Może sformułujmy pytanie tak - czy katolikowi powinno przeszkadzać, że dwóch facetów weźmie wspólny kredyt? Ja odpowiadam - nie powinno.
Zgodnie z polskim prawem w momencie jak to piszę nie ma żadnych przeszkód, żeby dwóch facetów wzięło wspólny kredyt.
A więcej nawet powiem - małżonkowie wcale nie mogą wziąć "bardziej wspólnego" kredytu niż nie-małżonkowie. Bo kredyt to zobowiązanie wobec banku, a nie majątek, więc do "wspólności ustawowej" kredyt nie wejdzie. Dlatego potem przy podziałach majątku najbardziej problematyczną kwestią często jest kredyt, bo jego podzielić już - bez zgody banku - nie można. A jaki bank zgodzi się mieć jednego dłużnika zamiast dwóch, a?
Więc wprowadzenie czy to związków partnerskich, czy małżeństw w innej konfiguracji niż kobieta-mężczyzna nic by nie zmieniło dla dwóch panów chcących wziąć wspólny kredyt.
Proszę następny "problem", może się okaże, że wszystkie już rozwiązane?
los napisal(a): Że co? Jakie poszerzanie jakiego rynku? W tym kontekście poszerza się coś zupełnie innego.
Rynku kredytowego.
Nadal nie rozumiem. To prowokacja, prawda?
Dwie osoby, które mają prawnie sformalizowany związek, łatwiej dostaną kredyt. Ale nie będę się przy tej argumentacji upierał, bo to Kolega stwierdził, że państwo musi mieć korzyść.
Legalizowanie sodomii będzie utrwalać to zjawisko. Prawo (także świeckie) dla wielu ludzi jest wyznacznikiem tego, "co jest ok". Nie za dobrze byłoby utwierdzać ludzi w błędnym mniemaniu, że takie życie jest normalne. Domaganie się przywilejów właściwych małżeństwu i rodzinie to część "taktyki salami" - po troszeczku, po troszeczku, a na koniec małżeństwa i adopcja dzieci.
los napisal(a): Że co? Jakie poszerzanie jakiego rynku? W tym kontekście poszerza się coś zupełnie innego.
Rynku kredytowego.
Nadal nie rozumiem. To prowokacja, prawda?
Dwie osoby, które mają prawnie sformalizowany związek, łatwiej dostaną kredyt. Ale nie będę się przy tej argumentacji upierał, bo to Kolega stwierdził, że państwo musi mieć korzyść.
Serio? Jak pracowałem w księgach wieczystych, to mimo, że to było tylko 2,5 miesiąca, to wpisałem wiele hipotek zabezpieczających wspólny kredyt dwojga osób przeciwnej płci w młodym wieku na małe mieszkanko. Dowodu że byli parą oczywiście teoretycznie nie ma, co do niepozostawania w związku małżeńskim było oświadczenie w akcie notarialnym. Więc da się dostać taki kredyt, bez przesady.
celnik.mateusz napisal(a): Państwo tworzy się po to, żeby społeczeństwu żyło się lepiej. I nie wiem dlaczego akurat pedały mają się czuć jak jakie dziady.
Nie. Są dwie poważne koncepcje państwa (świeckiego), jedną zaproponował św. Augustyn, drugą św. Tomasz.
Wg św. Augustyna państwo ma zapewnić tylko to, by dało się żyć - by bandyci nie rabowali cię codziennie tylko raz na jakiś dłuższy czas, by obce wojska napotykały przeszkody, jeśli zechcą sobie pomaszerować i postrzelać, by były możliwe handel, rolnictwo i inne pożyteczne działalności. Tylko tyle.
Wg. św. Tomasza państwo jeszcze powinno zapewnić sprawiedliwość.
Nikt poważny nie każe państwu zajmować się samopoczuciem obywateli. Od tego są zupełnie inne służby.
A czemu państwo ma dbać o bezpieczeństwo albo ułatwiać handel jeśli nie dla poprawy samopoczucia obywateli właśnie?
los napisal(a): Że co? Jakie poszerzanie jakiego rynku? W tym kontekście poszerza się coś zupełnie innego.
Rynku kredytowego.
Nadal nie rozumiem. To prowokacja, prawda?
Dwie osoby, które mają prawnie sformalizowany związek, łatwiej dostaną kredyt. Ale nie będę się przy tej argumentacji upierał, bo to Kolega stwierdził, że państwo musi mieć korzyść. Serio? Jak pracowałem w księgach wieczystych, to mimo, że to było tylko 2,5 miesiąca, to wpisałem wiele hipotek zabezpieczających wspólny kredyt dwojga osób przeciwnej płci w młodym wieku na małe mieszkanko. Dowodu że byli parą oczywiście teoretycznie nie ma, co do niepozostawania w związku małżeńskim było oświadczenie w akcie notarialnym. Więc da się dostać taki kredyt, bez przesady.
Tak słyszałem. Natomiast dziękuję za odniesienie się do wpisów.
Acha, jeszcze jedno: Miłość bliźniego to nie jest troska o jego komfort, to jest troska o jego zbawienie. Nie wiem, czy służy zbawieniu sodomitów ułatwianie im wołającego o pomstę do Nieba grzechu.
Troska o komfort bliźniego to zwykle nic więcej niż konformizm.
koprowy napisal(a): Gdy pytają mnie, czy katolik może popierać związku partnerskie, odpowiadam: dziś jeszcze jak chce to może, jutro być może będzie musiał.
Okno Overtona nieubłaganie przesuwa się w kierunku tęczy.
Taka herstoria - około 10 lat temu chodziłem na treningi do pewnego klubu sportowego. Jego właściciel, a zarazem naprawdę dobry trener, gdy coś mu nie podobało, często określał to pogardliwie jako "gejowskie", a jako że był dość krewkiej natury to w polemikach internetowych zdarzało mu się kontrować agresywnych adwersarzy przypisując im odmienną orientację.
Niedawno zajrzałem na stronę klubu, bo chcę gdzieś syna zapisać - właściciel ten sam, a w samym klubowym logo pojawiła się....tęcza, bynajmniej nie chrześcijańska oraz we wpisach stosowne wyrazy poparcia dla elgiebetu.
MarianoX napisal(a): Okno Overtona nieubłaganie przesuwa się w kierunku tęczy (...) zdarzało mu się kontrować agresywnych adwersarzy przypisując im odmienną orientację
MarianoX napisal(a): Okno Overtona nieubłaganie przesuwa się w kierunku tęczy (...) zdarzało mu się kontrować agresywnych adwersarzy przypisując im odmienną orientację
No właśnie widać jak się przesuwa, nawet tu:)
MarianoX napisal(a): Takwięc tego...
No właśnie:)
kurcze, rzeczywiscie
a można równie grzecznie nazywac pederastię pederastią
celnik.mateusz napisal(a): Dwie osoby, które mają prawnie sformalizowany związek, łatwiej dostaną kredyt.
To nie jest powszechnik. Czasem tak, czasem nie polecam modele skoringowe. Pedały są gorszymi pracownikami, bo jako single są mniej lojalni, więc nie opłaca się w takich inwestować. To idealni pracownicy w modelach kolonialnych. Mniejsza lojalność wynika z mniejszych potrzeb bytowych. Tak samo pedały są gorszymi konsumentami, bo kierują się zewnątrzsterowalnymi impulsami. To znowu model kolonialny gospodarki. Obalę kolejny mit, ilość pedałów jest pewnym wyznacznikiem zamożności, ale to rodzaj miernika, a nie siły sprawczej, tz większa ilość pedałów nie wspiera szybszego czy efektywniejszego rozwoju. Co do meritum: - katolik jest zobowiązany do bycia przeciwko jakimkolwiek związkom partnerskim i ułatwieniom dla nich z powodów fundamentalnych, nie widzę powodu aby wspierać ludzi, którzy z jakiś powodów postępują mało rozsądnie (co do metazasad, a nie konkretnych rozwiązań prawnych)
los napisal(a): Acha, jeszcze jedno: Miłość bliźniego to nie jest troska o jego komfort, to jest troska o jego zbawienie. Nie wiem, czy służy zbawieniu sodomitów ułatwianie im wołającego o pomstę do Nieba grzechu.
Troska o komfort bliźniego to zwykle nic więcej niż konformizm.
Pogrubiłam, bo wg mnie to jedno z ważniejszych przesłań. Często, zbyt często o nim zapominamy. W najbliższą niedzielę będziemy słuchać właśnie o takiej, do bólu ludzkiej, normalnej reakcji Piotra i wyjątkowo, wręcz szokująco ostrej odpowiedzi Jezusa.
A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku».
A następnie: Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.
Nikt nie twierdzi, że to łatwe - truizm. Ja się kilka razy złapałam na niby łagodnym zapewnianiu, że nie interesuje mnie, co dwoje ludzi (w oczywistym domyśle - dowolnej płci) robi w łóżku, ale stanowczo protestuję, żeby sfera życia intymnego była sferą publiczną. Niby nic takiego, ale jednak było w tym już przyzwolenie na grzech. Teraz się pilnuję i tego "niewinnego" zdanka nie wypowiadam.
Podsumowując i wracając do wpisu początkowego - zero pobłażliwości i dodatkowych ułatwień. Zatem - NIE, katolik nie może popierać związków partnerskich.
Może jeszcze jedno. W codziennej modlitwie najtrudniejszy fragment to "Bądź wola Twoja." Przynajmniej dla mnie. Po wieloletnim klepaniu pacierza w końcu to odczułam, dosyć boleśnie. Niektórzy nie są w stanie się z tym pogodzić. Odchodzą od Pana Boga, zwłaszcza w momentach wielkich cierpień.
Jak tę wolę Boga pogodzić z homoseksualnością? Bardzo trudno, ale cóż - coś trzeba wybrać. Naprawdę, można żyć w czystości i być bez grzechu. I na dodatek nie odgrywać przed ludźmi z tego powodu ani ofiary, ani herosa.
los napisal(a): Acha, jeszcze jedno: Miłość bliźniego to nie jest troska o jego komfort, to jest troska o jego zbawienie. Nie wiem, czy służy zbawieniu sodomitów ułatwianie im wołającego o pomstę do Nieba grzechu.
Troska o komfort bliźniego to zwykle nic więcej niż konformizm.
- Kochanie, czy możesz mi podać sól? - Nie jestem pewien, czy posłuży to twojemu zbawieniu, więc może lepiej nie.
los napisal(a): Acha, jeszcze jedno: Miłość bliźniego to nie jest troska o jego komfort, to jest troska o jego zbawienie. Nie wiem, czy służy zbawieniu sodomitów ułatwianie im wołającego o pomstę do Nieba grzechu.
Troska o komfort bliźniego to zwykle nic więcej niż konformizm.
- Kochanie, czy możesz mi podać sól? - Nie jestem pewien, czy posłuży to twojemu zbawieniu, więc może lepiej nie.
Trollerka nadaje się wyłącznie na ban, kolego. O ile wiem - zgodnie z naszym regulaminem.
MarianoX napisal(a): Okno Overtona nieubłaganie przesuwa się w kierunku tęczy (...) zdarzało mu się kontrować agresywnych adwersarzy przypisując im odmienną orientację
No właśnie widać jak się przesuwa, nawet tu:)
MarianoX napisal(a): Takwięc tego...
No właśnie:)
Z tego co pamiętam, ów trener tak to określał lecz ze zjadliwą ironią.Stosował też znacznie ostrzejsze sformułowania ale dziś już jest inna "mądrość etapu".
los napisal(a): Acha, jeszcze jedno: Miłość bliźniego to nie jest troska o jego komfort, to jest troska o jego zbawienie. Nie wiem, czy służy zbawieniu sodomitów ułatwianie im wołającego o pomstę do Nieba grzechu.
Troska o komfort bliźniego to zwykle nic więcej niż konformizm.
- Kochanie, czy możesz mi podać sól? - Nie jestem pewien, czy posłuży to twojemu zbawieniu, więc może lepiej nie.
Kolega Los nie potrzebuje obrońcy bo sam się świetnie broni i równie świetnie atakuje. Mój wpis nie jest więc obroną tylko wyrazem zniesmaczenia i oburzenia Kolegi wypowiedzią. Sytuacja jest zupełnie inna. To coś w rodzaju : - Przyjacielu zamknij proszę drzwi do sypialni bo chciałbym zaprezentować twemu nastolatkowi rozkosze męskich stosunków analnych, albo innym razem twojej nastolatce piękno miłości lesbijskiej z psychiczną kobieta cierpiąca z powodu wyposażenia w penisa, zarost na twarzy i niski głos. - Ach wybacz nie bo to nie posłuży twemu zbawieniu.
Kolega krytykuje taką odpowiedź jako zbyt agresywną pełną uprzedzeń czy jak? Prawidłowa odpowiedź to przecież " Spierdalaj" poparta kopem w dupe lub strzałem z lebka w twarz.
los napisal(a): Acha, jeszcze jedno: Miłość bliźniego to nie jest troska o jego komfort, to jest troska o jego zbawienie. Nie wiem, czy służy zbawieniu sodomitów ułatwianie im wołającego o pomstę do Nieba grzechu.
Troska o komfort bliźniego to zwykle nic więcej niż konformizm.
Pod warunkiem, że troska o zbawienie nie jest przykrywką dla pogardy.
Mario, taka postawa może być uczciwa, ale należałoby takim samym oburzeniem reagować na pedalizm i na opuszczanie niedzielnej mszy (inaczej mówiąc, każdy grzech ciężki). Tymczasem pedalizm niesie za sobą znacznie silniejszy ładunek emocjonalny.
Troska to troska a pogarda to pogarda, nie bardzo rozumiem jak można te pojęcia mylić. A że grzechy lubią się maskować jako cnoty to osobny temat, z całą pewnością wart własnego wątku a nie bycia przyczepką w tym.
Np. dobrotliwość jest grzechem z samego dna Piekła, który udaje cnotę.
celnik.mateusz napisal(a): Mario, taka postawa może być uczciwa, ale należałoby takim samym oburzeniem reagować na pedalizm i na opuszczanie niedzielnej mszy (inaczej mówiąc, każdy grzech ciężki).
Naprawdę uważa kolega, że należy oburzać się na każdego innowiercę?
celnik.mateusz napisal(a): A czemu państwo ma dbać o bezpieczeństwo albo ułatwiać handel jeśli nie dla poprawy samopoczucia obywateli właśnie?
Po to aby życie społeczne mogło istnieć. A jakie kto ma sentymenty z nim związane państwa obchodzić nie powinno.
W ogóle w temacie, to Los bardzo trafnie skierował uwagę na rolę państwa. I choć nie do końca zgadzam się z powyższą wypowiedzią, to jednak potrzebował bym więcej czasu, by to przemyśleć. Więc na razie tak to zostawiam.
Komentarz
Ja odpowiadam - nie powinno.
Zgodnie z polskim prawem w momencie jak to piszę nie ma żadnych przeszkód, żeby dwóch facetów wzięło wspólny kredyt.
A więcej nawet powiem - małżonkowie wcale nie mogą wziąć "bardziej wspólnego" kredytu niż nie-małżonkowie. Bo kredyt to zobowiązanie wobec banku, a nie majątek, więc do "wspólności ustawowej" kredyt nie wejdzie. Dlatego potem przy podziałach majątku najbardziej problematyczną kwestią często jest kredyt, bo jego podzielić już - bez zgody banku - nie można. A jaki bank zgodzi się mieć jednego dłużnika zamiast dwóch, a?
Więc wprowadzenie czy to związków partnerskich, czy małżeństw w innej konfiguracji niż kobieta-mężczyzna nic by nie zmieniło dla dwóch panów chcących wziąć wspólny kredyt.
Proszę następny "problem", może się okaże, że wszystkie już rozwiązane?
Dwie osoby, które mają prawnie sformalizowany związek, łatwiej dostaną kredyt. Ale nie będę się przy tej argumentacji upierał, bo to Kolega stwierdził, że państwo musi mieć korzyść.
Jakimś przywilejem dostępnym tylko dla małżeństw jest chyba tylko możliwość stosowania wspólnych rozliczeń PIT.
Serio?
Jak pracowałem w księgach wieczystych, to mimo, że to było tylko 2,5 miesiąca, to wpisałem wiele hipotek zabezpieczających wspólny kredyt dwojga osób przeciwnej płci w młodym wieku na małe mieszkanko.
Dowodu że byli parą oczywiście teoretycznie nie ma, co do niepozostawania w związku małżeńskim było oświadczenie w akcie notarialnym.
Więc da się dostać taki kredyt, bez przesady.
Serio?
Jak pracowałem w księgach wieczystych, to mimo, że to było tylko 2,5 miesiąca, to wpisałem wiele hipotek zabezpieczających wspólny kredyt dwojga osób przeciwnej płci w młodym wieku na małe mieszkanko.
Dowodu że byli parą oczywiście teoretycznie nie ma, co do niepozostawania w związku małżeńskim było oświadczenie w akcie notarialnym.
Więc da się dostać taki kredyt, bez przesady.
Tak słyszałem. Natomiast dziękuję za odniesienie się do wpisów.
Troska o komfort bliźniego to zwykle nic więcej niż konformizm.
Taka herstoria - około 10 lat temu chodziłem na treningi do pewnego klubu sportowego. Jego właściciel, a zarazem naprawdę dobry trener, gdy coś mu nie podobało, często określał to pogardliwie jako "gejowskie", a jako że był dość krewkiej natury to w polemikach internetowych zdarzało mu się kontrować agresywnych adwersarzy przypisując im odmienną orientację.
Niedawno zajrzałem na stronę klubu, bo chcę gdzieś syna zapisać - właściciel ten sam, a w samym klubowym logo pojawiła się....tęcza, bynajmniej nie chrześcijańska oraz we wpisach stosowne wyrazy poparcia dla elgiebetu.
Takwięc tego...
a można równie grzecznie nazywac pederastię pederastią
Pedały są gorszymi pracownikami, bo jako single są mniej lojalni, więc nie opłaca się w takich inwestować. To idealni pracownicy w modelach kolonialnych. Mniejsza lojalność wynika z mniejszych potrzeb bytowych.
Tak samo pedały są gorszymi konsumentami, bo kierują się zewnątrzsterowalnymi impulsami. To znowu model kolonialny gospodarki.
Obalę kolejny mit, ilość pedałów jest pewnym wyznacznikiem zamożności, ale to rodzaj miernika, a nie siły sprawczej, tz większa ilość pedałów nie wspiera szybszego czy efektywniejszego rozwoju.
Co do meritum:
- katolik jest zobowiązany do bycia przeciwko jakimkolwiek związkom partnerskim i ułatwieniom dla nich z powodów fundamentalnych, nie widzę powodu aby wspierać ludzi, którzy z jakiś powodów postępują mało rozsądnie (co do metazasad, a nie konkretnych rozwiązań prawnych)
Często, zbyt często o nim zapominamy.
W najbliższą niedzielę będziemy słuchać właśnie o takiej, do bólu ludzkiej, normalnej reakcji Piotra i wyjątkowo, wręcz szokująco ostrej odpowiedzi Jezusa.
A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku».
A następnie:
Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.
Nikt nie twierdzi, że to łatwe - truizm.
Ja się kilka razy złapałam na niby łagodnym zapewnianiu, że nie interesuje mnie, co dwoje ludzi (w oczywistym domyśle - dowolnej płci) robi w łóżku, ale stanowczo protestuję, żeby sfera życia intymnego była sferą publiczną.
Niby nic takiego, ale jednak było w tym już przyzwolenie na grzech. Teraz się pilnuję i tego "niewinnego" zdanka nie wypowiadam.
Podsumowując i wracając do wpisu początkowego - zero pobłażliwości i dodatkowych ułatwień.
Zatem - NIE, katolik nie może popierać związków partnerskich.
W codziennej modlitwie najtrudniejszy fragment to "Bądź wola Twoja."
Przynajmniej dla mnie.
Po wieloletnim klepaniu pacierza w końcu to odczułam, dosyć boleśnie.
Niektórzy nie są w stanie się z tym pogodzić. Odchodzą od Pana Boga, zwłaszcza w momentach wielkich cierpień.
Jak tę wolę Boga pogodzić z homoseksualnością?
Bardzo trudno, ale cóż - coś trzeba wybrać. Naprawdę, można żyć w czystości i być bez grzechu. I na dodatek nie odgrywać przed ludźmi z tego powodu ani ofiary, ani herosa.
- Nie jestem pewien, czy posłuży to twojemu zbawieniu, więc może lepiej nie.
O ile wiem - zgodnie z naszym regulaminem.
- Przyjacielu zamknij proszę drzwi do sypialni bo chciałbym zaprezentować twemu nastolatkowi rozkosze męskich stosunków analnych, albo innym razem twojej nastolatce piękno miłości lesbijskiej z psychiczną kobieta cierpiąca z powodu wyposażenia w penisa, zarost na twarzy i niski głos.
- Ach wybacz nie bo to nie posłuży twemu zbawieniu.
Kolega krytykuje taką odpowiedź jako zbyt agresywną pełną uprzedzeń czy jak? Prawidłowa odpowiedź to przecież " Spierdalaj" poparta kopem w dupe lub strzałem z lebka w twarz.
Np. dobrotliwość jest grzechem z samego dna Piekła, który udaje cnotę.