Post wyżej wyjaśnia. Szacunek. Straciłem szacunek dla niektórych forumowiczów. Tak dalece że chcę mieć z nimi jak najmniej wspólnego. Czytam do czasu aż znajdę sobie inne miejsce do czytania ciekawych i inspirujących wypowiedzi ludzi, których szacunkiem darzę i nie brzydzę się ich odpowiedzi. Musiałbym odpowiadać ordynarnie jak żulom. Jaśniej już nie można.
Rafał napisal(a): Cos niecoś będę czytał. Będę się jednak wycofywał. Jak znajdę odpowiednie miejsce to również z czytania. Mogę przebywać z osobami których nie lubię, albo one mnie nie lubią o ile to coś wnosi do mojej wiedzy o świecie lub pomaga w czymkolwiek. Tak było i narastało od długiego czasu. Nie dotyczy to jednak sytuacji przebywania z osobami do których straciłem szacunek. Oczywiście nie dotyczy to Koleżeństwa które apeluje o spokój i wyluzowanie. Wyluzowanie w takiej sytuacji jest niemożliwe. Nie chodzi też o wzmożenie tylko o zdecydowanie i postawienie granic.
Pigwa napisal(a): To wszystko ciekawie brzmi, ale nie spina się z rzeczywistością, bo na razie na epidemii zyskują Chiny. I raczej tak będzie w dalszej perspektywie, bo pomijając wszystko inne, depopulacja jest groźniejsza dla nas niż dla nich.
Dla mnie ciekawe jest, że zaraza uderza w dwie świeckie religie -- sport i turystykę. Nawet trzy, bo i o globcio jakoś ostatnio przycichło.
Najpierw uważałem, że na epidemii wygrają Stany, później (całkiem niedawno) że Chiny, a teraz znowu - USA. Nie wiem, zmieniam zdanie, strzelam. Bardzo możliwe, że po prostu jedni i drudzy próbują skorzystać z sytuacji, wirus pojawił się spontanicznie i próbują rozgrywać. A co do tego nie mam wątpliwości, starcie USA i Chin rozciągnęło się na walkę z epidemią.
Kolejna ciekawa123 informacja, mianowicie zerwały się łańcuchy dostaw zaawansowanych komponentów do produkcji w Chinach, czyli Chiny się zatrzymują, bo Europa nie wysyła! Trza b y to zweryfikować.
ms.wygnaniec napisal(a): Kanada była wtedy kwarantannowana przez czas jakiś (kuzyn i znajoma z rodzina są tambylcami) i solidnymi restrykcjami.
Zaciekawiło mnie to co kolega o Kanadzie napisał. Za nic nie mogłem sobie przypomnieć które to były epidemie. No więc pasują dwie SARS w 2003 roku i świńska grypa H1N1 w 2009 roku. Obie epidemie dotknęły Kanadę a szczególnie Toronto, ponieważ jest to największe miasto. Nie przypominam sobie żeby podczas tych epidemii były takie zaostrzenia jak w tej chwili. Z artykułu który znalazłem wynika że była kwarantanna podczas SARS ale tylko w jednym szpitalu i dotyczyła ludzi którzy z tym szpitalem mieli styczność. Oprócz tego były zalecenia aby nie podróżować do Meksyku podczas świńskiej grypy w 2009. Normalnie dla przeciętnego człowieka tak jak mnie i mojej rodziny życie biegło normalnie i praktycznie oprócz ostrzeżeń w ogóle nie odczuliśmy tego. Nie było żadnej paniki i trwogi jak to ma miejsce w tej chwili. Pamiętam, że tylko raz przez jakiś czas w kościele wprowadzono zakaz Komunii na język. Na 90% jestem pewny że to było w 2009. Bo wydaje mi się że to nie było tak dawno. Raczej nie 17 lat temu, ale pamięć ludzka jest zawodna. I to wszystko jeśli chodzi o ograniczenia i restrykcje w czasie różnych epidemii jakie przeszliśmy. https://globalnews.ca/news/6458609/looking-back-toronto-sars-outbreak/ https://en.wikipedia.org/wiki/2009_flu_pandemic_in_Canada
ms.wygnaniec napisal(a): Kanada była wtedy kwarantannowana przez czas jakiś (kuzyn i znajoma z rodzina są tambylcami) i solidnymi restrykcjami.
Zaciekawiło mnie to co kolega o Kanadzie napisał. Za nic nie mogłem sobie przypomnieć które to były epidemie. No więc pasują dwie SARS w 2003 roku i świńska grypa H1N1 w 2009 roku.
Najprawdopodobniej zmiksowałem w pierwszym wpisie 2 epidemie. Zdecydowanie było to za czasów rządów PO, Jak przez mgłę pamiętam rozmowy o tym, że my tu kompletnie nic nie robimy a tam jakieś zalecenia, pisząc z pamięci mogłem pomieszać zakaz z zaleceniami. Na pewno to nie było jak teraz, tu nie ma porównania.
Rafał napisal(a): Post wyżej wyjaśnia. Szacunek. Straciłem szacunek dla niektórych forumowiczów. Tak dalece że chcę mieć z nimi jak najmniej wspólnego. Czytam do czasu aż znajdę sobie inne miejsce do czytania ciekawych i inspirujących wypowiedzi ludzi, których szacunkiem darzę i nie brzydzę się ich odpowiedzi. Musiałbym odpowiadać ordynarnie jak żulom. Jaśniej już nie można.
Rafale, nie wyobrażam sobie, że miałoby Ciebie tu nie być. Wielokrotnie pomogłeś mi, doznałam od Ciebie wsparcia. Nie odchodź.
Doktór Peterson nałcza, że fundamentalne różnice między lewicą a prawicą są temperamentalne, charakterologiczne. Że jeśli ktoś ma wysoką "otwartość", to jest ciekawy świata, szuka nowych rozwiązań, rozwala granice, chce żeby wszystko się ze wszystkim mieszało, to to jego animula jest naturaliter lewakiana. A jeśli ktoś dla odmiany wysoko punktuje na skalach "rzetelność" i "sumienność", zaś w danej "otwartości" się nie sprawdza, to będzie przede wszystkim chciał, żeby był porządek, żeby szanować tradycje i to, jak rzeczy są poukładane, będzie też chciał wyraźnych i mocnych granic, które oddzielają naszą wspólnotę od innych i ją wyróżniają. Co ciekawe, ludzie tego temperamentu przykładają też większą wagę do higieny i bardziej się boją, że wraz z kontaktami ze światem przylezą jakieś choróbska, czemu dał w 2015 wyraz Kaczyński i za co został przez lewacki establiszment zbesztany.
To się z grubsza pokrywa z fizoloficznym podziałem na heraklitejczyków i parmenidejczyków, bo jak naucza doktór Sommer, przekonania racjonalne zawsze wyrastają z -- często nieuświadomionych -- nastawień przedracjonalnych.
Ale po co ten długi a nudny wstęp. Otóż, czasy, w których żyliśmy do zeszłego miesiąca, polegały na tym, że każdy mógł w każdej chwili pojechać wszędzie, no chyba że nie chciał. Wypad do Mediolanu na zakupy, autostop po Europie, studencki wypad do Afryki czy wogle dookoła świata, safari w Kenii dla dentystów czy adwokatów, bezkrwawe oczywiście itd. Każdy z nas był w znacznie większej liczbie miejsc, niż pokolenie naszych ojców czy dziadów. Ba, mam powody sądzić, że mój prapradziad rzadko, o ile w ogóle, opuszczał swój powiat łukowski, a nawet rodzinną wieś Szyszki.
I teraz, spofodu wirus, nikt z nas nie wychodzi z domu, a jeśli wogle, to nie dalej niż do najbliższej biedry.
Powyżej możecie sobie przeczytać moją fantazję o świecie, który musi stale żyć z groźnym i zaraźliwym wirusem. Co w tym świecie jest radykalnie inne od tego, co dotąd znaliśmy? Otóż trafnie wskazał kol. Konsument, że przede wszystkiem możliwość nieskrępowanego podróżowania. Jest to świat wyraźnych i sztywnych granic.
I tu się robi zabawnie, bo sam jestem fanem podróżowania, nieskrępowanego przenoszenia się z miejsca w miejsce, poznawania nowych ludzi i nowych kultur, a już zwłaszcza żarcia z drugiego końca świata, no, czyli temperamentalnie jestem lewakiem. Ale nie o mnie miało być.
Otóż ten nowy świat, to przede wszystkim świat wyraźnych i twardych granic. Podróżowanie międzynarodowe, a może nawet między jakimiś strefami bezpieczeństwa epidemicznego, staje się trudne i długotrwałe. O wiele jeszcze miesiąc temu, jeśli chciałem skontrolować fabrykę na Ukrainie, to mogłem to zrobić w dzień-dwa, o tyle dziś zajmie mi to miesiąc (dwa tygodnie kwarantanny fte i dwa wefte).
A to znaczy, że ze świata radykalnie lewackiego przenosimy się do świata zbudowanego na sposób prawicowy. Żyjesz se w swoim Shire, to w nim żyj. Radować się, do kata!
Tylko Szajer trzeba lubić by się radować. A jak ktoś budował swoją tożsamość na relaksie na Sri Lance i chlubił się kreatywnymi sposobami na pchły piaskowe na plażach Wietnamu to szybko nie przedzieżgnie się w konesera Ochotnicy. Jak byłam w Naddniestrzu i z niejakim mozołem musiałam przekraczać "nieistniejąca" granicę mołdawsko - naddniestrzańską to miałam dysonans poznawczy, że granica króra nie istnieje jest realna a taka polsko niemiecka istnieje a jest nierealna. Z posta Ignaca wnioskuję, że sytuacja się normalizuje :]
1. Jeżeli okaże się, że nosicielem wirusa jest łuskowiec. 2. Jeżeli pandemia wygaśnie najpóźniej w przyszłym roku. 3. Jeżeli śmiertelność w rozkładzie wieku na osi X będzie odwróconym Rozkładem Poissona, a w populacji na poziomie 5% To Najdalej za rok Paseo Maritimo i nadrabianie zaległości.
Pani_Łyżeczka napisal(a): Tylko Szajer trzeba lubić by się radować. A jak ktoś budował swoją tożsamość na relaksie na Sri Lance i chlubił się kreatywnymi sposobami na pchły piaskowe na plażach Wietnamu to szybko nie przedzieżgnie się w konesera Ochotnicy. Jak byłam w Naddniestrzu i z niejakim mozołem musiałam przekraczać "nieistniejąca" granicę mołdawsko - naddniestrzańską to miałam dysonans poznawczy, że granica króra nie istnieje jest realna a taka polsko niemiecka istnieje a jest nierealna. Z posta Ignaca wnioskuję, że sytuacja się normalizuje :]
Wiele patrzę na fabrykantów w okolicznych sterylnych przewalarniach faktur, to te relaksy na srilankach to nie było żadne budowanie tożsamości, a permanentna ucieczka od realności do wydumanego świata z katalogu. Różne bóle, które teraz uzewnętrzniają się po sieci wydają się to potwierdzać. Nagłe zderzenie z rzeczywistością, którą w końcu trzeba będzie wziąć na klatę bez możliwości ucieczki od niej.
Coraz więcej plusów dostrzegam w obecnej sytuacji. Dla wielu będzie ona szansą na ozdrowienie (choć materialnie lepiej nie będzie).
Myślę, że jakby spojrzeć z innej perspektywy, to obecne czasowe ograniczenie dostępu do praktykowania , do sakramentów, uczestnictwa w Eucharystii może się okazać zbawiennym sygnałem (przynajmniej dla tych co naprawdę wierzą lub chcą wierzyć) że Kościół jest cennym darem, którego może zabraknąć, i o który trzeba dbać. I dotyczy to zarówno świeckich, jak i duchownych. A można te refleksję rozszerzyć na inne wartości, które traktujemy jako oczywiste jak powietrze, a które składają sie na cywilizację w której żyjemy. (oops, to wątek o gospodarce, przepraszam)
W_Nieszczególny napisal(a): Myślę, że jakby spojrzeć z innej perspektywy, to obecne czasowe ograniczenie dostępu do praktykowania , do sakramentów, uczestnictwa w Eucharystii może się okazać zbawiennym sygnałem (przynajmniej dla tych co naprawdę wierzą lub chcą wierzyć) że Kościół jest cennym darem, którego może zabraknąć, i o który trzeba dbać. I dotyczy to zarówno świeckich, jak i duchownych. A można te refleksję rozszerzyć na inne wartości, które traktujemy jako oczywiste jak powietrze, a które składają sie na cywilizację w której żyjemy. (oops, to wątek o gospodarce, przepraszam)
Formalnie tak, ale w praktyce nie odzyska już dawnego blasku, będzie istnieć, będzie się płacić eurokratom małą w sumie część budżetów, ale nie będzie już miała siły cokolwiek rozkazać państwom. Taka unia, która nikomu już nie będzie ani potrzebna, ani przeszkadzać. Coś jak Rada Europy.
Formalnie tak, ale w praktyce nie odzyska już dawnego blasku, będzie istnieć, będzie się płacić eurokratom małą w sumie część budżetów, ale nie będzie już miała siły cokolwiek rozkazać państwom. Taka unia, która nikomu już nie będzie ani potrzebna, ani przeszkadzać. Coś jak Rada Europy.
Wygląda na to, że UE się faktycznie skompromitowała, niezależnie czy panika z wirusem ma poważne podstawy czy nie. Ale dla losów tej organizacji będzie istotne czy taka opinia jest odosobniona czy też wręcz przeciwnie.
Komentarz
Jednego jestem pewien - idzie wojna.
Trza b y to zweryfikować.
https://globalnews.ca/news/6458609/looking-back-toronto-sars-outbreak/
https://en.wikipedia.org/wiki/2009_flu_pandemic_in_Canada
👣
🐾
🐾
Chiny i ...diabeł
To się z grubsza pokrywa z fizoloficznym podziałem na heraklitejczyków i parmenidejczyków, bo jak naucza doktór Sommer, przekonania racjonalne zawsze wyrastają z -- często nieuświadomionych -- nastawień przedracjonalnych.
Ale po co ten długi a nudny wstęp. Otóż, czasy, w których żyliśmy do zeszłego miesiąca, polegały na tym, że każdy mógł w każdej chwili pojechać wszędzie, no chyba że nie chciał. Wypad do Mediolanu na zakupy, autostop po Europie, studencki wypad do Afryki czy wogle dookoła świata, safari w Kenii dla dentystów czy adwokatów, bezkrwawe oczywiście itd. Każdy z nas był w znacznie większej liczbie miejsc, niż pokolenie naszych ojców czy dziadów. Ba, mam powody sądzić, że mój prapradziad rzadko, o ile w ogóle, opuszczał swój powiat łukowski, a nawet rodzinną wieś Szyszki.
I teraz, spofodu wirus, nikt z nas nie wychodzi z domu, a jeśli wogle, to nie dalej niż do najbliższej biedry.
Powyżej możecie sobie przeczytać moją fantazję o świecie, który musi stale żyć z groźnym i zaraźliwym wirusem. Co w tym świecie jest radykalnie inne od tego, co dotąd znaliśmy? Otóż trafnie wskazał kol. Konsument, że przede wszystkiem możliwość nieskrępowanego podróżowania. Jest to świat wyraźnych i sztywnych granic.
I tu się robi zabawnie, bo sam jestem fanem podróżowania, nieskrępowanego przenoszenia się z miejsca w miejsce, poznawania nowych ludzi i nowych kultur, a już zwłaszcza żarcia z drugiego końca świata, no, czyli temperamentalnie jestem lewakiem. Ale nie o mnie miało być.
Otóż ten nowy świat, to przede wszystkim świat wyraźnych i twardych granic. Podróżowanie międzynarodowe, a może nawet między jakimiś strefami bezpieczeństwa epidemicznego, staje się trudne i długotrwałe. O wiele jeszcze miesiąc temu, jeśli chciałem skontrolować fabrykę na Ukrainie, to mogłem to zrobić w dzień-dwa, o tyle dziś zajmie mi to miesiąc (dwa tygodnie kwarantanny fte i dwa wefte).
A to znaczy, że ze świata radykalnie lewackiego przenosimy się do świata zbudowanego na sposób prawicowy. Żyjesz se w swoim Shire, to w nim żyj. Radować się, do kata!
Ja się mieszczę w tych tam ,drugich,
Czy sie raduję? hmmm...
tu zalinkuję do spokojnie krytycznej lektruy
https://www.salon24.pl/u/fraszkowanie/1031290,koronawirus-trwaja-przymiarki-do-apokalipsy
Jak byłam w Naddniestrzu i z niejakim mozołem musiałam przekraczać "nieistniejąca" granicę mołdawsko - naddniestrzańską to miałam dysonans poznawczy, że granica króra nie istnieje jest realna a taka polsko niemiecka istnieje a jest nierealna. Z posta Ignaca wnioskuję, że sytuacja się normalizuje :]
2. Jeżeli pandemia wygaśnie najpóźniej w przyszłym roku.
3. Jeżeli śmiertelność w rozkładzie wieku na osi X będzie odwróconym Rozkładem Poissona, a w populacji na poziomie 5%
To
Najdalej za rok Paseo Maritimo i nadrabianie zaległości.
Różne bóle, które teraz uzewnętrzniają się po sieci wydają się to potwierdzać. Nagłe zderzenie z rzeczywistością, którą w końcu trzeba będzie wziąć na klatę bez możliwości ucieczki od niej.
Coraz więcej plusów dostrzegam w obecnej sytuacji. Dla wielu będzie ona szansą na ozdrowienie (choć materialnie lepiej nie będzie).
to pani Emilewicz...
no tak
A można te refleksję rozszerzyć na inne wartości, które traktujemy jako oczywiste jak powietrze, a które składają sie na cywilizację w której żyjemy. (oops, to wątek o gospodarce, przepraszam)