JORGE napisal(a): No i cóż, chodzący do kościoła i słuchający, zrobiliście dla tych braci najmniejszych ? Słucham ?
Wyjeżdżanie z aborcją jest jednym z najbardziej charakterystycznych objawów pychy.
Uratowałam jedno przed śmiercią. Ja, Maria. Koleżanka, samotna i po 30-ce była całkowicie zdecydowana na zabieg. W czasach, gdy aborcja była stosowana niemalże jako środek antykoncepcyjny. Dla dwojga innych byłam na tyle silnym wsparciem, że mogły się bezpiecznie i zdrowo urodzić.
Czekam na przeprosiny. A jeśli jeszcze raz pozwolisz sobie na takie podłe uogólnienie, to pożegnam Cię po staropolsku.
polmisiek napisal(a): Kłerde, robi kolega z hodowli norek jakieś niewiadomo co, bez habilitacji nie podchodź. Naprawdę wierzy kolega, że gdyby się w temat wgryźć, to może się to okazać czymś totalnie innym niż hodowla krów/świń/kur/indyków/gęsi/danieli?
Norki są mięsożerne, więc może śmierdzi inaczej, ale psy też są i też się je hoduje (chociaż nie na mięso). Moi rodzice hodowali owczarki, odbierałem psi poród, i w zasadzie to śmierdziały mniej niż te roślinożerne.
Na wsi spędziłem mnóstwo czasu za dzieciaka, byłem przy uboju (siekierą) krów, świń, kur, indyków (tzn. w momencie "rżnięcia" nakazane miałem opuszczać stajnię, ale wszystko inne widziałem). Wszystkie niemożebnie śmierdzą, są paskudnie brudne a ich ubój wywraca normalnemu człowiekowi żołądek na lewą stronę.
Widziałem jedną taką hodowlę norek. Hardcore, ale można to było zrobić znacznie bardziej humanitarnie bez większych nakładów. Hodowcy się widać nie chciało. Myślę zresztą, że był to biznes do zamknięcia na podstawie istniejących przepisów.
Mimo tego, ten hardcore, nie odstawał jakoś od wizerunku wsi z lat 90 z psami na łańcuchach, krowami czy świniami po kolana w kupach w stuletnich oborach. Dużo się od tego czasu zmieniło, choć i dziś się takie miejsca znajdzie. Jakoś nikt nie robi z tego problemu.
Wildcatter napisal(a): Widziałem jedną taką hodowlę norek. Hardcore, ale można to było zrobić znacznie bardziej humanitarnie bez większych nakładów. Hodowcy się widać nie chciało. Myślę zresztą, że był to biznes do zamknięcia na podstawie istniejących przepisów.
Mimo tego, ten hardcore, nie odstawał jakoś od wizerunku wsi z lat 90 z psami na łańcuchach, krowami czy świniami po kolana w kupach w stuletnich oborach. Dużo się od tego czasu zmieniło, choć i dziś się takie miejsca znajdzie. Jakoś nikt nie robi z tego problemu.
No i to jest dobry argument za regulacją, ale nie likwidacją.
celnik.mateusz napisal(a): Koleżeństwo głosowało na Porozumienie Centrum, a myślało, że to ZChN
Nie, koleżeństwo nie wiedziało że to PO-bis. W tym problem.
Nie posądzałbym Kolegi o trolling. A jednak trudno mi inaczej odczytać tę wypowiedź
Nie. Ja to odebrałem jako krzyk rozpaczy człowieka, który kiedyś na serio uwierzył w hasło: „Dobra zmiana”. Zanim ktoś się zacznie oburzać, albo tłumaczyć maluczkim geniusz partyjnych roszad Nieomylnego Prezesa, niechże wpierw odpowie sobie sam (nawet niekoniecznie tutaj, może lepiej wpierw po cichu przed własnym sumieniem): jaka byłaby jego reakcja, gdyby identyczną antyfutrzarską inicjatywę uchwalono na wniosek premiera Tuska? premierki Kopaczowej? tow. premiera Millera?
Czy aby tutejsze forum nie rozbrzmiewałoby gromkim: „Hańba!”?
I tutaj jest pewna słuszność. Człowiek ulega pokusie, żeby mieć zdanie na każdy temat, który się pojawi w telewizorze. A ponieważ nie da się znać na wszystkim, nie da się czytać wszystkich ustaw, to w ocenie kierujemy się sympatiami politycznymi. Mnie akurat obecne zamieszanie średnio interesuje.
Lubię i szanuję Manitou, ale to tylko człowiek, a PiS to tylko partia. Mam np. żal do PiSu, że z procesu legislacyjnego zrobił sobie proces lekkich obyczajów, ale PO-bis? O czym my tu w ogóle rozmawiamy?
Z obroną życia natomiast sprawa jest tyleż skomplikowana, co samo życie, które nie kończy się w dniu narodzin. Uratowane przez nas dzieciątko może mieć później piekło na ziemi. To nie powinno być dla nas całkiem obojętne. Człowiek nie ma moralnego prawa zabijać niewinnych, ok. Ale nie bądźmy hipokrytami, którzy sprowadzają całą rzeczywistość do kilku artykułów jakiejś ustawy, choćby zasadniczej.
celnik.mateusz napisal(a): Z obroną życia natomiast sprawa jest tyleż skomplikowana, co samo życie, które nie kończy się w dniu narodzin. Uratowane przez nas dzieciątko może mieć później piekło na ziemi. To nie powinno być dla nas całkiem obojętne. Człowiek nie ma moralnego prawa zabijać niewinnych, ok. Ale nie bądźmy hipokrytami, którzy sprowadzają całą rzeczywistość do kilku artykułów jakiejś ustawy, choćby zasadniczej.
Kolega tak sam, czy przepisał z Wyborczej? Bo nie odróżniam.
trep napisal(a): Jeśli z Wyborczej, to jednym z autorów szmatławca z Czerskiej jest Los, Consumer i inni.
Bywa że przyzwoici ludzie maja w jakichś sprawach podobny pogląd co szubrawcy. Bywa też że się mylą.
Cytowany pogląd jest typową zmianą tematu i zawiera w sobie, może pośrednio ale jednak, nieładny chwyt erystyczny. Mowa jest o zabijaniu dzieci i zakazie ich zabijania. Mało tego mowa jest o zakazie ograniczonym - chodzi głównie o aborcję eugeniczną. Żaden z postulujących nie postulował piekła na ziemi dla uratowanych. Żaden z postulujących nie sprowadzał sprawy do kilku artykułów ustawy. Po prostu chcieli takiej ustawy. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością uważali ją za uzupełnienie i pomoc w zwalczaniu takich aborcji. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, a właściwie z pewnością, jako chrześcijanie chcieli uchronić te dzieci, a z pewnością też ich rodziców, przed piekłem wiecznym i piekłem na ziemi nie tylko i nie głownie tą ustawą tylko innymi działaniami być może tez ustawowymi.
Nie jest nieładny, bo głosiciele tego poglądu przekonują, że lepszy skutek, to znaczy mniej zamordowanych nienarodzonych, można osiągnąć działaniami wspierającymi rodzenie dzieci. Nie wypowiadając się w kwestii, czy mimo to nie powinno się wprowadzić prawa całkowicie zabraniającego mordowania nienarodzonych, zgadzam się z przedstawionym poglądem.
Jesteś łodzianinem, może miałeś okazję poznać Ciocię Marię? Ciocia Maria miała maluteńkie dwuizbowe mieszkanie. Salonik i sypialenka. Kuchnia i łazienka maciupeńkie.
Ciocia Maria była działaczką prolife. Nie koncentrowała się jednak na lobbingu ws. zmiany ustawy a namawiała biedne dziewczyny, które chciały zabić swoje dzieci z powodu strachu, biedy, by tego nie robiły. Dodawała im odwagi, oddawała im (przez dziesięciolecia) swoją sypialenkę gnieżdżąc się w tym saloniku.
Maria zrobiła co trzeba (przyłanczam się do podziękowań).
Mój przyjaciel K. (znany z sąsiedniego forumna) namawiał w szpitalu biedne kobity do rezygnacji ze swojego morderczego zamiaru i kilka przekonał - również ofiarował swoją pomoc po narodzinach.
I nie. Wyborczej nie zależy na braku całkowitego zakazu mordowania nienarodzonych. Wyborczej zależy na mordowaniu nienarodzonych. Porównanie głosicieli poglądu wyrażonego przez Celnika do Wyborczej jest haniebne. Bo (zastrzeżenie jak wyżej) troska o życie narodzonych jest istotnie ważniejsza i bardziej wartościowa od walki o ten paragraf. Nieskończenie.
celnik.mateusz napisal(a): Z obroną życia natomiast sprawa jest tyleż skomplikowana, co samo życie, które nie kończy się w dniu narodzin. Uratowane przez nas dzieciątko może mieć później piekło na ziemi. To nie powinno być dla nas całkiem obojętne. Człowiek nie ma moralnego prawa zabijać niewinnych, ok. Ale nie bądźmy hipokrytami, którzy sprowadzają całą rzeczywistość do kilku artykułów jakiejś ustawy, choćby zasadniczej.
Kolega tak sam, czy przepisał z Wyborczej? Bo nie odróżniam.
Jeśli sprawiłem wrażenie, że jest inaczej, to dodam, że popieram zakaz aborcji eugenicznej.
celnik.mateusz napisal(a): Jeśli sprawiłem wrażenie, że jest inaczej, to dodam, że popieram zakaz aborcji eugenicznej.
Szczerze mówiąc nie przypuszczałbym po wyżej wymienionym fragmencie, ale ok - cieszę się.
Natomiast ja NA SERIO pamiętam takie wywody z wyborczej przełomu wieków. To były gorące dyskusje wtedy i naczelne autorytety przekonywały nas że te niechciane dzieciątka będą potem miały takie piekielne życie, że lepiej im tego oszczędzić -w imię dobra, miłosierdzia itp. A jak nie, to jesteś wujem, okrutnikiem, i gdzie ty masz w ogóle serce by je skazywać na coś takiego.
TecumSeh napisal(a): naczelne autorytety przekonywały nas że te niechciane dzieciątka będą potem miały takie piekielne życie, że lepiej im tego oszczędzić -w imię dobra, miłosierdzia itp. A jak nie, to jesteś wujem, okrutnikiem, i gdzie ty masz w ogóle serce by je skazywać na coś takiego.
Prawdę rzekłszy, lepszy to argument niż obecna metanarracja, że abortus to fondamentalne prawo kobiety do decydowania o swoim cielsku.
los napisal(a): Potraktował go kolega złą wolą, co?
Nie.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Prawdę rzekłszy, lepszy to argument niż obecna metanarracja, że abortus to fondamentalne prawo kobiety do decydowania o swoim cielsku.
Jedna i druga narracja i wtedy była obecna. Trzeba pamiętać, że całe pokolenie wyrosło w rzeczywistości kiedy na zabójstwo mówiło się "zabieg" jak na wyrwanie zęba.
celnik.mateusz napisal(a): Jeśli sprawiłem wrażenie, że jest inaczej, to dodam, że popieram zakaz aborcji eugenicznej.
Szczerze mówiąc nie przypuszczałbym po wyżej wymienionym fragmencie, ale ok - cieszę się.
Natomiast ja NA SERIO pamiętam takie wywody z wyborczej przełomu wieków. To były gorące dyskusje wtedy i naczelne autorytety przekonywały nas że te niechciane dzieciątka będą potem miały takie piekielne życie, że lepiej im tego oszczędzić -w imię dobra, miłosierdzia itp. A jak nie, to jesteś wujem, okrutnikiem, i gdzie ty masz w ogóle serce by je skazywać na coś takiego.
Zapominali tylko dodać, że chodziło o uwolnienie tych autorytetów od konieczności oglądania ludzkiego cierpienia, które jest nieeleganckie, a irytujące przy kontemplowaniu uroków świata. Po 2010 roku, na takie dictum strzelałem, że w świetle antycywilizowanych stantartów 'Zachodu' Michał nie powinien się urodzić, a on swoją postawą w cierpieniu wielu ludzi do Boga ponownie przyprowadził, wielu uwrażliwił, wielu skłonił do przemyśleń skutkujących nawet zmianą procedur medycznych (czyli był cegiełką, z której gmach medycyny się składa). No to co wybieramy?
los napisal(a): Potraktował go kolega złą wolą, co?
Nie.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Prawdę rzekłszy, lepszy to argument niż obecna metanarracja, że abortus to fondamentalne prawo kobiety do decydowania o swoim cielsku.
No bo wtedy był to wczesny etap gotowania żaby.
Nie "wczesny", bo w latach 90. poparcie dla aborcji było wyższe niż jest teraz. Jak i religijność. Jeszcze raz wracam do tego, co pisałem przy sprawie tej protestantki, z którą rozmawiałeś o aborcji. U Ciebie idzie w parze: katolicyzm, sprzeciw wobec LGBcoś tam, sprzeciw wobec aborcji i wszystko ma jedno źródło. Wiemy. Ale u innych to nie musi iść w parze, ludzie mogą mieć różne motywacje. W latach 90. Kwaśniewski (popierający aborcję) wygrał z Wałęsą (sprzeciwiającym się aborcji) na wsi, mimo że to wieś była i jest bardziej religijna. To tylko przykład, ale przynajmniej na bardzo dużej próbie.
Brzost napisal(a): Jedna i druga narracja i wtedy była obecna. Trzeba pamiętać, że całe pokolenie wyrosło w rzeczywistości kiedy na zabójstwo mówiło się "zabieg" jak na wyrwanie zęba.
Pokolenie kobiet 60+ jest szczególnie okrutnie przez to poranione.
TecumSeh napisal(a): naczelne autorytety przekonywały nas że te niechciane dzieciątka będą potem miały takie piekielne życie, że lepiej im tego oszczędzić -w imię dobra, miłosierdzia itp. A jak nie, to jesteś wujem, okrutnikiem, i gdzie ty masz w ogóle serce by je skazywać na coś takiego.
Prawdę rzekłszy, lepszy to argument niż obecna metanarracja, że abortus to fondamentalne prawo kobiety do decydowania o swoim cielsku.
Ta narracja o fondamentalnym prawie mnie szczerze mnie bawi w niedziele biegnę zawody na dyche chciałabym zdecydować o swoim ciele i pobiec po 4:15 min na km wszak to MOJE ciało i mogę z nim robić co zekce.
skoro sam decyduję ......... przyppmina mnie się sympatyczny Holender, który rzekł skoro można zmienić imię , nazwisko i nawet płeć, to ja chcę zmienic swój wiek z 69 na 49 lat, sądownie i złożył to do sądu, było w mediach
uzasadnienie, na tinderze nie chcą się z nim umawiać
los napisal(a): Potraktował go kolega złą wolą, co?
Nie.
Szturmowiec.Rzplitej napisal(a): Prawdę rzekłszy, lepszy to argument niż obecna metanarracja, że abortus to fondamentalne prawo kobiety do decydowania o swoim cielsku.
No bo wtedy był to wczesny etap gotowania żaby.
Nie "wczesny", bo w latach 90. poparcie dla aborcji było wyższe niż jest teraz. Jak i religijność. Jeszcze raz wracam do tego, co pisałem przy sprawie tej protestantki, z którą rozmawiałeś o aborcji. U Ciebie idzie w parze: katolicyzm, sprzeciw wobec LGBcoś tam, sprzeciw wobec aborcji i wszystko ma jedno źródło. Wiemy. Ale u innych to nie musi iść w parze, ludzie mogą mieć różne motywacje. W latach 90. Kwaśniewski (popierający aborcję) wygrał z Wałęsą (sprzeciwiającym się aborcji) na wsi, mimo że to wieś była i jest bardziej religijna. To tylko przykład, ale przynajmniej na bardzo dużej próbie.
Ale w takim razie "wyższa religijność" w latach 90. oznaczała tylko tyle, że więcej ludzi chodziło wtedy do kościoła. Bo religijność katolików, którzy zaraz po wyjściu ze świątyni szli głosować na aborterów i komunistów, zawsze pozostawała dla mnie zagadką.
Turoń napisal(a): Ale w takim razie "wyższa religijność" w latach 90. oznaczała tylko tyle, że więcej ludzi chodziło wtedy do kościoła. Bo religijność katolików, którzy zaraz po wyjściu ze świątyni szli głosować na aborterów i komunistów, zawsze pozostawała dla mnie zagadką.
To jest religijność kulturowa wynikająca z obyczaju.
Komentarz
Czytać to czeba umić!
Mimo tego, ten hardcore, nie odstawał jakoś od wizerunku wsi z lat 90 z psami na łańcuchach, krowami czy świniami po kolana w kupach w stuletnich oborach. Dużo się od tego czasu zmieniło, choć i dziś się takie miejsca znajdzie. Jakoś nikt nie robi z tego problemu.
Zanim ktoś się zacznie oburzać, albo tłumaczyć maluczkim geniusz partyjnych roszad Nieomylnego Prezesa, niechże wpierw odpowie sobie sam (nawet niekoniecznie tutaj, może lepiej wpierw po cichu przed własnym sumieniem): jaka byłaby jego reakcja, gdyby identyczną antyfutrzarską inicjatywę uchwalono na wniosek premiera Tuska? premierki Kopaczowej? tow. premiera Millera?
Czy aby tutejsze forum nie rozbrzmiewałoby gromkim: „Hańba!”?
I tutaj jest pewna słuszność. Człowiek ulega pokusie, żeby mieć zdanie na każdy temat, który się pojawi w telewizorze. A ponieważ nie da się znać na wszystkim, nie da się czytać wszystkich ustaw, to w ocenie kierujemy się sympatiami politycznymi. Mnie akurat obecne zamieszanie średnio interesuje.
Lubię i szanuję Manitou, ale to tylko człowiek, a PiS to tylko partia. Mam np. żal do PiSu, że z procesu legislacyjnego zrobił sobie proces lekkich obyczajów, ale PO-bis? O czym my tu w ogóle rozmawiamy?
Z obroną życia natomiast sprawa jest tyleż skomplikowana, co samo życie, które nie kończy się w dniu narodzin. Uratowane przez nas dzieciątko może mieć później piekło na ziemi. To nie powinno być dla nas całkiem obojętne. Człowiek nie ma moralnego prawa zabijać niewinnych, ok. Ale nie bądźmy hipokrytami, którzy sprowadzają całą rzeczywistość do kilku artykułów jakiejś ustawy, choćby zasadniczej.
Cytowany pogląd jest typową zmianą tematu i zawiera w sobie, może pośrednio ale jednak, nieładny chwyt erystyczny. Mowa jest o zabijaniu dzieci i zakazie ich zabijania. Mało tego mowa jest o zakazie ograniczonym - chodzi głównie o aborcję eugeniczną. Żaden z postulujących nie postulował piekła na ziemi dla uratowanych. Żaden z postulujących nie sprowadzał sprawy do kilku artykułów ustawy. Po prostu chcieli takiej ustawy. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością uważali ją za uzupełnienie i pomoc w zwalczaniu takich aborcji. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, a właściwie z pewnością, jako chrześcijanie chcieli uchronić te dzieci, a z pewnością też ich rodziców, przed piekłem wiecznym i piekłem na ziemi nie tylko i nie głownie tą ustawą tylko innymi działaniami być może tez ustawowymi.
Jesteś łodzianinem, może miałeś okazję poznać Ciocię Marię? Ciocia Maria miała maluteńkie dwuizbowe mieszkanie. Salonik i sypialenka. Kuchnia i łazienka maciupeńkie.
Ciocia Maria była działaczką prolife. Nie koncentrowała się jednak na lobbingu ws. zmiany ustawy a namawiała biedne dziewczyny, które chciały zabić swoje dzieci z powodu strachu, biedy, by tego nie robiły. Dodawała im odwagi, oddawała im (przez dziesięciolecia) swoją sypialenkę gnieżdżąc się w tym saloniku.
Maria zrobiła co trzeba (przyłanczam się do podziękowań).
Mój przyjaciel K. (znany z sąsiedniego forumna) namawiał w szpitalu biedne kobity do rezygnacji ze swojego morderczego zamiaru i kilka przekonał - również ofiarował swoją pomoc po narodzinach.
I nie. Wyborczej nie zależy na braku całkowitego zakazu mordowania nienarodzonych. Wyborczej zależy na mordowaniu nienarodzonych. Porównanie głosicieli poglądu wyrażonego przez Celnika do Wyborczej jest haniebne. Bo (zastrzeżenie jak wyżej) troska o życie narodzonych jest istotnie ważniejsza i bardziej wartościowa od walki o ten paragraf. Nieskończenie.
Natomiast ja NA SERIO pamiętam takie wywody z wyborczej przełomu wieków. To były gorące dyskusje wtedy i naczelne autorytety przekonywały nas że te niechciane dzieciątka będą potem miały takie piekielne życie, że lepiej im tego oszczędzić -w imię dobra, miłosierdzia itp. A jak nie, to jesteś wujem, okrutnikiem, i gdzie ty masz w ogóle serce by je skazywać na coś takiego.
Po 2010 roku, na takie dictum strzelałem, że w świetle antycywilizowanych stantartów 'Zachodu' Michał nie powinien się urodzić, a on swoją postawą w cierpieniu wielu ludzi do Boga ponownie przyprowadził, wielu uwrażliwił, wielu skłonił do przemyśleń skutkujących nawet zmianą procedur medycznych (czyli był cegiełką, z której gmach medycyny się składa). No to co wybieramy?
Jeszcze raz wracam do tego, co pisałem przy sprawie tej protestantki, z którą rozmawiałeś o aborcji.
U Ciebie idzie w parze: katolicyzm, sprzeciw wobec LGBcoś tam, sprzeciw wobec aborcji i wszystko ma jedno źródło. Wiemy.
Ale u innych to nie musi iść w parze, ludzie mogą mieć różne motywacje. W latach 90. Kwaśniewski (popierający aborcję) wygrał z Wałęsą (sprzeciwiającym się aborcji) na wsi, mimo że to wieś była i jest bardziej religijna. To tylko przykład, ale przynajmniej na bardzo dużej próbie.
przyppmina mnie się sympatyczny Holender, który rzekł
skoro można zmienić imię , nazwisko i nawet płeć, to ja chcę zmienic swój wiek
z 69 na 49 lat, sądownie
i złożył to do sądu, było w mediach
uzasadnienie, na tinderze nie chcą się z nim umawiać
Jeszcze raz wracam do tego, co pisałem przy sprawie tej protestantki, z którą rozmawiałeś o aborcji.
U Ciebie idzie w parze: katolicyzm, sprzeciw wobec LGBcoś tam, sprzeciw wobec aborcji i wszystko ma jedno źródło. Wiemy.
Ale u innych to nie musi iść w parze, ludzie mogą mieć różne motywacje. W latach 90. Kwaśniewski (popierający aborcję) wygrał z Wałęsą (sprzeciwiającym się aborcji) na wsi, mimo że to wieś była i jest bardziej religijna. To tylko przykład, ale przynajmniej na bardzo dużej próbie.
Ale w takim razie "wyższa religijność" w latach 90. oznaczała tylko tyle, że więcej ludzi chodziło wtedy do kościoła. Bo religijność katolików, którzy zaraz po wyjściu ze świątyni szli głosować na aborterów i komunistów, zawsze pozostawała dla mnie zagadką.