Ziemniak napisal(a): Coraz trudniej się pracuje z @YouTube Pięć demonetyzacji w 2 dni. Nie można mówić o Hołowni, Afganistanie, homofobii Staszewskiego, funduszach UE, nagrodach GrandPress… Oczywiście za 5-6 dni „sprawdzą ręcznie” i uznają, że wszystko jest ok - QRDe, przecież sami na tym tracą.
To co, nie należało jednak odchodzić z W Tyle Wizji?
Tracą? Stać ich. Oni spore organizacje, polityków i prezydentów banują, a co dopiero pojedynczych dziennikarzy o zasięgach znikomych w porównaniu z np. wpływowymi influencerkami modowymi.
Ziemniak napisal(a): Coraz trudniej się pracuje z @YouTube Pięć demonetyzacji w 2 dni. Nie można mówić o Hołowni, Afganistanie, homofobii Staszewskiego, funduszach UE, nagrodach GrandPress… Oczywiście za 5-6 dni „sprawdzą ręcznie” i uznają, że wszystko jest ok - QRDe, przecież sami na tym tracą.
Ej, oni naprawdę tak robią na tym jutjubie? Jestem zaskoczony, kto by się spodziewał....
Dawid Mysior już nie ma od dłuższego czasu zadnych monetaryzacji z reklam, najwyrazniej przyszedl już czas na tych umiarkowanie nieprawomyślnych w rodzaju RAZ-a.
los napisal(a): I znowu biedny Ziemniak trafił na kolejną Monikę Lech. Kto by się spodziewał?
Tą razą jest to globalna Monika Lech, będąca efektem wolnorynkowej koncentacji kapitału.
NB w ostatnim filmie na swoim kanale YouTube RAZ przekonywał, że liberalizm wielkich korporacji to tak naprawdę zaprzeczenie liberalizmu bo niszczy wolną konkurencję. Nietety mydli się - gdy usilnie w imię ideologii zwalczało się Państwo, to kto ma pilnować przestrzegania reguł?
Wyrzucono sędziego z ringu i teraz płacz, że największy osiłek bezkarnie fauluje?
Korwinizm-mikkizm raczej milcząco (bo argumentując jedynie prychaniem) zakłada, że rynek ureguluje się sam, że ni z tego ni z owego wielkie firmy zaczną więdnąć a małe rosnąć i sytuacja będzie się stabilizować w mikkowym raju - kiedy żadna firma nie jest ani za duża ani za mała. Ot, jeden z wielu przesądów dziwnych religii.
To jest zarówno przeciw empirii i przeciw wiedzy ekonomicznej - bo zagadnienie wzrostu firm należy do klasycznych zagadnień ekonomicznych, są liczne prace i generalnie stwierdzają one, że rynek ma skłonność do monopolizacji.
los napisal(a): To jest zarówno przeciw empirii i przeciw wiedzy ekonomicznej - bo zagadnienie wzrostu firm należy do klasycznych zagadnień ekonomicznych, są liczne prace i generalnie stwierdzają one, że rynek ma skłonność do monopolizacji.
Poza tym, że mityczny 'wolny rynek' nigdzie i nigdy nie istniał! Tak mnie najszło, że oni są doktrynerami jak komuniści. Dekoracje są tylko inne.
Ale są trendy, relacje i zjawiska, które można opisywać i badać. A z tym wolnym rynkiem to nie jestem tak pewien. Być może ni z gruszki ni z pietruszki pojawił się on w sektorze IT. Rozwijał się ten sektor tak szybko i był tak różny od wszystkiego wcześniej znanego, że zanim państwa się połapały OCB, były już bezradne. Gigabajty transferuje się dużo łatwiej niż marchewkę i granic dla nich nie ma.
Jeżeli przez 'wolny rynek' rozumiemy przestrzeń, gdzie reguły ustanawia i pilnuje ich przestrzegania zewnętrzny regulator, to takie przestrzenie istnieją. Natomiast 'Wolny Rynek' 'liberałów' nigdy nie istniał. Co do IT, to cała przestrzeń wywodzi się od uczonych i USArmy, więc...
Z mojego punktu widzenia dużym plusem w Korwinizmie jest promowanie postawy odpowiedzialności za samego siebie. Uważam, że katastrofą, do tego totalnie niechrześcijańską (wg mnie) jest tworzenie świata, który stawia na słabość. Produkuje ją. Silni powinni ciągnąć słabych za sobą, upgrejdować, dzięki silnym wszystko powinno wzrastać, słabi powinni stawać się silniejsi. I Korwinizm deklaratywnie taki jest, co mi się podoba. Oczywiście w praktyce oni są tandeciarzami, bo ludzie słabi są dla nich żerowiskiem, poniekąd wynika to z tego, że sami są po prostu słabi.
Dzisiejszy świat ma konstrukcje kompletnie nieakceptowalną dla silnych ludzi. Dlatego robią swoje, ale będąc raczej poza społeczeństwem, obok. Tu nie ma żadnego wspólnego mianownika, jakiejś przestrzeni do mieszania się, wspólnego działania. Celem dzisiejszego świata, w skali makro, ale też i poszczególnych ludków, jest maksymalne zminimalizowanie ryzyka. Wszystkiego. Ma być bezpiecznie, reszta się nie liczy. Tak jak słabi chcą.
los napisal(a): Ale są trendy, relacje i zjawiska, które można opisywać i badać. A z tym wolnym rynkiem to nie jestem tak pewien. Być może ni z gruszki ni z pietruszki pojawił się on w sektorze IT. Rozwijał się ten sektor tak szybko i był tak różny od wszystkiego wcześniej znanego, że zanim państwa się połapały OCB, były już bezradne. Gigabajty transferuje się dużo łatwiej niż marchewkę i granic dla nich nie ma.
Nu, nie ma chyba że się chce je postawić.
Daleki Kitaj postawił -- i żyje.
Można też punktowo strzelać. Np. raz pan Ergogan zadzwonił do pana Cukierberga i się mu skarżył, że bzitko na Fejsiku o Turcji piszą. I co? I od poniedziałku już bzitko nie pisali.
Gigabajty transferuje się dużo łatwiej niż marchewkę i granic dla nich nie ma.
Nu, nie ma chyba że się chce je postawić.
Daleki Kitaj postawił -- i żyje.
Można też punktowo strzelać. Np. raz pan Ergogan zadzwonił do pana Cukierberga i się mu skarżył, że bzitko na Fejsiku o Turcji piszą. I co? I od poniedziałku już bzitko nie pisali.
Nuale to co innego, tu idzie nie o bzidkie słowa tylko o wolny rynek. Nie chcą panowie Szi Dżin Ping i Erdogan bzidkich słów o komunizmie i o Turcji, to nie usłyszą, ale czy są w stanie zablokować swobodny obrót oprogramowaniem? Przypuszczam że wątpię.
los napisal(a): Nie chcą panowie Szi Dżin Ping i Erdogan bzidkich słów o komunizmie i o Turcji, to nie usłyszą, ale czy są w stanie zablokować swobodny obrót oprogramowaniem? Przypuszczam że wątpię.
Jest kilka kluczowych serwerowni na świecie (palcy u rąk starczy), więc blokada tam wstawiona wystarczy. No i oczywiście żadna cebula nie pomoże.
MarianoX napisal(a): Chiny maja ugruntowaną tradycję kreatywnego rozwiązywania trudnych problemów grupowych, że wspomnę zagadnienie wróbli i seksłorkerek.
los napisal(a): To jest zarówno przeciw empirii i przeciw wiedzy ekonomicznej - bo zagadnienie wzrostu firm należy do klasycznych zagadnień ekonomicznych, są liczne prace i generalnie stwierdzają one, że rynek ma skłonność do monopolizacji.
Poza tym, że mityczny 'wolny rynek' nigdzie i nigdy nie istniał! Tak mnie najszło, że oni są doktrynerami jak komuniści. Dekoracje są tylko inne.
Nu taki pogląd (wyartykułował go chyba @los, ale nie jestem pawian) to ja czytałem już wiele lat temu jeszcze na starym FF
Film dobry, podsumowujący to co nam tutaj od dawna po głowie chodzi.
Osobiście uważam, że proces którego jesteśmy świadkami jest nieodwracalny. Naturalna kolej rzeczy, społeczeństwa, ba, cywilizacje całe, dążą do dobrobytu, a kiedy go osiągają odchodzą. A właściwie zdychają powoli i zostają wyeliminowane przez grupy ambitne, które są na początku swojej drogi do wielkości. Jakieś zmiany w tym kole cywilizacyjnym są, czasami trwa to długo, czasami spektakularnie, ale koniec jest ten sam. Zawsze.
Czy należy nad tym ubolewać i czy można coś zrobić ? Bardzo możliwe, że chrześcijaństwo ma odpowiedź na ten problem, ale szkopuł jest w tym, że społeczeństwa dobrobytu stają się antyreligijne. Odpowiedź, w skrócie, polega na bardzo korzystnych (w kontekście omawianego tematu) ograniczeniach, które proponuje chrześcijaństwo. Ale też radzi sobie z problemem o którym jest film wklejony przez Przemka - chrześcijaństwo nie jest religią dążącą do bezpieczeństwa. Chrześcijaństwo jest żywotne, ryzykujące, aktywne. Życie trzeba przeżyć, żeby żyć dalej. Ci, którzy zakopią je, żeby nie stracić, popełniają katastrofalny błąd, jak uczy Nowy Testament. Oni właśnie je stracą, to wieczne.
Czyli co się z nami stanie ? Dla Zachodu ratunku nie widzę, nie wiem natomiast na ile my, w tempie błyskawicznym, dorównaliśmy zmianom, którym oni ulegli przez dziesięcio, a może i stulecia. Ich Barbarzyńcy zmiotą, tak po cichu liczyłem że to my będziemy Barbarzyńcami, ale chyba jednak nie. A w tle są jeszcze Chiny, państwo Środka, które zrozumiało, że żeby skutecznie odizolować się od wszystkich musi kontrolować cały świat. Jest rozpieprzona Afryka, która chętnie cała przyjedzie do Europy, żeby zrobić z niej śmietnik i go zjeść. Są jeszcze Indie, złożone z miliarda kosmitów, oni nie mogą być z tej planety, to jest nawet inna galaktyka. Też wszystko jeszcze przed nimi
Będzie gigantyczna rozpierducha. A Biały Człowiek nie będzie w niej wśród głównych aktorów.
1. "Cywilizacja Zachodu' upadała kilkukrotnie i nigdy się nie odradzała. Antyk zostaje rozbity i zlikwidowany przez najazdy barbarzyńców, a jego 'odrodzenie' nie było odbudowanym Imperium Rzymskim, a nową formą czyli feudalizmem. Feudalizm został zlikwidowany przez wojny religijne z XVIw. oraz rewolucję przemysłową. itp Nie było odbudowy, a zniszczenie i stworzenie czegoś nowego. 2. Kościół upadał wielokrotnie. ale się odradzał. Nawet papiestwo nie zawsze było w Rzymie, więc utrata jego nie jest niczym nowym. Co więcej, Kościół ostatecznie upadnie i to też nie jest niczym zaskakującym.
JORGE napisal(a): (...) Czy należy nad tym ubolewać i czy można coś zrobić ? Bardzo możliwe, że chrześcijaństwo ma odpowiedź na ten problem, ale szkopuł jest w tym, że społeczeństwa dobrobytu stają się antyreligijne. Odpowiedź, w skrócie, polega na bardzo korzystnych (w kontekście omawianego tematu) ograniczeniach, które proponuje chrześcijaństwo. Ale też radzi sobie z problemem o którym jest film wklejony przez Przemka - chrześcijaństwo nie jest religią dążącą do bezpieczeństwa. Chrześcijaństwo jest żywotne, ryzykujące, aktywne. Życie trzeba przeżyć, żeby żyć dalej. Ci, którzy zakopią je, żeby nie stracić, popełniają katastrofalny błąd, jak uczy Nowy Testament. Oni właśnie je stracą, to wieczne. (...)
Zebranie do kupy tych obserwacji daje mi odpowiedź na pytanie dlaczego chrześcijaństwo jest traktowane tak wrogo przez nieumiarkowanie umiarkowanych - nazwa umowna - drobnomieszczan (agresywny julkizm, faszole spod znaku sierpa i młota - ok, jasne, wrogość jest jakoś tam logiczna). Nie raz nie dwa obserwowałem tzw. zwykłych ludzi, nawet porządnych i łagodnych, nastawionych pokojowo i koncyliacyjnie, skupionych na swojej codzienności, nawet należących do kulturowego kręgu "wierzących", w których wstępowało coś ponad miarę ich łagodności gdy musieli konfrontować się z chrześcijańską treścią. Wszystko, co mogłoby obudzić z wygodnie umeblowanego marazmu wzbudza agresywny opór. To nie jest życie, ale co zrobić, gdy jakaś część ludzkiej natury dąży do takiego stanu?
Komentarz
Kasyno zawsze wygrywa.
NB w ostatnim filmie na swoim kanale YouTube RAZ przekonywał, że liberalizm wielkich korporacji to tak naprawdę zaprzeczenie liberalizmu bo niszczy wolną konkurencję. Nietety mydli się - gdy usilnie w imię ideologii zwalczało się Państwo, to kto ma pilnować przestrzegania reguł?
Wyrzucono sędziego z ringu i teraz płacz, że największy osiłek bezkarnie fauluje?
To jest zarówno przeciw empirii i przeciw wiedzy ekonomicznej - bo zagadnienie wzrostu firm należy do klasycznych zagadnień ekonomicznych, są liczne prace i generalnie stwierdzają one, że rynek ma skłonność do monopolizacji.
Co do IT, to cała przestrzeń wywodzi się od uczonych i USArmy, więc...
Dzisiejszy świat ma konstrukcje kompletnie nieakceptowalną dla silnych ludzi. Dlatego robią swoje, ale będąc raczej poza społeczeństwem, obok. Tu nie ma żadnego wspólnego mianownika, jakiejś przestrzeni do mieszania się, wspólnego działania. Celem dzisiejszego świata, w skali makro, ale też i poszczególnych ludków, jest maksymalne zminimalizowanie ryzyka. Wszystkiego. Ma być bezpiecznie, reszta się nie liczy. Tak jak słabi chcą.
Daleki Kitaj postawił -- i żyje.
Można też punktowo strzelać. Np. raz pan Ergogan zadzwonił do pana Cukierberga i się mu skarżył, że bzitko na Fejsiku o Turcji piszą. I co? I od poniedziałku już bzitko nie pisali.
Osobiście uważam, że proces którego jesteśmy świadkami jest nieodwracalny. Naturalna kolej rzeczy, społeczeństwa, ba, cywilizacje całe, dążą do dobrobytu, a kiedy go osiągają odchodzą. A właściwie zdychają powoli i zostają wyeliminowane przez grupy ambitne, które są na początku swojej drogi do wielkości. Jakieś zmiany w tym kole cywilizacyjnym są, czasami trwa to długo, czasami spektakularnie, ale koniec jest ten sam. Zawsze.
Czy należy nad tym ubolewać i czy można coś zrobić ? Bardzo możliwe, że chrześcijaństwo ma odpowiedź na ten problem, ale szkopuł jest w tym, że społeczeństwa dobrobytu stają się antyreligijne. Odpowiedź, w skrócie, polega na bardzo korzystnych (w kontekście omawianego tematu) ograniczeniach, które proponuje chrześcijaństwo. Ale też radzi sobie z problemem o którym jest film wklejony przez Przemka - chrześcijaństwo nie jest religią dążącą do bezpieczeństwa. Chrześcijaństwo jest żywotne, ryzykujące, aktywne. Życie trzeba przeżyć, żeby żyć dalej. Ci, którzy zakopią je, żeby nie stracić, popełniają katastrofalny błąd, jak uczy Nowy Testament. Oni właśnie je stracą, to wieczne.
Czyli co się z nami stanie ? Dla Zachodu ratunku nie widzę, nie wiem natomiast na ile my, w tempie błyskawicznym, dorównaliśmy zmianom, którym oni ulegli przez dziesięcio, a może i stulecia. Ich Barbarzyńcy zmiotą, tak po cichu liczyłem że to my będziemy Barbarzyńcami, ale chyba jednak nie. A w tle są jeszcze Chiny, państwo Środka, które zrozumiało, że żeby skutecznie odizolować się od wszystkich musi kontrolować cały świat. Jest rozpieprzona Afryka, która chętnie cała przyjedzie do Europy, żeby zrobić z niej śmietnik i go zjeść. Są jeszcze Indie, złożone z miliarda kosmitów, oni nie mogą być z tej planety, to jest nawet inna galaktyka. Też wszystko jeszcze przed nimi
Będzie gigantyczna rozpierducha. A Biały Człowiek nie będzie w niej wśród głównych aktorów.
Antyk zostaje rozbity i zlikwidowany przez najazdy barbarzyńców, a jego 'odrodzenie' nie było odbudowanym Imperium Rzymskim, a nową formą czyli feudalizmem. Feudalizm został zlikwidowany przez wojny religijne z XVIw. oraz rewolucję przemysłową. itp Nie było odbudowy, a zniszczenie i stworzenie czegoś nowego.
2. Kościół upadał wielokrotnie.
ale się odradzał. Nawet papiestwo nie zawsze było w Rzymie, więc utrata jego nie jest niczym nowym. Co więcej, Kościół ostatecznie upadnie i to też nie jest niczym zaskakującym.
Piszę o substancji, a nie etykietach.
Nie raz nie dwa obserwowałem tzw. zwykłych ludzi, nawet porządnych i łagodnych, nastawionych pokojowo i koncyliacyjnie, skupionych na swojej codzienności, nawet należących do kulturowego kręgu "wierzących", w których wstępowało coś ponad miarę ich łagodności gdy musieli konfrontować się z chrześcijańską treścią.
Wszystko, co mogłoby obudzić z wygodnie umeblowanego marazmu wzbudza agresywny opór. To nie jest życie, ale co zrobić, gdy jakaś część ludzkiej natury dąży do takiego stanu?