Oczywiscie, że szkoly katolickie opanowałyby rynek. Jestem pewien, że nawet wielu ateioi posyłałoby tam dzieci w imię starej dobrej dyscypliny i gustownych mundurków, które wszystkie uczniaki powinny nosić.
trep napisal(a): Jake są te szkoły katolickie i konserwatywne to się naonstop słyszy a sztandarowym przykładem jest L.
Są różne. Szkoła podstawowa moich wnuków - katolicka - jest świetna. Oczywiście nie wszyscy nauczyciele są na najwyższym poziomie. Mam np. zastrzeżenia właśnie do "pani od historii", najzwyczajniej w świecie nudnej i nieumiejącej zainteresować uczniów dziejami Polski. Ale atmosfera w szkole, dbałość o dziecko i kontakt z rodzicami - super.
Jak zwykle zależy to przede wszystkim od dyrekcji.
Podobnie jest w szkołach publicznych. Swego czasu jednym z najbardziej czerwonych warszawskich liceów było LO im. Dąbrowskiego przy Świętokrzyskiej. Od kilku lat, po zmianie dyrekcji, w tej szkole zapanował inny duch. Zero komuny, fantastyczna katechetka, przyzwoity poziom nauczania (bez wyścigu szczurów), świetny klimat. Oczywiście żadnych seksedukatorów. Spokojnie mogę to liceum polecać każdemu ósmoklasiście.
Dokładnie na odwrót ma się sytuacja w LO im. Hoffmanowej. Córka kończyła je za czasów dyr. Wawrzyniaka, zatem mam porównanie. Obecnie - horror. Dyrektoruje tępa jak but matematyczka Kapusta. Nawet matematycznie była tępa - uczyła córkę w ostatniej klasie, więc mogę ocenić również i ten zakres jej kompetencji. Tzn. braku tychże.
Przy okazji - ktoś tu gdzieś pisał o sposobie uzyskiwania wysokich miejsc w różnego rodzaju rankingach. Otóż w szkolnych rankingach maturalnych wysokie miejsca uzyskuje się bardzo często poprzez odejmowanie. Polega to na mniej lub bardziej łagodnej perswazji, a dokładniej - zmuszaniu słabych uczniów do opuszczania murów szkoły na ogół w pierwszym semestrze klasy maturalnej. Zastraszeni niedopuszczeniem do matury potulnie przenoszą się do szkół dla dorosłych, nauczanie domowe lub jeszcze czegoś innego. A szkoła może się pochwalić wyższą średnią swoich absolwentów. Proste, nieprawdaż?
Oczywiście, a nawet gdzieniegdzie od dość dawna. Już kilkanaście lat temu mój były szef, zdeklarowany ateista pochodzący z niewierzącej rodziny posyłał swoje córki do szkoły katolickiej, bo postrzegał ją jako najbardziej prestiżową.
TecumSeh napisal(a): Dokładnie. O tym czy szkoły są katolickie czy tylko z nazwy, decyduje kadra. Nie uczniowie.
Agresywnie przymilna lewaczka z potrzaskanym życiem, czułostkowy Pokój i Dobro, bo takie ma problemy ta biedna dziewczyna oraz labradory katolickie jako pilnujący czystości doktryny. Plus presja części rodziców, bo ich dzieci są, a w dodatku wysokość jałmużny kryje wielkość grzechów i abdykacja z uczestniczenia w wychowaniu przez pozostałych. Opis sytuacji realnej. Wiele lat tradycji jak krew w piach.
Brzost napisal(a): @Rzchanym A od kiedy "purytanizm" musi się kłócić z anti-life mentality?
Potocznie tym mianem określa się surowość obyczajów. Lansowanie aborcji i antykoncepcji jej nie sprzyjają.
Odpowiedzialne rodzicielstwo się to nazywa, aby dzieci nie niszczyły komfortu warunków mieszkaniowych. To nie jest sprzeczne.
Spotkałem się z opinią pewnej katoliczki, że lepiej mieć rozpieszczonego jedynaka, któremu można zapewnić tzw. warunki oraz turboedukację w prestiżowych szkołach niż kilkoro "niedoiswestowanych" dzieci.
MarianoX napisal(a): Spotkałem się z opinią pewnej katoliczki, że lepiej mieć rozpieszczonego jedynaka, któremu można zapewnić tzw. warunki oraz turboedukację w prestiżowych szkołach niż kilkoro "niedoiswestowanych" dzieci.
Jedynactwo to choroba i to ciężka, a wiem dobrze, bo sam jestem jedynakiem - zawsze i wszędzie to powtarzam. Apotem dodaję, że nie leczona prowadzi do ciężkiego kalectwa.
Skoro system już jest to trzeba z niego korzystać i ewentualnie modyfikować. Coraz bardziej się przekonuję do idei kontrrewolucyjnego marszu przez instytucje, rechrystianizacji i chrystianizacji instytucji świata współczesnego, a nie ratowania ginącego świata przez wycofywanie się w sferę alternatywnych instytucji "obozu świętych", które będą coraz bardziej skansenem spychanym na margines.
Zaborex napisal(a): Szkolnictwo powinno być w 90% katolickie. Tylko bon edukacyjny może do tego doprowadzić.
A mamy tylu dobrych katolickich pedagogów? Bon edukacyjny to szkodliwy mit, który może doprowadzić raczej do patologii niż czegoś korzystnego.
Będzie marketing. Klasyczny przykład to tablice multimedialne wykorzystywane jako monitory. Zero interaktywności. Jednak rodzice widzą postęp i działania dyrekcji oceniają wysoko
Mnie cały czas fascynuje, jak ks Prymas Stefan Wyszyński, mając przeciwko sobie UB/SB, Księży Patriotów, księży postępowców, dał radę doprowadzić Naród na Jasną Górę w 1966 roku? Tak samo, jakim cudem ks Wawrzyniak wygrał wojnę z Prusami? Jak ks Konarski doprowadził do Konstytucji 3 Maja, a trzeba pamiętać o jakości prymasów i biskupów tamtych czasów? Zawsze był jakiś Włodkowic i jakiś Trąba, a jednak dawali radę. Pytanie jak?
Widać mieli opiekę z Góry. Jeden mądry, charyzmatyczny i ufający Bogu człowiek, potrafi wiele zdziałać. Na przekór wszystkiemu, a przede wszystkim zdrowego rozsądkowi. Ty się nie pytaj jak Wawrzyniak czy Konarski - Ty się pytaj jak Jan Paweł II. Kiedy przeczytałem "Dom Smagany Wiatrem" zdałem sobie sprawę że to był dopiero cud. W takim Kościele, z takimi hierarchami.
W_Nieszczególny napisal(a): Skoro system już jest to trzeba z niego korzystać i ewentualnie modyfikować. Coraz bardziej się przekonuję do idei kontrrewolucyjnego marszu przez instytucje, rechrystianizacji i chrystianizacji instytucji świata współczesnego, a nie ratowania ginącego świata przez wycofywanie się w sferę alternatywnych instytucji "obozu świętych", które będą coraz bardziej skansenem spychanym na margines.
Iluzja mocy płynąca z politycznych złudzeń. Trzeba budować alternatywne instytucje i być lepszym.
Komentarz
Jak zwykle zależy to przede wszystkim od dyrekcji.
Podobnie jest w szkołach publicznych. Swego czasu jednym z najbardziej czerwonych warszawskich liceów było LO im. Dąbrowskiego przy Świętokrzyskiej. Od kilku lat, po zmianie dyrekcji, w tej szkole zapanował inny duch. Zero komuny, fantastyczna katechetka, przyzwoity poziom nauczania (bez wyścigu szczurów), świetny klimat. Oczywiście żadnych seksedukatorów.
Spokojnie mogę to liceum polecać każdemu ósmoklasiście.
Dokładnie na odwrót ma się sytuacja w LO im. Hoffmanowej. Córka kończyła je za czasów dyr. Wawrzyniaka, zatem mam porównanie. Obecnie - horror. Dyrektoruje tępa jak but matematyczka Kapusta. Nawet matematycznie była tępa - uczyła córkę w ostatniej klasie, więc mogę ocenić również i ten zakres jej kompetencji. Tzn. braku tychże.
Przy okazji - ktoś tu gdzieś pisał o sposobie uzyskiwania wysokich miejsc w różnego rodzaju rankingach.
Otóż w szkolnych rankingach maturalnych wysokie miejsca uzyskuje się bardzo często poprzez odejmowanie. Polega to na mniej lub bardziej łagodnej perswazji, a dokładniej - zmuszaniu słabych uczniów do opuszczania murów szkoły na ogół w pierwszym semestrze klasy maturalnej. Zastraszeni niedopuszczeniem do matury potulnie przenoszą się do szkół dla dorosłych, nauczanie domowe lub jeszcze czegoś innego.
A szkoła może się pochwalić wyższą średnią swoich absolwentów.
Proste, nieprawdaż?
Ok. Są różne. Niektóre tylko z nazwy. Z obroną szatanizmu włącznie.
Powody chyba podobne
Uczniowie nie decydują o profilu nauczania.
O tym czy szkoły są katolickie czy tylko z nazwy, decyduje kadra. Nie uczniowie.
Spotkałem się z opinią pewnej katoliczki, że lepiej mieć rozpieszczonego jedynaka, któremu można zapewnić tzw. warunki oraz turboedukację w prestiżowych szkołach niż kilkoro "niedoiswestowanych" dzieci.
Bon edukacyjny to szkodliwy mit, który może doprowadzić raczej do patologii niż czegoś korzystnego.
Klasyczny przykład to tablice multimedialne wykorzystywane jako monitory. Zero interaktywności.
Jednak rodzice widzą postęp i działania dyrekcji oceniają wysoko
Tak samo, jakim cudem ks Wawrzyniak wygrał wojnę z Prusami?
Jak ks Konarski doprowadził do Konstytucji 3 Maja, a trzeba pamiętać o jakości prymasów i biskupów tamtych czasów?
Zawsze był jakiś Włodkowic i jakiś Trąba, a jednak dawali radę. Pytanie jak?
Jeden mądry, charyzmatyczny i ufający Bogu człowiek, potrafi wiele zdziałać. Na przekór wszystkiemu, a przede wszystkim zdrowego rozsądkowi.
Ty się nie pytaj jak Wawrzyniak czy Konarski - Ty się pytaj jak Jan Paweł II.
Kiedy przeczytałem "Dom Smagany Wiatrem" zdałem sobie sprawę że to był dopiero cud. W takim Kościele, z takimi hierarchami.