do szpitali zgłaszają się obcokrajowcy pracujący na czarno, z fałszywymi dokumentami, bez ubezpieczenia - muszą być przyjęci, a potem szpitale bankrutują
oprócz tego kwitnie turystyka lecznicza do Polski szkoda, że to kosztem życia i zdrowia Polaków
gdy dziś przechodząc zauważyłam na ulicy muzułmanki w chustach, uświadomiłam sobie, że to już koniec Polski takiej, jaka była, że właśnie zaczynają się problemy jeszcze większe niż na Zachodzie, bo tam są potężne rezerwy finansowe i sprawnie działające mechanizmy państwowe, których w Polsce brak PiS - dziękuję!
Ciekawa dyskusja wybuchła na twiterze Joachima Brudzińskiego.
twitter.com@jbrudzinski
Pan myli (mam nadzieję, że nieświadomie) zupełnie inne dokumenty i deklaracje.Ten akceptowany (nie podpisany) w maju w Marrakeszu to kontynuacja procesu rabackiego. Ten negocjowany w ONZ i mający być podpisany w grudniu (również w Marrakeszu) to Global Compact for Migration. Cytuj Tweeta Mikolaj Wojcik @MikolajWojcik W odpowiedzi do @Okamg_nie_nie i @jbrudzinski "We wtorek szef MSWiA Joachim Brudziński zapowiedział, że będzie rekomendował premierowi odstąpienie Polski od porozumienia CGM."
Bokotemtat: Brudziński wychodzi konsekwentnie z cienia. To może znaczyć że zmiana Premiera jest szykowana i to od dłuższego czasu. Jest w kluczowym resorcie.
Rafał napisal(a): Bokotemtat: Brudziński wychodzi konsekwentnie z cienia. To może znaczyć że zmiana Premiera jest szykowana i to od dłuższego czasu. Jest w kluczowym resorcie.
Bardzo ciekawa dyskusja o naszym rynku pracy 22.02.2018 Według Arkadiusza Pączki problem zasobów ludzkich wysuwa się na pierwsze miejsce. - W każdej branży brakuje pracowników. Jeśli chodzi o destynacje, to mówimy o krajach dalekiej Azji – Bangladesz, Indie, Nepal, widzimy w Polsce pracowników z tych krajów. Są pewne ograniczenia, a wystarczy rozporządzenie ministra pracy, które zwiększy możliwość pozyskania ludzi z tamtych obszarów ludzi do firm. To nie tylko problem branży transportowej, inne sektory będą też cierpieć na deficyt pracowników – powiedział gość Polskiego Radia 24.
Zdaniem Piotra Soroczyńskiego w Polsce istnieją jeszcze duże niewykorzystane zasoby ludzkie. – Brak pracowników wynika z tego, że szybko się rozwijamy, a także z powodu emigracji z Polski. Musimy też pamiętać, że mimo niskiego bezrobocia, mamy dużą rzeszę ludzi biernych zawodowo – to jest kilkanaście milionów ludzi. Między 5 a 6 milionów ludzi można w ciągu następnych kilku lat aktywizować – wskazywał ekonomista.
W ocenie Kazimierza Krupy brak pracowników wymusza wzrost pensji. – W odpowiedzi na wzrastające wynagrodzenia musi rosnąć produktywność pracownika, ale i zmusza to pracodawców do unowocześniania parku maszynowego. Za wschodnią granicą mamy niewyczerpany rezerwuar pracowników. Inne kierunki będą uzupełnieniem. U nas stopień aktywizacji zawodowej jest wyjątkowo niski, co wymusza na państwie skłanianie ludzi do powrotu na rynek pracy, np. przez budowanie żłobków – mówił komentator.
Prawda i przejaskrawienia widoczne w samym tekście. Jakie kilkanaście milionów biernych zawodowo? Dzieci? Emeryci po 70-ce? Nawet te 5-6 to jest jakaś liczba wyssana z palca. Jeden rocznik emerycki to jakieś 500 tysięcy więc opóźnienie przejścia na emeryturę nawet o 5 lat to góra 2,5 miliona. Matki na urlopach macierzyńskich? Dzieci rodzi się 400 tysięcy rocznie. Nawet jakby wszystkie poszły na 3 lata to jest to 1,2 miliona.W Polsce stopień aktywizacji zawodowej nie jest wyjątkowo niski. Jak nie ma dzieci to pozornie gdzieś może się wydawać wysoki bo podstawa mała. A wracając do rzekomej szkodliwości imigracji i Mecha to sprawa jest bardziej złożona. To zresztą jest w powyższym tekście. Owszem brak pracowników wymusza wzrost płac, a imigracja presje zmniejsza i one rosną mniej niż gdyby jej nie było. To jednak nie znaczy że konkurencyjność gospodarki i dobrobyt rośnie prosto ze wzrostem płac. Musi być co najmniej proporcjonalny wzrost produktywności pracy bo jak nie to zwyczajnie ten wzrost inflacja zżera. Tak więc należy rozsądnie podchodzić do tej imigracji i płac.
Rafał napisal(a): Prawda i przejaskrawienia widoczne w samym tekście. Jakie kilkanaście milionów biernych zawodowo? Dzieci? Emeryci po 70-ce? Nawet te 5-6 to jest jakaś liczba wyssana z palca. Jeden rocznik emerycki to jakieś 500 tysięcy więc opóźnienie przejścia na emeryturę nawet o 5 lat to góra 2,5 miliona. Matki na urlopach macierzyńskich? Dzieci rodzi się 400 tysięcy rocznie. Nawet jakby wszystkie poszły na 3 lata to jest to 1,2 miliona.W Polsce stopień aktywizacji zawodowej nie jest wyjątkowo niski. Jak nie ma dzieci to pozornie gdzieś może się wydawać wysoki bo podstawa mała. A wracając do rzekomej szkodliwości imigracji i Mecha to sprawa jest bardziej złożona. To zresztą jest w powyższym tekście. Owszem brak pracowników wymusza wzrost płac, a imigracja presje zmniejsza i one rosną mniej niż gdyby jej nie było. To jednak nie znaczy że konkurencyjność gospodarki i dobrobyt rośnie prosto ze wzrostem płac. Musi być co najmniej proporcjonalny wzrost produktywności pracy bo jak nie to zwyczajnie ten wzrost inflacja zżera. Tak więc należy rozsądnie podchodzić do tej imigracji i płac.
Jakie kilkanaście milionów biernych zawodowo? Dzieci? Emeryci po 70-ce?
"Liczba osób biernych zawodowo to po prostu wszystkie osoby w wieku 15 lat i więcej, które według powyższych kryteriów nie były ani pracujące, ani bezrobotne."
"Liczba osób biernych zawodowo w II kwartale 2018 roku została oszacowana na 13 246 tys."
"Słabą stroną tych mierników jest także deklaratywność pewnych postaw, które pozwalają wybrane osoby zakwalifikować do wybranej kategorii. Przykładem jest tu gotowość do podjęcia pracy i aktywne poszukiwanie pracy – ankietowani po prostu stwierdzają taki fakt, choć faktycznie trudno stwierdzić, jak było w rzeczywistości.
Powyższe wady będą jednak występowały w przypadku większości analiz bardziej złożonych zjawisk społecznych."
Gdyby to zależało ode mnie to bym już nikogo nie wpuszczał. Ale nie chodzi mi specjalnie o jakieś zagrożenia, tylko brak rąk do pracy wymusi na nas tworzenie w końcu efektywnych firm. Wydajność pracy w Polsce jest słabiutka, technologicznie też nie brylujemy, dużo problemów wynika również ze słabego zarządzania. Ale nie winię tu nikogo, po prostu wychodzenie z zapaści komunistycznej tyle trwać musi. Problem rąk do pracy może ostatecznie ten proces zakończyć.
Gawel napisal(a): "Ale nie winię tu nikogo, po prostu wychodzenie z zapaści komunistycznej tyle trwać musi. "
A skąd ta pewność że "tyle trwać musi"
Ot chociażby umiejętność zarządcze, czy nawet klasyczne myślenie biznesowe. To idzie pokoleniami, w 50 lat udało się zabić kompletnie. Żeby to odtworzyć trzeba dużo czasu. Generalnie pewnych procesów uświadamiania i dokształcania społeczeństwa nie da się przeskoczyć. A jeżeli konkurujemy z firmami, które były na etapie naszej obecnej świadomości w latach '50-'60 to naprawdę mamy bardzo ciężko. I nie przesadzam, my uczymy elementarnych spraw biznesowych i zarządczych, które w Stanach były znane i powszechnie stosowane już wtedy. Ale tego etapu nie da się ominąć. Nam np. w Polsce brakuje tej niskiej kadry kierowniczej/menadżerskiej, nie bez przyczyny, ją bardzo trudno jest zbudować, a jest bardzo potrzebna.
"Ot chociażby umiejętność zarządcze, czy nawet klasyczne myślenie biznesowe. To idzie pokoleniami, w 50 lat udało się zabić kompletnie. Żeby to odtworzyć trzeba dużo czasu. Generalnie pewnych procesów uświadamiania i dokształcania społeczeństwa nie da się przeskoczyć. A jeżeli konkurujemy z firmami, które były na etapie naszej obecnej świadomości w latach '50-'60 to naprawdę mamy bardzo ciężko. I nie przesadzam, my uczymy elementarnych spraw biznesowych i zarządczych, które w Stanach były znane i powszechnie stosowane już wtedy. Ale tego etapu nie da się ominąć. Nam np. w Polsce brakuje tej niskiej kadry kierowniczej/menadżerskiej, nie bez przyczyny, ją bardzo trudno jest zbudować, a jest bardzo potrzebna."
Trudno się z tym nie zgodzić. Z drugiej strony powrót naszych rodaków z zachodu ( w tym niskiej kadry kierowniczej/menadżerskiej,) mogłby ten proces trochę przyspieszyć.
"Gdyby to zależało ode mnie to bym już nikogo nie wpuszczał. Ale nie chodzi mi specjalnie o jakieś zagrożenia, tylko brak rąk do pracy wymusi na nas tworzenie w końcu efektywnych firm. Wydajność pracy w Polsce jest słabiutka, technologicznie też nie brylujemy, dużo problemów wynika również ze słabego zarządzania. Ale nie winię tu nikogo, po prostu wychodzenie z zapaści komunistycznej tyle trwać musi. Problem rąk do pracy może ostatecznie ten proces zakończyć."
Niekoniecznie ,właściwie wręcz przeciwnie.
"brak rąk do pracy wymusi na nas tworzenie w końcu efektywnych firm. " to by miało sens gdybyśmy nie sprowadzali masowo imigrantów do pracy.
Skoro
"Stale malejące bezrobocie i rosnące oczekiwania pracowników z Ukrainy czy Białorusi" (czytaj brak wzrostu wynagrodzeń *)
"spowodowały, że polscy przedsiębiorcy w poszukiwaniu kadry muszą patrzeć dużo dalej. "
To "gołym okiem widać że "podmioty prywatne nie są zainteresowane wzrostem inwestycji, "a jedyną ich motywacja jest tania siła robocza z in Indii czy Bangladeszu. I jak to ma wymusić na nas " tworzenie w końcu efektywnych firm". ?
. .
Zresztą Karoń mówi to samo.
"Były wiceminister PiS: "W Polsce obecnie hamuje się wzrost wynagrodzeń"
Nie analizujemy inwestycji publicznych pod względem trafności. Nie dbamy też o to, aby było zainteresowanie podmiotów prywatnych do przeprowadzania inwestycji, mimo że mamy wysoki wskaźnik wykorzystania środków trwałych. Inwestycje publiczne powinny być analizowane pod kątem tego, jak i o ile przyspieszają inwestycje prywatne - stwierdził Mech.
Jego zdaniem, sami hamujemy wzrost inwestycji hamując wzrost wynagrodzeń. - Generalnie staramy się zmniejszyć wynagrodzenia i starać się właśnie, żeby pracodawcy mogli pracować na starych urządzeniach, co nie daje wzrostu wynagrodzeń. Hamowanie tych wynagrodzeń ma taki efekt, że podmioty prywatne nie są zainteresowane wzrostem inwestycji, ponieważ nie mają tej motywacji - podkreślił.
Jego zdaniem, należałoby apelować o to, żeby zakładać znacznie wyższy poziom inwestycji i szybszą drogę doganiania krajów, gdzie mają wyższą wydajność pracy. Należy też zakończyć proces hamowania wzrostu wynagrodzeń. Gdy bowiem wynagrodzenia będą szybciej wzrastały, będą przymuszały podmioty prywatne do większych nakładów inwestycyjnych w środki trwałe, czy doszkalanie pracowników.
"Ale nie chodzi mi specjalnie o jakieś zagrożenia, " nie bagatelizował bym tego problemu zatrudniamy ludzi z innych kultur a nie tanią siłę roboczą I trzeba później coś z tymi ludźmi zrobić
No niby rząd ma tam jakieś plany A co z tego wyjdzie?
Nowe priorytety rządowej polityki migracyjnej
Powstanie system rozwiązań, które ułatwią integrację cudzoziemców, w tym osób polskiego pochodzenia W tym kontekście kluczowe jest m.in. nauczanie języka polskiego oraz stworzenie systemu punktów wsparcia dla cudzoziemców w tak zwanym systemie one stop shop (kompleksowa obsługa w jednym punkcie, bez odsyłania „od okienka do okienka”). Punkty te będą oferować kompleksową pomoc w różnych kwestiach między innymi pomoc w znalezieniu mieszkania, informacji o możliwości kształcenia dla dzieci, zapoznanie z procedurami i prawem polskim, uzyskiwanie niezbędnych pozwoleń.
JORGE napisal(a): Gdyby to zależało ode mnie to bym już nikogo nie wpuszczał. Ale nie chodzi mi specjalnie o jakieś zagrożenia, tylko brak rąk do pracy wymusi na nas tworzenie w końcu efektywnych firm. Wydajność pracy w Polsce jest słabiutka, technologicznie też nie brylujemy, dużo problemów wynika również ze słabego zarządzania. Ale nie winię tu nikogo, po prostu wychodzenie z zapaści komunistycznej tyle trwać musi. Problem rąk do pracy może ostatecznie ten proces zakończyć.
Ale przecież wynagrodzenia rosną i ludzi brakuje pomimo Ukraińców. I firmy, w tym ta która ja zarządzam, poszukują odpowiadających na to wyzwanie ścieżek rozwoju. W tym poszukują oczywiście automatyzacji i mechanizacji procesów aby zmniejszyć zatrudnienie lub zwiększyć wydajność bez jego wzrostu. To się dzieje. To dotyczy nie tylko produkcji ale też biura. Naturalny proces i Polska przejdzie go, jestem przekonany, szybciej i lepiej niż to robił Zachód Europy. I Ukraińcy w tym nie przeszkodzą a pomogą.
<<blockquote>Rafał napisal(a): Ale przecież wynagrodzenia rosną i ludzi brakuje pomimo Ukraińców. I firmy, w tym ta która ja zarządzam, poszukują odpowiadających na to wyzwanie ścieżek rozwoju. W tym poszukują oczywiście automatyzacji i mechanizacji procesów aby zmniejszyć zatrudnienie lub zwiększyć wydajność bez jego wzrostu. To się dzieje. To dotyczy nie tylko produkcji ale też biura. Naturalny proces i Polska przejdzie go, jestem przekonany, szybciej i lepiej niż to robił Zachód Europy. I Ukraińcy w tym nie przeszkodzą a pomogą.
No rosną ,ale...
Wzrost płac hamuje m.in. szerokie otwarcie rynku na pracowników spoza UE
Wzrost płac hamuje polityka ich schładzania, której głównym elementem jest szerokie otwarcie rynku na pracowników spoza UE - powiedział Cezary Mech, były wiceminister finansów, komentując piątkowe dane GUS. Ekonomista uważa, że konieczne jest zakończenie polityki schładzania płac np. przez wprowadzenie ograniczeń na rynku pracy dla emigrantów. "Część przedsiębiorców, których nie stać na podwyżki pewnie zniknie z rynku, ale wielu zmotywuje to do inwestycji, a w efekcie wzrostu wydajności pracy całej populacji pracowników" - tłumaczył. Dodał, że efektem będzie poszerzenie bazy podatkowej we przyszłości i wzrostem konsumpcji. "Wynagrodzenie w Polsce rosną, ale wzrost płac jest hamowany przez politykę ich schładzania, której głównym elementem jest szerokie otwarcie rynku dla pracowników spoza UE - powiedział Cezary Mech, były wiceminister finansów. Wynika z nich, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w kwietniu było wyższe o 7,8 proc. rok do roku, natomiast zatrudnienie wzrosło o 3,7 proc. Jego zdaniem taki wzrost płac i zatrudnienia jest niewystarczający w sytuacji prognozowanego załamania demograficznego i utrzymujących się 3-4 krotnie wyższych wynagrodzeń np. w Niemczech.
Według ekonomisty wyhamowanie wzrostu wynagrodzeń w Polsce będzie się pogłębiać w miarę spowalnia europejskiej gospodarki i niepokojów na świecie, ale przede wszystkim zwiększeniem fali tanich pracowników z Ukrainy oraz innych krajów. "Ta sytuacja jest korzystna przede wszystkim dla zagranicznych a zwłaszcza niemieckich koncernów, które poszerzają pakiet poddostawców w Polsce bazując na niskich kosztach pracy i notując korzystne wyniki finansowe" - zaznacza Mech. Dodał, że polscy przedsiębiorcy, zwłaszcza ci wysyłający produkty na eksport, również dziś na tym korzystają, ale w perspektywie długookresowej polska gospodarka straci. Po pierwsze, jak tłumaczył Mech, polityka schładzania płac utrwala wizerunek Polski, jako kraju taniej siły roboczej. Po drugie, jest niebezpieczna, bo prędzej czy później konsumpcja, która jest dziś jednym z głównych motorów wzrostu gospodarczego, wyhamuje. Po trzecie, według byłego wiceministra finansów, fala tanich pracowników z zagranicy nie motywuje pracodawców do inwestycji i rozwoju technologicznego. Więcej https://www.pulshr.pl/wynagrodzenia/cezary-mech-wzrost-plac-hamuje-m-in-szerokie-otwarcie-rynku-na-pracownikow-spoza-ue,54151.html
Max Planck we wspomnieniach pisał, że przeciwnicy fizyki kwantowej na początku jej rozwoju pozostali przeciwnikami fizyki kwantowej do końca ich życia. Postęp wynika tylko i wyłącznie z tego, że ludzie umierają.
Obawiam się, że polscy przedsiębiorcy do końca życia nie będą w stanie rozumieć, że w biznesie może być coś poza okradaniem najbiedniejszych.
Ok Kolego. Pozdrowienia dla Pana Mecha. Co ja zrobię i co już robię? Otóż moja branża, a ściślej klienci, jest pracochłonna. Ja dla niej wytwarzam kluczowy półprodukt. Przewaga Polski w tej branży wynika z wysokiej jakości produktów wytwarzanych ręcznie niemożliwej do osiągnięcia mechanicznie pomimo ponad dwóch dziesiątków lat prób na Zachodzie. Ta przewaga maleje ale, moim zdaniem, będzie występować jeszcze minimum 10 lat. Ta część branży, ta oparta na pracy ręcznej, już się znacząco zmniejszyła i upadnie na Zachodzie. To da, moim zdaniem, wzrost rynku dla naszych produktów i dla wzrostu ich cen. Co jeśli nie i recepty Kolegi i Pana Mecha zostaną przyjęte i płace wzrosną tak szybko że branża w Polsce upadnie szybciej niż na Zachodzie i nie będzie mieć czasu na dostosowania? Ano zlikwidowane zostanie kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy, upadnie kilkadziesiąt do kilkuset prywatnych firm, głownie rodzinnych, w błoto pójdą dotacje unijne z ostatnich 15 lat a przetrwa część branży na Zachodzie bliżej rynku - konsumenta. A moja firma? A moja się uratuje bo już mam dwie fabryki na Ukrainie. W ciągu moich 5 lat w firmie starą fabrykę unowocześniłem, zbudowałem nową i w tym roku ją rozbudowałem. W kolejnym rozważam rozbudowę obu i kolejne modernizacje starej - bliżej granicy Polski. Mam koszty własne o 30 % niższe niż w Polsce więc mogę wschodnią część Polski zalać tańszym produktem i zarżnąć konkurentów na wschodzie kraju. Mogę też wesprzeć, właściwie rozbudowując się i modernizując to robię, moich klientów ukraińskich którzy wypchną z rynku część moich klientów w Polsce. Oni upadną, ale moja firma nie. To kosztowna strategia i trochę kanibalistyczna więc się wstrzymuję i skupiam na rynku ukraińskim i innych eksportowych w tym rosyjskim. Jednak jak mnie Pan Mech z Kolega przycisną to sentymentów nie będzie. Zrobię jak napisałem. Mogę to zrobić bo jestem dużym graczem - liczę się na tym rynku. Jedynym który może mnie zatrzymać jest właściciel. Z Zachodu jest więc myśli stereotypami, strachliwy i zarozumiały jest więc może nie da się przekonać. Wtedy moja firma przegra razem z resztą utopiona przez Mecha i zakute zachodnie łby. Myślenie ma przyszłość. Głupota boli ale po czasie.
Rafał napisal(a): Ok Kolego. Pozdrowienia dla Pana Mecha. Co ja zrobię i co już robię? Otóż moja branża, a ściślej klienci, jest pracochłonna. Ja dla niej wytwarzam kluczowy półprodukt. Przewaga Polski w tej branży wynika z wysokiej jakości produktów wytwarzanych ręcznie niemożliwej do osiągnięcia mechanicznie pomimo ponad dwóch dziesiątków lat prób na Zachodzie. Ta przewaga maleje ale, moim zdaniem, będzie występować jeszcze minimum 10 lat. Ta część branży, ta oparta na pracy ręcznej, już się znacząco zmniejszyła i upadnie na Zachodzie. To da, moim zdaniem, wzrost rynku dla naszych produktów i dla wzrostu ich cen. Co jeśli nie i recepty Kolegi i Pana Mecha zostaną przyjęte i płace wzrosną tak szybko że branża w Polsce upadnie szybciej niż na Zachodzie i nie będzie mieć czasu na dostosowania? Ano zlikwidowane zostanie kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy, upadnie kilkadziesiąt do kilkuset prywatnych firm, głownie rodzinnych, w błoto pójdą dotacje unijne z ostatnich 15 lat a przetrwa część branży na Zachodzie bliżej rynku - konsumenta. A moja firma? A moja się uratuje bo już mam dwie fabryki na Ukrainie. W ciągu moich 5 lat w firmie starą fabrykę unowocześniłem, zbudowałem nową i w tym roku ją rozbudowałem. W kolejnym rozważam rozbudowę obu i kolejne modernizacje starej - bliżej granicy Polski. Mam koszty własne o 30 % niższe niż w Polsce więc mogę wschodnią część Polski zalać tańszym produktem i zarżnąć konkurentów na wschodzie kraju. Mogę też wesprzeć, właściwie rozbudowując się i modernizując to robię, moich klientów ukraińskich którzy wypchną z rynku część moich klientów w Polsce. Oni upadną, ale moja firma nie. To kosztowna strategia i trochę kanibalistyczna więc się wstrzymuję i skupiam na rynku ukraińskim i innych eksportowych w tym rosyjskim. Jednak jak mnie Pan Mech z Kolega przycisną to sentymentów nie będzie. Zrobię jak napisałem. Mogę to zrobić bo jestem dużym graczem - liczę się na tym rynku. Jedynym który może mnie zatrzymać jest właściciel. Z Zachodu jest więc myśli stereotypami, strachliwy i zarozumiały jest więc może nie da się przekonać. Wtedy moja firma przegra razem z resztą utopiona przez Mecha i zakute zachodnie łby. Myślenie ma przyszłość. Głupota boli ale po czasie.
Rafał napisal(a): Ok Kolego. Pozdrowienia dla Pana Mecha. Co ja zrobię i co już robię? Otóż moja branża, a ściślej klienci, jest pracochłonna. Ja dla niej wytwarzam kluczowy półprodukt. Przewaga Polski w tej branży wynika z wysokiej jakości produktów wytwarzanych ręcznie niemożliwej do osiągnięcia mechanicznie pomimo ponad dwóch dziesiątków lat prób na Zachodzie. Ta przewaga maleje ale, moim zdaniem, będzie występować jeszcze minimum 10 lat. Ta część branży, ta oparta na pracy ręcznej, już się znacząco zmniejszyła i upadnie na Zachodzie. To da, moim zdaniem, wzrost rynku dla naszych produktów i dla wzrostu ich cen. Co jeśli nie i recepty Kolegi i Pana Mecha zostaną przyjęte i płace wzrosną tak szybko że branża w Polsce upadnie szybciej niż na Zachodzie i nie będzie mieć czasu na dostosowania? Ano zlikwidowane zostanie kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy, upadnie kilkadziesiąt do kilkuset prywatnych firm, głownie rodzinnych, w błoto pójdą dotacje unijne z ostatnich 15 lat a przetrwa część branży na Zachodzie bliżej rynku - konsumenta. A moja firma? A moja się uratuje bo już mam dwie fabryki na Ukrainie. W ciągu moich 5 lat w firmie starą fabrykę unowocześniłem, zbudowałem nową i w tym roku ją rozbudowałem. W kolejnym rozważam rozbudowę obu i kolejne modernizacje starej - bliżej granicy Polski. Mam koszty własne o 30 % niższe niż w Polsce więc mogę wschodnią część Polski zalać tańszym produktem i zarżnąć konkurentów na wschodzie kraju. Mogę też wesprzeć, właściwie rozbudowując się i modernizując to robię, moich klientów ukraińskich którzy wypchną z rynku część moich klientów w Polsce. Oni upadną, ale moja firma nie. To kosztowna strategia i trochę kanibalistyczna więc się wstrzymuję i skupiam na rynku ukraińskim i innych eksportowych w tym rosyjskim. Jednak jak mnie Pan Mech z Kolega przycisną to sentymentów nie będzie. Zrobię jak napisałem. Mogę to zrobić bo jestem dużym graczem - liczę się na tym rynku. Jedynym który może mnie zatrzymać jest właściciel. Z Zachodu jest więc myśli stereotypami, strachliwy i zarozumiały jest więc może nie da się przekonać. Wtedy moja firma przegra razem z resztą utopiona przez Mecha i zakute zachodnie łby. Myślenie ma przyszłość. Głupota boli ale po czasie.
"Głupota boli ale po czasie." A pycha i rozdmuchane ego do granic możliwości jest bezobjawowe?
JORGE napisal(a): Gdyby to zależało ode mnie to bym już nikogo nie wpuszczał. Ale nie chodzi mi specjalnie o jakieś zagrożenia, tylko brak rąk do pracy wymusi na nas tworzenie w końcu efektywnych firm. Wydajność pracy w Polsce jest słabiutka, technologicznie też nie brylujemy, dużo problemów wynika również ze słabego zarządzania. Ale nie winię tu nikogo, po prostu wychodzenie z zapaści komunistycznej tyle trwać musi. Problem rąk do pracy może ostatecznie ten proces zakończyć.
Japonia otwiera się na emigrantów Ponad 500 tys. zagranicznych pracowników zamierza przyjąć Japonia do 2025 roku w wybranych sektorach gospodarki, aby zrównoważyć w ten sposób skutki starzenia się społeczeństwa i związanego z tym deficytu siły roboczej - poinformowała w środę agencja Kyodo.
Decyzja ta zostanie włączona do nowej wizji polityki gospodarczej premiera Shinzo Abego, która ma zostać przedstawiona w połowie czerwca. Propozycje wiążących się z tym zmian w prawie rząd ma przedstawić w parlamencie na jesieni.
Zagraniczni pracownicy z pięciu sektorów (rolnictwo, budownictwo, hotelarstwo, opieka i przemysł stoczniowy) będą mogli pozostać w Japonii przez pięć lat, jeśli zaliczą test potwierdzający ich kwalifikacje zawodowe oraz znajomość języka japońskiego. Niedozwolone będzie sprowadzanie członków rodzin.
Osoby objęte programem szkoleń zawodowych japońskiego rządu będą zwolnione z testów i będą mogły zostać w kraju przez 10 lat.
Przedsiębiorstwa zatrudniające obcokrajowców będą zobowiązane do przedstawienia planu wsparcia zagranicznych pracowników, m.in. w poszukiwaniu mieszkania i kursu językowego. Mniejsze firmy będą mogły zwrócić się o pomoc w tej sprawie do zatwierdzonej przez rząd organizacji.
Planowane zmiany mają w zamyśle rządu rozwiązać narastający problem braku siły roboczej na japońskim rynku pracy. Dotychczas oferty pracy dla obcokrajowców ograniczały się do wysoko wyspecjalizowanych stanowisk z powodu obaw, że przez napływ imigrantów w kraju wzrośnie przestępczość.
W 2017 roku w Japonii zatrudnionych było rekordowo wiele, bo blisko 1,3 mln obcokrajowców; w 2008 roku było to ok. 480 tys. Blisko jedna trzecia (29 proc.) z nich pochodziła z Chin, 19 proc. z Wietnamu, 12 proc. z Filipin, 9 proc. z Brazylii i 5 proc. z Nepalu.
Dotkliwy - jak pisze Kyodo - brak pracowników odczuwany jest w czasie, gdy powojenne pokolenie wyżu demograficznego przechodzi w Japonii na emeryturę. W przeprowadzonym w marcu badaniu Banku Japonii firmy w tym kraju skarżyły się, że obecna sytuacja pod tym względem jest najgorsza od początku lat 90.
Rozumiem Koleżankę, ale nie mam czasu i motywacji. Tutaj największym wzięciem cieszą się cytaty z autorytetów bez enteru i krótkie dosadne stwierdzenia excathedra. Nie ma sensu wysilać się na rozprawki bo i tak zostaną wyśmiane i skwitowane kolejnym tyleż efektownym, co enigmatycznym ogólnikiem. I tak za dużo piszę i za dokładnie. Max Planck kuźwa. To przechodzi ludzkie pojęcie.
Rafał napisal(a): Ok Kolego. Pozdrowienia dla Pana Mecha. Co ja zrobię i co już robię? Otóż moja branża, a ściślej klienci, jest pracochłonna. Ja dla niej wytwarzam kluczowy półprodukt. Przewaga Polski w tej branży wynika z wysokiej jakości produktów wytwarzanych ręcznie niemożliwej do osiągnięcia mechanicznie pomimo ponad dwóch dziesiątków lat prób na Zachodzie. Ta przewaga maleje ale, moim zdaniem, będzie występować jeszcze minimum 10 lat. Ta część branży, ta oparta na pracy ręcznej, już się znacząco zmniejszyła i upadnie na Zachodzie. To da, moim zdaniem, wzrost rynku dla naszych produktów i dla wzrostu ich cen. Co jeśli nie i recepty Kolegi i Pana Mecha zostaną przyjęte i płace wzrosną tak szybko że branża w Polsce upadnie szybciej niż na Zachodzie i nie będzie mieć czasu na dostosowania? Ano zlikwidowane zostanie kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy, upadnie kilkadziesiąt do kilkuset prywatnych firm, głownie rodzinnych, w błoto pójdą dotacje unijne z ostatnich 15 lat a przetrwa część branży na Zachodzie bliżej rynku - konsumenta. A moja firma? A moja się uratuje bo już mam dwie fabryki na Ukrainie. W ciągu moich 5 lat w firmie starą fabrykę unowocześniłem, zbudowałem nową i w tym roku ją rozbudowałem. W kolejnym rozważam rozbudowę obu i kolejne modernizacje starej - bliżej granicy Polski. Mam koszty własne o 30 % niższe niż w Polsce więc mogę wschodnią część Polski zalać tańszym produktem i zarżnąć konkurentów na wschodzie kraju. Mogę też wesprzeć, właściwie rozbudowując się i modernizując to robię, moich klientów ukraińskich którzy wypchną z rynku część moich klientów w Polsce. Oni upadną, ale moja firma nie. To kosztowna strategia i trochę kanibalistyczna więc się wstrzymuję i skupiam na rynku ukraińskim i innych eksportowych w tym rosyjskim. Jednak jak mnie Pan Mech z Kolega przycisną to sentymentów nie będzie. Zrobię jak napisałem. Mogę to zrobić bo jestem dużym graczem - liczę się na tym rynku. Jedynym który może mnie zatrzymać jest właściciel. Z Zachodu jest więc myśli stereotypami, strachliwy i zarozumiały jest więc może nie da się przekonać. Wtedy moja firma przegra razem z resztą utopiona przez Mecha i zakute zachodnie łby. Myślenie ma przyszłość. Głupota boli ale po czasie.
"Głupota boli ale po czasie." A pycha i rozdmuchane ego do granic możliwości jest bezobjawowe?
Pycha i ego? No zastanowię się. Nic jednak nie poradzę na to że mam w firmie sukcesy. Nic nie poradzę na to że przewidziałem to czego inni nie przewidzieli. Zrobiłem rzeczy oczywiste, których inni nie chcieli uznać za oczywiste (to pewnie ci sami co nie zaakceptują nigdy mechaniki kwantowej) co jest raczej dowodem pokory, a nie pychy. Rozbudowałem fabrykę w Polsce i rozmyłem koszty stałe na większą produkcję. Wobec tego nie tylko nie zmniejszyłem zysków w warunkach spadku cen w wyniku nasycenia rynku i załamania rynku rosyjskiego dla moich klientów (embargo) ale je zwiększyłem. Proste? Jakoś nikt inny na to nie wpadł. Kupiłem konkurenta na dużym lewarze częściowo opartym na jego zyskach czyli de facto na jego zdolności kredytowej, zintegrowałem go z moją fabryką, obniżyłem koszty, poprawiłem jakość i zwiększyłem sprzedaż. Proste? Jakoś poprzedni właściciel, polski przedsiębiorca rodzinny, 15 lat w branży a ja wtedy 3, na to nie wpadł.Ochroniłem fabrykę na Ukrainie przed sprzedażą lub likwidacją na które mieli wielką ochotę zagraniczni właściciele po Donbasie i dewaluacji hrywny o 60%. Namówiłem ich do budowy i rozbudowy drugiej. Zwiększyłem sprzedaż o 100% tam, zdobyłem dominującą pozycję na rynku i rozwinąłem eksport, z Polski też. Jestem największym eksporterem do Rosji w mojej branży i zaspokajam około 30 % jej rosnącego popytu na mój półprodukt. Tak, Rosjanie nie są głupi i nie ma na niego embarga bo sami nie mają warunków do jego produkcji chociaż próbują ale dużo drożej. Moi konkurenci i zachodniacy jakoś tego nie zauważyli. No oczywiście można ocenić że to zdrada handlować z Rosjanami. No tak mam że nie boję się podejmowania decyzji, znaczy opanowuję strach, i biorę za nie odpowiedzialność. Strasznie mi to dobrze robi na ego. Ma Kolega rację ale nie do końca. Jakby Pan Bóg mi tych szans nie dal i nie pomógł opanować strachu i zniechęcenia to niczego bym nie osiągnął. Jednak osiągnąłem nie kradnąc, nie kłamiąc i nikogo nie zdradzając. Oczekiwanie ode mnie abym działał na szkodę moich właścicieli, moich pracowników, mojej branży dlatego ze komuś moje działanie nie pasuje do jego doktrynki ekonomicznej jest śmieszne i nieuprawnione.
"Co jeśli nie i recepty Kolegi i Pana Mecha zostaną przyjęte i płace wzrosną tak szybko że branża w Polsce upadnie szybciej niż na Zachodzie i nie będzie mieć czasu na dostosowania?"
Jakie "moje recepty"? Pan Mech stwierdził ,że
"przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w kwietniu było wyższe o 7,8 proc. rok do roku, natomiast zatrudnienie wzrosło o 3,7 proc. Jego zdaniem taki wzrost płac i zatrudnienia jest niewystarczający w sytuacji prognozowanego załamania demograficznego i utrzymujących się 3-4 krotnie wyższych wynagrodzeń np. w Niemczech."
Zresztą Kolega Rafał sam posrednio przyznał ,że z tymi podwyżkami to tak nie do końca.
pozwolę sobie zacytować " Produkujemy trochę płodów zbieranych ręcznie i z tymi jest coraz większy problem. Dlatego rolnicy intensywni, sól naszej ziemi, żywiciele, kochani przez wszystkie rządy, są największymi wrogami 500+ i 300+. No bo muszą się podzielić z pracownikami kasą, dać podwyżki. No i nie mogą już zatrudniać matek z czwórką dzieci po 50 godzin na tydzień. Mało tego muszą wrócić z Karaibów, a tu środek sezonu, i zajmować się organizacją pracy aby móc zwiększyć wydajność i zebrać wszystko z mniejszą ilością pracowników. Straszny los czeka naszych liderów rolnictwa. Będą musieli wziąć się do roboty. Dotacje znikną lub zmniejszą się o ponad połowę. Ludziom trzeba będzie płacić i do tego organizować pracę tak aby mieli wolne noce (to nie na polu, ale w hali i przy wysyłce) i weekendy, a nawet trzeba będzie ograniczyć drugą zmianę. Platformo wróóóć!"
"Co jeśli nie i recepty Kolegi i Pana Mecha zostaną przyjęte i płace wzrosną tak szybko że branża w Polsce upadnie szybciej niż na Zachodzie i nie będzie mieć czasu na dostosowania? "
Niestety w zacytowanym przeze mnie artykule nie znalazłem konkretnej wskazówki jak szybko mają rosnąć podwyżki.Tym bardziej nie wiem
Czy "szybki "wzrost podwyżek spowoduje "że branża w Polsce upadnie szybciej niż na Zachodzie i nie będzie mieć czasu na dostosowania"
"...jak mnie Pan Mech z Kolega przycisną to sentymentów nie będzie. .."
"...Wtedy moja firma przegra razem z resztą utopiona przez Mecha i zakute zachodnie łby. Myślenie ma przyszłość. Głupota boli ale po czasie..."
Urocze jest to Kolegi"Myślenie ma przyszłość. Głupota boli ale po czasie..."
Widać Koledze do szczęścia bardzo potrzebna jest świadomość mojej głupoty i miernoty.Bez wzajemności, ale przyznam że Kolegi żywiołowa niechęć do mnie manifestowana przy byle okazji trochę mi ciąży a momentami poprostu w.....a.
i wskazać ,gdzie " głupi autor z zakutym łbem " się myli i co tak szanownego Kolegę rozwścieczyło .
Rafał napisał
"I jeszcze jedno. Tym razem o grzeczności i uprzejmości, ale w tym samym temacie. Otóż wejście w dyskusję, jakąkolwiek w tym forumową, oznacza dla mnie przyjęcie zobowiązania do tłumaczenia swojego poglądu, jego uzasadniania i wyjaśniania mniej zorientowanym zawiłości oraz niejasności w sposób maksymalnie przystępny i cierpliwie. Oczywiście są granice cierpliwości i detaliczności wyjaśnień."
No chyba że " granice cierpliwości i detalicznosci zostały przekroczone." Tedy prosiemy fatygi sobie nie zadawac.
No dobra tłumaczę bo się zacietrzewiłem. W zasadzie przywołam co też pisywałem na tym forum ale w innych wątkach. Otóż Polska goni kraje rozwinięte, tak nazywane, gospodarczo. Goni bo gospodarkę ma zaniedbaną - majątek zniszczony wojnami, rozkradziony lub rozprzedany w szaleńczej przyspieszonej prywatyzacji, a przede wszystkim nie zbudowany z powodu zaborów, niewoli i księżycowej komuszej ekonomii. Długo o tym można. Co goni: no organizację, metody pracy, technologie, doświadczenie operacyjne i rynkowe itd. Trudno jej gonić bo nie ma tego majątku zakumulowanego i oszczędności na jego szybką budowę. Goni jednak nadspodziewanie szybko pracowitością, przedsiębiorczością, determinacją i większymi czasowo i w intensywności nakładami pracy niż gonieni. Ma wielkie zaległości więc to gonienie na początek musiało mieć charakter głownie odtwórczy - zrobić szybciej to co inni zrobili równie dobrze jak oni albo lepiej. Ten etap jest mocno zaawansowany, ale nie skończony. Dlatego lamenty o niskiej innowacyjności są niepotrzebne i chybione. Zwyczajnie naśladownictwo jest wciąż dobrą i główną metodą gonienia chociaż powinno być i staje się coraz bardziej twórcze. No ale akumulacja potrzebna, bo inwestycje by się bardzo przydały. Same usługi i organizacja nie wystarczą. Skąd brać, jak konkurować. No na początku jednak niższym kosztem pracy. Coraz bardziej wykwalifikowanej ale jednak niższym bo wyposażenie słabe, doświadczenie małe i pozycja rynkowa słaba. O ile niższym? To jest tak zwane dobre pytanie. Nie ma na nie jednoznacznej, prawidłowej i stałej w czasie odpowiedzi. Trzeba cały czas oceniać i balansować różne czynniki. Od tego mamy właśnie rząd i politykę gospodarczą do pomocy naszej przedsiębiorczości. Jeden biegun głupoty i egoizmu to właśnie owi narzekający na 500+ z Merca AMG. Pasożyty bez ambicji, pomysłu i chęci do roboty. Oni by chcieli Polski jako kolonii z monokulturą w ich branży bo tak im najwygodniej. Padną. Drugi biegun głupoty i egoizmu to wymuszanie podwyżek plac i kolejnych ułatwień i przywilejów bez poprawy jakości i wydajności. No należy się i już. I tym populistom zdaje się przyklaskuje Mech upraszczając i ściemniając jakby same podwyżki płac dawały dobrobyt,a ich mniejsze tempo nędzę i było świadectwem pogardy i braku patriotyzmu. To pomysł francuski, grecki, włoski, które się właśnie kończą. Mogły trwać długo z powodu ogromnego nagromadzonego i przejadanego bogactwa i pozycji. My nie mamy czego przejadać, a jakbyśmy mieli to marnotrawstwo. Wydawało się że UE to takie wspaniałe ugrupowanie co to rozumie i słabszych podciąga jak kiedyś USA planem Marshalla zniszczoną Europę niesowiecką. Może i podciągało ale przestaje i zmienia się w niemieckie imperium - lepszą wersje RWPG. Pozostaje więc liczyć na siebie, oszczędzać jak najwięcej i dobrze inwestować aby dogonić skutecznie i przegonić. Maksymalizacja płac bez wydajności to tyle co wzrost kosztów, obniżka konkurencyjności, niskie inwestycje kosztem przyszłości. Reasumując prostych recept nie ma. Nie warto też ze stereotypów korwinistycznych przeskakiwać na socjalistyczne. Nie warto nawet wtedy gdy te socjalistyczne ubierzemy w gładkie słówka o postępie, innowacjach, kreatywności itp. Realne wybory są takie aby wzmacniać te branże nowoczesne w których jesteśmy lub mamy szanse, co jest trudne do obiektywnej identyfikacji wolnej od nieznośnego pijaru, ale możliwe. Mało ich wciąż i stanowczo za wcześnie na likwidację tradycyjnych opartych na pracy prostszej poprzez radosne podwyżki. Rozsądne podwyżki rzeczywiście wymiotą z rynku najsłabszych . Za duże również średniaków na dorobku.Te branże pójdą do krajów o niższych kosztach pracy jak Ukraina. Pytanie jak szybko mają iść aby nie spowodować nawrotu bezrobocia i deindustrializacji. Inna odmiana tego pytania to czy lepiej importować Ukraińców czy eksportować miejsca pracy na Ukrainę. Stara UE odpowiedziała na to pytanie w ten sposób ze Polska straciła 2 miliony młodych ludzi. No miejsca pracy też jakieś zyskała ale nie w swoich przedsiębiorstwach więc pewne nie są wciąż i zyski mogą być transferowane gdzie indziej - na przykład na inwestycje na Ukrainie.
Może go nieprzychylnie nadinterpretuję, albo on jest tendencyjnie interpretowany. Jakakolwiek jest przyczyna tych interpretacji - jego czy obca, na tym forum jego wypowiedzi są używane jednoznacznie jako argumenty za zamknięciem granic na imigrantów, w szczególności z Ukrainy. Te interpretacje to jest własnie skrajne uproszczenie słusznie zwane populizmem. Zostawmy więc Mecha. Może i nie jest wrogiem każdej imigracji. Lepiej by tak było.
Rafał napisal(a): Może go nieprzychylnie nadinterpretuję, albo on jest tendencyjnie interpretowany. Jakakolwiek jest przyczyna tych interpretacji - jego czy obca, na tym forum jego wypowiedzi są używane jednoznacznie jako argumenty za zamknięciem granic na imigrantów, w szczególności z Ukrainy. Te interpretacje to jest własnie skrajne uproszczenie słusznie zwane populizmem. Zostawmy więc Mecha. Może i nie jest wrogiem każdej imigracji. Lepiej by tak było.
"Może go nieprzychylnie nadinterpretuję, albo on jest tendencyjnie interpretowany. Jakakolwiek jest przyczyna tych interpretacji - jego czy obca, na tym forum jego wypowiedzi są używane jednoznacznie jako argumenty za zamknięciem granic na imigrantów, w szczególności z Ukrainy" Że co?Kolega chyba nie do mnie pije ,bo ja nigdy niczego podobnego nie sugerowałem. A wracając do tematu. to chciałem żeby Kolega się odniósł do tego artykułu
"Napływ imigrantów schładza procesy związane z nakładami inwestycyjnymi pracodawców, by zwiększyć wydajność pracy - mówi PAP ekonomista, były wiceminister finansów dr Cezary Mech komentując piątkowe dane GUS dotyczące wydajności pracy.
Główny Urząd Statystyczny podał, że wydajność pracy w przemyśle w okresie styczeń-lipiec 2018 r. wzrosła o 3,9 proc. rdr przy większym o 2,7 proc. zatrudnieniu i wzroście przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto o 7,4 proc.
"Masowy napływ imigrantów schładza procesy związane z koniecznością nakładów inwestycyjnych pracodawców w celu zwiększenia wydajności pracy pracowników. Wzrost wynagrodzeń na poziomie 7,4 proc. niedostatecznie skłania ich do tego" - powiedział Mech.
Jak dodał, analizując piątkowe dane GUS można dojść do wniosku, że znacząco wzrosło zatrudnienie, podczas gdy tempo wzrostu płac realnych spadło.
"I byłoby to takim bardzo pozytywnym sygnałem, gdyby wiązało ze wzrostem aktywności zawodowej, której wskaźnik spadł a nie z forsowaniem masowej imigracji " - podkreśla.
Jak tłumaczy, społeczeństwo w Polsce z jednej strony się starzeje, a z drugiej polityka forsowania imigracji sprawia, że pracodawcy nie mają motywacji do aktywizacji zawodowej - zarówno bezrobotnych, jak i tych, którzy przekroczyli wiek emerytalny.
"Fakt, że wzrost zatrudnienia jest pochodną forsowania procesów imigracyjnych jest negatywnym czynnikiem. Ponieważ to, na czym powinno nam zależeć, to z jednej strony wzrost zatrudnienia przez aktywację bezrobotnych, a także osób, które nabyły prawa emerytalne, a z drugiej szybszy wzrost wydajności pracy czyniącej wysiłek ludzki bardziej efektywnym" - powiedział.
Zdaniem ekonomisty schładzanie dynamicznego wzrostu wydajności pracy związane jest z forsowaniem procesów imigracyjnych.
"W danych tych widać, że widać, że wzrost wydajności pracy na poziomie 3,9 proc. - w zeszłym miesiącu 3,3% nie pozwoli Polsce na przyspieszenie procesów dochodowych jak i produktywności w procesie konwergencji. W krajach Europy Zachodniej jest kilkakrotna różnica, jeśli chodzi o PKB zarówno na pracownika, jak i na obywatela w porównaniu z Polską, a wynagrodzenie jest tam dwu, a nawet trzykrotnie większe niż u nas" - wyjaśnia Mech.
W ocenie ekonomisty, masowy napływ imigrantów nie sprzyja przyspieszeniu wzrostu wydajności pracy i dokonaniu procesu konwergencji.
"Polityka forsowania imigracji nakierowuje decyzje pracodawców na oszczędności w funduszu płac kosztem podjęcia nakładów inwestycyjnych sprzyjających wzrostowi wydajności pracy w Polsce" - powiedział.
Zdaniem Mecha z punktu widzenia pozycji Polski, czyli kraju, który powinien doganiać kraje o wysokich wynagrodzeniach i wysokiej wydajności pracy, "podane wskaźniki nie ukazują przyspieszenia procesów konwergencji, mimo iż mogą skłaniać do błędnych komentarzy, że w płace rosną za szybko gdyż wolniej niż wydajność pracy".
"Zwiastują zwiększenie problemów w przyszłości związanych z akomodacją obywateli innych państw, o innej kulturze, co będzie się przejawiało w pogorszeniu stabilności społecznej i finansowej kraju" - powiedział.
Dodał, że łatwość sprowadzenia pracowników z takich krajów, jak np. Ukraina, czy Filipiny, powoduje, że pracodawca skupia się na kontroli funduszu płac, a zatem na oszczędzaniu na wynagrodzeniu zamiast na dokonywaniu inwestycji skutkujących wyższą wydajnością pracy.
Do Polski może przyjechać jeszcze milion Ukraińców. Ile imigranci wydają w Polsce?"
Komentarz
oprócz tego kwitnie turystyka lecznicza do Polski
szkoda, że to kosztem życia i zdrowia Polaków
kto za to płaci?
i pan płaci, i pani płaci...
PiS - dziękuję!
twitter.com@jbrudzinski
Pan myli (mam nadzieję, że nieświadomie) zupełnie inne dokumenty i deklaracje.Ten akceptowany (nie podpisany) w maju w Marrakeszu to kontynuacja procesu rabackiego. Ten negocjowany w ONZ i mający być podpisany w grudniu (również w Marrakeszu) to Global Compact for Migration.
Cytuj Tweeta
Mikolaj Wojcik
@MikolajWojcik
W odpowiedzi do @Okamg_nie_nie i @jbrudzinski
"We wtorek szef MSWiA Joachim Brudziński zapowiedział, że będzie rekomendował premierowi odstąpienie Polski od porozumienia CGM."
22.02.2018
Według Arkadiusza Pączki problem zasobów ludzkich wysuwa się na pierwsze miejsce. - W każdej branży brakuje pracowników. Jeśli chodzi o destynacje, to mówimy o krajach dalekiej Azji – Bangladesz, Indie, Nepal, widzimy w Polsce pracowników z tych krajów. Są pewne ograniczenia, a wystarczy rozporządzenie ministra pracy, które zwiększy możliwość pozyskania ludzi z tamtych obszarów ludzi do firm. To nie tylko problem branży transportowej, inne sektory będą też cierpieć na deficyt pracowników – powiedział gość Polskiego Radia 24.
Zdaniem Piotra Soroczyńskiego w Polsce istnieją jeszcze duże niewykorzystane zasoby ludzkie. – Brak pracowników wynika z tego, że szybko się rozwijamy, a także z powodu emigracji z Polski. Musimy też pamiętać, że mimo niskiego bezrobocia, mamy dużą rzeszę ludzi biernych zawodowo – to jest kilkanaście milionów ludzi. Między 5 a 6 milionów ludzi można w ciągu następnych kilku lat aktywizować – wskazywał ekonomista.
W ocenie Kazimierza Krupy brak pracowników wymusza wzrost pensji. – W odpowiedzi na wzrastające wynagrodzenia musi rosnąć produktywność pracownika, ale i zmusza to pracodawców do unowocześniania parku maszynowego. Za wschodnią granicą mamy niewyczerpany rezerwuar pracowników. Inne kierunki będą uzupełnieniem. U nas stopień aktywizacji zawodowej jest wyjątkowo niski, co wymusza na państwie skłanianie ludzi do powrotu na rynek pracy, np. przez budowanie żłobków – mówił komentator.
Więcej w całej audycji.
https://www.polskieradio.pl/130/5894/Artykul/2037098,Beda-kolejne-ulatwienia-w-zatrudnianiu-obcokrajowcow
A wracając do rzekomej szkodliwości imigracji i Mecha to sprawa jest bardziej złożona. To zresztą jest w powyższym tekście. Owszem brak pracowników wymusza wzrost płac, a imigracja presje zmniejsza i one rosną mniej niż gdyby jej nie było. To jednak nie znaczy że konkurencyjność gospodarki i dobrobyt rośnie prosto ze wzrostem płac. Musi być co najmniej proporcjonalny wzrost produktywności pracy bo jak nie to zwyczajnie ten wzrost inflacja zżera. Tak więc należy rozsądnie podchodzić do tej imigracji i płac.
Jakie kilkanaście milionów biernych zawodowo? Dzieci? Emeryci po 70-ce?
"Liczba osób biernych zawodowo to po prostu wszystkie osoby w wieku 15 lat i więcej, które według powyższych kryteriów nie były ani pracujące, ani bezrobotne."
"Liczba osób biernych zawodowo w II kwartale 2018 roku została oszacowana na 13 246 tys."
"Słabą stroną tych mierników jest także deklaratywność pewnych postaw, które pozwalają wybrane osoby zakwalifikować do wybranej kategorii. Przykładem jest tu gotowość do podjęcia pracy i aktywne poszukiwanie pracy – ankietowani po prostu stwierdzają taki fakt, choć faktycznie trudno stwierdzić, jak było w rzeczywistości.
Powyższe wady będą jednak występowały w przypadku większości analiz bardziej złożonych zjawisk społecznych."
http://rynekpracy.org/x/934435
Nie wiem ile można z tego wykroić na potrzeby naszego rynku pracy
A skąd ta pewność że "tyle trwać musi"
Trudno się z tym nie zgodzić.
Z drugiej strony powrót naszych rodaków z zachodu ( w tym niskiej kadry kierowniczej/menadżerskiej,) mogłby ten proces trochę przyspieszyć.
"Gdyby to zależało ode mnie to bym już nikogo nie wpuszczał. Ale nie chodzi mi specjalnie o jakieś zagrożenia, tylko brak rąk do pracy wymusi na nas tworzenie w końcu efektywnych firm. Wydajność pracy w Polsce jest słabiutka, technologicznie też nie brylujemy, dużo problemów wynika również ze słabego zarządzania. Ale nie winię tu nikogo, po prostu wychodzenie z zapaści komunistycznej tyle trwać musi. Problem rąk do pracy może ostatecznie ten proces zakończyć."
Niekoniecznie ,właściwie wręcz przeciwnie.
"brak rąk do pracy wymusi na nas tworzenie w końcu efektywnych firm. "
to by miało sens gdybyśmy nie sprowadzali masowo imigrantów do pracy.
Skoro
"Stale malejące bezrobocie i rosnące oczekiwania pracowników z Ukrainy czy Białorusi" (czytaj brak wzrostu wynagrodzeń *)
"spowodowały, że polscy przedsiębiorcy w poszukiwaniu kadry muszą patrzeć dużo dalej. "
To "gołym okiem widać że "podmioty prywatne nie są zainteresowane wzrostem inwestycji, "a jedyną ich motywacja jest tania siła robocza z in Indii czy Bangladeszu.
I jak to ma wymusić na nas " tworzenie w końcu efektywnych firm". ?
.
.
Zresztą Karoń mówi to samo.
"Były wiceminister PiS: "W Polsce obecnie hamuje się wzrost wynagrodzeń"
Nie analizujemy inwestycji publicznych pod względem trafności. Nie dbamy też o to, aby było zainteresowanie podmiotów prywatnych do przeprowadzania inwestycji, mimo że mamy wysoki wskaźnik wykorzystania środków trwałych. Inwestycje publiczne powinny być analizowane pod kątem tego, jak i o ile przyspieszają inwestycje prywatne - stwierdził Mech.
Jego zdaniem, sami hamujemy wzrost inwestycji hamując wzrost wynagrodzeń. - Generalnie staramy się zmniejszyć wynagrodzenia i starać się właśnie, żeby pracodawcy mogli pracować na starych urządzeniach, co nie daje wzrostu wynagrodzeń. Hamowanie tych wynagrodzeń ma taki efekt, że podmioty prywatne nie są zainteresowane wzrostem inwestycji, ponieważ nie mają tej motywacji - podkreślił.
Jego zdaniem, należałoby apelować o to, żeby zakładać znacznie wyższy poziom inwestycji i szybszą drogę doganiania krajów, gdzie mają wyższą wydajność pracy. Należy też zakończyć proces hamowania wzrostu wynagrodzeń. Gdy bowiem wynagrodzenia będą szybciej wzrastały, będą przymuszały podmioty prywatne do większych nakładów inwestycyjnych w środki trwałe, czy doszkalanie pracowników.
https://businessinsider-com-pl.cdn.ampproject.org/v/s/businessinsider.com.pl/finanse/makroekonomia/w-polsce-hamuje-sie-wzrost-wynagrodzen-mowi-cezary-mech/rpggjc1.amp?amp_js_v=a2&amp_gsa=1&usqp=mq331AQECAFQCA==#referrer=https://www.google.com&amp_tf=Źródło: %1$s&ampshare=https://businessinsider.com.pl/finanse/makroekonomia/w-polsce-hamuje-sie-wzrost-wynagrodzen-mowi-cezary-mech/rpggjc1
"Ale nie chodzi mi specjalnie o jakieś zagrożenia, "
nie bagatelizował bym tego problemu zatrudniamy ludzi z innych kultur a nie tanią siłę roboczą I trzeba później coś z tymi ludźmi zrobić
No niby rząd ma tam jakieś plany A co z tego wyjdzie?
Nowe priorytety rządowej polityki migracyjnej
Powstanie system rozwiązań, które ułatwią integrację cudzoziemców, w tym osób polskiego pochodzenia
W tym kontekście kluczowe jest m.in. nauczanie języka polskiego oraz stworzenie systemu punktów wsparcia dla cudzoziemców w tak zwanym systemie one stop shop (kompleksowa obsługa w jednym punkcie, bez odsyłania „od okienka do okienka”). Punkty te będą oferować kompleksową pomoc w różnych kwestiach między innymi pomoc w znalezieniu mieszkania, informacji o możliwości kształcenia dla dzieci, zapoznanie z procedurami i prawem polskim, uzyskiwanie niezbędnych pozwoleń.
https://www.miir.gov.pl/strony/aktualnosci/nowe-priorytety-rzadowej-polityki-migracyjnej
Ale przecież wynagrodzenia rosną i ludzi brakuje pomimo Ukraińców. I firmy, w tym ta która ja zarządzam, poszukują odpowiadających na to wyzwanie ścieżek rozwoju. W tym poszukują oczywiście automatyzacji i mechanizacji procesów aby zmniejszyć zatrudnienie lub zwiększyć wydajność bez jego wzrostu. To się dzieje. To dotyczy nie tylko produkcji ale też biura. Naturalny proces i Polska przejdzie go, jestem przekonany, szybciej i lepiej niż to robił Zachód Europy. I Ukraińcy w tym nie przeszkodzą a pomogą.
No rosną ,ale...
Wzrost płac hamuje m.in. szerokie otwarcie rynku na pracowników spoza UE
Wzrost płac hamuje polityka ich schładzania, której głównym elementem jest szerokie otwarcie rynku na pracowników spoza UE - powiedział Cezary Mech, były wiceminister finansów, komentując piątkowe dane GUS.
Ekonomista uważa, że konieczne jest zakończenie polityki schładzania płac np. przez wprowadzenie ograniczeń na rynku pracy dla emigrantów.
"Część przedsiębiorców, których nie stać na podwyżki pewnie zniknie z rynku, ale wielu zmotywuje to do inwestycji, a w efekcie wzrostu wydajności pracy całej populacji pracowników" - tłumaczył.
Dodał, że efektem będzie poszerzenie bazy podatkowej we przyszłości i wzrostem konsumpcji.
"Wynagrodzenie w Polsce rosną, ale wzrost płac jest hamowany przez politykę ich schładzania, której głównym elementem jest szerokie otwarcie rynku dla pracowników spoza UE - powiedział Cezary Mech, były wiceminister finansów. Wynika z nich, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w kwietniu było wyższe o 7,8 proc. rok do roku, natomiast zatrudnienie wzrosło o 3,7 proc. Jego zdaniem taki wzrost płac i zatrudnienia jest niewystarczający w sytuacji prognozowanego załamania demograficznego i utrzymujących się 3-4 krotnie wyższych wynagrodzeń np. w Niemczech.
Według ekonomisty wyhamowanie wzrostu wynagrodzeń w Polsce będzie się pogłębiać w miarę spowalnia europejskiej gospodarki i niepokojów na świecie, ale przede wszystkim zwiększeniem fali tanich pracowników z Ukrainy oraz innych krajów. "Ta sytuacja jest korzystna przede wszystkim dla zagranicznych a zwłaszcza niemieckich koncernów, które poszerzają pakiet poddostawców w Polsce bazując na niskich kosztach pracy i notując korzystne wyniki finansowe" - zaznacza Mech.
Dodał, że polscy przedsiębiorcy, zwłaszcza ci wysyłający produkty na eksport, również dziś na tym korzystają, ale w perspektywie długookresowej polska gospodarka straci. Po pierwsze, jak tłumaczył Mech, polityka schładzania płac utrwala wizerunek Polski, jako kraju taniej siły roboczej. Po drugie, jest niebezpieczna, bo prędzej czy później konsumpcja, która jest dziś jednym z głównych motorów wzrostu gospodarczego, wyhamuje. Po trzecie, według byłego wiceministra finansów, fala tanich pracowników z zagranicy nie motywuje pracodawców do inwestycji i rozwoju technologicznego.
Więcej
https://www.pulshr.pl/wynagrodzenia/cezary-mech-wzrost-plac-hamuje-m-in-szerokie-otwarcie-rynku-na-pracownikow-spoza-ue,54151.html
Obawiam się, że polscy przedsiębiorcy do końca życia nie będą w stanie rozumieć, że w biznesie może być coś poza okradaniem najbiedniejszych.
"
Edit - nie - trzy entery.
Ponad 500 tys. zagranicznych pracowników zamierza przyjąć Japonia do 2025 roku w wybranych sektorach gospodarki, aby zrównoważyć w ten sposób skutki starzenia się społeczeństwa i związanego z tym deficytu siły roboczej - poinformowała w środę agencja Kyodo.
Decyzja ta zostanie włączona do nowej wizji polityki gospodarczej premiera Shinzo Abego, która ma zostać przedstawiona w połowie czerwca. Propozycje wiążących się z tym zmian w prawie rząd ma przedstawić w parlamencie na jesieni.
Zagraniczni pracownicy z pięciu sektorów (rolnictwo, budownictwo, hotelarstwo, opieka i przemysł stoczniowy) będą mogli pozostać w Japonii przez pięć lat, jeśli zaliczą test potwierdzający ich kwalifikacje zawodowe oraz znajomość języka japońskiego. Niedozwolone będzie sprowadzanie członków rodzin.
Osoby objęte programem szkoleń zawodowych japońskiego rządu będą zwolnione z testów i będą mogły zostać w kraju przez 10 lat.
Przedsiębiorstwa zatrudniające obcokrajowców będą zobowiązane do przedstawienia planu wsparcia zagranicznych pracowników, m.in. w poszukiwaniu mieszkania i kursu językowego. Mniejsze firmy będą mogły zwrócić się o pomoc w tej sprawie do zatwierdzonej przez rząd organizacji.
Planowane zmiany mają w zamyśle rządu rozwiązać narastający problem braku siły roboczej na japońskim rynku pracy. Dotychczas oferty pracy dla obcokrajowców ograniczały się do wysoko wyspecjalizowanych stanowisk z powodu obaw, że przez napływ imigrantów w kraju wzrośnie przestępczość.
W 2017 roku w Japonii zatrudnionych było rekordowo wiele, bo blisko 1,3 mln obcokrajowców; w 2008 roku było to ok. 480 tys. Blisko jedna trzecia (29 proc.) z nich pochodziła z Chin, 19 proc. z Wietnamu, 12 proc. z Filipin, 9 proc. z Brazylii i 5 proc. z Nepalu.
Dotkliwy - jak pisze Kyodo - brak pracowników odczuwany jest w czasie, gdy powojenne pokolenie wyżu demograficznego przechodzi w Japonii na emeryturę. W przeprowadzonym w marcu badaniu Banku Japonii firmy w tym kraju skarżyły się, że obecna sytuacja pod tym względem jest najgorsza od początku lat 90.
Na podst. PAP
Jakie "moje recepty"?
Pan Mech stwierdził ,że
"przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w kwietniu było wyższe o 7,8 proc. rok do roku, natomiast zatrudnienie wzrosło o 3,7 proc. Jego zdaniem taki wzrost płac i zatrudnienia jest niewystarczający w sytuacji prognozowanego załamania demograficznego i utrzymujących się 3-4 krotnie wyższych wynagrodzeń np. w Niemczech."
Zresztą Kolega Rafał sam posrednio przyznał ,że z tymi podwyżkami to tak nie do końca.
pozwolę sobie zacytować
"
Produkujemy trochę płodów zbieranych ręcznie i z tymi jest coraz większy problem. Dlatego rolnicy intensywni, sól naszej ziemi, żywiciele, kochani przez wszystkie rządy, są największymi wrogami 500+ i 300+. No bo muszą się podzielić z pracownikami kasą, dać podwyżki. No i nie mogą już zatrudniać matek z czwórką dzieci po 50 godzin na tydzień. Mało tego muszą wrócić z Karaibów, a tu środek sezonu, i zajmować się organizacją pracy aby móc zwiększyć wydajność i zebrać wszystko z mniejszą ilością pracowników.
Straszny los czeka naszych liderów rolnictwa. Będą musieli wziąć się do roboty. Dotacje znikną lub zmniejszą się o ponad połowę. Ludziom trzeba będzie płacić i do tego organizować pracę tak aby mieli wolne noce (to nie na polu, ale w hali i przy wysyłce) i weekendy, a nawet trzeba będzie ograniczyć drugą zmianę. Platformo wróóóć!"
"Co jeśli nie i recepty Kolegi i Pana Mecha zostaną przyjęte i płace wzrosną tak szybko że branża w Polsce upadnie szybciej niż na Zachodzie i nie będzie mieć czasu na dostosowania? "
Niestety w zacytowanym przeze mnie artykule nie znalazłem konkretnej wskazówki jak szybko mają rosnąć podwyżki.Tym bardziej nie wiem
Czy "szybki "wzrost podwyżek spowoduje "że branża w Polsce upadnie szybciej niż na Zachodzie i nie będzie mieć czasu na dostosowania"
"...jak mnie Pan Mech z Kolega przycisną to sentymentów nie będzie. .."
"...Wtedy moja firma przegra razem z resztą utopiona przez Mecha i zakute zachodnie łby. Myślenie ma przyszłość. Głupota boli ale po czasie..."
Urocze jest to Kolegi"Myślenie ma przyszłość. Głupota boli ale po czasie..."
Widać Koledze do szczęścia bardzo potrzebna jest świadomość mojej głupoty i miernoty.Bez wzajemności, ale przyznam że Kolegi żywiołowa niechęć do mnie manifestowana przy byle okazji trochę mi ciąży a momentami poprostu w.....a.
A wystarczyło przeczytać cały artykuł O na przykład ten *
*
https://tiny.pl/gzdr2
i wskazać ,gdzie " głupi autor z zakutym łbem " się myli i co tak szanownego Kolegę rozwścieczyło .
Rafał napisał
"I jeszcze jedno. Tym razem o grzeczności i uprzejmości, ale w tym samym temacie. Otóż wejście w dyskusję, jakąkolwiek w tym forumową, oznacza dla mnie przyjęcie zobowiązania do tłumaczenia swojego poglądu, jego uzasadniania i wyjaśniania mniej zorientowanym zawiłości oraz niejasności w sposób maksymalnie przystępny i cierpliwie. Oczywiście są granice cierpliwości i detaliczności wyjaśnień."
No chyba że " granice cierpliwości i detalicznosci zostały przekroczone."
Tedy prosiemy fatygi sobie nie zadawac.
Otóż Polska goni kraje rozwinięte, tak nazywane, gospodarczo. Goni bo gospodarkę ma zaniedbaną - majątek zniszczony wojnami, rozkradziony lub rozprzedany w szaleńczej przyspieszonej prywatyzacji, a przede wszystkim nie zbudowany z powodu zaborów, niewoli i księżycowej komuszej ekonomii. Długo o tym można.
Co goni: no organizację, metody pracy, technologie, doświadczenie operacyjne i rynkowe itd. Trudno jej gonić bo nie ma tego majątku zakumulowanego i oszczędności na jego szybką budowę. Goni jednak nadspodziewanie szybko pracowitością, przedsiębiorczością, determinacją i większymi czasowo i w intensywności nakładami pracy niż gonieni. Ma wielkie zaległości więc to gonienie na początek musiało mieć charakter głownie odtwórczy - zrobić szybciej to co inni zrobili równie dobrze jak oni albo lepiej. Ten etap jest mocno zaawansowany, ale nie skończony. Dlatego lamenty o niskiej innowacyjności są niepotrzebne i chybione. Zwyczajnie naśladownictwo jest wciąż dobrą i główną metodą gonienia chociaż powinno być i staje się coraz bardziej twórcze.
No ale akumulacja potrzebna, bo inwestycje by się bardzo przydały. Same usługi i organizacja nie wystarczą. Skąd brać, jak konkurować. No na początku jednak niższym kosztem pracy. Coraz bardziej wykwalifikowanej ale jednak niższym bo wyposażenie słabe, doświadczenie małe i pozycja rynkowa słaba. O ile niższym? To jest tak zwane dobre pytanie. Nie ma na nie jednoznacznej, prawidłowej i stałej w czasie odpowiedzi. Trzeba cały czas oceniać i balansować różne czynniki. Od tego mamy właśnie rząd i politykę gospodarczą do pomocy naszej przedsiębiorczości. Jeden biegun głupoty i egoizmu to właśnie owi narzekający na 500+ z Merca AMG. Pasożyty bez ambicji, pomysłu i chęci do roboty. Oni by chcieli Polski jako kolonii z monokulturą w ich branży bo tak im najwygodniej. Padną. Drugi biegun głupoty i egoizmu to wymuszanie podwyżek plac i kolejnych ułatwień i przywilejów bez poprawy jakości i wydajności. No należy się i już. I tym populistom zdaje się przyklaskuje Mech upraszczając i ściemniając jakby same podwyżki płac dawały dobrobyt,a ich mniejsze tempo nędzę i było świadectwem pogardy i braku patriotyzmu. To pomysł francuski, grecki, włoski, które się właśnie kończą. Mogły trwać długo z powodu ogromnego nagromadzonego i przejadanego bogactwa i pozycji. My nie mamy czego przejadać, a jakbyśmy mieli to marnotrawstwo.
Wydawało się że UE to takie wspaniałe ugrupowanie co to rozumie i słabszych podciąga jak kiedyś USA planem Marshalla zniszczoną Europę niesowiecką. Może i podciągało ale przestaje i zmienia się w niemieckie imperium - lepszą wersje RWPG. Pozostaje więc liczyć na siebie, oszczędzać jak najwięcej i dobrze inwestować aby dogonić skutecznie i przegonić. Maksymalizacja płac bez wydajności to tyle co wzrost kosztów, obniżka konkurencyjności, niskie inwestycje kosztem przyszłości.
Reasumując prostych recept nie ma. Nie warto też ze stereotypów korwinistycznych przeskakiwać na socjalistyczne. Nie warto nawet wtedy gdy te socjalistyczne ubierzemy w gładkie słówka o postępie, innowacjach, kreatywności itp.
Realne wybory są takie aby wzmacniać te branże nowoczesne w których jesteśmy lub mamy szanse, co jest trudne do obiektywnej identyfikacji wolnej od nieznośnego pijaru, ale możliwe. Mało ich wciąż i stanowczo za wcześnie na likwidację tradycyjnych opartych na pracy prostszej poprzez radosne podwyżki. Rozsądne podwyżki rzeczywiście wymiotą z rynku najsłabszych . Za duże również średniaków na dorobku.Te branże pójdą do krajów o niższych kosztach pracy jak Ukraina. Pytanie jak szybko mają iść aby nie spowodować nawrotu bezrobocia i deindustrializacji. Inna odmiana tego pytania to czy lepiej importować Ukraińców czy eksportować miejsca pracy na Ukrainę. Stara UE odpowiedziała na to pytanie w ten sposób ze Polska straciła 2 miliony młodych ludzi. No miejsca pracy też jakieś zyskała ale nie w swoich przedsiębiorstwach więc pewne nie są wciąż i zyski mogą być transferowane gdzie indziej - na przykład na inwestycje na Ukrainie.
"Może go nieprzychylnie nadinterpretuję, albo on jest tendencyjnie interpretowany. Jakakolwiek jest przyczyna tych interpretacji - jego czy obca, na tym forum jego wypowiedzi są używane jednoznacznie jako argumenty za zamknięciem granic na imigrantów, w szczególności z Ukrainy"
Że co?Kolega chyba nie do mnie pije ,bo ja nigdy niczego podobnego nie sugerowałem.
A wracając do tematu. to chciałem żeby Kolega się odniósł do tego artykułu
"Napływ imigrantów schładza procesy związane z nakładami inwestycyjnymi pracodawców, by zwiększyć wydajność pracy - mówi PAP ekonomista, były wiceminister finansów dr Cezary Mech komentując piątkowe dane GUS dotyczące wydajności pracy.
Główny Urząd Statystyczny podał, że wydajność pracy w przemyśle w okresie styczeń-lipiec 2018 r. wzrosła o 3,9 proc. rdr przy większym o 2,7 proc. zatrudnieniu i wzroście przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto o 7,4 proc.
"Masowy napływ imigrantów schładza procesy związane z koniecznością nakładów inwestycyjnych pracodawców w celu zwiększenia wydajności pracy pracowników. Wzrost wynagrodzeń na poziomie 7,4 proc. niedostatecznie skłania ich do tego" - powiedział Mech.
Jak dodał, analizując piątkowe dane GUS można dojść do wniosku, że znacząco wzrosło zatrudnienie, podczas gdy tempo wzrostu płac realnych spadło.
"I byłoby to takim bardzo pozytywnym sygnałem, gdyby wiązało ze wzrostem aktywności zawodowej, której wskaźnik spadł a nie z forsowaniem masowej imigracji " - podkreśla.
Jak tłumaczy, społeczeństwo w Polsce z jednej strony się starzeje, a z drugiej polityka forsowania imigracji sprawia, że pracodawcy nie mają motywacji do aktywizacji zawodowej - zarówno bezrobotnych, jak i tych, którzy przekroczyli wiek emerytalny.
"Fakt, że wzrost zatrudnienia jest pochodną forsowania procesów imigracyjnych jest negatywnym czynnikiem. Ponieważ to, na czym powinno nam zależeć, to z jednej strony wzrost zatrudnienia przez aktywację bezrobotnych, a także osób, które nabyły prawa emerytalne, a z drugiej szybszy wzrost wydajności pracy czyniącej wysiłek ludzki bardziej efektywnym" - powiedział.
Zdaniem ekonomisty schładzanie dynamicznego wzrostu wydajności pracy związane jest z forsowaniem procesów imigracyjnych.
"W danych tych widać, że widać, że wzrost wydajności pracy na poziomie 3,9 proc. - w zeszłym miesiącu 3,3% nie pozwoli Polsce na przyspieszenie procesów dochodowych jak i produktywności w procesie konwergencji. W krajach Europy Zachodniej jest kilkakrotna różnica, jeśli chodzi o PKB zarówno na pracownika, jak i na obywatela w porównaniu z Polską, a wynagrodzenie jest tam dwu, a nawet trzykrotnie większe niż u nas" - wyjaśnia Mech.
W ocenie ekonomisty, masowy napływ imigrantów nie sprzyja przyspieszeniu wzrostu wydajności pracy i dokonaniu procesu konwergencji.
"Polityka forsowania imigracji nakierowuje decyzje pracodawców na oszczędności w funduszu płac kosztem podjęcia nakładów inwestycyjnych sprzyjających wzrostowi wydajności pracy w Polsce" - powiedział.
Zdaniem Mecha z punktu widzenia pozycji Polski, czyli kraju, który powinien doganiać kraje o wysokich wynagrodzeniach i wysokiej wydajności pracy, "podane wskaźniki nie ukazują przyspieszenia procesów konwergencji, mimo iż mogą skłaniać do błędnych komentarzy, że w płace rosną za szybko gdyż wolniej niż wydajność pracy".
"Zwiastują zwiększenie problemów w przyszłości związanych z akomodacją obywateli innych państw, o innej kulturze, co będzie się przejawiało w pogorszeniu stabilności społecznej i finansowej kraju" - powiedział.
Dodał, że łatwość sprowadzenia pracowników z takich krajów, jak np. Ukraina, czy Filipiny, powoduje, że pracodawca skupia się na kontroli funduszu płac, a zatem na oszczędzaniu na wynagrodzeniu zamiast na dokonywaniu inwestycji skutkujących wyższą wydajnością pracy.
Do Polski może przyjechać jeszcze milion Ukraińców. Ile imigranci wydają w Polsce?"
"