Tu jest przepaść. Kontaktami z urzędnikami jestem zachwycony. Często bywa tak, że obsługa w prywatnych firmach traktuje klienta z buta, dużo gorzej, niż urzędnicy, którzy nie dość, że mili, to bywają nawet pomocni.
Jakoś urzędników wzrasta od dawna. Wg mnie to efekt nagonki, a nie jakiegoś nagłego wzrostu świadomości. Szydło z wora wychodzi, kiedy stają po drugiej stronie, np. podczas zamówień publicznych. O panie, potrafią sobie poużywać. Ale ok, zgadzam się, tak czy inaczej, obsługa jest bardzo dobra.
Natomiast kościoły opustoszały. Przed pandemią był zjazd, ale po jeszcze większy. Próbuję nie zauważać, poniekąd to mi się udaje, ale co jakiś czas nachodzi mnie smutna refleksja. Nie potrafię żyć w okresie rozpadu, lubię ruch, świeżość, zmiany, wzrost, kiedy wszystko pęcznieje, budzi się. Lubię nowości, ich zapach, żywotność.
Ale ok, zgadzam się, tak czy inaczej, obsługa jest bardzo dobra.
Polecam ratusz bielański. Zgroza y lordoza. Burmistrz "dawne SLD" zajmuje się lansowaniem swojej osoby w mediach społecznościowych i walką z kierowcami. Podlegli mu urzędnicy są rozkosznie zapatrzeni w PRL i bardzo się starają zachować ten skansen w ratuszu.
JORGE napisal(a): Natomiast kościoły opustoszały. Przed pandemią był zjazd, ale po jeszcze większy. Próbuję nie zauważać, poniekąd to mi się udaje, ale co jakiś czas nachodzi mnie smutna refleksja. Nie potrafię żyć w okresie rozpadu, lubię ruch, świeżość, zmiany, wzrost, kiedy wszystko pęcznieje, budzi się. Lubię nowości, ich zapach, żywotność.
A tu taki klops ...
Wyszli i wychodzą ci, którzy już bardzo dawno byli spakowani, ale brakowało biletu do ruszenia w podróż, czy jak kto woli - takiego excuse, który pozwala na wyjście z twarzą.
Jest też ruch, wcale ożywczy, w drugą stronę. Nie w sensie istotnej liczby nowych wstępujących do Kościoła, ale jako różne formy "bycia bardziej" w jego ramach.
Idzie nowe, lepsze czy gorsze - nie wiadomo. Pewnie bardziej wymagające, ale też - oby - bardziej autentyczne.
Mnie osobiście zniechęca jakość (i długość) kazań. Im mniej ma który do powiedzenia, tym dłużej okupuje ambonkę. W seminariach homiletyka leży i kwiczy, mam wrażenie. Zamiast bawić się z klerykami w przygotowanie amatorskich przedstawień typu "Pinokio" (autentyk...), może wzięliby jakiegoś szpenia od sztuki oratorskiej i zrobili młodym sesje z nagrywaniem i rozbieraniem na części ich wystąpień.
A i to się z czasem poprawi. Bo teraz są ci co chcą i wiedzya po co tam przyszli. Jak byli wszyscy, czy trzeba czy nie, czy powinni czy nie itd to się dobrodziej miarkowal i tak mówił żeby nikogo nie urazić bo to przecież jego owieczki...
Zupełnie nie chodzi mi o to, że wierni się obrażą za zbyt dosadne stwierdzenia czy coś w tym rodzaju.
Raczej o to, że zmienią się w kościotrupy zanim kazanie się skończy...
Te tendencje do nieznośnego mędzenia bez żadnej treści dostrzegam niestety u młodszych księży, nie u starszych. Dziwne w sumie, młodzi księża to już pokolenie instagrama i twittera, stu czterdziestu znaków i tak dalej. Powinni czaić bazę. :-)
O! Tata Maty w Wyborczej: "Ateistyczne święta to samooszukiwanie się człowieka zagubionego w sekularnym do cna świecie. Bez wspólnoty, bez głębi myślenia, bez tajemnicy, bez ciszy, bez sacrum. Biedne, wypalone maszyny do pracowania w dni robocze i do konsumowania w Święta."
W_Nieszczególny napisal(a): O! Tata Maty w Wyborczej: "Ateistyczne święta to samooszukiwanie się człowieka zagubionego w sekularnym do cna świecie. Bez wspólnoty, bez głębi myślenia, bez tajemnicy, bez ciszy, bez sacrum. Biedne, wypalone maszyny do pracowania w dni robocze i do konsumowania w Święta."
W_Nieszczególny napisal(a): O! Tata Maty w Wyborczej: "Ateistyczne święta to samooszukiwanie się człowieka zagubionego w sekularnym do cna świecie. Bez wspólnoty, bez głębi myślenia, bez tajemnicy, bez ciszy, bez sacrum. Biedne, wypalone maszyny do pracowania w dni robocze i do konsumowania w Święta."
W_Nieszczególny napisal(a): O! Tata Maty w Wyborczej: "Ateistyczne święta to samooszukiwanie się człowieka zagubionego w sekularnym do cna świecie. Bez wspólnoty, bez głębi myślenia, bez tajemnicy, bez ciszy, bez sacrum. Biedne, wypalone maszyny do pracowania w dni robocze i do konsumowania w Święta."
Otis ma rację, a może ją mieć, ponieważ wpis, do którego się odnosi, mija się z sednem. Tym, co ateista traci, nie jest ani wspólnota, ani głębia myślenia, ani tajemnica, ani cisza, ani pewnie nawet sacrum.
Istnieją ludzie cieszący się atencją i podziwem wspólnoty, obdarzeni głęboką inteligencją oraz stabilnością psychiczną, poczuciem transcendencji i świadomych istnienia świata duchowego, mający niekłamane osiągnięcia życiowe, tryskający charyzmą i optymizmem którzy pomimo tego trafiają wprost do piekła.
janosik napisal(a): potęga rytuałów, w świecie liberałów jaki rytuał można wypracować, który nie degraduje człowieka?
Doskonale pytanie!
Nie wiem nawet jak zacząć szukanie odpowiedzi. Choinka? Burza mózgów? Scrum?
Jakiś kolo zaproponował żeby co tydzień spotykać się i rozmawiać o mądrych i wzniosłych rzeczach, a potem biesiadować.
Co prawda czasem to ostatnie praktykuję, ale raczej na skalę kilku chłopa, a nie całej parafii.
kiedyś to ostatnie, to #meetoo raczej miało to formę zagajenia, wykładu i dyskusji, trudno o rozmowę w kilkadziesiąt osób, a potem raczej skromnie, jakieś słaboalkoholowe albo i bezalkoholowe napitki, bo przecież nie trunki
Komentarz
A tu taki klops ...
Jest też ruch, wcale ożywczy, w drugą stronę. Nie w sensie istotnej liczby nowych wstępujących do Kościoła, ale jako różne formy "bycia bardziej" w jego ramach.
Idzie nowe, lepsze czy gorsze - nie wiadomo. Pewnie bardziej wymagające, ale też - oby - bardziej autentyczne.
A Ci z spakowani z biletami cześć wróci na kolanach w worach pokutnych reszta nie zdąży.
Raczej o to, że zmienią się w kościotrupy zanim kazanie się skończy...
Te tendencje do nieznośnego mędzenia bez żadnej treści dostrzegam niestety u młodszych księży, nie u starszych.
Dziwne w sumie, młodzi księża to już pokolenie instagrama i twittera, stu czterdziestu znaków i tak dalej. Powinni czaić bazę. :-)
Nie wiem nawet jak zacząć szukanie odpowiedzi. Choinka? Burza mózgów? Scrum?
Jakiś kolo zaproponował żeby co tydzień spotykać się i rozmawiać o mądrych i wzniosłych rzeczach, a potem biesiadować.
Co prawda czasem to ostatnie praktykuję, ale raczej na skalę kilku chłopa, a nie całej parafii.
raczej miało to formę zagajenia, wykładu i dyskusji, trudno o rozmowę w kilkadziesiąt osób, a potem raczej skromnie, jakieś słaboalkoholowe albo i bezalkoholowe napitki, bo przecież nie trunki