II danie: łosoś pieczony z puree ziemniaczanym i mizerią, deser: owoce z kompotu podwieczorek: keks z lurowatą herbatą kolacja - a to już wolę nie jeść. *** Ale wracając do tematu postu. Skoro lubię ryby (oprócz łososia i makreli) i mogę je jeść w czasie postu, to dla mnie post nie jest umartwieniem. Umartwieniem byłoby zjedzenie zupy ogórkowej. Powstaje więc kwestia, czy w czasie postu należy jeść to czego się nie lubi, aby się umartwić.
Rafał napisal(a): No właśnie w post powstrzymać się należy od tego co większą przyjemność sprawia zastępując tym co niezbyt lubimy.
A to tak: śniadanie - musli II śniadanie - kanapka z makrelą obiad - zupa: oczywiście ogórkowa, II danie: łosoś pieczony z puree ziemniaczanym i mizerią, deser: owoce z kompotu podwieczorek: keks z lurowatą herbatą kolacja - a to już wolę nie jeść. *** Ale wracając do tematu postu. Skoro lubię ryby (oprócz łososia i makreli) i mogę je jeść w czasie postu, to dla mnie post nie jest umartwieniem. Umartwieniem byłoby zjedzenie zupy ogórkowej. Powstaje więc kwestia, czy w czasie postu należy jeść to czego się nie lubi, aby się umartwić.
W czasie postu należy przede wszystkim być posłusznym Kościołowi w kwestii przepisów postnych (w środę popielcową jako posiłek do sytości jadłem dobre suszi w lokalu). A jeśli ktoś chce może podjąć dodatkowe wyrzeczenia.
Nadrobiłam zaległości i nadal mnie nie śmieszy tak, jak myślałam, że śmieszyć będzie. Poza tym to streszczenie przekazu merdialnego i jak ktoś tu napisał "karykatura karykatury". Natomiast szczerze rozbawiła mnie scena, jak Angela trzyma ręce na stoliku i mówi "coś tu się lepi", na co Mariusz podchodzi do niej ze szmatką i mówi "hande hoch" Tyle, że takich udanych gagów jest tam tyle, co kot Prezesa napłakał.
Szczerze to nie rozumiem popularności tego serialu w tym gronie.
Dużo lepsze były "posiedzenia rządu" za poprzedniej ekipy - i to naprawdę nie chodzi o to że wtedy walili w PO i dlatego mi się to podobało, a teraz walą w PiS więc mi się nie podoba. Ale naprawdę humor był o niebo lepszy.
Tam praktycznie co chwilę był udany gag, po którym szło boki zrywać, a tu - wszystko na siłę, humor dęty, przewidywalny i może raz na odcinek udaje im się zgrabny dialog.
Rozumiem jeszcze lemingi, bo oni się śmieją programowo, zresztą są od lat w tym wytresowani.
Komentarz
(TAK, piwo jest napojem postnym. Taka tradycja, pewnie mnisza.)
Pewien znajomy poszedł na maxa w takie gierki....Twierdził że do kaca nie należy dopuszczać więc...Nie trzeźwiał Przy postnym piwie...
(TAK, piwo jest napojem postnym. Taka tradycja, pewnie mnisza.)
Potwierdzam.
No poparcie pewna historia sąsiada który w Wielki Piątek miał problemy z "utrzymaniem równowagi", na krytyczne uwagi oburzonych sąsiadek filozoficznie stwierdził:
"Oooo, przepraszam, ja nic tłustego nie jadłem...."
(TAK, piwo jest napojem postnym. Taka tradycja, pewnie mnisza.)
Potwierdzam.
No poparcie pewna historia sąsiada który w Wielki Piątek miał problemy z "utrzymaniem równowagi", na krytyczne uwagi oburzonych sąsiadek filozoficznie stwierdził:
"Oooo, przepraszam, ja nic tłustego nie jadłem...."
Gupi ignorant był!
"mięsem" nie jest, a więc jest produktem postnym: smalec, skwarki (!!! stopiona słonina), sadło
Zatem - piwo niepasteryzowane* do pajdy razowego* chleba ze smalcem ze skwarkami - jest "po bożemu".
*żeby zdrowiej było
A mi się zdarzało, że duże imprezy firmowe właśnie robione były nawet w poniedziałek lub wtorek, bo wtedy łatwiej było salę zarezerwować (również mówię o Krakowie).
Bywałem też na wyjazdowych, ale takich które w obrębie tygodnia pracy się mieściły (wyjazd w czwartek , powrót w piątek).
Kolega musi w jakiejś firemce pracować, co skąpi na imprezy (skąpi czasu, bo nie chce następnego dnia roboczego jako kacowego traktować).
Wolę to niż poprzednią, gdzie było odwrotnie - kasa mizerna a na imprezach Bizancjum.
Obie firmy imprezy robiły w piątki. Zawsze.
A ludzie sami z siebie ugadują się we czwartki na gadanie a w piątki na balangi.
Warzenie piwa, rycina z 1437
W średniowieczu "Napój ten nadal był, wraz z chlebem, podstawowym elementem pożywienia."
Archeowieści o piwie.
a tutaj tak
" ... każdemu mnichowi wolno bylo skonsumować do pięciu litrów piwa dziennie. (...)
Kronikarze zapisują wielkie umiłowanie polskich władcow dla bursztynowego napoju. Bolesława Chrobrego niemieccy skrybowie nazywają wręcz piwożłopem."
jakiś blog kulinarny
A Ludwig Pasteur zaczynał od badań nad... piwnymi drożdżami!
śniadanie - musli
II śniadanie - kanapka z makrelą
obiad - zupa: oczywiście ogórkowa, II danie: łosoś pieczony z puree ziemniaczanym i mizerią, deser: owoce z kompotu
podwieczorek: keks z lurowatą herbatą
kolacja - a to już wolę nie jeść.
***
Ale wracając do tematu postu. Skoro lubię ryby (oprócz łososia i makreli) i mogę je jeść w czasie postu, to dla mnie post nie jest umartwieniem. Umartwieniem byłoby zjedzenie zupy ogórkowej. Powstaje więc kwestia, czy w czasie postu należy jeść to czego się nie lubi, aby się umartwić.
Admin!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No ba! Mizerna ta mizeria. A nawet Le Mizerable!
W tym będzie Schetyna.
Wogóle dobór aktorów jest fajny i dają radę. Gdyby nie ich interpretacje, Ucho by już dawno klapło.
Dużo lepsze były "posiedzenia rządu" za poprzedniej ekipy - i to naprawdę nie chodzi o to że wtedy walili w PO i dlatego mi się to podobało, a teraz walą w PiS więc mi się nie podoba.
Ale naprawdę humor był o niebo lepszy.
Tam praktycznie co chwilę był udany gag, po którym szło boki zrywać, a tu - wszystko na siłę, humor dęty, przewidywalny i może raz na odcinek udaje im się zgrabny dialog.
Rozumiem jeszcze lemingi, bo oni się śmieją programowo, zresztą są od lat w tym wytresowani.
I kwiczę ze śmiechu!
I nawet poza pasuje!