ale akurat oberwało się premier Beacie rykoszetem, bo wiązanka epitetów szła do prezesa Jarosława. zwłaszcza niesmaczne o tym, kiedy w końcu umrze PJK vel Komendant
Ładnie Ziemniak opisał siebie i pozostałych kuców. To mnie zawsze najbardziej w UPR i kolejnych partiach Mikkego najbardziej drażniło - projektowanie doskonałego świata połączone z całkowitym olaniem obecnych problemów. Już pies ganiał szczegółowe poglądy, można się z nimi zgodzić lub nie, ale samo podejście było dyskwalifikujące.
Ale tu nie o specjalizację idzie tylko o aprołcz. Czy projektujesz idealny świat, deklarujesz to z wielką pompą i na tym kończysz, czy też znajdujesz jakąś dziurę w burcie i mozolnie próbujesz ją zalepić.
Tak przy okazji zastanowiłem się i odpowiedziałem sobie co łączy takie osoby jak Ziemniak, Kukiz, Kowal, Zandberg, Mazurek, Janda, Kazik i dziesiątki innych polityków, artystów i dziennikarzy czy szerzej "ludzi mediów, kultury i sztuki"? No przecież nie poglądy. Część nie posiada i tym jest krótkoterminowo łatwiej. Sympatie polityczne także nie są najważniejsze.
Otóż są to ludzie znani. Nie są typowymi celebrytami którzy nie potrafią nic, ale celebrytyzm stanowi istotną część ich działalności, wizerunku i źródło dochodów. Po drugie w przeszłości, czasem obecnie i przez długi czas, dawało im to wysoką pozycję zawodową i społeczną oraz wysokie dochody. Ta pozycja i zawód zwykle opierają się na tak zwanych kompetencjach i umiejętnościach miękkich, trudnych do obiektywnego pomiaru i podlegających stałej subiektywnej ocenie ostatecznych klientów - zwykle wyborców, widzów, czytelników itd. Równocześnie nie mają oni bezpośredniego dostępu do swojej klienteli i nie są w stanie o uzyskać.(pewne możliwości się pojawiają ale o tym niżej). Ich pracę czyli usługi klienci kupują poprzez pośredników. To są dojrzałe, często mocno sformalizowane rynki. Działają na nich korporacje, zwykle wielkie, często o charakterze monopolistycznym lub będące w trudnej do udowodnienia zmowie oligopolistycznej. Te korporacje to partie polityczne, potężne związki i stowarzyszenia zawodowe lub tak zwane pozarządowe, tak zwane domy medialne, wielcy wydawcy, producenci itd o zasięgu coraz bardziej międzynarodowym i złożonych wzajemnych powiązaniach. Te korporacje oczywiście walczą ze sobą o pozycję pomimo wspólnych akcji i jest to walka bezwzględna. Niektóre upadają. Wewnątrz panują bardzo bezwzględne konkurencyjne zasady. Wielu kolegów czyha na ich posady i pozycje i wygrywa. Wówczas wspomniani ludzie pozostają bez zajęcia. Jest to tak zwany spadek z wysokiego konia. Ze szczytu w nicość, z wysokich dochodów z długami w zagrożenie licytacją komorniczą w skrajnym przypadku. Muszą szukać innej korporacji dotychczas konkurującej z tą ich. Ich pozycja negocjacyjna jest słaba. Wartości dodaje im znajomość konkurencji, jej tajemnic, klientów i portfel finalnych klientów. Zwykle w pakiecie przejścia jest więc zdrada poprzedniego chlebodawcy bo ona jest ważna dla nowego.
Miejcie odrobinę wyrozumiałości i zrozumienia dla nich. Trzeba naprawdę wielkiego hartu ducha i odwagi aby zaryzykować biedą i zapomnieniem nie przyjmując takiej propozycji lub ostro negocjując warunki. To dlatego wielu znosi wiele i robi wiele paskudnych rzeczy aby nie dać się wyrzucić lub zostać przyjętymi. Polskie rynki wspomniane wyżej są wciąż płytkie. Nie ma wielu ofert. Warunki pracy i rozwiązania instytucjonalne nie oferują nie tylko złotych ale nawet bawełnianych spadochronów amortyzujących upadki i dających czas na dostosowanie. Dla zdrowia systemu politycznego, medialnego i kulturalnego czyli stosunków społecznych warto aby takie rozwiązania się pojawiły. Na pierwszy rzut oka w ich interesie ale de facto w naszym. Ich brak jest korzystny tylko dla autorytarnych wodzów póki nimi są. Rozwiązania alternatywne są mocno nagłaśniane i efektowne, ale wciąż raczkujące i słabe - sieć, blogosfera, media niszowe, wydawnictwa i rozgłośnie niszowe, praca freelancera, konsulting itp. A nawet tam nad poprawnością czuwają światowe korporacje z ich cenzurą jak Google, Facebook i inne. Mam pewne doświadczenie osobiste z biznesu w spadaniu z wysokiego konia. Zdarzyło mi się to 3 razy, dwa w ostatnich 8 latach. To jest bolesne i trudne. Dziękuję Bogu że dał mi szansę i że nie uległem pokusie. Przeczuwam że trzeci raz się zbliża. Zbieram siły.
Aha gdybym teraz spadł to nie trzeci tylko czwarty raz. Ten pierwszy był dawno i to ja odszedłem bo miałem dość i pojawiła się oferta. W pozostałych dwóch intensywnie szukałem po blisko pół roku. Tak więc zanim kto zacznie surowo oceniać takich ludzi niech najpierw się na wysokiego konia wskrabie a potem spadnie lub da się zrzucić i powie jakie ma wrażenia po pół roku.
Oczywiście żaden upadek - szkoda, krzywda nie usprawiedliwia grzechu, szczególnie ciężkiego. Stanowi jednak wytłumaczenie i okoliczność łagodzącą.
Tytuł wątaska chyba coraz batdxiej nieadekwatny do rzeczywistości
Tak, jest i nie ukrywam: dopóki PiS ma tak łachudracką opozycję zmiana na lepsze nie jest możliwa. Zanim wymienimy władzę, musimy wymienić opozycję - czyli dobić i posłać na śmietnik historii postkolonialną, ojkofobiczną zbieraninę sierot po Magdalence marząca o obcej interwencji
extraneus napisal(a): Tytuł wątaska chyba coraz batdxiej nieadekwatny do rzeczywistości
Tak, jest i nie ukrywam: dopóki PiS ma tak łachudracką opozycję zmiana na lepsze nie jest możliwa. Zanim wymienimy władzę, musimy wymienić opozycję - czyli dobić i posłać na śmietnik historii postkolonialną, ojkofobiczną zbieraninę sierot po Magdalence marząca o obcej interwencji
czyż już ze dwa razy jej (opozycji post-magdalenkowej) nie próbował "wymienić?
romeck napisal(a): tylko nie rozumiem, dlaczego wielu go traktuje jako część Dobrej Zmiany
Mam znajomych lewaków, którzy opisują wroga za pomocą paru pojęć jak cepy: Prawica=PiS=Kościół=Zło. Ziemniak jest dla nich jednym z archetypów tego Zła, obok Ojca Dyrektora, Arcybiskupa, Antuana, Jarosława i Krystyny.
romeck napisal(a): tylko nie rozumiem, dlaczego wielu go traktuje jako część Dobrej Zmiany
Mam znajomych lewaków, którzy opisują wroga za pomocą paru pojęć jak cepy: Prawica=PiS=Kościół=Zło. Ziemniak jest dla nich jednym z archetypów tego Zła, obok Ojca Dyrektora, Arcybiskupa, Antuana, Jarosława i Krystyny.
I Suski. Suski jet najgorszy. Oni to czują intuicyjnie, bo publicznie Suski jest wbrew pozorom stonowany (jak na siebie, a i tak wielu uważa że wali po oczach). A on nimi wszystkimi dosłownie gardzi i mówi to wprost, raz miałem okazje z nim w realu rozmawiać, jeszcze przed 2015 rokiem. Młot na czarownice to jest.
JORGE napisal(a): I Suski. Suski jet najgorszy. Oni to czują intuicyjnie, bo publicznie Suski jest wbrew pozorom stonowany (jak na siebie, a i tak wielu uważa że wali po oczach). A on nimi wszystkimi dosłownie gardzi i mówi to wprost, raz miałem okazje z nim w realu rozmawiać, jeszcze przed 2015 rokiem. Młot na czarownice to jest.
Jest trochę jak Dario ze "Ślepnąc od świateł", ogląda ich jak aktora-pedała, niby jest fajnusio, ale jeszcze ciut i mogliby mieć zęby na podłodze.
Komentarz
Brawo Ziemkiewicz
"Matka Boska Pisoska" - to Ziemniak o PBSz!
ale akurat oberwało się premier Beacie rykoszetem, bo wiązanka epitetów szła do prezesa Jarosława.
zwłaszcza niesmaczne o tym, kiedy w końcu umrze PJK vel Komendant
na twitterze
przedstawiony jako "publicysta Do Rzeczy"
i nie mam pojęcia ci to za tv/program
przewinąłem 20 stron z linkami do wątków, po 50 sztuk, czyli niniejszy wątek spadł poza tysiąc!
wugóglałem przez site:/
Ziemniak i tak złagodniał...
Lepiej słuchać niż oglądać.
, Hehe, od razu widać, kto w młodości przeszedł "dziecięcą chorobę korwinizmu" ;-) Ja też nie wiedziałem co to za skrót ROF.
Różnie bywa. Tiger Woods był szkolony do bycia miszczuniem w golfa od 2 rż. A za to Rożek Federer zupełnie odwrotnie, różnych się imał rzeczy.
Jak to ujął abp. Życiński, cały ambaras jeśli się absolutyzuje sprawy względne.
Otóż są to ludzie znani. Nie są typowymi celebrytami którzy nie potrafią nic, ale celebrytyzm stanowi istotną część ich działalności, wizerunku i źródło dochodów. Po drugie w przeszłości, czasem obecnie i przez długi czas, dawało im to wysoką pozycję zawodową i społeczną oraz wysokie dochody. Ta pozycja i zawód zwykle opierają się na tak zwanych kompetencjach i umiejętnościach miękkich, trudnych do obiektywnego pomiaru i podlegających stałej subiektywnej ocenie ostatecznych klientów - zwykle wyborców, widzów, czytelników itd. Równocześnie nie mają oni bezpośredniego dostępu do swojej klienteli i nie są w stanie o uzyskać.(pewne możliwości się pojawiają ale o tym niżej). Ich pracę czyli usługi klienci kupują poprzez pośredników. To są dojrzałe, często mocno sformalizowane rynki. Działają na nich korporacje, zwykle wielkie, często o charakterze monopolistycznym lub będące w trudnej do udowodnienia zmowie oligopolistycznej. Te korporacje to partie polityczne, potężne związki i stowarzyszenia zawodowe lub tak zwane pozarządowe, tak zwane domy medialne, wielcy wydawcy, producenci itd o zasięgu coraz bardziej międzynarodowym i złożonych wzajemnych powiązaniach. Te korporacje oczywiście walczą ze sobą o pozycję pomimo wspólnych akcji i jest to walka bezwzględna. Niektóre upadają. Wewnątrz panują bardzo bezwzględne konkurencyjne zasady. Wielu kolegów czyha na ich posady i pozycje i wygrywa. Wówczas wspomniani ludzie pozostają bez zajęcia. Jest to tak zwany spadek z wysokiego konia. Ze szczytu w nicość, z wysokich dochodów z długami w zagrożenie licytacją komorniczą w skrajnym przypadku. Muszą szukać innej korporacji dotychczas konkurującej z tą ich. Ich pozycja negocjacyjna jest słaba. Wartości dodaje im znajomość konkurencji, jej tajemnic, klientów i portfel finalnych klientów. Zwykle w pakiecie przejścia jest więc zdrada poprzedniego chlebodawcy bo ona jest ważna dla nowego.
Miejcie odrobinę wyrozumiałości i zrozumienia dla nich. Trzeba naprawdę wielkiego hartu ducha i odwagi aby zaryzykować biedą i zapomnieniem nie przyjmując takiej propozycji lub ostro negocjując warunki. To dlatego wielu znosi wiele i robi wiele paskudnych rzeczy aby nie dać się wyrzucić lub zostać przyjętymi. Polskie rynki wspomniane wyżej są wciąż płytkie. Nie ma wielu ofert. Warunki pracy i rozwiązania instytucjonalne nie oferują nie tylko złotych ale nawet bawełnianych spadochronów amortyzujących upadki i dających czas na dostosowanie. Dla zdrowia systemu politycznego, medialnego i kulturalnego czyli stosunków społecznych warto aby takie rozwiązania się pojawiły. Na pierwszy rzut oka w ich interesie ale de facto w naszym. Ich brak jest korzystny tylko dla autorytarnych wodzów póki nimi są. Rozwiązania alternatywne są mocno nagłaśniane i efektowne, ale wciąż raczkujące i słabe - sieć, blogosfera, media niszowe, wydawnictwa i rozgłośnie niszowe, praca freelancera, konsulting itp. A nawet tam nad poprawnością czuwają światowe korporacje z ich cenzurą jak Google, Facebook i inne. Mam pewne doświadczenie osobiste z biznesu w spadaniu z wysokiego konia. Zdarzyło mi się to 3 razy, dwa w ostatnich 8 latach. To jest bolesne i trudne. Dziękuję Bogu że dał mi szansę i że nie uległem pokusie. Przeczuwam że trzeci raz się zbliża. Zbieram siły.
Oczywiście żaden upadek - szkoda, krzywda nie usprawiedliwia grzechu, szczególnie ciężkiego. Stanowi jednak wytłumaczenie i okoliczność łagodzącą.
tylko nie rozumiem, dlaczego wielu go traktuje jako część Dobrej Zmiany
więc może uściślijmy wyrażenie "Ziemniak jest po tamtej stronie" -
jest wciąż po stronie pro Polskiej.
. kropka czy
? pytajnik
Panie
.
https://twitter.com/R_A_Ziemkiewicz/status/1270344858297929728