celnik.mateusz napisal(a): Mario, taka postawa może być uczciwa, ale należałoby takim samym oburzeniem reagować na pedalizm i na opuszczanie niedzielnej mszy (inaczej mówiąc, każdy grzech ciężki).
Naprawdę uważa kolega, że należy oburzać się na każdego innowiercę?
Uważam że z kościelnego punktu widzenia nie ma powodu, by życzliwiej traktować żonatego innowiercę od pedała. Natomiast moja osobista postawa nie jest zbyt godna uwagi.
los napisal(a): Troska to troska a pogarda to pogarda, nie bardzo rozumiem jak można te pojęcia mylić. A że grzechy lubią się maskować jako cnoty to osobny temat, z całą pewnością wart własnego wątku a nie bycia przyczepką w tym.
Np. dobrotliwość jest grzechem z samego dna Piekła, który udaje cnotę.
Na ustach zawsze ludzie mają piękne słowa, bo lubią dobrze o sobie myśleć. A prawdziwe intencje bywają nader rozczarowujące.
celnik.mateusz napisal(a): Mario, taka postawa może być uczciwa, ale należałoby takim samym oburzeniem reagować na pedalizm i na opuszczanie niedzielnej mszy (inaczej mówiąc, każdy grzech ciężki).
Aleś tu kolego tak Talmudem walnął, że aż mi się pejsy skręciły. To Żydzi tak odhaczają: Nosi pejsy? Nosi, koszer. Nosi tałes? Nie nosi, tref. Je wieprzowinę? Nie je, koszer. Strzyże brodę? Strzyże, tref.
Chrześcijanie patrzą w sposób holistyczny, na ile człowiek jak całość jest bliżej Chrystusa. I o ile nietrudno sobie wyobrazić nawrócenie kogoś, kto czasem zapomni pójść na msze, to naprawdę daleką drogę przed sobą ma ktoś, kto regularnie i z zadowoleniem praktykuje grzech sodomski. A jeśli ktoś taki bywa regularnie w kościele, możemy raczej oczekiwać w tym szyderstwa niż wiary.
To taka równia pochyła: etatyzm-->500+-->związki partnerskie-->adopcje sodomskie. Kiedyś zacni prawicowi forumowicze, dziś umiarkowani lewicowcy popierający aborcje eugeniczną, jutro fani karnego opodatkowania bogatych, pracowitych i zaradnych. Sit transit gloria FF.
celnik.mateusz napisal(a): Mario, taka postawa może być uczciwa, ale należałoby takim samym oburzeniem reagować na pedalizm i na opuszczanie niedzielnej mszy (inaczej mówiąc, każdy grzech ciężki).
Aleś tu kolego tak Talmudem walnął, że aż mi się pejsy skręciły. To Żydzi tak odhaczają: Nosi pejsy? Nosi, koszer. Nosi tałes? Nie nosi, tref. Je wieprzowinę? Nie je, koszer. Strzyże brodę? Strzyże, tref.
Chrześcijanie patrzą w sposób holistyczny, na ile człowiek jak całość jest bliżej Chrystusa. I o ile nietrudno sobie wyobrazić nawrócenie kogoś, kto czasem zapomni pójść na msze, to naprawdę daleką drogę przed sobą ma ktoś, kto regularnie i z zadowoleniem praktykuje grzech sodomski. A jeśli ktoś taki bywa regularnie w kościele, możemy raczej oczekiwać w tym szyderstwa niż wiary.
Przykład Kolegi można przedstawić w sposób doskonale odwrotny.
Można - pod warunkiem, że nie będziemy wymagać od retora dobrej woli, wtedy wszystko da się wypowiedzieć. Sodomia, zadowolenie z siebie, katolicyzm. Wybierz dwa.
celnik.mateusz napisal(a): Mario, taka postawa może być uczciwa, ale należałoby takim samym oburzeniem reagować na pedalizm i na opuszczanie niedzielnej mszy (inaczej mówiąc, każdy grzech ciężki).
Kompletnie nie rozumiem. Przypomnę wpis poczatkowy:
celnik.mateusz napisal(a): Czy katolik musi być przeciw związkom partnerskim? Jeśli danych dwóch pedałów chce sobie wziąć razem np. kredyt mieszkaniowy, to dlaczego obowiązujące prawo ma im to utrudniać? Dlaczego kryterium oceny miałoby być pozamałżeńskie łajdaczenie się, a nie dajmy na to absencja na Mszy Św. w niedzielę, co przypomnę zdaniem KK również jest grzechem ciężkim. Zakaz ślubów dla osób, które nie chodzą na Mszę.
Pomijając wymianę zdań w międzyczasie oraz to co napisał, i z czym całkowicie się zgadzam, Los, to jaki związek widzisz pomiędzy pierwszym i drugim cytatem?!
Katolik, wg mnie z całą pewnością powinien być przeciw związkom partnerskim (bo grzech ciężki!). Katolik powinien być również z całą pewnością przeciw postępowaniu, które prowadzą do popełnienia przez niego (lub innego człowieka) grzechu ciężkiego. Oczywista oczywistość. Oraz katolik powinien zabiegać o zbawienie swoje i każdego bliźniego. Również oczywista oczywistość.
Nosz mamy to przekazane jak wół: Kochaj bliźniego swego jak siebie samego.
O co tu pytać? O jakieś dodatkowe zasady?
Ale Ty w poście otwierającym pytasz o ułatwienia. I tu uczciwie i jednoznacznie odpowiedziałam - zero ułatwień. Koniec. Kropka.
A teraz raptem pytasz o kary i zakazy. Przepraszam. Po pierwsze nie mam zamiaru, więcej powiem - NIE WOLNO mi nikogo oceniać. Każdy człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Pana Boga, dysponuje wolną wolą i ma prawo wyboru między dobrem a złem. To jego wybór, nie mój. Klękając przed konfesjonałem, spowiadam się wyłącznie ze swoich grzechów i zaniedbań. Cudze mnie nie interesują. Albo dokonuję poprawy, albo... nie i biorę to na własne sumienie. Rozliczy mnie Pan Bóg.
Sorry za wykład z elementarza, ale zostałam sprowokowana. Chyba, że faktycznie czegoś nie zrozumiałam.
stareczasy napisal(a): Niestety stare powiedzenie Bismarcka ciągle jest aktualne. Najbardziej boli ta pogarda dla ciężkiej pracy...
Ten wpis mnie obraża jako beneficjenta 500+ oraz człowieka pracy jednocześnie. Szanownej administracji ku rozwadze.
Administracja czuwa. I aż ją letko skręca na widok niektórych wpisów, ale -kierując się dobrą wolą- zakłada, że nowy forumkowicz może mieć zły dzień, być zmęczonym, może go boleć np. ząb lub głowa. A może nowy Kolega rozwinie wpis o związku pomiędzy 500+ i przyzwoleniem na sodomię? Może wytłumaczy dlaczego nasz forumek się stacza? Dajmy szansę, poczekajmy!
Maria napisal(a): Może jeszcze jedno. W codziennej modlitwie najtrudniejszy fragment to "Bądź wola Twoja." Przynajmniej dla mnie. Po wieloletnim klepaniu pacierza w końcu to odczułam, dosyć boleśnie. Niektórzy nie są w stanie się z tym pogodzić. Odchodzą od Pana Boga, zwłaszcza w momentach wielkich cierpień.
Jak tę wolę Boga pogodzić z homoseksualnością? Bardzo trudno, ale cóż - coś trzeba wybrać. Naprawdę, można żyć w czystości i być bez grzechu. I na dodatek nie odgrywać przed ludźmi z tego powodu ani ofiary, ani herosa.
Kolego, ależ jedno absolutnie nie przeczy drugiemu! Przecież o to właśnie się modlimy: Bądź wola Twoja. W tym akapicie każde słowo jest ważne. Każde. Bądź wola Twoja.
Czekam, przyjmuję, z pełną pokorą, Twoją (a nie moją) wolę.
A że czasem może to być trudne? Tak po ludzku? Chyba każdy zetknął się np. z taką sytuacją, kiedy bezradnie zadaje sobie pytanie Panie Boże, czego Ty ode mnie oczekujesz? Albo gdy nagle, wbrew woli człowieka, jego życie zmienia się o 180 stopni, albo... Przykłady można dopisywać.
Mnie się w każdym razie zdarzyły. Różnimy się. Po prostu. Wiekiem, doświadczeniem życiowym, pewnie również wyobraźnią, itp. Kończę na tym.
celnik.mateusz napisal(a): I nie wiem dlaczego akurat pedały mają się czuć jak jakie dziady.
Napisał kolega kluczowe zdanie a my go nie dostrzegliśmy.
Nawrócenie sodomity jest możliwe, bo nawrócenie każdego jest możliwe, pod jednym warunkiem - że ze swoimi grzesznymi praktykami będzie się czuć jak dziad. Aby się od grzechu odwrócić, grzech musi uwierać. Grzesznik musi się czuć ze swoim grzechem jak dziad, jak będzie ze swego grzechu zadowolony, to się nie nawróci.
Kastrowanie i ćwiartowanie sodomitów jest chyba niewłaściwe ale równie niewłaściwe jest wymiatanie im spod stóp każdego pyłka.
Temu właśnie służy działalność działaczy LGBT, którzy pewnie nawet sodomitami sami nie są - podobnie jak działacze tzw. robotniczy praktycznie nigdy nie byli robotnikami. Przecież sodomia praktycznie zawsze z wyjątkami bardzo rzadkimi wiąże się z promiskuityzmem, sodomitom żadne związki partnerskie ani tym bardziej małżeństwa nie są potrzebne. Chodzi o co innego - o społeczną akceptację i komfort grzesznych praktyk. Jak grzech nie jest uznawany za grzech, trudniej się od niego odwrócić.
stareczasy napisal(a): Niestety stare powiedzenie Bismarcka ciągle jest aktualne. Najbardziej boli ta pogarda dla ciężkiej pracy...
Ten wpis mnie obraża jako beneficjenta 500+ oraz człowieka pracy jednocześnie.
Zaślepieni głupcy nie widzą, że 500+ to również próba kompensacji pogorszenia swojej pozycji zawodowej (ciąża i macierzyństwo, to często przerwa w rozwoju zawodowym) przez aktywne kobiety, które decydują się na posiadanie potomstwa. Coś w rodzaju, no faktycznie twoi rówieśnicy cię trochę przegonią ale chociaż te 6 tyś rocznie na ewentualne dokształcenie proszę przyjąć. Bo to przy wypłacie świadczenia przy pierwszym dziecku oznacza dla osób lepiej sytuowanych. Mało osób dostrzega, że 500+ to świadczenie wieloaspektowe z punktu widzenia statusu materialnego rodziny. Napiszę ponownie, tylko zacietrzewieni głupcy tego nie widzą.
Komentarz
Chrześcijanie patrzą w sposób holistyczny, na ile człowiek jak całość jest bliżej Chrystusa. I o ile nietrudno sobie wyobrazić nawrócenie kogoś, kto czasem zapomni pójść na msze, to naprawdę daleką drogę przed sobą ma ktoś, kto regularnie i z zadowoleniem praktykuje grzech sodomski. A jeśli ktoś taki bywa regularnie w kościele, możemy raczej oczekiwać w tym szyderstwa niż wiary.
Przypomnę wpis poczatkowy: Pomijając wymianę zdań w międzyczasie oraz to co napisał, i z czym całkowicie się zgadzam, Los, to jaki związek widzisz pomiędzy pierwszym i drugim cytatem?!
Katolik, wg mnie z całą pewnością powinien być przeciw związkom partnerskim (bo grzech ciężki!).
Katolik powinien być również z całą pewnością przeciw postępowaniu, które prowadzą do popełnienia przez niego (lub innego człowieka) grzechu ciężkiego.
Oczywista oczywistość.
Oraz katolik powinien zabiegać o zbawienie swoje i każdego bliźniego.
Również oczywista oczywistość.
Nosz mamy to przekazane jak wół:
Kochaj bliźniego swego jak siebie samego.
O co tu pytać?
O jakieś dodatkowe zasady?
Ale Ty w poście otwierającym pytasz o ułatwienia. I tu uczciwie i jednoznacznie odpowiedziałam - zero ułatwień. Koniec. Kropka.
A teraz raptem pytasz o kary i zakazy.
Przepraszam. Po pierwsze nie mam zamiaru, więcej powiem - NIE WOLNO mi nikogo oceniać. Każdy człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Pana Boga, dysponuje wolną wolą i ma prawo wyboru między dobrem a złem.
To jego wybór, nie mój.
Klękając przed konfesjonałem, spowiadam się wyłącznie ze swoich grzechów i zaniedbań. Cudze mnie nie interesują.
Albo dokonuję poprawy, albo... nie i biorę to na własne sumienie. Rozliczy mnie Pan Bóg.
Sorry za wykład z elementarza, ale zostałam sprowokowana.
Chyba, że faktycznie czegoś nie zrozumiałam.
"bądź wola Twoja" to najtrudniejszy fragment?
I skąd pomysł, że cierpienie jest wolą Pana Boga?
Ps. Nie napisałam tego zdania w tej formie. To na marginesie. Proszę nie manipulować.
Cóż, pozostawiam w takim razie Kolegę z zadziwieniem.
a nawet pragnieniem
to dla mnie
Przecież o to właśnie się modlimy:
Bądź wola Twoja.
W tym akapicie każde słowo jest ważne. Każde.
Bądź
wola
Twoja.
Czekam, przyjmuję, z pełną pokorą, Twoją (a nie moją) wolę.
A że czasem może to być trudne? Tak po ludzku?
Chyba każdy zetknął się np. z taką sytuacją, kiedy bezradnie zadaje sobie pytanie Panie Boże, czego Ty ode mnie oczekujesz? Albo gdy nagle, wbrew woli człowieka, jego życie zmienia się o 180 stopni, albo... Przykłady można dopisywać.
Mnie się w każdym razie zdarzyły.
Różnimy się. Po prostu. Wiekiem, doświadczeniem życiowym, pewnie również wyobraźnią, itp.
Kończę na tym.
Nawrócenie sodomity jest możliwe, bo nawrócenie każdego jest możliwe, pod jednym warunkiem - że ze swoimi grzesznymi praktykami będzie się czuć jak dziad. Aby się od grzechu odwrócić, grzech musi uwierać. Grzesznik musi się czuć ze swoim grzechem jak dziad, jak będzie ze swego grzechu zadowolony, to się nie nawróci.
Kastrowanie i ćwiartowanie sodomitów jest chyba niewłaściwe ale równie niewłaściwe jest wymiatanie im spod stóp każdego pyłka.
Temu właśnie służy działalność działaczy LGBT, którzy pewnie nawet sodomitami sami nie są - podobnie jak działacze tzw. robotniczy praktycznie nigdy nie byli robotnikami. Przecież sodomia praktycznie zawsze z wyjątkami bardzo rzadkimi wiąże się z promiskuityzmem, sodomitom żadne związki partnerskie ani tym bardziej małżeństwa nie są potrzebne. Chodzi o co innego - o społeczną akceptację i komfort grzesznych praktyk. Jak grzech nie jest uznawany za grzech, trudniej się od niego odwrócić.
Lepiej bym tego nie ują. Może tylko zamiast „działaczy” dałbym jakeś inne słowo.
Coś w rodzaju, no faktycznie twoi rówieśnicy cię trochę przegonią ale chociaż te 6 tyś rocznie na ewentualne dokształcenie proszę przyjąć.
Bo to przy wypłacie świadczenia przy pierwszym dziecku oznacza dla osób lepiej sytuowanych. Mało osób dostrzega, że 500+ to świadczenie wieloaspektowe z punktu widzenia statusu materialnego rodziny.
Napiszę ponownie, tylko zacietrzewieni głupcy tego nie widzą.