Skip to content

Ziemniak jest po tamtej stronie

1242527293055

Komentarz

  • JORGE napisal(a):
    Mit być musi.

    Ta i skoro musi, to niech będzie.

    Ale niech to będzie mit ze wszystkimi wielkimi Polakami, co o Polskę walczyli. Jakoś tam rozumiem pianę Ziemniakiewicza na Bandytę spod Bezdan, a nawet nie na samego Bandytę, co na jego bezrozumny kult. Zresztą, sam Piłsudski to przewidział:
    Powoływać się na Kościuszkę, posługiwać się jego imieniem, zachwycać się nim i solidaryzować się z jego ideałami może każdy bezkarnie, bez konsekwencji i kosztów. Bo Kościuszko nie żyje. Kto solidaryzuje się ze mną, musi płacić wysiłkiem, męką, trudem, ofiarą z wolności, z życia. Kiedyś, gdy mnie już nie będzie, będę miał także miliony równie zapalczywych i podobnie nieryzykujących wielbicieli.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    JORGE napisal(a):
    Mit być musi.

    Ta i skoro musi, to niech będzie.

    Ale niech to będzie mit ze wszystkimi wielkimi Polakami, co o Polskę walczyli. Jakoś tam rozumiem pianę Ziemniakiewicza na Bandytę spod Bezdan, a nawet nie na samego Bandytę, co na jego bezrozumny kult. Zresztą, sam Piłsudski to przewidział:
    Powoływać się na Kościuszkę, posługiwać się jego imieniem, zachwycać się nim i solidaryzować się z jego ideałami może każdy bezkarnie, bez konsekwencji i kosztów. Bo Kościuszko nie żyje. Kto solidaryzuje się ze mną, musi płacić wysiłkiem, męką, trudem, ofiarą z wolności, z życia. Kiedyś, gdy mnie już nie będzie, będę miał także miliony równie zapalczywych i podobnie nieryzykujących wielbicieli.
    Nigdy nie zrozumiem piany Ziemniakiewicza, ani innych podobnych mądrali ze szwankującą wyobraźnią historyczną i takąż empatią wobec pokolenia naszych dziadków/pradziadków. Bardzo łatwo jest nazwać szacunek dyskredytującym słowem kult - mamy z tym zabiegiem do czynienia nawet na naszym forum - i z poczuciem wyższości, nie ponosząc ryzyka, oceniać ludzi, którym nie dorasta się do pięt. A zresztą... jeśli istniał kult, to był m.z. potrzebny. Każdy naród potrzebuje zwycięzców, bohaterów, symboli, zwłaszcza naród w okresie pozaborowego scalania, budowania państwa.
    A co do mody na obrzygiwanie XX-lecia międzywojennego, to nie jest nic nowego, to powtórka z peerelu propagowana przez polskojęzycznych kacapów, którym Piłsudski do siech por stoi kością w gardle.
  • Mania napisal(a):

    Bardzo łatwo jest ... z poczuciem wyższości, nie ponosząc ryzyka, oceniać ludzi,
    Wyrywam z kontextu i piszę, że to jest to, co mi się najbardziej na EC nie podoba. Mamy tego przykład choćby 5 postów wyży, ale na gównej znalasbym pedzmy 20 przykładów. Gustuje w tym mainstream naszego forum.
  • loslos
    edytowano November 2017
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Z "Nadberezyńców" to raz. Dwa z "Na Murmań" Zdzisława Chrząstowskiego.
    Ja rozumiem kult poplamionej wyschniętej pulpy celulozowej u niepiśmiennego chłopa z dziczy sto lat temu. Ma to moc zgniecionej słomki, ba, ma nawet większą moc, bo rzucanie słomki za siebie to czysty zabobon a w literkach naprawdę jest jakaś magia.

    Ale dziś? Mieszkaniec miasta? Obyty, wykształcony i nawet niegłupi? Przecież pismo wymyślono głównie po to, by mówić do ludzi nie patrząc im w oczy. By lepiej kłamać.

    Jak można być tak nierozsądnym, by wierzyć w słowo pisane?
  • edytowano November 2017
    No jednak kult, a nie szacunek. No jednak to obelga z tym nie ponoszeniem ryzyka.
    Szacunek z kultem się wręcz wykluczają.Szacunek opiera na się na faktach - dokonaniach i wymaga uprzedniej oceny faktów. Kult wyklucza ocenę. Szacunek wręcz jej się domaga. Patriotyzm wręcz wymaga refleksji nad przeszłością, a więc oceny głównych aktorów.Nie bardzo rozumiem dlaczego ocena aktorów międzywojnia jest nazywana pluciem na międzywojnie. A jeszcze bardziej nie rozumiem dlaczego ocena Piłsudskego i sanacji jest pluciem, ale już endecji czy ludowców nie jest.
    Na marginesie - ja akurat mam pewien tytuł do takich ocen bo ostra dyskusja i spór na ten temat w mojej rodzinie zaczął się długo przed moim urodzeniem już w międzywojniu. Rodzina mamy to byli piłsudczycy, a taty endecy - obie aktywne politycznie.
    Aha bym zapomniał o ryzyku. Co Koleżeństwo wie o ryzyku ponoszonym przez rozmówców? Nic Koleżeństwo nie wie więc niech się nie wypowiada. To że Piłsudski ponosił ryzyko czy Jarkacz albo Minister Macierewicz ponosili ryzyko nie oznacza że mój dziadek endek ryzyka nie ponosił. Walka w Powstaniu Warszawskim, Buchenwald i powrót do komunistycznej Polski z Anglii wymagał pewnego hartu i podjęcia ryzyka. Nie wiem czy Minister Macierewicz ponosił i ponosi większe. A mój ojciec za Solidarność zapłacił wywaleniem w pracy, tułaniem się po obcych miastach przez 10 lat i przedwczesną śmiercią w dużej mierze ze zgryzoty. Nie był wielbicielem Piłsudskiego, ale Polskę kochał i ryzykował dla niej. Moje ryzyka są śmiechu warte wobec ich ryzyk, ale jakieś tam też były. Irytują mnie ci nowi bohaterowie co podobno tak strasznie ryzykują i żądają ode mnie pokłonów. Do furii doprowadzają mnie ich wyznawcy.
  • JORGE napisal(a):
    Pytanie zasadnicze jest takie, o co Ziemkiewiczowi chodzi ? Co chce osiągnąć hadząc postać Piłsudskiego ?
    Popularność, a przez to pieniądze. Chce by o nim mówili, wszystko jedno jak, byle mówili. To się przekłada na kasę za artykuły i książki
    Kiedyś spytano Zygmunta Kałużyńskiego co mu przeszkadza, że Hemingway dostał Nobla, bo tak napisał. Kałużyński odpowiedział: "bo z czegoś trzeba żyć".
    Nie wiem na ile historia prawdziwa, ale mentalność Ziemniaka oddaje na pewno. I Zychowicza i innych takich. Postawić tezę, którą wkurwi pół Polski, a najlepiej całą. I niech się organizują listy oburzenia, niech ludzie sobie skaczą do gardeł, a ciągle pojawia się jedno i to samo nazwisko. I o to chodzi.

    Gdyby nie Obłęd - w życiu bym nie wiedział kto to Zychowicz. Nie, nie czytałem i nie zamierzam. Ale teraz jak słyszę "przeczytaj obłęd" to już wiem z kim mam do czynienia.
    Mania napisal(a):
    Nigdy nie zrozumiem piany Ziemniakiewicza, ani innych podobnych mądrali ze szwankującą wyobraźnią historyczną i takąż empatią wobec pokolenia naszych dziadków/pradziadków.
    Jeśli się w ten sposób zarabia na życie, to już zrozumieć łatwiej. Choć również łatwiej w ten sposób zrozumieć określenie, przepraszam za francuski, "dziennikurwa".
    Mania napisal(a):
    Bardzo łatwo jest nazwać szacunek dyskredytującym słowem kult - mamy z tym zabiegiem do czynienia nawet na naszym forum
    Hje hje:)



  • los napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Z "Nadberezyńców" to raz. Dwa z "Na Murmań" Zdzisława Chrząstowskiego.
    Ja rozumiem kult poplamionej wyschniętej pulpy celulozowej u niepiśmiennego chłopa z dziczy sto lat temu. Ma to moc zgniecionej słomki, ba, ma nawet większą moc, bo rzucanie słomki za siebie to czysty zabobon a w literkach naprawdę jest jakaś magia.

    Ale dziś? Mieszkaniec miasta? Obyty, wykształcony i nawet niegłupi? Przecież pismo wymyślono głównie po to, by mówić do ludzi nie patrząc im w oczy. By lepiej kłamać.

    Jak można być tak nierozsądnym, by wierzyć w słowo pisane?
    Nie no jasne, bieda w tym, że gdyby nie dwa wyżej wzmiankowane źródła, nigdy bym się nie dowiedział, że dany jenerał wogle w Bobrujsku był, nie mówiąc już o tem, że złożył broń niemieckim tayszom.

    Kolega, ujmując to subtelnie, duby smalone bredzi i rozumowi bluźni. Tyle.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Nie no jasne, bieda w tym, że gdyby nie dwa wyżej wzmiankowane źródła, nigdy bym się nie dowiedział, że dany jenerał wogle w Bobrujsku był, nie mówiąc już o tem, że złożył broń niemieckim tayszom.
    Ale wyprowadzenie z tej informacji (załóżmy, że potwierdzonej przez inne źródła i zweryfikowanej przez metodologię nauk historycznych) określenia "błazen" to zwykły gwałt na rozumie. Wiedza bez metodologii to brzytwa w rękach niemowlęcia.

  • Mania napisal(a):
    Nigdy nie zrozumiem piany Ziemniakiewicza, ani innych podobnych mądrali ze szwankującą wyobraźnią historyczną i takąż empatią wobec pokolenia naszych dziadków/pradziadków. Bardzo łatwo jest nazwać szacunek dyskredytującym słowem kult - mamy z tym zabiegiem do czynienia nawet na naszym forum - i z poczuciem wyższości, nie ponosząc ryzyka, oceniać ludzi, którym nie dorasta się do pięt. A zresztą... jeśli istniał kult, to był m.z. potrzebny. Każdy naród potrzebuje zwycięzców, bohaterów, symboli, zwłaszcza naród w okresie pozaborowego scalania, budowania państwa.
    A co do mody na obrzygiwanie XX-lecia międzywojennego, to nie jest nic nowego, to powtórka z peerelu propagowana przez polskojęzycznych kacapów, którym Piłsudski do siech por stoi kością w gardle.
    No więc właśnie to co uprawia w powyższym wpisie Koleżanka to właśnie nierozumny kult, który zupełnie abstrahuje od losów i poglądów znacznej części "pokolenia naszych dziadków/pradziadków".

    Pisudskorealizm, ba nawet piłsudskosceptycyzm, a już na pewno sanacjosceptycyzm nie musi mieć niczego wspólnego z "obrzygiwaniem XX-lecia międzywojennego". Nurt krytyczny w historiografii i refleksji nad historią być musi, bo bez tego nie ma Polski, mówiąc górnolotnie, a mówiąc kolokwialnie - nie warto oszukiwać siebie samego.

    Przecież krytycyzm wobec Piłsudskiego, i to głęboki, cechował w zasadzie całą polską scenę polityczną - od endecji, poprzez ludowców aż po socjalistów. Jedynie "apolityczne" towarzystwa budowniczych dróg i mostów w rodzaju "Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem" były za. Zresztą, se Koleżanka przeczyta tę nazwę: BBWR i pomyśli, nu, nie róbmy polityki, nie bawmy się w partyjniactwo, a jedynie współpracujmy z rządem. Myśli Koleżanka, że to taki żart? Nie, to właśnie sanacja, formacja o wadach tak głębokich że ober-sanator Walery Sławek palnął se z wrażenia w łeb.

    A jeśli o dziadkach mowa to tak, dziadek mojej żony pokończył studia w szkole handlowej i nigdzie nie mógł znaleźć pracy, bo był endekiem. A mój osobisty znajomy był dyrektorem fabryki kolejowej w Bydgoszczy i się zgłosił po zamówienia rządowe - poprosili go o cztery lawety czołgowe z dostawą w 1942. Tak więc, tak. (Info dla losu: mówili mi osobiście, nie pisali.)

    Nigdy nie byłem takim piłsudczykiem jak w latach 80., kiedy to każde szczekanie nauczycielki na Marszałka zbywałem w duchu: "Kłam, komunistko, kłam!", ale dziś widzę sprawy z pewnym zniuansowaniem.
  • Ale przyjęcie urodzinowe wujka Zenka to nie jest najlepsza okazja na przypominanie, jaki z niego wuj, prawda?
  • Może, przeto Ziemniak wyraźnie pisze:

    Nie wypada psuć świątecznego nastroju sarkazmem i ironią, o otwartej polemice nie mówiąc. Poddać się owemu świątecznemu nastrojowi – jeszcze głupiej. Uczciwie uprzedzam, lepiej Państwo odłóżcie lekturę tego felietonu do jutra.
  • loslos
    edytowano November 2017
    Tak, tak, wiem
    W tak uroczystym dniu nie uchodzi psuć nastroju przypominaniem o niezliczonych łajdactwach naszego jubliata. Więc lepiej państwo nie słuchajcie.
  • My tutaj zgromadzeni Ania, Hania, Janek i Franek doskonale wiemy jakim wujem był wuj Ziuk.
    Wiemy bez pomocy i udziału Ziemkiewicza.

    Za rozmyślne, publiczne, nieumiarkowane sranie na mit, w chwili największego nagromadzenia oglądających i tylko po to żeby gwiazda kartoflana miała z tego większy glanc - należy się ostracyzm. Powieki.
  • Dopiero po latach, zdałem sobie sprawę, dlaczego w środowisku moich dziadków jakoś dziwnie wypowiadano słowo endek. Jako dzieciak zupełnie nie łapałem, ale pamiętam chociażby zmrożony wzrok mojej babci, kiedy przed maturą zapytałem jak z tą endecją było. Właściwie mnie zbyła, jak się okazało, nie chciała mi łba formatować. Bo cała rodzina, ba, całe środowisko było totalnie antyendeckie. No nie zdążyłem, poumierali, w świadomym wieku tematu podrążyć, generalnie endek to człowiek nieroztropny, wichrzyciel, nic nie rozumiejący demagog, tak to chyba leciało, ale dlaczego, już się raczej nie dowiem,

    Ignac, upraszczasz rzeczywistość tamtych czasów. Zewsząd krytykowana sanacja vs druga strona, którą tak naprawdę Polacy kochali, ale Piłsudski ich gnębił. Wcale tak nie było. A z resztą, historycy PiSowi też taką kiedyś laurkę wystawią, krytyka będzie totalna i udowadnianie, że całe społeczeństwo właściwie było na nie i wszystko zrobili źle. Tak to już bywa. Pozytywne jest jednak to, że Polacy już na noendecję się nie nabiorą, a może jeżeli nawet, to środowisko narodowców jest tak mizerne, że nie ma mowy o czymkolwiek poważnym, I dobrze.
  • Największymi endekami obecnie są piłsudczykowcy, więcej kumają z tematu i ogólnie więcej wiedzą. Neoendecy są na etapie rozwojowym małoletnich skinów z początku lat 90-tych.
  • Przemko napisal(a):
    Największymi endekami obecnie są piłsudczykowcy, więcej kumają z tematu i ogólnie więcej wiedzą. Neoendecy są na etapie rozwojowym małoletnich skinów z początku lat 90-tych.
    Cały czas nie rozumiem fenomenu endecji. Po prawdzie to mało wiem, Dmowskiego nie czytałem, ale cała historia ruchu wskazuje na klasyczną prawicową szurię. Ale też i Dmowski totalnie się skompromitował optując cały czas za ZSRR, kompletnie nie miał, jak widać, intuicji. Nie rozumiem więc, dlaczego największymi endekami są piłsduczykowcy, co to znaczy być endekiem ?
  • Przeczytaj Dmowskiego. Nawet przyjemnie się czyta. Miał 100% racji sto lat temu i nadal ma 100% racji.

    Jedna tylko uwaga - nie ma chyba postaci bardziej zakłamanej. To co o Dmowskim piszą jego wrogowie i jego niby zwolennicy z Ziemniakiem na czele to jest diametralne zaprzeczenie tego, co sam Dmowski pisał.
  • Jorge, nie tyle upraszczam, co właśnie piszę, że była nieco bardziej złożona niż "Wszyscy za Marszałkiem, ahoj!" Otóż nie wszyscy. Otóż młodzież, zwłaszcza akademicka, była znacznie bardziej endecka, narodowa, wręcz narodowo-radykalna. Sanacja próbowała na tym jechać, budowała OZN, "jedność młodzieży z armią", tłumaczyła się, że w zasadzie też kochamy Polskę, co się głąby czepiacie.

    Natomiast warto na ówczesne spory patrzeć z dystansem sporym, bo nie bardzo wiem, co jest jeszcze w nich aktualne. Ale trochę rozumiem konieczność wbijania słupków "Tu, kurde, byłem, nie?"
  • Wszyscy za Marszałkiem ? Kurdę, ja w sumie pochodzę z domu jednak piłsudczykowego (o endecji nie mówiło się źle, to trzeba starym pokoleniom oddać) i jakoś przekaz, że Piłsudski miał cały czas pod górkę był obecny od początku mojej pamięci. Różnie to było, Dziadek wcale nie był pokazany jako postać krystaliczna, dokonywał trudnych wyborów, podsumowując jednak dobrych (choć nie wszystkich).

    Natomiast teraz, niektóre ludziki, od dobrych paru lat walą w sanację i Piłsudskiego, faktycznie, jak komuniści za PRL. No na to nie ma zgody.
  • @Rafał; nie zrozumiałeś; nieponoszenie ryzyka odniosłam do nam współczesnych - RAZa, Zychowicza itp. a nie do pokolenia naszych dziadków, sądziłam, ze to jasne.
    @Szturmowiec; jeśli uważasz, że uprawiam "nierozumny kult" - nic na to nie poradzę i nie będę z tym dyskutować. Nurt krytyczny, kariery Nikodemów Dyzmów poznałam, przeczytałam nawet pamiętnik żony sanacyjnego oficera (pisany na wywózce w ZSRR) - nie podobał misię. Noji co? Mam na tej podstawie publikować w Swięto Niepodległości felietony o wujowym Dziadku? Małość - delikatnie mówiąc- przemawia przez RAZa. Btw. właścicielem papierni pod Bydgoszczą (chyba największej w Polsce) był dziadek moich znajomych, endek zresztą. Mój skromny dziadek, endek, przepracował całe XX-lecie w prowincjonalnym magistracie. Co nam da taka wyliczanka? Przecież nie o to chodzi.
  • oczy
    oczywiście
  • czyli za podawanie starych informacji ?
  • Mania napisal(a):
    Noji co? Mam na tej podstawie publikować w Swięto Niepodległości felietony o wujowym Dziadku? Małość - delikatnie mówiąc- przemawia przez RAZa.
    Tag sie jakoś squada rze, o zmianie czasu piszo pod koniec października, o Powstaniu w sierpniu, o szkole we wrześni a o sylwestrowych zabawach w grudniu. O Naczelniku są dwie okazje. Jedna teras a druga w sierpniu.
  • los napisal(a):
    Wiedza bez metodologii to brzytwa w rękach niemowlęcia.

    Nie dotyczy to ustalania przez ile stuleci budys jest dominujonco religio w Propanie. Do tego starcza opinia kolegi.
  • Ziemniak napisal(a):
    Postanowienie noworoczne

    Nowy Rok zapowiada mi się pracowicie, ale liczę na wsparcie wszystkich, którym Polska leży na sercu i którzy choć w części podzielają moje diagnozy, co nas wciąż oddala od życia w normalności, spokoju i dostatku.

    Konkretnie: postanowiłem zaangażować się w działalność organizacyjną. Uważam, że w sytuacji, gdy stowarzyszenie Endecja popadło w kłopoty, nie mogę dłużej uczestniczyć w nim, jak dotąd, połowicznie, tylko w roli patrona, który pojawia się tylko od czasu do czasu palnąć jakąś przemowę.

    Do wyboru były dwie opcje. Pierwsza – wycofać się mniej lub bardziej dyskretnie i zajmować tym, co dotąd. Na swój sposób kusząca – lubię swoją pracę i nie narzekam na nadmiar wolnego czasu. Odrzuciłem ją jednak, z kilku powodów. Wymienię tu dwa.

    Po pierwsze, żle bym się czuł, zostawiając na lodzie ludzi, którzy zaangażowali się w ten projekt pod wpływem moich perswazji. A takich podczas wizyt w różnych terenowych strukturach stowarzyszenia poznałem wielu.

    Po drugie, jakkolwiek patetycznie to brzmi – Polska jak tlenu, jak chleba i wody potrzebuje powrotu endecji. Naszego zdrowego rozsądku, realizmu, bezwzględnego kierowania się interesami narodu, republikańskiego rozumowania w kategoriach systemowych, w kategoriach struktur i procedur, a nie wodzów i ich dworów. I, przewiduję, z każdym rokiem rządów PiS będzie nas potrzebowała coraz bardziej. Bez endeckiego myślenia nie wyrwiemy się z błędnego koła plemiennej nienawiści postpeerelowskich Hutu i Tutsi, wodzowskich „rządów osobistych”, ciągłego psucia państwa w imię doraźnych rozgrywek i naiwnego wyobrażenia, rodem z przedwojennej sanacji, że „wystarczy nie kraść”, a żeby kradzieże się skończyły, wystarczy patologiczne struktury obsadzić od góry do dołu swoimi i postawić nad nimi kontrolerów, a nad nimi superkontrolerów, z super-super-kontrolerem na samym wierzchołku.

    Innymi słowy – Polska potrzebuje głębokiego przeorania mentalności, zwłaszcza wyobrażeń o państwie i polityce. Po raz kolejny jest do wykonania ogromna, jak nazywał to Dmowski, „praca narodowa”. Żmudna, zakrojona na wiele lat, ale do wykonania możliwa. Wystarczy, że będzie nas wielu i każdy poświęcać jej będzie regularnie, co tydzień, kilka godzin i kilka złotych.

    Wydawało mi się, gdy tworzyliśmy stowarzyszenie, że łącząc taką pracę z polityką uzyskamy efekt synergii. Z różnych przyczyn poszło inaczej – czołowi działacze stowarzyszenia, zaangażowani w politykę, wybrali różne drogi. Nie miejsce tu na moją ocenę ich motywacji i szans, ale w każdym razie sytuacja, gdy prezes i jeden z członków zarządu stowarzyszenia głoszącego idee zasadniczo różne od praktyki rządów PiS jako posłowie de facto przyłączyli się do obecnej władzy nie może być uważana za normalną ani dopuszczalną. Z drugiej strony, zmiany jakie zaszły w klubie Kukiz’15 sprawiają, że i tam funkcjonowanie Endecji na pierwotnie przewidzianych zasadach przestało być możliwe.

    Jedynym sensownym działaniem, wiodącym do przyszłego sukcesu, jest skupienie się na działalności organizacyjnej, samokształceniowej i edukacyjnej, na budowaniu marki i pozyskiwaniu Polaków dla naszej, endeckiej wizji Polski. Wbrew temu, co może się wydawać ludziom skupionym na polityce – poza nią jest życie. Nawet więcej, prawdziwe życie jest głównie poza nią. I można skutecznie zmieniać Polskę, nie będąc partią polityczną, jak tego dowiodły choćby takie organizacje, jak Koliber czy Klub Jagielloński.

    Jak już wcześniej informowałem, postuluję, by stowarzyszenie wycofało się z bieżącej polityki, wyjąwszy wspieranie ewentualnych inicjatyw smorządowych na poziomie gminy i powiatu. Poprosiłem kolegów Adama Andruszkiewicza, Sylwestra Chruszcza i Marka Jakubiaka, aby złożyli pełnione dotąd funkcje i przyjęli członkostwo w Radzie Patronackiej stowarzyszenia. W zamian – pod warunkiem wyraźnego odcięcia się Endecji od bieżącej polityki – proponuję dokooptowanie mnie do zarządu i wybór na funkcję prezesa.

    Poddałem ten pomysł pod dyskusję podczas niedawnej narady szefów regionów i mam wrażenie, że zyskał poparcie większości. Podobne wnioski zdają się płynąć z wyników ankiety na stronie internetowej uziemkiewicza.pl. Oczywiście, władny do podjęcia decyzji jest tylko Zarząd Stowarzyszenia, który zbierze się dopiero po Nowym Roku, ale ponieważ przedłużąjąca się niepewność co do sytuacji w Stowarzyszeniu i jego przyszłości nikomu nie służy, informuję o sprawie już teraz, żebyśmy w Nowy Rok weszli z jasno określonymi perspektywami i nową nadzieją.
    Moje ulubione fragmenty: Po drugie, jakkolwiek patetycznie to brzmi – Polska jak tlenu, jak chleba i wody potrzebuje powrotu endecji. Naszego zdrowego rozsądku, realizmu, bezwzględnego kierowania się interesami narodu, republikańskiego rozumowania w kategoriach systemowych, w kategoriach struktur i procedur, a nie wodzów i ich dworów. (...) Poprosiłem kolegów Adama Andruszkiewicza, Sylwestra Chruszcza i Marka Jakubiaka, aby złożyli pełnione dotąd funkcje i przyjęli członkostwo w Radzie Patronackiej stowarzyszenia. W zamian – pod warunkiem wyraźnego odcięcia się Endecji od bieżącej polityki – proponuję dokooptowanie mnie do zarządu i wybór na funkcję prezesa.

    A może lepiej w dziale Humer?


  • edytowano December 2017
    Zwróciłem uwagę na identyczne fragmenty. Ale o ile po "naszym zdrowym rozsądku" tylko ciężko westchnąłem, to łaskawa propozycja wyboru na prezesa wywołała mój głośny śmiech. Ale nie do działu Humer a do Psychiatryka. A może inaczej, on to trzeźwy pisał ?
  • A gdzie on to napisał ?
  • Jarosław Haszek byłby dumny.
  • los napisal(a):
    A może lepiej w dziale Humer?
    RAZ jest w rzeczywistości równoległej. Czyli dział: Czarna Dziura - Horyzont Zdarzeń.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.