No, jest na Teofilowie taki specjalistyczny sklepik hydrauliczny, że jak w dwuhektarowej casto czegoś nie mają to mówią: niech pan tam sprawdzi. Ale spożywczy nie wydoli i już.
-------- E, to zależy gdzie. JORGE z tego co pisze mieszka na osiedlu, gdzie do niedawna był jeden sklep -- większość mieszkańców ma ochotę i możliwość robić zakupy dalej.
Ja mieszkam na "starym" osiedlu", za to ogromnym i z nowymi, budującymi się pod bokiem. I tu działa wszystko: i bazar, i dyskonty, i delikatesy, i Żabki, i małe sklepiki spożywcze, i sklepy typu rzeźnik czy rybny, i rodzinna cukiernia, i sieciowe cukiernio-piekarnie, i zwykle warzywniaki, i hipsterskie warzywniaki z wysokimi cenami i asortymentem typu cuda wianki. Wszystkie sprzedają, bo jest bardzo dużo klientów i zróżnicowany profil.
Padła księgarnia (gwoździem do trumny był chyba darmowy podręcznik), apteka i Żabka, a jeden spożywczy się przekształcił w monopolowy...
Mania napisal(a): Niewykorzystane wybrzeża Wisły napawają smutkiem i świadczą o tym, że nikt - od lat 60-tych- nie myślał o uczynieniu tego miasta pięknym. Smutne.
E no już za późnej HGW powstał tam rzetelny flaszkodrom. W letnie wieczory nie masz lepszego miejsca do spożycia; można jednocześnie podziwiać Królową Polskich Rzek. Bardzo udany projekt to jest.
Wybrzeża Wisły tętnią życiem, po warszawskiej i praskiej stronie i są piękne, choć gdy nadmiernie zatłoczone to brzydną.
A centrum miasta nie jest trupiarnią - w czasach przedkowidowych było całkiem sporo fajnych kawiarni, pubów itd.
Narzekanie na niewykorzystany potencjał Chmielnej istnieje chyba od ćwierćwiecza, przy czym warto zauważyć, że większość powierzchni usługowej w tym rejonie jest wykorzystywana.
A galerie handlowe ułatwiają zakupy. Po prostu. Przytulne butki bronią się, ale współcześnie muszą istnieć w sieci.
W Warszawie alternatywą dla Żabek (choć nie do końca, bo bardziej dla średniej wielkości marketów) są sklepy Społem.
No i niezależnie od zmieniajacych się władz Warszawa jednak pięknieje nowe wolskie stacje metra są zwyczajnie piękne. A nasadzenia kwiatów na warszawskich ulicach porażają pięknem.
agent napisal(a): Wybrzeża Wisły tętnią życiem, po warszawskiej i praskiej stronie i są piękne, choć gdy nadmiernie zatłoczone to brzydną.
A centrum miasta nie jest trupiarnią - w czasach przedkowidowych było całkiem sporo fajnych kawiarni, pubów itd.
Narzekanie na niewykorzystany potencjał Chmielnej istnieje chyba od ćwierćwiecza, przy czym warto zauważyć, że większość powierzchni usługowej w tym rejonie jest wykorzystywana.
A galerie handlowe ułatwiają zakupy. Po prostu. Przytulne butki bronią się, ale współcześnie muszą istnieć w sieci.
W Warszawie alternatywą dla Żabek (choć nie do końca, bo bardziej dla średniej wielkości marketów) są sklepy Społem.
No i niezależnie od zmieniajacych się władz Warszawa jednak pięknieje nowe wolskie stacje metra są zwyczajnie piękne. A nasadzenia kwiatów na warszawskich ulicach porażają pięknem.
agent napisal(a): Wybrzeża Wisły tętnią życiem, po warszawskiej i praskiej stronie i są piękne, choć gdy nadmiernie zatłoczone to brzydną.
nie ma jak praskie i czerniakowskie haszcze późną jesienią :-D
Dawno nie spacerowałam Nowym Światem, gdy byłam tam ostatnio, w miejscu znanego od lat antykwariatu zobaczyłam sklep z biustonoszami Triumph, znikły też małe sklepy z pamiątkami. :-(
To prawda, że latem są porażające kwiaty na niektórych ulicach, ale w Mińsku Mazowieckim też są, tyle, że prócz nich są też butiki i sklepiki, oraz niewielkie hurtownie (sprzęt domowy, mydło i powidło) w zaułkach. Galerie handlowe są poza centrum, nie paskudzą miasta. W centrum jest tylko jedna galeria, ale otoczona malutkimi sklepikami i punktami usługowymi. W obrębie 2 km. można kupić i załatwić niemal wszystko przemieszczając się per pedes, bo i urzędy i banki są w pobliżu.
Generalnie mam tako teze, może dyskusyjno, że prowincja wyprzedziła stolicę w tomacie zarówno estetyki jak i komfortu życia.
I jak w Opolu miasto będzie się rozlewać za swymi mieszkańcami, którzy się wyprowadzili na prowincję za rogatki, bo przecie ne może tak być, że na wsi żyje się lepiej niż w mieście wojewódzkim. Cytat z byłego posła partii obecnie rządzącej.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie na osiedlu mała, dobra piekarnia kosi każdą konkurencję. Właśnie stoję w kolejce i piszę z telefonu. Dosłownie po drugiej stronie ściany jest Żabka, kupuję tam chleb tylko jak kolejka do piekarni ma ponad 50 metrów.
polmisiek napisal(a): Nie wiem jak u Was, ale u mnie na osiedlu mała, dobra piekarnia kosi każdą konkurencję. Właśnie stoję w kolejce i piszę z telefonu. Dosłownie po drugiej stronie ściany jest Żabka, kupuję tam chleb tylko jak kolejka do piekarni ma ponad 50 metrów.
A ja z lokalnej piekarni (czyli małej sieciówki) kupuję tylko jak mi się nie chce dalej iść. W Lidlu to same (nie "takie samo", to samo, z tej piekarni) pieczywo jest o 30-50% tańsze.
A ja z lokalnej piekarni (czyli małej sieciówki) kupuję tylko jak mi się nie chce dalej iść. W Lidlu to same (nie "takie samo", to samo, z tej piekarni) pieczywo jest o 30-50% tańsze.
Robiłem onegdaj gofry na spotkanie ze znajomymi według przepisu z popularnego programu TV - ciasto wychodziło jednak za rzadkie, musiałem dodać więc sporo więcej mąki niż w nim podano.
Na przyjęciu pojawiła się koleżanka, która kiedyś pracowała w kateringu na potrzeby szkół i przedszkoli i stwierdziła, że zasadą u nich przyjętą jest, że w wypadku posiadania mąki ze stonki czy faszystoskiego dyskontu należy dać jej sporo więcej niż w przepisach. Takową mąkę akurat miałem ja, takwięc tego.
Podkreślam jeszcze raz: to jest TO SAMO pieczywo, nawet napisane jest "z lokalnej piekarni". Nie jest za rzadkie ani nie ma mniej mąki. Po prostu koszt dystrybucji w Lidlu jest dużo niższy niż w sieci.
rozum.von.keikobad napisal(a): Podkreślam jeszcze raz: to jest TO SAMO pieczywo, nawet napisane jest "z lokalnej piekarni". Nie jest za rzadkie ani nie ma mniej mąki. Po prostu koszt dystrybucji w Lidlu jest dużo niższy niż w sieci.
Ja nie kwestionuje bynajmniej tego, co Kolega napisał o pieczywie - w moim osiedlowym sklepie przekształconym pewien czas temu w kerfura jest nadal sprzedawany chleb z tej samej piekarni.
Mąka o której piszę jest dystrybuowana natomiast pod marką sklepową, a nie producenmta, stąd pewnie różni się składem.
A to też nie wątpię. Dlatego produkty z logiem jakiegokolwiek supermarketu, "wyprodukowane specjalnie dla" kupuję w ostateczności, są prawie zawsze gorszej jakości.
rozum.von.keikobad napisal(a): Podkreślam jeszcze raz: to jest TO SAMO pieczywo, nawet napisane jest "z lokalnej piekarni". Nie jest za rzadkie ani nie ma mniej mąki. Po prostu koszt dystrybucji w Lidlu jest dużo niższy niż w sieci.
A kulega jadł może kiedyś coś np. z „Piekarni mojego taty” w Krakowie? Takiego w Lidlu nigdy nie będzie.
Komentarz
--------
E, to zależy gdzie. JORGE z tego co pisze mieszka na osiedlu, gdzie do niedawna był jeden sklep -- większość mieszkańców ma ochotę i możliwość robić zakupy dalej.
Ja mieszkam na "starym" osiedlu", za to ogromnym i z nowymi, budującymi się pod bokiem. I tu działa wszystko: i bazar, i dyskonty, i delikatesy, i Żabki, i małe sklepiki spożywcze, i sklepy typu rzeźnik czy rybny, i rodzinna cukiernia, i sieciowe cukiernio-piekarnie, i zwykle warzywniaki, i hipsterskie warzywniaki z wysokimi cenami i asortymentem typu cuda wianki. Wszystkie sprzedają, bo jest bardzo dużo klientów i zróżnicowany profil.
Padła księgarnia (gwoździem do trumny był chyba darmowy podręcznik), apteka i Żabka, a jeden spożywczy się przekształcił w monopolowy...
A centrum miasta nie jest trupiarnią - w czasach przedkowidowych było całkiem sporo fajnych kawiarni, pubów itd.
Narzekanie na niewykorzystany potencjał Chmielnej istnieje chyba od ćwierćwiecza, przy czym warto zauważyć, że większość powierzchni usługowej w tym rejonie jest wykorzystywana.
A galerie handlowe ułatwiają zakupy. Po prostu. Przytulne butki bronią się, ale współcześnie muszą istnieć w sieci.
W Warszawie alternatywą dla Żabek (choć nie do końca, bo bardziej dla średniej wielkości marketów) są sklepy Społem.
No i niezależnie od zmieniajacych się władz Warszawa jednak pięknieje nowe wolskie stacje metra są zwyczajnie piękne. A nasadzenia kwiatów na warszawskich ulicach porażają pięknem.
miłość Panie, miłość i maj
zawołanie jeszcze z ff i fR! Heimat!
centra handlowe i
i sklepy (-iki), co muszą być w sieci
Na przyjęciu pojawiła się koleżanka, która kiedyś pracowała w kateringu na potrzeby szkół i przedszkoli i stwierdziła, że zasadą u nich przyjętą jest, że w wypadku posiadania mąki ze stonki czy faszystoskiego dyskontu należy dać jej sporo więcej niż w przepisach. Takową mąkę akurat miałem ja, takwięc tego.
Po prostu koszt dystrybucji w Lidlu jest dużo niższy niż w sieci.
woda to bóg dla piekarza i rzeżnika
Np piwo +1-2 zł, warzywa +50%, itp.
Warzywa w górę
Pomindory, kartofle,
Szparagi po 18. Kiedyś po 12
Mąka o której piszę jest dystrybuowana natomiast pod marką sklepową, a nie producenmta, stąd pewnie różni się składem.