"Tomkami" się zaczytywałem w średnio-wczesnej podstawówce, i bardzo lubiłem. W tej serii, którą czytałem, świetne były też ilustracje, aczkolwiek nie wiem, czy we wszystkich wydaniach były takie same.
W_Nieszczególny napisal(a): W "Tomkach" irytowały mnie przypisy bo były ciekawe i przez to rozbijały mi tok fabuły.
+1 :-)
romeck napisal(a): Notka. Alfred Szklarski zmarł w 1992 r., ostatnią książkę cyklu wydano w 1994, pośmiertnie dokończył ją przyjaciel pisarza ks. Adam Zelga. Został jeszcze szkic następnej...
Ponoć jeszcze Szklarski snuł plany powieści o przygodach Tomka i przyjaciół w Legionach.
Jeśli oduczymy człowieka umiejętności zaspokajania podstawowych potrzeb, zrobimy mu straszną krzywdę. Nie wierzę, by mieszkańcy Czadu dopiero od misjonarzy dowiedzieli się, że woda może być głęboko pod ziemią.
Wiedzą, że woda jest głęboko pod ziemią, ale wywiercenie jednej studni głębinowej dla wioski (250 osób) to koszt ok. 11 tysięcy złotych. Nie mają takich pieniędzy.
"Cały czas dostajemy wiele listów od misjonarzy z Afryki z prośbą o budowę studni w miejscach, gdzie lokalna społeczność nie ma dostępu do bezpiecznego źródła wody. W Czadzie, pośród ludności z plemienia Marba, pracuje ks. Marian Wenta, sercanin. W dziele budowania studni pomagamy również innym polskim misjonarzom, księżom diecezjalnym: ks. Piotrowi Skrabie, ks. Jakubowi Szałkowi, ks. Edwardowi Ryfie oraz ks. Stanisławowi Worwie.
Poświęcenie każdej kolejnej studni oznacza w wiosce wielkie święto. Trudno się dziwić, skoro w tym pustynnym kraju średnia temperatura to około 40 stopni Celsjusza, a po wodę trzeba iść czasem nawet kilka kilometrów. Mieszkańcy są zmuszeni do czerpania wody ze zbiorników, z których korzystają też zwierzęta - dzikie i hodowlane, zostawiając tam swoje odchody. Z powodu picia brunatnej, zanieczyszczonej wody wielu ludzi choruje, a nawet umiera. W takich warunkach każda kropla wody jest na wagę złota".
Raczej jak nie mają chleba ale mają ziarno (bo jest woda w tych studniach, prawda?), to niech nauczą się je zemleć i upiec chleb a nie czekają na obsługę misjonarzy, misjonarze w tych czasach to towar deficytowy.
Mam wrażenie, że ktoś mnie próbuje robić w bambuko i nie podaje najistotniejszego elementu historii.
To są studnie głębinowe, potrzeba wywiercić, zainstalować pompę, nauczyć obsługi. Czasem pompa musi być spalinowa bo głębokość znaczna. Nawiasem czytałem kiedyś o polskich silnikach diesla Andoria które przy takich pompach pracowały bez przerwy przez 20-30 lat.
Wszystko rozumiem. Ale woda to dla człowieka jest rzecz najważniejsza, zwłaszcza w tamtym klimacie. Komuś strasznie zależało, by bracia Maurzynkowie nie mogli się dobrać do chłodnej, zdrowej i czystej wody, która płynie sto metrów pod ich stopami. A skoro mu zależało, to zależy nadal.
Przemko napisal(a): To są studnie głębinowe, potrzeba wywiercić, zainstalować pompę, nauczyć obsługi. Czasem pompa musi być spalinowa bo głębokość znaczna. Nawiasem czytałem kiedyś o polskich silnikach diesla Andoria które przy takich pompach pracowały bez przerwy przez 20-30 lat.
Huh, z Wiki:
W 1942 roku spod Kolonii do Andrychowa przeniesiono zakłady Aero-Stahl Werke, produkujące aparaturę wtryskową do samolotów myśliwskich Messerschmitt. Zakład został z powrotem przeniesiony w okolice Kolonii w 1944 roku. W 1945 roku w Andrychowie powołano Państwowe Zakłady Metalurgiczne, które tworzyli między innymi dawni pracownicy Aero-Stahl. Początkowo zakłady te produkowały maszyny rolnicze (wlewniki, łuszczarki), elewatory, maźnice wagonowe itp.
Jeśli chcemy podnieść ludziom poziom życia to woda jest kluczowa, ta woda tam jest ale za mało, za brudna, i coraz jej mniej z powodu zmian klimatycznych, geologicznych, przemysłowych. Gdyby nie misjonarze pewnie przenieśli by się gdzieś indziej za wodą, teraz nie muszą. Pytanie czy to dobrze że uzależniamy jakąś społeczność od nas poprzez te studnie - komu one są tak naprawdę potrzebne, Afrykańczykom czy białym misjonarzom. Idea jest taka, że dzięki wodzie i podniesieniu poziomu życia będzie można wykształcić dzieciaki i z nich wyrosną technicy i inżynierowie - nie znam się na Afryce, ze strzępków informacji jakie mam to tak nie działa za bardzo, a przynajmniej nie w każdej części Afryki.
To dobrze, jak jest woda, to niech ją piją ludzie, zwierzęta i rośliny. Ale jej pozyskiwanie nie może być zależne od obecności misjonarzy, bo misjonarz raz jest a raz go nie ma a pić trzeba codziennie.
Ja podejrzewam, że zasługa misjonarzy polega na czym innym - że są biali i że są. Bo jak w wiosce są biali, to nie bardzo uchodzi ją najechać, zrabować co się da a studnię zasypać. Znaczy można ale może się w świecie zrobić niepotrzebny rwetes a obok przecież jest inna identyczna wioska tyle że bez białych.
los napisal(a): Raczej jak nie mają chleba ale mają ziarno (bo jest woda w tych studniach, prawda?), to niech nauczą się je zemleć i upiec chleb a nie czekają na obsługę misjonarzy, misjonarze w tych czasach to towar deficytowy.
Mam wrażenie, że ktoś mnie próbuje robić w bambuko i nie podaje najistotniejszego elementu historii.
Wyżej jest wyjaśnione, choć to oczywiście tylko domysły. Zbyt wielu Maurzynów w życiu poznałem, by wierzyć w kolonialną bajkę o ich niższości intelektualnej - ze niby sam taki łyżką do gęby nie trafi i studni nie wywierci i misjonarze muszą ich w tym zastępować.
Na swoim przykładzie sprzed lat wiem to bardzo dobrze - bieda nigdy nie wynika z tego, że biedni są w jakiś sposób gorsi od bogatych. Zawsze i to bez jednego wyjątku bieda wynika z tego, że komuś bardzo zależy, by biedni byli biedni, i wiele w tym celu robi.
To by się zgadzało. Te studnie wiercą firmy lokalne (przynamniej tak wynika z poniższej fotki zaczerpniętej od Sercanów). Rzecz się pewnie rozbija o kapitał.
Ktoś z Polski, nie pamiętam czy misjonarze, czy jakaś organizacja charytatywna poszedł o krok dalej. Problemem były długie kolejki do pompy i dzieci, dzień w dzień, tachające ciężkie baniaki z jednego końca wioski na drugi. Nasi chłopcy wpadli więc na pomysł, żeby wodę rozprowadzić po terenie rurociągami. Udało się to z sukcesem zrealizować i projekt nabrał rozwojowej perspektywy. Do momentu, aż pojawił się miejscowy urzędnik z jasnym przekazem, co można w ramach pomocy charytatywnej, a gdzie miejscowa władza ma monopol. Jeśli chodzi o instalację, to udało się ją zachować, ale o dalszej rozbudowie nie było już mowy.
Nie, to były historie ze studniami, bodaj w Afryce subsacharyjskiej (mogę się mylić, bo czytałem dawno), a zakonnikami byli bodaj Oblaci, ale też mgła niepamięci to skrywa. Lokalni watażkowie utrzymywali lokalną ludność w posłuszeństwie poprzez reglamentowanie dostępu do wody. Misjonarze prosili o pomoc jednostki spadochronowe (belgijskie lub francuskie, bo też nie pamiętam) ale zostali zlekceważeni.
To watażkowie czy urzędnicy? Bo w Zambii byli urzędnicy - i rury rozprowadzane po terenie z własnego ujęcia szkoły. Taką akcję obrony monopolu to sobie wyobrażam i w naszym pięknym kraju.
los napisal(a): bieda nigdy nie wynika z tego, że biedni są w jakiś sposób gorsi od bogatych. Zawsze i to bez jednego wyjątku bieda wynika z tego, że komuś bardzo zależy, by biedni byli biedni, i wiele w tym celu robi.
Gorsi to na pewno nie, ale jednak bieda czasem wynika z pewnego stanu umysłu. Kiedyś dano mieszkańcom brazylijskiej faweli domy - oni je sprzedali i wrócili do faweli.
Misjonarz opowiadał, jak ciężko było nauczyć mieszkańców pewnej wioski w Afryce do uprawiania ogrodu - w końcu się udało po wielkich wysiłkach i zamiast żebrać, zaczęli się żywić ze swojej pracy.
Ja też widzę po sobie, że bieda to mentalność w dużej mierze - mam nawyki biedaka niestety (bo się w biednej rodzinie wychowałem).
los napisal(a): To dobrze, jak jest woda, to niech ją piją ludzie, zwierzęta i rośliny. Ale jej pozyskiwanie nie może być zależne od obecności misjonarzy, bo misjonarz raz jest a raz go nie ma a pić trzeba codziennie.
Ja podejrzewam, że zasługa misjonarzy polega na czym innym - że są biali i że są. Bo jak w wiosce są biali, to nie bardzo uchodzi ją najechać, zrabować co się da a studnię zasypać. Znaczy można ale może się w świecie zrobić niepotrzebny rwetes a obok przecież jest inna identyczna wioska tyle że bez białych.
Chcesz pomóc człowiekowi? Zabij jego wroga.
Nie mamy w tej chwili Jana Trzeciego Sobieskiego. A im misjonarze niech ciut ulżą chociaż w niedoli.
"Daj wędkę, nie rybę" to nie do misjonarzy, a do polityków.
--- W mojej parafii trwają Misje. Uczestniczę (osiem dni). Misjonarze Świętej Rodziny. Z parafii na Kubie. I analogiczna sytuacja. Można powiedzieć, że też "kopią studnie od lat". Ale że mają tworzyć państwo podziemne (opozycyjne)? Szmuglować broń? Oni chcą (ich powołanie), aby w ateistycznym antykościelnym państwie Kubańczycy umierali z Chrystusem w sercu (byli zbawieni).
To rzecz wielkich Tego Świata (Tenświat). Jan Paweł II był na Kubie też w zasadzie "wykopać studnię". A mógł zabić wroga (Fidela Castro). (Oczywiście nie bezpośrednio i natychmiast. Może i o tym rozmawiał z POTUSem Reaganem?)
A może Pierwszy Świat tylko przykrywa "ekologią" odchodzenie od ropy (i węgla)? Może to zabicie wroga? (I przy okazji Nowe Rozdanie / Big Reset). I misjonarze wrócą do Polski kopać studnie...
los napisal(a): bieda nigdy nie wynika z tego, że biedni są w jakiś sposób gorsi od bogatych. Zawsze i to bez jednego wyjątku bieda wynika z tego, że komuś bardzo zależy, by biedni byli biedni, i wiele w tym celu robi.
Gorsi to na pewno nie, ale jednak bieda czasem wynika z pewnego stanu umysłu. Kiedyś dano mieszkańcom brazylijskiej faweli domy - oni je sprzedali i wrócili do faweli.
Misjonarz opowiadał, jak ciężko było nauczyć mieszkańców pewnej wioski w Afryce do uprawiania ogrodu - w końcu się udało po wielkich wysiłkach i zamiast żebrać, zaczęli się żywić ze swojej pracy.
Ja też widzę po sobie, że bieda to mentalność w dużej mierze - mam nawyki biedaka niestety (bo się w biednej rodzinie wychowałem).
los napisal(a): bieda nigdy nie wynika z tego, że biedni są w jakiś sposób gorsi od bogatych. Zawsze i to bez jednego wyjątku bieda wynika z tego, że komuś bardzo zależy, by biedni byli biedni, i wiele w tym celu robi.
Gorsi to na pewno nie, ale jednak bieda czasem wynika z pewnego stanu umysłu. Kiedyś dano mieszkańcom brazylijskiej faweli domy - oni je sprzedali i wrócili do faweli.
Misjonarz opowiadał, jak ciężko było nauczyć mieszkańców pewnej wioski w Afryce do uprawiania ogrodu - w końcu się udało po wielkich wysiłkach i zamiast żebrać, zaczęli się żywić ze swojej pracy.
Ja też widzę po sobie, że bieda to mentalność w dużej mierze - mam nawyki biedaka niestety (bo się w biednej rodzinie wychowałem).
Co kolega rozumie przez nawyki biedaka? Zastanawiam się czy ja sam takowe mam. Może nigdy tego nie poczytywałem za wady.
Komentarz
"Tomkami" się zaczytywałem w średnio-wczesnej podstawówce, i bardzo lubiłem. W tej serii, którą czytałem, świetne były też ilustracje, aczkolwiek nie wiem, czy we wszystkich wydaniach były takie same.
"Cały czas dostajemy wiele listów od misjonarzy z Afryki z prośbą o budowę studni w miejscach, gdzie lokalna społeczność nie ma dostępu do bezpiecznego źródła wody. W Czadzie, pośród ludności z plemienia Marba, pracuje ks. Marian Wenta, sercanin. W dziele budowania studni pomagamy również innym polskim misjonarzom, księżom diecezjalnym: ks. Piotrowi Skrabie, ks. Jakubowi Szałkowi, ks. Edwardowi Ryfie oraz ks. Stanisławowi Worwie.
Poświęcenie każdej kolejnej studni oznacza w wiosce wielkie święto. Trudno się dziwić, skoro w tym pustynnym kraju średnia temperatura to około 40 stopni Celsjusza, a po wodę trzeba iść czasem nawet kilka kilometrów. Mieszkańcy są zmuszeni do czerpania wody ze zbiorników, z których korzystają też zwierzęta - dzikie i hodowlane, zostawiając tam swoje odchody. Z powodu picia brunatnej, zanieczyszczonej wody wielu ludzi choruje, a nawet umiera. W takich warunkach każda kropla wody jest na wagę złota".
Mam wrażenie, że ktoś mnie próbuje robić w bambuko i nie podaje najistotniejszego elementu historii.
W 1942 roku spod Kolonii do Andrychowa przeniesiono zakłady Aero-Stahl Werke, produkujące aparaturę wtryskową do samolotów myśliwskich Messerschmitt. Zakład został z powrotem przeniesiony w okolice Kolonii w 1944 roku. W 1945 roku w Andrychowie powołano Państwowe Zakłady Metalurgiczne, które tworzyli między innymi dawni pracownicy Aero-Stahl. Początkowo zakłady te produkowały maszyny rolnicze (wlewniki, łuszczarki), elewatory, maźnice wagonowe itp.
Idea jest taka, że dzięki wodzie i podniesieniu poziomu życia będzie można wykształcić dzieciaki i z nich wyrosną technicy i inżynierowie - nie znam się na Afryce, ze strzępków informacji jakie mam to tak nie działa za bardzo, a przynajmniej nie w każdej części Afryki.
Ja podejrzewam, że zasługa misjonarzy polega na czym innym - że są biali i że są. Bo jak w wiosce są biali, to nie bardzo uchodzi ją najechać, zrabować co się da a studnię zasypać. Znaczy można ale może się w świecie zrobić niepotrzebny rwetes a obok przecież jest inna identyczna wioska tyle że bez białych.
Chcesz pomóc człowiekowi? Zabij jego wroga.
A to w ogóle nawracanie jest jeszcze dozwolone?
Na swoim przykładzie sprzed lat wiem to bardzo dobrze - bieda nigdy nie wynika z tego, że biedni są w jakiś sposób gorsi od bogatych. Zawsze i to bez jednego wyjątku bieda wynika z tego, że komuś bardzo zależy, by biedni byli biedni, i wiele w tym celu robi.
Lokalni watażkowie utrzymywali lokalną ludność w posłuszeństwie poprzez reglamentowanie dostępu do wody. Misjonarze prosili o pomoc jednostki spadochronowe (belgijskie lub francuskie, bo też nie pamiętam) ale zostali zlekceważeni.
Kiedyś dano mieszkańcom brazylijskiej faweli domy - oni je sprzedali i wrócili do faweli.
Misjonarz opowiadał, jak ciężko było nauczyć mieszkańców pewnej wioski w Afryce do uprawiania ogrodu - w końcu się udało po wielkich wysiłkach i zamiast żebrać, zaczęli się żywić ze swojej pracy.
Ja też widzę po sobie, że bieda to mentalność w dużej mierze - mam nawyki biedaka niestety (bo się w biednej rodzinie wychowałem).
"Daj wędkę, nie rybę" to nie do misjonarzy, a do polityków.
---
W mojej parafii trwają Misje. Uczestniczę (osiem dni). Misjonarze Świętej Rodziny. Z parafii na Kubie.
I analogiczna sytuacja. Można powiedzieć, że też "kopią studnie od lat". Ale że mają tworzyć państwo podziemne (opozycyjne)? Szmuglować broń? Oni chcą (ich powołanie), aby w ateistycznym antykościelnym państwie Kubańczycy umierali z Chrystusem w sercu (byli zbawieni).
To rzecz wielkich Tego Świata (Tenświat).
Jan Paweł II był na Kubie też w zasadzie "wykopać studnię". A mógł zabić wroga (Fidela Castro). (Oczywiście nie bezpośrednio i natychmiast. Może i o tym rozmawiał z POTUSem Reaganem?)
Zastanawiam się czy ja sam takowe mam. Może nigdy tego nie poczytywałem za wady.
Saracenów