Skip to content

Opowieści z dalekich prerii

124678

Komentarz

  • Mania napisal(a):
    Łooo! Wdzięcznam kulegom za filmowo polecankie, bo "Ballady" nie widziałam. Zara zaparzę sobie hierbatkę i obglądnę, a kumedie preferuję ponad wszystko :-)
    Komedia to to nie jest. To raczej hołd literaturze popularnej z dawnych wieków.
    My się śmiejemy bo jesteśmy "post".
    Ale tamci ludzie pewnie poważniej by to potraktowali.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Turoń napisal(a):

    "Ballada o Busterze Scruggsie" braci Coen.

    Sześć historyjek, trochę nierównych, choć wszystkie dały się obejrzeć. Po dwóch brzuch mię bolał ze śmiechu. A po jednej miałem złe sny.
    Trochę przykra ta historia z beznogim, ale uśmiałem się setnie!
    Ludzie. Dramat. I wszechokrucieństwo.
    No poziom niemalże Django alboco.

    Jedyne, co się nadaje, to krajobrazy- z historyjki z postrzelonym kurduplem i Łajomingi alboco z beznogim.

    Obejrzyjta lepiej The West Redforda.
  • Django Tarantino to głupia wydmuszka.
    A te nowele głupie nie są. Wręcz przeciwnie.
  • No, nic z komedią to nie ma wspólnego. XIX wiek to był czas twardych ludzi, którzy mieli o czym opowiadać, jak choćby ten traper z dyliżansu. Wciągające historie z zaskaskującym zakończeniem.

  • Ta historia z kadłubkiem mię rozwaliła, bo ja na starość polubiłem hepi-ędy, i czuję satysfakcję, gdy w finale Zło zostaje przykładnie zaszczelone lebo usieczone. A tu widzimy bezbronność stłamszoną bezkarnie, biznesowo.
    Za to czarny humor w scenach wieszania (szczególnie owo współczujące: „Co, pierwszy raz?”) sprawił, żem rechotał jak głupi. Bije po oczach kontrast np. ze sceną wieszania u Tarantino (w „Nienawistnej Ósemce”, komu mogę - odradzam), gdzie reżyser potrafił tylko epatować sadyzmem.
  • Zazu napisal(a):
    Z dziedziny "Mamo, chwalą nas"
    W liceum tośmy strzelali z wiatrówki. Śmiszna broń, takie pykanie. No i patrzcie. Okazało się, że mam nerw do celowania. Po jakimś czasie wygrywałam bez pudła wszytkie zawody szkolne, powiatowe i wyżej. A byłam pierwszą ofiarą noszenia okularów. Ech, czasem sobie marzę, by postrzelać. Zadek, w który bym wycelowała, już sam by się znalazł. Śrutem w grube poślady np. Fransa T. z UE, albo jemu podobnych. Szkody wielkiej taki śrut grzęznący w tłuszczu nie zrobi, ale na dupsku niemiło siadać długo, długo.

    Przed wojną w dobrym tonie było strzelanie do (uwaga!) złodziei solą. Znaczy, brało się zwykły nabój do dubeltówki, usuwało z niego śrut bądź kulę, a na jej miejsce pakowało kryształki soli. Efekty bywały znakomite, tylko trza było przestrzegać swoistego BHP.

    Na przykład nie strzelać pod wiatr, bo większość kryształków po opuszczeniu lufy zamieniała się w pył i mogłoby toto nasze ślipia zaprószyć. Nie strzelało się złodziejowi w twarz, bo nie chodziło o to, żeby z uczciwego inaczej obywatela zrobić kalekę, tylko by mu zostawić piekącą pamiątkę (choć akurat z tym nie było problemu, no bo złodziej uciekając wystawiał na strzał nie twarz, tylko swoją… no, cel oczywisty). Poza tym strzelbę, a konkretnie przewód lufy trza było pucować starannie, łącznie z myciem w gorącej wodzie, gdyż albowiem sól wredna jest dla lufy; wiadomo, biała śmierć.

    Tu, jednakowoż y apropo, zmuszon jestem zaznaczyć, że w chwili obecnej strzelanie złodziejom w dupę, nawet tylko solą, jest prawnie zakazane na obszarze Unii Europejskiej. Unijni prawodawcy, musimy to im przyznać, pokazali się tutaj jako osoby przewidujące, odpowiedzialne i obdarzone zdrowym instynktem samozachowawczym. Bo wprawdzie brukselskie stołki pono miętkie są i wygodne, ale chybaś nie aż tak.
  • Turoń napisal(a):

    Ta historia z kadłubkiem mię rozwaliła, bo ja na starość polubiłem hepi-ędy, i czuję satysfakcję, gdy w finale Zło zostaje przykładnie zaszczelone lebo usieczone. A tu widzimy bezbronność stłamszoną bezkarnie, biznesowo.
    A ja nie jestem do końca pewien, czy sprawiedliwość nie zwyciężyła.

    Otóż, pamięta Kolega, co staruch śpiewał po pijaku przy ognisku? Otóż irlandzką piosnkę dziecinną, która idzie o tem, że mateczka zamordowała swoje dziecię, a następnie przybyli inspektorzy policji i ją aresztowali.

    Sądzę, że w tym momencie przepowiedział swój los, wredny staruch.

    A tukej piosnka w lepszem wykonaniu, choć też przez staruchów:

  • Turoń napisal(a):
    Za to czarny humor w scenach wieszania (szczególnie owo współczujące: „Co, pierwszy raz?”) sprawił, żem rechotał jak głupi.
    Fajny był pod koniec cytat z Krzyżaków, natomiast tym razem nie Danuśka chustę zarzuciła. Bywa i tak.
  • Z szóstej zaś strony, jakoś zupełnie zabrakło mi nerwu fabularnego w opowieści ostatniej, ot jadą se ludzie i omawiają różne zagadnienia, a na koniec zachowują się, jakby im się przypomniało Hateful Eight.

    E.
  • I jeszcze mnie zastanawia, czemu obsadzili Nassima Taleba jako bankstera.
  • Jaka ściema, ten kolo ma wszystkie kończyny, tfu!

    image
  • edytowano July 2019
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Z szóstej zaś strony, jakoś zupełnie zabrakło mi nerwu fabularnego w opowieści ostatniej, ot jadą se ludzie i omawiają różne zagadnienia, a na koniec zachowują się, jakby im się przypomniało Hateful Eight.

    E.
    Mnie się skojarzyło z niektórymi fragmentami- chyba u Edgara Poe- gdzie do nakręcania spirali strachu potrzebne były kolejne nasuwające się naprędce pytania-hipotezy-podejrzenia.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Jaka ściema, ten kolo ma wszystkie kończyny, tfu!

    image
    Nie wiadomo.

    Może się przygotował do roli...
  • W sensie, podnosił kwalifikacje?
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    W sensie, podnosił kwalifikacje?
    Może to stare zdjęcie. film jest świeżutki.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Z szóstej zaś strony, jakoś zupełnie zabrakło mi nerwu fabularnego w opowieści ostatniej, ot jadą se ludzie i omawiają różne zagadnienia, a na koniec zachowują się, jakby im się przypomniało Hateful Eight.

    E.
    A faktycznie. Miałem wrażenie, że zabrakło pomysłu na puentę. Albo że brak puenty był tym pomysłem. Zupełnie jakby oba reżysery zaczęły główkować w ten deseń:
    - Dobra, brader. Nasi pasażerowie karocy już se pogadali, trza tera upuścić trochu krwi. Kogo na nich nasadzimy? Apaczów, jak pamiętnem „Dyliżansie”?
    - Eee – krzywi się Drugi Brat Ko En. – Indiańców mieliśmy w poprzedniej historyjce. Jeszcze ktoś nam wyjedzie, że rasiści my som, anty-rdzenno-amerykańscy.
    - To może desperados jacyś? – naciska Pierwszy Brat. – Wisz, nasi w środku karety, jak w oblężonej twierdzy, a na zewnątrz galopuje barbaria.
    - Byyyło – wzdycha zniechęcony Drugi Brat. – I co, będziem się licytować, że napastników spadnie siodeł nie fafnastu, jak w „Dyliżansie”, tylko trzy tuziny? Bo nasza pasażerka wyciągnie z koszyka gatlinga? A nasz bohater skoczy z kozła nie jak Dżon Łejn, między ostatnią parę koni w zaprzęgu, tylko doleci do pierwszej dwójki? To może jeszcze go przeciągniem po glebie, jak jakiego Indyjanę Dżonsa?
    - Suchej, tawariszcz – nakręca się pierwszy. – To zrobim tak: dojeżdżają spokojnie pod hotel, a tam właściciel ostrzy właśnie nóż na osełce, i wita ich słowami: „Zapraszam, w każdym pokoju jest prysznic!”. I oni wchodzą do środka, a hotelarz patrzy za nimi z takim uśmieszkiem, a jego nóż tak fajnie zgrzyyyta…
    - A co ty mi z Hiczkokiem wyjeżdżasz! – denerwuje się Drugi Ko En. – Łestern przeca kręcimy, nie? Tu trza jakoś publikę zaskoczyć!
    - To mię się koncepta skończyli – kapituluje Pierwszy. Jego krewniak patrzy nań z namysłem i mówi:
    - Nie będzie puenty. Kumasz? Wszyscy się jej spodziewają, tym właśnie ich zaskoczymy. Wisz ilu mądralów będzie wtedy snuło rozważania wedle wzoru: „Co poeta chciał powiedzieć?” Ha, tak to zrobim! Znaczy się nic nie zrobim.
    - Niech będzie – ziewa Pierwszy Ko En. – Bo mię się już słuchać tych głupot nie chce. Orobiliśmy się jak dwa dzikie osły, trza oddzwonić fajrant.
    - Howgh, bracie – kończy rzecz Drugi.

    Kurtyna (opada na zachodzące za górami słońce, na pierwszym planie po lewej kaktus)
  • edytowano July 2019
    Turoń napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Z szóstej zaś strony, jakoś zupełnie zabrakło mi nerwu fabularnego w opowieści ostatniej, ot jadą se ludzie i omawiają różne zagadnienia, a na koniec zachowują się, jakby im się przypomniało Hateful Eight.

    E.
    A faktycznie. Miałem wrażenie, że zabrakło pomysłu na puentę. Albo że brak puenty był tym pomysłem.
    Dejta pokuj lutkowie zes tako gatko. Pszeca ta szusta zaposiadywa najmocniejszo płemte - śmiertelno.

    Zezwróćta ino uwagie isz kiedysz one wysiadajo zes owegusz niezaczymywalnegusz deliżęsa nik bagażów nie wyjma. Skączeło sie.

    Preponywam obejrzyć powturno i zes uważno uwago.
  • Oni idą na śmierć. Koniec pieśni.

    A kadłubek grał Vernona Dursleya w Henrym Portierze. Tam dopiero musiał przygotować się do roli: musiał zostać grubasem.
  • edytowano July 2019
    Nu z tymi bagażmi, to mnie trochę dupnęło.

    Znaczy, elegancik ich zaczarował stukaniem laski, zresztą na samym początku nadmienił, że jest Śmiercią we własnej osobie.

    To się trzyma kupska.
  • Wgógle exegeza, z któro nie sposób sie nie zgodzić, znajdywa się na filmowym łebie w komętach.
  • Szósta opowieść traci kolor w połowie i robi się czarno-biała. Koni poniosło, dyliżans się wywrócił, wszyscy pomarli, ale się nie zorientowali, że są już po drugiej stronie - od tej chwili film jest czarno-biały. Ten hotel to budynek Sądu. Ostatecznego :-)
  • edytowano July 2019
    Mania napisal(a):
    Szósta opowieść traci kolor w połowie i robi się czarno-biała.
    Kobitki so ogulniesz byszczejszemi nualesz nie. Zudzenie apteczne.

    Ino sie ściemia i teknikolor zblaka jak na enerdowskiem slajdu.

    Żadnegusz tysz nie beło akcydęsa. Owosz tę deliżęs sie nie wywreca.

  • Nie pokazali, że się wywraca. Narrator nie patrzył na dyliżans z zewnątrz, był w środku. Ofiary wypadków nie pamiętają co się działo. Jeśli przeżyją - pamięć wraca po jakimś czasie i są w stanie odtworzyć chwile przed wypadkiem. Exempl: moja przyjaciółka obudziła się w otwockim szpitalu po trzech dobach śpiączki, cała w gipsie i poczuła ból. Przypomniała sobie, że jechała ze znajomym jako pasażer i z prawej strony wyjechał przed nich traktor. Potem znalazła się w stanie nieważkości, turlała się jakby w puchu i to było b. przyjemne. Potem się obudziła, cała obolała, w gipsie. Tyle zapamiętała. Nie miała pojęcia, że wyciągnęli ją z podłogi, spod deski rozdzielczej, nie pamiętała akcji ratunkowej.
    A jeśli ofiary wypadku nie przeżyją? Licho wie jak jest z ich świadomością, ale wiemy, że nagła śmierć jest z jakiegoś powodu niedobra i modlimy się, żeby Bóg nas od niej wybawił. Dlaczego? Możemy tylko zgadywać. Może chodzi o zagubienie, nieprzygotowanie do przejścia na tamtą stronę, dezorientację?
  • Mania napisal(a):
    Nie pokazali, że się wywraca.
    Nualesz pocusz dorabieć takosz dorupke kedysz to ot poczomtku deliżęs eskatologiczny? Kturen sie niezaczymywa i takosz niewywreca.

    Żydy Koeny wykazeli sie tę motywę znajomościo zes szfecko klasyko filmozowo kturo sparafrazeli. Zreszto nie one jedne, co podawam tukej wemżykiem jako ciekawostkie zawodowe.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Furman_śmierci
  • Gnębą napisal(a):
    Preponywam obejrzyć powturno i zes uważno uwago.

    Oglądnę na pewno. Bo prawdą jest, żem już przy końcu przysypiał, nie z winy reżyserów, tylko z przyczyn tak zwanych obiektywnych.

    A zaś w związku z tem, co pisze Mania – o wywrotce dyliżansu, co ją mogli przeoczyć główni zainteresowani – to mię się taki horrorus przypomniał, o wdzięcznem tytule: „Gabinet grozy doktora Zgrozy”. To był vogle pierwszy horrorus, któren mi pan ociec pozwolili oglądnąć w telewizorni. Film był już wtenczas mocno posunięty w latach, ale i tak ja, niewinnem dziecięciem będąc, oglądałem go skulony pod kordłą, jeno z oczyma wystawionymi na wierzch jak peryskopy.

    No i w rzeczonem filmie podróżowali, tyle że w przedziale pociągowym, facetowie w liczbie pięciu. Do których przysiadł się szósty, tytułowy doktor Zgroza. I pan doktór jął wróżyć z kart przyszłość każdemu, tak dla zabicia (hehe) czasu.
    Ogólnie widoki na przyszłość tej piątki były marne. Jednego czekało rande wu z wilkołakami, drugiego wampirsonowie, kolejnych: ucięta acz żywa dłoń dusząca, wudu i chyba jeszcze drapieżna roślina. Pasażerowie wysłuchali wróżbity (tak prawie cały film zleciał), pośmiali się, po czym wysiedli na stacji docelowej. A tam…

    TU SPOILER NASTĄPI, kto nie chce wiedzieć, niechaj zamyka oczęta!


    … No więc wysiadają na tej stacji, a tam pusto, żywego ducha, żadnych rodzin witających, nikogo. A tu spada im z nieba gazeta z niusem, że ich pociąg wcześniej uległ katastrofie. Wtedy zjawia się na peronie pan doktór Zgroza, który pokazuje im swe prawdziwe oblicze – trupią czachę.
    Rozumiecie, to Śmierć z nimi podróżowała. Która to Śmierć zabawiała ich (zapewne z wrodzonej dobroci swojej) historyjkami o przyszłości, co jej nie będzie, by łatwiej im było przejść na drugą stronę.
  • Turoń napisal(a):
    No i w rzeczonem filmie podróżowali, tyle że w przedziale pociągowym
    Takosz preponywam obejrzyć krutkie polskie klasykie wedug Grabęszczaka

    https://www.dailymotion.com/video/x6916os

  • Gnębą napisal(a):
    Turoń napisal(a):
    No i w rzeczonem filmie podróżowali, tyle że w przedziale pociągowym
    Takosz preponywam obejrzyć krutkie polskie klasykie wedug Grabęszczaka

    https://www.dailymotion.com/video/x6916os

    +1

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • AnnaE napisal(a):
    Gnębą napisal(a):
    Turoń napisal(a):
    No i w rzeczonem filmie podróżowali, tyle że w przedziale pociągowym
    Takosz preponywam obejrzyć krutkie polskie klasykie wedug Grabęszczaka

    https://www.dailymotion.com/video/x6916os

    +1

    +1 również z powodu dodatkowego rarytasu, jakim jest Jacek Woszczerowicz
  • edytowano July 2019
    Gimbaza z podkarpackiej wsi. Internet w szoku.
  • Nieźle. Ba! Wspaniale!
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.