To nie po chrześcijańsku ale jej kolegom i koleżankom szczującym przydałaby się "ścieżka zdrowia" na korytarzu do pokoju nauczycielskiego złożona ze 100 rosłych ojców z pasami z klamrą.
Po sieci krążą wieści, a wiadomo w jakim tempie to się roznosi, że te strajkowe lekcje trzeba będzie odrabiać. Młodzież jest przerażona, że się im zabierze część wakacji. Ciekawe1, dlaczego nikt tego nie dementuje?
robert.gorgon napisal(a): Mała prywata. Prośba o lajkowanie poniższego, kto ma chwilkę niech przesyłanie innym a może skomentuje. 5 artykuł od góry po kliknięciu w link: https://www.facebook.com/zywiecsupernowa/
Ale który? Ten o Broniarzu czy o EDK czy o Pasji?
Jesteśmy obecni w szkole, gotowi do prowadzenia zajęć i konsultacji z uczniami. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w mniejszości, jednakże postępujemy zgodnie z naszymi poglądami oraz w poczuciu troski i odpowiedzialności za młodzież - Stanowisko niestrajkujących nauczycieli z LO Kopernika
Może warto, chociaż to elementarz, przypomnieć: - z chwilą ukończenia szkoły Jaś Kowalski przestaje być uczniem swojego liceum (technikum), a że jest dorosły, bierze za siebie odpowiedzialność; zatem kończy się również "mamusiowanie" jego rodziców; - Jan Kowalski zdaje egzamin państwowy, potocznie nazywany maturą, przed Państwową Komisją Egzaminacyjną powołaną przez ... (tu już nie będę tych urzędowych formułek wpisywała, darujta - nad wszystkim czuwa i za wszystko jest odpowiedzialna CKE); - nigdzie nie jest zapisane, że członkami Komisji muszą być nauczyciele uczący w danej szkole, ani że egzamin ma się odbywać w tym, czy innym budynku.
To istotnie odróżnia ten egzamin od egzaminów ósmoklasistów i gimnazjalistów.
Te uwagi mi się nasunęły pod wpływem różnych bzdur czytanych na TT. Przede wszystkim przez rozsierdzonych rodziców. Którym się oczywiście nie dziwię, ale...
ms.wygnaniec napisal(a):uhrr a co to jest mężczyźni o negocjowalnej cnocie, bo kobieta o negocjowalne cnocie to opisowe skorzystanie z wiadomego przekleństwa? pytam bom głupi a ciekawy.
Emocje w pokojach nauczycielskich, Shorku sięgają zenitu.Wiemy to z bezpośrednich przekazów, nie z sieci. A że jakaś pani nauczycielka nie doznała udaru, to tylko - chwała Bogu.
Maria napisal(a): Emocje w pokojach nauczycielskich, Shorku sięgają zenitu.Wiemy to z bezpośrednich przekazów, nie z sieci. A że jakaś pani nauczycielka nie doznała udaru, to tylko - chwała Bogu.
Doprecyzuję - dziś maski opadają i wieloletnie skrywane urazy mogą stać się pretekstem brutalnych ataków z różnych stron. Moja szkoła kilka lat temu miała zostać rozwiązana. Niemal wszyscy tłumnie wpisali się do oświatowej Solidarności, która przyczyniła się do tego, że decyzja została cofnięta. W ostatnich dniach, własnie podczas jednej z rozmów w pokoju nauczycielskim, podeszła do mnie osoba, która w całej szkole znana jest z niepohamowanych skłonności do obłudy. Najpierw w sposób operetkowy, płaczliwym głosem, oświadczyła jak przykro jej być wstrętnym łamistrajkiem, jak bardzo niemoralne jest, że jej znajomi "walczą o nasze podwyżki", a ona nie zaczęła nawet strajku. Wobec tego wraz z przewodniczącym oraz byłą przewodniczą wypisuje się ze związku a wraz z nimi - wszyscy pozostali. Sprawdziłem - reszta była bardzo zaskoczona, że ma zamiar rezygnować z członkostwa. Trudno jednak mieć złudzenia - presja i zwierzęcy strach zrobią swoje.
PS - skala rażącego sqrvysyństwa opisanej sytuacji budzi ludzkie odruch tam, gdzie spodziewamy się ich najmniej. Koleżanka z pokoju, która jako jedyna jawnie popiera strajk od samego początku (dodajmy - osoba nielubiana z powodu braku konformizmu), powiedziała mi, że może zaczekać z rezygnacją z Solidarności i zapisała się do jednej z komisji nadzorujących egzamin gimnazjalny dołączając do łamistrajków.
Nasza przyjaciółka jest w szkole jednym z dwóch łamistrajków. Jest wybitnym nauczycielem zawodu. Są obie szykanowane i izolowane. Trzeba się za prawdziwych nauczycieli modlić. Pytałem co zwykły obywatel może zrobić. Mówi że wszelkie wyrazy poparcia szczególnie publiczne, też werbalne, przy różnych okazjach zawodowych, towarzyskich itp są ważne i wspierają.
Maria napisal(a): Emocje w pokojach nauczycielskich, Shorku sięgają zenitu.Wiemy to z bezpośrednich przekazów, nie z sieci. A że jakaś pani nauczycielka nie doznała udaru, to tylko - chwała Bogu.
Maria napisal(a): Emocje w pokojach nauczycielskich, Shorku sięgają zenitu.Wiemy to z bezpośrednich przekazów, nie z sieci. A że jakaś pani nauczycielka nie doznała udaru, to tylko - chwała Bogu.
sądzisz, że znam to jedynie z netu?
Pytanie raczej retoryczne. Podzielasz opinię, czy nie?
- Decyzja jest w rękach rządu - mówi Baszczyński. - Oni próbują forsować, na razie nieoficjalnie, jakieś dziwne pomysły, że dopuszczą uczniów do matur bez klasyfikacji. To mnie przeraziło, bo byłoby potwornym psuciem prawa
Odbija się czkawką rejterada przy kodeksie wyborczym. Widać ślady paluchów sitwy samorządowej w organizacji całej burdy. Nie chodzi o Czaszkowskich. W małej dziurze podżywieckiej bardzo aktywna jest rodzina urzędasa. "Nie wrzucajcie nas do jednego wora z KODziarzami". NAS. Pani, która wypowiedziała to zdanie nie jest nauczycielką ale bliską rodziną skarbnika gminy.
Tak się zacząłem zastanawiać. I w ogóle nie rozumiem, co to jest ta „klasyfikacja”.
Że co, że ciało gogiczne uzna, że ktoś zna język fiński na czwórkę, a chiński na trójkę?
I co z tego?
Przecież i tak za chwilę matura, która w założeniu jest egzaminem obiektywnym i niezależnym.
Ja trochę rozumiem, że wg ludzi „prawo” to taki smok, który powinien pożreć Kaczyńskiego. Tym niemniej pomysł, żeby dokarmiać danego smoka tym, że dzieci stracą rok życia wydaje mi się przesadnym.
Nauczyciela przeraziło, że wszem i wobec okaże się wiadomym, iż cesarz jest nagi, tzn. że tzw. oświata jest obecnie w Polsce w większości przypadków jedynie ciągiem urzędniczych czynności, tzw. klasyfikacji. Ergo, że w obecnej sytuacji rozwalenie tego skostniałego systemu nie przyniesie żadnych szkód (a na pewno mniejsze niż jego utrzymywanie) natomiast stanowi szansę na poprawę.
Peedzcie dlaczego tak jest - czy naprawdę nasi przeciwnicy muszą być najgorszą swołoczą? Czy naprawdę nie mogą mieć choć odrobiny racji? Przecież wszędzie i zawsze racje są podzielone a tu jakby inaczej. Ani chybi - bitwa pod Armageddon.
robert.gorgon napisal(a): Odbija się czkawką rejterada przy kodeksie wyborczym. Widać ślady paluchów sitwy samorządowej w organizacji całej burdy. Nie chodzi o Czaszkowskich. W małej dziurze podżywieckiej bardzo aktywna jest rodzina urzędasa. "Nie wrzucajcie nas do jednego wora z KODziarzami". NAS. Pani, która wypowiedziała to zdanie nie jest nauczycielką ale bliską rodziną skarbnika gminy.
To się zaczyna robić w miarę oczywiste, gdy się wniknie choćby powierzchownie w system wynagrodzeń w oświacie. Nie wiem, czy wszyscy Koleżeństwo zdają sobie sprawę z wagi tzw. "wynagrodzenia średniego" nauczyciela. Ja sobie nie zdawałem aż do ostatniego piątku. Otóż każda gmina ma obowiązek wydania na wynagrodzenia i nagrody dla "swoich" nauczycieli w poszczególnych grupach "awansu zawodowego" co najmniej tyle, ile wynosi ilość etatów pomnożona przez to "wynagrodzenie średnie". Biorące się z pomnożenia współczynników z Karty Nauczyciela przez tzw. "kwotę bazową" podaną w budżecie państwa na dany rok. Z kolei każdy nauczyciel ma prawo do otrzymania co najmniej tyle, ile wynosi wynagrodzenie minimalne podniesione o dodatki ustawowe typu wysługa lat. I w przypadku biednych gmin, dopiero wychodzących z głębokiego bezrobocia strukturalnego, "jest szczęśliwy", jeżeli lokalny układ pozwala mu za to wynagrodzenie pracować na pełny etat, dobrze jeżeli w jednej szkole a nie np. w trzech. Natomiast cała reszta - różnica między "wynagrodzeniem średnim" a "wynagrodzeniem minimalnym", teoretycznie mająca służyć motywacji dla nauczycieli wyróżniających się, praktycznie jest "do podziału" wewnątrz miejscowej koterii. Czyli dla dyrektorów szkół i ośrodków wychowawczych (mianowanych przez lokalny samorząd) oraz "swoich" nauczycieli. To są bardzo konkretne pieniądze do rozdrapania. O co więc obecnie "walczą" samorządowe koterie? Pomijając oczywiste sprawy polityczne - o dwie rzeczy: 1. o powiększenie wyżej opisanego żerowiska o 30% 2. o sfinansowanie go z budżetu państwa.
Komentarz
Piękna szkoła!
- z chwilą ukończenia szkoły Jaś Kowalski przestaje być uczniem swojego liceum (technikum), a że jest dorosły, bierze za siebie odpowiedzialność; zatem kończy się również "mamusiowanie" jego rodziców;
- Jan Kowalski zdaje egzamin państwowy, potocznie nazywany maturą, przed Państwową Komisją Egzaminacyjną powołaną przez ... (tu już nie będę tych urzędowych formułek wpisywała, darujta - nad wszystkim czuwa i za wszystko jest odpowiedzialna CKE);
- nigdzie nie jest zapisane, że członkami Komisji muszą być nauczyciele uczący w danej szkole, ani że egzamin ma się odbywać w tym, czy innym budynku.
To istotnie odróżnia ten egzamin od egzaminów ósmoklasistów i gimnazjalistów.
Te uwagi mi się nasunęły pod wpływem różnych bzdur czytanych na TT. Przede wszystkim przez rozsierdzonych rodziców. Którym się oczywiście nie dziwię, ale...
To ponoć nie był udar, mowa o Nauczycielce która niestrajkowała i znalazła się w szpitalu.
Niesamowite, co nie?
Wygląda,że polityka zaczęła przekraczać waszą wyobraźnie i zapomnieliście jak łatwo steruje się emocjami. https://www.tysol.pl/a31394-Nauczycielka-ktora-zaslabla-podczas-egzaminow-nie-ma-udaru?fbclid=IwAR10a2vgi73Imn8qmMW2dU0Ng_AeoDOM71cOyLQBLkAEW2M5B_UGVgt82Zg
Spokój
Moja szkoła kilka lat temu miała zostać rozwiązana. Niemal wszyscy tłumnie wpisali się do oświatowej Solidarności, która przyczyniła się do tego, że decyzja została cofnięta. W ostatnich dniach, własnie podczas jednej z rozmów w pokoju nauczycielskim, podeszła do mnie osoba, która w całej szkole znana jest z niepohamowanych skłonności do obłudy. Najpierw w sposób operetkowy, płaczliwym głosem, oświadczyła jak przykro jej być wstrętnym łamistrajkiem, jak bardzo niemoralne jest, że jej znajomi "walczą o nasze podwyżki", a ona nie zaczęła nawet strajku. Wobec tego wraz z przewodniczącym oraz byłą przewodniczą wypisuje się ze związku a wraz z nimi - wszyscy pozostali. Sprawdziłem - reszta była bardzo zaskoczona, że ma zamiar rezygnować z członkostwa. Trudno jednak mieć złudzenia - presja i zwierzęcy strach zrobią swoje.
PS - skala rażącego sqrvysyństwa opisanej sytuacji budzi ludzkie odruch tam, gdzie spodziewamy się ich najmniej. Koleżanka z pokoju, która jako jedyna jawnie popiera strajk od samego początku (dodajmy - osoba nielubiana z powodu braku konformizmu), powiedziała mi, że może zaczekać z rezygnacją z Solidarności i zapisała się do jednej z komisji nadzorujących egzamin gimnazjalny dołączając do łamistrajków.
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/strajk-nauczycieli-co-dalej-z-protestem/25jvy3z
„Psuciem prawa”. „Potwornym”.
Tabakiery.
Że co, że ciało gogiczne uzna, że ktoś zna język fiński na czwórkę, a chiński na trójkę?
I co z tego?
Przecież i tak za chwilę matura, która w założeniu jest egzaminem obiektywnym i niezależnym.
Ja trochę rozumiem, że wg ludzi „prawo” to taki smok, który powinien pożreć Kaczyńskiego. Tym niemniej pomysł, żeby dokarmiać danego smoka tym, że dzieci stracą rok życia wydaje mi się przesadnym.
Nie wiem, czy wszyscy Koleżeństwo zdają sobie sprawę z wagi tzw. "wynagrodzenia średniego" nauczyciela. Ja sobie nie zdawałem aż do ostatniego piątku.
Otóż każda gmina ma obowiązek wydania na wynagrodzenia i nagrody dla "swoich" nauczycieli w poszczególnych grupach "awansu zawodowego" co najmniej tyle, ile wynosi ilość etatów pomnożona przez to "wynagrodzenie średnie". Biorące się z pomnożenia współczynników z Karty Nauczyciela przez tzw. "kwotę bazową" podaną w budżecie państwa na dany rok.
Z kolei każdy nauczyciel ma prawo do otrzymania co najmniej tyle, ile wynosi wynagrodzenie minimalne podniesione o dodatki ustawowe typu wysługa lat. I w przypadku biednych gmin, dopiero wychodzących z głębokiego bezrobocia strukturalnego, "jest szczęśliwy", jeżeli lokalny układ pozwala mu za to wynagrodzenie pracować na pełny etat, dobrze jeżeli w jednej szkole a nie np. w trzech.
Natomiast cała reszta - różnica między "wynagrodzeniem średnim" a "wynagrodzeniem minimalnym", teoretycznie mająca służyć motywacji dla nauczycieli wyróżniających się, praktycznie jest "do podziału" wewnątrz miejscowej koterii. Czyli dla dyrektorów szkół i ośrodków wychowawczych (mianowanych przez lokalny samorząd) oraz "swoich" nauczycieli. To są bardzo konkretne pieniądze do rozdrapania.
O co więc obecnie "walczą" samorządowe koterie?
Pomijając oczywiste sprawy polityczne - o dwie rzeczy:
1. o powiększenie wyżej opisanego żerowiska o 30%
2. o sfinansowanie go z budżetu państwa.
I strażaków.
I łódzkie pogotowie.