Znak czasów. Zadaniem lekarza, nauczyciela czy policjanta nie jest leczyć, nauczać i strzec prawa tylko dbać o dobre samopoczucie publiki, funkcję tę wcześniej miały prostytutki. Nie ma bólu, nie ma choroby.
@los powiedział(a):
Znak czasów. Zadaniem lekarza, nauczyciela czy policjanta nie jest leczyć, nauczać i strzec prawa tylko dbać o dobre samopoczucie publiki, funkcję tę wcześniej miały prostytutki. Nie ma bólu, nie ma choroby.
Ok ale nie mogli przepisać apapu albo ibuprofenu jak w Wielkiej Brytanii tylko od razu opioidy?
Lekrama dźwignią handlu, Łajka źrzódłem wiedzy wszelakiej.
Według New Yorkera, Purdue Pharma odegrała "szczególną rolę" w kryzysie opioidowym, ponieważ firma "była pierwszą, która w latach dziewięćdziesiątych postanowiła przekonać amerykański establishment medyczny, że silne opioidy powinny być znacznie częściej przepisywane - i że długotrwałe obawy lekarzy o uzależniającą naturę takich leków były przesadzone"[61].
Pod koniec 2020 r. Komisja Nadzoru i Reform Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych przeprowadziła przesłuchanie w sprawie roli Purdue Pharma i rodziny Sacklerów w epidemii opioidów. "Nie zgadzamy się co do wielu rzeczy w tej komisji, w sposób dwupartyjny", powiedział członek rankingu, James Comer z Kentucky, "ale myślę, że nasza opinia o Purdue Pharma i działaniach twojej rodziny... są obrzydliwe". Sacklerowie zostali również oskarżeni o "uzależnienie od pieniędzy".
stworzyli pojęcie "leczenie bólu". Ból jest objawem, leczyć należy jego powód. Za wyjątkiem przypadków beznadziejnych. I bez rezygnacji z doraźnie podawanych środków przeciwbólowych.
Zworykin wyjechał z Rosji do Stanów Zjednoczonych w 1918 roku podczas rosyjskiej wojny domowej. Wyjechał przez Syberię, podróżując na północ rzeką Ob do Oceanu Arktycznego w ramach ekspedycji kierowanej przez rosyjskiego naukowca Innokentego P. Tołmaczowa, ostatecznie docierając do USA pod koniec 1918 roku. Powrócił do Omska, ówczesnej stolicy rządu admirała Kołczaka w 1919 roku, przez Władywostok, a następnie ponownie do Stanów Zjednoczonych w ramach oficjalnych obowiązków rządu Omska. Obowiązki te zakończyły się wraz z upadkiem ruchu białych na Syberii po śmierci Kołczaka. Zworykin zdecydował się pozostać na stałe w USA.
Po przybyciu do USA Zworykin znalazł pracę w laboratoriach Westinghouse w Pittsburghu, gdzie w końcu miał okazję zaangażować się w eksperymenty telewizyjne.
Zworykin złożył wniosek o patent telewizyjny w USA w 1923 roku.
...lecz oczywiście, jak każdy, stał na barkach olbrzymów...
Studiował w Petersburskim Instytucie Technologii pod kierunkiem Borisa Rosinga. Pomagał Rosingowi w pracach eksperymentalnych nad telewizją w piwnicy prywatnego laboratorium Rosinga w Szkole Artylerii w Sankt Petersburgu. Pracowali nad problemem "teleskopii elektrycznej", o której Zworykin nigdy wcześniej nie słyszał. W tym czasie elektryczna teleskopia (lub telewizja, jak ją później nazwano) była tylko marzeniem. Zworykin nie wiedział, że inni badali ten pomysł od lat osiemdziesiątych XIX wieku, ani że profesor Rosing pracował nad nim w tajemnicy od 1902 roku i poczynił znaczne postępy. Rosing zgłosił swój pierwszy patent na system telewizyjny w 1907 roku, wykorzystujący bardzo wczesną lampę kineskopową jako odbiornik i urządzenie mechaniczne jako nadajnik. Jego demonstracja w 1911 roku, oparta na ulepszonym projekcie, była pierwszą na świecie demonstracją telewizji jakiegokolwiek rodzaju.
125 lat temu polski wynalazca Jan Szczepanik opatentował w Stanach Zjednoczonych telektroskop, urządzenie służące do przesyłania na odległość ruchomego obrazu wraz z dźwiękiem. Był to początek technologii telewizyjnej. W 1898 r. o jego wynalazku pisała prasa amerykańska, m.in. magazyny „The New York Times” i „The Century Illustrated Magazine”.
Swój wynalazek Szczepanik zgłosił w Brytyjskim Urzędzie Patentowym (patent brytyjski nr 5031)[4] w roku 1897 jako „telektroskop, czyli aparat do reprodukowania obrazów na odległość za pomocą elektryczności”[4][5]. Urządzenie transmitowało obraz w barwach naturalnych wraz z dźwiękiem rozkładając go na punkty, które przekazywane były do odbiornika zamieniającego je ponownie na spójny kolorowy przekaz działając na identycznej zasadzie jaką stosuje dzisiejsza telewizja[6]. Pomimo dużego rozgłosu i uznania w krajach zachodnich telektroskop nie został wdrożony do produkcji ze względu na zbyt duży stopień skomplikowania i kosztowność. Dzięki telektroskopowi amerykański uczony Albert Abramson uznał Szczepanika za trzecią z osób, które w znaczący sposób przyczyniły się do powstania telewizji.
125 lat temu polski wynalazca Jan Szczepanik opatentował w Stanach Zjednoczonych telektroskop, urządzenie służące do przesyłania na odległość ruchomego obrazu wraz z dźwiękiem. Był to początek technologii telewizyjnej. W 1898 r. o jego wynalazku pisała prasa amerykańska, m.in. magazyny „The New York Times” i „The Century Illustrated Magazine”.
Z dokładniejszego opisu w tekście za tą prasą amerykańską wynika, że to bardziej było coś jak fax, takie ksero na odległość, niż telewizja.
"Szczepanik deklaruje, że telektroskop prześle zdjęcia na odległość i odtworzyć je tam. Wynalazca twierdzi, że jego instrument nie tylko prześle obrazy rzeczywistych scen, ale także niemal natychmiast przekaże reprodukcje rękopisów lub druków na duże odległości i po chwili utrwali obraz na czułej płycie lub papierze w punkcie odbioru."
Ale jeśli prześle wystarczająco szybko wystarczająco dużo obrazów a odbiorca będzie je wystarczająco szybko odtwarzał, bo będzie z tego niema telewizja.
@trep powiedział(a):
Ale jeśli prześle wystarczająco szybko wystarczająco dużo obrazów a odbiorca będzie je wystarczająco szybko odtwarzał, bo będzie z tego niema telewizja.
Nie ma tam nic o tym, że pomysłodawca tak kombinował. Więc jeśli wynalazł telewizję to nieświadomie. Coś jak Kolumb z wynalezieniem Ameryki. Skoro Kolumbowi dedykowany jest tylko kawałek Ameryki pod nazwą Kolumbia, to Szczepanikowi analogicznie należy się jakaś gałka od telewizora.
@Szturmowiec.Rzplitej powiedział(a):
Lekrama dźwignią handlu, Łajka źrzódłem wiedzy wszelakiej.
Według New Yorkera, Purdue Pharma odegrała "szczególną rolę" w kryzysie opioidowym, ponieważ firma "była pierwszą, która w latach dziewięćdziesiątych postanowiła przekonać amerykański establishment medyczny, że silne opioidy powinny być znacznie częściej przepisywane - i że długotrwałe obawy lekarzy o uzależniającą naturę takich leków były przesadzone"[61].
Pod koniec 2020 r. Komisja Nadzoru i Reform Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych przeprowadziła przesłuchanie w sprawie roli Purdue Pharma i rodziny Sacklerów w epidemii opioidów. "Nie zgadzamy się co do wielu rzeczy w tej komisji, w sposób dwupartyjny", powiedział członek rankingu, James Comer z Kentucky, "ale myślę, że nasza opinia o Purdue Pharma i działaniach twojej rodziny... są obrzydliwe". Sacklerowie zostali również oskarżeni o "uzależnienie od pieniędzy".
Jest to dla mnie zadziwiające: pojawianie się Gibsona na wielkich plakatach reklamujących serial. Trochę jak powrót z picia Krawczyka czy J. Casha, tylko że Melowi Ruscy rozwalili rodzinę (w temacie o Petersonie ktoś podkreślał analogię między nimi), był w stanie wojny z hollywoodzkimi żydami i o tym Panu wg dawnego porządku powinno nie być nic słychać, a stał się wiernym prorokiem kontrpedalizacji, twarzą interioru stojącą gdzieś w tle za współczesnym kinem chrześcijańskim (o "Sounds of freedom" jego polecankę głównie znam) i last but not least pokazującym opłacalność excuse le mot "kina wsioków".
Na kładce nad Prymasa wieszam baner wyborczy. Się uwijam, bo mam jeszcze kilka w plecaku i muszę zaraz jechać dalej. Tylko coś dziwnego mnie zatrzymuje, bo czuję, że mi ktoś stoi za plecami i obserwuje. Podnoszę się powoli i obracam. Kobieta grubsza, z twarzy zwykła, w kamizelce puchowej i na rowerze. Wraca tędy z przedszkola z 5latką w kasku i na rowerku. Nie wiem o chodzi. Pani dziwnie na mnie patrzy. Eh, kurka, za dobrze jestem wychowany i jak mnie w mordę leją to dziękuję i życzę dobrej nocy. Więc niestety i teraz kiwam Pani i mówię "Dzień dobry, Miejsen jestem. Plakat wieszam".
-Co Pan robi?
-Wieszam baner.
-Nie, nie. Pan zrywa.
-Ale co?
-Ten plakat.
-Ten, co go wieszam?
-Pan go zrywa. Stałam dwie minuty za Panem i widziałam.
-Nie no. To jest mój plakat. Takie same mam w plecaku. Pani zobaczy. Ten sam. Ten wieszam, a jeden z tych w plecaku zaraz z drugiej strony powieszę.
-Pan zrywał i ja to zaraz wyjasnię.
Bierze telefon i ekranem do mnie ustawia, jakby liczyła, ze mnie zajączkami odbijanymi oślepi. Liczyłem, że mnie zacznie nagrywać, ale amatorsko coś działa, więc wracam do wieszania.
-Kim Pani jest? Bo niestety nie wiem.
-Ja to wszystko zaraz wyjaśnię.
Gdzieś i odchodzi, ale nie za daleko kładki, żebym widział, że z kimś rozmawia i wszystko w mojej sprawie wyjaśnia.
Nie wiem jakie światy się przed Panią otworzyły w dalszym ciągu. Jednak przede mną rozbłysła w końcu jasność i zrozumiałem, co miszcz consumer rzecze, że narracja wszystkim, a fakty niczym. Opowieść Pani o zrywaniu przeze mnie plakatów, które jednocześnie wieszam, była ujmująca i pieknie rozegrana przed nieliczną widownią. Może gdzieś na mieście trwa zrywanie plakatów, a Pani udało się na to trafić i zainterweniować i stać bohaterem, choćby w oczach swojej córki. Szanuję.
Sprawdzałem przy sprzedawcy w Rossmanie producetnów, bo mówię, że już starczy, że do niemieckiego sklepu wchodzę. I sie dowiedziałem od niego, że nie jest to już niemiecka filma, tylko chińska (a przynajmnie polski rossman) i za Niemca lepij sie pracowało, bo tak nie wyciskali. wut O_0
40 procent udziałów w sklepach Rossmann jest kontrolowanych od 2002 roku przez A.S. Watson Group (ASW), która z kolei jest własnością Hutchison Whampoa, spółki należącej do chińskiej grupy holdingowej CK Hutchison Holdings Limited.
Komentarz
Znak czasów. Zadaniem lekarza, nauczyciela czy policjanta nie jest leczyć, nauczać i strzec prawa tylko dbać o dobre samopoczucie publiki, funkcję tę wcześniej miały prostytutki. Nie ma bólu, nie ma choroby.
Ok ale nie mogli przepisać apapu albo ibuprofenu jak w Wielkiej Brytanii tylko od razu opioidy?
Zaczyna się od apapu.
na ból istnienia?!
edit - w sumie ibuprom z efedryną i jakoś tak raźniej się robi... racja. [:
Lekrama dźwignią handlu, Łajka źrzódłem wiedzy wszelakiej.
https://en.m.wikipedia.org/wiki/Sackler_family
Niektórzy na ból istnienia zamiast apapu biorą pieniądze. Cudze oczywiście.
stworzyli pojęcie "leczenie bólu". Ból jest objawem, leczyć należy jego powód. Za wyjątkiem przypadków beznadziejnych. I bez rezygnacji z doraźnie podawanych środków przeciwbólowych.
Jest takie serial, teraz na disney https://www.disneyplus.com/pl-pl/series/lekomania/vaEHfF8OZHUP
Teksty lekarzy wymyślane w działach marketingu, to wiele wyjaśnia. Źli ludzie weszli w system oparty na zaufaniu, i spieniężyli to zaufanie.
Te, a wiecie kedy wymyślili telewizor?
Bez kozery sto lat temu; też się zdziwiłem, tak?
https://en.wikipedia.org/wiki/Vladimir_K._Zworykin
...lecz oczywiście, jak każdy, stał na barkach olbrzymów...
Ma kolega niedokładne dane. I nadmiernie zawierza tajnemu aneksowi do traktatu rozbiorowego https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news,96779,125-lat-temu-jan-szczepanik-opatentowal-w-usa-urzadzenie-ktore-bylo
Z dokładniejszego opisu w tekście za tą prasą amerykańską wynika, że to bardziej było coś jak fax, takie ksero na odległość, niż telewizja.
"Szczepanik deklaruje, że telektroskop prześle zdjęcia na odległość i odtworzyć je tam. Wynalazca twierdzi, że jego instrument nie tylko prześle obrazy rzeczywistych scen, ale także niemal natychmiast przekaże reprodukcje rękopisów lub druków na duże odległości i po chwili utrwali obraz na czułej płycie lub papierze w punkcie odbioru."
Ale jeśli prześle wystarczająco szybko wystarczająco dużo obrazów a odbiorca będzie je wystarczająco szybko odtwarzał, bo będzie z tego niema telewizja.
Nie ma tam nic o tym, że pomysłodawca tak kombinował. Więc jeśli wynalazł telewizję to nieświadomie. Coś jak Kolumb z wynalezieniem Ameryki. Skoro Kolumbowi dedykowany jest tylko kawałek Ameryki pod nazwą Kolumbia, to Szczepanikowi analogicznie należy się jakaś gałka od telewizora.
Sacklerowie zostali również oskarżeni o "uzależnienie od pieniędzy".
Chyba wszyscy jesteśmy uzależnieni od pieniędzy. Taka cywilizacja.
Zależni.
Ojtam ojtam
A wiecie że Dubrownik ma na głowę 63 turystów rocznie? 2x tyle co Wenecja.
Tak.
Susznie, jest fajniejszy. Wenecja jest syfiasta.
Najbardziej od turystyki zależnym państwem UE jest Chorwacja.
Ludzie poszaleli po Game of Thrones, która w Dubrowniku się odbywała.
Jest to dla mnie zadziwiające: pojawianie się Gibsona na wielkich plakatach reklamujących serial. Trochę jak powrót z picia Krawczyka czy J. Casha, tylko że Melowi Ruscy rozwalili rodzinę (w temacie o Petersonie ktoś podkreślał analogię między nimi), był w stanie wojny z hollywoodzkimi żydami i o tym Panu wg dawnego porządku powinno nie być nic słychać, a stał się wiernym prorokiem kontrpedalizacji, twarzą interioru stojącą gdzieś w tle za współczesnym kinem chrześcijańskim (o "Sounds of freedom" jego polecankę głównie znam) i last but not least pokazującym opłacalność excuse le mot "kina wsioków".
Przyznam, że lubię czasem konkret, a nie jakieś tam sranie w banie:
/Nowa Konfedera/
Na kładce nad Prymasa wieszam baner wyborczy. Się uwijam, bo mam jeszcze kilka w plecaku i muszę zaraz jechać dalej. Tylko coś dziwnego mnie zatrzymuje, bo czuję, że mi ktoś stoi za plecami i obserwuje. Podnoszę się powoli i obracam. Kobieta grubsza, z twarzy zwykła, w kamizelce puchowej i na rowerze. Wraca tędy z przedszkola z 5latką w kasku i na rowerku. Nie wiem o chodzi. Pani dziwnie na mnie patrzy. Eh, kurka, za dobrze jestem wychowany i jak mnie w mordę leją to dziękuję i życzę dobrej nocy. Więc niestety i teraz kiwam Pani i mówię "Dzień dobry, Miejsen jestem. Plakat wieszam".
-Co Pan robi?
-Wieszam baner.
-Nie, nie. Pan zrywa.
-Ale co?
-Ten plakat.
-Ten, co go wieszam?
-Pan go zrywa. Stałam dwie minuty za Panem i widziałam.
-Nie no. To jest mój plakat. Takie same mam w plecaku. Pani zobaczy. Ten sam. Ten wieszam, a jeden z tych w plecaku zaraz z drugiej strony powieszę.
-Pan zrywał i ja to zaraz wyjasnię.
Bierze telefon i ekranem do mnie ustawia, jakby liczyła, ze mnie zajączkami odbijanymi oślepi. Liczyłem, że mnie zacznie nagrywać, ale amatorsko coś działa, więc wracam do wieszania.
-Kim Pani jest? Bo niestety nie wiem.
-Ja to wszystko zaraz wyjaśnię.
Gdzieś i odchodzi, ale nie za daleko kładki, żebym widział, że z kimś rozmawia i wszystko w mojej sprawie wyjaśnia.
Nie wiem jakie światy się przed Panią otworzyły w dalszym ciągu. Jednak przede mną rozbłysła w końcu jasność i zrozumiałem, co miszcz consumer rzecze, że narracja wszystkim, a fakty niczym. Opowieść Pani o zrywaniu przeze mnie plakatów, które jednocześnie wieszam, była ujmująca i pieknie rozegrana przed nieliczną widownią. Może gdzieś na mieście trwa zrywanie plakatów, a Pani udało się na to trafić i zainterweniować i stać bohaterem, choćby w oczach swojej córki. Szanuję.
Sprawdzałem przy sprzedawcy w Rossmanie producetnów, bo mówię, że już starczy, że do niemieckiego sklepu wchodzę. I sie dowiedziałem od niego, że nie jest to już niemiecka filma, tylko chińska (a przynajmnie polski rossman) i za Niemca lepij sie pracowało, bo tak nie wyciskali. wut O_0
Aż w KRS sprawdziłem z wrażenia. Jedynym wspólnikiem jest od zawsze: "ROSSMANN CENTRAL EUROPE" B.V.
Tyle że to nic nie znaczy, bo to tzw. befałka, czyli holenderski dekiel. Mogli to opchnąć i tyle.
Natomiast mózgotrzepem okazała się struktura udziałowa. Jak żyję takiej nie widziałem:
JEDEN UDZIAŁ O WARTOŚCI 26.442.891,61 ZŁOTYCH
Wiki:
Nie dojdziesz za pracownikiem firmy niechińskiej biadolącego na kulturę zapierdolu. Kolega lepiej zajrzy do tematu piffkowego.
A wiecie, za co na milicję wzywają? Otóż za to, że jeden pan nie chciał przepraszać za Jedwabne.