CKM popierać związki partnerskie?
Przeglądałem sobie wpisy w aktualnościach i tak mje najszło. Czy katolik musi być przeciw związkom partnerskim? Jeśli danych dwóch pedałów chce sobie wziąć razem np. kredyt mieszkaniowy, to dlaczego obowiązujące prawo ma im to utrudniać? Dlaczego kryterium oceny miałoby być pozamałżeńskie łajdaczenie się, a nie dajmy na to absencja na Mszy Św. w niedzielę, co przypomnę zdaniem KK również jest grzechem ciężkim. Zakaz ślubów dla osób, które nie chodzą na Mszę.
Pytam, bo nie wiem.
Pytam, bo nie wiem.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Nie przesadza kolega nieco z bezzębnym chrześcijaństwem? Jeszcze krok i będzie buddyzm albo i jaki dżinizm, apage apage...
W realu zaś spotkałem się z taką: skoro są msze dla członków związków niesakramentalnych i w wielu wspólnotach i ruchach katolickich się takich osób (przychodzących w parach) nie wywala, to w zasadzie o co kaman?
Moim zdaniem mieszanie do sprawy religii tylko rzecz zaciemnia. Co to są związki partnerskie? Przywileje prawne i finansowe dla grup osób. Naturalnym jest jest wtedy zadanie pytania, jaki ma państwo interes w uprzywilejowywaniu tych grup.
Jeśli się zbierze kilku panów i pań i zechcą się zarejestrować jako spółka jawna/zoo/akcyjna/komandytowa/partnerska, wiemy jaką korzyść ze sprawy może odnieść państwo, dlatego w prawie istnieje kategoria spółki jawnej/zoo/akcyjnej/komandytowej/partnerskiej.
Jeśli się zbierze jeden pan i jedna pani i zechcą się zarejestrować jako małżeństwo, wiemy jaką korzyść ze sprawy może odnieść państwo, dlatego w prawie istnieje kategoria małżeństwa.
Ale jeśli się zbierze kilku panów i pań (uprzedzam rozwój postulatów) i zechcą się zarejestrować jako związek partnerski, zupełnie do głowy mi nie przychodzi korzyść jaką mógłbym mieć indywidualnie albo zbiorowo jako państwo z istnienia czegoś takiego. Dlatego nie będę popierać legalizacji takiej konstrukcji.
Albo i jeszcze genialniejszą; kim my jesteśmy, żeby w ogóle innych oceniać?
Zresztą państwo tworzy społeczeństwo. Państwo tworzy się po to, żeby społeczeństwu żyło się lepiej. I nie wiem dlaczego akurat pedały mają się czuć jak jakie dziady.
Patrząc zaś z eschatologicznego punktu widzenia i pozostając w kolegowej retoryce poszerza się "rynek" usług zbawczych i potępieńczych świadczonych przez Stwórcę.
Nie rozumiem natomiast, dlaczego niefunkconowanie w związku sankcjonowanym przez państwo miałoby dla homosiów lub kogokolwiek innego oznaczać jakieś "dziadostwo"...
Ciekawie pisze o tym ten Holender, który dostał obok odrębny wątek:
http://notevenmodern.blogspot.com/2008/09/internal-exile-reads-macintyres-after.html?m=1
Wg św. Augustyna państwo ma zapewnić tylko to, by dało się żyć - by bandyci nie rabowali cię codziennie tylko raz na jakiś dłuższy czas, by obce wojska napotykały przeszkody, jeśli zechcą sobie pomaszerować i postrzelać, by były możliwe handel, rolnictwo i inne pożyteczne działalności. Tylko tyle.
Wg. św. Tomasza państwo jeszcze powinno zapewnić sprawiedliwość.
Nikt poważny nie każe państwu zajmować się samopoczuciem obywateli. Od tego są zupełnie inne służby.
Poza tym obniżenie dzietności skutkuje zwiększeniem odsetka osób w wieku poprodukcyjnym stanowiących z reguły raczej obciążenie finansowe społeczeństwa.
Tu przykład takiego rozumowania.
https://forsal.pl/artykuly/692110,wladza-i-barbarzyncy-wywiad-z-papiezem-keynesizmu.html To poziom budżetu państwa, ale na poziomie budżetu indywidualnego widać to jeszcze wyraźniej.
No więc rodziny z dziećmi nawet dziś w czasach konsumpcjonizmu nieraz zaciskają zęby jak mają dziurę w budżecie w imię długoterminowych konsekwencji, które dotkną te dzieci. A dwa pedały dlaczego mają ograniczać konsumpcję?
Ogólnie ludzi dziś zniechęca się do oszczędzania. Ujemne stopy procentowe itp. A pedałów zniechęcać nie trzeba.
Nie żebym się zdziwił, ale tam nikt się z tym nie kryje, w końcu lobbing to legalny biznes.
Homorozwody to żyła złota i cyrk na kółkach.
A będzie gorzej?