Skip to content

Miłość Kościoła

189111314

Komentarz

  • edytowano May 2021
    los napisal(a):
    A jednak - Bartosiaka należy ciągle pytać, tak trzysta razy dziennie: dlaczegoś się wuju wyłożył przy budowie CPK?
    Gdybym odebrał telefon od Jarosława Kaczyńskiego z prośbą, czy mogę zatrudnić asystentkę kierownika jakiegoś, córkę działacza wiernego to bym mu grzecznie odpowiedział, że niech złoży CV. Jakby się nadawała, czyli była by najlepsza ze wszystkich kandydatów bym zatrudnił. Jak nie to nie. Rozumiesz ? Bo to może słaby przykład, chodzi o to, że zrezygnowałbym z szefostwa przy pierwszej oznace utraty autonomii, bo w perspektywie by mi się to wszystko rozjechało. Może z Bartosiakiem było podobnie ? Te jego zaparkujmy temat, też mogło wynikać z różnych powodów.

    Dla mnie zarządzanie spółką państwową to horror.
  • Wiewiórki ćwiąkają, że chodziło raczej o niezdolność do podjęcia jakiejkolwiek decyzji i odkładanie wszystkiego na później.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Wiewiórki ćwiąkają, że chodziło raczej o niezdolność do podjęcia jakiejkolwiek decyzji i odkładanie wszystkiego na później.
    No i to by się zgadzało, on ma raczej profil analityczny, no i też tak jak piszesz, teoretyk. No to niech siedzi i knuje. Ale ma szacun mieć wielki do tych co na froncie. Jak nie ma to będzie nikim.
  • Los i S.R OK.

    Eureki nie odkrywam, po prawdzie.
  • trep napisal(a):
    Drogi w Polsce są rewelacyjne i jest ich coraz więcej. Nie buduje się autostrad, gdyż pisoski dygnitarz zeznawał, iż są one za droge, toteż miast tego reżim pobudowuje drogi epskresowe, które wg wikipedyjnych definicyj tem się od autobanów różnią, iż mają minimalnie mniejszą szerokoś całkowitą i minimalnie rzadziej jest obowiązek ustawiania nań mopów, zaś jednake mają to, iż są bezkolizyjne a przewagą ich jestto, iż są bezpłatne. Ziemniak wuj.
    W zeszłe wakacje jechałem z Krakowa do Karwii (ciut na zachód od Trójmiasta) używawszy autostrad jadąc tam, a dróg szybkiego ruchu i innych dostępnych - z powrotem.
    Różnica była ok 50min na prawie 8h jazdy, i nie zapłaciłem ani grosza. Byłem autentycznie zdumiony tym, jak się zapieprzało po nie-autostradach, nie mówiąc o tym, że jakość dróg była fantastyczna.

    Natomiast kiedy jechałem do kumpla do Zamościa, fajnie się jechało, póki pomykaliśmy autostradą na Rzeszów - po odbiciu na północ, niestety deja-vu -wróciły lata 90te, no może wczesne dwutysięczne. To znaczy dziur nie było, ale drogi były pełne załatanych dziur, poza tym wąsko i jechało się powoli.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Bartosiaka nogi bardzo szybko i w bardzo żenujący sposób rozbolały przy CPK i to jest jasne, do roboty praktycznej chłop się nie nadaje. Ale ma dobry wzrok i głębię analityczną.
    OK, nie każdy musi się nadawać do roboty praktycznej, ja np. od bardzo wielu lat nie jestem w stanie wykonać salta, nawet z rozbiegu. Ale jeśli człowiek nie wyciąga wniosków z formujących doświadczeń, to umniejsza go to i to bardzo jako teoretyka. A opór materii w Polsce jest straszny, niektórzy życie tu nazywają pływaniem w kisielu.

  • los napisal(a):

    OK, nie każdy musi się nadawać do roboty praktycznej, ja np. od bardzo wielu lat nie jestem w stanie wykonać salta, nawet z rozbiegu. Ale jeśli człowiek nie wyciąga wniosków z formujących doświadczeń, to umniejsza go to i to bardzo jako teoretyka. A opór materii w Polsce jest straszny, niektórzy życie tu nazywają pływaniem w kisielu.

    No ale czego od niego oczekujesz ? Poszedł, spróbował, nie wyszło, wrócił do tego czego się nadaje, w czym jest dobry i co go kręci. Co ma zrobić ? Dlaczego uważasz, że nie wyciągnął wniosków, jak mamy sprawdzić czy wnioski wyciągnął ?

  • Że nadal gada tak, jakby oporu materii nie było. A poznał go.
  • edytowano May 2021
    los napisal(a):
    Że nadal gada tak, jakby oporu materii nie było. A poznał go.
    No, ale pytanie czy on powinien w swoich gadkach ten opór uwzględniać. Chyba, że jedzie po rządzących, że nie zrobili tego, tamtego, ale ja w nim nie widzę zajadłości. A wręcz umiar. Mogę silę mylić ofkors. Natomiast jeżeli istotnie tego nie zauważył to nie dojdzie do porozumienia z nikim kto ma moc sprawczą. Więc będzie gadał dla gadania.
  • edytowano May 2021
    Przypominam sobie nawet jego wykład, w którym wyraźnie wskazywał na ciśnienia jakim podlegają decydenci jako ludzie i że zwykły człowiek nie bierze (a powinien).tego w ogóle w rachubę oceniając np. polityków .
  • W_Nieszczególny napisal(a):
    Przypominam sobie nawet jego wykład, w którym wyraźnie wskazywał na ciśnienia jakim podlegają decydenci jako ludzie i że zwykły człowiek nie bierze (a powinien).tego w ogóle w rachubę oceniając np. polityków .
    Malignant egalitarism.
  • JORGE napisal(a):
    los napisal(a):
    Że nadal gada tak, jakby oporu materii nie było. A poznał go.
    No, ale pytanie czy on powinien w swoich gadkach ten opór uwzględniać.
    Wszystkie pomysły powinny być odnoszone do rzeczywistości. Wszystkie.

  • Odchodząc nieco od tematu dra Bartosiaka i CPK, wkleję jeszcze jedną wypowiedź ks. Draguły:
    Andrzej Draguła

    Drugi margines. Tym razem merytoryczny...

    Cytat z o A. Szustaka wg Opoka.org: „Tak aktualnie, że kończy się pandemia, jak teraz kościół powinien zafunkcjonować i pierwszy punkt, k***a, który podano, Gądecki go podał, to najważniejsze jest to, żeby teraz zrobić wszystko, co się tylko da, żeby ludzie wrócili do kościoła, czyli żeby zaczęli chodzić do kościoła. No do k***y nędzy, w takim razie mi ręce opadają”. Pomijam formę, język, styl. Tym razem kilka słów a propos zarzutu. "Chodzenie do kościoła" nie jest dla katolika rzeczą najważniejszą, zgadzam się. Zgadzam się także z tym, że nie od tego trzeba by zacząć postpandemiczne duszpasterstwo. Nie jest tak, że pandemia uczyniła tylko nic nieznaczący nawias w życiu Kościoła w Polsce. Wiele nałożyło się na siebie: pandemia, Strajk Kobiet, kryzys wiarygodności Kościoła. I jeszcze jedno: ów znaczący brak "metafizycznego drżenia", którego pandemia nie zrodziła w społeczeństwie, brak powszechnego zwrotu ku religijności tak typowego dla minionych kataklizmów i globalnych nieszczęść. Ale... Nie, nie wiem, co robił o. Adam w czasie pandemii i jakie ma doświadczenie. Mam własne. Uczestniczę w zwykłym duszpasterstwie parafialnym, przeżywając kolejne lockdowny, ograniczenia, odpływy wiernych. Odprawiałem w kaplicach, gdzie mogły być 4 osoby. Patrzyłem na puste ławki niegdyś pełne ludzi. Ten obraz nie wróci. Ale ja rozumiem szeregowego księdza, proboszcza parafii, w którym jest pytanie: kiedy wrócą na Eucharystię, wszak tu jest źródło i szczyt. Wiem z wielu rozmów, że takie powroty są: że już nie da się bez Mszy, że dość już mają Mszy z Fejsbuka, że czas do spowiedzi, by zacząć na nowo. Wielu jednak nie wróci. I tu jest poważny problem. Nie wystarczy czekać. Nikt nie budował motywacji w czasach oczywistych. Niewielu z nas kreowało więzi parafialne, eklezjalne, duchowe, za którymi by się tęskniło. Ci nietęskniący nie wracają. Jak się jest proboszczem na pięciu kościołach i nie ma się komfortu tele-kaznodziei to niedziela pustawych ławek jest trudna. I wcale nie chodzi o pieniądze, a o dezorientację. Wielu z nas, księży parafialnych, wciąż do końca nie rozumie, co się stało. I że wierni nie wracają wcale nie z ich winy, nie z lenistwa, komfortu czy odzwyczajenia się od Kościoła. Ale z braku motywacji. Bo zdaje się im, że bez Kościoła wcale nie jest gorzej, a może nawet lepiej. Księdza, który tego nie zrozumie, czeka wyłącznie frustracja na widok pustych ławek. I rozgoryczenie na ludzi. A przecież nie jest tak, że los ludzi jest im obojętny. Chcieliby, żeby wrócili. Naprawdę.
  • los napisal(a):
    Że nadal gada tak, jakby oporu materii nie było. A poznał go.
    Ale to chyba dobrze, bo jak zaczynamy od mantrowania że pewnie się nie uda bo opór materii to na bank się nie uda.
  • edytowano May 2021
    Moj znajomy powiedział kiedyś o kimś w innym kontekcię

    - Topi się w basenie ale w oceanie będzie pływał, ze hej!
  • Przemko napisal(a):
    los napisal(a):
    Że nadal gada tak, jakby oporu materii nie było. A poznał go.
    Ale to chyba dobrze, bo jak zaczynamy od mantrowania że pewnie się nie uda bo opór materii to na bank się nie uda.
    Dwa krańce - z jednej strony nie uda się, nie uda się i na pewno nas zajebią, a z drugiej śmiganie myślą po Wszechświecie i wygrywanie każdej dawnej czy przyszłej bitwy. A życie polega na tym, by znaleźć to pośrodku, co jest. Człowiek jest w stanie zrobić naprawdę bardzo dużo.
  • Pani_Łyżeczka napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    A obserwujecie Ziemniaka ? Ja go cały czas subskrybuję i mi wyskakuje codziennie. Parę minut i wyłączam. Codzienne pierdolenie o tym samym. Niezależnie o czym gada, jaki tytuł, wiadomo że chodzi o PiS. Ziemkiewicz przestał już widzieć kolory. Przygotujmy się na upadek ...
    no bo to jest panie sr...ka jutubowa jakby raz na tydzien wyposzczał film to by się go wysuchało nawet bez aprobaty. ja mam tak z Gadowskim.
    Ja sobie Gadowskiego odpuściłem jak zaczął porównywać rządy PiS do stanu wojennego a lekarzy do ZOMO. Nawet nie wiem, na jakiej teraz jest orbicie i nie brakuje mi tej wiedzy.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Odchodząc nieco od tematu dra Bartosiaka i CPK, wkleję jeszcze jedną wypowiedź ks. Draguły:
    Andrzej Draguła

    Drugi margines. Tym razem merytoryczny...

    Cytat z o A. Szustaka wg Opoka.org: „Tak aktualnie, że kończy się pandemia, jak teraz kościół powinien zafunkcjonować i pierwszy punkt, k***a, który podano, Gądecki go podał, to najważniejsze jest to, żeby teraz zrobić wszystko, co się tylko da, żeby ludzie wrócili do kościoła, czyli żeby zaczęli chodzić do kościoła. No do k***y nędzy, w takim razie mi ręce opadają”. Pomijam formę, język, styl. Tym razem kilka słów a propos zarzutu. "Chodzenie do kościoła" nie jest dla katolika rzeczą najważniejszą, zgadzam się. Zgadzam się także z tym, że nie od tego trzeba by zacząć postpandemiczne duszpasterstwo. Nie jest tak, że pandemia uczyniła tylko nic nieznaczący nawias w życiu Kościoła w Polsce. Wiele nałożyło się na siebie: pandemia, Strajk Kobiet, kryzys wiarygodności Kościoła. I jeszcze jedno: ów znaczący brak "metafizycznego drżenia", którego pandemia nie zrodziła w społeczeństwie, brak powszechnego zwrotu ku religijności tak typowego dla minionych kataklizmów i globalnych nieszczęść. Ale... Nie, nie wiem, co robił o. Adam w czasie pandemii i jakie ma doświadczenie. Mam własne. Uczestniczę w zwykłym duszpasterstwie parafialnym, przeżywając kolejne lockdowny, ograniczenia, odpływy wiernych. Odprawiałem w kaplicach, gdzie mogły być 4 osoby. Patrzyłem na puste ławki niegdyś pełne ludzi. Ten obraz nie wróci. Ale ja rozumiem szeregowego księdza, proboszcza parafii, w którym jest pytanie: kiedy wrócą na Eucharystię, wszak tu jest źródło i szczyt. Wiem z wielu rozmów, że takie powroty są: że już nie da się bez Mszy, że dość już mają Mszy z Fejsbuka, że czas do spowiedzi, by zacząć na nowo. Wielu jednak nie wróci. I tu jest poważny problem. Nie wystarczy czekać. Nikt nie budował motywacji w czasach oczywistych. Niewielu z nas kreowało więzi parafialne, eklezjalne, duchowe, za którymi by się tęskniło. Ci nietęskniący nie wracają. Jak się jest proboszczem na pięciu kościołach i nie ma się komfortu tele-kaznodziei to niedziela pustawych ławek jest trudna. I wcale nie chodzi o pieniądze, a o dezorientację. Wielu z nas, księży parafialnych, wciąż do końca nie rozumie, co się stało. I że wierni nie wracają wcale nie z ich winy, nie z lenistwa, komfortu czy odzwyczajenia się od Kościoła. Ale z braku motywacji. Bo zdaje się im, że bez Kościoła wcale nie jest gorzej, a może nawet lepiej. Księdza, który tego nie zrozumie, czeka wyłącznie frustracja na widok pustych ławek. I rozgoryczenie na ludzi. A przecież nie jest tak, że los ludzi jest im obojętny. Chcieliby, żeby wrócili. Naprawdę.
    Mocne, dobre słowa.
    Dzięks
  • edytowano May 2021
    Ci, którzy nie wierzą w triadę ostateczną Smierć-Sąd Boży-Niebo albo Piekło, nie wrócą.
  • I jeszcze jedno: ów znaczący brak "metafizycznego drżenia", którego pandemia nie zrodziła w społeczeństwie, brak powszechnego zwrotu ku religijności tak typowego dla minionych kataklizmów i globalnych nieszczęść.

    Włożono od pierwszych dni wysiłek, by tego drżenia, nie było.
    Spiskowe teorie, obsmiewani i hejt rzadzacych, min Szumowskiego, tysiace sprzecznych informacji, tych głupich i durnych zwłaszcza, ale takze postawa ksiezy, którzy w nosie mieli zalecenia i ostroznośc.
    Ten straszny szum i rechot, zabily ciszę, w której mozna odczuć metafizyczne drżenie.
  • Michał5 napisal(a):
    I jeszcze jedno: ów znaczący brak "metafizycznego drżenia", którego pandemia nie zrodziła w społeczeństwie, brak powszechnego zwrotu ku religijności tak typowego dla minionych kataklizmów i globalnych nieszczęść.

    Włożono od pierwszych dni wysiłek, by tego drżenia, nie było.
    Spiskowe teorie, obsmiewani i hejt rzadzacych, min Szumowskiego, tysiace sprzecznych informacji, tych głupich i durnych zwłaszcza, ale takze postawa ksiezy, którzy w nosie mieli zalecenia i ostroznośc.
    Ten straszny szum i rechot, zabily ciszę, w której mozna odczuć metafizyczne drżenie.
    Do metafizycznego drżenia potrzebny jest choć cień wiary.
    A wskaźnik wiarometru pomału, rok po roku, opada, będąc przy okazji w bardzo luźnym związku z religijnym rytuałem i tradycją (stąd może zdziwienie księdza cytowanego wyżej?).
    Nie musiano wkładać wysiłku w brak owego drżenia od pierwszych dni pandemii. Ten brak to nie z przyczyny wysiłków, a raczej jako skutek określonej dyspozycji serc, trwającego lata dyskretnego procesu. Pandemia zdarła maski i pokazała jak jest.

  • Drżenie jest ale ludzie katalizują go w przedziwne, często frustrującymi formami, czasem niebezpiecznymi. Kościół "parafialny" zdaje się tego nie zauważać.
  • natenczas napisal(a):
    Do metafizycznego drżenia potrzebny jest choć cień wiary.
    A wskaźnik wiarometru pomału, rok po roku, opada, będąc przy okazji w bardzo luźnym związku z religijnym rytuałem i tradycją (stąd może zdziwienie księdza cytowanego wyżej?).
    Naprawdę tak szczytował ten wskaźnik w latach 70-tych? Przypuszczam że wątpię. Starsi tłuści panowie w kolorowych sukienkach zbudowali sobie doskonały świat (a przynajmniej tak myśleli) na lodzie a nie na granicie. A lód jak to lód - topnieje. A lud jak to lud...
  • edytowano May 2021
    @natenczas
    Ja to widzę zupełnie inaczej. Poczatek pandemii w Polsce jak zauważał juz choćby Jorge, to był okres olbrzymiej mobilizacji.
    Abp Depo wydał rozporzadzenie dla swojej diecezji, by spiewać Suplikacje po kazdej Mszy , by wystawiać w oknach wizerunek Matki Bozej Częstochowskiej. W slad poszli inni ordynariusze.
    Moi blizsi i dalsi znajomi podporzadkowuja rytm dnia modlitwom, Koronka, Apel, Różaniec, olbrzymia ilośc uczestniczacych w internetowych Mszach codziennych.
    Ale druga strona nie zasypiala gruszek.
    Nieustające podwazanie działań sanitarnych, ośmieszanie ludzi stosujacych sie do zalecen, spiskowe teorie , także w Radiu Maryja, ks Guz, niektórzy biskupi, wierni dostrzegaja pekniecie, proboszczowie obrażaja sie na parafian, którzy korzystają z dyspensy.
    Na ulicach miast nagle pojawiają sie olbrzymie bilbordy z brudnymi łapskami trzymającymi zakrwawione serce , w gazetach afery maseczkowe, doniesienia , o sukcesach Szwecji, strajki przeciwników pandemii, nagonki na lekarzy, a całą służbę zdrowia, oblęd.
    Polacy przed II wojną światową, nie byli wzorowym katolickim społeczeństwem...
    A jednak tamten czas wywołał owo drżenie. Umieli nasłuchiwać.
    Czy dziś jesteśmy gorsi, z racji dyspozycji serc?
    Myślę, że jest absolutnie większy wysiłek, by dyspozycja serca narodu uznała, ze metafizyczne drżenie, to sciema i spisek.


  • edytowano May 2021
    Mnie niepokoi jedna rzecz - o ile np. w krajach Ameryki Łacińskiej dość liczni katolicy przechodzą do protestantów, to u nas odchodzą od jakichkolwiek praktyk religijnych. Gdyby chodziło o uraz&obrzydzenie do KK to kacerzom i innym religiom by w Polsce wzrastało tzw. pogłowie, a tego nie widać.
  • Ale w Ameryce Łacińskiej katolicy przechodzą do protestantów dla wygody (posty, rozwody, te klimaty) i z niskich pobudek materialnych - strumień kasy z Północy jest spory.
  • los napisal(a):
    Ale w Ameryce Łacińskiej katolicy przechodzą do protestantów dla wygody (posty, rozwody, te klimaty) i z niskich pobudek materialnych - strumień kasy z Północy jest spory.
    Raczej dla "dreszczyka emocji" (zamiast "drżenia metafizycznego"), ponieważ to charyzmatyki w większości. (plus luz-blues, 'course)
  • Też. Dzikusom bliżej do prawie że orgiastycznych obyczajów pentekostali niż do powagi Świętego Kościoła.
  • edytowano May 2021
    Ichnie Swarożyce, Perkuny i Dziewanny ponoć mają się nieżle, powszechne jest też gdzieniegdzie określane u nas z ruska "dwojewierie" czyli rano do kościoła, a póżniej przed ołtarz Erzulie Dantor albo innej Paczabamby

    Jak mawiały Szeptuchy: modlitwa pomaga ale i zamawianie nie szkodzi.

    image

    Powyżej "dwojewierie" (sformułowanie przytaczane przez F. Konecznego) w wariancie haitańskim
  • edytowano May 2021
    przeraża mnie voodo i Pani Śmierć
    i sofciki
    jak rytuał z żabką Kambo
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.