Ministerstwo Obrony @MON_GOV_PL 43 min.43 minuty temu
– To największy od wielu lat kontrakt, który został zamówiony w fabryce Łucznik o wartości pół mld zł – powiedział minister @Macierewicz_A podczas przekazania żołnierzom Wojsk Obrony Terytorialnej pierwszej partii karabinków MSBS #GROT. -
Gersdorf: Ja nie chodziłam z żadnymi świeczkami. Tylko poszłam tam podziękować. Piasecki: Nie chodziła pani tylko stała ze świeczką. Gersdorf: Jest pan złośliwy. Dostałam tę świeczkę od organizatorów. Było ciemno no to ją wzięłam @RadioZET_NEWS
ms.wygnaniec napisal(a): Gersdorf: Ja nie chodziłam z żadnymi świeczkami. Tylko poszłam tam podziękować. Piasecki: Nie chodziła pani tylko stała ze świeczką. Gersdorf: Jest pan złośliwy. Dostałam tę świeczkę od organizatorów. Było ciemno no to ją wzięłam @RadioZET_NEWS
Wypadałoby śmiechnąć, ale praktykowi sali sądowej - Kurakowi - nie do śmiechu.
Najtaniej by bylo w ogole nie kupowac. Albo umowe z np. Bundeswehra (wieloletni sojusznik), ze nam wypozycza w razie wojny. Jak nie bedzie wojny, to nic nie wydamy!
Nie lubię Ziemkiewicza, ale niektóre teksty ma cały czas dobre:
"Bo wy, Polacy, szukacie sobie problemów, ciągle się zajmujecie wszystkim, co do was nie należy" – powtórzył mi niedawno pewien rodak, czasowo pracujący pod Londynem, swoją rozmowę z miejscowym. "No a jak się nie przejmować, jak idziesz ulicą i widzisz, że gwałcą kobietę, to się tym nie będziesz przejmować?" – odparł Polak. "Jak to nie moja kobieta, to pewnie, co mnie to obchodzi" – odparł miejscowy. To jedna z niezliczonych anegdot, których nasłuchałem się podczas ostatniego pobytu w Wielkiej (już tylko z nazwy) Brytanii, ale bardzo charakterystyczna. Warto jeszcze dokładniej zlokalizować tę rozmowę w czasie: odbyła się krótko po zamachu w Manchesterze. Nazajutrz po tym, jak islamski zbrodniarz zamordował na koncercie ponad dwadzieścia osób, głównie dzieci (w tym dwoje naszych rodaków) miejscowi Polacy, jak to Polacy, o niczym innym nie rozmawiali, przejęci sprawą. Natomiast Anglicy - jakby nic się nie stało. Ariana Grande, a tak, słyszałem. Całkiem niezła pogoda dzisiaj, co? Chociaż w zeszłym roku o tej porze było cieplej.
Nie, to wcale nie sławna "angielska flegma". To lęk, że z rozmów na "takie" tematy, towarzysze, nie wiadomo, co może wyniknąć. Zupełnie dobrze, towarzysze, można się bez rozmów na takie śliskie tematy obyć. Jeszcze ktoś powie coś, co nawet subiektywnie nie wyda mu się rasistowskie, ale obiektywnie będzie rasizmem i trzeba będzie ponieść za to konsekwencje. A po co to? Co to, moja ta kobieta, która gwałcą? Moje te dzieci, albo ci rodzice, których tam zamordowano?
Bardzo trudno opędzić mi się było od sowieckich skojarzeń. Atmosfera wiecznej ostrożności. Szkolna kucharka, która przez pomyłkę nałożyła muzułmańskiemu dziecku na talerz kotlet, zwolniona w trybie natychmiastowym. Podobnie jak robotnik, który upomniany, by założył kask ochronny, ośmielił się pokazać na grupę kolorowych i spytać - a dlaczego tamci nie muszą kasków nosić i ich się nie czepiasz? Użył bowiem "black people", które jeszcze niedawno uchodziło za neutralne, ale też jest już rasistowskie. Kiedy człowiek dowiaduje się, że w Anglii można dziś podpaść nawet za zamówienie "black cofee" (bo lepiej mówić "without milk") to skojarzenia z ustrojem u nas słusznie minionym stają się nieodparte. Tym bardziej, że oczywiście kolorowy, a zwłaszcza muzułmanin, może się do białych kolegów z pracy odnosić z nieskrywaną pogardą i złośliwością, i tego menadżment nie dostrzega, albo zbywa dyżurnymi frazami "przecież to tylko żarty", "oni wyrośli w innej kulturze".
Ktoś powie - opowieści dziwnej treści. Sam bym nie uwierzył, gdybym nie słyszał ich od ludzi żyjących tam, i gdybym nie słyszał ich za każdym razem, gdy jestem na Zachodzie - a w szarpanej "brexitem" Anglii zwłaszcza. No i gdyby nie pasowały one doskonale do powszechnie znanych faktów. Mówimy przecież o państwie, które po tym, jak terrorysta zabił na londyńskiej ulicy żołnierza za to, że nosił brytyjski mundur, zareagowało zakazując wojskowym wychodzenia w mundurach poza obręb strzeżonych obiektów garnizonu. O państwie, którego media najstaranniejszym milczeniem osłaniają wszelkie przejawy przemocy, w którym informacje takie, jak na przykład upowszechniony wśród imigrantów zwyczaj karania białych kobiet za "nieobyczajny" strój czy zachowanie poprzez polewanie im twarzy kwasem (około 400 przypadków w ostatnim roku) stanowią najściślejsze tabu - a zarazem zajadle tropi się przypadki "homofobii" czy "rasizmu", ze szczególną podejrzliwością infiltrując środowiska polskie. W ciągu jednego dnia rozmawialiśmy z żoną ze starszą panią, Polką, emigrantką jeszcze z pokolenia pamiętającego wojnę - i z młodym mężczyzną wychowanym od dzieciństwa w Anglii. Starsza pani opowiedziała, jak Angole naprzeciwko polskiego kościoła wywiesili całościenną reklamę z całującymi się homoseksualistami, jaką zrobiła awanturę, zmobilizowała wszystkich, poruszyła niebo i ziemię, i w końcu baner zdjęto, oraz o kilku swoich podobnych akcjach. Mężczyzna tłumaczył nam, że w zasadzie to mamy rację, ale żadna aktywność nie ma sensu, bo kolorowi po prostu nas zalewają, i Polskę też zaleją, i żebyśmy się nie wiem jak stawiali i tak zrobią z nami co będą chcieli, więc po prostu lepiej im się nie narażać.
W takim przekonaniu żyje dziś, jak się wydaje, większość Zachodu. I w złudzeniu, że jeśli starzejący się i bezdzietni potomkowie tubylczej, zdegenerowanej i dekadenckiej rasy będą bardzo uważać, by niczym najeźdźców nie urazić, nie prowokować ich, to jakoś to będzie. Tak, jak gorąco wierzono w ułagodzenie ("appeasement") Hitlera, jeśli mu się odda po kolei Nadrenię, Austrię i Czechosłowację. Stąd ta autentyczna wściekłość Ąnglików, od premier May po rzesze anonimowych internautów, na prezydenta USA, że ośmielił się im powiedzieć w oczy, w jakiej są sytuacji. Oni tego wiedzieć sobie stanowczo nie życzą, więcej nawet, jeśli teraz dojdzie do kolejnego zamachu, to będzie wina Trumpa, bo sprowokował - dokładnie na tej samej zasadzie, na której winą za agresję Hitlera obciążono Polskę, która nie chciała mu oddać Gdańska.
Klimaty, doprawdy, jak z powieści Witkacego. Albo, wypisz wymaluj, piosenki Gintrowskiego:
Idą barbarzyńcy, nikt ich nie pokona Chcą świat antyczny mieczem aż do trzewi przeryć Ryk ich budzi grozę, cuchną ich imiona Atylla, Odoaker, Wityges, Genzeryk A w Rzymie nie chcą wiedzieć, który z nich się zbliża Ospałej myśli nic już nie porwie do buntu Więc trawią dni i noce na biustach kurtyzan Lub piszą podręczniki miłosnego kunsztu
Przedziwnie się ułożyło życie mojego pokolenia. O tym, że jeszcze trzydzieści lat temu do głowy by mi nie przyszło, że dożyjemy upadku Związku Sowieckiego, to już nie wspomnę. Ale gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że będę jeszcze na własne oczy oglądał upadek Zachodu, i po każdym powrocie z krajów, które kiedyś wydawały nam się rajem, wzorem i ostoją wszystkiego, co najlepsze, walczył z przemożną chęcią rzucenia się wprost ze schodków samolotu na kolana i całowania ojczystej ziemi... "
Wiecie jak to jest z ciapatymi w Anglii? Anglia to jest społeczeństwo klasowe
Klasa wyższa jest dość hermetyczna ale do klasy średniej jest łatwo się dostać, starczy mieć kasę. Ludzie biedni robili wiele pożytecznych rzeczy, do których porządny Anglik z klasy średniej się nie schyli, takie jak podawanie do stołu, sprzedawanie w sklepie, zamiatanie ulic, etc. Z czasem jak biedni Angole się dorabiali, przyszli na ich miejsce Irlandczycy, którzy robili te same pożyteczne rzeczy a także rzeczy niestosowne takie jak rzucanie bomb, podrzynanie gardeł i sztyletowanie. Anglicy to zaakceptowali, bo każdy w końcu kiedyś umrze a póki co dobrze mieć posprzątane i podane do stołu. Z czasem Irlandczycy zangliczeli, wymarli z głodu, wyjechali do Ameryki lub wrócili do Irlandii a na ich miejsce przyszli ciapaci, którzy podobnie jak Irlandczycy wcześniej podają do stołu, sprzedają w sklepie i zamiatają ulice a wolnych chwilach rzucają bomby, podrzynają gardła i sztyletują. Tak właściwie to nic istotnego się nie zmieniło. Każdy w końcu kiedyś umrze a póki co dobrze mieć posprzątane i podane do stołu. Irlandczycy nie spowodowali jakiejś katastrofy, ciapaci też nie spowodują.
Jeśli nie rzucają bomb, nie podrzynają gardeł i nie sztyletują, to bardzo miło z ich strony, choć oczywiście byśmy im to darowali, byle by podawali do stołu, sprzedawali w sklepie i zamiatali ulice. Każdy w końcu kiedyś umrze a póki co dobrze mieć posprzątane i podane do stołu.
Oczywiście, jest jeszcze dodatkowa zaleta tego, że Polacy nie rzucają bomb, nie podrzynają gardeł i nie sztyletują. Znaczy to, że w odróżnieniu od Irlandczyków i ciapatych są to nieludzkie pierdoły, które samemu można bezkarnie pobić lub zabić, by odreagować stres albo zwyczajnie for fun.
A wiecie, jak to jest w Niemcach? Jest tam straszny terror. Ze strony Niemców oczywiście. Praktycznie codziennie są pobicia, podpalenia domów azylantów, w każdym roku jest kilka morderstw. Ze strony ciapatych Niemcy zupełnie nie są zagrożeni, bo jakby już zrobiło się gorąco BfV zainstaluje jakąś neonazistowską grupę, którą sobie do woli pomorduje a dobrzy Niemcy będą się oburzać. Nie jeden raz tak było. Zwickauer Trio proszę sobie wyguglać.
Chyba jedyne zagrożenie ze strony ciapatych to opcja poznańska - jeśli na jakimś zwartym terenie będzie ich więcej to mogą zrobić powstanie i się oddzielić. Ale do tego daleka droga.
Ciapaci muzułmanie i ciapaci niemuzułmanie to są dwie zupełnie różne kategorie. Fakt że wyglądają bardzo podobnie jest mylący. Do tego ciapaci, w przeciwieństwie do Irlandczyków i Polaków nie zangliczeją, nie maja dokąd wrócić i nie wpuszczą ich do Ameryki ani innego takiego raju. Ci co zostali u siebie może rzeczywiście wymrą z głodu jak Irlandczycy.Ciapaci muzułmanie zupełnie inaczej rzucają bomby niż Irlandczycy, z innego powodu i w innym celu.
A nie mówiłem, że Amerykanie chcą nas wydymać na obronie przeciwlotniczej. Może wreszcie AM się nauczy, że za bycie proamerykańskim nie dają darmowych obiadów.
randolph napisal(a): Teraz forumowi zbrojmistrze winni się wypedzieć, czy ten MSBS Grot to dobrze czy wręcz przeciwnie. Bo nie wiem.
Cudownie. Fantastycznie. Wspaniale. I nie ma w moich słowach cienia przesady, żartu, ani nic z tych rzeczy.
Marzenie od tylu lat wreszcie się spełnia. I to teraz, dwa lata po tym, kiedy już miało niczego nie być, kiedy już już prawie się okazało że to projekt tylko na papierze, zlecony po to by banda nierobów mogła się paść na grantach, po czym miało się okazać, że sorry - kiepski, za drogi, nie da się, kupimy obce. Kiedy już się wydawało, że MSBS podzieli historię mojego ukochanego MAGa, który leży mi w szafie i przypomina kim kurwa mogliśmy być, a kim jesteśmy. Pojawiały się już w sprzedaży koszulki "je suis MSBS":
One oddawały mniej więcej moje emocje opisane wyżej, ale wierzcie mi - musiałbym tu napisać elaborat, a i tak by nie oddało jednego procenta tego, co przeżywałem w ostatnich dwóch latach.
W skrócie - była obawa że będzie podobnie jak z MAGiem w 1995. MAG to pierwszy powojenny polski pistolet samopowtarzalny 9x19 Para (nabój używany na Zachodzie, przed wojną także w Polsce a obecnie to już nawet w Rosji) który miał zastąpić PRLowskie P64 i P83 na nabój 9x18 makarow. Jednak jakieś chuje złamane zdecydowały, że lepszy będzie WIST (nie mylić z legendarnym przedwojennym pistoletem Vis - miał do niego nawiązywać nazwą, i przełomowością konstrukcji i nawiązał, bo jak nic lepszego niż ViS Polska nie miała, tak nic gorszego niż WIST świat chyba nie widział). WIST powstał w fabryce PREXER, która to NIE ZAJMOWAŁA się dotąd produkcją broni - no i niestety po tej konstrukcji bardzo to widać. WIST jednak spełnia założenia taktyczno techniczne, kit z tym że się zacina i rozpada, i w sumie stanowi zagrożenie dla naszych żołnierzy (najlepszy dowód że na misje żołnierze zawsze zabierali stare P83, które mają tę przewagę nad WISTem że działają).
W 2007 bodajże stwierdzono że świat idzie w stronę konstrukcji modułowych typu FN SCAR, izraelski TAR itp - Czesi już rozpoczęli prace nad swoim projektem nazwanym CZ805 BREN. A w Polsce MON opracował pomysł, a jego realizację zlecił FB Radom.
Oczywiście u nas wszystko trwa o wiele za długo - Czesi zdążyli zrobić swojego BRENa, który nota bene jakiegoś szału nie robił (to dość zaskakujące bo Czesi a dokładnie Ceska Zbrojovka to nie tylko jedna z największych fabryk broni strzeleckiej na świecie, ale autorzy absolutnie kultowych w skali świata konstrukcji, np CZ75), zdążyli zrobić poprawkę - CZ805 BREN II, który już jest bardzo dobry, i zdążyli sprzedać pół miliona sztuk do Pakistanu (kontrakt w realizacji, ale podpisany i już go raczej nic nie cofnie chyba że jakiś kataklizm).
W tym czasie Polacy owszem, zrobili dopracowaną, strzelającą wersję MSBS, wozili go po różnych targach, broń cieszyła się zainteresowaniem, zbierała dobre recenzje... i co? I gówno! Kogo obchodzi zainteresowanie klientów, chęć zamówień, itp - broń jest dla Wojska Polskiego, więc ma być napierw wyprodukowana dla Wojska Polskiego. A zanim to się stanie ma być podpisanych milion papierków, testów, szmestów i pierdestów. W porządku, ja to rozumiem, ale nie rozumiem że z tym się nikomu nie spieszyło, a lata płynęły, inni, głównie Czesi, dopracowywali swoje projekty, dopinali kontrakty, a u nas sielanka. Stąd powstała teoria, że będzie jak z korwetą Gawron - mnóstwo pieniędzy w błoto, mnóstwo czasu zmarnowanego, ogłosi się że coś tam i gówno z tego. Stąd te koszulki, stąd szlag trafiał środowisko strzeleckie bo coraz więcej dochodziło głosów od ludzi którzy na rozmaitych targach widzieli tą broń, że to jest coś naprawdę dobrego, a już na pewno o niebo lepszego od przestarzałych kałachów, oraz ich modyfikacji. Beryl, przepisowy karabin Wojska Polskiego, to po prostu kałach - platforma AK47 z paroma modyfikacjami, dostosowany do naboju 5,56x45 NATO). To dobra, niezawodna broń, ale ma wady nie do przeskoczenia - przede wszystkim katastrofalną ergonomię, co realnie przekłada się na szybkość i celność ognia podczas starcia. A uwierzcie mi - wiem co mówię bo posiadam zarówno AK jak i Beryla, i bardzo je lubię, ale nigdy nie dorównają ergonomią, celnością, czy uniwersalnością współczesnym karabinom.
I wtedy, krótko po dojściu PiS do władzy, kiedy w zasadzie wszystko wskazywało na to, że cały projekt skończy jak wszystko co dobre w Polsce - pojawił się Antuan i twardo powiedział że MSBS będzie. W porządku - mówił to o helikopterach, rakietach itp, słowem kilku rzeczach które nie wyszły, albo jeszcze nie wyszły - ale MSBS miał nad nimi jedną przewagę, mianowicie był w pełni w polskich rękach. I Antuan dopilnował, że w ciągu ostatnich dwóch latach zadziało się wszystko, co nie mogło się zadziać w ciągu ostatnich kilku latach - te długotrwałe, uciążliwe, cholera wie czy aż tak potrzebne testy jednak się odbyły, papierologię odklepano, zamówienia zrobiono. Karabiny będzie miało Wojsko Polskie, WOT oraz - uwaga - jednostki specjalne.
Co to oznacza ? W Polsce jednostki specjalne mają bardzo dobre warunki w porównaniu z innymi rodzajami sił zbrojnych, a już w broni strzeleckiej mogą przebierać. GROM ma na przykład takie dziwne twory w swoim arsenale jak Desert Eagle - pistolet o którym powszechnie wiadomo że nie nadaje się w zasadzie do niczego, poza czystą rozrywką. GROM jest testerem firmy Hekler & Koch - jednej z absolutnie czołowych firm produkujących broń strzelecką na świecie i posiada także ich karabiny. I weźmie MSBSy - uwierzcie mi, że nie dla dekoracji.
Rozmawiałem z byłym strzelcem wyborowym GROMu, człowiekiem który (oczywiście po zakończeniu kariery w wojsku) na międzynarodowych zawodach w strzelectwie długodystansowym zajmował czołowe miejsca - ale wiedząc kto to jest strzelec wyborowy jednostek specjalnych, naprawdę nawet mistrzostwo świata czy olimpijskie nie robi wrażenia, bo nie tylko o trafianie do celu tu chodzi.
Otóż ten gość tak między nami to trochę burak i buc, nie bardzo, ale trochę. Malkontent na pewno i wszystko jest do dupy. Ciekawe że z takim podejściem tak wysoko zaszedł, ale mniejsza. Z MSBS oczywiście strzelał. I jak ocenia karabin... hm.. hm... hm... a w sumie to kurwa nie wie, bo za mało strzelał.
Mój komentarz: karabin musi być zajebisty, bo inaczej usłyszałbym litanię do jego wad, listę wyzwisk pod adresem idiotów którzy każą strzelać z takiego gówna żołnierzom - i tego typu. Uwierzcie mi - żadne komplementy nikgo kto strzelał nie przekonały mnie do tego karabinu tak mocno jak brak JEDNEJ wady w ustach tego strzelca wyborowego.
I jeszcze jedno - karabin będzie w sprzedaży na rynku cywilnym. A to oznacza, że będzie mój:)
Komentarz
Ministerstwo Obrony @MON_GOV_PL
43 min.43 minuty temu
– To największy od wielu lat kontrakt, który został zamówiony w fabryce Łucznik o wartości pół mld zł – powiedział minister @Macierewicz_A podczas przekazania żołnierzom Wojsk Obrony Terytorialnej pierwszej partii karabinków MSBS #GROT.
-
Skoro Tecum mówił, to znaczy że dobrze.
Chałwa MON-owi i Antuanu.
http://kontrowersje.net/to_nie_by_a_wieczka_ale_wk_ad_ja_sta_am_a_nie_chodzi_am_poza_tym_by_o_ciemno
nooo
jest takie plemię Czarnych Wód, można wziąć oddziały w lizing, mówią po polsku
[edit]
Obecnie firma nosi nazwę Academi, nawiązującą do Akademii Platona[2].
"Bo wy, Polacy, szukacie sobie problemów, ciągle się zajmujecie wszystkim, co do was nie należy" – powtórzył mi niedawno pewien rodak, czasowo pracujący pod Londynem, swoją rozmowę z miejscowym. "No a jak się nie przejmować, jak idziesz ulicą i widzisz, że gwałcą kobietę, to się tym nie będziesz przejmować?" – odparł Polak. "Jak to nie moja kobieta, to pewnie, co mnie to obchodzi" – odparł miejscowy.
To jedna z niezliczonych anegdot, których nasłuchałem się podczas ostatniego pobytu w Wielkiej (już tylko z nazwy) Brytanii, ale bardzo charakterystyczna. Warto jeszcze dokładniej zlokalizować tę rozmowę w czasie: odbyła się krótko po zamachu w Manchesterze. Nazajutrz po tym, jak islamski zbrodniarz zamordował na koncercie ponad dwadzieścia osób, głównie dzieci (w tym dwoje naszych rodaków) miejscowi Polacy, jak to Polacy, o niczym innym nie rozmawiali, przejęci sprawą. Natomiast Anglicy - jakby nic się nie stało. Ariana Grande, a tak, słyszałem. Całkiem niezła pogoda dzisiaj, co? Chociaż w zeszłym roku o tej porze było cieplej.
Nie, to wcale nie sławna "angielska flegma". To lęk, że z rozmów na "takie" tematy, towarzysze, nie wiadomo, co może wyniknąć. Zupełnie dobrze, towarzysze, można się bez rozmów na takie śliskie tematy obyć. Jeszcze ktoś powie coś, co nawet subiektywnie nie wyda mu się rasistowskie, ale obiektywnie będzie rasizmem i trzeba będzie ponieść za to konsekwencje. A po co to? Co to, moja ta kobieta, która gwałcą? Moje te dzieci, albo ci rodzice, których tam zamordowano?
Bardzo trudno opędzić mi się było od sowieckich skojarzeń. Atmosfera wiecznej ostrożności. Szkolna kucharka, która przez pomyłkę nałożyła muzułmańskiemu dziecku na talerz kotlet, zwolniona w trybie natychmiastowym. Podobnie jak robotnik, który upomniany, by założył kask ochronny, ośmielił się pokazać na grupę kolorowych i spytać - a dlaczego tamci nie muszą kasków nosić i ich się nie czepiasz? Użył bowiem "black people", które jeszcze niedawno uchodziło za neutralne, ale też jest już rasistowskie. Kiedy człowiek dowiaduje się, że w Anglii można dziś podpaść nawet za zamówienie "black cofee" (bo lepiej mówić "without milk") to skojarzenia z ustrojem u nas słusznie minionym stają się nieodparte. Tym bardziej, że oczywiście kolorowy, a zwłaszcza muzułmanin, może się do białych kolegów z pracy odnosić z nieskrywaną pogardą i złośliwością, i tego menadżment nie dostrzega, albo zbywa dyżurnymi frazami "przecież to tylko żarty", "oni wyrośli w innej kulturze".
Ktoś powie - opowieści dziwnej treści. Sam bym nie uwierzył, gdybym nie słyszał ich od ludzi żyjących tam, i gdybym nie słyszał ich za każdym razem, gdy jestem na Zachodzie - a w szarpanej "brexitem" Anglii zwłaszcza. No i gdyby nie pasowały one doskonale do powszechnie znanych faktów. Mówimy przecież o państwie, które po tym, jak terrorysta zabił na londyńskiej ulicy żołnierza za to, że nosił brytyjski mundur, zareagowało zakazując wojskowym wychodzenia w mundurach poza obręb strzeżonych obiektów garnizonu. O państwie, którego media najstaranniejszym milczeniem osłaniają wszelkie przejawy przemocy, w którym informacje takie, jak na przykład upowszechniony wśród imigrantów zwyczaj karania białych kobiet za "nieobyczajny" strój czy zachowanie poprzez polewanie im twarzy kwasem (około 400 przypadków w ostatnim roku) stanowią najściślejsze tabu - a zarazem zajadle tropi się przypadki "homofobii" czy "rasizmu", ze szczególną podejrzliwością infiltrując środowiska polskie.
W ciągu jednego dnia rozmawialiśmy z żoną ze starszą panią, Polką, emigrantką jeszcze z pokolenia pamiętającego wojnę - i z młodym mężczyzną wychowanym od dzieciństwa w Anglii. Starsza pani opowiedziała, jak Angole naprzeciwko polskiego kościoła wywiesili całościenną reklamę z całującymi się homoseksualistami, jaką zrobiła awanturę, zmobilizowała wszystkich, poruszyła niebo i ziemię, i w końcu baner zdjęto, oraz o kilku swoich podobnych akcjach. Mężczyzna tłumaczył nam, że w zasadzie to mamy rację, ale żadna aktywność nie ma sensu, bo kolorowi po prostu nas zalewają, i Polskę też zaleją, i żebyśmy się nie wiem jak stawiali i tak zrobią z nami co będą chcieli, więc po prostu lepiej im się nie narażać.
W takim przekonaniu żyje dziś, jak się wydaje, większość Zachodu. I w złudzeniu, że jeśli starzejący się i bezdzietni potomkowie tubylczej, zdegenerowanej i dekadenckiej rasy będą bardzo uważać, by niczym najeźdźców nie urazić, nie prowokować ich, to jakoś to będzie. Tak, jak gorąco wierzono w ułagodzenie ("appeasement") Hitlera, jeśli mu się odda po kolei Nadrenię, Austrię i Czechosłowację. Stąd ta autentyczna wściekłość Ąnglików, od premier May po rzesze anonimowych internautów, na prezydenta USA, że ośmielił się im powiedzieć w oczy, w jakiej są sytuacji. Oni tego wiedzieć sobie stanowczo nie życzą, więcej nawet, jeśli teraz dojdzie do kolejnego zamachu, to będzie wina Trumpa, bo sprowokował - dokładnie na tej samej zasadzie, na której winą za agresję Hitlera obciążono Polskę, która nie chciała mu oddać Gdańska.
Klimaty, doprawdy, jak z powieści Witkacego. Albo, wypisz wymaluj, piosenki Gintrowskiego:
Idą barbarzyńcy, nikt ich nie pokona
Chcą świat antyczny mieczem aż do trzewi przeryć
Ryk ich budzi grozę, cuchną ich imiona
Atylla, Odoaker, Wityges, Genzeryk
A w Rzymie nie chcą wiedzieć, który z nich się zbliża
Ospałej myśli nic już nie porwie do buntu
Więc trawią dni i noce na biustach kurtyzan
Lub piszą podręczniki miłosnego kunsztu
Przedziwnie się ułożyło życie mojego pokolenia. O tym, że jeszcze trzydzieści lat temu do głowy by mi nie przyszło, że dożyjemy upadku Związku Sowieckiego, to już nie wspomnę. Ale gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że będę jeszcze na własne oczy oglądał upadek Zachodu, i po każdym powrocie z krajów, które kiedyś wydawały nam się rajem, wzorem i ostoją wszystkiego, co najlepsze, walczył z przemożną chęcią rzucenia się wprost ze schodków samolotu na kolana i całowania ojczystej ziemi... "
Klasa wyższa jest dość hermetyczna ale do klasy średniej jest łatwo się dostać, starczy mieć kasę. Ludzie biedni robili wiele pożytecznych rzeczy, do których porządny Anglik z klasy średniej się nie schyli, takie jak podawanie do stołu, sprzedawanie w sklepie, zamiatanie ulic, etc. Z czasem jak biedni Angole się dorabiali, przyszli na ich miejsce Irlandczycy, którzy robili te same pożyteczne rzeczy a także rzeczy niestosowne takie jak rzucanie bomb, podrzynanie gardeł i sztyletowanie. Anglicy to zaakceptowali, bo każdy w końcu kiedyś umrze a póki co dobrze mieć posprzątane i podane do stołu. Z czasem Irlandczycy zangliczeli, wymarli z głodu, wyjechali do Ameryki lub wrócili do Irlandii a na ich miejsce przyszli ciapaci, którzy podobnie jak Irlandczycy wcześniej podają do stołu, sprzedają w sklepie i zamiatają ulice a wolnych chwilach rzucają bomby, podrzynają gardła i sztyletują. Tak właściwie to nic istotnego się nie zmieniło. Każdy w końcu kiedyś umrze a póki co dobrze mieć posprzątane i podane do stołu. Irlandczycy nie spowodowali jakiejś katastrofy, ciapaci też nie spowodują.
Oczywiście, jest jeszcze dodatkowa zaleta tego, że Polacy nie rzucają bomb, nie podrzynają gardeł i nie sztyletują. Znaczy to, że w odróżnieniu od Irlandczyków i ciapatych są to nieludzkie pierdoły, które samemu można bezkarnie pobić lub zabić, by odreagować stres albo zwyczajnie for fun.
A wiecie, jak to jest w Niemcach? Jest tam straszny terror. Ze strony Niemców oczywiście. Praktycznie codziennie są pobicia, podpalenia domów azylantów, w każdym roku jest kilka morderstw. Ze strony ciapatych Niemcy zupełnie nie są zagrożeni, bo jakby już zrobiło się gorąco BfV zainstaluje jakąś neonazistowską grupę, którą sobie do woli pomorduje a dobrzy Niemcy będą się oburzać. Nie jeden raz tak było. Zwickauer Trio proszę sobie wyguglać.
Chyba jedyne zagrożenie ze strony ciapatych to opcja poznańska - jeśli na jakimś zwartym terenie będzie ich więcej to mogą zrobić powstanie i się oddzielić. Ale do tego daleka droga.
Świat ma strukturę, panie Ziemniak.
Do tego ciapaci, w przeciwieństwie do Irlandczyków i Polaków nie zangliczeją, nie maja dokąd wrócić i nie wpuszczą ich do Ameryki ani innego takiego raju. Ci co zostali u siebie może rzeczywiście wymrą z głodu jak Irlandczycy.Ciapaci muzułmanie zupełnie inaczej rzucają bomby niż Irlandczycy, z innego powodu i w innym celu.
Jak zapytał klasyk niedawno.
https://www.di.se/nyheter/george-soros-gor-sin-forsta-blankning-i-svensk-aktie/
A nie mówiłem, że Amerykanie chcą nas wydymać na obronie przeciwlotniczej. Może wreszcie AM się nauczy, że za bycie proamerykańskim nie dają darmowych obiadów.
I nie ma w moich słowach cienia przesady, żartu, ani nic z tych rzeczy.
Marzenie od tylu lat wreszcie się spełnia. I to teraz, dwa lata po tym, kiedy już miało niczego nie być, kiedy już już prawie się okazało że to projekt tylko na papierze, zlecony po to by banda nierobów mogła się paść na grantach, po czym miało się okazać, że sorry - kiepski, za drogi, nie da się, kupimy obce. Kiedy już się wydawało, że MSBS podzieli historię mojego ukochanego MAGa, który leży mi w szafie i przypomina kim kurwa mogliśmy być, a kim jesteśmy.
Pojawiały się już w sprzedaży koszulki "je suis MSBS":
One oddawały mniej więcej moje emocje opisane wyżej, ale wierzcie mi - musiałbym tu napisać elaborat, a i tak by nie oddało jednego procenta tego, co przeżywałem w ostatnich dwóch latach.
W skrócie - była obawa że będzie podobnie jak z MAGiem w 1995. MAG to pierwszy powojenny polski pistolet samopowtarzalny 9x19 Para (nabój używany na Zachodzie, przed wojną także w Polsce a obecnie to już nawet w Rosji) który miał zastąpić PRLowskie P64 i P83 na nabój 9x18 makarow. Jednak jakieś chuje złamane zdecydowały, że lepszy będzie WIST (nie mylić z legendarnym przedwojennym pistoletem Vis - miał do niego nawiązywać nazwą, i przełomowością konstrukcji i nawiązał, bo jak nic lepszego niż ViS Polska nie miała, tak nic gorszego niż WIST świat chyba nie widział). WIST powstał w fabryce PREXER, która to NIE ZAJMOWAŁA się dotąd produkcją broni - no i niestety po tej konstrukcji bardzo to widać. WIST jednak spełnia założenia taktyczno techniczne, kit z tym że się zacina i rozpada, i w sumie stanowi zagrożenie dla naszych żołnierzy (najlepszy dowód że na misje żołnierze zawsze zabierali stare P83, które mają tę przewagę nad WISTem że działają).
W 2007 bodajże stwierdzono że świat idzie w stronę konstrukcji modułowych typu FN SCAR, izraelski TAR itp - Czesi już rozpoczęli prace nad swoim projektem nazwanym CZ805 BREN. A w Polsce MON opracował pomysł, a jego realizację zlecił FB Radom.
Oczywiście u nas wszystko trwa o wiele za długo - Czesi zdążyli zrobić swojego BRENa, który nota bene jakiegoś szału nie robił (to dość zaskakujące bo Czesi a dokładnie Ceska Zbrojovka to nie tylko jedna z największych fabryk broni strzeleckiej na świecie, ale autorzy absolutnie kultowych w skali świata konstrukcji, np CZ75), zdążyli zrobić poprawkę - CZ805 BREN II, który już jest bardzo dobry, i zdążyli sprzedać pół miliona sztuk do Pakistanu (kontrakt w realizacji, ale podpisany i już go raczej nic nie cofnie chyba że jakiś kataklizm).
W tym czasie Polacy owszem, zrobili dopracowaną, strzelającą wersję MSBS, wozili go po różnych targach, broń cieszyła się zainteresowaniem, zbierała dobre recenzje... i co? I gówno! Kogo obchodzi zainteresowanie klientów, chęć zamówień, itp - broń jest dla Wojska Polskiego, więc ma być napierw wyprodukowana dla Wojska Polskiego. A zanim to się stanie ma być podpisanych milion papierków, testów, szmestów i pierdestów.
W porządku, ja to rozumiem, ale nie rozumiem że z tym się nikomu nie spieszyło, a lata płynęły, inni, głównie Czesi, dopracowywali swoje projekty, dopinali kontrakty, a u nas sielanka.
Stąd powstała teoria, że będzie jak z korwetą Gawron - mnóstwo pieniędzy w błoto, mnóstwo czasu zmarnowanego, ogłosi się że coś tam i gówno z tego. Stąd te koszulki, stąd szlag trafiał środowisko strzeleckie bo coraz więcej dochodziło głosów od ludzi którzy na rozmaitych targach widzieli tą broń, że to jest coś naprawdę dobrego, a już na pewno o niebo lepszego od przestarzałych kałachów, oraz ich modyfikacji.
Beryl, przepisowy karabin Wojska Polskiego, to po prostu kałach - platforma AK47 z paroma modyfikacjami, dostosowany do naboju 5,56x45 NATO). To dobra, niezawodna broń, ale ma wady nie do przeskoczenia - przede wszystkim katastrofalną ergonomię, co realnie przekłada się na szybkość i celność ognia podczas starcia. A uwierzcie mi - wiem co mówię bo posiadam zarówno AK jak i Beryla, i bardzo je lubię, ale nigdy nie dorównają ergonomią, celnością, czy uniwersalnością współczesnym karabinom.
I wtedy, krótko po dojściu PiS do władzy, kiedy w zasadzie wszystko wskazywało na to, że cały projekt skończy jak wszystko co dobre w Polsce - pojawił się Antuan i twardo powiedział że MSBS będzie.
W porządku - mówił to o helikopterach, rakietach itp, słowem kilku rzeczach które nie wyszły, albo jeszcze nie wyszły - ale MSBS miał nad nimi jedną przewagę, mianowicie był w pełni w polskich rękach. I Antuan dopilnował, że w ciągu ostatnich dwóch latach zadziało się wszystko, co nie mogło się zadziać w ciągu ostatnich kilku latach - te długotrwałe, uciążliwe, cholera wie czy aż tak potrzebne testy jednak się odbyły, papierologię odklepano, zamówienia zrobiono. Karabiny będzie miało Wojsko Polskie, WOT oraz - uwaga - jednostki specjalne.
Co to oznacza ? W Polsce jednostki specjalne mają bardzo dobre warunki w porównaniu z innymi rodzajami sił zbrojnych, a już w broni strzeleckiej mogą przebierać. GROM ma na przykład takie dziwne twory w swoim arsenale jak Desert Eagle - pistolet o którym powszechnie wiadomo że nie nadaje się w zasadzie do niczego, poza czystą rozrywką.
GROM jest testerem firmy Hekler & Koch - jednej z absolutnie czołowych firm produkujących broń strzelecką na świecie i posiada także ich karabiny. I weźmie MSBSy - uwierzcie mi, że nie dla dekoracji.
Rozmawiałem z byłym strzelcem wyborowym GROMu, człowiekiem który (oczywiście po zakończeniu kariery w wojsku) na międzynarodowych zawodach w strzelectwie długodystansowym zajmował czołowe miejsca - ale wiedząc kto to jest strzelec wyborowy jednostek specjalnych, naprawdę nawet mistrzostwo świata czy olimpijskie nie robi wrażenia, bo nie tylko o trafianie do celu tu chodzi.
Otóż ten gość tak między nami to trochę burak i buc, nie bardzo, ale trochę. Malkontent na pewno i wszystko jest do dupy. Ciekawe że z takim podejściem tak wysoko zaszedł, ale mniejsza. Z MSBS oczywiście strzelał. I jak ocenia karabin... hm.. hm... hm... a w sumie to kurwa nie wie, bo za mało strzelał.
Mój komentarz: karabin musi być zajebisty, bo inaczej usłyszałbym litanię do jego wad, listę wyzwisk pod adresem idiotów którzy każą strzelać z takiego gówna żołnierzom - i tego typu.
Uwierzcie mi - żadne komplementy nikgo kto strzelał nie przekonały mnie do tego karabinu tak mocno jak brak JEDNEJ wady w ustach tego strzelca wyborowego.
I jeszcze jedno - karabin będzie w sprzedaży na rynku cywilnym. A to oznacza, że będzie mój:)